rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Osadzona w ciekawym historycznie momencie, niebanalna i poruszająca opowieść.
Elżbieta Cherezińska, jedna z czołowych polskich autorek powieści historycznych, wzięła na warsztat Świętosławę- córkę Mieszka I. Niestety, niewiele o niej wiemy. Kim była? Wiele wskazuje na to, iż to ona jest opiewaną w skandynawskich sagach Sygrydą Storradą- królową Szwecji, Danii i Anglii.

Pisarka, podążając jej tropem, czerpała informacje ze wszystkich możliwych źródeł historycznych- a niestety nie ma ich wiele. Posiłkowała się także sagami skandynawskimi. Reszty zaś dopełniła wyobraźnia autorki, która stworzyła dość spójny obraz życia w ówczesnych czasach. Efekt końcowy? Nie jest to z pewnością wykład na temat historii Polski, raczej barwna opowieść o zamierzchłych, ale jakże istotnych dla nas czasach, kiedy to kształtowały się początki naszego państwa.

Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, kiedy Mieszko postanawia przejść na wiarę chrześcijańską. Pozwoli mu to zrównać się z innymi, silnymi władcami, umocnić swe przywództwo oraz rozwinąć własny kraj. Aby tego dokonać, musi przede wszystkim oddalić wszystkie pogańskie żony i poślubić Dobrawę. Cherezińska puszcza wodze fantazji i pokazuje nam świat Mieszka I- wybitnego wodza, silnego mężczyzny, doskonałego stratega i bezlitosnego władcy. Widzimy ojca, który od małego wprowadza swe dzieci w świat polityki, a ten bardziej przypomina niebezpieczną (czasem wręcz makabryczną) grę, niż dyplomatyczne zabiegi.

Ze związku z Dobrawą rodzi się dwójka dzieci: Bolesław i Świętosława. Bolesław, jak wszyscy doskonale wiemy, przeszedł do historii jako pierwszy król Polski, o Świętosławie słuch zaginął. A przecież i ona z pewnością odegrała niebagatelną rolę w historii. Od małego uwikłana w politykę, osierocona przez matkę i skonfliktowana z macochą, żyła ze świadomością, iż ojciec oraz brat bez wahania użyją jej jak przedmiotu, by zagwarantować sobie i swemu ludowi odpowiedni sojusz i bezpieczeństwo. Księżniczka nieustanie dźwigała brzemię odpowiedzialności i bardzo ciężko zniosła utratę miłości swojego życia. Pogodzona z losem młodziutka dziewczyna trafia na północ, do obcego, pogańskiego, kraju, w którym z księżniczki będzie musiała stać się silną królową, aby obronić prawo swego syna do tronu.

W powieści Cherezińskiej chrześcijaństwo i świat pogańskich bogów nieustannie się ścierają. Ludzie wciąż, po cichu, oddają cześć starym bóstwom, podczas gdy Mieszko upatruje przyszłości i dobrobytu w nowej wierze. Wątek religijny nie jest jedynym głównym motywem. W powieści dominują intrygi i polityka, choć nie brak także wątków miłosnych. Morderstwa, bitwy, spiski, porwania i sojusze nieustannie przeplatają się, tworząc dość mroczny i surowy obraz Polski i Europy końca X wieku. Świętosława będzie musiała dokonać wielu trudnych wyborów, zwodzić i manipulować, by przetrwać w tych ciężkich czasach totalnie zdominowanych przez mężczyzn.

Świat stworzony przez Cherezińską wciąga i fascynuje. Łatwo się w nim zanurzyć i dać się ponieść historii o ludziach twardych, którzy potrafią odstawić swoje emocje na boczny tor, by zdobyć sławę, władzę i bogactwo. Postaci wykreowane przez autorkę są niezwykle wyraziste i pełnowymiarowe. Do moich ulubionych, oprócz tytułowej Świętosławy, należy Astryda- jej starsza, pogańska siostra. Jednak nie tylko bohaterowie stanowią siłę tej powieści- ich wzajemne relacje są równie intrygujące.

Autorka wyjątkowo zgrabnie łączy historię z fikcją. Chwała jej za to, iż pomimo skąpej ilości informacji na temat córki Mieszka- uczyniła z niej główną bohaterkę powieści. Wyobraźnia Cherezińskiej sprawiła, że trzymałam w ręku barwną i trzymającą w napięciu opowieść nie tylko o pierwszych Piastach, lecz także o szerzeniu chrześcijaństwa w Europie.

Jedyny mój zarzut co do tej powieści- sceny łóżkowe. Trudno mi je określić jednym słowem. Nigdy nie czytałam romansów potocznie zwanych harlekinami, ale to właśnie z nimi kojarzą mi się opisy scen intymnych w Hardej. Całość- jak najbardziej godna polecenia!

Osadzona w ciekawym historycznie momencie, niebanalna i poruszająca opowieść.
Elżbieta Cherezińska, jedna z czołowych polskich autorek powieści historycznych, wzięła na warsztat Świętosławę- córkę Mieszka I. Niestety, niewiele o niej wiemy. Kim była? Wiele wskazuje na to, iż to ona jest opiewaną w skandynawskich sagach Sygrydą Storradą- królową Szwecji, Danii i Anglii....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Doskonała kontynuacja Czasu tajemnic !
Karla, po znakomicie zdanej maturze, wyrusza w świat! Wraz z ojcem, szanowanym lekarzem Emilem Linde, wyjeżdża do Paryża. Zapierająca dech w piersiach stolica Francji wywiera na młodziutkiej dziewczynie ogromne wrażenie. Towarzystwo Kathy, jej angielskiej przyjaciółki, sprawia, że zagranicznym wojażom towarzyszą dodatkowe emocje. Ale Paryż to tylko krótki, choć cudowny przystanek w drodze do Anglii, gdzie Karla ma podjąć studia. Tęsknota za rodzinnym domem oraz ukochanym Jankiem to nie jedyne emocje z jakimi musi się zmierzyć siedemnastolatka. Otoczona zbytkiem i ludźmi, których głównym życiowym celem jest trwonienie fortuny zgromadzonej przez poprzednie pokolenia, odkrywa meandry ludzkiej natury. Na domiar złego, w powietrzu unosi się widmo nowej wojny...

Karla Linde, która totalnie podbiła moje serce w pierwszej części, dokonuje swoich pierwszych, poważnych życiowych wyborów. Nadal jest nad wyraz mądrą i rozważną dziewczyną. Może to drażnić niektórych czytelników, ale powiedzmy sobie szczerze, niektórzy dojrzewają wcześnie, inni ... nie dorastają nigdy... Mnie osobiście ujmuje dojrzałość bohaterki, tym bardziej, że owa dojrzałość w dużej mierze wynika z wychowania jakie odebrała w domu. Emil Linde, pomimo licznych życiowych zawirowań, idealnie sprawdził się w roli ojca i dał Karli to, co najcenniejsze: ciekawość świata i wiarę we własne możliwości.

W Anglii siedemnastolatka mieszka ze swą ukochaną guwernantką Mrs Doris. W drugim tomie sagi Marzena Rogalska uchyla rąbka tajemnicy i pozwala nam poznać mroczną przeszłość Dorothy. Karla okazuje się być wymarzonym lekarstwem na samotność Doris, awansuje także do miana jej przyjaciółki i powiernicy. Jest swoistym panaceum na bolączki i problemy Dorothy.

Niezwykle ciekawie rozwinięty został wątek przyjaźni Karli i Kathy. Nie chcę zdradzać w jakim kierunku potoczyła się ich relacja, ale jednego możecie być pewni- będzie gorąco i zaskakująco! Towarzystwo młodej Polki zawsze miało absolutnie zbawienny wpływ na Kathy. Można by zarzucić pannie Baring, że jest jak wydmuszka, pusta w środku. Na jej usprawiedliwienie dodam jednak, że tak została wychowana i jej zachowanie nie odbiega od sposobu bycia towarzystwa, w którym się obraca. Jak w tym angielskim, snobistycznym kociołku odnajdzie się skromna i rozważna dziewczyna z dalekiego kraju? Czego nauczy się o ludziach i życiu? Czy konformizm to jej sposób na życie?

Z przyjemnością czytałam drugą część sagi o rodzinie Linde. Marzena Rogalska potrafi totalnie wciągnąć czytelnika w opowieść, którą snuje z wielką wprawą i zaangażowaniem. Właśnie tak, z zaangażowaniem. Odniosłam bowiem wrażenie, że autorce bardzo zależy, aby czytelnik identyfikował się z bohaterami i ich emocjami. Czasy się zmieniają, ale przecież ludzie od wieków poszukują tego samego: szczęścia, miłości, samorealizacji, rozwoju i bezpieczeństwa. Styl Rogalskiej sprawia, że powieść czyta się lekko, szybko i z przyjemnością. A bohaterowie? Cóż, nie ma tu osoby zbędnej, bądź nudnej. Każda postać wykreowana w tej książce to prawdziwy majstersztyk, począwszy od głównych bohaterów takich jak Karla, jej ojciec, Mrs Doris, aż po gosposię Józię, czy koniuszego Bolecha. Czytając niemal widzę ich przed oczami.

Cymes! Nie mogę się doczekać kolejnej części!

Doskonała kontynuacja Czasu tajemnic !
Karla, po znakomicie zdanej maturze, wyrusza w świat! Wraz z ojcem, szanowanym lekarzem Emilem Linde, wyjeżdża do Paryża. Zapierająca dech w piersiach stolica Francji wywiera na młodziutkiej dziewczynie ogromne wrażenie. Towarzystwo Kathy, jej angielskiej przyjaciółki, sprawia, że zagranicznym wojażom towarzyszą dodatkowe emocje. Ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Byle do przodu - strzał w dziesiątkę jeśli szukacie miłej, lekkiej i zabawnej lektury.


Wszyscy znamy to z autopsji. Patrzymy na nasze dziecko, spoglądamy głęboko w jego niewinne, anielskie oczęta, widzimy bezbronną i słodką twarzyczkę i .... BUM! Wiemy, że ONO kłamie! Zmyśla. Konfabuluje. Ileż to razy nasze dziecię próbowało wywieść nas w pole. I to niezależnie od wieku owego dziecięcia. Znamy to, znamy wszyscy. A co, gdyby tę sytuację odwrócić? Gdyby to rodzic chciał, oczywiście delikatnie i subtelnie, aczkolwiek skutecznie, wywieść nas w pole? Zmanipulować, no powiedzmy delikatniej, skłonić do czegoś, na co być może, jako dorośli już ludzie, nie patrzylibyśmy przychylnym okiem? I co, jeśli znamy naszego rodzica na tyle, że jesteśmy w stu procentach świadomi jego niecnej intrygi.

