rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Książka Małgorzaty Malińskiej, to doskonała praca antropologiczna bazująca na jej osobistych badaniach terenowych, rzetelnych, dokładnych i uczestniczących (Autorka, kierując się metodyką Malinowskiego, prowadzi swoje badania wewnątrz społeczności, którą bada. Wraz z mieszkankami nubijskich wiosek śpi, je, uczestniczy w codziennym życiu...).

Malińska kilka razy odwiedziła nubijskie społeczności w południowym Egipcie i północnym Sudanie, badając je pod kątem warunków życia kobiet, ich pozycji w nubijskiej strukturze konserwatywnego islamu, ich codziennych trosk, zdrowotnych i egzystencjalnych konsekwencji powszechnej praktyki obrzezania kobiet. Autorka szczegółowo opisuje też codzienność Nubijek, hierarchię wewnątrz rodziny i wioski, ich życie seksualne, kobiece troski, ich ból, wstyd, radości...

→ ciąg dalszy recenzji:
https://discrust.diy.net.pl/recenzje/malgorzata-malinska-kobieta-i-rodzina-w-egipcie-i-sudanie

Książka Małgorzaty Malińskiej, to doskonała praca antropologiczna bazująca na jej osobistych badaniach terenowych, rzetelnych, dokładnych i uczestniczących (Autorka, kierując się metodyką Malinowskiego, prowadzi swoje badania wewnątrz społeczności, którą bada. Wraz z mieszkankami nubijskich wiosek śpi, je, uczestniczy w codziennym życiu...).

Malińska kilka razy odwiedziła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Maoizm. Historia globalna", to praca kompleksowa, szczegółowa, w większości obszarów tyczących się maoizmu jako takiego, bardzo rzetelnie i z detalami opisująca zarówno kwestie ideologiczne, jak realne, polityczne wydarzenia inspirowane maoizmem.

Julia Lovell poświęciła sporo energii, aby ująć maoizm w wielu aspektach: od historii samej KPCh (Komunistyczna Partia Chin) i kształtowania się “myśli Mao” jako wiodącej i naczelnej w ideowym przesłaniu chińskich komunistów, poprzez czynienie z maoizmu eksportowej myśli politycznej, atrakcyjnej głównie dla krajów dopiero co zdekolonizowanych, bądź walczących o niepodległość polityczną i ekonomiczną, przez wpływ jaki maoizm wywarł na rewoltę '68 w U$A i Europie Zachodniej (stając się inspiracją m.in. dla Czarnych Panter, Czerwonych Brygad, Frakcji Czerwonej Armii, bojowników palestyńskich i nie tylko), po szczegółowy opis rewolucyjnych aktów, zrywów i wojen prowadzonych z czerwoną książeczką Mao, jako przewodnikiem (Wietnam, Kambodża, Malezja, Peru, Nepal, Indie...).

→ ciąg dalszy recenzji:
https://discrust.diy.net.pl/recenzje/julia-lovell-maoizm

"Maoizm. Historia globalna", to praca kompleksowa, szczegółowa, w większości obszarów tyczących się maoizmu jako takiego, bardzo rzetelnie i z detalami opisująca zarówno kwestie ideologiczne, jak realne, polityczne wydarzenia inspirowane maoizmem.

Julia Lovell poświęciła sporo energii, aby ująć maoizm w wielu aspektach: od historii samej KPCh (Komunistyczna Partia Chin) i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Anomalia, to chytrze napisana książka. Gdybym chciał być złośliwy, powiedziałbym, że to również cwaniacko napisana powieść. Nie będę jednak złośliwy, bo Hervé Le Tellier popełnił solidny kawałek prozy na miarę naszych czasów...

Obserwując to, co dzieje się na rynku wydawniczym, nietrudno odnieść wrażenie, że wydawnictwa dwoją się i troją, by przyciągnąć czytelnika do swoich, ekhm... produktów. Efekty tegoż widać na półkach empików i innych księgarń. Oczy krwawią, gdy patrzymy na półki z bestsellerami; czytadła wciskane jako arcydzieła. Na tym bezlitosnym rynku trzeba się mocno napocić, aby wypromować DOBRĄ książkę. Hervé Le Tellier w dużej mierze wyręczył swojego wydawcę, albowiem napisał książkę, która idealnie, niczym klocki tetris, wpasowała się zarówno w najwyższe półki księgarń, jak i w pełen wachlarz czytelniczych gustów. [...]

→ ciąg dalszy recenzji:

https://discrust.diy.net.pl/recenzje/herve-le-tellier-anomalia

Anomalia, to chytrze napisana książka. Gdybym chciał być złośliwy, powiedziałbym, że to również cwaniacko napisana powieść. Nie będę jednak złośliwy, bo Hervé Le Tellier popełnił solidny kawałek prozy na miarę naszych czasów...

Obserwując to, co dzieje się na rynku wydawniczym, nietrudno odnieść wrażenie, że wydawnictwa dwoją się i troją, by przyciągnąć czytelnika do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapoznać się z twórczością Stephensona i pozostać wobec niej obojętnym? Myślę, że to niemożliwe. Sądzę, że miłośnicy ambitnej i nieszablonowej fantastyki oraz historii po prostu rzucają się na każdą kolejną książkę tego Autora, albowiem każda jego pozycja literacka, to uczta wyjątkowa! Niepowtarzalność Neal'a Stephensona polega również na tym, że pisarstwo to nie daje się zamknąć w sztywnych ramach, przez co trafia i do tych, którzy za fantastyką nie przepadają.

