-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2015-07-30
2016-12-24
2015-11-08
Sięgnęłam po tę książkę, bo bardzo długo stała na półce. Dostałam ją kiedyś w prezencie i od tej pory jej nie ruszyłam. Aż do września, kiedy nie wiedziałam, co chcę przeczytać. Miałam dość Murakamiego, dość klasyki i dość fantastyki. Ot co, wybrałam dobrze.
"Tylko między nami" to nie jest kolejne romansidło (o czym szczerze byłam przekonana), w którym wszystko zaczyna się, dzieje i kończy happy startem/endem [niepotrzebne skreślić]. To książka o życiu. O trudnym życiu. O trudnych związkach. I jeszcze trudniejszym rozwiązywaniu problemów.
Państwo Miller, mieszkający w Kinvarrze oraz ich trzy dorosłe córki, mieszkające w Dublinie, prowadzą życie, o którym się normalnym ludziom nigdy nie śniło. Są szczęśliwi, kochają się, żyją w zgodzie, mają pieniądze i są przykładem dla innych. Niestety, wszystko zaczyna się komplikować, gdy Rose, Pani Domu i szczęśliwa żona Hugh, dostaje telefon od pewnej kobiety...
Spotkanie Hugh z przyjaciółką z dawnych lat przelewa czarę goryczy i Rose przerywa sielankę panującą w ich życiu. Ich córki także do tej pory wiodły mniej lub bardziej satysfakcjonujące życie, ale ich historie także zaczynają się komplikować.
Stella - najstarsza, prawnik, rozwódka z dzieckiem - przeuroczą siedmioletnią Amelią, po spotkaniu z klientem jej współpracownika zostaje zaproszona przez Nicka Cavaletto na kolację i... zakochuje się.
Niestety pozostaje jeden problem w ich szczęśliwym, nowym związku - dzieci Nicka. Jego młodsza córka, Jenna, nie żywi sympatii do Stelli. Podpuszczona przez matkę, byłą żonę Nicka, stara się swoją niechęcią zniszczyć szczęście dwojga doświadczonych życiowo osób. Czy to się może zmienić?
Średnia Tara, szczęśliwa mężatka, scenarzystka w dobrze sprzedającej się telenoweli o lekarzach, dostaje propozycję współpracy z reżyserem z Los Angeles. W międzyczasie jednak dowiaduje się, a właściwie odkrywa, że jej mąż jest alkoholikiem Mimo że to miły chłopak, który kocha swoją żonę, lecz nienawidzi siebie, ukrywa to przed nią. Ukrywa przed Tarą problem, z którym mogliby się zmierzyć we dwoje. W końcu Tara nie myśląc o tym, jak zrani to jej męża, żeby zabić w sobie poczucie bezsilności idzie do łóżka z kolegą z pracy. Ale czy wyrzuty sumienia Tary i Finna i wyjaśnienie sytuacji nie wyjdą im obojgu na lepsze?
W końcu dochodzimy do Holly - najmłodszej i zupełnie różnej od dwóch starszych sióstr. Holly nie robi kariery ani jako prawnik, ani nie spełnia się w układaniu ról do seriali i filmów. Nie jest znaną postacią. Brak jej pewności siebie i twierdzi, że jest wielka (mimo, że jej sąsiedzi i jednocześnie przyjaciele Joan - studentka projektowania mody i Kenny - gej, specjalista od stylizacji i fascynat mody, próbują ją przekonać, że tak jednak nie jest).
Wszystkie związki Holly kończyły się zawsze tym, że jej wybranek ją rzucał. Jak więc miała wierzyć w miłość? Aż do mieszkania piętro wyżej wprowadza się nowy lokator. Tom.
Holly po raz kolejny cierpi. Tom jest architektem i przyjechał do Dublina za pracą, ale w Cork, jego rodzinnym mieście została jego dziewczyna, Caroline. Czy Caroline będzie problemem dla Holly? Psychicznie na pewno. Zaprzyjaźniając się z Tomem, cała trójka musi tolerować tą rozwydrzoną, dobrze zarabiającą i egoistyczną kruchą blondynkę. Holly musi się liczyć z tym, że Caroline to jednak wybranka Toma.
Mimo, że całość kończy się... może nie tyle happy endem, co wizją lepszej przyszłości, dla każdego z członków rodziny Miller jest to szansa na lepsze, bardziej szczere życie.
Cathy Kelly - autorka - mówiąc kolokwialnie, odwaliła kawał dobrej roboty.
