-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-02-21
2019-02-04
[Na początek, chciałbym zaznaczyć, że czytałem najkrótsze wydanie, w którym wstęp i objaśnienia stanowiły około pięćdziesięciu procent całości. Wiem że istnieją inne, gdzie dodatki od współczesnych są o wiele dłuższe]
„Uczta”. Zapis rozmowy kilku mężczyzn przy kolacji. Książka przyjemna i pouczająca, prowadzona w luźnym stylu. Niewymagająca od słuchacza wiele. Nie zgadzam się ze wszystkim co powiedziano, ale i tak bawiłem się świetnie.
Ponadto mogłem przeczytać wyraźnie, że homoseksualizm nie był wcale tak „ceniony” jak jego dzisiejsi piewcy próbują nam wmówić (nawet tłumacz w objaśnieniach mówi nam że pederastia „budziła odrazę i w starożytności”, ale o nim potem). Sokrates wyraźnie wskazuje, że przebywa głównie w towarzystwie mężczyzn, ze względu na ich umysły, a nie ciała. Zaś kiedy Alkibiades przysuwa się do niego i spędza z nim noc w jednym łożu, Sokrates nie reaguje zupełnie, tak że Alkibiades czuł się „jakby spędził noc z ojcem, lub starszym bratem”. Innymi słowy Sokrates homoseksualistą nie był (warto nadmienić również, że miał trzech synów).
W ogólnym rozrachunku widać że Sokrates, oraz w ogóle ludzie żyjący w starożytności wcale się od nas tak nie różnili. Różnią się od nas tak jak ludzie z innej kultury od innych ludzi, a nie jak ludzie i zwierzęta.
Jednak mam zupełnie inne odczucia po przeczytaniu wstępu i objaśnień tłumacza. Były tak dziwaczne, tak niedorzeczne, że aż pobieżnie przeczytałem wszystko ponownie, aby się upewnić czy dotyczą one tej samej treści.
Nie mam pojęcia jak można coś tak prostego, tak lekkiego, zinterpretować w tak dziwaczny sposób. Rozmowy podczas uczty są prowadzone w luźnej atmosferze, czasami ktoś podniesie głos, aby potem roześmiać się życzliwie. Gdyż to właśnie się czuje czytając te dialogi – wzajemną życzliwość.
A jednak, tłumacz pisze że jeden z uczestników jest na granicy rozpaczy, kiedy ja miałem wrażenie że się śmieje. Tłumacz pisze, że Sokrates chciał dominować na wszystkimi ze swojego otoczenia, oraz że uważał się za lepszego od każdego. Podczas gdy jego słowa świadczą o niebywałej skromności i sympatii do współuczestników biesiady.
Czytając te komentarze, czułem się jakbym słuchał psychologa mówiącego, że matka bawiąca się ze swoim dzieckiem na placu zabaw nie jest radosna, lecz zrozpaczona. A jej popychanie dziecka na huśtawce, oraz temu podobne asystowanie, jest wyrazem jej frustracji, oraz ciągiem nieudanych prób zabójstwa, gdyż to oczywiste że chce je zabić, bo musi ponosić koszty utrzymania.
Drugi raz stykam się z Platonem i po raz kolejny komentarz jest jak łyżka soli dodana do wyśmienitej herbaty.
Mam już dosyć, dość już dawałem drugich szans. I wam potencjalni czytelnicy, radzę pominąć te sterty nonsensu, gdyż o ile w Obronie Sokratesa, można było się dowiedzieć kilku ciekawych faktów z życia głównego bohatera, oraz znaleźć kilka przydatnych informacji, co prawda nadzwyczaj źle podanych. To „Uczta” została oszpecona o wiele wydatniej. Tłumacza można postawić w jednym szeregu, z tymi, którzy uznali że Jezus głosił komunizm, a nazwanie tego nieporozumieniem, to o wiele więcej niż niedopowiedzenie.
[Na początek, chciałbym zaznaczyć, że czytałem najkrótsze wydanie, w którym wstęp i objaśnienia stanowiły około pięćdziesięciu procent całości. Wiem że istnieją inne, gdzie dodatki od współczesnych są o wiele dłuższe]
„Uczta”. Zapis rozmowy kilku mężczyzn przy kolacji. Książka przyjemna i pouczająca, prowadzona w luźnym stylu. Niewymagająca od słuchacza wiele. Nie zgadzam...
