Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To prawda: Wszechświat jest opowieścią. Wielobarwną, snutą w wielu kierunkach.

Cel, jaki postawił swojemu cyklowi Aegipt pojawia się już w pierwszym tomie i jest imponujący. To ma być wielka księga wtajemniczenia i madrości. Tutaj młody Szekspir i nadworny mag Elżbiety I John Dee spotykają się w zupełnie nieprzewidywalnej przestrzeni. Co łączy duchowe poszukiwania młodego Giordano Bruno z intelektualnym światem wspólczesnego literaturoznawcy Pierce'a Moffeta. Między magią i miłością, gnozą i astrologią, snami i życzeniami pojawia się coś nieuchwytnego. Daję 10 gwiazdek mimo że to dopiero pierwszy tom. Albowiem wspaniale kreuje on mistyczną atmosferę i daje odczuć intrygujący przedsmak tajemnic, ku jakim autor pragnie poprowadzić czytelnika w następnych odsłonach.

To prawda: Wszechświat jest opowieścią. Wielobarwną, snutą w wielu kierunkach.

Cel, jaki postawił swojemu cyklowi Aegipt pojawia się już w pierwszym tomie i jest imponujący. To ma być wielka księga wtajemniczenia i madrości. Tutaj młody Szekspir i nadworny mag Elżbiety I John Dee spotykają się w zupełnie nieprzewidywalnej przestrzeni. Co łączy duchowe poszukiwania młodego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oto książka, która zdaje się być wzorcową egzemplifikacją znanego powiedzenia o kwitach z pralni. Mamy niewątpliwie genialnego pisarza, jakim był Julio Cortazar. Zostaje po nim nie tylko oficjalna spuścizna jego największych dzieł, ale i mnóstwo drobnicy, tekstów rozproszonych po różnych czasopismach lub niepublikowanych, wydobytych nie wiadomo skąd. Znajdą się uparci redaktorzy, którzy zrobią z tego całość. I oto już jest.

A jednak Cortazar pozostaje Cortazarem. Choć jakość prezentowanych tu tekstów jest różna, można w nich odnaleźć wiele dowcipu i błyskotliwości tak charakterystycznych dla argentyńskiego pisarza. Dlatego czasami, może warto sięgnąć i po kwity z pralni.

Oto książka, która zdaje się być wzorcową egzemplifikacją znanego powiedzenia o kwitach z pralni. Mamy niewątpliwie genialnego pisarza, jakim był Julio Cortazar. Zostaje po nim nie tylko oficjalna spuścizna jego największych dzieł, ale i mnóstwo drobnicy, tekstów rozproszonych po różnych czasopismach lub niepublikowanych, wydobytych nie wiadomo skąd. Znajdą się uparci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantastyczne czytadło zakręcone na maksa. Niezwykła jest już konstrukcja książki, a natłok pomysłów, wątków i motywów przyprawia o zawrót głowy. Różne przestrzenie, różne światy krzyżują się ze sobą tak paradoksalnie, że streścić to bez ujmy dla istoty dzieła nie sposób. Duet ukraińskich pisarzy Henri Oldi Lion (pod tym pseudonimem kryją się Dymitry Gromow i Oleg Ładyżeński) potrafi zdrowo potrząsnąć wyobraźnią czytelnika.

I tylko z żalem pojawia się teraz myśl, że w ten okrutny czas autorzy, jak wielu ukraińskich literatów prawdopodobnie musieli rzucić pióro by bronić zaatakowanej przez bezwzględnego agresora ojczyzny. Niech strzeże ich Dobry Los i pozwoli pokonać moskiewskich okupantów!