Mi osobiście, mimo czytania jej przez ponad miesiąc (obowiązki domowe i tym podobne...) czytanie tej książki sprawiło dużo radości. Autorka ma dar przekonywania swoich czytelników, że może być dobrze, że może być lepiej, tylko trzeba się postarać. I wierzyć w swoje szczęście.
Sięgnęłam po tę książkę, bo bardzo długo stała na półce. Dostałam ją kiedyś w prezencie i od tej pory jej nie ruszyłam. Aż do września, kiedy nie wiedziałam, co chcę przeczytać. Miałam dość Murakamiego, dość klasyki i dość fantastyki. Ot co, wybrałam dobrze.
"Tylko między nami" to nie jest kolejne romansidło (o czym szczerze byłam przekonana), w którym wszystko zaczyna...
2015-12-24
2015-12-23
2015-12-01
2015-11-27
2015-11-26
2015-11-11
2015-11-09
Sięgnęłam po tę książkę, bo bardzo długo stała na półce. Dostałam ją kiedyś w prezencie i od tej pory jej nie ruszyłam. Aż do września, kiedy nie wiedziałam, co chcę przeczytać. Miałam dość Murakamiego, dość klasyki i dość fantastyki. Ot co, wybrałam dobrze.
"Tylko między nami" to nie jest kolejne romansidło (o czym szczerze byłam przekonana), w którym wszystko zaczyna się, dzieje i kończy happy startem/endem [niepotrzebne skreślić]. To książka o życiu. O trudnym życiu. O trudnych związkach. I jeszcze trudniejszym rozwiązywaniu problemów.
Państwo Miller, mieszkający w Kinvarrze oraz ich trzy dorosłe córki, mieszkające w Dublinie, prowadzą życie, o którym się normalnym ludziom nigdy nie śniło. Są szczęśliwi, kochają się, żyją w zgodzie, mają pieniądze i są przykładem dla innych. Niestety, wszystko zaczyna się komplikować, gdy Rose, Pani Domu i szczęśliwa żona Hugh, dostaje telefon od pewnej kobiety...
Spotkanie Hugh z przyjaciółką z dawnych lat przelewa czarę goryczy i Rose przerywa sielankę panującą w ich życiu. Ich córki także do tej pory wiodły mniej lub bardziej satysfakcjonujące życie, ale ich historie także zaczynają się komplikować.
Stella - najstarsza, prawnik, rozwódka z dzieckiem - przeuroczą siedmioletnią Amelią, po spotkaniu z klientem jej współpracownika zostaje zaproszona przez Nicka Cavaletto na kolację i... zakochuje się.
Niestety pozostaje jeden problem w ich szczęśliwym, nowym związku - dzieci Nicka. Jego młodsza córka, Jenna, nie żywi sympatii do Stelli. Podpuszczona przez matkę, byłą żonę Nicka, stara się swoją niechęcią zniszczyć szczęście dwojga doświadczonych życiowo osób. Czy to się może zmienić?
Średnia Tara, szczęśliwa mężatka, scenarzystka w dobrze sprzedającej się telenoweli o lekarzach, dostaje propozycję współpracy z reżyserem z Los Angeles. W międzyczasie jednak dowiaduje się, a właściwie odkrywa, że jej mąż jest alkoholikiem Mimo że to miły chłopak, który kocha swoją żonę, lecz nienawidzi siebie, ukrywa to przed nią. Ukrywa przed Tarą problem, z którym mogliby się zmierzyć we dwoje. W końcu Tara nie myśląc o tym, jak zrani to jej męża, żeby zabić w sobie poczucie bezsilności idzie do łóżka z kolegą z pracy. Ale czy wyrzuty sumienia Tary i Finna i wyjaśnienie sytuacji nie wyjdą im obojgu na lepsze?
W końcu dochodzimy do Holly - najmłodszej i zupełnie różnej od dwóch starszych sióstr. Holly nie robi kariery ani jako prawnik, ani nie spełnia się w układaniu ról do seriali i filmów. Nie jest znaną postacią. Brak jej pewności siebie i twierdzi, że jest wielka (mimo, że jej sąsiedzi i jednocześnie przyjaciele Joan - studentka projektowania mody i Kenny - gej, specjalista od stylizacji i fascynat mody, próbują ją przekonać, że tak jednak nie jest).
Wszystkie związki Holly kończyły się zawsze tym, że jej wybranek ją rzucał. Jak więc miała wierzyć w miłość? Aż do mieszkania piętro wyżej wprowadza się nowy lokator. Tom.