2018-12-12
KOMENTARZ MA 140 STRON, A SAMA OBRONA SOKRATESA 70!!! (Z CZEGO POŁOWA TO GRECKIE TŁUMACZENIE)
No cóż, tak zwana złota reguła mówi: "czyńcie innym, tak jak chcecie, aby wam czyniono", więc czynię. Nie żebym uważał komentarz za bezużyteczny i całkowicie zbędny. Fakt, był przydatny, ale nie na tyle dobrze sformułowany, żeby czytanie go było przyjemne. Ponadto autor kilka razy popełnia oczywiste błędy, że aż ręce opadają, gdybym nie myślał podczas czytania, uznałbym, że Sokrates wcale taki mądry nie był. Doskonałe streszczenie komentarza, stanowi opis Obrony na Wikipedii, który dodatkowo nie stawia ukrytego założenia że obecni filozofowie przerastają greka tak jak koparka łopatę. Może i technologia wtedy była dla nas zacofana, ale umysł jest uniwersalny i boli mnie, że nasza epoka jest najbardziej snobistyczną w historii. Bo jeśli nazwę kogoś "antycznym", "renesansowym", lub najgorzej, "średniowiecznym", to zostanie to niechybnie uznane za obelgę.
Cieszę się że kupno egzemplarza z greckim tłumaczeniem Obrony nie kosztowało mnie ani grosza więcej, niż gdybym kupił bez niego. Ale komentarz, z pewnością miał swój udział w cenie. I gdyby wydawnictwo było łaskawe poinformować, to może nawet bym się nie obraził.
Co do samego Sokratesa, to rzeczywiście łepski gość i do tego zabawny. Niejedną rzecz mądrą powiedział, klasyk, mądrość itp. warto przeczytać etc. A najbardziej podobało mi się jego stwierdzenie "Nie jest więc trudne, mężowie, uniknięcie śmierci. Dużo trudniej uniknąć nikczemności".
I tym optymistycznym akcentem kończąc, przejdźmy do ocen.
Komentarz 6/10
Obrona 8/10
KOMENTARZ MA 140 STRON, A SAMA OBRONA SOKRATESA 70!!! (Z CZEGO POŁOWA TO GRECKIE TŁUMACZENIE)
No cóż, tak zwana złota reguła mówi: "czyńcie innym, tak jak chcecie, aby wam czyniono", więc czynię. Nie żebym uważał komentarz za bezużyteczny i całkowicie zbędny. Fakt, był przydatny, ale nie na tyle dobrze sformułowany, żeby czytanie go było przyjemne. Ponadto autor kilka razy...
2018-11-20
Bardzo ciekawa treść, podana w bardzo przystępnej formie. Ponadto dobrze udokumentowana. Z kilkoma ciekawostkami o kilku ciekawych osobach jak Ronald Reagan, oraz kilku ciekawych zdarzeniach jak przyczyna wybuchu pierwszej wojny światowej.
Dałbym nawet osiem gwiazdek gdyby nie ciągłe wylewanie pomyj na Johna D. Rockefellera, który wcale taki zły nie był (polecam filmik na kanale Prostej Ekonomii na YouTube: Standard Oil - ten straszny monopol!), oraz niemal całkowite pomijanie milionów ludzi którzy zyskali na ekspansji Standard Oil.
Razi też to, że nie ma nawet najmniejszej bezpośredniej sugestii że państwo jako instytucja, może być nieodpowiednim podmiotem do brania się za te sprawy. Lecz autor pomimo małej spostrzegawczości, pozostaje obiektywny i to się ceni.
Myślę jednak że autor pomylił się przy tytule. Ropa naftowa nie jest krwią cywilizacji, lecz jej narkotykiem. Kiedy się skończy, nie czeka nas apokalipsa, lecz detoks. Martwi mnie jednak to że niektórym zdaje się że to w ropie, czy jakimkolwiek innym surowcu drzemie zło. Zło jest w ludziach, a historia ropy jest krwawa wyłącznie dlatego, że nie toczyła się głównie na arenie rynkowej rywalizacji, lecz geopolitycznej machinacji, będąc głównie w rękach rządów, a nie prywatnych przedsiębiorców. Całe szczęście, że obecnie się to powoli zmienia.
Mimo kilku wad, ta książka będzie jednym z przyjemniejszych wspomnień ze studiów. Polecam.
Bardzo ciekawa treść, podana w bardzo przystępnej formie. Ponadto dobrze udokumentowana. Z kilkoma ciekawostkami o kilku ciekawych osobach jak Ronald Reagan, oraz kilku ciekawych zdarzeniach jak przyczyna wybuchu pierwszej wojny światowej.