··· ciąg dalszy recenzji:
https://discrust.diy.net.pl/recenzje/neal-stephenson-cryptonomicon

Zapoznać się z twórczością Stephensona i pozostać wobec niej obojętnym? Myślę, że to niemożliwe. Sądzę, że miłośnicy ambitnej i nieszablonowej fantastyki oraz historii po prostu rzucają się na każdą kolejną książkę tego Autora, albowiem każda jego pozycja literacka, to uczta wyjątkowa! Niepowtarzalność Neal'a Stephensona polega również na tym, że pisarstwo to nie daje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kto z nas nie zna gamoniowatego Szwejka, służącego w austro-węgierskiej armii? Książka-klasyk. Mówimy: Haszek – myślimy Szwejk i vice versa.
Przygody dobrego wojaka Szwejka jednoznacznie kojarzą się z autorem. Tak naprawdę większość z nas niewiele wie o Jaroslavie Haszku, o tym jakim był człowiekiem, co przeżył, w jakich warunkach funkcjonował, tworzył i żył. [...]

→ czytaj dalej:
https://discrust.diy.net.pl/recenzje/irena-douskova-medvedi-tanec

Kto z nas nie zna gamoniowatego Szwejka, służącego w austro-węgierskiej armii? Książka-klasyk. Mówimy: Haszek – myślimy Szwejk i vice versa.
Przygody dobrego wojaka Szwejka jednoznacznie kojarzą się z autorem. Tak naprawdę większość z nas niewiele wie o Jaroslavie Haszku, o tym jakim był człowiekiem, co przeżył, w jakich warunkach funkcjonował, tworzył i żył. [...]

→...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kto z nas nie zna gamoniowatego Szwejka, służącego w austro-węgierskiej armii? Książka-klasyk. Mówimy: Haszek – myślimy Szwejk i vice versa.
Przygody dobrego wojaka Szwejka jednoznacznie kojarzą się z autorem. Tak naprawdę większość z nas niewiele wie o Jaroslavie Haszku, o tym jakim był człowiekiem, co przeżył, w jakich warunkach funkcjonował, tworzył i żył. [...]

→ciąg dalszy recenzji:
https://discrust.diy.net.pl/recenzje/irena-douskova-medvedi-tanec

Kto z nas nie zna gamoniowatego Szwejka, służącego w austro-węgierskiej armii? Książka-klasyk. Mówimy: Haszek – myślimy Szwejk i vice versa.
Przygody dobrego wojaka Szwejka jednoznacznie kojarzą się z autorem. Tak naprawdę większość z nas niewiele wie o Jaroslavie Haszku, o tym jakim był człowiekiem, co przeżył, w jakich warunkach funkcjonował, tworzył i żył. [...]

→ciąg...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla kogoś, kto interesuje się historią Ameryki Południowej w kontekście przemian i aktywności lewicowo-rewolucyjnych, już sam tytuł książki wydaje się obiecujący.
Niestety, tylko wydaje się. [...]

ciąg dalszy recenzji → https://discrust.diy.net.pl/recenzje/emir-sader-kret-rewolucji

Dla kogoś, kto interesuje się historią Ameryki Południowej w kontekście przemian i aktywności lewicowo-rewolucyjnych, już sam tytuł książki wydaje się obiecujący.
Niestety, tylko wydaje się. [...]

ciąg dalszy recenzji → https://discrust.diy.net.pl/recenzje/emir-sader-kret-rewolucji

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetna, publicystyczna pozycja nt kraju, który z jednej strony jest niesłusznie bagatelizowany w codziennym dyskursie politycznym, a z drugiej jego zręczny PR i propaganda sprawiają, że nawet na Zachodzie postrzega się go jako sprawny demokratyczno-rynkowy mechanizm. Turcja.

Ece Temelkuran wbija potężną szpilę w ten wizerunek Turcji. Snując refleksje nad własnym krajem, nie omija tematów, co do których w Turcji urzędowo usankcjonowano milczenie; Ormianie, prześladowania Kurdów i innych mniejszości, agresywnie postępująca dyktatura Erdogana, znikający niepokorni dziennikarze, morderstwa polityczne, wszechwładza armii i partii rządzącej + krwawe tłumienie każdego protestu przeciwko monolitowi, jaki wymarzył sobie brutalny władca, mitoman i egocentryk.

Autorka jest fenomenalną publicystką, jej pióro wyćwiczone w dziennikarskich bojach daje czytelnikowi mnóstwo satysfakcji w trakcie lektury, ale nade wszystko zmusza go do naprawdę głębokiego zrewidowania wszelkich stereotypowych opinii o Turcji.

Polski czytelnik dodatkowo - niejako "po drodze" - natknie się na pewne analogie pomiędzy Erdoganem i jego dyktatorskimi poczynaniami, a PISowską machiną władzy; Temelkuran opisując dramat Turcji, "niechcący" opisuje dyktatorski ryj Komitetu Centralnego PIS. Dyktatura Erdogana jest o level wyżej w swym okrucieństwie, ale analogie są aż nadto wyczuwalne, o czym można się przekonać sięgając po tę książkę! Polecam!

Świetna, publicystyczna pozycja nt kraju, który z jednej strony jest niesłusznie bagatelizowany w codziennym dyskursie politycznym, a z drugiej jego zręczny PR i propaganda sprawiają, że nawet na Zachodzie postrzega się go jako sprawny demokratyczno-rynkowy mechanizm. Turcja.

