Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Mój ulubiony fragment:
"Siedzimy po turecku przed kominkiem i mam wrażenie, że to właściwa chwila, żeby powiedzieć coś romantycznego. Odwracam się więc do Jacka i mówię:
- Chcę, żebyś zerżnął mnie w tyłek."

Mój ulubiony fragment:
"Siedzimy po turecku przed kominkiem i mam wrażenie, że to właściwa chwila, żeby powiedzieć coś romantycznego. Odwracam się więc do Jacka i mówię:
- Chcę, żebyś zerżnął mnie w tyłek."

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo osobiście odebrałem tę lekturę, bo w jakimś niewielkim stopniu też mam w sobie tytułowego przeciwnika. Zdarzało mi się utrzymywać, że studiuję, mimo że dawno ze studiów mnie wywalono etc. Po co to robiłem? Chyba żeby mieć święty spokój "tu i teraz", a jakie będą konsekwencje tego, że prawda nieuchronnie wyjdzie na jaw - tę myśl skutecznie od siebie oddalałem. Na szczęście gdy udało mi się złapać wreszcie życiowy grunt pod nogami, przestałem się uciekać do takich wybiegów, które były zresztą po części odruchowe. Mocno wstrząsnęła mną więc historia głównego "bohatera" i to do jak ekstremalnych i wręcz trudnych do uwierzenia rezultatów mogą prowadzić takie mechanizmy.

Bardzo osobiście odebrałem tę lekturę, bo w jakimś niewielkim stopniu też mam w sobie tytułowego przeciwnika. Zdarzało mi się utrzymywać, że studiuję, mimo że dawno ze studiów mnie wywalono etc. Po co to robiłem? Chyba żeby mieć święty spokój "tu i teraz", a jakie będą konsekwencje tego, że prawda nieuchronnie wyjdzie na jaw - tę myśl skutecznie od siebie oddalałem. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nudy na pudy i peerelowskie stereotypy przemielone po raz siedemset siedemdziesiąty siódmy w młynku do kawy, który bohater przez całą powieść niesie do mieszkania na tym samym piętrze. Uwiodło mnie ładne wydanie, ale niestety nic poza tym mnie nie porwało. Chciałbym choć raz przeczytać książkę z akcją w PRL-u, gdzie autor miałby odwagę zamieścić jakże kontrowersyjną scenę, jak w sklepie na półkach jest coś poza octem.

Nudy na pudy i peerelowskie stereotypy przemielone po raz siedemset siedemdziesiąty siódmy w młynku do kawy, który bohater przez całą powieść niesie do mieszkania na tym samym piętrze. Uwiodło mnie ładne wydanie, ale niestety nic poza tym mnie nie porwało. Chciałbym choć raz przeczytać książkę z akcją w PRL-u, gdzie autor miałby odwagę zamieścić jakże kontrowersyjną scenę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałem wszystkie opublikowane tutaj opinie o tej książce i zdumiewa mnie fakt, że nikt nawet nie wspomniał o jej dystopijności - western to tylko część dekoracji. Już na pierwszej stronie dowiadujemy się o epidemii wielkiej grypy, która zabiła 90% populacji USA. Później dowiadujemy się o upadku stanowych rządów na zachód od Missisipi. A czytelnicy zachwycają się z jaką dokładnością uchwycono tu wiek XIX... Mnie właśnie ten pomysł dystopijnego świata jako pewnej alternatywnej historii osadzonej w przeszłości najbardziej wciągnął w opowieść, która, jak na dystopię przystało, więcej ma wspólnego z naszymi czasami niż mogłoby się wydawać. Ciekawa propozycja, choć pozostawia niedosyt, można było to bardziej pogłębić.