Maria i Piotr, świetnie wykształceni, pracujący single otrzymują od swego bardzo zamożnego, choć nieskorego do rozpieszczania dzieci ojca niespodziewany prezent. Tatuś uznał, iż jego dorosłe pociechy są gotowe do założenia własnych biznesów, na których rozkręcenie otrzymają od niego pożyczki. Rodzeństwo ochoczo przystępuje do działań. Maria koncentruje się na branży gastronomicznej, a Piotr na beauty. Młodzi Kopiccy znają jednak swego ojca jak zły szeląg i wietrzą w ojcowskim pomyśle jakiś podstęp. W końcu ojciec nigdy niczego im w życiu nie ułatwiał, a prezenty stanowiły jedynie zadośćuczynienie za jego winy. Wycieczką do Disneylandu chciał im niegdyś osłodzić nowinę o rozwodzie z ich matką. Biedna Maria do tej pory na widok Myszki Miki zalewa się krokodylimi łzami. Nic więc dziwnego, iż Marię i Piotra dręczą złe przeczucia, które ich rozwiedziona matka skutecznie i intensywnie podkręca. A trzeba przyznać, że co jak co, ale podkręcać atmosferę, to była pani Kopicka potrafi jak nikt inny!

Wiedzeni swym wieloletnim doświadczeniem i dręczeni przeczuciami, Maria i Piotr, tak tylko dla pewności, postanawiają sprawdzić ukryte intencje ojca. W tymże celu wynajmują detektywa. Pani detektyw już pierwszej doby odkrywa, że tatuś nie jest do końca szczery ze swymi dziećmi. I faktycznie ukrywa coś w zanadrzu.

Książka Olgi Rudnickiej jest cudowna. Dawno tak się nie uśmiałam. To wspaniałe połączenie ciekawej fabuły, inteligencji i porażającej dawki humoru sytuacyjnego. Silną stroną powieści są bohaterowie wykreowani przez autorkę. Maria- ułożona, zasadnicza, rozsądna. Piotr- lekkoduch wiecznie skaczący z kwiatka na kwiatek. Hanna Kopicka- eks małżonka, kobieta wulkan, która nieustannie zatruwa życie swym dorosłym dzieciom i byłemu mężowi. Staś Kopicki- rozwodnik nieustraszenie dźwigający na plecach "słodki" ciężar byłej żony. Zadbany biznesmen w dojrzałym wieku, czyli jednym słowem "rarytas" na wtórnym rynku małżeńskim. Kobieta kameleon, czyli pani detektyw Matylda, to eksplozja energii i symbol niestandardowego podejścia do macierzyństwa. Arleta- sekretarka Kopickiego, cerber, pracownik- skarb, który ma już powyżej uszu swojej pracy i wiecznego "krycia tyłka" szefowi. Wszyscy razem tworzą niezwykłą, wybuchową mieszankę. Ich wzajemne relacje, słowne utarczki i pomysły są wyrazem nadzwyczajnej zaradności życiowej, żywiołowości i "elastyczności" poglądów. Włączenie w ten pozorny bałagan wątku pobocznego, czyli trupa, tylko nadaje powieści dodatkowego smaczku i wprowadza element czarnego humoru.

Byle do przodu przeczytałam jednym tchem, nie mogłam i nie chciałam się zatrzymać. Humor, niczym iskierki, przeskakuje między stronami książki. Bardzo chętnie jeszcze raz spotkałabym się z bohaterami tej powieści. I mam wrażenie, że nie tylko ja. Zatem, Olgo Rudnicka- do dzieła!

Byle do przodu - strzał w dziesiątkę jeśli szukacie miłej, lekkiej i zabawnej lektury.


Wszyscy znamy to z autopsji. Patrzymy na nasze dziecko, spoglądamy głęboko w jego niewinne, anielskie oczęta, widzimy bezbronną i słodką twarzyczkę i .... BUM! Wiemy, że ONO kłamie! Zmyśla. Konfabuluje. Ileż to razy nasze dziecię próbowało wywieść nas w pole. I to niezależnie od wieku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie to tor przeszkód, trudne wybory i ekstremalne emocje.


Lexi Bail, dziewczyna z trudną przeszłością, przeprowadza się do ciotki, o której istnieniu nie miała dotychczas pojęcia. Opuszczona przez matkę i ludzi, znajduje u starszej kobiety dom, miłość i zrozumienie. W nowej szkole Lexi poznaje Mię Farraday, nieśmiałą, zamkniętą w sobie nastolatkę z dobrego domu. Dziewczyny zaprzyjaźniają się, z czasem Lexi staje się częścią rodziny Farradayów. Lexi, Mia i jej brat bliźniak Zach stanowią zgraną paczkę. Losy wszystkich bohaterów zmienia jedna feralna decyzja. Farradayowie, Lexi i jej ciotka stają przed serią trudnych wyborów, z których każdy niesie ze sobą poważne konsekwencje.


Nocna droga to pierwsza powieść Kristin Hannah, jaką miałam okazję przeczytać. Moją uwagę zwróciły przede wszystkim bardzo zróżnicowane i wyraziste postaci kobiece. Alexa Bail- nastolatka, która zdążyła już wiele złego w życiu doświadczyć. Silna i krucha zarazem. Mia Farraday- dziecko szczęścia, bystra, lecz totalnie wycofana i nieśmiała dziewczyna, która dostała od życia wszystko, oprócz przyjaciół. Jude Farraday- matka bliźniaków Mii i Zacha, niepokojąco perfekcyjna pani domu, idealna żona znanego i cenionego lekarza. Jude uczyniła z macierzyństwa nadrzędny cel swego życia. Podporządkowała mu totalnie wszystko. Aktywnie uczestniczyła w życiu bliźniaków, z pasją angażowała się w sprawy szkoły i lokalnej społeczności. Drugoplanową, choć niezwykle intrygującą i wyróżniającą się postacią jest Caroline Everson- matka Jude. Kobieta luksusowa, wyzuta z uczuć i sztywna jak manekin z wystawy sklepowej. Jej totalne przeciwieństwo to Eva Lange, cioteczna babka Lexi, uboga, schorowana kobieta, która przyjęła pod swój dach nastolatkę oraz uczyniła wszystko, by dziewczyna odnalazła spokojną przystań. Każda z wyżej wymienionych kobiet będzie zmuszona do przewartościowania swojego życia, zmierzenia się z bólem, ekstremalnymi emocjami i strachem. Ich dotychczasowa codzienność zostanie wywrócona do góry nogami, a ułożenie życia na nowo okaże się trudniejsze niż początkowo myślały.



Bardzo dobrze czytało mi się Nocną drogę. Powieść porusza wiele tematów, emocji i zjawisk bliskich zarówno nastolatkom, jak i dorosłym. Nie mogę na nią patrzeć inaczej, niż z punktu widzenia matki. Małe dzieci- mały kłopot, duże dzieci... - z pewnością znacie zakończenie tego powiedzenia. Rodzicielstwo to miliony cudownych chwil, lecz także niekończące się wyzwanie. Chcemy uchronić nasze dzieci przed złem i pułapkami tego świata. Książka K. Hannah dobitnie pokazuje, że nie jesteśmy w stanie sprostać temu zadaniu. Nieco przygnębiający, jednakże prawdziwy wniosek, nieprawdaż? Musimy jednak żyć dalej, zmierzyć się z bólem, zaakceptować własną bezsilność, odpuścić i ... wybaczyć. To ostatnie przychodzi najtrudniej i po długim czasie. Czasami, do niektórych, nie przychodzi wcale.



Emocjonująca, trudna i wzruszająca lektura z całą plejadą nietuzinkowych, świetnie skrojonych kobiecych postaci.

Życie to tor przeszkód, trudne wybory i ekstremalne emocje.


Lexi Bail, dziewczyna z trudną przeszłością, przeprowadza się do ciotki, o której istnieniu nie miała dotychczas pojęcia. Opuszczona przez matkę i ludzi, znajduje u starszej kobiety dom, miłość i zrozumienie. W nowej szkole Lexi poznaje Mię Farraday, nieśmiałą, zamkniętą w sobie nastolatkę z dobrego domu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze z dużą dozą powściągliwości i sceptycyzmu podchodzę do publikacji osób znanych z małego ekranu, Internetu, bądź kolorowych pism.


Tym razem jednak zostałam mile zaskoczona. Akcja powieści toczy się podczas dwudziestolecia międzywojennego. Na samym początku Marzena Rogalska zabiera czytelnika do skromnej kamienicy przy ulicy Karmelickiej w Krakowie. To tutaj poznajemy główną bohaterkę- Karlę Linde, córkę doktorostwa Barbary i Emila Linde. Dziewczynka ma zaledwie kilka lat i dopiero rozpoczyna swą przygodę z nauką i ze światem. Barbara, obrażona na cały świat i wiecznie żyjąca wspomnieniami o poprzedniej epoce, nie wyobraża sobie, że mogłaby posłać córkę do publicznej szkoły. Karla pobiera zatem nauki w domu, pod okiem guwernantki. Uczy się również, co w ówczesnych czasach i przy jej statusie społecznym jest dość niezwykłe, języka angielskiego. Urocza i dystyngowana nauczycielka angielskiego Mrs Doris z czasem staje się przyjaciółką i powiernicą dorastającej panienki.


Marzena Rogalska stopniowo wprowadza nas w życie wszystkich członków rodziny, dalszych krewnych, przyjaciół i znajomych. Stajemy się częścią niezwykłego świata, w którym fikcja przeplata się z faktami historycznymi i ważnymi wydarzeniami z dziejów naszego kraju. Wraz z bohaterami zwiedzamy dawny Kraków, Zakopane, Juratę, czy Lwów. Spotykamy Witkacego, Makuszyńskiego, uczestniczymy w uroczystym pochówku Marszałka Piłsudskiego. Wszystko to stanowi jedynie tło, na którym ukazane jest dorastanie Karli i jej pierwsze kroki ku dorosłości. Utrata dziecięcej niewinności, spojrzenie na świat i ludzi z perspektywy młodej, samodzielnie myślącej kobiety jest dość bolesne. Jednocześnie obserwujemy niezwykłą więź jaka rodzi się pomiędzy dorastającą córką i ojcem. A jest to relacja niezwykła, głęboka i godna pozazdroszczenia, bo oparta na pełnym wzajemnym zaufaniu i szacunku.



Muszę przyznać, że bardzo dobrze czytało mi się Czas tajemnic. Nie jest to książka dla żądnych przygód i nagłych zwrotów akcji czytelników. To po prostu dobra powieść obyczajowa. Emil Linde i Karla swą postawą, zachowaniem i wyborami życiowymi wzbudzili moją sympatię i szacunek. Osobiście bardzo bliskie mi są ich poglądy, może dlatego czytając miałam wrażenie, że odwiedzam starych znajomych. Podoba mi się styl pani Rogalskiej. Uwielbiam i podziwiam wszystkich ludzi pięknie posługujących się poprawną, wysublimowaną polszczyzną, a autorka z pewnością do takich osób należy.



Wręcz nie mogę się doczekać dalszych losów Karli. Mam przeczucie, że przed nią ważne życiowe wybory, liczne rozterki i trudne doświadczenia, które jak zawsze pokona z wrodzoną mądrością i godnością.

Zawsze z dużą dozą powściągliwości i sceptycyzmu podchodzę do publikacji osób znanych z małego ekranu, Internetu, bądź kolorowych pism.


