-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-12
2023-08
Ta książka była dziwna, logiki w niej było mało i trzeba było do niej podejść z lekkim przymrużeniem oka, a jak się to zrobiło, to wtedy zaczęła się super zabawa.
Ja się bawiłam świetnie, a zarówno główni bohaterowie jak i poboczni bardzo mnie kupili. Mam nadzieję, że na kolejne części nie będzie trzeba długo czekać, bo z chęcią się za nie zabiorę.
To co jest ważne, aby zaznaczyć: Ta historia jest z tych +18 ;)
Ta książka była dziwna, logiki w niej było mało i trzeba było do niej podejść z lekkim przymrużeniem oka, a jak się to zrobiło, to wtedy zaczęła się super zabawa.
Ja się bawiłam świetnie, a zarówno główni bohaterowie jak i poboczni bardzo mnie kupili. Mam nadzieję, że na kolejne części nie będzie trzeba długo czekać, bo z chęcią się za nie zabiorę.
To co jest ważne, aby...
2022-02-03
Pierwszy raz mam taki duży problem z oceną książki, a wszystko dlatego, że "Twierdz Kimerydu" nie jest łatwą książką. Opowieść jest z pogranicza fantastyki, science-fiction, a nawet powiedziałabym, że w pewnym sensie historią postapokaliptyczną. Autorka nie skupia się na opisaniu przygody bohaterów, a raczej bardziej skupia się na relacjach międzyludzkich. Relacjach mieszkańców Twierdzy Kimerydu, zarówno zwyczajnych ludzi jak i półdinozaurów. Relacjach między mieszkańcami Twierdzy, a Miastem Krokodyli, czy nawet mieszkańcami Cesarstwa.
Mi ta powieść bardzo się podobała, mimo delikatnych wad, jakimi jest czasem chaotyczne prowadzenie fabuły. Bardzo ciekawi mnie co dalej się wydarzy i z przyjemnością sięgnę po drugi tom, a co do całej historii, to uważam, że miłośnicy postapokaliptycznych klimatów będą zachwyceni tą powieścią.
Pierwszy raz mam taki duży problem z oceną książki, a wszystko dlatego, że "Twierdz Kimerydu" nie jest łatwą książką. Opowieść jest z pogranicza fantastyki, science-fiction, a nawet powiedziałabym, że w pewnym sensie historią postapokaliptyczną. Autorka nie skupia się na opisaniu przygody bohaterów, a raczej bardziej skupia się na relacjach międzyludzkich. Relacjach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-18
„Nigdy nie byłam ani odważna,
ani silna.
Wszystko mnie przeraża.
Wystarczył mocniejszy podmuch wiatru,
a ja już biegłam do swojej piwnicy (…)”
Możliwość rozpoczęcia nowej pracy, przez wielu ludzi jest utożsamiane z nowym rozdziałem w ich życiu. To samo tyczy się głównej bohaterki „Nowego Gatunku” Amy, która po śmierci ojca opuściła rodzinne strony, chcąc rozpocząć nowy etap w nieznanym sobie mieście. Umówiona na rozmowę kwalifikacyjną młoda fizjoterapeutka przyjeżdża do miasta, które okazuje się wyludnione. W drodze do nowoczesnego ośrodka zajmującego się innowacyjnymi projektami jest świadkiem makabrycznej sceny. Rzeką przepływającą przez miasto spływają ciała bestialsko zamordowanych ludzi. Wiele zwłok ma ślady po ostrych pazurach, rozszarpane gardła lub podobne rany, które mogłyby świadczyć o śmierci zadanej przez dzikie zwierzę. Przerażona dostrzega wtedy nietypowego wilka, przed którym ucieka i wpada prosto na Alexa – sparaliżowanego od pasa w dół mężczyznę, który również niedawno przybył do miasta, lecz on miał wziąć udział w jednym z projektów, dzięki którym miał wrócić do pełni sił. Przed bestiami pomaga im się skryć tajemniczy staruszek, lecz czy jego intencję są uczciwe? Czy można spokojnie żyć ze świadomością, że jeśli trafi się na złych ludzi, można stać się obiektem doświadczalnym?
„Na walkę o życie człowiek nigdy nie jest w pełni przygotowany.”
