rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Winne” to pozycja mocna, bezkompromisowa i wyrazista, niczym ukochany zakątek samego autora – Islandia. Jest to potężna dawka emocji osadzona na rodzinnym dramacie.

Nietuzinkowa historia, zgrabnie prowadzona narracja, ciekawe zabiegi literackie, doskonałe zakończenie. Książka przytłaczająca ciężarem wyrządzonych krzywd, ukazująca podłoże zazwyczaj nierozumianego okrucieństwa.

Mam nadzieję, że to nie ostatnia powieść Jarka Czechowicza, bo widać, że po równie dobrym debiucie („Toksyczność”) autor się dopiero rozkręca ;)

Dodatkowy plus za brak literówek i potknięć językowych, co w dzisiejszych czasach jest rzadkością.

„Winne” to pozycja mocna, bezkompromisowa i wyrazista, niczym ukochany zakątek samego autora – Islandia. Jest to potężna dawka emocji osadzona na rodzinnym dramacie.

Nietuzinkowa historia, zgrabnie prowadzona narracja, ciekawe zabiegi literackie, doskonałe zakończenie. Książka przytłaczająca ciężarem wyrządzonych krzywd, ukazująca podłoże zazwyczaj nierozumianego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z niejednego pieca chleb jadłam, w niejednej firmie - na zasadzie, że żadna robota nie hańbi - pracowałam, kiedyś nawet tydzień za darmo zasuwałam, a mimo to niektóre relacje powodują, że nóż się w kieszeni otwiera. Ciekawy reportaż, wyjaśnienia na temat kapitalizmu, możliwości Państwowej Inspekcji Pracy, działania związków zawodowych. Moją uwagę przykuł rozdział, w którym poznajemy pracę ochroniarza (wiecie, takiego z orzeczeniem, za parę zeta na godzinę) zestawioną z tym, co robi i jak żyje korposzczurek, który gra na giełdzie i potrafi przez moment, gdy był w toalecie, stracić całe swoje oszczędności.

Z niejednego pieca chleb jadłam, w niejednej firmie - na zasadzie, że żadna robota nie hańbi - pracowałam, kiedyś nawet tydzień za darmo zasuwałam, a mimo to niektóre relacje powodują, że nóż się w kieszeni otwiera. Ciekawy reportaż, wyjaśnienia na temat kapitalizmu, możliwości Państwowej Inspekcji Pracy, działania związków zawodowych. Moją uwagę przykuł rozdział, w którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ważna, ale niestety słaba. Zarówno warsztat literacki, jak i siła wyrazu przekazanych emocji co najwyżej mierna. Nie tego oczekiwałam. Do tego beznadziejnie nieadekwatna okładka

Ważna, ale niestety słaba. Zarówno warsztat literacki, jak i siła wyrazu przekazanych emocji co najwyżej mierna. Nie tego oczekiwałam. Do tego beznadziejnie nieadekwatna okładka

Pokaż mimo to


Na półkach:

Generalnie było to to, czego się spodziewałam. Zamiast dziewczęcych chciałabym-ale-boję-się jest tu zdecydowanie i gra, do tego sporo technicznych albo logistycznych niuansów. Szału nie ma, ale o niebo lepsze od "wewnętrznej bogini".

Generalnie było to to, czego się spodziewałam. Zamiast dziewczęcych chciałabym-ale-boję-się jest tu zdecydowanie i gra, do tego sporo technicznych albo logistycznych niuansów. Szału nie ma, ale o niebo lepsze od "wewnętrznej bogini".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Skończyłam Kinga. Dla mnie rewelacja i kawał dobrej roboty. Wprawdzie sam Mistrz uważa, że nie potrzebujemy tego typu poradników, do mnie jednak podręcznik bardzo przemówił i spisałam sobie wiele cennych rad na temat skrzynki z narzędziami, miejsca pracy, przysłówków, opisów, skreślaczy i dopisywaczy, tła, akcji, opowieści, Idealnego Czytelnika...