Fantastyczne czytadło zakręcone na maksa. Niezwykła jest już konstrukcja książki, a natłok pomysłów, wątków i motywów przyprawia o zawrót głowy. Różne przestrzenie, różne światy krzyżują się ze sobą tak paradoksalnie, że streścić to bez ujmy dla istoty dzieła nie sposób. Duet ukraińskich pisarzy Henri Oldi Lion (pod tym pseudonimem kryją się Dymitry Gromow i Oleg...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć zapewne nie przysporzy mi to zwolenników powiem wprost: nie jestem fanem literatury czeskiej (wyjątek stanowi Milan Kundera) i powieść Martina Reinera, pisarza i poety niezwykle cenionego nie tylko za naszą południową granicą nie porwała mnie ani trochę. Uwielbienie dla literatury czeskiej w naszym kraju jest dla mnie zagadką. Ta jej potoczność, powszedniość, to takie przyziemne przywiązanie do szczegółów jakoś mnie odstręcza. I jak dotąd dawałem sobie spokój z dziełami najsłynniejszych czeskich pisarzy po kilkudziesięciu stronach. Po prostu ta czeskość nie jest dla mnie strawna. Uparłem się jednak by przeczytać utwór powieściowy Reinera i choć nie czytało mi się tego dobrze, dotarłem do końca. Może nawet nie jest to źle napisane, ale brak tu jakiegoś haczyka, na który dałbym się złowić. Trzy tytułowe postaci ma połączyć tajemny splot losów – mówi tylna strona okładki. To nieprawda, żadnego splotu nie ma. Są dwa watki, które łączy osoba głównego bohatera. Ich losy w żaden sposób się nie zapętlają, po prostu istnieją obok siebie w życiu Tomasza. Widoczna w każdym calu tej książki czeskość przechodzi obok mnie. Doprawdy nie dla mnie to, nie dla mnie.

Choć zapewne nie przysporzy mi to zwolenników powiem wprost: nie jestem fanem literatury czeskiej (wyjątek stanowi Milan Kundera) i powieść Martina Reinera, pisarza i poety niezwykle cenionego nie tylko za naszą południową granicą nie porwała mnie ani trochę. Uwielbienie dla literatury czeskiej w naszym kraju jest dla mnie zagadką. Ta jej potoczność, powszedniość, to takie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gieorgi Gospodinow to pisarz genialny w pełnym tego słowa znaczeniu. Przekonałem się o tym, czytając jego trzecią wydaną u nas powieść. „Schron przeciwczasowy” to bardzo rozległe i wielowątkowe studium pamięci jako organu, za pomocą którego przeżywamy czas. Przyszłości jeszcze nie znamy i nie wiemy jaka będzie, zaś teraźniejszość stale obraca się w przeszłość, więc tak naprawdę pewna jest tylko ta ostatnia. Czy można być „bezdomnym w czasie” tak jak Gaustyn? Wychodząc od indywidualnego sposobu rozumienia przeszłości, jej odzyskiwania i tracenia sięga po jej aspekt zbiorowy i tu zaczyna się dziać naprawdę wiele. Analiza naszego sposobu doświadczania czasu to krok ku nam samym, naszej ukrytej tożsamości. W powieści Gospodinowa literackie fantasmagorie współistnieją z dygresjami filozoficznymi, humor i smutek występują zaraz po sobie, a wszystko spowite jest duchem literackiej intuicji najwyższej próby. Gospodinow to pisarz potrafiący posługiwać się empatią , dzięki czemu doskonale udaje mu się opisywać całą złożoność świata. Jeszcze jedna taka powieść, a Nobel dla Bułgara może stać się rzeczywistością.

Gieorgi Gospodinow to pisarz genialny w pełnym tego słowa znaczeniu. Przekonałem się o tym, czytając jego trzecią wydaną u nas powieść. „Schron przeciwczasowy” to bardzo rozległe i wielowątkowe studium pamięci jako organu, za pomocą którego przeżywamy czas. Przyszłości jeszcze nie znamy i nie wiemy jaka będzie, zaś teraźniejszość stale obraca się w przeszłość, więc tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Filip Zawada prezentuje specyficzny rozpoznawalny głos literacki. Potrafi uchwycić konkret życia na jego styku z nieprzywidywalnością losu. Czytam już drugą jego powieść i uderza mnie to inteligentne zmaganie się z rzeczywistością, jej opisem i odkrywaniem jej praw.