Holly po raz kolejny cierpi. Tom jest architektem i przyjechał do Dublina za pracą, ale w Cork, jego rodzinnym mieście została jego dziewczyna, Caroline. Czy Caroline będzie problemem dla Holly? Psychicznie na pewno. Zaprzyjaźniając się z Tomem, cała trójka musi tolerować tą rozwydrzoną, dobrze zarabiającą i egoistyczną kruchą blondynkę. Holly musi się liczyć z tym, że Caroline to jednak wybranka Toma.
Mimo, że całość kończy się... może nie tyle happy endem, co wizją lepszej przyszłości, dla każdego z członków rodziny Miller jest to szansa na lepsze, bardziej szczere życie.
Cathy Kelly - autorka - mówiąc kolokwialnie, odwaliła kawał dobrej roboty.
Mi osobiście, mimo czytania jej przez ponad miesiąc (obowiązki domowe i tym podobne...) czytanie tej książki sprawiło dużo radości. Autorka ma dar przekonywania swoich czytelników, że może być dobrze, że może być lepiej, tylko trzeba się postarać. I wierzyć w swoje szczęście.
Sięgnęłam po tę książkę, bo bardzo długo stała na półce. Dostałam ją kiedyś w prezencie i od tej pory jej nie ruszyłam. Aż do września, kiedy nie wiedziałam, co chcę przeczytać. Miałam dość Murakamiego, dość klasyki i dość fantastyki. Ot co, wybrałam dobrze.
"Tylko między nami" to nie jest kolejne romansidło (o czym szczerze byłam przekonana), w którym wszystko zaczyna...
2015-09-30
2015-09-23
Dzisiaj ją dokończyłam. Z trudem, bo z trudem, ale dokończyłam.
Jay Rubin odwalił kawał dobrej roboty... niestety nie dla ludzi, którzy nie przeczytali wszystkiego.
Osobiście musiałam minąć parę rozdziałów - nie chciałam spoilerów w stosunku do tego, czego jeszcze nie przeczytałam.
Autor "Haruki Murakami i muzyka słów" jest rzeczywiście znawcą całej twórczości Murakamiego. Nie dość, ze go tłumaczy, to jeszcze do każdej książki... napisał opracowanie! Podziwiam za tak wnikliwą analizę Murakamiego, który dla wielu jest po prostu dobrym autorem.
OSOBIŚCIE SPODZIEWAŁAM SIĘ CZEGOŚ WIĘCEJ.
Książka jest opisywana jako "niezwykła biografia". I szczerze mówiąc, wg mnie ona biografią wcale nie jest! Jay Rubin nie skupił się na samym Murakamim. Owszem, są wątki opisujące życie Japończyka. Ale i tak większość książki, to opisywanie znaczenia danych słów w danych powieściach i opowiadaniach. O Murakamim dowiedziałam się tylko tyle, że pisząc "Sputnik Sweetheart" siedział w Europie, a potem wykładał gdzieś tam w Ameryce.
Rada dla osób, które chcą przeczytać tą książkę:
Jeśli jesteście ciekawi "co autor miał na myśli", to ją przeczytajcie. Jeśli chcecie wiedzieć, gdzie był Murakami pisząc "to" czy "tamto" - też przeczytajcie. Ale jeśli chcecie wiedzieć coś o samym autorze - stanowcze nie!
Dzisiaj ją dokończyłam. Z trudem, bo z trudem, ale dokończyłam.
Jay Rubin odwalił kawał dobrej roboty... niestety nie dla ludzi, którzy nie przeczytali wszystkiego.
Osobiście musiałam minąć parę rozdziałów - nie chciałam spoilerów w stosunku do tego, czego jeszcze nie przeczytałam.
Autor "Haruki Murakami i muzyka słów" jest rzeczywiście znawcą całej twórczości...
2015-09-23
"Carrie" to bardzo smutna opowieść. Opowieść o tym, że jeśli nie przynależy się do grupy głupich nastolatków, to się cierpi.
Może zacznijmy od tego, kim Carrie była. Carrie White - szesnastolatka, urodzona w Chamberlain, znajdująca się pod opieką opętanej matki. Cierpiąca. Nielubiana. Wyśmiewana. Ale z nadprzyrodzoną mocą.
Życie głównej bohaterki nigdy nie było łatwe. Carrie cierpiała już od małego. Jej matka, fanatyczka religijna, chcąca wyzbyć się grzechu, zamykała ją w komórce. Biła ją. Poniżała. Dziewczyna przeżyła piekło... a potem sama piekło rozpętała.
