-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel5
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2019-05-30
2019-05-27
Zagadka kryminalna - jak zwykle u Słomczyńskiego - w stylu angielskim. I nie chodzi tylko o tło, w jakim powieść została umieszczana, ale, a może przede wszystkim - o klimat. Styl przypomina kryminały angielskie z powieściami Agathy Christie na czele. Sama intryga jest dość prosta, a zagadka łatwa do odgadnięcia, więc właściwie gdzież tu jest atrakcja? Otóż właśnie klimat Londynu, świat teatru, ludzie kultury tworzą ciekawą otoczkę utworu. Książki poza tym raczej przeciętnej, bo Joe Alex napisał znacznie lepsze utwory. Jednakże realia brytyjskie i ten blichtr wielkiego świata, także w warstwie językowej, pozwala na uprzyjemnienie sobie trzech godzin ciekawą lekturą. Ciekawą, choć bez pretensji do wielkości. A przecież na korzyść tegoż kryminału wpływa niemal grecka wizja tragedii - jedność czasu i akcji (bowiem bohaterowie jednak, choć na krótko, opuszczają teatr, który stanowi główne tło kryminału). I jeszcze odwołanie do Ionesco i jego, dziś nieco zapomnianej, twórczości.
Przyjemna lektura do poduszki. Daleko jej do arcydzieła, ale nie schodzi poniżej poziomu, do którego Słomczyński przyzwyczaił czytelnika.
Zagadka kryminalna - jak zwykle u Słomczyńskiego - w stylu angielskim. I nie chodzi tylko o tło, w jakim powieść została umieszczana, ale, a może przede wszystkim - o klimat. Styl przypomina kryminały angielskie z powieściami Agathy Christie na czele. Sama intryga jest dość prosta, a zagadka łatwa do odgadnięcia, więc właściwie gdzież tu jest atrakcja? Otóż właśnie klimat...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-16
Nie wiedzieć czemu Wydawnictwo Iskry opublikowało debiut książkowy Gardnera pod takim tytułem, choć w Posłowiu wyraźnie Marek Wydmuch stwierdził, że wszystkie książki autora mają jednakowy układ tytułów: Sprawa; w tym przypadku "Sprawa aksamitnych pazurków" i pod takim tytułem kryminał figurował na LC. Słusznie.
Po lekturze wysublimowanych, wymagających myślenia, finezyjnych, wolno rozwijających akcję kryminałach twórców europejskich, przeczytałem stary, ale typowy dla rynku amerykańskiego produkt. Szybka akcja, mało (niemal brak zupełnie) opisów, żadnych wątków pobocznych, minimum informacji o postaci i ciekawy (a jednak) rozwój wypadków. widocznie takie byłym, a może i są, oczekiwania czytelników zza Atlantyku. Mnie to nie wystarcza.
Oczywiście, jako relaks, krótka lektura (mimo prawie 300 stron tekstu), taki utwór się sprawdza. Ale oczekuję jednak od tej literatury większego wysiłku intelektualnego - dla czytelnika. I stąd krótkie podsumowanie - dla relaksu można przeczytać. nic ponadto.
Nie wiedzieć czemu Wydawnictwo Iskry opublikowało debiut książkowy Gardnera pod takim tytułem, choć w Posłowiu wyraźnie Marek Wydmuch stwierdził, że wszystkie książki autora mają jednakowy układ tytułów: Sprawa; w tym przypadku "Sprawa aksamitnych pazurków" i pod takim tytułem kryminał figurował na LC. Słusznie.
Po lekturze wysublimowanych, wymagających myślenia,...
2019-05-14
Kiedy otworzyłem stronę LC na "Żmijowisku" i przeczytałem, że jest już grubo ponad 600 opinii, straciłem ochotę na pisanie obszernie o tej książce. Dlatego też będzie wyjątkowo krótko.
To nie jest właściwie kryminał, a raczej dramat psychologiczny. Nazwanie tej pozycji thrillerem psychologicznym jest więc jak najbardziej zgodne z treścią.