Historia skupia się głównie na relacji dwójki bohaterów, którzy pierwszy raz spotykają się w nowym dla siebie mieście i od początku ich znajomości coś ich do siebie ciągnie. Nawiązują nadzwyczajną więź przez co prócz fantasy oraz science fiction dostajemy również namiastkę romansu. Przybierająca na sile więź między bohaterami powoduje, że zainteresowanie kobiety odpowiedzialnej za tworzenie nowych istot staje się większe. I w sumie sama nie wiem co mam myśleć na ten temat, ponieważ z jednej strony nie lubię jak w książkach bohaterowie za szybko wyznają sobie miłość. Jestem zwolennikiem gier, napięć, spięć i tak dalej, ale tutaj to mi właśnie pasowało. Takie typowe „Zing” z „Hotelu Transylwania”. I właśnie to mi się też podobało. Tłumaczyłam sobie to tak, że w końcu książka nie jest romansem, a science fiction i skupia się na czymś innym, dlatego uważam, że właśnie to takie „Zing” idealnie tu pasuje, szczególnie, patrząc na to co dzieje się na kolejnych stronach powieści.
„Dom jest tam,
gdzie jest nasze serce.”
„Nowy gatunek” jest drugą książką Izabeli Zawis, z którą miałam do czynienia i szczerze autorka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Ponad rok temu przeczytałam i zrecenzowałam dla Was debiut „Światło Anioła”, który czytało mi się przyjemnie, lecz miałam pewne zastrzeżenia. W przypadku nowej książki autorki również pojawiłyby się, gdyż czasem czytając miałam wrażenie, że niektóre sceny były zbyt chaotycznie napisane, a niektóre niedopowiedzenia powodowały, że musiałam parę razy czytać dany fragment, aby przekonać się czy nie pominęłam niczego istotnego. Pomimo tego widać, że autorka cały czas się rozwija, a opowiedziana historia powoduje, że czytelnik jest zaciekawiony i zostaje wciągnięty w przygody Amy i Alexa.
Wiele razy już wspominałam o tym, że jestem okładkową sroką i tym razem znowu to powiem, ale okładka „Nowego Gatunku” również ma w sobie to coś, co przykuwa uwagę. Niby jest prosta, lecz dzięki właśnie tej prostocie i idealnie dobranym kolorom zwraca na siebie uwagę. Według mnie jest piękna i idealnie pasuje do treści.
Na niektóre wątki przymykałam oko, wiedząc że w końcu jest to literatura fantastyczna i nawet powodowały, ciekawe urozmaicenie dla wątków, które autorka dla nas przyszykowała.
Podsumowując „Nowy gatunek” jest kolejną książką idealną na zrelaksowanie. Niewymagająca fabuła sprawia, że można się przy niej naprawdę dobrze bawić, zupełnie jak przy ciekawym filmie z gatunku science fiction. Jeśli macie ochotę na historię, mającą nowe podejście do wilkołaków, to myślę, że możecie sięgnąć po tę książkę. Mi się pomysł z wilkołakami bardzo spodobał 😊.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
„Nigdy nie byłam ani odważna,
ani silna.
Wszystko mnie przeraża.
Wystarczył mocniejszy podmuch wiatru,
a ja już biegłam do swojej piwnicy (…)”
Możliwość rozpoczęcia nowej pracy, przez wielu ludzi jest utożsamiane z nowym rozdziałem w ich życiu. To samo tyczy się głównej bohaterki „Nowego Gatunku” Amy, która po śmierci ojca opuściła rodzinne strony, chcąc rozpocząć nowy...
2021-05-13
2021-05-13
2021-05-13
2021-05-13
To chyba będzie najkrótsza jak dotąd napisana przeze mnie opinia. Pamiętam jak kiedyś ta książka została mi polecona. Przeszukałam Internet, przeczytałam opis, stwierdziłam, że może być fajna. Potem o niej zapomniałam i ostatnio zauważyłam ją w bibliotece. Pomyślałam, a wezmę. Zaczęłam czytać i tak jak sam pomysł z tym, że miłość jest chorobą, to według mnie strzał w dziesiątkę, bo daje tyle możliwości, tak sama oś fabuły poprowadzona jest nudnie, schematycznie i przewidywalnie, o wątku romantycznym już nie mówiąc.
Dla mnie przeciętny średniak, idealny na wypchanie czasu lub pustki pomiędzy dobrymi książkami.