Ece Temelkuran wbija potężną szpilę w ten wizerunek Turcji. Snując refleksje nad własnym krajem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciekawa pozycja dla tych, którzy chcieliby wiedzieć ciut więcej o wyzwoleńczej walce irackich, tureckich, a nade wszystko syryjskich Kurdów w okręgu Rożawy.
Kurdowie, to największy naród bez swojej państwowości, rozczłonkowany, rozdzielony, wiecznie walczący o swoje.
Książka napisana przez lewicową feministkę Meredith Tax, opowiada historię walki Kurdów z lewicowej właśnie perspektywy, co jednak nie zniekształca bardzo sprawnie zarysowanego wątku historycznego - to bardzo mocna strona tej publikacji. Tytuł jest mimo wszystko nieco mylący; otóż Tax bardzo mocno akcentuje aspekt kobiecej walki wewnątrz społeczności kurdyjskich, nowy model społeczny rewolucyjnej Rożawy, akcentowanie równości płciowej - również w zbrojnej walce o wolny Kurdystan. Mimo tego tytuł można uznać za mylący, gdyż nie przeczytamy w tej książce żadnych szczegółów poszczególnych militarnych kampanii kobiecych oddziałów YPJ przeciwko ISIS. Musimy zadowolić się opisami historii emancypacyjnej Kurdyjek w ruchu narodowowyzwoleńczym, w marksistowsko-leninowskiej (niegdyś) PKK (Partii Pracujących Kurdystanu) i (obecnie) w komunalistyczno-anarchistycznym projekcie w wyzwolonych kantonach na czele z Rożawą w Syrii.
Książka Meredith Tax jest raczej solidnym wprowadzeniem do tematu Kurdów walczących o niepodległość oraz wstępem do pogłębionej analizy feministycznych dążeń kobiet kurdyjskich, które w wyzwolonej Rożawie współtworzą rady dzielnic, miasteczek, wsi, regionów, na równi z mężczyznami, tworzą kobiece milicje ludowe ochraniające wioski kurdyjskie przed turecką i islamistyczną agresją, wreszcie - tworzą kobiece oddziały wojskowe YPJ strzelające w łeb barbarzyńskim fanatykom z ISIS (jak wiadomo, rzeźnicy z ISIS są przekonani, że śmierć z ręki kobiety odcina im dostęp do levelu Raju z dziewicami - jaka piękna tragedia!)...
Kto chce wiedzieć więcej o Kurdach i ich obecnych zmaganiach w bezkompromisowej walce o samostanowienie, niech sięgnie po książkę Tax!

Ciekawa pozycja dla tych, którzy chcieliby wiedzieć ciut więcej o wyzwoleńczej walce irackich, tureckich, a nade wszystko syryjskich Kurdów w okręgu Rożawy.
Kurdowie, to największy naród bez swojej państwowości, rozczłonkowany, rozdzielony, wiecznie walczący o swoje.
Książka napisana przez lewicową feministkę Meredith Tax, opowiada historię walki Kurdów z lewicowej właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka-monument. Opasłe tomiszcze po brzegi wyładowane tytułowymi losami setek tysięcy ludzi, którym przyszło żyć w czasie radzieckiej Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Grossman stworzył arcydzieło wojennej epopei obdartej z lukrowanych bajek cenzorów stalinowskich na temat heroizmu i oddania "zwykłego żołnierza". Grossman napisał pamiętnik zbiorowy swoich rodaków i ich spotkań z nazistowskim okupantem. Grossman dotknął wszystkich niemal uniwersaliów jakie zwykle majaczą podczas wojennego koszmaru.
Wasilij Grossman był korespondentem wojennym i przeszedł cały sowiecki szlak wojenny aż do Berlina. Jego potężna książka została rzecz jasna ocenzurowana zaraz po napisaniu z odgórnym nakazem konfiskaty wszystkich kopii rękopisu. Udało się jednak wydać to wiekopomne dzieło, które po wielu latach stało się pięknym głosem sumienia wszystkich zgwałconych przez wojnę.
Życie i los, to książka moralnych zakrętów, cierpień i radości dramatycznie poszukiwanych w pożodze wojennej. To studium zwierzęcego strachu, który nie opuszczał nikogo w stalinowskiej Rosji, studium faszyzmu i komunizmu - dwóch totalitarnych walców rozjeżdżających losy ludzkie jak - bez litości, bez patosu.
Lepiej nie wnikać wgłąb materii tej książki w czasie jej opisywania - sięgając po ten niezmiernie ważny tom literatury XX wieku, pozwólcie się zabrać Grossmanowi w tą koszmarną retrospektywną (dla nas) podróż...
Czytając Grossmana, momentami odnoszę wrażenie, że Bernhard i Cioran jeszcze nie do końca zawładnęli moją percepcją człowieka jako najpodlejszego ze zwierząt. Paradoksalnie.
Życie i los, Grossmana, to skarb!