Tym razem jednak zostałam mile zaskoczona. Akcja powieści toczy się podczas dwudziestolecia międzywojennego. Na samym początku Marzena Rogalska zabiera czytelnika do skromnej kamienicy przy ulicy Karmelickiej w Krakowie. To tutaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę wypożyczyłam z biblioteki.
Wypożyczona? Nie kupiona? No właśnie, wypożyczona. Przyznam szczerze, iż moje pierwsze zetknięcie z prozą Alka Rogozińskiego nie było zbyt fortunne. Mam tu na myśli powieść Biuro M, którą napisał wraz z Magdaleną Witkiewicz. Do czytania Biura M przystąpiłam z nadzieją na doskonałą rozrywkę. Niestety dość szybko się rozczarowałam, choć przyznaję, znam miłośniczki tejże powieści. Po tej małej wpadce troszkę zdystansowałam się do M. Witkiewicz i A. Rogozińskiego, lecz gdy zobaczyłam w bibliotece powieść napisaną przez pana Rogozińskiego (solo) moja ciekawość zwyciężyła. Chciałam przekonać się, czy powieść przypadnie mi do gustu i jak wypadnie porównanie z Biurem M.

Róża Krull, autorka poczytnych kryminałów, zostaje (nieco podstępnie) namówiona przez swego specjalistę od PR-u, Pepe, do wzięcia udziału w zjeździe literatów. Wydarzenie odbywa się w uroczym dworku, z dala od miejskiego zgiełku, nieco na uboczu, w otoczeniu zdradliwych bagien. Na zjazd tłumnie przybywają różnej maści literatki, poczynając od autorek romansów, na twórczyniach horrorów skończywszy. Przyjeżdża również znienawidzona przez niemal wszystkie koleżanki po fachu Kika Luna. Uczestniczki zjazdu oraz trzy znane blogerki, spotykają się na uroczystej kolacji, podczas której jedna z pisarek zostaje otruta. Morderca zostawia swój podpis- czarną różę. Niestety, to dopiero początek problemów literatek. Wkrótce ginie kolejna osoba.

Do trzech razy śmierć figuruje w bibliotece jako kryminał. Jest to jednak raczej komedia kryminalna. Książka zdecydowanie bardziej mnie rozbawiła, niż wywołała dreszczyk emocji na moich plecach. Uwielbiam ten typ poczucia humoru, troszkę sarkastyczny, troszkę ironiczny. Autor w lekko prześmiewczy (ale bez przesady) sposób przedstawia światek literacko-wydawniczy. Niektórzy czytelnicy mogą dojść do wniosku, iż po prostu "wbija szpilę" w środowisko literackie, obnaża prawdziwe oblicze autorów i ich, nie zawsze pozytywny, stosunek do tak zwanych "wiernych czytelników". Ja jednak nie doszukuję się w tej powieści sensacji, pokłosia mniej lub bardziej domniemanych afer. Wynika to głównie z faktu, iż nie gloryfikuję pisarzy, nie interesuje mnie ich życie prywatne, a jedynie to, czy ich książki mnie zainteresują. Unikam także plotek. Może dlatego powieść A. Rogozińskiego tak bardzo przypadła mi do gustu. Na chwilkę przeniosłam się do świata, który rządzi się innymi zasadami, niż moje codzienne życie. Pobyłam tam chwilkę, zabawiłam się i wróciłam do swojego świata. A podróż, którą odbyłam okazała się naprawdę fantastyczna. Ta powieść "zabije" Was humorem. Na dodatek jest to humor inteligentny, niewymuszony, soczysty, ale z odrobinką dziegciu. Brawo! Oklaski należą się również za warstwę kryminalną. Nie udało mi się przewidzieć zakończenia i odkryć, kto jest mordercą.

Chyba nie ma w tej książce bohatera, którego bym nie polubiła. Róża- przesadnie dbająca o swój image autorka, która uważa, iż pisanie kryminałów upoważnia ją do prowadzenia dochodzenia na własną rękę (zwłaszcza, gdy dostrzega analogię pomiędzy tragicznymi wydarzeniami w dworku, a napisaną przez siebie powieścią). Pepe, specjalista od PR-u zafiksowany na punkcie gotowania, skrycie marzący o pracy z Magdą Gessler. Kika Luna- kobieta dynamit. Uwaga! Wystawiona za drzwi, wraca oknem. Nigdy się nie poddaje i wytrwale dąży do celu, w czym niewątpliwie pomaga jej posiadany majątek. To tylko trzy przykłady. Książka obfituje w nietuzinkowych bohaterów. Mam wrażenie, iż każdy z nich jest wyjątkowo dokładnie przemyślany i dopracowany przez autora. Mamy tu całe spektrum różnych osobowości, niezwykle barwnych, skomplikowanych i nie pozbawionych bardzo przyziemnych przywar.

Powieść Do trzech razy śmierć absolutnie podbiła moje serce. Doskonała rozrywka na naprawdę dobrym poziomie. Uwielbiam wszystkie "smaczki" i "szpileczki", którymi nafaszerowana jest ta powieść. Pomyślcie tylko! Wybuchowa mieszanka charakterów (głównie kobiecych), "uwięziona" w niedostępnym miejscu. Musiało zacząć wrzeć! Rewelacyjne poczucie humoru, wartka akcja, wyjątkowi bohaterowie, zaskakujące zakończenie.

Książkę wypożyczyłam z biblioteki.
Wypożyczona? Nie kupiona? No właśnie, wypożyczona. Przyznam szczerze, iż moje pierwsze zetknięcie z prozą Alka Rogozińskiego nie było zbyt fortunne. Mam tu na myśli powieść Biuro M, którą napisał wraz z Magdaleną Witkiewicz. Do czytania Biura M przystąpiłam z nadzieją na doskonałą rozrywkę. Niestety dość szybko się rozczarowałam, choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Super książka dla małych i dużych fanów motoryzacji. Powiem więcej, to świetna książka także dla tych, którzy miłośnikami motoryzacji nie są.
Od koła do Formuły1 to publikacja, która totalnie podbiła serca moich dwóch synów. Wyrywali ją sobie nawzajem z rąk, kłócąc się przy okazji, który z nich akurat w tym momencie powinien ją czytać. Przyznacie sami, że to dość niecodzienna sytuacja w dzisiejszych czasach- bójka o pierwszeństwo w czytaniu książki. A jednak! Książkę obaj przeczytali w okamgnieniu. Nawet ten młodszy, ośmioletni, poradził sobie z nią błyskawicznie. Przyznam szczerze, że ja nie jestem fanką motoryzacji, ale zachowanie moich synów skłoniło mnie do przeczytania tej publikacji. Sięgnęłam po nią bez specjalnego entuzjazmu, wyłącznie z ciekawości, żeby sprawdzić, czy nadaje się także dla moto-sceptyków. I wiecie co? Nadaje się. I to bardzo.

Przepiękna, zabawna i dowcipna szata graficzna przyciąga wzrok. Kolorowe ilustracje na każdej stronie zachęcą nawet młodsze dzieci do czytania. Sama przyłapałam się na tym, że czytając, jednocześnie podziwiałam kunszt i pomysłowość ilustratorów. Najważniejsza jest jednak treść. Historia motoryzacji przedstawiona przez Michała Gąsiorowskiego to wciągająca, fascynująca podróż w czasie. Przestałam dziwić się moim dzieciom i sama z zapałem zabrałam się do czytania. Autor zaczyna od prehistorii motoryzacji, pierwszych aut produkowanych seryjnie, po czym płynnie przechodzi na rodzime podwórko i funduje czytelnikowi spotkanie z Warszawą, Syrenką, Fiatem i Polonezem. Na chwilkę zatrzymuje się przy motosporcie i samochodach legendach, by zakończyć biografiami słynnych polskich kierowców.

Czy znacie historię odważnej Berthy Benz? Otóż w 1888 roku pani Benz postanowiła wypróbować wynalazek męża, czyli trójkołowy automobil. W tym celu wybrała się, wraz z synami, na wycieczkę. Podróż nie obyła się bez przygód. Podczas drogi musiała przepychać przewód paliwowy spinką do włosów, pchać auto pod górę, a benzynę dokupić w aptece. Pomimo tego, udało jej się przejechać trójkołowcem aż 200 kilometrów! Książka Michała Gąsiorowskiego obfituje w ciekawostki i anegdoty. Czytając ją nie miałam najmniejszych wątpliwości, że jest dziełem znawcy i wielbiciela tematu. Dzięki temu powstała znakomita książka, która sprawiła, iż dotąd nudny dla mnie temat motoryzacji, okazał się całkiem ciekawym i godnym uwagi zagadnieniem. Prostota i lekkość języka, w połączeniu z dużą dozą humoru, czynią z tej publikacji wyjątkową lekturę, która przypadnie do gustu absolutnie wszystkim. To pierwsza książka dotycząca motoryzacji, którą przeczytałam i to z niekłamaną przyjemnością. Nie mogę powiedzieć, że odkryłam nową pasję i od tej pory będę czytać motoryzacyjne periodyki, ale mogę zdecydowanie zapewnić Was, że będę do tej książki wracać i warto ją przeczytać.

Super książka dla małych i dużych fanów motoryzacji. Powiem więcej, to świetna książka także dla tych, którzy miłośnikami motoryzacji nie są.
Od koła do Formuły1 to publikacja, która totalnie podbiła serca moich dwóch synów. Wyrywali ją sobie nawzajem z rąk, kłócąc się przy okazji, który z nich akurat w tym momencie powinien ją czytać. Przyznacie sami, że to dość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są książki, których przeczytanie stanowiło prawdziwą przyjemność, jednak nie zostały na dłużej w mojej pamięci. Z Kolekcjonerką perfum jest inaczej. To książka, której wspomnienie będzie mi towarzyszyło przez długi, długi czas.

Londyn. Wiosna 1955 roku. Młoda mężatka, Grace Munroe, przeżywa trudne chwile. Obawia się, że mąż, który jeszcze niedawno szalał na jej punkcie, znalazł sobie kochankę. Grace bierze na siebie winę za zaistniałą sytuację. W końcu to ona straciła ciążę i to ona ma "defekt", nigdy nie zostanie matką i nie da swemu mężczyźnie upragnionego dziecka. Młoda kobieta, pod ciężarem trudnych doświadczeń, przygasa i niknie w oczach. Niespodziewanie otrzymuje list z kancelarii adwokackiej z informacją o należnym jej spadku. Problem tkwi w tym, iż Grace nigdy nie znała kobiety o nazwisku Eva d'Orsey. Traktuje list z kancelarii jako pomyłkę, którą zamierza osobiście wyjaśnić. Krótki wyjazd do Paryża w celu załatwienia sprawy nienależnego spadku, zapewni jej także chwilę oddechu od trudnych spraw prywatnych.

To dopiero początek fascynującej historii, która toczy się dwutorowo. Z jednej strony mamy lata pięćdziesiąte i Grace, zagubioną Angielkę, która uciekając przed swymi problemami odkrywa Paryż, jego uroki, smaki, a przede wszystkim zapachy. Zwiedzając zaułki miasta poznaje historię Evy, która wybrała ją na swoją spadkobierczynię. Z drugiej strony cofamy się do lat dwudziestych ubiegłego stulecia i poznajemy pannę d'Orsey jako czternastoletnią dziewczynkę. Sierotę, która rozpoczyna pracę w modnym hotelu w Nowym Jorku. Dziewczyna swoją zaradnością i ciekawością świata zwraca na siebie uwagę hotelowych gości. Wkrótce okazuje się, że posiada niezwykłe umiejętności, które na zawsze odmienią jej los.