Powieść Stephena Kinga jest nie tylko dobrym horrem. Jest opowieścią o tym, jak ludzie potrafią cierpieć, jeśli nie są częścią jakiejś grupy społecznej. Mówi o tym, jak nie powinniśmy się zachowywać wobec słabszych, brzydszych, głupszych. Zamiast się z nich wyśmiewać, powinniśmy im pomóc.
"Carrie" to bardzo smutna opowieść. Opowieść o tym, że jeśli nie przynależy się do grupy głupich nastolatków, to się cierpi.
Może zacznijmy od tego, kim Carrie była. Carrie White - szesnastolatka, urodzona w Chamberlain, znajdująca się pod opieką opętanej matki. Cierpiąca. Nielubiana. Wyśmiewana. Ale z nadprzyrodzoną mocą.
Życie głównej bohaterki nigdy nie było łatwe....
2015-07-20
Za „Panie z Cranford” wzięłam się już jakiś czas temu. Szczerze mówiąc, jest to kolejna książka, której przeczytanie przerwała mi sesja na studiach. Dziś miałam okazję ją dokończyć.
Poznajemy Cranford – małe miasteczko w Anglii – ze strony jednej z bohaterek. Młoda, jeśli tak ją można nazwać, Mary Smith, była mieszkanka ów miasteczka, przyjeżdża parokrotnie w odwiedziny na „stare śmieci”. Zamieszkuje u jednej z Dam Cranfordzkich i przedstawia nam życie miasteczka, które ciągnie się powoli i bez pośpiechu.
Poznajemy obyczaje i charaktery bohaterek. Ich małomiasteczkowa świadomość w dzisiejszych czasach może rozbawić czytelnika. Brak pieniędzy jest skrzętnie ukrywany przez bohaterki, wszystko robią pod to, co wypada, a co nie. Mary opisuje skrzętnie przygotowania do każdej z narad i ze spotkań, na których nie można podać ciasta, jedynie chleb z masłem, żeby nie być zbyt bogatym.
Elizabeth Gaskell – autorka powieści – jest mistrzynią w opisie szczegółów i sytuacji. Jej opisy mają zasadniczą zaletę: służą czemuś – czy to bohaterowi, sytuacji, w której się znalazł, czy też opowieści o przeszłości. Nie są puste.
Bohaterki zaś mają bardzo trudne charaktery, które mnie osobiście denerwowały. Być może, a właściwie bardzo możliwe, że z powodu tego, że zostałam wychowana na przełonie XX i XXI wieku, a nie w wieku XIX, gdzie kobiety zachowywały się zupełnie inaczej.
Bezdzietne wdowy i niezamężne panie, zwane starymi pannami (bo żadna z głównych bohaterek nie jest przed pięćdziesiątką) starają się unikać mężczyzn, trzymając się jedynie w swoim towarzystwie.
Moim skromnym zdaniem, bez wcześniejszego przeczytania choćby skrawka historii, o tym jak żyły w XIX-wiecznej Anglii i Europie kobiety, nie możemy się zabierać za tą książkę. Posiada ona wartość jedynie wtedy, gdy ją zrozumiemy.
Za „Panie z Cranford” wzięłam się już jakiś czas temu. Szczerze mówiąc, jest to kolejna książka, której przeczytanie przerwała mi sesja na studiach. Dziś miałam okazję ją dokończyć.
Poznajemy Cranford – małe miasteczko w Anglii – ze strony jednej z bohaterek. Młoda, jeśli tak ją można nazwać, Mary Smith, była mieszkanka ów miasteczka, przyjeżdża parokrotnie w odwiedziny na...
2015-07-16
Po pól roku zmagań się z takimi przedmiotami jak matematyka, mechanika i inne, oraz po ciężkiej sesji w końcu znalazłam trochę czasu na rozwiniecie ponownie mojej wyobraźni.
Na pierwszy rzut poszła książka Pani Megan Hart "nieczysta", ze względu na to, ze chciałam typowe czytadło, aby się rozruszać, a nie jakąś wielkiej klasy literaturę. Książkę te znalazłam na blogu www.bezfartuszka.pl /kryptoreklama, czy cos :)/
Hart zaskoczyła mnie warsztatem literackim, który ani nie jest nudny, ani nie jest zbyt ubogi (o sw. Barnabo!). W przeciwieństwie do znanego na całym świecie "Greya", jest to książka o której nie można powiedzieć, ze jest źle napisana.