Książka-monument. Opasłe tomiszcze po brzegi wyładowane tytułowymi losami setek tysięcy ludzi, którym przyszło żyć w czasie radzieckiej Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Grossman stworzył arcydzieło wojennej epopei obdartej z lukrowanych bajek cenzorów stalinowskich na temat heroizmu i oddania "zwykłego żołnierza". Grossman napisał pamiętnik zbiorowy swoich rodaków i ich spotkań...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo osobista, przy tym obfitująca w mnóstwo ciekawych historycznych faktów książka nt. Śląska i śląskości. Zbigniew Rokita odtworzył - również na bazie swoich własnych rodzinnych koneksji z okolic Gliwic - mega-skomplikowany śląsko-niemiecko-polski patchwork, którego etniczno-narodowo-społeczne elementy przenikają się wzajemnie, na siłę się wypychają poza nawiasy samoidentyfikacji, lub przeciwnie - przyciągają się w zupełnie innych okolicznościach politycznych i historycznych.
Dla osób niewiele wiedzących o Śląsku książka ta będzie kopalnią ciekawostek i nieoczywistych faktów historycznych; na przykładzie Śląska dostrzegamy złożoność narodowościowych identyfikacji w przestrzeni gdzie Niemcy, Polska czy wreszcie sami Ślązacy generują roszczenia narodowe (rodzinnie - w skali mikro i państwowo w skali makro) do tych samych ziem, ośrodków przemysłu i specyficznej kultury.
Kajś..., to lektura niezwykle wciągająca i fascynująca, ale i złożona. Rokita ukazuje nam historię własnej rodziny, dramatycznie rozdzielonej/połączonej granicą polsko-niemiecką w okolicach Gliwic, próbując rozgryźć swoją własną śląskość, zrozumieć ją, zaakceptować, wkurzać się na nią i kochać ją jak swoją. W tej książce nic nie jest oczywiste; historia ziem tworzących (Górny) Śląsk jest doskonałym przykładem na to, jak wielość i różnorodność bywa i wybawieniem i przeszkodą.
Uwielbiam Śląsk, a książka Zbigniewa Rokity, to jedna z najbardziej fascynujących opowieści o tej ziemi. Lektura absolutnie obowiązkowa.

Bardzo osobista, przy tym obfitująca w mnóstwo ciekawych historycznych faktów książka nt. Śląska i śląskości. Zbigniew Rokita odtworzył - również na bazie swoich własnych rodzinnych koneksji z okolic Gliwic - mega-skomplikowany śląsko-niemiecko-polski patchwork, którego etniczno-narodowo-społeczne elementy przenikają się wzajemnie, na siłę się wypychają poza nawiasy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak to często u mnie bywa, piszę o pewnych książkach grubo po ich premierze, gdy kurz zachwytów i krytycznych marudzeń już dawno opadł. Ale nic to! Liczę na podobnie jak ja zapóźnionych czytelników i czytelniczki, którzy również mają w głębokim poważaniu czujne warowanie w oczekiwaniu na nowość, którą trzeba obwąchać natychmiast po wydaniu...
Skończyłem pierwszy tom sybir-punkowej trylogii Michała Gołkowskiego. Powiem jedno - nawet jeśli dwie kolejne części będą słabsze (a przecież mogą być lepsze, aniżeli pierwsza część!), bezapelacyjnie warto sięgnąć po ten spory kawałek fantastyki! [...]

⚡️ czytaj dalej na:

➡️ write.as - moje recenzje książek:
https://write.as/lukaso/michal-golkowski-sybirpunk-vol1
♊️ moja kapsuła Gemini*:
gemini://nuclear.discrust.pl/gemi/ksiazki/sibir-punk/sp1.gmi

---
*aby móc korzystać z zasobów protokołu Gemini, wystarczy jedynie zainstalować klienta (przeglądarkę) tego protokołu... oto najpopularniejsze:
→ Ariane - świetna przeglądarka dla Androida;
→ Lagrange - (Windows, Linux, BSD, MacOS);
→ Lagrange, Amfora - dla Linuxa

Jak to często u mnie bywa, piszę o pewnych książkach grubo po ich premierze, gdy kurz zachwytów i krytycznych marudzeń już dawno opadł. Ale nic to! Liczę na podobnie jak ja zapóźnionych czytelników i czytelniczki, którzy również mają w głębokim poważaniu czujne warowanie w oczekiwaniu na nowość, którą trzeba obwąchać natychmiast po wydaniu...
Skończyłem pierwszy tom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Muszę przyznać, że podszedłem do tej książki nazbyt powierzchownie. Sądziłem, że będzie to kolejna książka-ściema, perwersyjna kopia tematu z Wikipedii i kilku stron internetowych (jak ma to, niestety, miejsce bardzo często, gdy na rynku pojawiają się “książki o Rosji”)… Jakże się myliłem! Jakże się cieszę, że się myliłem!

Książka Jessikki Aro, Trolle Putina, to doskonała i heroiczna reporterska robota w temacie, który niejednemu reporterowi skręciłby kark już na starcie. Zjawisko internetowego trollingu akceptowanego, wspieranego i dotowanego przez państwo nie jest [już] zjawiskiem nowym. W tym jednak przypadku mamy do czynienia z wyjątkowym państwem i wyjątkowym głównym decydentem. [...]

→ciąg dalszy na moim blogu: https://discrust.pl/?p=73155
→ moje recenzje na platformie write.as: https://is.gd/hOn9GG

Muszę przyznać, że podszedłem do tej książki nazbyt powierzchownie. Sądziłem, że będzie to kolejna książka-ściema, perwersyjna kopia tematu z Wikipedii i kilku stron internetowych (jak ma to, niestety, miejsce bardzo często, gdy na rynku pojawiają się “książki o Rosji”)… Jakże się myliłem! Jakże się cieszę, że się myliłem!