Przeczytałem wszystkie opublikowane tutaj opinie o tej książce i zdumiewa mnie fakt, że nikt nawet nie wspomniał o jej dystopijności - western to tylko część dekoracji. Już na pierwszej stronie dowiadujemy się o epidemii wielkiej grypy, która zabiła 90% populacji USA. Później dowiadujemy się o upadku stanowych rządów na zachód od Missisipi. A czytelnicy zachwycają się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdyby Holden Caulfield urodził się na Islandii i dożył tam trzydziestu trzech lat po drodze przegrywając życie

Gdyby Holden Caulfield urodził się na Islandii i dożył tam trzydziestu trzech lat po drodze przegrywając życie

Pokaż mimo to

Okładka książki Kaczor Donald, nr 9 (27) / 1995 Carl Barks, José Colomer Fonts, Evert Geradts, Peter Härdfeldt, Per Hedman, Bob Karp, Charlie Martin, Redakcja magazynu Kaczor Donald, Victor Arriagada (Vicar) Rios, Jack Sutter, Al Taliaferro
Ocena 6,7
Kaczor Donald,... Carl Barks, José Co...

Na półkach: ,

Komiks "Kaczor Donald" kupowałem od 1994 do 2000. Do dzisiaj z siostrą porozumiewamy się cytatami z tych historii. Dzisiaj akurat przypomniał mi się Joe z Singapuru i jego "gruba jak beczka, a morda jak u płastugi, idź się utop w morzu, wszystkie ryby zdechną z obrzydzenia". Zacząłem szukać jakiejś "notki biograficznej" o Joe (papudze z Singapuru) i tak trafiłem tutaj. Teraz, jeśli przypomni mi się jakaś historyjka i dam radę namierzyć numer z nią, będę to tutaj dokumentował.

Komiks "Kaczor Donald" kupowałem od 1994 do 2000. Do dzisiaj z siostrą porozumiewamy się cytatami z tych historii. Dzisiaj akurat przypomniał mi się Joe z Singapuru i jego "gruba jak beczka, a morda jak u płastugi, idź się utop w morzu, wszystkie ryby zdechną z obrzydzenia". Zacząłem szukać jakiejś "notki biograficznej" o Joe (papudze z Singapuru) i tak trafiłem tutaj....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka niewygodna dla każdego systemu, jeśli przyjąć, że wojsko jest karykaturą ogólnie pojętego systemu właśnie, a nie, jak mówi jeden z przyjaciół narratora, jedynie ustroju totalitarnego. Jedne systemy zwalczają i cenzurują, inne, bardziej podstępne, lekceważą i przyzwalają, z zastrzeżeniem "możesz sobie czytać, co chcesz, ale miej świadomość, że od tego nie przybędzie ci w portfelu i nie będziesz człowiekiem sukcesu, możesz sobie pozwolić na takie fanaberie, ale czym prędzej wracaj do kieratu". Nie ograniczajmy wymowy utworu przez odnoszenie go jedynie do wojska, czy epoki "słusznie minionej". Porównajmy go z tym, co mamy w głowach.

"Najczęściej pamięć knebluje się kotletem schabowym"

Książka niewygodna dla każdego systemu, jeśli przyjąć, że wojsko jest karykaturą ogólnie pojętego systemu właśnie, a nie, jak mówi jeden z przyjaciół narratora, jedynie ustroju totalitarnego. Jedne systemy zwalczają i cenzurują, inne, bardziej podstępne, lekceważą i przyzwalają, z zastrzeżeniem "możesz sobie czytać, co chcesz, ale miej świadomość, że od tego nie przybędzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oglądałem kiedyś wywiad z Peją, który nagle w trakcie rozmowy zaczął recytować jakieś zdanie wprawiając w konsternację zarówno mnie, jak i swego interlokutora. Po chwili wyjaśnił, że był to cytat z książki "Uśmiech porcelanowej świnki". Od tamtej pory miałem ją na czytelniczym celowniku. Na marginesie, wdzięczny byłbym, gdyby ktoś poratował mnie linkiem do wspomnianego wywiadu. Chciałbym, już po lekturze, przypomnieć sobie o jakie konkretnie zdanie chodziło.

To powieść o pijaku, który przestaje pić. Największym dla mnie zaskoczeniem było, gdy po opisie degrengolady głównego bohatera, opisu jego mieszkania coraz bardziej przypominającego melinę, kumpla-filozofującego-menela, eks-żony, która porzuciła męża, straciwszy wszelką do niego cierpliwość, pada informacja, że ma on zaledwie dwadzieścia sześć lat. Ale i tak bywa w życiu, dobrze to sobie uświadomić.