Kolekcjonerka perfum to powieść niezwykła. Obie bohaterki, choć dorastały i wychowywały się w różnych środowiskach i w różnych czasach, mają ze sobą wiele wspólnego. Grace i Eva to wolne duchy, kobiety, które w głębi duszy wiedzą czego pragną, co jest dla nich najważniejsze i starają się to osiągnąć. Oczywiście, życie, tak jak wszystkim, płata im figle i stawia przed nimi różne przeszkody, które sprawiają, iż droga do celu jest kręta i wyboista. Odnajdują jednak w sobie siłę, by podnosić się po upadkach, by dokonywać trudnych wyborów i mierzyć się z ich konsekwencjami. Grace i Eva powoli odkrywają w sobie siłę, by podążać za głosem serca, nie zwracając uwagi na konwenanse.

W historie obu kobiet została wpleciona opowieść o niezwykłej sztuce jaką jest perfumiarstwo. Wyszukiwanie i pozyskiwanie składników, tworzenie akordów, szkolenie tak zwanych "nosów". Przyznam szczerze, że nigdy się w ten temat nie zagłębiałam. Po prostu jakieś perfumy mi się podobały lub nie. Nie myślałam o tym, jak skomplikowanym procesem jest tworzenie nowego zapachu. Perfumiarze opisani w powieści byli mistrzami w swojej dziedzinie, tworzyli zapachy indywidualnie dobrane do klientki. Swoimi kompozycjami potrafili przenieść kobietę do czasów dzieciństwa, do wspomnień z dalekich podróży, do najszczęśliwszych momentów jej życia. Oczywiście indywidualny dobór perfum był przywilejem ludzi zamożnych. W takim właśnie towarzystwie obracały się obie bohaterki powieści. Wiedziały, że nie do końca przynależą do "śmietanki towarzyskiej" (ze względu na pochodzenie i status materialny), ale nie pozwalały nikomu wyznaczać sobie granic.

Kolekcjonerka perfum to powieść o sile kobiet, o ich niezwykłej woli przetrwania, niezaspokojonym apetycie na życie, które nie przynosi samych tylko dobrych rzeczy. Eva d'Orsey podarowała Grace znacznie więcej niż pieniądze. Podarowała jej niezależność i wolność, do których młoda mężatka powoli dojrzewała podczas pobytu w Paryżu.

Przepiękna, wzruszająca i wciągająca historia. Nie przegapcie tej książki!

Są książki, których przeczytanie stanowiło prawdziwą przyjemność, jednak nie zostały na dłużej w mojej pamięci. Z Kolekcjonerką perfum jest inaczej. To książka, której wspomnienie będzie mi towarzyszyło przez długi, długi czas.

Londyn. Wiosna 1955 roku. Młoda mężatka, Grace Munroe, przeżywa trudne chwile. Obawia się, że mąż, który jeszcze niedawno szalał na jej punkcie,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Biuro M Alek Rogoziński, Magdalena Witkiewicz
Ocena 6,8
Biuro M Alek Rogoziński, Ma...

Na półkach:

Przecudna okładka zapowiadająca lekką i przyjemną treść, a przede wszystkim dużą dawkę humoru. O ile lekkość treści potwierdziła się, to niestety nie mogę tego samego powiedzieć o humorze.
Barbara- młoda kobieta, która już dawno przestała wierzyć w miłość. Przyczynili się do tego głównie trzej panowie o imieniu Michał oraz Elwirka "przyjaciółka" Basi jeszcze z przedszkola. Tak, zdecydowanie można nazwać Basię kobietą po przejściach. Oszukana, zdradzona i samotna. Wiecznie martwiąca się o los, a dokładniej o zamążpójście córki, mamusia również nie ułatwia bohaterce życia. Przychodzi jednak chwila, gdy Barbara musi otrząsnąć się i zacząć żyć teraźniejszością. Razem z otrzymanym w spadku kotem Puszysławem przeprowadza się do małego, cichego Miasteczka i podejmuje pracę w miejscu szczególnym, a mianowicie w biurze matrymonialnym.


Jacek- totalny pechowiec. Miejsca zatrudnienia zmienia z zawrotną prędkością, nigdzie nie może zaczepić się na dłużej. Doprowadza do palpitacji serca panią Felicję, pracownicę biura pracy, która dwoi się i troi, by nareszcie pozbyć się chłopaka. Jej przewrotny umysł dochodzi do wniosku, iż powracający jak bumerang petent, powinien sprawdzić swoje umiejętności w zupełnie nowej dziedzinie i odsyła Jacka do Biura M.

Jacek i Basia potrzebują zmiany. Niemal jednocześnie rozpoczynają pracę w biurze matrymonialnym "Minerwa" (zwanym potocznie Biurem M). Oboje podchodzą do nowych obowiązków z dużą rezerwą i niepewnością. W końcu ona ma dosyć facetów, a on zmienia dziewczyny jak rękawiczki. I jak tu pomóc innym w odnalezieniu prawdziwej miłości? Czy dobieranie ludzi w pary okaże się życiowym powołaniem obojga? A może pomoże im w tym program komputerowy opracowany przez Basię? Jednego możecie być pewni, nowa praca odmieni ich życie na dobre.

Jak podobała mi się książka? Średnio. Myślałam, że jak zacznę czytać, to nie będę mogła się oderwać. Stało się inaczej. Czytałam na raty. Niestety, fabuła kompletnie mnie nie wciągnęła. Miałam wrażenie, że czytam bajeczkę. Wszystko, co dzieje się w tej książce jest kompletnie nierealne, totalnie oderwane od rzeczywistości. Nie, nie uważam, że literatura powinna być wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości, sama lubię oderwać się od "tu i teraz" i zatopić w świecie stworzonym przez pisarza. Jednak w przypadku tej książki, mam wrażenie, iż autorzy kompletnie "odjechali". Teoretycznie książka pełna jest potencjalnie zabawnych sytuacji, ale ani razu się nie zaśmiałam i nic mnie nie zaskoczyło. Zupełnie jakby autorzy zebrali gagi i śmieszne sytuacje z kilku komedii romantycznych i umieścili je wszystkie w jednej powieści. Czytając miałam cały czas nieodparte wrażenie, że to już kiedyś było.

A bohaterowie? Szefowa z piekła rodem..... okazała się raczej groteskowa. Basia i Jacek jako główni bohaterowie, niestety, zostali przebici przez charyzmatycznego kota Puszysława. Postacią, którą zapamiętam na dłużej okazała się bohaterka ostatniego planu- pani Wiesia. Zapewniam, każdy z Was ma swoją własną panią Wiesię- "przesympatyczną", najczęściej starszą, sąsiadkę, która wie, że kichnęliście, zanim jeszcze zaczęło Was kręcić w nosie. Brzmi znajomo?

Biuro M to komedia omyłek. Liczyłam na trochę lepszą rozrywkę, większą dawkę emocji i humoru. Nie żałuję, że przeczytałam, ale też nic nie wyniosłam z lektury tej książki. Obawiam się, że za parę dni nie będę o niej pamiętała.

Przecudna okładka zapowiadająca lekką i przyjemną treść, a przede wszystkim dużą dawkę humoru. O ile lekkość treści potwierdziła się, to niestety nie mogę tego samego powiedzieć o humorze.
Barbara- młoda kobieta, która już dawno przestała wierzyć w miłość. Przyczynili się do tego głównie trzej panowie o imieniu Michał oraz Elwirka "przyjaciółka" Basi jeszcze z przedszkola....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nel Durand- młody prezes, posiadający niezwykłą umiejętność ładowania się w tarapaty, POWRACA! A to za sprawą najnowszej powieści Wiesława Rybskiego.
Feralna umowa to kontynuacja przygód charyzmatycznego Nela, którego wcześniejsze perypetie możecie poznać czytając Relację rodzinną i Na północ od Okinawy. Tym razem los rzuca bohatera na południowokoreańską wyspę Czedżu. Nel pojawia się tam w charakterze świadka. W pobliżu wyspy tonie rosyjski statek, a wraz z nim specjalistyczny reaktor dla instalacji na Sachalinie, wyprodukowany przez firmę Durand Ltd. Błyskotliwa inspektor Nam Yewon oczekuje od prezesa Nela Duranda wyjaśnień, a także współpracy podczas śledztwa.

Czytelnicy Wiesława Rybskiego nie będą zawiedzeni. Autor po raz kolejny przenosi nas na Daleki Wschód i odkrywa tajemnice tamtejszej kultury, tradycji i egzotycznej kuchni. Nel Durand, główny bohater powieści, niezmiennie pozostaje szarmanckim, elokwentnym mężczyzną, który nie dość, że wywołuje przyspieszone bicie serca u każdej napotkanej kobiety, to jeszcze w zaskakujący sposób potrafi wybrnąć z każdej opresji. A do ładowania się w kłopoty ma naprawdę wyjątkowy talent, wzmacniany niezdrową ciekawością oraz wrodzonym poczuciem sprawiedliwości. Nel celebruje życie i umiejętnie korzysta z olbrzymiego majątku odziedziczonego po, nieżyjących już, rodzicach. Bogaty, przystojny i wykształcony- czy trzeba czegoś więcej, by narobić sobie wrogów?

Taki mężczyzna nigdy nie jest sam. Tym razem na partnerkę Nela Wiesław Rybski wybrał Oshę Shiwak. I tu wielki ukłon w stronę autora, który potrafi w swych powieściach powołać do życia kobiety absolutnie wyjątkowe. W poprzednich powieściach były to Jiwon Kido, Nana Okane, czy Ling Mang. Wszystkie oszałamiająco piękne, mądre, lecz przede wszystkim silne, taką prawdziwą, wewnętrzną siłą płynącą z doświadczenia i świadomości posiadanych zalet i wad. Nie inaczej jest z Oshą, a raczej dr Oshą Shiwak, liczącym się na świecie ekspertem od nietypowych zjawisk atmosferycznych. Energia i niespotykana siła, którą Osha czerpie ze swych eskimoskich korzeni, przyciągają Nela niczym magnes. Oczywiście nie bez znaczenia jest wyjątkowa, niepowtarzalna uroda pani doktor.

Chyba troszkę za mocno rozpisałam się o bohaterach, ale cóż, uważam, iż postaci i stojące za nimi historie, to niewątpliwe atuty powieści Wiesława Rybskiego. Fabuły nie będę zdradzać, a jeśli chodzi o akcję, to rozgrywa się w dobrym tempie. Niejednokrotnie zostaniecie zaskoczeni. To, co zwróciło moją uwagę, to sposób ujęcia aspektów technologicznych. Autor, z zawodu inżynier, przemyca do każdej swojej powieści niewielką dawkę informacji technicznych. Nie ukrywam, iż jako stuprocentowa humanistka, z trudem brnęłam przez te zagadnienia (ale dawałam radę!). Tym razem było inaczej, przez fragmenty techniczne przebrnęłam szybko i łagodnie.

Na koniec jeszcze jedna rzecz. OKŁADKA! Brawo! To zdecydowanie najlepsza okładka powieści W. Rybskiego. Układ, kolorystyka, dobór czcionek, wyraźny, mocno zaznaczony tytuł- wszystko mi się podoba. Ponoć nie powinno się oceniać książki po okładce, ale, bądźmy szczerzy, mimowolnie wyciągamy rękę po rzeczy, które przyciągają nasz wzrok. Moim zdaniem oprawa Feralnej umowy wygląda znakomicie, profesjonalnie i zachęca do czytania.