Na początku poznajemy Elle - dziewczyne pracujaca w korpo, na stanowisku wiceprezesa ds. finansów. Wiemy, ze ma slabosc do dobrych słodyczy. I ze nie jest kolejna chuda idealna kobieta. Tam poznaje Dana. Widza się pierwszy raz w życiu i cos miedzy nimi iskrzy.
Elspeth nie miała łatwego dzieciństwa. "Demony", które się w niej kryja - cytując autorke - nie daja jej spokoju. Zamknieta w sobie kroczy hardo przez swiat, starając się nie dopuscic do jakichkolwiek uczuc w stosunku do drugiej osoby. Musi się jednak uzbroić w cierpliwość, ponieważ Dan nie daje za wygrana. Czy to może skonczyc się happy endem?
Ksiazka nie miała zbyt nudnych watkow, choć czasem meczyla. I to bardzo. W tego typu literaturze, Hart mistrzowsko pokazala portrety psychologiczne bohaterow, które sa naprawdę bardzo rozwinięte jak na "erotyk", a czego zazwyczaj - znow porownujac do bestsellera E.L.James - nie ma.
Musze także przyznać, ze autorka nie przedstawila jednej ze stron, jako biednej, która potrzebuje pomocy, pieniędzy i seksu. Tutaj oboje glownych bohaterow jest bogatych, maja w glowie dużo wiedzy i oboje wiedza czego chcą.
Może nie jest to jakies wielkie dzielo dzisiejszych czasów, ale n rozruszanie mózgu dobrze wpływa.
Po pól roku zmagań się z takimi przedmiotami jak matematyka, mechanika i inne, oraz po ciężkiej sesji w końcu znalazłam trochę czasu na rozwiniecie ponownie mojej wyobraźni.
Na pierwszy rzut poszła książka Pani Megan Hart "nieczysta", ze względu na to, ze chciałam typowe czytadło, aby się rozruszać, a nie jakąś wielkiej klasy literaturę. Książkę te znalazłam na blogu...
2015-05-04
Jest to moja pierwsza książka Stephena Kinga. Na pewno sięgnę po resztę pozycji tego autora.
Książka opowiada historię dwójki młodych ludzi. Dennis i Arnie uczęszczają do liceum, niedługo mają wybrać się na studia... lecz plany komplikują się wraz z pojawieniem się Christine - tytułowej bohaterki lektury.
Christine jest samochodem z duszą. Tak jak niektórzy uwielbiają stare książki, ponieważ mają wartość, tak Arnie zakochuje się w Playmouthie Fury z 1957 roku. Bohater kupuje Christine, mimo że jest w stanie prawie całkowitego rozpadu. Christine pożera go od środka, a duch - trup jej byłego właściciela wstępuje w Arniego. Czy to się może skończyć dobrze?
Stephen King wprowadza niesamowitą atmosferę. Czytelnik na własnej skórze czuje to, co czuje Dennis czy Leigh, którą poznajemy później. Opisy są tak doskonałe, że wyobraźnia "daje czadu".
Z początku lektura ta mnie trochę nudziła. Akcja rozwija się bardzo powoli, by zakończyć się w zastraszająco szybkim tempie. To mnie trochę zdemotywowało, chociaż napięcie z każdą chwilą rośnie, by zaskoczyć czytelnika. Być może w każdej książce autor tak działa, nie znam go. Ale jest to fantastyka dla mnie do przeczytania jednym tchem.
Wcześniej kiedyś oglądałam film Christine. Książka jest jednak o niebo lepsza.
Jest to moja pierwsza książka Stephena Kinga. Na pewno sięgnę po resztę pozycji tego autora.
Książka opowiada historię dwójki młodych ludzi. Dennis i Arnie uczęszczają do liceum, niedługo mają wybrać się na studia... lecz plany komplikują się wraz z pojawieniem się Christine - tytułowej bohaterki lektury.
Christine jest samochodem z duszą. Tak jak niektórzy uwielbiają...
2015-04-10
Być może nie jest pisane mi być wielką fanką Terry'ego Pratchetta, ale doceniam jego geniusz.
"Mort" jest pierwszą książką ww. autora, którą przeczytałam.
Opowiada o tym, jak zwykły fajtłapa zostaje asystentem... samego ŚMIERCI. Wiadomo, że ludzie umierają. Ale nie wiadomo, w jaki sposób to się tak naprawdę odbywa.