Książkę czyta się dobrze i szybko, wystarczy w zasadzie jeden wieczór. Nie da się jednak ukryć, że, jak punktuje w swej opinii Beata, jest nieznośnie optymistyczna, przesadnie budująca. Być może jednak w życiu bywa i tak. Należy jednak pamiętać, że książka opisuje jeden konkretny etap w życiu bohatera. Może później nie będzie już tak różowo? Choć z całego serca życzę Jeremiemu jak najlepiej.

Oglądałem kiedyś wywiad z Peją, który nagle w trakcie rozmowy zaczął recytować jakieś zdanie wprawiając w konsternację zarówno mnie, jak i swego interlokutora. Po chwili wyjaśnił, że był to cytat z książki "Uśmiech porcelanowej świnki". Od tamtej pory miałem ją na czytelniczym celowniku. Na marginesie, wdzięczny byłbym, gdyby ktoś poratował mnie linkiem do wspomnianego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy tak czytam sobie, jak narrator przeżywa swoją współczesność, taki na przykład Grudzień '70, to opuszczają mnie resztki jakiegokolwiek zaangażowania w sferę społeczno-polityczną. Ja się namęczę, a po latach będzie to obchodzić, przy odrobinie szczęścia, garstkę historyków.

Opowiadania unaoczniają, jak bardzo zmieniła się rzeczywistość, jak banalnie by to nie brzmiało... Pewne wartości, które kiedyś przynajmniej oficjalnie były hołubione, dziś wywołują tylko pusty śmiech.

Literacko nie jest to może specjalnie wysublimowane, ale czyta się bez bólu, a jako rodzaj świadectwa pewnej epoki jest niewątpliwie interesujące.

Kiedy tak czytam sobie, jak narrator przeżywa swoją współczesność, taki na przykład Grudzień '70, to opuszczają mnie resztki jakiegokolwiek zaangażowania w sferę społeczno-polityczną. Ja się namęczę, a po latach będzie to obchodzić, przy odrobinie szczęścia, garstkę historyków.

Opowiadania unaoczniają, jak bardzo zmieniła się rzeczywistość, jak banalnie by to nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wzruszyłem się przy fragmencie o Komandosach, naprawdę. To także moje dorastanie... Jak dowiedziałem się, że przestają je produkować, czułem się, jakby mi zmarł ktoś bliski...

A sama książka to taki tam spoko kryminał (choć mało kryminalny), do przeczytania na szybko gdy jest taka potrzeba. Ciekawy pod względem zabiegów narracyjnych.

Wzruszyłem się przy fragmencie o Komandosach, naprawdę. To także moje dorastanie... Jak dowiedziałem się, że przestają je produkować, czułem się, jakby mi zmarł ktoś bliski...

A sama książka to taki tam spoko kryminał (choć mało kryminalny), do przeczytania na szybko gdy jest taka potrzeba. Ciekawy pod względem zabiegów narracyjnych.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spodobało mi się spostrzeżenie "poważną stratą energii są niezdarzone kłótnie, które prowadzę z osobami niewiedzącymi o moim istnieniu". Też się na tym łapię. Opowieść nałogowca, jak każdy nałogowiec, w pierwszej kolejności uzależniony od kłamstwa. Próba ucieczki z wykłamanego wirtualnego świata, tytułowe ZSRR nie jest tu istotne, ta podróż nazywa się introspekcja. Ja to kupuję, choć książkę wypożyczyłem ;)

Spodobało mi się spostrzeżenie "poważną stratą energii są niezdarzone kłótnie, które prowadzę z osobami niewiedzącymi o moim istnieniu". Też się na tym łapię. Opowieść nałogowca, jak każdy nałogowiec, w pierwszej kolejności uzależniony od kłamstwa. Próba ucieczki z wykłamanego wirtualnego świata, tytułowe ZSRR nie jest tu istotne, ta podróż nazywa się introspekcja. Ja to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pani profesor, która prowadziła na moim roku lektorat z języka francuskiego, część studenckich prac pisemnych zwykła zaliczać do kategorii "pisanych w drodze pomiędzy czwartym a piątym piętrem" (zajęcia mieliśmy właśnie na piątym). To jedna anegdota ode mnie.