Książka Jessikki Aro, Trolle Putina, to doskonała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Åsne Seierstad i Wojciech Jagielski – te dwa nazwiska niejako automatycznie pojawiają się w mojej głowie, gdy na horyzoncie widzę temat: Afganistan. Dziś do tych dwóch nazwisk, bez wahania, dopisuję Annę Badkhen, dziennikarkę wyjątkową, o ogromnym talencie i progu wrażliwości.

Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że powyższa “trójca” wyczerpuje listę wnikliwych i utalentowanych twórców i dziennikarzy zajmujących się tematyką Środkowego Wschodu, w szczególności zaś Pakistanem, czy Afganistanem właśnie. Chcę jednak podkreślić, że Anna Badkhen, to absolutnie ekstraklasa, profesjonalizm i dziennikarskie mistrzostwo – bez dwóch zdań! [...]

→ ciąg dalszy na moim blogu: https://discrust.pl/?p=72869
→ moje recenzje również na platformie write.as: https://lukaso.writeas.com/

Åsne Seierstad i Wojciech Jagielski – te dwa nazwiska niejako automatycznie pojawiają się w mojej głowie, gdy na horyzoncie widzę temat: Afganistan. Dziś do tych dwóch nazwisk, bez wahania, dopisuję Annę Badkhen, dziennikarkę wyjątkową, o ogromnym talencie i progu wrażliwości.

Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że powyższa “trójca” wyczerpuje listę wnikliwych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mamy do czynienia z publikacją wyjątkową, niestety funkcjonującą gdzieś w cieniu. A szkoda. Książka Marcina Hermanowskiego – Radiofonia w Polsce. Zarys dziejów, to ważny kawałek historii, bez której trudno sobie wyobrazić obecny kształt mediów. Wynalazek dwóch fizyków: Aleksandra Popowa i Guglielma Marconiego zrewolucjonizował środki masowego przekazu na początku XX wieku, mimo że u swego zarania został dostrzeżony jedynie przez wojskowych. Radio, bo o nim oczywiście mowa, do dziś dzielnie walczy z telewizyjno-internetową konkurencją i można by powiedzieć, że generalnie ma się dobrze, chociaż poszczególne kierunki jego rozwoju mogą w XXI wieku budzić niepokój prawdziwych entuzjastów i ludzi autentycznie kochających radio i ten sposób przekazu informacji oraz komunikacji. Ale my nie o tym… [...]

→ czytaj dalej na moim blogu:
https://discrust.pl/marcin-hermanowski-radiofonia-w-polsce-zarys-dziejow/

Mamy do czynienia z publikacją wyjątkową, niestety funkcjonującą gdzieś w cieniu. A szkoda. Książka Marcina Hermanowskiego – Radiofonia w Polsce. Zarys dziejów, to ważny kawałek historii, bez której trudno sobie wyobrazić obecny kształt mediów. Wynalazek dwóch fizyków: Aleksandra Popowa i Guglielma Marconiego zrewolucjonizował środki masowego przekazu na początku XX wieku,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

··· recenzja z mojego bloga: www.discrust.net

Uwielbiam Trzy Kolory i Dekalog! Naczytałem się niegdyś tylu recenzji tych filmów, że aż śmiać się chce, co tzw. "eksperci od kina" widzieli w dziełach Kieślowskiego! A ja jednocześnie zakochałem się i w jego fabułach i w Zbigniewie Preisnerze. Nie wyobrażam sobie żadnego innego tła dźwiękowego w filmach Kieślowskiego, niż kompozycje Preisnera. Doceniam również przepiękny gest Preisnera po śmierci Krzysztofa Kieślowskiego, który napisał dla niego rozpierdalającą trzewia mszę: Requiem dla mojego przyjaciela! Gdyby NEUROSIS zagrało ten materiał, mógłbym umrzeć jutro. 
... ale ale - mowa tutaj o wspaniałej biografii Krzysztofa Kieślowskiego: Zbliżenie, autorstwa Katarzyny Surmiak-Domańskiej. Uwierzcie mi, że już nikt nigdy nie napisze takiej książki o Kieślowskim! A dla biografa największym komplementem jest to, że na jego/jej polu już nikt nie podskoczy! Uwielbiam tą książkę, jest ona dla mnie kolejnym [coraz rzadszym - kurwa jego mać! - w ostatnim czasie] dobrem literackim, gdzie bohater potraktowany jest kompleksowo, z szacunkiem, wnikliwie, bez biletów ulgowych, bez wstydliwego pomijania tematów... hmm... nie tyle kontrowersyjnych, co spornych w kontekście -znowu - kolektywnej lukrowanej laurki dla Kieślowskiego.