ŚMIERĆ nie odczuwa, ŚMIERĆ po prostu jest. Mort, który jest głównym bohaterem książki wcale nie pragnie być jego asystentem. Jego ojciec - wiecznie niezadowolony z syna, twierdzący że jest nieudacznikiem - wysyła go na naukę. Pewnego ranka zmierzają do miasta, w którym można znaleźć nauczyciela. Lecz Morta nikt nie chce wziąć. W końcu, o północy zjawia się ŚMIERĆ we własnej osobie. I tutaj zaczyna się magia...
Mort, chcąc nie chcąc, odczuwa empatię, zrozumienie i podobne emocje. ŚMIERĆ niestety jest ponadczasowy i nigdy nic nie odczuwał. Mort, wykonując swoje pierwsze zadanie sam (chodzi oczywiście o zabieranie dusz tam, gdzie mają iść, a tego nikt nie wie) zakłóca chęci Losu i, co więcej, beg historii.
Beznadziejnie zakochany w księżniczce Sto Lat - Keli - Mort chce koniecznie uratować ją przed śmiercią i stanowczo tnie kosą skrytobójcę. Tym samym, życie Keli zamienia się w dziwną egzystencję. Świat na zewnątrz tajemniczej bariery jest przekonany, że księżniczka nie żyje. Wszyscy zapominają, że istnieje. I co z tym fantem zrobić?
Pratchetta mogłabym porównać do Tolkiena, Lewisa i paru innych fantastyków, którzy stworzyli swój własny świat. Być może przekonam się do niego po przeczytaniu większej ilości jego książek, mimo że fantastyka tak naprawdę nie do końca mi leży.
Być może nie jest pisane mi być wielką fanką Terry'ego Pratchetta, ale doceniam jego geniusz.
"Mort" jest pierwszą książką ww. autora, którą przeczytałam.
Opowiada o tym, jak zwykły fajtłapa zostaje asystentem... samego ŚMIERCI. Wiadomo, że ludzie umierają. Ale nie wiadomo, w jaki sposób to się tak naprawdę odbywa.
ŚMIERĆ nie odczuwa, ŚMIERĆ po prostu jest. Mort, który...
2015-04-03
W "Nie wygłoszę tu mowy" poznajemy zupełnie innego Marqueza, niż w jego bestsellerowych powieściach "Sto lat samotności" i "Miłości w czasach zarazy".
Sam autor w wieku siedemnastu lat, mając wygłosić mowę przed swoimi kolegami, opuszczającymi Liceo Nacionale (szkołę średnią), zaczął od słów "Nie wygłoszę tu mowy". Wbrew wszystkiemu jednak ją wygłosił, mimo że sam tak nie uważał. W końcu miał publiczność.
Książka ta zaskakuje. Sam Marquez przyznał, że po wielu latach inaczej patrzy na swoje przemówienia. Sam docenia to, że potrafił także wyrazić się w tak krótkiej formie i tak dokładnie.
Możemy także spojrzeć na życie Gabriela od lat młodzieńczych, przez wszelkie uroczystości, na których zmuszony był coś powiedzieć. Widać, że pisarz walczył o dobro ludzkości. Możemy zauważyć też, że oprócz pisania był członkiem wielu organizacji związanych nie z pisarstwem, ale np. z kinem. Bulwersował go fakt eksportu narkotyków i wojen domowych.
Marquez był dobrym człowiekiem. Wielka szkoda, że nie napisze ani jednej powieści więcej...
W "Nie wygłoszę tu mowy" poznajemy zupełnie innego Marqueza, niż w jego bestsellerowych powieściach "Sto lat samotności" i "Miłości w czasach zarazy".
Sam autor w wieku siedemnastu lat, mając wygłosić mowę przed swoimi kolegami, opuszczającymi Liceo Nacionale (szkołę średnią), zaczął od słów "Nie wygłoszę tu mowy". Wbrew wszystkiemu jednak ją wygłosił, mimo że sam tak nie...
2015-04-03
"Przygoda z owcą" to druga/trzecia (w zależności jak na to patrzeć) część tetralogii Szczura.
Murakami kontynuuje historię bohatera bez imienia. Bezimienny ożenił się z sekretarką z firmy tłumaczeniową, którą założył razem z przyjacielem ze studiów. Okazuje się, że jakiś czas po ślubie Dziewczyna chce się rozwieść. Bezimienny zostaje sam sobie. Dwa miesiące po odejściu żony poznaje dziewczynę o przepięknych uszach (tutaj poznajemy dziewczynę z "Tańcz, tańcz, tańcz". Co prawda Murakami w "Przygodzie z owcą" nie podaje jej imienia, lecz gdy dochodzimy do czwartej części tetralogii poznajemy jej imię).