„Zbyt wiele zim...” to powieść przewrotna. Odniosłem wrażenie, że dwóch głównych bohaterów: dziadek- pieniacz wypominający wszystkim, że nie przeżyli wojny i jego wrażliwy, borykający się z problemami młodości wnuk prowadzą ze sobą jakąś perfidną grę. Więcej tej perfidii oczywiście po stronie dziadka Szczepana. U jego wnuka widzimy przede wszystkim bezradność, miotanie się między żywiołami rzeczywistości. Powieść balansuje od momentów komicznych do grobowej powagi, jednak pozostaje spójną historią. Łącząc w sobie tak wiele staje się pasjonującą i mądrą lekturą, która odkrywa głębsze znaczenie naszej codzienności. I nawet jeśli fatalne okazują się skutki takiego przekazanego z krwią dziedzictwa, musimy je znieść na jak położone na naszych barkach zadanie.

Filip Zawada prezentuje specyficzny rozpoznawalny głos literacki. Potrafi uchwycić konkret życia na jego styku z nieprzywidywalnością losu. Czytam już drugą jego powieść i uderza mnie to inteligentne zmaganie się z rzeczywistością, jej opisem i odkrywaniem jej praw.

„Zbyt wiele zim...” to powieść przewrotna. Odniosłem wrażenie, że dwóch głównych bohaterów: dziadek-...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka ma charakter. Charakter swojej charakternej bohaterki. Choćby z tego powodu warto było ją przeczytać.

Bo choć Zyta Rudzka to nazwisko od lat głośne w literackim światku, to trzeba było nagrody Nike bym w końcu po jej powieść sięgnął. To kawał mięsistej, wziętej z życia literatury. Ale ten brzydki realizm nie odstręcza, przeciwnie, sprawia, że czytelnik lepiej rozumie sytuację bohaterki. Wielu autorów opinii narzekało na język i styl narracji. Istotnie, jest on szorstki, gryzący, pozbawiony upiększeń. Ale to właśnie pozwala autorce trafniej przedstawić nieposkromioną osobowość Wery.
Rudzka dodaje: „Spotykam ciągle takie kobiety – chciałam im oddać głos”. A więc chodzi o typ psychologiczny. Typ babki, która nie pęka.

Prawdę o danym człowieku poznajemy nie w chwilach jego triumfów, nie w jego dobrych momentach, ale w stanach kryzysowych i krytycznych. W takiej właśnie sytuacji znalazła się Wera. Musi pochować męża, ale nie stać jej nawet na buty trumniaki. Jej trudne położenie staje się pretekstem do opowiedzenia własnej historii. I muszę przyznać, że ta bohaterka budzi we mnie coś na kształt podziwu. Mimo piętrzących się trudności nie poddaje się, nie wchodzi w rolę ofiary. Nawet w takich chwilach pozostaje wolna. Nie każdą/każdego na to stać. Mnie chyba by nie było. Dlatego muszę oddać honor takiej bohaterce.

Na LC różnie piszą o tej powieści. Ja też z pewnością nie uznałbym jej za arcydzieło. Ale charakter to ona ma. Uderza nim w czytelnika. Rzetelna, mocna pozycja literacka wzięta z obserwacji otaczającego nas świata.

Ta książka ma charakter. Charakter swojej charakternej bohaterki. Choćby z tego powodu warto było ją przeczytać.

Bo choć Zyta Rudzka to nazwisko od lat głośne w literackim światku, to trzeba było nagrody Nike bym w końcu po jej powieść sięgnął. To kawał mięsistej, wziętej z życia literatury. Ale ten brzydki realizm nie odstręcza, przeciwnie, sprawia, że czytelnik lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydawać by się mogło, że temat podróży w czasie jest już tak ograny, że nie da się z niego wycisnąć niczego nowego. Powieść Emily St. John Mandel dowodzi jednak, że jest inaczej. Autorce udaje się odnaleźć nową perspektywę dla tego motywu i użyć go bardzo świeżo i oryginalnie. Kanadyjska pisarka osiąga tu krawędź tego fantastycznonaukowego wizjonerstwa, za którą skrywają się odwieczne pytania o istotę człowieczeństwa, ludzką tożsamość i jej granice. Zdumiewające jak ta powieść, na pozór lekkie czytadło, porywa czytelnika i każe mu śledzić zasugerowane od początku tajemnice. Sugerowane jednak nie po to by dać szybką odpowiedź na pytanie kim jesteśmy, lecz by wiecznie się nad nim pochylać jak nad kwestią, która zawsze będzie aktualna. Piękna i mądra, a jednocześnie przystępna książka.