Książką jest łatwa w odbiorze, ale nie lekka. To, co autor przedstawił (a zawarł całkiem sporo różnych wątków), to w większości poważne i trudne problemy.
Podobały mi się zróżnicowane psychologicznie postacie, różnorodność postaw i zachowań, autentyczność reakcji i zachowań bohaterów, realizm sytuacji, przedstawionych w utworze.
Rozwiązanie może i nie było zaskoczeniem, ale akcja była tak prowadzona, by pokazać wielość możliwych wyjaśnień głównego wątku.
I osobista refleksja - książka zwyczajnie mnie wciągnęła i podobała mi się, a to - w tym gatunku literatury - najważniejsze.
Kiedy otworzyłem stronę LC na "Żmijowisku" i przeczytałem, że jest już grubo ponad 600 opinii, straciłem ochotę na pisanie obszernie o tej książce. Dlatego też będzie wyjątkowo krótko.
To nie jest właściwie kryminał, a raczej dramat psychologiczny. Nazwanie tej pozycji thrillerem psychologicznym jest więc jak najbardziej zgodne z treścią.
Książką jest łatwa w odbiorze, ale...
2019-02-26
Jako kryminał - powieść dobrze "skrojona". I zagadka (raczej zagadki) zgodne z epoką, i sytuacje realistyczne, i fabuła wciągająca - czyli było wszystko, co w tym gatunku potrzebne. Także sprawność językowa Ćwirleja i budowanie napięcia.
Jednakże najlepsze są epizody. Autor znakomicie oddaje ducha czasów schyłkowego peerelu, tworzy bardzo realistyczne postacie, nie tylko milicjantów. No i rzeczywistość polska lat osiemdziesiątych, ludzkie charaktery, zachowania - to są perełki. Właśnie ze względu na takie scenki od niechcenia, przedstawiające tamten, szczęśliwie miniony świat, pozwalają mi dać tak wysoką notę. Przynajmniej w tej kategorii literatury. Polecam.
Jako kryminał - powieść dobrze "skrojona". I zagadka (raczej zagadki) zgodne z epoką, i sytuacje realistyczne, i fabuła wciągająca - czyli było wszystko, co w tym gatunku potrzebne. Także sprawność językowa Ćwirleja i budowanie napięcia.
Jednakże najlepsze są epizody. Autor znakomicie oddaje ducha czasów schyłkowego peerelu, tworzy bardzo realistyczne postacie, nie tylko...
2018-12-11
Zawiodłem się. Opowiadanie zaczyna się ciekawie, od znalezienia zwłok mężczyzny w obcym mu mieszkaniu. Początek śledztwa sprawia wrażenie powolnego, ale konsekwentnego. Aż tu nagle rusza lawina. Wydarzenia coraz bardziej rodem z sensacyjnych filmów lat 70. ubiegłego wieku. I tu pojawia się problem. To, co dotychczas było i logiczne, i uzasadnione, i całkiem nieźle pomyślane, nagle się rwie, pozostaje wiele niedomówień, zbyt wiele zwrotów, w dodatku dość przypadkowych, i zawsze - genialne przewidywania milicji. Może to i się sprawdzało, gdy utwór powstawał, ale dziś wydaje się po prostu nieudolnym zabiegiem autora. Jeśli do tego dodać typowy i przewidywalny obraz milicji i milicjantów, to mamy bardzo mierne czytadło. Trochę szkoda, bo pomysł nawet niezły. Czego więc zabrakło? Może to powinna być solidna powieść, a nie krótkie opowiadanie. Potencjał był, ale nie wyszło...