Jeszcze tylko ostatnie zdanie. W mojej opinii, warto przeczytać cykl o Nelu zaczynając od Relacji rodzinnej, poprzez Na północ od Okinawy, a następnie przechodząc do Feralnej umowy. Nie jest to oczywiście niezbędne, lecz w mojej ocenie pozwala lepiej zrozumieć bohaterów.

Nel Durand- młody prezes, posiadający niezwykłą umiejętność ładowania się w tarapaty, POWRACA! A to za sprawą najnowszej powieści Wiesława Rybskiego.
Feralna umowa to kontynuacja przygód charyzmatycznego Nela, którego wcześniejsze perypetie możecie poznać czytając Relację rodzinną i Na północ od Okinawy. Tym razem los rzuca bohatera na południowokoreańską wyspę Czedżu....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nelly Rapp i Upiorna Akademia Christina Alvner, Martin Widmark
Ocena 7,5
Nelly Rapp i U... Christina Alvner, M...

Na półkach:

Mała, słodka dziewczynka w roli upiornego agenta? To się spodoba grzecznym dziewczynkom i żądnym przygód chłopcom!
No, może z tą słodyczą przesadziłam! Nelly Rapp to przede wszystkim wulkan energii i kopalnia pomysłów. Niezwykle ciekawska (zadaje tysiące pytań), bystra i odważna (o tak, potrafi się postawić nawet chłopakom ze starszej klasy), stanowi idealną bohaterkę serii wydawniczej dla dzieci.

Po bestsellerowym Biurze Detektywistycznym Lassego i Mai, Martin Widmark stworzył nowy cykl dla najmłodszych. Serię otwiera Nelly Rapp i Upiorna Akademia. Tytułowa bohaterka, Nelly, wraz z rodzicami, zostaje zaproszona przez wuja Hannibala na nudną, rodzinną kolację. Czy może być coś gorszego dla żywiołowej dziewczynki? Jednakże los napisze dla niej zupełnie inny scenariusz. Podczas pobytu w zamku wuja odnajdzie sekretne przejście, którym dotrze do Upiornej Akademii. Tam dowie się, kim w rzeczywistości jest wuj Hannibal oraz czym zajmują się upiorni agenci. Nelly jest podekscytowana. Tak! Upiorna agentka! To praca w sam raz dla niej. Niestety, aby zostać taką specjalistką, dziewczynka musi przejść odpowiednie szkolenie i zdać egzamin. Temat pierwszego szkolenia: WAMPIRY!

Jak widzicie niełatwo zostać upiornym agentem. Książka Widmarka zawiera odrobinę dreszczyku. Będzie straszszsznie... i trochę śmiesznie.... Autor idealnie zbalansował te dwie rzeczy, więc bez obaw możecie dać dziecku do ręki tę książkę. Zaręczam, nie będzie krzyków, ani nocnych koszmarów. Wasza pociecha wprawdzie pozna tradycyjne zachowania wampirów, ale jednocześnie dowie się, że są one niezwykłymi pedantami. Nie wiedzieliście??? Otóż, zdaniem Widmarka, wampiry pieczołowicie dbają o swe zęby. Używają wyłącznie najlepszych produktów dentystycznych i z zachwytem przyjmują wszystkie nowinki z tej dziedziny. Wszak zęby to ich narzędzie pracy!

Podobnie jak w przypadku Biura Detektywistycznego, na pierwszych stronach książki pojawiają się portrety i imiona wszystkich postaci występujących w powieści. Język oraz styl pisania Widmarka celnie trafiają w potrzeby i upodobania kilkulatków. Duża, wyraźna czcionka oraz podział na rozdziały ułatwiają samodzielne, ciche czytanie. Liczne, czarno-białe ilustracje doskonale uzupełniają treść i oddają jej "upiorny" charakter. Całość wydana jest z najwyższą starannością i dbałością o szczegóły. Kolorowa, zabawna, twarda oprawa przyciąga wzrok i zachęca do czytania.

Nelly Rapp i Upiorna Akademia to książka, która zawiera wszystko, co uwielbiają dzieciaki: wyrazistą bohaterkę, przygodę, tajemnicę, odrobinę dreszczyku i sporą dawkę humoru. A to wszystko z najwyższej półki. Idealna publikacja dla dzieci, bez względu na płeć. Mojemu synowi zupełnie nie przeszkadzał fakt, że to właśnie dziewczynka jest główną bohaterką. Przeczytał książkę bardzo chętnie i poprosił, o kolejne części. Nic dodać, nic ująć! Z czystym sumieniem możemy Wam polecić. Miłej lektury!

Mała, słodka dziewczynka w roli upiornego agenta? To się spodoba grzecznym dziewczynkom i żądnym przygód chłopcom!
No, może z tą słodyczą przesadziłam! Nelly Rapp to przede wszystkim wulkan energii i kopalnia pomysłów. Niezwykle ciekawska (zadaje tysiące pytań), bystra i odważna (o tak, potrafi się postawić nawet chłopakom ze starszej klasy), stanowi idealną bohaterkę serii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Julia- młoda, dwudziestoparoletnia dziewczyna prowadzi zwykłe, spokojne, szczęśliwe życie. Ma wszystko: urodę, wykształcenie, kochających rodziców, chłopaka i pracę. Sielanka... Do czasu, kiedy w jej życiu pojawia się tajemniczy KTOŚ. Początek wydaje się banalny i romantyczny zarazem- bukiet kwiatów, liścik, wiersz miłosny. Julia czuje przyjemny dreszczyk emocji, a jej koleżanki nawet nie starają się ukryć zazdrości i ciekawości. Sprawy komplikują się gdy dziewczyna zaczyna otrzymywać esemesy na telefon służbowy. Pojawiają się również głuche telefony i niechciane prezenty. Dwudziestoparolatka nie ma najmniejszego pojęcia kim jest cichy wielbiciel. Nie zna go, za to ON zna ją doskonale. Wie co i kiedy robi, co lubi, czym się interesuje i o czym marzy. Tajemniczy mężczyzna sukcesywnie wchodzi w jej życie i przejmuje nad nim kontrolę. Julia staje się ofiarą stalkera. Zamyka się w sobie, odsuwa od chłopaka i przyjaciół. Odchodzi od zmysłów, nie może jeść, spać, boi się wyjść na ulicę. Przeżywa prawdziwy koszmar.


Najciekawsza jednak jest reakcja otoczenia na pojawienie się cichego wielbiciela. Rodzice i koleżanki początkowo bagatelizują sprawę lub dopatrują się winy zaistniałej sytuacji w zachowaniu Julii. Następnie obarczają ją odpowiedzialnością za nachalność i nieobliczalność mężczyzny. Trywializują jej strach. Początkowa ciekawość najbliższych przeradza się w rozdrażnienie, zmęczenie, aż wreszcie w brak akceptacji. Dziewczyna po kolei traci znajomych. Zgłoszenie nękania na komendzie tylko dobija bohaterkę. Policjanci bowiem, nie widzą nic złego w przesyłaniu licznych wyznań miłosnych i dowodów oddania, nawet jeśli czasem okraszone są one groźbami czy inwektywami.

Jak ułożą się dalsze losy kobiety? Czy ktoś wreszcie wyciągnie do niej pomocną dłoń? Czy uda jej się uwolnić od natarczywego nieznajomego? Musicie przeczytać sami.

To historia jak z życia wzięta i niestety przerażająca. Stalker z powieści to człowiek niezwykle zdeterminowany i pomysłowy. Myśli w wyjątkowo pokrętny sposób. Olga Rudnicka specyficznym i doskonale dobranym sposobem narracji wprowadza czytelnika w stan umysłu zarówno ofiary, jak i sprawcy.

O stalkingu oczywiście słyszałam, nie miałam jednakże pojęcia, do jakiego stanu psychicznego i fizycznego może doprowadzić człowieka uporczywe nękanie. Historia Julii przeraża mnie głównie tym, że może przydarzyć się każdemu z nas. W sposób zupełnie nieświadomy i niezawiniony możemy stać się celem stalkera.

Walka ze stalkerem często przypomina walkę z wiatrakami. To długi, żmudny, wyczerpujący psychicznie i bolesny proces. Ofiary często wymagają pomocy psychiatry i włączenia do terapii odpowiednich leków. Poszkodowane osoby z pewnością znajdą w książce odpowiedzi przynajmniej na niektóre swoje pytania. Autorka odsyła także czytelników na www.stopstalking.pl- stronę założoną przez psychologa Adama Straszewicza.

Cichy wielbiciel absolutnie mnie wciągnął (połknęłam książkę za jednym posiedzeniem) i z niepokojem czekałam na finał.

Julia- młoda, dwudziestoparoletnia dziewczyna prowadzi zwykłe, spokojne, szczęśliwe życie. Ma wszystko: urodę, wykształcenie, kochających rodziców, chłopaka i pracę. Sielanka... Do czasu, kiedy w jej życiu pojawia się tajemniczy KTOŚ. Początek wydaje się banalny i romantyczny zarazem- bukiet kwiatów, liścik, wiersz miłosny. Julia czuje przyjemny dreszczyk emocji, a jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna, zaskakująca i emocjonująca. Po prostu boska! Remigiusz Mróz w najlepszym wydaniu.
Powinnam zacząć od przybliżenia Wam treści Behawiorysty, jednak nie byłam w stanie oprzeć się pokusie i już na samym początku krótko, ale jasno i zdecydowanie, przedstawiłam swoje zdanie na temat tej książki. Teraz jednak pora nadrobić zaległości.

Zamachowiec barykaduje się z dziećmi i wychowawcami w jednym z opolskich przedszkoli. Nie przedstawia żadnych żądań, lecz w internecie, na żywo, transmituje swoje poczynania. Służby bezpieczeństwa, jak zazwyczaj, okazują się bezradne. O pomoc zostaje poproszony były prokurator, Gerard Edling, specjalista od komunikacji niewerbalnej. Edling, znany ze swych niekonwencjonalnych metod pracy oraz zamiłowania do konwenansów, stara się "rozpracować" zamachowca. Zadanie to wkrótce okaże się trudniejsze, niż ktokolwiek na początku przypuszczał. Morderstwo w przedszkolu to jedynie preludium, delikatny wstęp, do zakrojonych na szeroką skalę planów zamachowca. Rozpoczyna się dramatyczny "Koncert krwi" oraz pościg, w którym policja oraz były prokurator są cały czas o kilka kroków w tyle za niezwykle inteligentnym i zorganizowanym przestępcą.

Uff.... Behawiorysta to potężna dawka ekstremalnych emocji. Dostarczają ich główni bohaterowie oraz zdarzenia, którymi autor nieustannie zaskakuje czytelnika. Powieść jest skrzyżowaniem kryminału i thrillera. Obfituje w soczyste, wyraziste, niejednoznaczne postaci. Bohaterowie są wielowymiarowi, przemyślani i dopracowani w najdrobniejszych szczegółach. Uwielbiam postaci, które dzięki swej niepowtarzalności, charyzmie i stylowi bycia, zdają się ożywać na kartach książki. Remigiuszowi Mrozowi udało się właśnie takich bohaterów stworzyć w tej powieści. Zamachowiec- tajemnicza, bezwzględna, mroczna i początkowo bezimienna postać, pragnąca zawładnąć duszami i umysłami tysięcy ludzi. Samozwańczy mściciel z mandatem zaufania sporej części społeczeństwa. Edling- prokurator dyscyplinarnie wydalony ze służby, ekscentryk zafascynowany ciemną stroną ludzkiej natury, uważny obserwator oraz wiecznie nieobecny ojciec i mąż. Beata Drejer- prokurator, była podwładna Edlinga, wydaje się nieustannie balansować pomiędzy tym, co podpowiada jej intuicja, a tym, co zgodne z literą prawa. To balansowanie dotyczy nie tylko spraw zawodowych, ale i prywatnych.