Rady okraszone przykładami i przeplecione wycinkami z życia pisarza. Książkę czytałam z ogromną przyjemnością i niewątpliwie będę do niej wracać.

Skończyłam Kinga. Dla mnie rewelacja i kawał dobrej roboty. Wprawdzie sam Mistrz uważa, że nie potrzebujemy tego typu poradników, do mnie jednak podręcznik bardzo przemówił i spisałam sobie wiele cennych rad na temat skrzynki z narzędziami, miejsca pracy, przysłówków, opisów, skreślaczy i dopisywaczy, tła, akcji, opowieści, Idealnego Czytelnika...

Rady okraszone...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Slow fashion" to merytorycznie świetny, a jednocześnie bardzo przystępny poradnik dotyczący ubrań - od określenia własnego stylu przez tworzenie niepowtarzalnego uniformu aż po sposoby unikania zakupowych pułapek. Autorką książki jest znana modowa blogerka, która z nieświadomej szafiarki przeistoczyła się w racjonalną minimalistkę. Można? Można!

Garść smaczków:

- Jeśli kupuję rzecz za 100zł przecenioną o 50%, to nie oszczędzam 50 złotych, lecz WYDAJĘ 50 złotych.
- Nie ma czegoś takiego jak ekologiczna skóra.
- W każdej rzeczy z mojej szafy powinnam czuć się dobrze i nosić ją regularnie.
- Selekcji nie dokonuję poprzez eliminację, co chcę wyrzucić, lecz przez wybór tego, co bym najchętniej zatrzymała (=chciała ponownie to zakupić)
- Podstawą jest pewność siebie.
- Absolutnie nie należy wierzyć w to, że "każda kobieta powinna..."
- Ubranie nie jest inwestycją! Inwestycją jest rozwój, np. zapisanie się na kurs językowy
-Nie żyjemy w czasach PRL-u, nie trzymajmy rzeczy "na lepsze czasy"
-Moje ubrania muszę na mnie idealnie leżeć, wygoda to podstawa!
- W mojej szafie nie ma miejsca na bylejakość.
- Nie warto zatrzymywać ubrań z powodów sentymentalnych (można zrobić fotkę).
- Pozbywam się nietrafionych prezentów i brzydkich ubrań "po domu".
- Jeśli kocham dżinsy, a eleganckie ubrania mogłyby dla mnie nie istnieć, wystarczy mi jedna sukienka na różne okazje.
-Życie jest za krótkie, by cierpieć w niewygodnym obuwiu.
-Nie ma czegoś takiego jak "must have".
- Jest ogromny plus posiadania własnego uniformu (wyrazisty wizerunek).
- Dobrze zrobić zestawienie tego, co nas zachwyca i co nie jest dla nas atrakcyjne.
- Mapowanie stylu: inspiracje, kolory, detale.
- Do sklepu bierzemy naszą moodboard i listę zakupów.
- Poczucie finansowego bezpieczeństwa jest ważniejsze niż nowe ubrania.

"Slow fashion" to merytorycznie świetny, a jednocześnie bardzo przystępny poradnik dotyczący ubrań - od określenia własnego stylu przez tworzenie niepowtarzalnego uniformu aż po sposoby unikania zakupowych pułapek. Autorką książki jest znana modowa blogerka, która z nieświadomej szafiarki przeistoczyła się w racjonalną minimalistkę. Można? Można!

Garść smaczków:

- Jeśli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Zjedz tę żabę” to książka polecana przede wszystkim ludziom biznesu, ja jednak poleciłabym ją każdemu, niezależnie od profesji, zajmowanego stanowiska itp. Tytułowa żaba do pożarcia to metafora zadania, które wykonać musimy, jednak z jakiegoś powodu odkładamy działanie, odczuwamy niechęć tak długo, aż ta paskudna ropucha staje się naszym utrapieniem, a wizja jej przełknięcia - czymś na wskroś obrzydliwym.