Dałbym nawet osiem gwiazdek gdyby nie ciągłe wylewanie pomyj na Johna D. Rockefellera, który wcale taki zły nie był (polecam filmik na...
2018-09-18
2018-08-02
2018-07-28
Większość materiału nie imponuje, a niektóre rozdziały są w całości stratą czasu (zwłaszcza te z poza kręgu cywilizacji judeochrześcijańskiej). Jednakowoż znajdują się takie które bawią, oraz kilka takich które na prawdę warto pamiętać. Ja znalazłem takich 59. Co prawda, stanowi niewielki procent całości, ale to wystarczy aby uznać książkę za wartą przeczytania.
Parę procent jakości w skali całości może się wydawać czymś nie wartym kupna, ale pomyślą tak pewnie tylko osoby nie znają wartości anegdot, niejednokrotnie znajomość kilku bardzo mi pomogła, widocznie ożywiając rozmowę, no i oczywiście robiąc pozytywne pierwsze wrażenia (które można zrobić w przypadku każdej osoby tylko raz, więc warto zrobić to dobrze).
Świetny relaks umysłowy, który może przyczynić się do znacznego polepszenia naszego wizerunku w oczach innych. W sam raz kiedy ma się ochotę na coś lżejszego, niż opasłe traktaty filozoficzne lub encyklopedie.
Polecam.
Większość materiału nie imponuje, a niektóre rozdziały są w całości stratą czasu (zwłaszcza te z poza kręgu cywilizacji judeochrześcijańskiej). Jednakowoż znajdują się takie które bawią, oraz kilka takich które na prawdę warto pamiętać. Ja znalazłem takich 59. Co prawda, stanowi niewielki procent całości, ale to wystarczy aby uznać książkę za wartą przeczytania.
Parę...
2018-07-17
2018-04-21
2018-04-07
2018-03-04
Dobre powtórzenie autobiografii autora "Zaskoczony Radością", plus wiele dodatków, oraz, co najważniejsze, uzupełnienie historii Lewisa o końcowy rozdział jego życia. Prawdziwa gratka dla miłośników Lewisa.
Ale wątpię czy warto sięgać po tą książkę, bez uprzedniego przeczytania "Zaskoczonego Radością". Jeśli jednak komuś się spodobała autobiografia, biografia niekoniecznie przypadnie do gustu. "Pielgrzym Radości" jest w głównej mierze środkiem do poznania autora a nie jego pracy, dlatego jest to kiepski pomysł na początek "znajomości".
Dobre powtórzenie autobiografii autora "Zaskoczony Radością", plus wiele dodatków, oraz, co najważniejsze, uzupełnienie historii Lewisa o końcowy rozdział jego życia. Prawdziwa gratka dla miłośników Lewisa.
Ale wątpię czy warto sięgać po tą książkę, bez uprzedniego przeczytania "Zaskoczonego Radością". Jeśli jednak komuś się spodobała autobiografia, biografia niekoniecznie...
2018-01-27
Trochę biografii, trochę o kościele, parę anegdot, ale przede wszystkim jest to rozmowa o nauce, filozofii nauki, teologii nauki czy czego tam jeszcze.
Pomijając kolejne kartki pełne pojęć do których zrozumienia musiałbym się wysilić przetrząsając internet - a potem i tak bym o nich zapomniał - zrozumiałem że wziąłem się za nie tą książkę. Tutaj się nie trzeba znać na matematyce, fizyce czy też filozofii nauki, lecz trzeba się nimi interesować, w przeciwnym wypadku lektura to strata czasu, która będzie na nas krzyczeć że wydaliśmy pieniądze więc nie wypada odstawiać po pierwszym rozdziale.
Ostatecznie za wytrwałość zostaniemy nagrodzeni, ot choćby anegdotą o księciu Filipie, ale to nie to nie zmienia faktu że osobą nie zainteresowanym nie polecam. A sam wstrzymuje się od wystawienia oceny.
Trochę biografii, trochę o kościele, parę anegdot, ale przede wszystkim jest to rozmowa o nauce, filozofii nauki, teologii nauki czy czego tam jeszcze.
Pomijając kolejne kartki pełne pojęć do których zrozumienia musiałbym się wysilić przetrząsając internet - a potem i tak bym o nich zapomniał - zrozumiałem że wziąłem się za nie tą książkę. Tutaj się nie trzeba znać na...