Fabuła Behawiorysty wciąga i nie pozwala czytelnikowi na chwilę oddechu. Rozpala emocje i rozbudza ciekawość. Czytelnika co rusz zaskakują nagłe zwroty akcji i nowe okoliczności sprawy. Szczerze mówiąc, nie byłam w stanie przewidzieć zakończenia. Nie miałam najmniejszego pojęcia w jakim kierunku potoczą się losy bohaterów. I to jest w tej powieści najlepsze- element totalnego zaskoczenia, który zdaje się rozciągać w czasie tak, że towarzyszy czytelnikowi od pierwszej do ostatniej strony. Permanentnie. Nie spodziewałam się, iż losy zamachowca, Edlinga i Drejer pójdą w tak dramatycznym i ekstremalnym kierunku. Mróz pokazuje w Behawioryście moralną zgniliznę, obłudę, rządzę władzy, najniższe ludzkie instynkty głęboko w nas uśpione, które sprawiają, że niemal wszyscy jesteśmy tacy sami, niezależnie od pochodzenia, wykształcenia, statusu społecznego czy wyznania. Wszyscy nosimy w sobie pierwiastek zła, wystarczy tylko go wyzwolić. U jednych będzie to mała iskra, żądza zemsty, u innych, głęboka trauma. Mróz pokazuje jak łatwo manipulować masami i jak bardzo jesteśmy do siebie podobni, choć na pierwszy rzut oka, tak bardzo różni.

Behawiorysta to synonim thrillera doskonałego. Przynajmniej moim zdaniem. Cieszę się tym bardziej, gdyż przeczytana przeze mnie niedawno Inwigilacja, tegoż samego autora, nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Prawdę mówiąc, nawet nieco mnie rozczarowała, fabuła bez większych niespodzianek, a główni bohaterowie (w tym moja ukochana Chyłka) zdawali się zlewać w jedną, szarą masę. Behawiorysta natomiast, to prawdziwy majstersztyk. Takiej powieści nie powstydziłaby się sama Tess Gerritsen. Nie bez przyczyny właśnie jej nazwisko wymieniam. Gerritsen to niekwestionowana królowa thrillerów. Mistrzyni. A Behawiorysta Remigiusza Mroza może bez kompleksów ruszać w szranki z jej bestsellerami. Polecam!

Rewelacyjna, zaskakująca i emocjonująca. Po prostu boska! Remigiusz Mróz w najlepszym wydaniu.
Powinnam zacząć od przybliżenia Wam treści Behawiorysty, jednak nie byłam w stanie oprzeć się pokusie i już na samym początku krótko, ale jasno i zdecydowanie, przedstawiłam swoje zdanie na temat tej książki. Teraz jednak pora nadrobić zaległości.

Zamachowiec barykaduje się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nadeszła zima. Joasia, Kropeczka i reszta przyjaciół podziwiają piękny krajobraz, cały otulony białym puchem. Uśpione drzewa wyglądają dostojnie. Okryte śniegiem, czekają na przyjście wiosny. Gdzieniegdzie widać lodowe sople, które skrzą się w słońcu niczym diamenty.
Ten niesamowity widok jest dla gromadki przyjaciół punktem wyjścia do rozmowy na temat wody i jej niezwykłych właściwości. Młody czytelnik dowiaduje się, między innymi, jak powstaje pokrywa lodowa na stawie i jak fundamentalne ma ona znaczenie dla wszystkich, żyjących w nim organizmów. Prawa natury i następujące po sobie pory roku kierują myśli bohaterów książeczki oraz dzieci w kierunku czasu. Dlaczego minuta ma 60 sekund? Jak dawniej mierzono czas? Co cyka w zegarze? Czy rok zawsze miał 12 miesięcy? Dlaczego urodziny co roku przypadają w innym dniu tygodnia?

Pytań i odpowiedzi znajdziecie w tej książeczce bez liku. Każdy maluch będzie mógł zaspokoić swoją ciekawość, a rodzic, zamiast głowić się nad odpowiedziami, może spokojnie zdać się na Rafała Klimczaka i jego publikację. Czytając moim dzieciom tę książeczkę, sama odświeżyłam swoją wiedzę i przypomniałam sobie jak fascynującym zjawiskiem może być widok ośnieżonego, śpiącego drzewa. My dorośli, w codziennym pędzie, często zapominamy o tym, co najważniejsze. Czasami fajnie jest posłuchać dziecka, jego spostrzeżeń, pytań i zatrzymać się na chwilkę, by zobaczyć niesamowity świat wokół nas. Rafał Klimczak potrafi wspaniale zainspirować maluchy, pokazać cuda przyrody w taki sposób, że tablety i gry komputerowe przegrywają w starciu o uwagę dziecka.

Co cyka w zegarze? Jak powstają kalendarze? to kolejna książeczka o przygodach Joasi i Kropki, która zachwyciła moich synów. Rafał Klimczak stopniowo, łagodnie i z humorem wprowadza młodych czytelników w świat nauki. Mało tego, swoimi publikacjami wychowuje pokolenie świadomych ludzi, szanujących przyrodę, doceniających jej piękno i dbających o to wspólne dobro. Język, którego używa autor jest prosty i zrozumiały, choć dotyka dość skomplikowanych zjawisk. Rafał Klimczak przedstawia wszystko w tak ciepłej i przyjaznej formie, że tę książeczkę po prostu chce się brać do ręki i czytać. Sprzyja temu również oprawa graficzna publikacji.

Co cyka w zegarze? Jak powstają kalendarze? to kolejna, znakomita pozycja z serii Poznaję świat i kropka! Moje dzieci nie mogły się od niej oderwać. Autorowi gratulujemy pomysłów i zazdrościmy wiedzy oraz talentu.

Nadeszła zima. Joasia, Kropeczka i reszta przyjaciół podziwiają piękny krajobraz, cały otulony białym puchem. Uśpione drzewa wyglądają dostojnie. Okryte śniegiem, czekają na przyjście wiosny. Gdzieniegdzie widać lodowe sople, które skrzą się w słońcu niczym diamenty.
Ten niesamowity widok jest dla gromadki przyjaciół punktem wyjścia do rozmowy na temat wody i jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gorące, teksańskie słońce. Hektary pustynnej przestrzeni naszpikowane odwiertami. W tych pięknych, ale jakże niebezpiecznych i trudnych okolicznościach przyrody pracują ramię w ramię inżynierowie i szeregowi robotnicy. Najlepsi z najlepszych, twardzi, niezmordowani i znający swój fach od podszewki. A jednak- ktoś popełnia błąd! Dochodzi do wybuchu. Trzeba natychmiast podjąć akcję ratunkową. Michael Wood nie waha się ani chwili, działa instynktownie.
Tak zaczyna się powieść Wiesława Rybskiego o przewrotnym tytule Zależność odwrotna. Nie dajcie się jednak zwieść pierwszym stronom książki. Autor pozostaje wierny swojej miłości do Dalekiego Wschodu i kilkoma pociągnięciami pióra przenosi akcję oraz głównego bohatera, Michaela, do Azji, a dokładniej, do Korei Południowej.

Michael Wood, błyskotliwy inżynier, zostaje wysłany przez macierzystą, amerykańską firmę do Korei. Tam, jako konsultant techniczny Agencji do Spraw Energetyki rządu koreańskiego, pomaga w wyborze wykonawcy nowej elektrowni opartej na procesie zgazowania węgla. Pomaga mu w tym wieloletni przyjaciel i współpracownik Tomek Starski.

Zadanie postawione przed Michaelem i Tomkiem nie jest proste. Swoje oferty złożyli Koreańczykom zarówno rodzimi, jak i zagraniczni wykonawcy. Pieniądze i prywatne interesy mieszają się zatem z polityką i dyplomacją. Rząd koreański nie chce zrazić żadnego ze swych strategicznych partnerów biznesowych. Włączenie w proces decyzyjny niezależnych, amerykańskich doradców wydaje się idealnym rozwiązaniem problematycznej kwestii. Jednakże w trakcie pobytu w Szanghaju, Michael zauważa podejrzane zachowanie jednej ze swych współpracownic. Wiedziony wrodzoną ciekawością, dociera do zakazanych miejsc i osób, które wciągają go w niebezpieczną grę. Grę, w której niebagatelną rolę odgrywa piękna i diabelnie niebezpieczna, północnokoreańska major Kwang.

Zależność odwrotna to trzecia przeczytana przeze mnie książka Wiesława Rybskiego. Pod pewnymi względami różni się ona od Relacji rodzinnej i Na północ od Okinawy. Przede wszystkim, dwie wymienione powyżej powieści mają zdecydowanie bardziej sensacyjny charakter. Zależność odwrotna to, w moim odczuciu, bardziej powieść obyczajowa z wątkiem sensacyjnym. Wątek ten, choć nie został mocno rozwinięty, sporo namiesza w życiu bohaterów i jest wyjątkowo ciekawy, chociażby ze względu na ujęcie w nim realiów polityczno- społecznych obu państw koreańskich. W Zależności odwrotnej autor więcej uwagi, niż to miało miejsce w przypadku pozostałych wymienionych przez mnie powieści, poświęcił sprawom technologicznym (proces zgazowania węgla). Nadal miałam jednak do czynienia z typowymi dla Wiesława Rybskiego bohaterami. Uwielbiam ich inteligencję i zadziorność. Cieszę się, iż pisarz owymi cechami obdarza zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Postaci nakreślone przez autora są barwne, pełnowymiarowe, ciepłe, ale jednocześnie asertywne i niepozbawione ducha rywalizacji. Wiesław Rybski po raz kolejny nie szczędzi słów uznania Azjatkom i ich specyficznej urodzie. Nie zapomina przy tym o przymiotach ducha, którymi hojnie obsypuje stworzone przez siebie bohaterki. Niemal zawsze to kobiety sukcesu, doskonale wykształcone, a do tego piękne i mądre życiowo. Nic dziwnego, że Michael i Tomek poddają się ich urokowi. Sami, de facto, także stanowią obiekt pożądania. Szarmanccy, błyskotliwi, z nutką szaleństwa w oczach. No i ten luz, to poczucie humoru i niezachwiana pewność siebie! Nie sposób ich nie polubić.

Czytanie Zależności odwrotnej było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Wiesław Rybski przepięknie opowiada o kulturze i tradycji Dalekiego Wschodu. Robi to nienachalnie, mimochodem. Widać jednak, że ma do nich głęboki szacunek. Każdy fragment książki wypełniony jest zrozumieniem i podziwem dla azjatyckiego dziedzictwa, tradycji i mentalności. Czytając, miałam wrażenie, że te pozytywne emocje autora spływają również na mnie. Natychmiast po przeczytaniu książki miałam ochotę spakować walizki i zabrać całą rodzinę na wyprawę do Korei. Wiesław Rybski, jak mało kto, potrafi oczarować czytelnika Dalekim Wschodem, jego smakami, zapachami, architekturą. Uwielbiam Azję w jego wydaniu! Wam też polecam!