"Żaby" są nie tylko w biznesie, dobrą organizację czasu i samodyscyplinę wprowadzić możemy do każdego aspektu naszego życia. Niestrawną ropuchą może stać się konieczność posprzątania pokoju, napisania pracy dyplomowej, wykonania niezbyt atrakcyjnego zlecenia, a zatem absolutnie nie zgadzam się z wszechobecnymi opiniami, że po pozycję tę mieliby sięgać jedynie “ludzie biznesu”.

Książka jest świetna nie tylko pod względem merytorycznym, ale i organizacyjnym. Każdy rozdział poświęcony jest innej technice i kończy się podsumowaniem, a także ćwiczeniami - poleceniami, które należy wykonać lub pytaniami, na które warto sobie szczerze odpowiedzieć.

Mnóstwo praktycznej strony, multum tricków. Nic, tylko testować i wprowadzać do swojego życia!

“Zjedz tę żabę” to książka polecana przede wszystkim ludziom biznesu, ja jednak poleciłabym ją każdemu, niezależnie od profesji, zajmowanego stanowiska itp. Tytułowa żaba do pożarcia to metafora zadania, które wykonać musimy, jednak z jakiegoś powodu odkładamy działanie, odczuwamy niechęć tak długo, aż ta paskudna ropucha staje się naszym utrapieniem, a wizja jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Krew na śniegu” to krótki kryminał z zaskakującą narracją w pierwszej osobie i niezwykłym, wręcz poetyckim, klimatem. Sposób przedstawienia historii płatnego mordercy sprawia, że, mimo, iż jesteśmy świadkami niezwykle mocnych scen, nie postrzegamy go jako czarnego charakteru. Emocje i słabe strony narratora-zabójcy świetnie kontrastują ze specyfiką jego profesji.

Nietypowe zlecenie "wyeliminowania" żony swojego pracodawcy okazuje się nie być dla Olava tak łatwe i jednoznaczne jak wcześniejsze zadania, a jego przyjęcie oznacza dla naszego bohatera udział w niebezpiecznej grze, w której stawką są nie tylko miłość i zdrada, ale również życie i śmierć.

„Krew na śniegu” to krótki kryminał z zaskakującą narracją w pierwszej osobie i niezwykłym, wręcz poetyckim, klimatem. Sposób przedstawienia historii płatnego mordercy sprawia, że, mimo, iż jesteśmy świadkami niezwykle mocnych scen, nie postrzegamy go jako czarnego charakteru. Emocje i słabe strony narratora-zabójcy świetnie kontrastują ze specyfiką jego profesji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka twórcy „Pitbulla” to pozycja nad wyraz mocna, dosadna i prawdziwa. Bez cenzury i od podszewki poznajemy pracę policji, która w „Złych psach” została przedstawiona z różnych perspektyw i w każdym jej aspekcie.
Niesamowita mnogość wspomnień, przeprowadzonych rozmów, przytoczonych historii sprawiają, że otrzymujemy dogłębną analizę środowiska funkcjonariuszy, głównie Wydziału Realizacyjnego, którego praca bywa niezwykle niebezpieczna. Kwestia wymuszanych haraczy przez grupę mokotowską, problemy policjantów, również ich osobiste tragedie, nieprawidłowości w funkcjonowaniu komisariatów i sposobu robienia kariery, przedstawienie tak jawnych nieprawidłowości i podłości, jak i postaw, które mogą być wzorem szlachetnego i prawego gliniarza, powodują, że obraz jest treściwy, interesujący i wielowymiarowy.