2018-01-21
Bardzo ciekawa i wciągająca historia (nie zmęczyłem się czytając ponad sto stron dziennie) nawrócenia pewnej kobiety która z uporem maniaka szukała prawdy i nieoczekiwanie ją znalazła. Ponadto doprawiona sporą dawką inteligentnego humoru. Podana w czterdziestu lekkostrawnych rozdziałach.
Wszystko zaczęło się od podniesienia skamieniałości wymarłego miliony lat temu bezkręgowca, wtedy pani Fulwiler jako ateistka zaczęła się zmagać z kryzysem egzystencjalnym. Najpierw kiedy dotyczyło to tylko jej, postanowiła zagłuszyć go przyjemnościami życia. Jednak kiedy pojawiło się jej pierwsze dziecko, myśl o tym - że jest ono zlepkiem komórek i reakcji chemicznych którego egzystencja jako istoty żywej będzie trwała nic nieznaczący skrawek czasu, wobec niewyobrażalnego ogromu jaki minął przed nim, oraz minie po nim - wywołała gwałtowną reakcję.
Wtedy poszukiwania zaczęły się na dobre. Kupno kilku książek(w tym doskonałego "chrześcijaństwo po prostu" C.S. Lewisa) było tylko początkiem. Później bohaterka tej opowieści założyła bloga na którym zadawała ważne dla siebie pytania. Nie dała się przekonać w kilka chwil, ale zawsze pozostawała otwarta na Prawdę, dzień po dniu odkrywając kolejne odpowiedzi, zapraszając kolejne osoby do dyskusji. Tej otwartości jaką posiadała autorka brakuje dzisiejszym ateistą (choć raczej jeśli ktoś już jest gotów szukać to jest to agnostyk), liczącym że teolodzy przyjdą do ich drzwi i im wszystko wytłumaczą, podczas gdy sami nawet nie zajrzą na stronę internetową zajmującą się apologetyką (polecam apologetyka.info), o indywidualnych pytaniach do specjalisty nie wspominając.
Nawet jeśli u osoby niewierzącej, po lekturze, nie pojawią się żadne wnioski ani nowe postanowienia, to przynajmniej nauczy się ona jakie podejście należy mieć do Prawdy. Dla osoby już przekonanej, książka będzie umocnieniem i niewielką dawką wiedzy apologetycznej. Osobiście kupiłem ją jako prezent dla bliskiej mi osoby, lecz ja również skorzystałem podczas upewniania się czy autorka nie przyniesie mi wstydu.
Jako prezent, idealna!
Polecam!
Bardzo ciekawa i wciągająca historia (nie zmęczyłem się czytając ponad sto stron dziennie) nawrócenia pewnej kobiety która z uporem maniaka szukała prawdy i nieoczekiwanie ją znalazła. Ponadto doprawiona sporą dawką inteligentnego humoru. Podana w czterdziestu lekkostrawnych rozdziałach.
Wszystko zaczęło się od podniesienia skamieniałości wymarłego miliony lat temu...
2017-09-24
Prosto, zwięźle i na temat. Szkoda tylko że część musiałem przeczytać dwa razy, gdyż opisy pewnych "architektów" nie zbyt utrwaliły się w mojej głowie, a jeśli już to się poplątały. Część z przedstawianych tu osób jest powszechnie znana (Nietzsche, Schopenhauer czy Marks), lecz część nie, zwłaszcza w Polsce, dlatego podczas czytania zalecam mieć obok siebie zdjęcie danej osoby. Dzięki temu czytelnik oszczędzi sobie powtórki.
A co do reszty? Wystarczy napisać: "opis nie kłamie".
Prosto, zwięźle i na temat. Szkoda tylko że część musiałem przeczytać dwa razy, gdyż opisy pewnych "architektów" nie zbyt utrwaliły się w mojej głowie, a jeśli już to się poplątały. Część z przedstawianych tu osób jest powszechnie znana (Nietzsche, Schopenhauer czy Marks), lecz część nie, zwłaszcza w Polsce, dlatego podczas czytania zalecam mieć obok siebie zdjęcie danej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-15
Osobowość Lewisa objawiła się mi już wcześniej, czytając jego pozostałe książki (nie mam na myśli powieści, takich jak "Opowieści z Narnii", z których właściwie nie przeczytałem żadnej).
Moja przygoda z autorem zaczęła się w księgarni diecezjalnej, tam kupiłem jego najsławniejszą książkę "Listy Starego Diabła do Młodego". To kim jest Lewis rozpoznałem już po trzech stronach, wiedzę o nim zdobywam nadal. W jego osobie znajduję wszystko to co podziwiam i szanuję. Nie mam wątpliwości że to Opatrzność wskazała mi Lewisa kiedy wreszcie przestałem być ignorantem i zadałem sobie pytanie: "Jeżeli ludzie twierdzą że po śmierci coś jest, to czy człowiek nie powinien poświęcić życia, które nie ma sensu jeśli odpowiedź jest przecząca, na poszukiwanie odpowiedzi?".