To chyba będzie najkrótsza jak dotąd napisana przeze mnie opinia. Pamiętam jak kiedyś ta książka została mi polecona. Przeszukałam Internet, przeczytałam opis, stwierdziłam, że może być fajna. Potem o niej zapomniałam i ostatnio zauważyłam ją w bibliotece. Pomyślałam, a wezmę. Zaczęłam czytać i tak jak sam pomysł z tym, że miłość jest chorobą, to według mnie strzał w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-23
Sięgając po „Mroczny duet” mamy do czynienia z kontynuacją „Okrutnej Pieśni”, przez co w przeciwieństwie do pierwszego tomu, tutaj miałam już jakieś oczekiwania względem powieści. Czy przyciągająca wzrok okładka skrywa dobrą historię? Czy „Mroczny duet” oparł się klątwie, która ciąży nad kontynuacjami?
W moim odczuciu i tak i nie.
Ponownie spotykamy się z bohaterami, których zostawiliśmy kończąc poprzedni tom. Oboje nie są już tacy sami. Kate splamiła swoją duszę, przez co przebywanie w towarzystwie Agusta stało się dla niej niebezpieczne, gdyż jego muzyka jest śmiertelna dla winnych, którzy popełnili straszny uczynek, a Kate stała się morderczynią. Natomiast Agust w końcu zrozumiał, że nieważne jak bardzo chciałby być człowiekiem, to jego marzenie i tak się nie spełni, więc postanowił spełniać się inaczej. Rozpoczął polowanie na potwory. Od pierwszego spotkania głównych bohaterów minęło prawie pół roku. Agust w tym czasie prócz polowania zajął miejsce swojego starszego brata i stał się przywódcą dla walczących w południowej części miasta. Jednak on sam nie czuje się na tym miejscu dobrze, pragnie, aby powróciły dawne dni. Skąd mógł wiedzieć, że przyszłość wcale nie maluje się w kolorowych barwach, lecz w jeszcze mroczniejszych.
I naprawdę wszystko byłoby dobrze, i wystawiłabym taką samą ocenę, jak pierwszemu tomowi, bo historia i styl autorki były na tym samym poziomie, ale pojawiło się coś co kompletnie według mnie było tam nie potrzebne. Wątek miłosny.
Ja rozumiem, że jest to ważny element historii, jednak tutaj był autentycznie wciśnięty na siłę! Bardzo podobała mi się relacja między bohaterami i to był duży plus dla tej powieści do momentu aż autorka postanowiła połączyć naszych bohaterów. Wyjdę tu na złego człowieka, ale szczerze powiem, że ucieszyłam się z takiego zakończenia, bo to spowodowało, że nie obniżyłam aż tak mojej oceny.
Tak jak mówiłam książka trzymała poziom, jednak przez ten jeden motyw, strasznie wolno mi się ją czytało, a szkoda, bo to mogła być naprawdę świetna dylogia, do której nie miałabym zastrzeżeń, gdyby nie pojawił się wątek miłosny, a tak niestety trochę męczyłam tą książkę.
Pomimo tego i tak nadal Wam polecam zapoznać się z tym uniwersum. Myślę, że nie jednej osobie spodoba się świat wykreowany przez autorkę.
Sięgając po „Mroczny duet” mamy do czynienia z kontynuacją „Okrutnej Pieśni”, przez co w przeciwieństwie do pierwszego tomu, tutaj miałam już jakieś oczekiwania względem powieści. Czy przyciągająca wzrok okładka skrywa dobrą historię? Czy „Mroczny duet” oparł się klątwie, która ciąży nad kontynuacjami?
W moim odczuciu i tak i nie.
Ponownie spotykamy się z bohaterami,...
2018-07-15
„Okrutna pieśń” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki i muszę przyznać, że mogę to zaliczyć do udanych podejść. Widziałam wiele zdjęć z okładką tej książki i w końcu stwierdziłam, że muszę się z nią zapoznać. Bardzo spodobał mi się pomysł oraz wykreowany świat. Trochę gorzej było z bohaterami, jednak wydaje mi się, że tutaj jest to sprawa subiektywna niż obiektywna. Co takiego czeka na kartach „Okrutnej pieśni”?
Mamy do czynienia ze światem można powiedzieć, że trochę futurystycznym, co nasuwa mi myśl, że spokojnie można by podczepić tę powieść jak i serię pod gatunek science-fiction. Autorka zabiera nas prosto do miasta podzielonego na dwie części. W jednej z nich należy do Harker’a, a druga do Flynnów. W północnej części miasta, rządzi pierwszy z wymienionych, który bogaci się, dzięki wpłatom mieszkańców zapewniających sobie w ten sposób bezpieczeństwo, natomiast w południowej części Flynnów, którzy nie tylko walczą o przejęcie całego miasta, ale również o życie mieszkańców. Jednak nie jest to takie proste, jak się wydaje, gdyż każdy zły uczynek powoduje pojawienie się nowej istoty, którą można różnie nazywać – demon, zły duch, potwór i tak dalej i tak dalej, ale autorka nazwała ich jeszcze inaczej! Są to Malachaje, Corsaje oraz Sunaje. Przynależność potworów zależała od tego jaki zły uczynek spowodował pojawienie się danego osobnika, ale jedno ich łączy – głód, który zaspokajają.