Druga dotyczy mojego kolegi Ramireza, który w swoim czasie zajmował się robieniem bitów i pewnego razu wybrał się na warsztaty (nie pamiętam już, czy tylko bitmejkerskie, czy również rapowe) prowadzone przez O.S.T.R.-a. Ciekaw byłem, jakich to praktycznych rzeczy się tam nauczył, usłyszałem jednak, że "Ostry raczej opowiadał tam historie ze swojego życia". Ramirez był tym zachwycony, a ja miałem wrażenie, że czuję się oszukany w jego imieniu.

Moim zdaniem te dwie historie idealnie podsumowują niniejszą publikację. Jest do bólu pobieżna, a przy tym zamiast na faktach istotnych w kontekście twórczości rapera skupia się na zabawnych w jego mniemaniu anegdotach, w dodatku opisanych przy użyciu porównań, od których zwyczajnie bolą zęby.

Zamiast historii o jaraniu blantów z teściami, czy pójściem na egzamin w piżamie, z chęcią poczytałbym o różnych ciekawostkach związanych z nagrywaniem płyt i ich treścią. Tych jest jak na lekarstwo. Fakt, o "Jazzie w wolnych chwilach" dowiedziałem się, dlaczego liczba utworów na płycie jest nieprzypadkowa. Ale przecież z pewnością było tego nieskończenie więcej, od razu na myśl przychodzi chociażby sprawa Piotra Yasina, do której raper nawiązywał w utworze "Boże igrzysko 2". Z niezwiązanych z tą konkretną płytą rzeczy przychodzi mi na myśl seria składanek winylowych Junoumi. Do tego w ogóle nie opisany w książce epizod prowadzenia przez Ostrego polskiej wersji Yo! MTV Raps. Mnie ciekawi na przykład, czy wizyta w programie podziemnego składu Dinal i ich pierwsza płyta miały wpływ na to, że mniej więcej od tego czasu Ostry zaczął znacznie bardziej kombinować z nawarstwianiem rymów. Gdybym posiedział dziesięć minut, to różnych tego typu rzeczy, które mnie interesują, a których w książce zabrakło wymieniłbym trzysta.

O.S.T.R. sam w sobie jest dla mnie ciekawym zjawiskiem. Pamiętam doskonale, jak w roku 2001 brat cioteczny pożyczył mi płytę, którą sam od tygodnia katował w kółko. Było to "Masz to jak w banku". Każdy, kto pamięta tamte czasy, wie, jak bardzo było to świeże i przełomowe. I jak czekało się na kolejne produkcje łódzkiego muzyka. A z biegiem lat Ostry z artysty, którego płyty kupowałem w ciemno, przeistoczył się w dobrze prosperującą część mainstreamu, a żadnej jego płyty nie byłem w stanie przesłuchać w całości od jakichś dziesięciu lat. Cholera jasna, wciąż na pamięć znam kawałek "Sram na media", a teraz oglądam, jak przy okazji promocji książki Ostry rozmawia z Majewskiem, który w ogóle nie kuma, że raper w odpowiedzi na jego pytanie cytuje jeden ze swoich kawałków. Ale jest super, uśmiechają się i spijają sobie z dzióbków.

Koniec końców z książki dowiedziałem się kilku interesujących mnie rzeczy, ale mam świadomość, że mogłoby ich być kilkaset, gdyby raper przyłożył się do roboty albo zdecydował się na wywiad-rzekę, prowadzoną przez przykładowo Marcina Flinta. Od tej formy jednak zdecydowanie się zdystansował, a szkoda. I już nawet nie chodzi o nieporadność warsztatową, bo to zawsze byłem w stanie wybaczyć każdej formie sztuki, jeśli zadowalała mnie jej treść i przekaz.