Dowiadujemy się także, co się dzieje ze Szczurem, po wyjechaniu z rodzinnego miasta. Bezimienny dostaje dwa listy od niego. W jednym z nich jest zdjęcie, na którym jest pejzaż górski i stado owiec. Bezimienny wykorzystuje je do pracy - umieszcza je w folderze reklamowym pewnej firmy ubezpieczeniowej.
A po pewnym czasie pojawia się mężczyzna w czarnym garniturze, który wycofuje folder reklamowy z obiegu, ze względu na zdjęcie. Szef prawicy i zakulisowej sieci kontaktów, który operował polityką i reklamą jest umierający. Bardzo duże znaczenie ma jedna owca na zdjęciu - owca inna niż wszystkie, z czerwoną gwiazdą na grzbiecie. Bezimienny dostaje zlecenie znalezienia tej owcy.
W czasie poszukiwań poznajemy także Hotel pod Delfinem (ten, którego Bezimienny będzie szukał w "Tańcz, tańcz, tańcz"), jego właściciela a także Owczego Profesora, który daje pierwsze wskazówki bohaterowi, gdzie ma szukać owcy. Oprócz tego pojawia się Człowiek-Owca - człowiek przebrany w owczą skórę.
Autor powieści bardzo uważnie operuje świadomością czytelnika. Do końca nie wiemy, jak Bezimienny rozwiąże zagadkę. Mamy tylko poszlaki. Magia w tej powieści ukazuje się w rzeczach niematerialnych (właściwie w każdej powieści Murakamiego tak jest). Szukamy owcy razem z głównym bohaterem zastanawiając się, gdzie ona może się znajdować. Podążamy tym samym tokiem rozumowania, co bohater. Murakami ma w sobie coś, czego inni pisarze nie mają. Jego powieści są bardzo nostalgiczne i melancholijne. Człowiek całym sobą odczuwa dokładnie to, co czuje bohater. Szczególnie w tetralogii Szczura. Mimo to czytelnika fascynują rzeczy, o których w realnym świecie nikomu się nigdy nie śniło...
"Przygoda z owcą" to druga/trzecia (w zależności jak na to patrzeć) część tetralogii Szczura.
Murakami kontynuuje historię bohatera bez imienia. Bezimienny ożenił się z sekretarką z firmy tłumaczeniową, którą założył razem z przyjacielem ze studiów. Okazuje się, że jakiś czas po ślubie Dziewczyna chce się rozwieść. Bezimienny zostaje sam sobie. Dwa miesiące po odejściu...
2015-03-31
Jako miłośnik prozy Murakamiego, obowiązkiem było sięgnąć do jego pierwszej powieści.
Zaczynamy więc przygodę z trylogią (czy jak kto woli - tetralogią, choć nie wiem czemu "Tańcz, Tańcz, Tańcz" się do niej wlicza, mimo że są powiązania) Szczura.
"Słuchaj pieśni wiatru/Fliper roku 1973" jest pierwszą powieścią autora. Poznajemy w nim osobliwość bez imienia - głównego, ale nie jedynego, bohatera. Zwykłego, zwyczajnego i przeciętnego człowieka. Poznajemy także jego przyjaciela - Szczura.
Dwójka głównych bohaterów poznaje się na imprezie i poprzez rozbicie samochodu zostają przyjaciółmi. Bezimienny (tak go nazwijmy, bo przecież nie znamy jego tożsamości) pochodzi ze zwykłej rodziny. Nie lubi mówić o sobie. Dowiadujemy się, że w dzieciństwie był milczącym chłopcem. W wieku lat nastu już mówi, lecz w dalszym ciągu mało. Szczur zaś jest rozgadany. Pochodzi z bogatej rodziny i rzucił studia, bo mu się nie podobało.
Pierwsza część powieści "Słuchaj pieśni wiatru" opowiada o życiu Bezimiennego. O tym, jak po skończeniu studiów założył wraz z przyjacielem ze studiów firmę tłumaczeniową. Poznajemy w niej także Chińczyka - Jaya, - który prowadzi bar w małej miejscowości z której pochodzą dwaj wyżej wymienieni bohaterowie. Jest on przyjacielem tamtej dwójki.