Niezwykłą historię, w której nie brakuje emocji i niezwykłych przeżyć oraz zwrotów akcji poznajemy z perspektywy Kate oraz Augusta, który jest jednym z potworów. Przez cały czas jesteśmy świadkami, jak ta dwójka się poznaje i z każdą kolejną stroną pogłębia więź. To co mi szczególnie się spodobało podczas czytania, to umiejętność Augusta, a mianowicie granie na skrzypcach, które ma bardzo ciekawe właściwości, ale o tego nie będę zdradzała.
Bardzo polecam historię. Ja spędziłam przy niej przyjemny czas. Nietuzinkowa i oryginalna fabuła nie pozwolą się oderwać od książki, dopóki nie zakończymy tej przygody. Jednak oprócz przyjemności dostajemy również przekaz od autorki - każdy nasz uczynek ma swoje konsekwencje. Pierwsze spotkanie z autorką uważam za bardzo udaną.
„Okrutna pieśń” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki i muszę przyznać, że mogę to zaliczyć do udanych podejść. Widziałam wiele zdjęć z okładką tej książki i w końcu stwierdziłam, że muszę się z nią zapoznać. Bardzo spodobał mi się pomysł oraz wykreowany świat. Trochę gorzej było z bohaterami, jednak wydaje mi się, że tutaj jest to sprawa subiektywna niż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-23
„Całą hecę zaczęła zaraza z początku wysiąclecia.
Ćwierć wieku temu.
Najpierw pozdychały psy,
niedługo potem koty,
potem część ssaków.
Nie wszystkie,
większość gatunków.
Zeszły w przeciągu kilku miesięcy, może lat.
Na całym świecie.
U każdego, z nieznanego powodu.”
Wyobraźcie sobie niedaleką przyszłość. Jak ją widzicie? Maszyny na wysokim poziomie z rozwiniętą inteligencją, roboty, latające samochody, poduszkowce, a może coś takiego jak Gwiezdne Wojny? Podróże międzygalaktyczne? Czemu nie?
Jednak nie z taką przyszłością mamy do czynienia w „Hyclu”. Autor przedstawia nam przyszłość bez zwierząt. Nie powiem trudne do wyobrażenia, przy najmniej w moim odczuciu, ponieważ nie wyobrażam sobie życia bez kochanych futrzaków. Zamiast nich mamy do czynienia z genetycznie zmodyfikowanymi ludźmi, którzy mają zastąpić wymarłe zwierzęta.
„W jakimś sensie jej współczuję.
Ganiam za nimi dekadę
i dość dobrze ich poznałem.
Wyhodowani wyłącznie dla zostania żywymi przytulankami.”
Książka jest zbiorem jedenastu opowiadań, skupiających się na zmodyfikowanych ludziach ze zwierzęcymi cechami. Autor miał bardzo ciekawy oraz nietypowy pomysł. Wyjaśnia nam, że nasz świat dotknęłam katastrofa i wyginęły wszystkie zwierzęta, a na ich miejsce ludzie zaczęli tworzyć mieszańce. Umożliwiało im to wszczepienie swego rodzaju obroży, która uwalniała zwierzęce cechy takie jak ogon, futro, wyostrzone zmysły, wytrzymałość, siłę itp. Niestety to co zawiodło w tej książce to trochę styl, przez który czytało się bardzo ciężko. Były fragmenty, gdzie przeważały zdania pojedyncze, co mi osobiście kojarzy się z takimi wystrzałami z karabinu. Według mnie to stopuje akcje i nie pozwala płynnie przechodzić od sceny do sceny. Zostaje zachwiana dynamika, co właśnie powoduje, że czyta się ciężej historię.