Książka twórcy „Pitbulla” to pozycja nad wyraz mocna, dosadna i prawdziwa. Bez cenzury i od podszewki poznajemy pracę policji, która w „Złych psach” została przedstawiona z różnych perspektyw i w każdym jej aspekcie.
Niesamowita mnogość wspomnień, przeprowadzonych rozmów, przytoczonych historii sprawiają, że otrzymujemy dogłębną analizę środowiska funkcjonariuszy, głównie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka była zafoliowana w Lidlu, więc nie miałam okazji przekartkować. Cóż, wzięłam w ciemno, licząc na motywacyjnego kopa, na coś w rodzaju "Bez ograniczeń" Wellington. Niestety, to co wróżyła dedykacja Bogu jeszcze przed pierwszym rozdziałem, sprawdziło się. Kupiłam se modlitewnik z przykładami z życia, że trzeba mieć wiarę w działaniu. Kurde, jutro podrzucę na te półki w pracy, może komuś się przyda..
Ostrzeżenie: motywacyjno-ewangelizujący bełkot!

Książka była zafoliowana w Lidlu, więc nie miałam okazji przekartkować. Cóż, wzięłam w ciemno, licząc na motywacyjnego kopa, na coś w rodzaju "Bez ograniczeń" Wellington. Niestety, to co wróżyła dedykacja Bogu jeszcze przed pierwszym rozdziałem, sprawdziło się. Kupiłam se modlitewnik z przykładami z życia, że trzeba mieć wiarę w działaniu. Kurde, jutro podrzucę na te półki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacyjna książka. Napisana z dystansem i poczuciem humoru a jednocześnie do bólu prawdziwie, bez złudzeń, emocji.

Ogrom zebranych z własnych doświadczeń refleksji i prawd, które mogą początkującemu korposzczurkowi otworzyć oczka na pułapki, złudne ideały, korporacyjną propagandę. Świetny język, do tego mnóstwo uniwersalnych porad. Najlepsza, choć w moim przypadku chyba awykonalna, to ZACHOWAĆ SPOKÓJ DEBILA.

Przeczytałam, wynotowałam... Teraz powinnam zapisać sobie na biurku albo tapecie. Złotymi zgłoskami. I oczywiście stosować.

Niezależnie od branży - gorąco polecam!

Rewelacyjna książka. Napisana z dystansem i poczuciem humoru a jednocześnie do bólu prawdziwie, bez złudzeń, emocji.

Ogrom zebranych z własnych doświadczeń refleksji i prawd, które mogą początkującemu korposzczurkowi otworzyć oczka na pułapki, złudne ideały, korporacyjną propagandę. Świetny język, do tego mnóstwo uniwersalnych porad. Najlepsza, choć w moim przypadku chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Beatę Pawlikowską kocham miłością wielką i to od wielu, wielu lat. Właściwie to od czasu, gdy przeczytałam "W dżungli życia" i poznałam Oliwkowo.

To od tej osoby nauczyłam się, że to ja jestem niekwestionowanym dyrektorem firmy, jaką jest moje życie i że mój los, oczywiście poza jakimiś tam niezależnymi ode mnie okolicznościami, jest tylko i wyłącznie w moich rękach. Że warto ŻYĆ, i robić to, co się tak naprawdę kocha.

Nikt za mnie nie umrze, więc niech nikt mi nie mówi, jak mam żyć. Tak jak od Ewy Foley nauczyłam się filozofii kulawych spacerów po lesie, tak od Beaty Pawlikowskiej - całej reszty.
Zarzucają wprawdzie autorce, że idzie ostatnio w komercję, że książków jak psów produkuje, ot mentalność ludzka, ja tymczasem się cieszę, że się kobieta rozwija i spełnia i jeszcze na tym zarabia. A co, a kto bogatemu zabroni? Dla mnie ważne, że książki bogate nie tylko w nakład, co przede wszystkim w naprawdę istotną i mądrą treść.

Co do "Planety dobrych myśli" - ta pozycja jest wyjątkowa. Nie jest to taka zwyczajna książka, nie jest to dziennik ani zbiór przemyśleń, lecz... moich ulubionych 'żółtych karteczek', które - jak zwykle - zostały opatrzone rysunkami pisarki. Coś wspaniałego. Prawdziwa kopalnia inspiracji :))

Beatę Pawlikowską kocham miłością wielką i to od wielu, wielu lat. Właściwie to od czasu, gdy przeczytałam "W dżungli życia" i poznałam Oliwkowo.