Dopiero z tej biografii dowiedziałem się, jak wielkie znaczenie dla Krzysztofa Kieślowskiego miały jego dokumentalne produkcje, jak bardzo na samym początku swojej uniwersyteckiej drogi filmowej gardził fabułą. To cenna wiedza, gdy po raz n-ty oglądam Trzy kolory...
Ale to tylko początek... Katarzyna Surmiak-Domańska w swej biografii dostarcza nam mnóstwo faktów z życia Kieślowskiego, rysuje dla nas - poprzez imponującą ilość znajomych, przyjaciół i członków rodziny - kompletny obraz skrytego i neurotycznego, acz do bólu systematycznego i konsekwentnego twórcy, który bezlitosnym bywa przede wszystkim dla siebie, mimo że często wykorzystuje swoją charyzmę w celach, powiedzmy, dyskusyjnych i artystycznie i egzystencjalnie. 
Autorka daje nam ciężki gabarytowo tom wiedzy o człowieku niejednoznacznym moralnie. I to jest przepiękne! Dlaczego? Ano dlatego, że każda pieprzona jednostka ludzka jest niejednoznaczna moralnie! Spora część biografii, to batalie Kieślowskiego z partyjno-państwowym betonem, albo jakieś tam mini-mikro kompromisy z Zanussim (niegdyś szef studia filmowego, również "sławny reżyser kina moralnego niepokoju", o którym nie będę pisał na tym blogu, bo nie warto) i innymi wtedy w-chuj-ważnymi... 

Krzysztof Kieślowski był porównywany z największymi. I słusznie. Mnie najbardziej podoba się porównanie z Ingmarem Bergmanem. To twórca tego kalibru. 
Kieślowski umarł z przepracowania i z powodu fajek. Wiadomo. A ja chciałbym uściskać Katarzynę Surmiak-Domańską i podziękować jej za tą wyjątkową biografię! To świetnie napisana książka o kimś, o kim wciąż - niestety - pierdoli się mnóstwo komunałów, quasi-uwielbień i... rzygać się chce! 
Ta biografia, to absolutnie obowiązkowa lektura dla WSZYSTKICH - dowiedzcie się wreszcie jak pisze się rewelacyjne biografie o rewelacyjnych ludziach!

··· recenzja z mojego bloga: www.discrust.net

Uwielbiam Trzy Kolory i Dekalog! Naczytałem się niegdyś tylu recenzji tych filmów, że aż śmiać się chce, co tzw. "eksperci od kina" widzieli w dziełach Kieślowskiego! A ja jednocześnie zakochałem się i w jego fabułach i w Zbigniewie Preisnerze. Nie wyobrażam sobie żadnego innego tła dźwiękowego w filmach Kieślowskiego, niż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

→ "recenzja" z mojego bloga: www.discrust.wordpress.com

To raczej mój nędzny cyberpunkowy wykwit okołorecenzyjny, aniżeli typowa rezencja, ale co mi tam…

Modyfikowany węgiel, Richarda Morgana, to oczywiście mistrzostwo świata w kategorii cyberpunk. Bez dwóch zdań! Całkiem niedawno kupiłem książkę, ale tak się złożyło, że połykam ją sobie powoli, wraz z serialem Netflixa (pod tym samym tytułem). Serial zrobiony nie tyle z rozmachem, co ze smakiem i na pełnej profesce, jeśli chodzi o kanon gatunku (u kogo wieczny zachwyt wywołują deszczowe metropolie, japońskie holo migające na każdym kroku, powietrzne taksówki i neuroimplanty wszczepiane w nielegalnych laboratoriach na tyłach obskórnych knajp, ten od razu doceni pracę ekipy serialowej), przyciąga o wiele bardziej, niż książka. Szkoda. Mam po prostu wrażenie, że Morgan – skądinąd mistrz twardej fantastyki jak dla mnie – napisał książkę dla czytelników na wyższym levelu, niż przeciętny człek, któremu wpadła w ręce Diuna, Fundacja, czy jakaś klasyczna space opera z lat 80-tych.
Nic to! Modyfikowany węgiel jest wyśmienitym kawałkiem hard science fiction w filozoficznym sosie postapo. Na próżno jednak bedziemy szukać moralizatorskiej taniochy. Esencjonalnie, to wyważona epistemologia, emocjonalnie – ontologia powłoki.

Posmak nieśmiertelności w powieści (no i ogólnie – w cyberpunku), to możliwość „opuszczenia” aktualnie posiadanego ciała (powłoki), digitalizacja osobowości/świadomości/jestestwa i przeniesienie jej w formie stosu do nowego ciała, którego jakość zależy w dużej mierze od zasobności kieszeni. Nietrudno wyobrazić sobie, że upowłokowienie nie jest powszechne dostępne; ewidentna pauperyzacja światów i monopol korporacji i wojska w sferze kontroli kapitału, to smutna codzienność cyberpunka.
Mamy jednak renegatów i buntowników wyposażonych w hackerską wiedzę, wzglednie kradnących powłoki/stosy, [de]fragmentujących osobowości, układających się z władzą i burżujami po to, by w odpowiednim momencie zdradzić, zaatakować i spierdalać na inną planetę…

Co szczególnie pociąga mnie w tym wszystkim? To jasne, że cała technologia neuro- i bioimplantów, wspaniałe możliwości wymiany i ulepszenia wszelkich części ciała; mówcie, co chcecie, ale ja chciałbym mieć wszczepione elementy egzoszkieletu w rdzeń kręgowy, biomechaniczne komponenty tytanowe wspierające stawy i ramiona, w pełni integrowalne biologicznie pluginy wzroku pracujące na częstotliwościach podczerwieni, czy wszczepiona konsola BSD/GNU-Linux połączona z siatkówką oka.
Nie przeraża mnie „zajawka technologią we współczesnych czasach”. Przeraża mnie dokładnie coś odwrotnego: fakt, że ludzie A.D. 2018 cierpią na kolosalny techno-imbecylizm i technofobię. Przerażają mnie neo-katolicy w Modyfikowanym węglu, wpierdalający swoją duszę na arenę wymienialności cielesnych powłok.