„Żadne zwierzę nie zabije innego…
[bez powodu]”
To co przykuwa na pewno wzrok to okładka. Ja, kiedy ją zobaczyłam to wyobrażałam sobie tę powieść zupełnie inaczej. Czy jestem zadowolona, czy raczej rozczarowana. Nie powiedziałabym bardziej zaskoczona, gdyż nie spodziewałam się takiego poruszenia tematu. Tak jak wspomniałam autor miał bardzo ciekawy pomysł, jednak osobiście brakowało mi takiego szlifu i płynności, która umożliwiłaby przyjemne czytanie i zapadnięcie się w ten świat. Czasem miałam wrażenie, że niektóre sceny były napisane chaotycznie. Nie mniej pomysłowość autora naprawdę mnie kupiła i będę śledzić kolejne poczynania pisarza 😊
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
„Całą hecę zaczęła zaraza z początku wysiąclecia.
Ćwierć wieku temu.
Najpierw pozdychały psy,
niedługo potem koty,
potem część ssaków.
Nie wszystkie,
większość gatunków.
Zeszły w przeciągu kilku miesięcy, może lat.
Na całym świecie.
U każdego, z nieznanego powodu.”
Wyobraźcie sobie niedaleką przyszłość. Jak ją widzicie? Maszyny na wysokim poziomie z rozwiniętą...
2020-03-26
„- Nie lubisz seksu?
- Lubię, ale nie jestem jego niewolnicą.”
Na początku, każdego, kto chciałby zabrać się za powieść Mariusza Kaniewskiego muszę przestrzec – nie jest to książka dla każdego. Bo kim jest jednostka, jaką jest człowiek do rewolucji, która może opanować świat. I to w otoczce matematyczno, fizyczno, filozoficznej przekazuje autor. Sensacyjno-kryminalna historia okraszona jest mocnymi scenami seksu, a w tle tego wszystkiego następuje przełom. Rewolucja, która ma na celu przywrócenie dawniej rządzących zasad. Jednak co z tym wszystkim ma wspólnego matematyk i filozof, którego wymazano z historii? Czyżby jeden człowiek przewidział przyszłość świata i zaprogramował coś, co może spowodować powstanie? Jak będzie wyglądać świat w niedalekiej przyszłości? Jeśli jesteście gotowi pozwólcie zabrać się autorowi do wizji przyszłego świata.
„- Sus, skąd u ciebie tyle werwy? –
Poprawiam się na mało wygodnym krześle,
- Wiesz, jestem idealistką.
- Jak się uchowałaś, to nie wiem.
Autor już po pierwszych stronach zabiera nas w przygodę, w której towarzyszymy głównym bohaterom w świecie, który szykuje się do zmian. Jonathan, zwany przez swoją narzeczoną Sus, po prostu Jonem, jest prezesem jednej z najważniejszych i najlepszych firm. Nie trwa to jednak długo. Zostaje zwolniony i nagle spada z piedestału. Nie zdąża jednak obić się podczas upadku, ponieważ przejmują go siły specjalne CIA, a wszystko to wydarza się dzień po tym, jak poprzedniego wieczora próbuje pokazać swojej narzeczonej pewien tekst polskiego naukowca, który w tajemniczych okolicznościach znika z sieci. Przez zrządzenie losu rozdzielają się. Sus razem z przyjacielem z dawnych czasów rozpoczyna śledztwo na własną rękę, przez co zawita do rodzimego kraju Bydgoskyego, natomiast Jon będzie próbował czegoś dowiedzieć się podczas przetrzymywania przez CIA. Do czego to wszystko doprowadzi? Czy odnajdą odpowiedzi na dręczące ich pytania?
„Nasz codzienny, sfrustrowany, i bezpieczny w swojej stałości,
świat stanął na głowie
i do tego zaczął kręcić się w koło.”
Na początku zanim zacznę pisać, chciałam zaznaczyć, że podziwiam autora za włożoną pracę w tę książkę, lecz niestety nie przypadła ona mi do gustu. Cała historia jest naprawdę bardzo ciekawa i z bohaterów najbardziej polubiłam Sus, jednak przez pryzmat Jona, miałam ochotę rzucić książką i zostawić ją już nietkniętą. Tak jak mnie ten bohater irytował to chyba nikt od czasów Joffrey’a z Gry o Tron tego nie robił. Boże, miałam ochotę udusić tego faceta. Za oknem (dosłownie) rewolucja, a ten myśli sobie o pociupcianiu i o dupciach. Dlatego właśnie bardzo polubiłam Sus. Nietuzinkowa bohaterka, która dążyła do rozwiązania zagadki, po części mając podobne myśli jak Jon, lecz nie stawiająca ich na pierwszym panie i nie zasługująca na takiego mężczyznę jakim był główny bohater. Kiedy ona rozwiązywała i próbowała czegokolwiek się dowiedzieć, ten siedział zamknięty, myśląc tylko o jednym. W dodatku bohaterka w pewnym momencie zaczęła mieć wyrzuty sumienia dotyczące Jona, czego ja kompletnie nie rozumiałam, skoro facet traktował ją jak traktował.