Zawiodłem się. Opowiadanie zaczyna się ciekawie, od znalezienia zwłok mężczyzny w obcym mu mieszkaniu. Początek śledztwa sprawia wrażenie powolnego, ale konsekwentnego. Aż tu nagle rusza lawina. Wydarzenia coraz bardziej rodem z sensacyjnych filmów lat 70. ubiegłego wieku. I tu pojawia się problem. To, co dotychczas było i logiczne, i uzasadnione, i całkiem nieźle...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-09
Zaskakująco dobrze napisane opowiadanie. Zaczyna się banalnie, wręcz nudnie, aby powoli się rozkręcać i nabierać tempa. Oczywisty winny okazuje się niewinny, a śledztwo przybiera dziwną postać, bowiem głównie zajmujemy się ofiarą. A może nie ofiarą? A może jednak ofiarą?
Krótka historia milicyjna, ale napisana z nerwem, żywa, dobrze się czyta. Nic dziwnego - autor sprawdził się jako scenarzysta. Ten od J-23...
Zaskakująco dobrze napisane opowiadanie. Zaczyna się banalnie, wręcz nudnie, aby powoli się rozkręcać i nabierać tempa. Oczywisty winny okazuje się niewinny, a śledztwo przybiera dziwną postać, bowiem głównie zajmujemy się ofiarą. A może nie ofiarą? A może jednak ofiarą?
Krótka historia milicyjna, ale napisana z nerwem, żywa, dobrze się czyta. Nic dziwnego - autor sprawdził...
2018-12-06
Pozornie sprawa jasna - co to za kryminał, skoro po przeczytaniu kilkunastu stron można odgadnąć, kto winien. Oceniając z tego punktu widzenia - powieść słaba. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę inne walory książki, to sprawa nie jest już tak oczywista.
Bo autor pozwolił sobie na całkiem niezłe przedstawienie środowiska artystów, ocenił dziennikarzy, zauważył (lata 70.) różnice między Wschodem a Zachodem (celne spostrzeżenia, aż dziw, że cenzura puściła), zbudował całkiem ciekawie charaktery postaci, dodał tło w różnych częściach świata. To jest po prostu dobrze skrojona powieść. Jedynie główny wątek wydaje się nieco nieudany, za to psychologicznie - wszystko jest w jak najlepszym porządku. No i czyta się to bardzo dobrze. Warto sięgnąć, choć oczywiście do arcydzieło jeszcze trochę brakuje.
Pozornie sprawa jasna - co to za kryminał, skoro po przeczytaniu kilkunastu stron można odgadnąć, kto winien. Oceniając z tego punktu widzenia - powieść słaba. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę inne walory książki, to sprawa nie jest już tak oczywista.
Bo autor pozwolił sobie na całkiem niezłe przedstawienie środowiska artystów, ocenił dziennikarzy, zauważył (lata 70.) różnice...
2018-12-03
Takie rzemiosło literackie...
Tytuł tylko w części odzwierciedla treść opowiadania. Całość bardziej dziennikarska, niż powieściowa i raczej opis prac śledczych niż rzeczywisty kryminał. Na plus trzeba uznać przedstawienie pomyłek badających sprawę. Na minus - język, który zawiera wiele wtrętów nachalnego dydaktyzmu tamtych czasów. A i chwalenie roli milicji też nieco przesadne.
Jest jednak pewien fragment, który można wciąż cytować w kontekście kryminałów, nie tylko zresztą polskich. To wypowiedź oficera milicji o fabułach powieściowych, w których milicjant (jeszcze nie policjant) prowadzi śledztwo w drogich lokalach i wydaje tam duże pieniądze, milicjant wyrywany z łóżka, bo musi prowadzić dochodzenie, jakby nie było nikogo na dyżurze, milicjant (także policjant) wyjeżdżający na drogie wczasy i często tuż przed lub podczas prowadzący pracę (rezygnując rzecz jasna z przysługującego urlopu. To także milicjant (także policjant), który ma powikłane życie rodzinne, bo przecież nie może być to normalna rodzina. Wreszcie - to milicjant (także policjant), który jest nieomylny (albo niemal nieomylny). Pozwoliłem sobie uwspółcześnić wywody pułkownika MO, ale są one wciąż aktualne, a poza tym - jak ów oficer podsumowuje - takie przedstawianie śledczych nijak się ma do rzeczywistości. I tu się z autorem zgadzam. I za ten fragment dodatkowa gwiazdka, choć opowiadanie tylko przeciętne.