Wydawać by się mogło, że temat podróży w czasie jest już tak ograny, że nie da się z niego wycisnąć niczego nowego. Powieść Emily St. John Mandel dowodzi jednak, że jest inaczej. Autorce udaje się odnaleźć nową perspektywę dla tego motywu i użyć go bardzo świeżo i oryginalnie. Kanadyjska pisarka osiąga tu krawędź tego fantastycznonaukowego wizjonerstwa, za którą skrywają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marylin Monroe to jedna z najbardziej rozpoznawalnych ikon XX-wiecznej popkultury. Dobrze się stało, że poświęconej jej powieści biograficznej podjęła się tak wybitna i sprawna warsztatowo pisarka jak Joyce Carol Oates. Bo tylko warsztat świadomego, doświadczonego twórcy podołałby zadaniu prezentacji w literackim utworze życia tak obfitego i szybkiego, które w pełnym pedzie zmierzało do tragicznego końca. Oates bardzo kunsztownie odzwierciedliła dramatyzm losu MM i jej wewnętrzne powikłanie. Obszerną i wydrukowaną drobnym drukiem powieść czyta się z niesłabnącym zaangażowaniem, jej treść jest żywa i przemawia do czytelnika.

Powieść jest wiarygodna psychologicznie, ma doskonale przemyślaną konstrukcję, która czyni całość przejrzystą. Oczywiście jest to utwór literacki, nie oparta wyłącznie na faktach biografia. Dlatego autorka już we wstępie wyjaśnia, że przy pisaniu posłużyła się metodą destylacji życiorysu bohaterki. Było to konieczne by przybliżyć w formie utworu powieściowego tak znaną postać o skomplikowanym przebiegu życia. Są tu też elementy fikcyjne, jak w kazdej powieści. Najważniejsze jednak jest to, że autorce udało się oddać wewnętrzne meandry życia MM, aktorki, która choć znana i uwielbiana przez miliony, odczuwała ogromnie swą samotność i zagubienie w świecie, który ostatecznie ją przytłoczył. Warto o tym pamiętać gdy patrzymy na Marylin Monroe jako produkt komercyjnej hollywoodzkiej kultury.

Marylin Monroe to jedna z najbardziej rozpoznawalnych ikon XX-wiecznej popkultury. Dobrze się stało, że poświęconej jej powieści biograficznej podjęła się tak wybitna i sprawna warsztatowo pisarka jak Joyce Carol Oates. Bo tylko warsztat świadomego, doświadczonego twórcy podołałby zadaniu prezentacji w literackim utworze życia tak obfitego i szybkiego, które w pełnym pedzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla tej książki trzy gwiazdki to właściwie komplement. Owszem, świetnie sprzedająca się produkcja pani Meyer to dno, ale w moim odczucie, nie aż takie zupełne. Wampiry zawsze kojarzyły mi się z kiczem. Tutaj jednak są piękne i nie polują na ludzi. Przynajmniej nie wszystkie. Mamy tu wampiry zgoła odmienne od tego co przedstawia pewna zabawna piosenka kabaretu Potem: „łazi to, takie głupie, mordę ma jakby małpie ukradł..” Drapieżnik o nieodpartym uroku. I ona ledwie rozkwitająca, świeża siedemnastolatka. Owszem, banalne do bólu. Ale nie czyta się aż tak źle. Mimo że irytujące są te podchody, wzajemne ściemnianie się i słowne gierki między Bellą a Edwardem. Może mdlić od tej romansowej scenerii, tego całego tańca, który zmierz do złączenia dwóch istot z odmiennych gatunków. Ale i nudnawa fabuła w pewnym momencie nabiera dynamiki i jest w tej powieści moment kiedy czytelnik zadaje sobie typowe przy masowych czytadłach pytanie „jak oni z tego wybrną?”. Żeby się dowiedzieć trzeba przeczytać i uchwycić to coś, co sprawia, że ta lekko zawyżona nota jest adekwatna.