Gorące, teksańskie słońce. Hektary pustynnej przestrzeni naszpikowane odwiertami. W tych pięknych, ale jakże niebezpiecznych i trudnych okolicznościach przyrody pracują ramię w ramię inżynierowie i szeregowi robotnicy. Najlepsi z najlepszych, twardzi, niezmordowani i znający swój fach od podszewki. A jednak- ktoś popełnia błąd! Dochodzi do wybuchu. Trzeba natychmiast...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

" Zmiany, które zaszły w naszym sposobie myślenia, działania, odczuwania, mamy po przodkach. Ciemne włosy, po kimś, kto musiał przeżyć w krainie pełnej słońca, szerokie ramiona po jakimś wioskowym osiłku albo wojowniku, który musiał walczyć trzy razy więcej niż inni dla obrony społeczności. Przekazując swoje geny dalej, odradzasz się w nowym ciele, w nowym umyśle, ale cząstka ciebie nadal żyje." str 102

Mateusz Szpala- młody, debiutujący na literackiej scenie autor, postanowił osnuć swój kryminał wokół mrocznego kultu Welesa. Szczerze mówiąc, nie przepadam za tematyką okultystyczną, ale uwielbiam kryminały, dlatego z ciekawością podeszłam do lektury powieści Bies na postronku. Tajemniczy kult Welesa, pomimo faktu, iż stanowi przewijający się motyw w książce, nie zdominował ( na szczęście!) całości, a jedynie dodał jej kolorytu.


Zacznijmy jednak od początku. Akcja powieści rozgrywa się w Katowicach. Maciej Dachowiec, prywatny detektyw, a właściwie specjalista od szpiegowania niewiernych małżonków, dostaje nowe zlecenie. Ada Irzykowska, dziennikarka, poszukuje swojego męża. Z pewnych względów kobieta nie chce korzystać z pomocy policji. Panu Irzykowskiemu, szanowanemu inżynierowi, odpowiedzialnemu za realizację jednej z ważniejszych katowickich inwestycji, nie raz zdarzało się już zabalować. Tym razem jednak jego nieobecność przedłuża się i wzbudza niepokój małżonki. Dachowiec przyjmuje sprawę. Przemierza ciemne zaułki i zakamarki miasta, odwiedza zadymione kluby w poszukiwaniu "zguby". Dociera do osób i informacji, które rzucają nowe światło na tajemnicze zniknięcie wziętego inżyniera. Więcej nie mogę Wam zdradzić. Dodam jedynie, iż zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło. Każdy z bohaterów tej intrygi odznacza się bowiem nadzwyczaj rozwiniętą umiejętnością kamuflowania swego prawdziwego "ja".

Nie mogę powiedzieć, że powieść wciągnęła mnie od pierwszej strony, że początek totalnie mnie powalił i wiedziałam, że nie oderwę się od czytania. To był raczej proces stopniowy. Im dłużej czytałam, tym bardziej chciałam wiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się. Mateusz Szpala podzielił całość na trzy części: Noir, Pamiętnik Anny Ragdol oraz Finale. Z tych trzech części najbardziej przypadła mi do gustu druga, czyli pamiętnik Anny. Wtedy właśnie pewne sprawy zaczęły układać się w jedną całość. Wydawało mi się, że znam już odpowiedzi na wszystkie pytania. Myliłam się. W trzeciej części Mateusz Szpala wywraca wszystko do góry nogami, tak, że w pewnej chwili poczułam się wręcz zagubiona. Właśnie tak! Zagubiona. W tym kryminale nic nie jest oczywiste i nikt nie jest tym, za kogo się podaje.

Co jest dla mnie najważniejsze w książkach? Ciekawa historia? Owszem. Równie ważny jest dla mnie jednak także język, którym posługuje się autor. Czasami to właśnie język i styl pisania, bardziej niż misterna konstrukcja intrygi, wpływają na mój pozytywny, bądź negatywny odbiór kryminału. Te dwie rzeczy decydują w dużej mierze o tym, czy mam ochotę przeczytać daną książkę, lub ponownie sięgnąć po publikację konkretnego pisarza. I tu pochwała dla debiutanta. Jego powieść czyta się naprawdę dobrze. Ponoć "lekkie pióro" nie jest wrodzoną umiejętnością, darem niebios, lecz efektem ciężkiej pracy. Jeśli tak, to śmiało mogę powiedzieć, iż Mat Szpala wykonał kawał dobrej roboty. Daleko mu jeszcze do mistrzów gatunku, ale z pewnością ma potencjał.

Bies na postronku to powieść, która swą tematyką i strukturą odbiega nieco od kryminałów czytanych przeze mnie na co dzień. Książka była dla mnie miłą przygodą i odmianą. Troszeczkę obawiałam się elementów okultystycznych, jak się później okazało- zupełnie niepotrzebnie. Intrygują, lecz nie przytłaczają i to jest dla mnie najważniejsze. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to raczej kwestii redakcyjno-edytorskich. Trzymam kciuki za młodego autora i z ciekawością będę się przyglądać jego dalszym poczynaniom literackim.

" Zmiany, które zaszły w naszym sposobie myślenia, działania, odczuwania, mamy po przodkach. Ciemne włosy, po kimś, kto musiał przeżyć w krainie pełnej słońca, szerokie ramiona po jakimś wioskowym osiłku albo wojowniku, który musiał walczyć trzy razy więcej niż inni dla obrony społeczności. Przekazując swoje geny dalej, odradzasz się w nowym ciele, w nowym umyśle, ale...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych) Justyna Bednarek, Daniel de Latour
Ocena 7,9
Niesamowite pr... Justyna Bednarek, D...

Na półkach:

Najbardziej zakręcona i zwariowana książka jaką kiedykolwiek czytałam. A jej autorka, Justyna Bednarek, udowadnia, że wyobraźnia faktycznie nie zna granic.




Czy zdarzyło się Wam kiedykolwiek mieć problemy ze skarpetkami? Wiecie co mam na myśli? Porzucone (najczęściej brudne) na koloniach i obozach, zaginione w akcji (czyli podczas prania), złożone nie do pary. A czy zastanawialiście się, co dzieje się z zagubionymi skarpetkami? Jak samotne i opuszczone muszą się czuć bez swojej brakującej prawej bądź lewej bliźniaczki? Jak przeżywają nudny pobyt w koszu z brudną bielizną, gdzie panuje tłok i harmider? Jeśli los skarpetek nie jest Wam obojętny, koniecznie przeczytajcie książkę Justyny Bednarek.



Opatrzona zabawnym wstępem i epilogiem publikacja składa się z dziesięciu opowiadań. Każde z nich przedstawia historię samotnej, porzuconej skarpety, która postanawia na nowo, w pojedynkę, rozpocząć swoje życie. Spragnione zmian skarpety, tajemnymi dziurami oraz mrocznymi korytarzami, wydostają się z domu i szukają własnego miejsca na ziemi oraz sensu istnienia. Chcą się wybić, być potrzebne i, po prostu, zostać dostrzeżone. I tak jedna z nich zostaje gwiazdą popularnego serialu telewizyjnego, druga odnajduje się w roli mysiej mamy, trzecia zostaje politykiem walczącym o lepsze jutro. Jeszcze inna wybiera karierę prywatnego detektywa i tropi bezczelnego złodzieja ciasteczek. Czym zajęły się pozostałe bohaterki? Jaki spotkał je los? Dowiecie się, gdy przeczytacie tę oryginalną książkę.



Opowieści o skarpetkach są abstrakcyjne, zaskakujące i wzruszające. Książka Justyna Bednarek uruchamia dziecięcą wyobraźnię, a pomagają w tym fantastyczne i niebanalne ilustracje Daniela de Latour. Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek to propozycja dla starszych przedszkolaków. Zapewniam jednak, że również uczeń szkoły podstawowej chętnie zapozna się z tą niesztampową publikacją. A to ze względu na wyjątkowość tych opowieści, ich kreatywność, humor oraz wyjątkową wrażliwość.

Najbardziej zakręcona i zwariowana książka jaką kiedykolwiek czytałam. A jej autorka, Justyna Bednarek, udowadnia, że wyobraźnia faktycznie nie zna granic.




Czy zdarzyło się Wam kiedykolwiek mieć problemy ze skarpetkami? Wiecie co mam na myśli? Porzucone (najczęściej brudne) na koloniach i obozach, zaginione w akcji (czyli podczas prania), złożone nie do pary. A czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zmęczona prozą dnia codziennego i przybita romansem męża, Tinka wybiera się na zakupy do hali targowej. Zabiera ze sobą dwuletnią córeczkę, Lucie. Tinka, na moment, spuszcza z oczu śpiącą w wózku małą, by dokończyć zakupy. Kiedy się odwraca, odkrywa, że wózek z dzieckiem zniknął. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Serce matki zamiera z przerażenia.



Sprawa zaginionej Lucie trafia na biurko komisarza Forsberga. Dotychczas policjant pracował sam. Ostatnio jednak, szef przydzielił mu do pomocy młodą policjantkę, dziwaczną i osobliwą Selmę. Pomimo usilnych starań obojga, zaginięcie dziewczynki pozostaje zagadką. Aż do pewnego, pamiętnego dnia. Po czterech latach ojciec Lucie, Leander, otrzymuje anonimową wiadomość, że jego mały skarb żyje. W zamian za informacje dotyczące miejsca pobytu Lucie, Leander ma popełnić morderstwo.



Co mnie uwiodło w tej książce? Doskonale zaplanowana i perfekcyjnie poprowadzona intryga. Ostatnio w moje ręce wpadały raczej thrillery, niż klasyczne kryminały. Książka Susanne Mischke zaś, to typowy kryminał, i to z najwyższej półki. Śmiało mogę porównać tę publikację do takich bestsellerów jak Wołanie Kukułki, Jedwabnik, czy Żniwa zła. Akcja utrzymana jest w dobrym tempie i trzyma w napięciu do ostatniej strony. Istotnym atutem Zabij, jeśli potrafisz! są także bohaterowie- zróżnicowani i wielowymiarowi. Nie ma tu ideałów, ani ludzi przesiąkniętych złem aż do szpiku kości. Jest za to życie, z jego niezliczonymi odcieniami szarości. Podoba mi się to, że Mischke pozwoliła mi dobrze poznać bohaterów. Poznałam przeszłość Tinki i Leandra, ich pochodzenie, wykształcenie, styl bycia, sposób myślenia i radzenia sobie z tragedią, która ich spotkała. Zawiłe losy rodziny Tinki oraz podejście młodego małżeństwa do kwestii samodzielności i niezależności uświadamiają mi, jak bardzo wszyscy ludzie są do siebie podobni, choć dzieli ich tak wiele (kultura, język, zakątek świata, który nazywają domem). Susanne Mischke zdradza także detale z życia prywatnego komisarza Forsberga oraz jego podwładnej Selmy- dziewczyny o przenikliwym umyśle i niespotykanej, nieco przerażającej umiejętności.