To od tej osoby nauczyłam się, że to ja jestem niekwestionowanym dyrektorem firmy, jaką jest moje życie i że mój los, oczywiście poza jakimiś tam niezależnymi ode mnie okolicznościami, jest tylko i wyłącznie w moich rękach. Że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

3,86 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze a następnie maraton, czyli 42,195 km. Brzmi niewiarygodnie? Owszem, ale okazuje się, że sięgnąć po to może każdy, nawet niepozorna kobieta, wykonująca biurową pracę.
"Bez ograniczeń" to fascynująca opowieść o realizacji własnych marzeń i pokonywaniu słabości. Dowód na to, że jedynym ograniczeniem jest nasza wyobraźnia a także wskazówka, jak można wykorzystać perfekcjonizm, potrzebę samodoskonalenia oraz rywalizacji. Piękne świadectwo walki i odwagi a dla nas - mocny kop motywacji, po takiej lekturze nie sposób nie uwierzyć, że możemy naprawdę wszystko. Jedyną przeszkodą na tej drodze jesteśmy tylko my sami - nasze przekonania, brak odwagi, kompleksy, ale wierzę, że warto je pokonać i pójść własną, niepowtarzalną drogą, robić to, co kochamy, sięgnąć po to, o czym marzymy. Zawsze, w każdym momencie naszego życia, możemy zdecydować: chcę je zmienić, chcę robić coś innego!

3,86 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze a następnie maraton, czyli 42,195 km. Brzmi niewiarygodnie? Owszem, ale okazuje się, że sięgnąć po to może każdy, nawet niepozorna kobieta, wykonująca biurową pracę.
"Bez ograniczeń" to fascynująca opowieść o realizacji własnych marzeń i pokonywaniu słabości. Dowód na to, że jedynym ograniczeniem jest nasza wyobraźnia a także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do blogosfery wkroczyłam 28 sierpnia 2004 roku, ponad 9 lat temu, nic więc dziwnego, że tematyka książki jest mi niezwykle bliska. "Bloger" to pozycja naprawdę dobra, trafna i wyrazista, czyli... tak, dokładnie taka, jaki powinien być dobry blog.

Podobnie jak autor książki, wypracowałam sobie swój własny styl pisania. Ale nie tylko - również mam jasno sprecyzowany cel blogowania i tu totalnie rozmijam się z Kominkiem: ja na blogu zarabiać nie chcę i nie zamierzam. Mało tego, nie potrzebuję też użerać się ze spamem, linkami do blogasków, hejterami, wulgaryzmami itepe i po wielu latach szarpania się z komentarzami postanowiłam, że mojego bloga się nie komentuje. Po prostu. Można go kochać, można i nienawidzić - ja naprawdę nie muszę wiedzieć, po której jesteś stronie. Możesz go czytać, ale skomentować możesz tylko mailowo lub na moim profilu fb - oczywiście, jeśli jesteś moim Znajomym. Proste, jasne zasady, zero stresu. Blog jest mój i na nim panują moje zasady.

Wracając do książki i punktów, z którymi się zgadzam: Tak, prowadząc bloga trzeba być człowiekiem-orkiestrą a nawet, jak to określił autor - kombajnem. Wszechstronność, różnorodne umiejętności a także sprzęt to podstawa. Rękoma i nogami podpisać się mogę również pod stwierdzeniem, że największą siłą bloga są emocje i subiektywizm, że bloger ma nie informować, lecz komentować, że amator widzi wiele możliwości a profesjonalista - tylko jedną.