Dla tej książki trzy gwiazdki to właściwie komplement. Owszem, świetnie sprzedająca się produkcja pani Meyer to dno, ale w moim odczucie, nie aż takie zupełne. Wampiry zawsze kojarzyły mi się z kiczem. Tutaj jednak są piękne i nie polują na ludzi. Przynajmniej nie wszystkie. Mamy tu wampiry zgoła odmienne od tego co przedstawia pewna zabawna piosenka kabaretu Potem: „łazi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż za niewiarygodnie cudowna książka! Nawet nie o to chodzi, że uwielbiam powieści o szkatułkowej konstrukcji; sam autor przyznawał się do inspiracji Dekameronem Boccaccia i Rękopisem znalezionym w Saragossie Potockiego; chodzi o to jak to wszystko zgrabnie i uwodzicielsko jest ze sobą połączone, jak finezyjnie współbrzmią wszystkie te opowieści z sytuacją głównego narratora i sytuacją świata, który chyli się ku schyłkowi. Mówiąc krótko: tutaj Monty Python spotyka się z Alicją z Krainy Czarów. Nasycenie fabuły smakowitym absurdem i groteskowym poczuciem humoru jest tak wysokie jak tylko się da. W dodatku ta wizja pół makabrycznej, pół humorystycznej apokalipsy przyprawia o kolorowy zawrót głowy. Ratujący ostatnich przedstawicieli ludzkości schron w kształcie gigantycznego cygara, ni to Arka Noego, ni to wieża Babel jest miejscem tak rubasznej grozy, jakiej dotąd w literaturze nie spotkałem. Czyta się to rechocząc i nie dowierzając. Spróbujcie sami!

Cóż za niewiarygodnie cudowna książka! Nawet nie o to chodzi, że uwielbiam powieści o szkatułkowej konstrukcji; sam autor przyznawał się do inspiracji Dekameronem Boccaccia i Rękopisem znalezionym w Saragossie Potockiego; chodzi o to jak to wszystko zgrabnie i uwodzicielsko jest ze sobą połączone, jak finezyjnie współbrzmią wszystkie te opowieści z sytuacją głównego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wnikliwe psychologiczne studium dojrzałej kobiety ze środowiska akademickiego napisane z wyczuciem i ozdobione świetnym literackim stylem. Bohaterka powieści Karolina to kobieta niezależna, wysoko inteligentna,mająca szereg doświadczeń życiowych, ale nadal otwarta na wszystko co jeszcze przed nią. Jej świat wewnętrzny poznajemy przez szereg dygresji, niemal poetyckich czyniącą tą powieść czymś więcej niż historią miłosną. Słowem - kluczem jest tu zapewne feminizm. Ale istotna jest też wizja współczesnego świata, w którym poruszają się bohaterowie. Dreszczyku dodaje niemal kryminalna afera z naukowym fałszerstwem. Wszystko to sprawia, że O zmierzchu to pasjonująca lektura łącząca spory ładunek myślowy z atrakcyjną fabułą.

Wnikliwe psychologiczne studium dojrzałej kobiety ze środowiska akademickiego napisane z wyczuciem i ozdobione świetnym literackim stylem. Bohaterka powieści Karolina to kobieta niezależna, wysoko inteligentna,mająca szereg doświadczeń życiowych, ale nadal otwarta na wszystko co jeszcze przed nią. Jej świat wewnętrzny poznajemy przez szereg dygresji, niemal poetyckich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Prawdziwa gangsterska opowieść. O tym jak mafia włoska załatwia porachunki z mafią irlandzką. Wojna między dwoma syndykatami zbrodni to starcie na śmierć i życie. I czytanie o tym jest rozrywką, która przysparza wypieków na twarzy. Po dość łagodnym początku gdy zawiązuje się intryga, akcja się rozpędza, jest ostro i krwawo. Ale wszyscy wiedzą, że tak musi być, bo wojna mafii to nie przelewki. Wszak chodzi tu o honor. A gdy tak ma się sprawa, rodzi się napięcie między tymi, którzy zdradzą i tymi, którzy są lojalni. W powieści Dona Winslowa motywy te są zręcznie podjęte i osadzone w aktualnej rzeczywistości. Mocna i krwista lektura z dreszczykiem emocji.