Ludzie poznają Boga przez wolę, która jest zawsze obecna, ale poznanie zapewnia również serce i rozum. Jeśli ktoś jest członkiem jakiejś niewielkiej grupy, wspólnie spędzającej czas i przynajmniej od czasu do czasu skupującej się wyłącznie na Bogu to jego wiara pozostanie raczej nie zachwiana, pomimo ataków Świata, gdyż jego serce płonie zapałem. Jednak jeśli ktoś znajduje się w innej sytuacji, będzie się musiał zmierzyć ze Światem na innym polu bitwy. Choć nie można poznać Boga bez najmniejszych uczuć, lub bez najmniejszej wiedzy, należny zrobić niezbędne rozróżnienie na te dwie kategorie ludzi. Dla tych pierwszych Lewis oferuje powieści, dla drugich apologetykę, choć obydwie kategorie powinny znać obie, lecz w właściwym dla siebie stopniu.
Ignorancja i ślepota na rzeczy których poszukujemy, oraz traktowanie Boga, jak pisze sam Lewis "jak czarodzieja", były wadą nas obu w okresie dzieciństwa, choć pomimo licznych podobieństw, nie zawaham się stwierdzić że jego życie było zdecydowanie cięższe od mojego, a jedyne czego mu zazdroszczę to to że zaczął czytać książki już w okresie dzieciństwa.
Pomimo że autor wyraźnie wskazuje że nie chodzi o jego życie ogólnie, leczo o aspekt związany z jego nawróceniem, informacje jakie przekazuje są nadzwyczaj szczegółowe, wiem że sam nie zdobyłbym się na coś tak osobistego na miejscu Lewisa. O ile argumenty jakie sformułował na przestrzeni swojej działalności jako apologety, są przekonujące, odkrywcze i nadzwyczaj błyskotliwe, to żaden z nich nie trafił do mnie tak jak świadectwo jego życia.
Historia człowieka poszukującego, który z ignoranta, zamienia się w poszukiwacza prawdy. Dlaczego Lewis jest tak dobrym "argumentem" za chrześcijaństwem? No cóż, chyba najlepiej uzasadnić to jego własnymi słowami, on poleciłby zapewne "Człowieka Wiekuistego" Chestertona, ja polecam zaś jego książkę pt. "Koniec Człowieczeństwa". To z pewnością najlepsze lektury uzmysławiające jak tych dwoje wielkich konwertytów postrzegają Prawdę.
Polecam.
Osobowość Lewisa objawiła się mi już wcześniej, czytając jego pozostałe książki (nie mam na myśli powieści, takich jak "Opowieści z Narnii", z których właściwie nie przeczytałem żadnej).
Moja przygoda z autorem zaczęła się w księgarni diecezjalnej, tam kupiłem jego najsławniejszą książkę "Listy Starego Diabła do Młodego". To kim jest Lewis rozpoznałem już po trzech...
2017-07-04
Chesterton po raz koleiny wyrusza na krucjatę przeciwko pesymizmowi filozofów końca dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku. Nadzwyczaj błyskotliwa krytyka poglądów które niemal owładnęły całymi narodami wtedy, ale udało się im dopiero teraz. Z tego wysnuć można pewien wniosek: nie ważne ile razy dany pogląd zostanie zdyskredytowany, dane teoria filozoficzna obalona i ośmieszona, zawsze powróci, o ile jej pokonanie nie będzie odepchnięciem fali, a umocnieniu się przeciwnej doktryny na miejscu, które uzurpowała sobie doktryna błędna.