Możemy także przeczytać o dziewczynie bez palca, z którą jeden z nich sypia.
Druga część powieści "Flipper roku 1973" jest opowieścią głównego bohatera, który zaczął grać na flipperze w Tokio. Grał tylko i wyłącznie na jednej maszynie - Rakiecie. Niestety miejsce, w którym stała zostało zamknięte. Jakiś czas później wydaje mu się, że Rakieta go woła i próbuje ją odnaleźć.
Mimo przeczytanych wcześniej innych powieści Murakamiego (niestety nie zaczęłam ich czytać chronologicznie) można zauważyć, że autor cały czas trzyma ten sam styl. Realizm, który zmienia się w magię i magia, która jest codziennością bohaterów daje się odczuć wszędzie. Widać, że Murakami wpasował się do iberoamerykańskiego pojecia realizmu magicznego. Wpasował się także w klimat epoki, w której pisał.
Jako najsławniejszy i chyba najlepiej piszący Japończyk może być porównywany - moim zdaniem - do Marqueza, Cortazara czy Llosy, którzy pochodzą z Ameryki Południowej. Chyba można nawet powiedzieć, że uczeń przerósł mistrzów, którzy zapoczątkowali RM.
Jako miłośnik prozy Murakamiego, obowiązkiem było sięgnąć do jego pierwszej powieści.
Zaczynamy więc przygodę z trylogią (czy jak kto woli - tetralogią, choć nie wiem czemu "Tańcz, Tańcz, Tańcz" się do niej wlicza, mimo że są powiązania) Szczura.
"Słuchaj pieśni wiatru/Fliper roku 1973" jest pierwszą powieścią autora. Poznajemy w nim osobliwość bez imienia - głównego,...
Patrząc na aktualną sytuację polityczną w Polsce, możemy się zastanawiać, co tu się tak właściwie dzieje. A jeśli kogoś to w ogóle nie obchodzi albo nie wie, z czym to się je, Lucjan i Maciej (bloggerzy z MakeLifeHarder) przychodzą z pomocą w książce Przewodnik po polityce i nie tylko.
Nigdy nie miałam z polityką dużo wspólnego. Patrzenie na obrady sejmu było nudne i męczące, a wypowiedzi polityków uważałam za głupie. Nie wiedziałam, co się dzieje w polskiej polityce, bo po prostu ignorowałam to wszystko. Ale! Złapałam w ręce książkę Przewodnik po polityce i przeczytałam ją od deski do deski. Dlaczego?
Przede wszystkim, Lucjan i Maciej podchodzą do tematu w sposób przystępny dla politycznego laika. Ukazują również bardzo duży dystans do światowej i polskiej sytuacji. Trzeba też przyznać, że panowie mają duże poczucie humoru i potrafią zrobić satyrę naprawdę ze wszystkiego. Pomimo tego, że książka nie oddaje tak do końca sytuacji i nie dowiemy się suchych faktów, polecam ją z całego serca.
Co możemy znaleźć w Przewodniku po polityce? Oczywiście – politykę, ale nie tylko. Make Life Harder potrafią zrobić dobrze nawet w takiej książce, jak ta. A więc znajdziemy w niej Przewodnik po państwach Europy Zachodniej, Wschodniej a także Środkowo-Wschodniej, ale nie tylko, bo jeszcze Północnej i Południowej, i w ogóle całego świata. Część, którą uwielbiam, czyli krótką historię państw i tego, jak działają (oczywiście w ujęciu karykaturalnym, czyli najlepszym!), Przewodnik po typach polityków, czyli dowiemy się, co łączy Leppera z Trumpem. Znajdziemy także parę FAQ, czyli krótkich instrukcji (np. jak histeryzować na Fejsie).
Jeśli nie jesteś zaciętym politykiem, jeśli podchodzisz do sytuacji z dystansem i chcesz się pośmiać, to ta książka jest dla Ciebie. Napisana z przytupem i bardzo dużą dawką dystansu nie tylko do polityki polskiej, ale także zagranicznej.
Patrząc na aktualną sytuację polityczną w Polsce, możemy się zastanawiać, co tu się tak właściwie dzieje. A jeśli kogoś to w ogóle nie obchodzi albo nie wie, z czym to się je, Lucjan i Maciej (bloggerzy z MakeLifeHarder) przychodzą z pomocą w książce Przewodnik po polityce i nie tylko.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNigdy nie miałam z polityką dużo wspólnego. Patrzenie na obrady sejmu było nudne i...