Prawdziwa gangsterska opowieść. O tym jak mafia włoska załatwia porachunki z mafią irlandzką. Wojna między dwoma syndykatami zbrodni to starcie na śmierć i życie. I czytanie o tym jest rozrywką, która przysparza wypieków na twarzy. Po dość łagodnym początku gdy zawiązuje się intryga, akcja się rozpędza, jest ostro i krwawo. Ale wszyscy wiedzą, że tak musi być, bo wojna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść jedyna w swoim rodzaju: klimatyczna, poetycka, zmysłowa, wyrazista, hipnotyzująca. Nikt dotąd nie zrealizował tematu wsi w podobny sposób, choć w polskiej literaturze ostatnich lat pojawia się on nader często, weźmy choćby powieści Myśliwskiego, „ Dygot” Małeckiego, czy „Pod słońcem” Fiedorczuk. Przynoszą one obszerne panoramiczne sagi rozciągnięte na dziesięciolecia, rozległe freski ludowych krajobrazów przepełnione tłumem bohaterów i ch niezwykłych przeżyć. Jak inna jest książka Małgorzaty Lebdy: zwarta, skondensowana, gęsta. Wieś Maj, w które dzieje się akcja zostaje ukazana jako samowystarczalny mikrokosmos, który obejmuje życie i śmierć, chorobę i cierpienie ale i radość, zmianę, nieokiełznanie żywiołów, wszystkie te elementy, które składają się na tajemnicę ludzkiego istnienia. Może nie do końca mamy w tej powieści trzy jedności czasu, miejsca i akcji, ale autorka nie jest daleka od takiego zabiegu: przecież całość ma miejsce we wsi maj, akcja w czasie teraźniejszym rozgrywa się w zamkniętym odcinku czasu(prawdopodobnie około roku), a odniesienia do przeszłości są bardzo nieliczne. Mamy przykuwające uwagę Tu i Teraz, to co najważniejsze toczy się wprost przed oczami czytelnika. Zdumiewające, że w powieści z tak szczątkową akcją jest tyle napięcia i pasji. To sprawia, że lektura jest żywa i wciągająca. Zmysłowe obrazy płyną przez kolejne rozdziały, są tak prawdziwe, wyraziste lecz nieprzerysowane. Na poziomie klimatu i języka Małgorzata Lebda pozostaje w okolicach bliskich swojej poezji. Lecz przełożenie tych cech na prozę zostało wykonane wprost po mistrzowsku. Pod powierzchnią słów kryją się rozliczne sensy czyniące „Łakomych” powieścią o wszystkim, z której można odczytywać wszystkie znaczenia świata. Ten poetycki realizm jest bardzo istotnym znakiem „Łakomych”. W nim przejawiają się wszelkie barwy życia, choroby i śmierci. Naprawdę piękna, niepokojąca, autentyczna powieść wnosząca ważne novum do literatury polskiej.

Powieść jedyna w swoim rodzaju: klimatyczna, poetycka, zmysłowa, wyrazista, hipnotyzująca. Nikt dotąd nie zrealizował tematu wsi w podobny sposób, choć w polskiej literaturze ostatnich lat pojawia się on nader często, weźmy choćby powieści Myśliwskiego, „ Dygot” Małeckiego, czy „Pod słońcem” Fiedorczuk. Przynoszą one obszerne panoramiczne sagi rozciągnięte na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eklektyzm Murakamiego jak niemal zawsze smakuje przednio. W powieści tej odnajdziemy szalenie liryczny oniryzm przepleciony z odrobiną kryminału i wielu niecodziennych przygód bohatera. Przeczytałem ją po raz drugi(po latach) i było to fascynujące doświadczenie kontaktu z bogatą w detale prozą autora „Kroniki ptaka nakręcacza”. Murakami jest mistrzem tkania rozległej wielowątkowej fabuły o złożonej konstrukcji. Lektura w niesamowity sposób oddziałująca na czytelnika. Niewielu jest pisarzy z taką porażającą umiejętnością. Sequel Przygody z owcą to fascynująca powieść zabierająca czytelnika w świat, którego nie sposób zapomnieć.