Zaginięcie małej Lucie to nie jedyna poważna sprawa, z którą musi uporać się policja. Pisarka zadbała o to, by czytelnik się nie nudził i wprowadziła do fabuły kilka naprawdę atrakcyjnych, rozbudowanych i intrygujących wątków. Osadzenie całości w konkretnym czasie, miejscu i realiach oraz wnikliwe przedstawienie bohaterów, pozwoliło Susanne Mischke stworzyć pewien rys społeczny.


Wciągająca intryga, doskonała narracja, pełnowymiarowi i różnorodni bohaterowi to atuty Zabij, jeśli potrafisz! Autorce wielokrotnie udało się mnie zaskoczyć. Co najważniejsze, zżyłam się z postaciami, które stworzyła i z całej siły im kibicowałam, czekając na dalszy rozwój wypadków. Doskonała propozycja dla wielbicieli kryminałów i nie tylko.

Zmęczona prozą dnia codziennego i przybita romansem męża, Tinka wybiera się na zakupy do hali targowej. Zabiera ze sobą dwuletnią córeczkę, Lucie. Tinka, na moment, spuszcza z oczu śpiącą w wózku małą, by dokończyć zakupy. Kiedy się odwraca, odkrywa, że wózek z dzieckiem zniknął. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Serce matki zamiera z przerażenia.



Sprawa zaginionej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cała historia rozpoczyna się w 1241 roku, kiedy to na Europę napadła horda niewysokich, skośnookich wojowników. Dosiadali śmigłych wierzchowców, nosili charakterystyczne, spiczaste czapki i celnie strzelali z łuków. Przede wszystkim zaś łupili bez litości, grabili co tylko się dało. Po ich przejściu pozostawały jedynie ruiny i zgliszcza. Na Europę padł blady strach. Zaniepokojony sytuacją, papież Innocenty IV postanowił napisać list do władcy okrutnych Mongołów. Misję dostarczenia owego listu powierzył staremu, doświadczonemu zakonnikowi Janowi z Grabowej Doliny. I tak wiosną 1245 roku Jan przybył do klasztoru franciszkanów we Wrocławiu, by zabrać z sobą w niebezpieczną podróż kompana, swego przyjaciela, Benedykta Polaka.



Wieść o wyprawie zakonników do kraju barbarzyńców rozeszła się po księstwie lotem błyskawicy. Wyprawiono im huczne pożegnanie, osiodłano dwa najsilniejsze konie i życzono powodzenia. Co przeżyli po drodze, kogo spotkali, jakie mieli przygody- tego już Wam nie zdradzę. Musicie przeczytać sami. Jedno jest pewne, podróż była wyjątkowo długa i trudna. Obfitowała w niezwykłe wydarzenia, cudowne zbiegi okoliczności i zaskakujące spotkania. Jak wszystkie książki Łukasza Wierzbickiego, także i ta, bazuje na faktach historycznych, okraszonych wyobraźnią autora.



Wyprawę niesłychaną Benedykta i Jana wybrałam z myślą o moim siedmioletnim dziecku, które, gdy tylko przeczytało tytuł i zobaczyło nazwisko autora, zażądało natychmiastowego głośnego czytania. Tak się składa, że i ja cenię historie Łukasza Wierzbickiego, więc prośbę spełniłam bez oporów i zbędnej zwłoki. Zanurzyliśmy się w powieść z zupełnie innego świata, bo dla dziecka cofnięcie się w czasie do XIII wieku, to prawie jak wyprawa w kosmos. Wraz z kolejnymi stronami mój syn odkrywał, jak życie wyglądało wiele stuleci wcześniej, gdy nie istniały samochody, telefony, ba, nawet prądu nie było i wody w kranach. A jednak ludzie żyli i mieli się doskonale. Synek nie miał najmniejszych problemów ze zrozumieniem ówczesnych realiów.


Największą wartością tej książki, przynajmniej moim zdaniem, są główni bohaterowie. Łukasz Wierzbicki owszem, bazował na autentycznych postaciach, ale osobiście nadał im charakter i charyzmę. Jana z Grabowej Doliny można określić mianem "siły spokoju". Starszy zakonnik z czułością i pobłażliwością patrzy na otaczający go świat i ludzi. Umie wybaczać. Akceptacja własnych słabości i niedoskonałości stanowi jego wielką siłę i owocuje niezachwianą pogoda ducha. To wzór dla młodszego Benedykta.


"Sądzisz, że potrzeba zbrojnej armii, by zawojować świat? Znów się mylisz! Zdziwiłbyś się, jak wiele można wygrać uśmiechem i dobrym słowem."


Oprócz Benedykta i Jana uwagę przykuwają: leciwy zarządca stajni Kuźma oraz mongolski wojownik Buri Mocarny, obaj będący ucieleśnieniem witalności, siły, zaradności i niespożytego apetytu na życie i przygodę.


Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana podzielona została na liczne, dość krótkie rozdziały. Przyjemnie się ją zarówno czyta, jak i ogląda. Niewątpliwa w tym zasługa ilustratora i wydawnictwa. Wydana w twardej oprawie i okraszona znakomitymi rysunkami Wojciecha Nawrota, przyciąga uwagę małych czytelników, odwołując się do ich ciekawości oraz wrażliwości. Książka nadaje się do samodzielnego czytania przez nieco starsze dzieci, myślę tu o ośmio-, dziecięciolatkach. Siedmiolatki (tak jak mój syn) chętnie wysłuchają opowieści przeczytanej przez kogoś dorosłego.


To już trzecie spotkanie mojego Młodszego Molika z prozą Łukasza Wierzbickiego. Poprzednie książki Afryka Kazika i Machiną przez Chiny również bardzo mu się podobały. I tym razem siedział zasłuchany. A po czytaniu, samodzielnie przeglądał strony, studiował ilustracje, mapy i powtórnie przeżywał przygody niezwykłych podróżników. Zachwyt dziecka- to chyba najlepsza rekomendacja.

Cała historia rozpoczyna się w 1241 roku, kiedy to na Europę napadła horda niewysokich, skośnookich wojowników. Dosiadali śmigłych wierzchowców, nosili charakterystyczne, spiczaste czapki i celnie strzelali z łuków. Przede wszystkim zaś łupili bez litości, grabili co tylko się dało. Po ich przejściu pozostawały jedynie ruiny i zgliszcza. Na Europę padł blady strach....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przepadam za książkami obyczajowymi. Codzienne problemy mam, no cóż, na wyciągnięcie ręki, więc niekoniecznie chcę o nich dodatkowo czytać. A okładka książki? Mały domek, płotek, jabłoń i zadumana twarz. Czy może być nudniej?


Przyznam szczerze, to pierwsza książka Krystyny Mirek, jaką kiedykolwiek miałam w ręku. Wybieram głównie kryminały, thrillery i powieści sensacyjne. Taki już mój urok. Dlatego też z góry zaszufladkowałam Rodzinne sekrety jako nudną, pozbawioną energii opowieść. Zaczęłam ją czytać wyłącznie z czystej przekory, po to tylko, by udowodnić, że miałam rację. Niestety, stało się inaczej. Książka pochłonęła mnie na całego. I bardzo mi się podobała. Tak bardzo, że aż się wystraszyłam. Albo zaczynam się starzeć i obyczajówki (kojarzące mi się głównie z dojrzałymi paniami) zaczynają przecierać sobie szlak w mojej biblioteczce, albo to jest naprawdę rewelacyjnie napisana historia. Pierwszą opcję niemalże natychmiast odrzuciłam- PESEL na to nie wskazuje (przynajmniej jeszcze nie). Zatem zostaje druga opcja- to po prostu znakomita opowieść!



Rodzinne sekrety to drugi tom cyklu, opowiadającego o perypetiach rodziny Zagórskich. Problemy, jak to w życiu, mnożą się i mnożą. Rodzina Zagórskich jeszcze nie zdążyła otrząsnąć się po burzy, która zniszczyła ich jabłoniowy sad, a już musi zmierzyć się z kolejnym żywiołem- wujkiem Alfredem. Mieszkający od wielu lat w Ameryce, brat seniora rodu, przybywa do ojczyzny, by uregulować zaległe sprawy spadkowe. Co to oznacza dla Jana? Z pewnością kłopoty. Jan boi się utraty ukochanej księgarni, którą prowadzi od niepamiętnych czasów. Nie mniej bolesna byłaby strata rodzinnego domu lub sadu. Do tego wszystkiego dochodzą problemy zdrowotne seniora oraz perturbacje życiowe u dwóch córek. Maryla samotnie wychowuje dwóch synów i ma już dość takiego stanu rzeczy, podobnie jak notorycznego żebrania o alimenty. Z niepokojem patrzy, jak były mąż buduje coraz silniejszą relację z nową partnerką i jej córkami. Kobieta postanawia zawalczyć o siebie i dzieci. Młodsza siostra Maryli, Aniela, musi z kolei zmierzyć się z demonami przeszłości. Wiele lat temu zdecydowała się na samotne macierzyństwo, odrzuciła ojca swojej córki i zaszyła w rodzinnym domu. Po latach, zaczynają ją dręczyć wyrzuty sumienia i wątpliwości, co do słuszności swego postępowania. Postanawia zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę i odnaleźć ojca Ani.



Myślicie, że to już? Wszystko? Zapewniam Was, że nie. Krystyna Mirek wzbogaciła powieść o dodatkowe, mniejsze, lecz równie ciekawe wątki. Co mnie zaskoczyło w Rodzinnych sekretach? Przede wszystkim dynamika akcji! Powieść czyta się na jednym wdechu. Wydarzenia i postacie nie tworzą mdłego, sielankowego obrazka. Nie czułam się także przytłoczona problemami bohaterów. Wszystko zostało starannie wyważone i doskonale przedstawione. Czytając, miałam wrażenie, jakbym oglądała film, jakby przed oczami przesuwały mi się poszczególne kadry. Niezwykłe wrażenie, świadczące zdecydowanie o kunszcie pisarki i jej lekkim piórze. No i tematyka- bliska każdemu człowiekowi. Na pierwszym planie - rodzina, a dalej miłość, zazdrość, rozstania i powroty. Zadawnione konflikty, sąsiedzkie spory, problemy natury finansowej i zdrowotnej. A to wszystko przedstawione z różnych punktów widzenia. Jako czytelnicza, miałam wgląd w emocje i uczucia każdej ze skonfliktowanych stron. Niesamowicie ciekawe i inspirujące doświadczenie.



W podsumowaniu pragnę przede wszystkim powiedzieć: mea culpa. Oceniłam książkę po okładce! I to błędnie. Choć z pewnością znajdą się tysiące czytelników, których właśnie owa okładka przyciągnęła. Tak, czy owak, przekaz jest jasny. Rodzinne sekrety to znakomita, ciepła, wciągająca lektura,w której nie zabrakło pazura. Gorąco polecam.

Nie przepadam za książkami obyczajowymi. Codzienne problemy mam, no cóż, na wyciągnięcie ręki, więc niekoniecznie chcę o nich dodatkowo czytać. A okładka książki? Mały domek, płotek, jabłoń i zadumana twarz. Czy może być nudniej?


Przyznam szczerze, to pierwsza książka Krystyny Mirek, jaką kiedykolwiek miałam w ręku. Wybieram głównie kryminały, thrillery i powieści...

więcej Pokaż mimo to