Takie rzemiosło literackie...
Tytuł tylko w części odzwierciedla treść opowiadania. Całość bardziej dziennikarska, niż powieściowa i raczej opis prac śledczych niż rzeczywisty kryminał. Na plus trzeba uznać przedstawienie pomyłek badających sprawę. Na minus - język, który zawiera wiele wtrętów nachalnego dydaktyzmu tamtych czasów. A i chwalenie roli milicji też nieco...
2018-12-01
Major Downar działa.
Spore fragmenty opowiadania bardzo dobre. Ciekawie zarysowana akcja, obrazowo skreślone postacie, niezłe tło obyczajowe. Gorzej wypadają szczegóły, bo tu autor kilkakrotnie się gubi, pomija lub nie zauważa istotnych drobiazgów, jak choćby tytułowej koszulki, która w gruncie rzeczy wiele do opowieści nie wnosi. Można pochwalić pomysł i żałować, że realizacja budzi zastrzeżenia. Ale można poczytać dla relaksu i przypomnienia sobie czasów peerelu.
Major Downar działa.
Spore fragmenty opowiadania bardzo dobre. Ciekawie zarysowana akcja, obrazowo skreślone postacie, niezłe tło obyczajowe. Gorzej wypadają szczegóły, bo tu autor kilkakrotnie się gubi, pomija lub nie zauważa istotnych drobiazgów, jak choćby tytułowej koszulki, która w gruncie rzeczy wiele do opowieści nie wnosi. Można pochwalić pomysł i żałować, że...
2018-11-29
A miało być tak pięknie...
Całkiem nieźle rozwijające się opowiadanie zostaje brutalnie zakończone bez niespodzianki, pospiesznie, niemal nerwowo.
Zeydler-Zborowski wyspecjalizował się w tematyce kryminalnej i sensacyjnej i taki jest też "Kardynalny błąd". Akcja rozwija się w miarę sprawnie, ale pod koniec autor popełnia kardynalny błąd - wraca do dość oczywistego podejrzanego i niespodziewanie doprowadza sprawę do końca. wyszło sztucznie, nadmiernie szybko i zepsuło wcześniejszy, pozytywny odbiór opowiadania. Szkoda, bo językowo i stylowo mogło być nieźle.
A miało być tak pięknie...
Całkiem nieźle rozwijające się opowiadanie zostaje brutalnie zakończone bez niespodzianki, pospiesznie, niemal nerwowo.
Zeydler-Zborowski wyspecjalizował się w tematyce kryminalnej i sensacyjnej i taki jest też "Kardynalny błąd". Akcja rozwija się w miarę sprawnie, ale pod koniec autor popełnia kardynalny błąd - wraca do dość oczywistego...
2018-11-26
Dobrze napisane. A skoro opowiadanie zekranizowano i scenariusz pisał także Szczypiorski, to raczej się nie napracował, bo utwór jest bardzo plastyczny, filmowy. Jak na niezbyt wielkie dzieło postacie są wyraziste, tło całkiem przyzwoicie zarysowane. Czyta się szybko i lekko, w dodatku pojawiają się smaczki językowe i elementy humoru, może niekiedy nieco przyciężkiego, ale zarazem uzasadnionego charakterem postaci.
Wątki amerykańskie wydają się niekiedy naciągane, lecz mój główny zarzut, to zbyt pospieszne dotarcie od finału. Zabrakło mi przybliżenia pewnych wydarzeń, dodania wyjaśnień, a tymczasem autor zdecydował się szybko przejść do zakończenia sprawy.
Chociaż to kryminał "milicyjny", wypada całkiem nieźle i jak na tak małe dzieło - wart jest uwagi. Pamiętać jednak trzeba to że czytadło, choć dobre czytadło.