Ani trochę nie polubiłam Jona, a w dodatku denerwowały mnie jego podrozdziały. Jedynymi wyjątkami były sceny, gdzie bohater faktycznie rozpoczynał pracę nad sprawą, w innych przypadkach niestety, ale bardzo mnie irytował, przez co samo czytanie historii bardzo ucierpiało.
Pomimo mojej niechęci myślę, że książka spodoba się fanom logicznego myślenia, matematyki, filozofii oraz skomplikowanego science fiction, gdyż autor właśnie takie tematy porusza. Ja pomimo że nie lubię fizyki, ani związanych z nią rzeczy oraz pomijając fakt irytującego bohatera bawiłam się nawet dobrze 😊. Spokojnie mogę powiedzieć, że autor oraz książka znajdzie zainteresowanie wśród grona, które interesuje się podobnymi sprawami, ale niestety mnie nie przekonała ta historia. Broń Boże nie odbieram pracy, jaką autor włożył w tę książkę, ponieważ uważam, że mimo mojego niezadowolenia jest to kawał dobrze napisanej historii 😊.
Za możliwość przeczytania dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Was Pos.
„- Nie lubisz seksu?
- Lubię, ale nie jestem jego niewolnicą.”
Na początku, każdego, kto chciałby zabrać się za powieść Mariusza Kaniewskiego muszę przestrzec – nie jest to książka dla każdego. Bo kim jest jednostka, jaką jest człowiek do rewolucji, która może opanować świat. I to w otoczce matematyczno, fizyczno, filozoficznej przekazuje autor. Sensacyjno-kryminalna...
2019-09-23
Kolejna propozycja na jesienne wieczory, jest również od wydawnictwa Genius Creations ale dla wielbicieli historii postapokaliptycznych, oraz filmu dzień świstaka. Co byście powiedzieli na to, że w dzień w dzień budzicie się i dokładnie dzieje się to samo? Te same wiadomości, jedzenie, które jedliście wczoraj, a osoby, które zmarły powracają do życia. Czy to nie brzmi strasznie? Tym bardziej, jak jeszcze poczytuje się historię „Dystrykt” w nocnych godzinach, a po odłożeniu książki i zgaszeniu światła powracają myśli i odczucia z przeczytanych stron. Ta książka to istna gwarancja na posiadanie kaca!
Kiedy człowiek staje twarzą w twarz z niebezpieczeństwem zacierają się granice człowieczeństwa i budzi się instynkt przetrwania. Fabuła skupia się na skutkach tajemniczego kataklizmu zwanego Raną oraz na losach trójki bohaterów, których obserwujemy przez całą książkę. W pierw towarzyszymy całej trójce, która w końcu rozdziela się po opuszczeniu Izolacji i trafia w różne miejsca. Książka nie tylko opowiada o tajemniczym kataklizmie, ale również ukazuje jak bohaterowie muszą się nauczyć żyć w nowym świecie i dostosować się do nowych realiów.
Warszawa jest zniszczona, a nad nią rozwarta Rana, przez którą sączy się jakaś nieznana moc powoduje, że ludzie i rośliny zmieniają się w potwory. Jednak dzięki pewnym ludziom, posiadających zdolność zapanowania nad mocą wpływającą na wszystkie żywe organizmy, dzięki czemu w pewnym stopniu powstrzymują ją i ratują ludzi.
Dzięki lekkiemu, przystępnemu stylowi oraz polskim realiom czytelnikowi łatwo odnaleźć się w historii. Cały motyw postapokaliptyczny, tajemniczej Rany, Przemienionych, roślinności jest przez autora dopracowana do ostatniej kropki, za co kolejny ogromny plus. Czytając książkę, czuć, że autor wyczerpał temat i nic nie zostało pominięte, dlatego też jak będę obserwować kolejne nowości w wydawnictwie to na pewno będę wyglądać autora i jego nowości. W dodatku wielowątkowa fabuła i perspektywa różnych bohaterów pozwala na dokładniejsze prześledzenie historii, co oddaje niesamowity klimat utrzymany w tej książce.