Książka nie tyle się zestarzała, ile wręcz zyskała z upływem czasu na wartości. Liczne analogie często wprost rzucają się w oczy, zarówno masy jak i rządy, zostały obecnie zdeprawowane filozofią obłędu. Pojęcia takie jak "wolnomyśliciel" czy "postępowiec" kojarzą się jednoznacznie pozytywnie, podczas gdy tak naprawdę wolnomyśliciele i postępowcy są najlepszym w historii ludzkości materiałem na niewolników. Umysły ludzkie karmione są dzisiaj kilkoma filozofiami naraz, przy jednoczesnym braku polemiki, z uwagi iż dziś niewielu ma odwagę wierzyć w obiektywną prawdę. Patrząc na ogrom różnorakich poglądów na życie przeciętny człowiek, zanim w ogóle pomyśli o szukaniu poglądu prawdziwego, już znalazł najłatwiejszy - lub najmniej wymagający. Relatywizm nazywany obecnie "postępowością", głosi że dobro i zło są zależne od czasu i miejsca, jego filozofia jest w pewien sposób przygnębiająca i najbardziej pesymistyczna z możliwych. Ale przeświadczenie o byciu zlepkiem substancji chemicznych, powołanych do życia jedynie przypadkiem, jest jedynie ceną. Ten nihilizm wydaje się jednak warty uznania przez tych którzy, bardziej niż możliwość zostania wielkim (świętym czy kimś w tym rodzaju), ceni sobie komfort świadomości że nigdy nie będzie się osądzony przez sędziego który nie ma względu na osoby, ani ich na pozycję. Ostatecznie stan wegetacji właściwy dla trupa, staje się udziałem żyjących, którzy do perfekcji opanowali sztukę życia w jawnej hipokryzji, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia.
Najróżniejsze prądy szastają duszami wiodąc je ku stanowi gorszemu niż mógłby sobie wymyślić nie jeden wizjoner piekła.
Wartość książki jest niezaprzeczalnie wysoka, autor wtrąca wątki własnego życia, czyniąc całość jeszcze ciekawszą. Ale są również pewne wady. Nieco niepokoi słowo "wyzyskiwacz", które kojarzy się większości ludzi wyjątkowo brzydko, podczas gdy tym włośnie mianem są najczęściej obarczani najwięksi dobroczyńcy ludzkości, ale nie ma tu wyraźnej krytyki kapitalizmu.
Większą wadą jest to, że zohydzone zostało słowo "agnostyk" (o ile rozumiemy je jako określenie osoby która nie wierzy w Boga czy inne formy nadprzyrodzoności, podczas gdy równocześnie, nie wygłasza oświadczeń że rzeczywistość nadprzyrodzona nie istnieje), podczas gdy, jeśli istnieje prawda, to każdy agnostyk który jej szuka, jest jej bliższy niż ktoś z o wiele bardziej skomplikowaną doktryną. Powiem nawet że jest o jeden krok od niej! Tak jak pusty kubek jest bliższy napełnienia tym czym napełniony być powinien, niż gdyby był pełen śmieci (warto nadmienić że człowiek nie rodzi się ateistą, lecz właśnie agnostykiem).
Ostatecznie. Lektura niezwykle przyjemna i wartościowa. Polecam!
Chesterton po raz koleiny wyrusza na krucjatę przeciwko pesymizmowi filozofów końca dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku. Nadzwyczaj błyskotliwa krytyka poglądów które niemal owładnęły całymi narodami wtedy, ale udało się im dopiero teraz. Z tego wysnuć można pewien wniosek: nie ważne ile razy dany pogląd zostanie zdyskredytowany, dane teoria filozoficzna obalona i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-02-25
Do lektury zachęciło mnie to że święty Augustyn jest często przedstawiany jako zwolennik wszechwładnego państwa Platona, będąc ponadto największym antagonistom świętego Tomasza z Akwinu, którego podziwiam. O przywarach filozofii Augustiańskiej wspominała nawet Ayn Rand, czegoś takiego nie mogłem zignorować. Postanowiłem kupić sztandarowe dzieło św. Augustyna.
I co?
Św. Augustyn może się pochwalić dorobkiem większym niż większość jemu podobnych, i jestem świadom że może rzeczywiście jest coś za co można go nie lubić, jednakowoż jeśli chodzi o same "Wyznania" to niewiele książek mnie tak ubogaciło jak ta.
Niezwykle ciekawa biografia i historia nawrócenia wydała mi się szczególnie bliska gdyż i Ja i autor mieliśmy ten sam problem, wyrażający mniej więcej takimi słowami: "Boże daj mi siłę abym się nawrócił, ale jeszcze nie dzisiaj". Innymi słowy obydwoje mieliśmy problem z samodyscypliną, a jak każdy wie najlepsze zamiary nie znaczą nic dopóki pozostają zamiarami.
Augustyn jest ponadto świetnym poetą, a przynajmniej tak mi się wydaje, albowiem przez większość życia byłem faszerowany tą farsą narzucaną przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Miło było również przekonywać się o tym że średniowiecze i antyk to nie były tak ciemne wieki jak się powszechnie sądzi, przeciwnie, wiele możemy się z tych epok nauczyć (w pierwszej kolejności tego że jesteśmy bardzo często okłamywani).