Z książki wynotowałam sobie parę nowinek, z którymi powinnam się zapoznać. Poza już mi znanym wirtualnym dyskiem dropbox, zwróciłam uwagę na: scrapbox, evernote i pocket. Elaboratami staram się nie zanudzać, fotki zawsze wstawiam, natomiast być może warto byłoby popracować nad dynamizmem, koloryzowaniem czy dobrym zakończeniem. Nigdy też nie zwracałam uwagi na godziny publikacji, autor zaleca trzymać się pomiędzy 18 a 22. Myślę, że to optymalna pora, choć dziś już z publikacją w tym czasie na pewno nie zdążę ;)

Książkę polecam wszystkim piszącym, nie tylko blogerom.

Do blogosfery wkroczyłam 28 sierpnia 2004 roku, ponad 9 lat temu, nic więc dziwnego, że tematyka książki jest mi niezwykle bliska. "Bloger" to pozycja naprawdę dobra, trafna i wyrazista, czyli... tak, dokładnie taka, jaki powinien być dobry blog.

Podobnie jak autor książki, wypracowałam sobie swój własny styl pisania. Ale nie tylko - również mam jasno sprecyzowany cel...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Humor, refleksja i nostalgia, inteligencja i błyskotliwy styl, skromność, klasa i dystans do samego siebie, ciekawe spostrzeżenia, kapitalne puenty – to wszystko znalazłam w zbiorze publikowanych od 2009 roku w miesięczniku „Zwierciadło” felietonów Macieja Stuhra.

Świetny acz lekki i niewymuszony warsztat pozwolił mi poznać efekt wyrafinowanej i jakże trafnej obserwacji otaczającego nas świata, polskiej rzeczywistości ukazanej w krzywym zwierciadle. Ironicznie i lirycznie zarazem.

Za poprawę humoru a momentami rozbawienie, za wzruszenie i wiele powodów do refleksji, za niezwykły talent literacki – podziw mój, z niskim pokłonem!

Humor, refleksja i nostalgia, inteligencja i błyskotliwy styl, skromność, klasa i dystans do samego siebie, ciekawe spostrzeżenia, kapitalne puenty – to wszystko znalazłam w zbiorze publikowanych od 2009 roku w miesięczniku „Zwierciadło” felietonów Macieja Stuhra.

Świetny acz lekki i niewymuszony warsztat pozwolił mi poznać efekt wyrafinowanej i jakże trafnej obserwacji...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ścigając pamięć Aleksandra Bielska, Grażyna Szapołowska
Ocena 6,5
Ścigając pamięć Aleksandra Bielska,...

Na półkach: ,

Ciepła, wartościowa książka. Dla mnie trudna, czytałam ze ściśniętym gardłem. Aktorka opowiada o swojej mamie, jej chorobie, trudnej opiece, zmaganiu się z codziennością i bezduszną służbą zdrowia a przede wszystkim o łapaniu chwil spędzonych z bliskim chorym; czasie, który nieubłaganie ucieka, kurczy się...

Ciepła, wartościowa książka. Dla mnie trudna, czytałam ze ściśniętym gardłem. Aktorka opowiada o swojej mamie, jej chorobie, trudnej opiece, zmaganiu się z codziennością i bezduszną służbą zdrowia a przede wszystkim o łapaniu chwil spędzonych z bliskim chorym; czasie, który nieubłaganie ucieka, kurczy się...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doskonała na wakacje, lekka i przyjemna powieść dla młodego czytelnika a także jego rodziców, pod warunkiem jednak, że są na bieżąco i wiedzą, co to znaczy, że ktoś jest on-line, że napisał coś ‘na ścianie’ lub jest dostępny na czacie, fabuła bowiem dotyczy Facebooka, znanego portalu społecznościowego. To, co dla mnie jest tylko miłą odskocznią od życia w realu, czy to podczas rozgrywki w jedną z gier przeglądarkowych czy wymiany kilku zdań ze znajomymi, dla nastolatek elitarnego, żeńskiego liceum z powieści „Gra o Juliana” jest wizytówką ich statusu popularności. To tam publikują swoje najlepsze zdjęcia, chwalą osiągnięciami i zapraszają przystojnych chłopaków.