To co mi się podobało to, to że w końcu jakaś historia o zagładzie świata nie zaczyna się klasycznie w Ameryce czy Rosji, tylko w końcu w Polsce i za to już autor ma ogromny plus. W ogóle dzięki wydawnictwu Genius Creations poznaję coraz to zdolniejszych polskich twórców i jestem zachwycona, bo mamy równie dobrych pisarzy jak zagranicą. Jeśli nie boicie się doświadczać polskich historii, to serdecznie polecam, a jeśli się boicie, to znowu się powtórzę – czytajcie polskich twórców i wspierajcie niesamowite historie, żeby nie tylko nasz kraj o nich usłyszał, ale też, żeby autorzy mieli szansę zaistnieć zagranicą!
Za możliwość tej niesamowitej, budzącej w niektórych momentach grozę historii dziękuję Wydawnictwu Genius Creations.
Kolejna propozycja na jesienne wieczory, jest również od wydawnictwa Genius Creations ale dla wielbicieli historii postapokaliptycznych, oraz filmu dzień świstaka. Co byście powiedzieli na to, że w dzień w dzień budzicie się i dokładnie dzieje się to samo? Te same wiadomości, jedzenie, które jedliście wczoraj, a osoby, które zmarły powracają do życia. Czy to nie brzmi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-06-14
„– Mamo?! – zawołała zaniepokojona.
Odwróciła się do córki,
a strach w jej oczach obmywały napływające z żalu łzy.
– Co się dzieje?
(…)
– Nic, moja droga. Nic… Dopiero się stanie…”
Gdybyście mieli władzę nad tworzeniem, to co byście stworzyli? Uważacie, że dalibyście udźwignąć wiedzę oraz odpowiedzialność kreatora? Schisme Isvargat jest kreatorem i to jednym z lepszych, a na jej barkach spocznie cała misja ratowania Alkoyi przed krwiożerczymi kreatur, których jedynym celem jest doprowadzenie do rodzaju ludzkiego. Dlaczego? Nie wiadomo czy ktoś nimi steruje, czy stały się tak inteligentne, aby stawić czoła ludziom. Cała historia rozpoczyna się w Akademii oraz od pewnej projekcji, w której poznajemy bohaterów.
„Życie jest darem.
Chrońmy je za wszelką cenę.”
Na początku byłam zachwycona, połykałam kolejne kartki, lecz w pewnym momencie trochę entuzjazm spadł. Wpłynęło na to zastopowanie akcji oraz dialogi między postaciami, które czasem wydały mi się sztywne. Szczególnie rażące było dla mnie używanie „Hahaha” w wypowiedziach bohaterów. Pomimo tego czytałam dalej, ponieważ intrygowali mnie bohaterowie oraz przedstawiana przez autora historia. Trochę żałowałam, że moja ocena spadła, bo historia zapowiadała się świetnie. Tym bardziej, że polubiłam bohaterów „Alkoya”, przy których nie raz się uśmiechnęłam.
Najmniej polubiłam właśnie główną bohaterkę – Schisime Isvargat, ale możliwe, że było to spowodowane tym, że o niej było bardzo niewiele historii. Za to bardzo do gustu przypadła mi jej przyjaciółka oraz przybrana siostra Lilly, która pomimo swojej pozycji jest osobą otwartą, wesołą oraz nastawioną na udzielanie pomocy innym. Nie wywyższa się, ani nie zadziera nosa. Doskonale to widać w rozdziale, kiedy zawieszony kadet – Novad przychodzi do niej z prośbą o pomoc. Kobieta wpierw zgrywa niedostępną, ale po namowach młodzika ochoczo przystaje na propozycję korepetycji. Historia Novada doskonale ukazuje, jak człowiek uczy się na błędach i dąży do doskonałości. Jak zdobywa wiedzę i uświadamia sobie, niektóre rzeczy, o których czasem lepiej nie wiedzieć.
„Novad siedział na krześle zatrwożony.
Wiedział od zawsze, że bardzo pragnął być silny,
z drugiej strony słowa Lilly zahamowały jego zapędy.
Wyobraził sobie siebie jako kogoś,
kto skończył tracąc zmysły.
Widział obraz dorosłego człowieka,
który bezmyślnie leży na łóżku
i jak dziecko ślini się,
macha rękami i nogami zupełnie bez sensu,
celu czy przyczyny.”
Pierwsze co mnie zauroczyło, to prosta okładka do tej książki. Że względu na to, że "Alkoya" jest książką z gatunku sci-fi, byłam ogromnie ciekawa co może znaczyć motyl na okładce. W dodatku jego tułów jest e kształcie znaku zapytania! Właśnie po tym i po opisie, stwierdziłam, że muszę przeczytać to!