Eklektyzm Murakamiego jak niemal zawsze smakuje przednio. W powieści tej odnajdziemy szalenie liryczny oniryzm przepleciony z odrobiną kryminału i wielu niecodziennych przygód bohatera. Przeczytałem ją po raz drugi(po latach) i było to fascynujące doświadczenie kontaktu z bogatą w detale prozą autora „Kroniki ptaka nakręcacza”. Murakami jest mistrzem tkania rozległej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł na fabułę wydaje się intrygujący. Przenieść się do wnętrza ulubionej powieści byłoby z pewnością szokującą przygodą. I być może niejeden z nas mógłby zamarzyć o czymś takim. Tylko, jak się okazuje wtargnięcie do świata fikcji może wywołać w nim niepokojące zmiany i to takie, jakich czytelnik niekoniecznie by sobie życzył/

I tak właśnie dzieje się w powieści Madeleine Roux. Księga żywych sekretów da się z całą pewnością umieścić w kategorii „lekkie czytadełko do odmóżdzenia”(określenia tego użyła kiedyś jedna z moich znajomych na LC). Przeżycia Adele i Connie magicznie przeniesionych do świata gotyckiej powieści Moira opisane z biegłością rzemieślnika od tego typu literatury. Książka skupia się na niezwykłych wydarzeniach, z jakich złożona jest fabuła i pozwala na niezobowiązujący relaks. Bawiłem się przy niej niezgorzej, ale chyba nigdy nie poczuję potrzeby powrotu.

Pomysł na fabułę wydaje się intrygujący. Przenieść się do wnętrza ulubionej powieści byłoby z pewnością szokującą przygodą. I być może niejeden z nas mógłby zamarzyć o czymś takim. Tylko, jak się okazuje wtargnięcie do świata fikcji może wywołać w nim niepokojące zmiany i to takie, jakich czytelnik niekoniecznie by sobie życzył/

I tak właśnie dzieje się w powieści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantastyka cokolwiek infantylna i uproszczona.

Fantastyka cokolwiek infantylna i uproszczona.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Agnieszka Kuciak to poetka, wizjonerka, czarodziejka, szamanka wyposażona w teurgiczne moce. Za ich sprawą przemieniła swoje rodzinne miasto Poznań w matecznik mitów. Czytanie tych magicznych opowieści to podróż przez czarowne obrazy i miejsca, gdzie może wydarzyć się wszystko. Czytanie tych opowiadań to uczta wyobraźni, wyprawa do ogrodu snów. Ach, jak to się czyta! Książeczka malusia rozmiarami, potężna treścią.

Agnieszka Kuciak to poetka, wizjonerka, czarodziejka, szamanka wyposażona w teurgiczne moce. Za ich sprawą przemieniła swoje rodzinne miasto Poznań w matecznik mitów. Czytanie tych magicznych opowieści to podróż przez czarowne obrazy i miejsca, gdzie może wydarzyć się wszystko. Czytanie tych opowiadań to uczta wyobraźni, wyprawa do ogrodu snów. Ach, jak to się czyta!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z epizodycznych postaci w tej powieści nosi T-shirt z napisem „Rzeczywistość to złudzenie wywołane brakiem alkoholu”. Hasło w sam raz dla absolwentów klinik odwykowych. Słowa te nie odgrywają tu żadnej większej roli, to po prostu jedno z mgnień, jakich ta ponad 600 stron licząca książka jest pełna. I wcale nie dlatego powieść Davida Mitchella jest niesamowita.