Forma "Wyznań" może niektórym nie przypaść do gustu gdyż raz jest to opowiadanie, raz inwokacja do Boga, a innym razem dywagacje filozoficzne, ale w ostatecznym rozrachunku uznaję ją za przystępną.
Wartość filozoficzną nie specjalne mi oceniać ale na uwagę zasługuje księga jedenasta, czyli księga o czasie. Możemy się spotkać ze stwierdzeniami podobnymi do tych jakie przedstawia nam filozofia buddyjska. Tyle że Chrześcijaństwo to coś więcej, a o słuszności tych chrześcijańskich "dodatków" możemy się przekonać patrząc na co niektórych tak zwanych (głównie przez siebie) "oświeconych", których postacie wydają nam się - całkiem słusznie - raczej obłąkane niż mądre. Jeśli miałbym wskazać to w czym Chrześcijaństwo góruje nad tego typu poganami, jest koherencja, dzięki której każdy kościół chrześcijański jest wyraźnie odrębny a jednocześnie obserwujemy swobodny przepływ wiernych między nimi. Podczas gdy bycie buddystą z całą paletą "mistrzów", jest jak bycie chrześcijaninem czczącym tak samo Lutra, Kalwina i Loyolę.
Ogólnie, postać świętego Augustyna z Hippony niebywale mi zaimponowała. Jego umiłowanie wolności, któremu daje wyraz wspominając swoją naukę łaciny, dochodząc przy tym do wniosku że przymus pęta człowieka, cokolwiek by robił. I nie jest to jedyna taka sytuacja, stanowczy sprzeciw wobec przymusu napotykamy tu kilkukrotnie. Na podstawie samych "Wyznań" można dojść do wniosku że ten wielki doktor Kościoła był jednym z pierwszych wolnościowców.
Do lektury zachęciło mnie to że święty Augustyn jest często przedstawiany jako zwolennik wszechwładnego państwa Platona, będąc ponadto największym antagonistom świętego Tomasza z Akwinu, którego podziwiam. O przywarach filozofii Augustiańskiej wspominała nawet Ayn Rand, czegoś takiego nie mogłem zignorować. Postanowiłem kupić sztandarowe dzieło św. Augustyna.
I co?
Św....
2017-02-18
Może gdybym był chorą na rak gospodyniom domową to książka bardziej by do mnie trafiła, ale nie jestem i muszę napisać że jest raczej przeciętna.
"Lekcje" to krótkie (nie więcej niż dziesięć stron) rozdzialiki które czyta się wręcz piorunem. Całość jest jakby strzępami autobiografii autorki, jej poradami i Bóg wie czym jeszcze. W głównej mierze ich celem jest pomóc komuś w trudnych chwilach, - na co wskazuje zresztą sam tytuł - czy rzeczywiście pomaga? Nie jestem pewien gdyż czytając miałem za sobą wyjątkowo dobry tydzień i porady jak radzić sobie z katastrofami życiowymi wydawały mi się odległe jak Galaktyka Andromedy. Ateistą raczej bym nie polecał, ale ortodoksyjni chrześcijanie raczej nie będą zadowoleni sympatią autorki do rozlicznych heretyków i pogan.
Jeśli bym miał wskazać najwartościowszą z lekcji, to odpowiedziałbym że wzbogaciła mnie tylko jedna a mianowicie ta pod numerem 34 (za tę właśnie podniosłem ocenę o jeden aby chwilę później obniżyć ją o tyle samo za lekcje nr 50) ale i tak nie jest to diament lecz co najwyżej agat. Książka nie zachęciła mnie do kupna dwóch kolejnych z serii "50 lekcji" i żałuję wydanych pieniędzy, ale nie mam zamiaru jej spalić. Dałbym ją za darmo każdej osobie którą choć trochę znam i mam pewność że jej nie odrzuci, ale tylko jeślibym wyrwał wspomnianą lekcje 50 (jeślibym tego nie zrobił wyrządziłbym tej osobie straszliwą krzywdę - dla kumatych, chodzi o "prawo przyciągania"). Pozostałe wydają się opowieściami nowo poznanej w kolejce do lekarza kobiety która opowiada o swoim życiu nieznajomym w nadziei że podniesie ich na duchu..