Dobrze napisane. A skoro opowiadanie zekranizowano i scenariusz pisał także Szczypiorski, to raczej się nie napracował, bo utwór jest bardzo plastyczny, filmowy. Jak na niezbyt wielkie dzieło postacie są wyraziste, tło całkiem przyzwoicie zarysowane. Czyta się szybko i lekko, w dodatku pojawiają się smaczki językowe i elementy humoru, może niekiedy nieco przyciężkiego, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-22
Opowiadanie zostało napisane ciekawie, dynamicznie i choć to typowa produkcja bez większych ambicji, wypada całkiem dobrze. Oczywiście motyw genialnego milicjanta, który dzięki żmudnemu śledztwu znajduje dowody winy, stanowi główny filar utworu. Wydarzenia autor umieścił w latach 1955-1958, ale nie ma w opowiadaniu ani słowa odwołania do tego okresu polskiej historii. I to nie dziwi. Akcja toczy się we Wrocławiu, ale z odwołaniami do Bytomia, Gliwic i Lwowa. I to już dziwi. W opowieści pojawia się Armia Krajowa, lecz bez kontekstu negatywnego. Zamiast potępienia jest informacja o denuncjatorach i zdrajcach pracujących dla Gestapo. I to też pewne zaskoczenie. Wreszcie zakończenie nie jest jednoznaczne i to także wyróżnia opowiadanie spośród wielu podobnych.
Podsumowując - pozornie typowy utwór o dzielnych milicjantach, ale z dodatkami na tyle interesującymi, że warto przeczytać. Zwłaszcza, jeśli ktoś zna realia czasów opisanych i czasów pisania utworu.
Opowiadanie zostało napisane ciekawie, dynamicznie i choć to typowa produkcja bez większych ambicji, wypada całkiem dobrze. Oczywiście motyw genialnego milicjanta, który dzięki żmudnemu śledztwu znajduje dowody winy, stanowi główny filar utworu. Wydarzenia autor umieścił w latach 1955-1958, ale nie ma w opowiadaniu ani słowa odwołania do tego okresu polskiej historii. I to...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-19
Szybka akcja, nieco niedomówień, trochę gra przypadków, trochę budowania postaci, nieco tła obyczajowego, ciut realiów lat 70. Zagadka dość prosta, od pojawienia się postaci w fabule - przewidywalna. Taki milicyjny produkcyjniak. Czyta się lekko i nic więcej. Dobra (także dlatego, że krótka) pozycja na poobiedni relaks.
Szybka akcja, nieco niedomówień, trochę gra przypadków, trochę budowania postaci, nieco tła obyczajowego, ciut realiów lat 70. Zagadka dość prosta, od pojawienia się postaci w fabule - przewidywalna. Taki milicyjny produkcyjniak. Czyta się lekko i nic więcej. Dobra (także dlatego, że krótka) pozycja na poobiedni relaks.
Pokaż mimo to2018-11-17
Janusz Głowacki, niedawno zmarły pisarz, dramaturg, scenarzysta filmowy. Uznany twórca. Nawet z czczej ciekawości warto było zapoznać się z jego próbą napisania opowiadania kryminalnego. Czy udaną?
Opowiadanie jest nieco zagmatwane. Pojawia się zbyt wiele postaci, często marginalnych, nic nie wnoszących do akcji. Zaskakujące metody pracy w terenie bohaterów, jakby nie żyli w peerelu. Dobre dialogi. Słaby zarys charakteru postaci. W rezultacie mamy kryminał w stylu zachodnim we wschodniej Europie. Trochę to nierealne, dla znających realia tamtych czasów - nawet nieco fałszywe.
Można przeczytać, ale jako krótki relaks poobiedni.
Janusz Głowacki, niedawno zmarły pisarz, dramaturg, scenarzysta filmowy. Uznany twórca. Nawet z czczej ciekawości warto było zapoznać się z jego próbą napisania opowiadania kryminalnego. Czy udaną?
Opowiadanie jest nieco zagmatwane. Pojawia się zbyt wiele postaci, często marginalnych, nic nie wnoszących do akcji. Zaskakujące metody pracy w terenie bohaterów, jakby nie żyli...