„Czasomierze” dużo czasu spędziły na mojej półce Chcę przeczytać. Bo dopiero niedawno udało mi się tę książkę kupić. Aż wreszcie ją przeczytałem, ku swojej wielkiej satysfakcji. Gdyż Czasomierze to powieść wielowarstwowa, wielowątkowa, łącząca różne gatunki literackie, mieszająca fantastykę z obyczajowym realizmem i wielce prawdopodobną futurologią. Jak zwykle autor zadbał o kunsztowną konstrukcje utworu, które jak poprzednie składa się z kilku skomunikowanych ze sobą części. Tyle, że np. w Atlasie chmur mieliśmy historie szkatułkowo ze sobą splecione i bohaterów mówiących do siebie przez wieki, a tutaj mamy zdecydowaną linearność, którą konstytuuje postać głównej bohaterki Holly Sykes, która choć pojawia się we wszystkich sześciu częściach, jest narratorką tylko pierwszej i ostatniej. W środkowych rozdziałach jej obecność wydaje się czasem epizodyczna i jej udział w toczącej się za parawanem naszej rzeczywistości wojny Horologów z Anachoretami sprowadza się niby do biernego udziału, to powoli okazuje się to jak jej rola jest decydująca. Jak to możliwe, nie będę tłumaczy, bo odsłoniłbym zbyt wiele, a nie chcę nikomu odbierać przyjemności rozsmakowania się w lekturze.

Autor szczególnie potraktował tu czas, osadzając powieść w pierwszej połowie w przeszłości, a w drugiej przewidując przeszłość najbliższych 20 – 30 lat. Prognozy Mitchella nie są optymistyczne, ale za to nader prawdopodobne. Czy tak właśnie będą wyglądać najbliższe dekady? Niewykluczone. Pewnym natomiast jest, że dzieło brytyjskiego pisarza uwiodło mnie całkowicie i zgodnie z tytułem serii było ucztą wyobraźni. Kolejna powieść Mitchella zasługująca na moje najwyższe noty.

Jedna z epizodycznych postaci w tej powieści nosi T-shirt z napisem „Rzeczywistość to złudzenie wywołane brakiem alkoholu”. Hasło w sam raz dla absolwentów klinik odwykowych. Słowa te nie odgrywają tu żadnej większej roli, to po prostu jedno z mgnień, jakich ta ponad 600 stron licząca książka jest pełna. I wcale nie dlatego powieść Davida Mitchella jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie jest kolejna powieść postapo. A tak mógłby sądzić ktoś po przeczytaniu opisu na ostatniej stronie okładki. Apokaliptyczne scenariusze, jakie obecnie serwuje nam film i literatura koncentrują się na przedstawianiu kolejnych alternatywnych wizji przyszłego postświata. Tymczasem powieść Emily St. John Mandel podejmuje próbę przewidzenia psychologicznych skutków upadku naszej cywilizacji. Ciągle jeszcze nie wiemy kiedy taki nastąpi, choć powszechne stało się mniemanie, że żyjemy w czasach przedostatecznych i nie pozostaje nam nic innego niż żyć, czekać i patrzeć. Kanadyjskiej pisarce nie chodzi bynajmniej o przedstawienie najbardziej efektownej wizji końca, ona opowiada o utracie i o tym jak znosi ją ludzka mentalność. Służą temu dwa równoległe watki fabuły – 20 lat po upadku i tuż przed nim oraz pierwszych dni nowej apokaliptycznej epoki. Wartość tej książki polega właśnie na tym, że uświadamia nam kruchość naszego statusu cywilizacyjnego. Często przechodzimy bezrefleksyjnie wobec licznych osiągnięć techniki i nauki, które czynią nasze życie łatwiejszym i wygodniejszym a przez to wygodniejszym, a przecież i one mogą pewnego dnia zniknąć. A pozbawiona ich ludzkość byłaby niczym inwalida wyzuty ze swojego wózka, że sparafrazuję metaforę Jerzego Prokopiuka.

Na tym głównie polega znaczenie Stacji Jedenastej powieści która mówi prawdę o naszym świecie i nas samych. Powieści, która czyta się świetnie i nakłania do ostrożnej refleksji.

To nie jest kolejna powieść postapo. A tak mógłby sądzić ktoś po przeczytaniu opisu na ostatniej stronie okładki. Apokaliptyczne scenariusze, jakie obecnie serwuje nam film i literatura koncentrują się na przedstawianiu kolejnych alternatywnych wizji przyszłego postświata. Tymczasem powieść Emily St. John Mandel podejmuje próbę przewidzenia psychologicznych skutków upadku...

więcej Pokaż mimo to