Ogólnie rzecz biorąc, potencjalny czytelniku, kiedy znajdziesz tą pozycję w księgarni przeczytaj lekcje nr 34 (raptem siedem stron) a znajdziesz wszystko co Ja uznaję za wartościowe. No może poza wyjątkowo zmyślną obelgą jaką otrzymała autorka i którą przytacza w lekcji numer 29, a brzmi ona "Nie wiem czy lubisz podróżować, ale twoja głupota przekracza wszelkie granice!".
Może gdybym był chorą na rak gospodyniom domową to książka bardziej by do mnie trafiła, ale nie jestem i muszę napisać że jest raczej przeciętna.
"Lekcje" to krótkie (nie więcej niż dziesięć stron) rozdzialiki które czyta się wręcz piorunem. Całość jest jakby strzępami autobiografii autorki, jej poradami i Bóg wie czym jeszcze. W głównej mierze ich celem jest pomóc komuś w...
2016-10-28
Zwięźle, prosto, ciekawie.
Bardzo miła w czytaniu niby-autobiografia papieża-emeryta. Wyjaśnia kilka lub więcej pojęć które warto znać jeśli interesuje się Kościołem. Największą wartość ma aneks czyli "Kościół pogan nazywających się jeszcze chrześcijanami". Brak tu radykalizmu i ostrego sprzeciwu wobec modernistów jakiego można by oczekiwać po kimś kto zdjął ekskomunikę z świętej pamięci arcybiskupa Marcela Lefebverea, ale to zrozumiałe że papież-emeryt nie może przyznać otwarcie że jego następca jest neopoganinem, i zamiast tego musi wyrażać do niego swoją sympatie. Należy pamiętać że Kościół jest chory od wewnątrz (i nie, że teraz szczególnie, zawsze były jakieś czarne owce. Ale zamknięcie oczu przed jedną jest gorsze nisz bycie świadomym setki). Katolicy powinni pamiętać. Bo inaczej sami odejdą w zapomnienie. Polecam.
Zwięźle, prosto, ciekawie.
Bardzo miła w czytaniu niby-autobiografia papieża-emeryta. Wyjaśnia kilka lub więcej pojęć które warto znać jeśli interesuje się Kościołem. Największą wartość ma aneks czyli "Kościół pogan nazywających się jeszcze chrześcijanami". Brak tu radykalizmu i ostrego sprzeciwu wobec modernistów jakiego można by oczekiwać po kimś kto zdjął ekskomunikę z...
2016-09-25
Nie jestem pewien czy to co jest napisane w tej książce jest faktem, ale nawet jeśli żadnej "spowiedzi" nie było to w książce znajdują się trafne spostrzeżenia, jak na przykład to że Hitlera i Stalina różniło to że Hitler walczył dla idei (chorej, co prawda), natomiast Stalin dla władzy, choć w jego przypadku była to nie tyle walko o władzę lecz o przetrwanie.
Ciekawostką jest fakt że w trzeciej rzeszy istniał program, mający na celu wspomaganie rodzin wielodzietnych. Te jak je nazywano "bodźce rozrodcze" polegały na przyznawaniu dziesięciu marek (wtedy to było dużo) miesięcznie na trzecie i czwarte dziecko, i dwudziestu na piąte.
Brzmi znajomo?
Nie jestem pewien czy to co jest napisane w tej książce jest faktem, ale nawet jeśli żadnej "spowiedzi" nie było to w książce znajdują się trafne spostrzeżenia, jak na przykład to że Hitlera i Stalina różniło to że Hitler walczył dla idei (chorej, co prawda), natomiast Stalin dla władzy, choć w jego przypadku była to nie tyle walko o władzę lecz o przetrwanie.
Ciekawostką...
Większość książki jest raczej bezwartościowa. Nieistotne informacje o nieistotnych ludziach.
Ale znajdzie się coś pożytecznego. Tak jak zmiana pokoju, spacery, wczesne wstawanie. No a poza tym, kilka informacji biograficznych o kilkunastu osobach które są jednak ciekawe i warto je znać.
Nie byłoby warto, gdyby nie to, że czyta się wręcz piorunem, ważne jednak żeby mieć pod ręką kartkę aby notować, ponieważ przepuszczając hurtowo osoby bez większego znaczenia, możemy pominąć coś pożytecznego.
Większość książki jest raczej bezwartościowa. Nieistotne informacje o nieistotnych ludziach.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAle znajdzie się coś pożytecznego. Tak jak zmiana pokoju, spacery, wczesne wstawanie. No a poza tym, kilka informacji biograficznych o kilkunastu osobach które są jednak ciekawe i warto je znać.
Nie byłoby warto, gdyby nie to, że czyta się wręcz piorunem, ważne jednak żeby mieć...