Książka swą aktualną młodzieżową tematyką porusza ważne aspekty budowania wizerunku i bezpieczeństwa w sieci, ukazuje mechanizmy, które popychają młodych ludzi do snucia intryg i planowania zemsty. Temat właściwie jest stary, ponadczasowy, jednak dobrze wiedzieć, że dzisiejsze możliwości - choćby publikowania w Internecie kompromitujących kogoś zdjęć czy filmów - dają duże pole do popisu i stanowią nieporównywalnie większe zagrożenie poprzez fakt, że informacje docierają błyskawicznie do wszystkich adresatów a skutki zamieszania są właściwie nie do usunięcia. Tak właśnie stało się z Raye - główną bohaterką powieści a zaczęło się bardzo niewinnie, od założenia fikcyjnego konta i zaproszenia kilku popularnych w szkole osób.

Doskonała na wakacje, lekka i przyjemna powieść dla młodego czytelnika a także jego rodziców, pod warunkiem jednak, że są na bieżąco i wiedzą, co to znaczy, że ktoś jest on-line, że napisał coś ‘na ścianie’ lub jest dostępny na czacie, fabuła bowiem dotyczy Facebooka, znanego portalu społecznościowego. To, co dla mnie jest tylko miłą odskocznią od życia w realu, czy to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To raczej niewielka objętościowo pozycja, na godzinę, może nawet pół. Książkę czyta się bardzo szybko, gdyż, mimo iż liczy sobie 187 stron, jest napisana (a właściwie narysowana) w formie komiksu, w dodatku tylko na nieparzystych stronach.
Mam mieszane odczucia, czy mogę ją polecić z czystym sumieniem, gdyż... ale może po kolei. Założeniem autora było przedstawić nam w zabawny sposób kanon literatury 'w pigułce'. Każda książka, którą - zdaniem autora - powinniśmy znać, została przedstawiona w czterech śmiesznych kadrach, w formie typowego komiksu, a właściwie w trzech kadrach, bo pierwszy to tylko tytuł i niewielki rysunek. Sami więc rozumiecie, czytania wiele nie ma. Rysunki są, owszem, zabawne, dobór lektur również trafiony, ale... No właśnie, sama zauważyłam dwa merytoryczne błędy i mniemam, że jest ich więcej, po prostu nie wszystko czytałam, więc nie mogę odnieść się do treści książek, których nie znam. I nie mogę powiedzieć, że poznałam je po lekturze '90 najważniejszych książek...', o nie. Choć znam już - o zgrozo! - zakończenie niektórych. Na szczęście kryminał A. Christie pt. "I nie było już nikogo" miałam już za sobą, bo w czwartym kadrze komiksu czytelnik dowiaduje się, że Morderca zostawia list (...). Był to X. W miejscu iksa pada nazwisko bohatera, ja Wam tego oszczędzę. Dla mnie to nie do pomyślenia, takiego kryminału już bym do ręki na pewno nie wzięła. Zakładam więc, że lektura nie ma być niejako streszczeniem książek dla tych, którzy ich nie czytali, lecz zabawną parodią dla czytelników, którzy już te 'najważniejsze' dobrze znają. Wracając do błędów, z lektury komiksów dowiedziałam się, że Hobbit Frodo znalazł magiczny pierścień (a pamiętam, że dostał go od Gandalfa) a Mistrz (ten od Małgorzaty) siedział w więzieniu za książkę o Jezusie - no nie, czytałam książkę Bułhakowa i dałabym sobie głowę uciąć, że przebywał nie w więzieniu, lecz w szpitalu psychiatrycznym! Czy książka zawiera więcej nieścisłości, może poda mi ktoś bardziej oczytany, bo ja, no cóż, wszystkich omawianych książek nie czytałam. Jeszcze nie ;)

To raczej niewielka objętościowo pozycja, na godzinę, może nawet pół. Książkę czyta się bardzo szybko, gdyż, mimo iż liczy sobie 187 stron, jest napisana (a właściwie narysowana) w formie komiksu, w dodatku tylko na nieparzystych stronach.
Mam mieszane odczucia, czy mogę ją polecić z czystym sumieniem, gdyż... ale może po kolei. Założeniem autora było przedstawić nam w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Czarna bezgwiezdna noc” to cztery mroczne, wręcz szokujące, historie a w nich opowieści o morderstwie i świetne studium psychologiczne, ukazujące relacje międzyludzkie i zmiany, jakie w nich zachodzą po dokonaniu czy też odkryciu morderstwa.