2018-11-16
Pomimo prób zawikłania akcji, zagadka jest dość schematyczna, a wynik przewidywalny. Zarys postaci też dość powierzchowny. Zbrodnia - typowa i bez niespodzianek. Jednakże widać rękę scenarzysty, bowiem akcja toczy się w szybkim tempie, a dialogi można niemal żywcem przenieść na ekran. I nic dziwnego, bo Aleksander Ścibor-Rylski to przede wszystkim scenarzysta filmowy ("Popioły", "Człowiek z marmuru", "Człowiek z żelaza", "Agent nr 1", "Wilcze echa" i wiele innych) i telewizyjny ("Lalka" i "SOS"). Znalazłem też informację, że opowiadanie posłużyło za scenariusz do filmu pod tym samym tytułem, więc pierwsze wrażenie mnie nie zawiodło. Opowiadanie trochę tak. ot, nic wielkiego, taka drobna wprawka. Czyta się jednak dobrze i te kilkadziesiąt minut relaksu warte jest sięgnięcia po ten tytuł.
Pomimo prób zawikłania akcji, zagadka jest dość schematyczna, a wynik przewidywalny. Zarys postaci też dość powierzchowny. Zbrodnia - typowa i bez niespodzianek. Jednakże widać rękę scenarzysty, bowiem akcja toczy się w szybkim tempie, a dialogi można niemal żywcem przenieść na ekran. I nic dziwnego, bo Aleksander Ścibor-Rylski to przede wszystkim scenarzysta filmowy...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-14
Pisanie kryminałów w realiach peerelu nie należało do łatwych. W wielu przypadkach treścią mogły być bowiem albo zmagania z wrogą agenturą, albo poszukiwania skradzionego roweru. Zdarzały się, rzecz jasna, bardziej typowe sprawy, jak zabójstwa, napady, ale też często w siermiężnej oprawie. Kryminały milicyjne niekiedy wykazywały sporo realizmu, ale też i bywały nadmiernie dydaktyzujące.
Na tym tel proza Edigeya przedstawia się przeciętnie. Czyli typowa praca milicyjna (oczywiście pokazana w jasnych barwach), środowisko przestępcze o niecnych zamiarach i całkowicie amoralne i społeczeństwo chętnie milicji pomagające. Właściwie broszura, którą przeczytałem niczym specjalnym się nie wyróżnia. Może nadmiernie rozbudowany wątek bohaterki został zbyt wyeksponowany i zrobił się taki romans kryminalny. Ale to do wybaczenia. Podobało mi się wyjaśnienie, dlaczego kradziono samochody państwowe - takie bardzo prawdziwe i wciąż aktualne. Językowo może być. Konstrukcyjnie - także.
Nie uważam przeczytania tego tytułu za stratę czasu, ale to co najwyżej rozrywka i powrót do lat 70. ubiegłego wieku. Zapewne szybko zapomnę treść. Przeczytać można, szału nie ma.
Pisanie kryminałów w realiach peerelu nie należało do łatwych. W wielu przypadkach treścią mogły być bowiem albo zmagania z wrogą agenturą, albo poszukiwania skradzionego roweru. Zdarzały się, rzecz jasna, bardziej typowe sprawy, jak zabójstwa, napady, ale też często w siermiężnej oprawie. Kryminały milicyjne niekiedy wykazywały sporo realizmu, ale też i bywały nadmiernie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-12
To nawet nie jest książka, to broszura wydana w cyklu (serii) "Ewa wzywa 07...". Taki lekki kryminał, z kilkoma przestępstwami w tle morderstwa, które stanowi oś opowieści. I trzeba powiedzieć, że czyta się to dobrze. Słowo "milicja" pojawia się bardzo rzadko, racze w kontekście drogówki, realia peerelowskiego aparatu także słabo zauważalne, za to dialogi i charakterystyka postaci - znakomite. Nic dziwnego - autor to scenarzysta filmowy i telewizyjny.