Tak naprawdę świat wykreowany przez Morgana jest jedną wielką epicką opowieścią o tym, co najbardziej ludzkie w … człowieku. Podróże międzyplanetarne, latające taksówki, klonowanie, cielesna „mobilność” i jaźń przechowywana w bazach danych, to w cyberpunku coś oczywistego; coś z czym jedni walczą, inni bronią, a jeszcze inni kontrolują to wszystko, czerpiąc wymierne korzyści. Kropka w kropkę jak w „naszej” rzeczywistości. Każdy technologiczny progres najczęściej zwiastował kolejne wojny i katastrofy, a nade wszystko utrwalał stary jak świat „porządek” dysproporcji, „harmonię” nierówności i „radość” posiadania, bądź nieposiadania narzędzi kontroli.
Nie inaczej jest w wirtualno-holograficznym świecie Morgana. Jeśli wpleciemy w tą narrację dyżurne tematy typu: więzi rodzinne, miłość, zemsta, rebelia, fanatyzm, chciwość, czy władza, otrzymamy rzeczywistość baaardzo dokładnie skrojoną na naszą ludzką miarę, tyle że zakotwiczoną w przyszłości.

Jeszcze jedno. Autor wyświadczył wszystkim czytelnikom olbrzymią przysługę i nie wylał na nich wiadra gówna w postaci taniej podpuchy o nazwie: „walka dobra ze złem”. Przyznam, że gdy słyszę ten zlepek słów mam ochotę wyrzygać się i uciec w najciemniejszy zakątek galaktyki.
Dosyć konsekwentnie Morgan pozwala swoim bohaterom subiektywizować moralne oceny, dzięki czemu nie mamy do czynienia z kolejnym gniotem, gdzie „wszystko dobrze się kończy” albo „wszystko zostaje zniszczone”. Wartość książki wzmacnia antymoralizatorska refleksja, w której dotyka nas milion zasadniczych problemów epistemologicznych, ale nie mamy za sobą jakiegokolwiek monumentu etycznego, by móc „obiektywnie” wesprzeć siebie, czy innych. Zdroworozsądkowo jednak Richard Morgan zakłada, że człowiek i świat, to konstrukty ciążące raczej ku złu, niż ku dobru – dzięki temu nie ulegamy rozmaitym iluzjom w stylu: „naturalny porządek wszechrzeczy”. Taki porządek bowiem nie istnieje, jak doskonale wiecie :)

→ "recenzja" z mojego bloga: www.discrust.wordpress.com

To raczej mój nędzny cyberpunkowy wykwit okołorecenzyjny, aniżeli typowa rezencja, ale co mi tam…

Modyfikowany węgiel, Richarda Morgana, to oczywiście mistrzostwo świata w kategorii cyberpunk. Bez dwóch zdań! Całkiem niedawno kupiłem książkę, ale tak się złożyło, że połykam ją sobie powoli, wraz z serialem Netflixa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

··· recenzja z mojego bloga: www.discrust.wordpress.com

Moje pierwsze spotkanie z Beksińskim, to podstawówka i jakieś podłej jakości reprodukcje w quasi-albume, w bibliotecznej czytelni. Wtedy był to swoisty szok, lecz podszyty nie obrzydzeniem, a raczej zaciekawieniem.
Nietrudno sobie wyobrazić, że gdy za gówniarza odkryłem szwedzki death metal, a potem crust punk, grindcore i kapele spod znaku AMEBIX (czyli ogólnie mówiąc to, co do dziś towarzyszy mi w warstwie muzycznej każdego dnia), sztuka Zdzisława Beksińskiego pasowała jak ulał do klimatu tej muzy, tych tekstów... Nigdy wcześniej nie zagłębiałem się w historię jego twórczości, a o Tomku Beksińskim słyszałem kilka razy (mimo, że słuchałem już Trójki, choć jego audycji - nigdy), jednak nie była to wiedza potrzebna mi w życiu...

Magdalena Grzebałkowska napisała wybitną, ciekawą i niezwykle sugestywną biografię ojca i syna. Z racji braku czasu, czytałem tą książkę na raty i za każdym razem wściekałem się, gdy musiałem przerywać lekturę. Tytułowy podwójny portret został mistrzowsko pokazany nam - czytelnikom. Odniosłem wrażenie, że Autorka zabiera nas do Sanoka i Warszawy i po cichu otwiera przed nami kolejne drzwi, abyśmy sami mogli zobaczyć jak żyją Beksińscy... Nie jest to bowiem sensacyjna wiwisekcja, a raczej stonowana opowieść o rodzinie dysfunkcyjnej (a jaka rodzina nie jest dysfunkcyjna? Nie ma takiej!). Ta książka napisana jest taktowanie, ale i odważnie; Autorka nie bawi się z nami w chowanego, nie "cenzuruje" niewygodnych reakcji, dziwnych przyzwyczajeń ojca, histerycznych wybuchów syna czy stoickiego, toksycznego tak naprawdę, spokoju Zofii - matki i żony, kobiety niezastąpionej w tej rodzinie.
W czasie zagłębiania się w pokręcone losy sanockiej rodziny, która w efekcie wylądowała na warszawskim blokowisku, przychodzi taki moment, kiedy - nawet mimowolnie - nachodzi nas ochota by... ocenić i Zdzisława i Tomasza. Ocenić, porównać, przeprowadzić analizę, wydać wyrok... Powodów dla takie operacji mamy naprawdę sporo. Beksiński junior od dziecka niemal owładnięty myślami samobójczymi, jedynak wychowywany w zupełnej swobodzie, pośród gęstej atmosfery obrazów ojca, który z kolei sam boryka się z własnymi dylematami, fobiami, psychozami.