Język tych minipowieści jest bardzo plastyczny i obrazowy, w pełni oddaje okrucieństwo mordu, poraża tym, że znamy motywy i z racji, że nie są to zbrodnie w afekcie, uczestniczymy w realizacji drobiazgowego planu działania.

Z wyjątkiem noweli pt. „Dobry interes”, gdzie spotykamy się z elementami świata paranormalnego, fabuła osadzona jest w rzeczywistości, dotyczy zwyczajnych ludzi, codziennych okoliczności, po prostu zdarza się coś, co w sprzyjającej sytuacji powoduje, że bohaterowie ulegają pokusie dokonania czegoś, co dyktuje żądza zemsty, sprawia przyjemność lub też w danej chwili wydaje się jedynym słusznym wyjściem a co podszepnąć może tylko bardzo mroczna strona ludzkiej osobowości.

Książka stawia wielce niewygodne pytania a i po lekturze pozostawia czytelnika z refleksją, że być może wielu rzeczy nie wiemy o człowieku, który jest naszym partnerem, dzieckiem czy też rodzicem, bo w każdym z nich drzemać może ktoś, kogo zupełnie nie znamy, jego ciemna strona. Ta, która jest w stanie zabić.

„Czarna bezgwiezdna noc” to cztery mroczne, wręcz szokujące, historie a w nich opowieści o morderstwie i świetne studium psychologiczne, ukazujące relacje międzyludzkie i zmiany, jakie w nich zachodzą po dokonaniu czy też odkryciu morderstwa.

Język tych minipowieści jest bardzo plastyczny i obrazowy, w pełni oddaje okrucieństwo mordu, poraża tym, że znamy motywy i z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z jednej strony mamy do czynienia z kolejną paranormalną młodzieżówką, z drugiej zaś „Anioł” totalnie mnie zaskoczył nowatorską fabułą, wywrócił do góry nogami świat fantasy, przedstawiając anioła jako podstępne, niecne stworzenie, które pasożytuje na ludzkiej energii, mamiąc człowieka świetlistym blaskiem skrzydeł oraz wizją szczęścia po wstąpieniu do Kościoła.

Wartka akcja zapewnia ogrom nerwów i szeroki wachlarz emocji. Książkę czyta się bardzo szybko, śledząc wyścig z czasem 17-letniej Willow i jej towarzysza podróży, przystojnego zabójcy aniołów. Między parą iskrzy, niestety pod koniec jest już tak ckliwie i słodko, że niemal mdło a sfera uczuć zaczyna dominować nad tym całym napięciem związanym z pościgiem, intrygami i walką z aniołami.

Ostatnia strona książki brutalnie przerywa akcję, pozostawiając czytelnika z rozdziawionymi ustami, niepewnego, co się stało, co poszło nie tak. No cóż, ‘Anioł’ to pierwsza część trylogii, musimy zatem uzbroić się w cierpliwość, by poznać odpowiedzi na nasze pytania i dalsze perypetie bohaterów.

Z jednej strony mamy do czynienia z kolejną paranormalną młodzieżówką, z drugiej zaś „Anioł” totalnie mnie zaskoczył nowatorską fabułą, wywrócił do góry nogami świat fantasy, przedstawiając anioła jako podstępne, niecne stworzenie, które pasożytuje na ludzkiej energii, mamiąc człowieka świetlistym blaskiem skrzydeł oraz wizją szczęścia po wstąpieniu do Kościoła.

Wartka...

więcej Pokaż mimo to