Pani profesor, która prowadziła na moim roku lektorat z języka francuskiego, część studenckich prac pisemnych zwykła zaliczać do kategorii "pisanych w drodze pomiędzy czwartym a piątym piętrem" (zajęcia mieliśmy właśnie na piątym). To jedna anegdota ode mnie.

Druga dotyczy mojego kolegi Ramireza, który w swoim czasie zajmował się robieniem bitów i pewnego razu wybrał się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałem przez pryzmat klasycznego filmu Hitchcocka, który poznałem wiele lat wcześniej. Byłem ciekaw literackiego pierwowzoru i tego, jak obszedł się z nim legendarny reżyser, by stworzyć arcydzieło. Pamiętałem oczywiście anegdotę o tym, że wykupił cały nakład książki w Stanach, by nikt nie poznał wcześniej zakończenia.

Wnioski? Tak się powinno tworzyć ekranizacje. Hitchcock pozostał wierny historii opowiedzianej w książce, pozmieniał tylko pewne akcenty, perspektywę z jakiej ją poznajemy. Ja wiedziałem już, o co chodzi, świadomie więc pozbawiłem się przyjemności płynącej z poznania prawdy, ale i tak przy pewnej scenie z kluczowym zwrotem akcji miałem ciarki na plecach. To o czymś świadczy.

Teraz zamierzam ponownie obejrzeć film wspólnie z kolegą, który na pytanie "oglądałeś Psychozę?" odpowiedział "nie, ale czytałem książkę". Myślałem, że takich ludzi nie ma :D ciekaw jestem, jak mu się spodoba ekranizacja.

Czytałem przez pryzmat klasycznego filmu Hitchcocka, który poznałem wiele lat wcześniej. Byłem ciekaw literackiego pierwowzoru i tego, jak obszedł się z nim legendarny reżyser, by stworzyć arcydzieło. Pamiętałem oczywiście anegdotę o tym, że wykupił cały nakład książki w Stanach, by nikt nie poznał wcześniej zakończenia.

Wnioski? Tak się powinno tworzyć ekranizacje....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Torpedo 1936 Enrique Sanchez Abuli, Jordi Bernet
Ocena 7,2
Torpedo 1936 Enrique Sanchez Abu...

Na półkach:

To najbardziej antypatyczny bohater (zwłaszcza komiksowy), z jakim miałem do czynienia od bardzo, bardzo dawna. Po prostu na wskroś zły. Zimnokrwisty morderca i gwałciciel. Bałbym się każdego, kto powiedziałby mi, że polubił Torpedo. Postać, nie komiks, ten bowiem uważam za dobry, miejscami nawet bardzo. Jeśli ktoś lubi klimat noir, Amerykę lat dwudziestych i trzydziestych, czasy prohibicji etc., nie będzie zawiedziony.

Gdy zastanawiałem się nad innymi tego rodzaju bohaterami, przyszedł mi do głowy Lobo. Ale jednak, po pierwsze konwencja jest tam zupełnie inna, umówmy się, typ chciał być do tego stopnia wyjątkowy, że doprowadził do zagłady całej swojej planety - groteska do potęgi, można się nawet śmiać. W "Torpedo" wszystko jest do bólu realistyczne, a niektóre podjęte tematy bardzo trudne. Po drugie, kurde bele, z Lobo jednak często wychodzi poczciwina. Z Torpedo nigdy.

To najbardziej antypatyczny bohater (zwłaszcza komiksowy), z jakim miałem do czynienia od bardzo, bardzo dawna. Po prostu na wskroś zły. Zimnokrwisty morderca i gwałciciel. Bałbym się każdego, kto powiedziałby mi, że polubił Torpedo. Postać, nie komiks, ten bowiem uważam za dobry, miejscami nawet bardzo. Jeśli ktoś lubi klimat noir, Amerykę lat dwudziestych i trzydziestych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytułowe opowiadanie świetne, reszta mnie nie porwała, choć nie twierdzę, że są złe.