Pierwsze paredziesiat stron byłam, zauroczona. Niestety później coś się zadziało i ocena trochę spadła. Czasem przeszkadzały mi dialogi opisów i stosowanie przez autora w wypowiedziach "Hahaha". Łatwo można było pozbyć się tego błędu. Wystarczyło zastosować zwrot - zaśmiał się, parsknął śmiechem, itp.
Poza tym minusem, to same opisy miejsc i fabuły są naprawdę bardzo dobre i z niecierpliwością będę czekać na kolejne Odcinki tej historii, ponieważ jestem ciekawa, jak autor pociągnie historię ataku dziwnych stworzeń na królestwo Alkoya, a także na rozwinięcie wątków bohaterów.
Kończąc tę książkę, odniosłam wrażenie, że miała ona dopiero wprowadzić, zapoznać czytelnika z wykreowanym światem.
Czekam na kolejne Odcinki, a za możliwość przeczytania historii, dziękuję Wydawnictwu Novae Res <3.
„– Mamo?! – zawołała zaniepokojona.
Odwróciła się do córki,
a strach w jej oczach obmywały napływające z żalu łzy.
– Co się dzieje?
(…)
– Nic, moja droga. Nic… Dopiero się stanie…”
Gdybyście mieli władzę nad tworzeniem, to co byście stworzyli? Uważacie, że dalibyście udźwignąć wiedzę oraz odpowiedzialność kreatora? Schisme Isvargat jest kreatorem i to jednym z lepszych, a...
2018-09-23
"Zwykle ślubem kończą się bajki. I obawiam się, że nie bez powodu żadne opowieści nie opisują tego, co dzieje się potem". 🔱🔱🔱
"Przeklęta Korona" to dwie historię, dzięki którym możemy spojrzeć na wykreowany przez Victorię Aveyard świat przez pryzmat Srebrnej oraz czerwonej.
"Pieśń Królowej" są to fragmenty pamiętnika Coriane Jacos, która dzięki miłości zostaje księżniczką, a potem królową, jednak również przez tę miłość przysparza sobie wrogów.
Ta opowieść czytałam z zapartym tchem. Chłonęłam kolejne kartki, żądna historii młodej Srebrnej i jedyny minus, jaki mogę tutaj zarzucić to taki, że ta historia była zbyt krótka. 🔱🔱🔱
"Stalowe Blizny" historia, która mniej przypadła mi do gustu. Była zbyt chaotycznie napisana, tak jakby autorka chciała przedstawić zbyt wiele w zbyt krótkiej formie. Historia Kapitan Farley, zwanej inaczej "Jagnie", mniej mi się podobała, ale (!) wnosi ważne szczegóły uzupełniające fabułę z pierwszej części.
Przeczytałam te opowiastki przed spotkaniem z "Czerwoną Królową" z czego się bardzo cieszę. Pozwoliły mi się wbić w klimat powieści.
"Zwykle ślubem kończą się bajki. I obawiam się, że nie bez powodu żadne opowieści nie opisują tego, co dzieje się potem". 🔱🔱🔱
"Przeklęta Korona" to dwie historię, dzięki którym możemy spojrzeć na wykreowany przez Victorię Aveyard świat przez pryzmat Srebrnej oraz czerwonej.
"Pieśń Królowej" są to fragmenty pamiętnika Coriane Jacos, która dzięki miłości zostaje księżniczką,...
2018-10-11
Poziom książki taki, jak poprzedniego tomu. To nie jest historia, od której dużo wymagamy. To typowy odmóżdżacz, który ma wywołać uśmiech na naszych twarzach przez głupotki, które się tam pojawiają. Ja w przypadku tego tomu bawiłam się tak samo dobrze, jak przy jedynce i z chęcią chwycę za kolejne tomy, bo po prostu dobrze się przy tym bawię i nic mnie w tym nie irytuje.
Książka +18, taki erotyk/ porno w kosmosie.
Poziom książki taki, jak poprzedniego tomu. To nie jest historia, od której dużo wymagamy. To typowy odmóżdżacz, który ma wywołać uśmiech na naszych twarzach przez głupotki, które się tam pojawiają. Ja w przypadku tego tomu bawiłam się tak samo dobrze, jak przy jedynce i z chęcią chwycę za kolejne tomy, bo po prostu dobrze się przy tym bawię i nic mnie w tym nie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to