Życiorys autora daleki jest od kryształu, oceniam więc tylko opowiadanie. A to, wydane w formie zeszytowej, fatalnej jakości, jest jednak bardzo dobrze i sugestywnie napisane. Oczywiście ze względu na objętość i charakter, daleko mu do dzieł mistrzów, można jednak, na tle często bezbarwnych, nadmiernie zamotanych, zbyt rozwlekłych lub nierealistycznych, dać nawet 6 gwiazdek. Minus jedna za jakość wydania.
To nawet nie jest książka, to broszura wydana w cyklu (serii) "Ewa wzywa 07...". Taki lekki kryminał, z kilkoma przestępstwami w tle morderstwa, które stanowi oś opowieści. I trzeba powiedzieć, że czyta się to dobrze. Słowo "milicja" pojawia się bardzo rzadko, racze w kontekście drogówki, realia peerelowskiego aparatu także słabo zauważalne, za to dialogi i charakterystyka...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-03
Lubię prozę Wrońskiego. Nie jestem miłośnikiem Lublina.
Ten wstęp jest konieczny, by wskazać moje subiektywne podejście do książki Wrońskiego. Uważam, że jest to (kolejny) dobry kawał pisarstwa. Kryminał jest mięsisty, choć niekoniecznie krwawy. Nie ma jednowymiarowych postaci. Są za to wydarzenia kontrowersyjne, a śledztwo, pozornie proste, przybiera dziwny obrót i nie wyjaśnia wszystkiego. wydarzenia toczą się wielowątkowo, a różnorodność środowisk aż zachwyca. Nie dlatego, ze jest ich dużo - jest - ale z powodu naturalnego przedstawiania kolejnych postaci. Żydzi - od bogatych i wpływowych przedstawicieli starszyzny i przywódcami religijnymi, przez inteligentów, studentów, aż po biedotę. Polacy to władze lokalne i administracja państwowa, oczywiście policja, środowisko akademickie, dziennikarze, socjaliści, narodowcy, chłopi, biedota... Nie wymieniłem wszystkich. A czytelnik nie czuje przesytu, przeciwnie, pojawienie się kolejnych osób przyjmuje jako naturalną kolej rzeczy.
O fabule pisać nie będę, bo po co? mam odbierać czytającym przyjemność z czytania, choćby opis dotyczył tylko 50-100 stron tekstu? Mogę tylko zaznaczyć, że tak, jak postaci nie są czarno-białe, tak i zakończenie nie jest proste i oczywiste.
A najbardziej podobał mi się tekst - Od Autora - krótki, niesamowicie spójny i skondensowany - taka perełka możliwości Wrońskiego w pozornie podsumowująco-dziękczynnym tekście.
Lubię prozę Wrońskiego. Nie jestem miłośnikiem Lublina.
Ten wstęp jest konieczny, by wskazać moje subiektywne podejście do książki Wrońskiego. Uważam, że jest to (kolejny) dobry kawał pisarstwa. Kryminał jest mięsisty, choć niekoniecznie krwawy. Nie ma jednowymiarowych postaci. Są za to wydarzenia kontrowersyjne, a śledztwo, pozornie proste, przybiera dziwny obrót i nie...
2018-08-25
Solidna robota. Dwa wątki kryminalne, wzajemnie się przeplatające i galeria interesujących i różnorodnych postaci. tak można w skrócie określić tę powieść. Do zalet należy zaliczyć stworzenie znakomitego tła w postaci Poznania lat dwudziestych ubiegłego wieku, z jego topografią, różnorodnością społeczną, językiem. Na to trzeba nałożyć delikatnie zaznaczone, ale konieczne tło historyczno-polityczne. do tego dochodzi specyfika ludzka - ludzie zaboru pruskiego o dziwnych nazwiskach i zaskakujących wyborach narodowości. Szczególnie jest to widoczne na pograniczu z Niemcami, które także w powieści się pojawia. do społeczności lokalnej, wraz z niepodległością, przybywają także ludzie z innych ziem polskich, nie zawsze rozumiejący lub zauważający specyfiki Poznania. A żeby jeszcze skomplikować - ludzie ci należą do różnych grup społecznych, zawodowych, wreszcie majątkowych. I w tym galimatiasie czytelnik porusza się łatwo i bez trudu dzięki świetnemu pióru autora i zręcznie skonstruowanej intrydze.