Tytułowe opowiadanie świetne, reszta mnie nie porwała, choć nie twierdzę, że są złe.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jednej rzeczy nie załapałem: dlaczego mordercy zadzwonili na 911? Będę wdzięczny, jeśli ktoś mi wyjaśni...

Jednej rzeczy nie załapałem: dlaczego mordercy zadzwonili na 911? Będę wdzięczny, jeśli ktoś mi wyjaśni...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli do tej pory nie wiedzieliście, że:
1. Głowacki to geniusz
2. PRL sprowadza się do absurdów rodem z Barei
3. dzisiejsze czasy to upadek obyczajów, również w teatrze, gdzie reżyser-demiurg robi sztuki o gejach
to z tej książki się tego dowiecie. W innym przypadku można poczuć co najmniej irytację, gdy autorka po raz kolejny nam o tym przypomina.

Jeśli do tej pory nie wiedzieliście, że:
1. Głowacki to geniusz
2. PRL sprowadza się do absurdów rodem z Barei
3. dzisiejsze czasy to upadek obyczajów, również w teatrze, gdzie reżyser-demiurg robi sztuki o gejach
to z tej książki się tego dowiecie. W innym przypadku można poczuć co najmniej irytację, gdy autorka po raz kolejny nam o tym przypomina.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ale mnie wnerwił autor przedmowy, pan Jęczmyk. Zaczyna od stwierdzenia, że dzisiaj nikt nie czyta Steinbecka i Hemingwaya (sic!), by później zaklasyfikować "Tortilla Flat" jako socrealizm (SIC!). Nie mam więcej pytań.

Ale mnie wnerwił autor przedmowy, pan Jęczmyk. Zaczyna od stwierdzenia, że dzisiaj nikt nie czyta Steinbecka i Hemingwaya (sic!), by później zaklasyfikować "Tortilla Flat" jako socrealizm (SIC!). Nie mam więcej pytań.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogólnie wrażenia po lekturze miałem pozytywne, choć w trakcie wcale nie byłem pewny, że tak będzie. To moja druga przeczytana książka Żulczyka, wcześniej zapoznałem się tylko z jego debiutem. No i serialem "Belfer".

Początek był niesamowicie klimatyczny i wciągający, duszna atmosfera małej miejscowości dziwnie znajoma. No i retrospekcje sięgające roku 2000 w moim odczuciu doskonale oddawały ducha tego okresu. Książkę czytało się tak szybko, że jej grubość nie odstraszała. Miało się pewność, że mimo to lektura pójdzie raz, dwa.

Ale w pewnym momencie zaczęło się tzw. "międlenie". No snują się i snują po tej mieścinie jak smród po gaciach, niby cały czas coś się dzieje, a ja wciąż czekam, aż się wreszcie coś wydarzy. Pomyślałem wtedy: zakończenie musi być naprawdę zajebiste, żeby mi ten moment zrekompensować.

I było. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czytałem coś w takim napięciu. Zazwyczaj czytam półleżąc, teraz siedziałem wyprostowany, w drżących dłoniach trzymając książkę. Naprawdę! Zakończenie nie dość że jest świetne, to jeszcze prowokuje do ponownego rozpoczęcia lektury, żeby tym razem już z jego świadomością wyszukiwać tropy, które w trakcie fabuły podpowiadały, że tak właśnie będzie.

Ogólnie wrażenia po lekturze miałem pozytywne, choć w trakcie wcale nie byłem pewny, że tak będzie. To moja druga przeczytana książka Żulczyka, wcześniej zapoznałem się tylko z jego debiutem. No i serialem "Belfer".

Początek był niesamowicie klimatyczny i wciągający, duszna atmosfera małej miejscowości dziwnie znajoma. No i retrospekcje sięgające roku 2000 w moim odczuciu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Y - Ostatni z mężczyzn: Tom Trzeci Pia Guerra, José Marzán Jr., Goran Sudžuka, Brian K. Vaughan
Ocena 7,7
Y - Ostatni z ... Pia Guerra, José Ma...

Na półkach:

Kilina <3

Kilina <3

Pokaż mimo to