Powieść mi się podobała ze względu na dobry warsztat autora, ciekawą galerię postaci i gwarę poznańską. Jeśli miałbym się do czegoś doczepić, to do niektórych wniosków prowadzącego śledztwo, które były tak bardzo celne, że aż nierealne. Za to wprowadzenie konieczności wyborów, nie zawsze moralnych, pokazanie lojalności, niezależnie od profesji, a nawet narodowości - to znakomity dodatek do powieści.
Polecam.
Solidna robota. Dwa wątki kryminalne, wzajemnie się przeplatające i galeria interesujących i różnorodnych postaci. tak można w skrócie określić tę powieść. Do zalet należy zaliczyć stworzenie znakomitego tła w postaci Poznania lat dwudziestych ubiegłego wieku, z jego topografią, różnorodnością społeczną, językiem. Na to trzeba nałożyć delikatnie zaznaczone, ale konieczne...
więcej mniej Pokaż mimo to
Z przyjemnością przeczytałem zbiór opowiadań klasyka gatunku powieści kryminalnej, Arthura Conan Doyle'a. Nie tylko dlatego, że to utwory już klasyczne, że oddają ducha epoki wiktoriańskiej, że zbrodnie dzieją się wśród osób "z towarzystwa" i nie są tuzinkowe. Także dlatego, że tak się dziś nie tworzy utworu o zbrodni. Dziś akcja przebiegać musi niezmiernie szybko, tajemnica jest jednoznaczna, winny musi być ukarany...
A tymczasem autor przedstawia nam zagadki do rozwiązania, często bardzo wysublimowane, niejednoznaczne, a i wina nie zawsze jest oczywista. Również sprawiedliwość dosięga winnych nie zawsze, nie od razu i niekoniecznie ze strony organów do tego powołanych. Ważne, że czytelnik ma satysfakcję ze zwycięstwa dobra nad złem. Co więcej, autor pozwala sobie na przedstawienie zagadki, która wydaje się zbrodnią, a jest tylko przypadkiem, zbiegiem okoliczności, a nawet nic z przestępstwem nie ma wspólnego, choć wszystko na to wskazuje - nawet potencjalny sprawca (bodaj najlepiej to widać w opowiadaniu "Lwia grzywa").
Zbiór zawiera 10 opowiadań, przy czym, co ciekawe, ostatnie pisane są wyjątkowo nie przez doktora Watsona, lecz samego Holmesa. Wszystkie wciągają czytelnika w grę wyobraźni i poszukiwań rozwiązania. nie stanowią zamkniętej całości - to raczej wybrane sprawy z praktyki znakomitego detektywa. Wszystkie jednak bogate są w logiczne wyjaśnienia dziejących się wydarzeń i, często dla zrobienia wrażenia, dedukcyjne gierki Sherlocka Holmesa.
Na pewno nie mamy do czynienia z arcydziełem, na pewno współczesny czytelnik będzie czasem zawiedziony narracją, ale wciąż warto sięgnąć po klasykę gatunku. Polecam.
Z przyjemnością przeczytałem zbiór opowiadań klasyka gatunku powieści kryminalnej, Arthura Conan Doyle'a. Nie tylko dlatego, że to utwory już klasyczne, że oddają ducha epoki wiktoriańskiej, że zbrodnie dzieją się wśród osób "z towarzystwa" i nie są tuzinkowe. Także dlatego, że tak się dziś nie tworzy utworu o zbrodni. Dziś akcja przebiegać musi niezmiernie szybko,...
więcej Pokaż mimo to