Grzebałkowska mistrzowsko ukazała nam poszczególne cechy charakterów tych dwóch mężczyzn, którzy - każdy na swój sposób - do końca bronili się przed "normalnością codzienności", którzy żyli niejako obok, nie pasując do społecznej układanki w [post]komunistycznym bagnie (nota bene sam Tomasz Beksiński często powtarzał, że wolałby urodzić się sto lat wcześniej).
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie psychologiczna konstrukcja Zdzisława Beksińskiego, jego sposób pojmowania własnej sztuki, samego siebie w kontekście rodzinnym i egzystencjalnym. Nie mniej ciekawie Autorka naszkicowała postać Tomka, który charakterologicznie tak różny od ojca, jest jednak integralną częścią tej rodzinnej układanki.

Magdalena Grzebałkowska, opierając się na bardzo bogatych materiałach źródłowych (Beksiński senior, jako entuzjasta nowoczesnej techniki audio/video nagrywał codzienne życie swojej rodziny na kamarze VHS, prowadził też audio-dziennik) w sposób naprawdę perfekcyjny ujęła delikatne i wyjątkowe więzi rodzinne Beksińskich, podobnie jak świetnie oddała atmosferę sensacji wokół postaci Beksińskich i ich działalności (ojciec - artysta, grafik, malarz, rysownik; syn - tłumacz filmowy, prezenter radiowej Trójki).

Śmierć, integralny element w tej opowieści, została potraktowana poważnie, acz bez zadęcia i atmosfery katolskiego oburzenia społecznej tłuszczy, dla której wszystko było jasne: młody Beksiński wielokrotne próbował się zabić (w efekcie z pozytywnym skutkiem), albowiem stary Beksiński malował makabryczne, straszne obrazy pełne trupów, rozkładu i rozpaczy.
Tymczasem Magdalena Grzebałkowska zrobiła naprawdę wszystko, by rzetelnie, poważnie i odpowiedzialnie ukazać nam losy tej niezwykłej rodziny.

To jedna z najważniejszych książek ostatnich lat w Polsce. Absolutnie lektura obowiązkowa!

··· recenzja z mojego bloga: www.discrust.wordpress.com

Moje pierwsze spotkanie z Beksińskim, to podstawówka i jakieś podłej jakości reprodukcje w quasi-albume, w bibliotecznej czytelni. Wtedy był to swoisty szok, lecz podszyty nie obrzydzeniem, a raczej zaciekawieniem.
Nietrudno sobie wyobrazić, że gdy za gówniarza odkryłem szwedzki death metal, a potem crust punk,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

··· recenzja z mojego bloga: www.discrust.wordpress.com

Ogólna koncepcja, w oparciu o którą powstała ta książka od razu mi się spodobała. Magdalena Grzebałkowska rusza śladem szabrowników, przesiedleńców, wojennych sierot - na Ziemie Odzyskane, by tam dowiedzieć się czegoś o tym, czym dla obecnie żyjących tam ludzi był 1945 rok - li tylko końcem wojny? początkiem nowego, szczęśliwego życia? utrapieniem i tesknotą za utraconym?

Atutem - z punktu widzenia miłośnika reportażu i literatury faktu - jest to, że czytelnik styka się z konkretnymi, indywidualnymi przeżyciami, że poszczególne losy opisywane przez Autorkę, choć nawleczone na nić historii przez duże "H", pozostają mikro-świadectwem ludzi, do których udało się Grzebałkowskiej dotrzeć. I już na wstępie można powiedzieć, że wszystkie te historie i wspomnienia są unikalnymi i jak najbardziej godnymi naszej uwagi. Problem pojawia się w samej narracji, w sposobie opowiadania tych historii i w konstrukcji książki. Gdyby nie ów problem, sypałbym tutaj ochami! i achami! nad talentem Autorki.

Na czym polega zgrzyt? Ano na tym, że - przykro to pisać - 1945... jest książką, w której wykorzystano niemal żywcem kalki z dyskursu michnikowszczyzny. Taaa... wiem, że książka wyszła nakładem Biblioteki Gazety Wybiórczej, wiem że Magdalena Grzebałkowska jest reporterką tej gazety... Mógłbym zatem zadać [sobie] retoryczne pytanie: po cholerę się czepiasz? Wszak widać, słychać i czuć, że to maniera tego środowiska dziennikarskiego. Wiadomo wszak z jakiego kałamarza Autorka czerpała inkaust, by książkę swą napisać, bla bla bla...

Nadmieniam o tym nie bez powodu. Wydaje mi się, że to kurewsko smutne, gdy cholernie utalentowani i kumaci dziennikarze / reporterzy płci obojga, tuczeni przez lata quasi-moralizatorksimi sztuczkami Michnika nie potrafią (nie chcą?) wyrwać się spod wpływu tej zbankrutowanej koncepcji dziennikarsko-publicystycznej.
Jako anarchista nie mogę być posądzany o sprzyjanie prawicowej ekstremie, więc podchodzę do konstrukcji książki Grzebałkowskiej bez uprzedzeń, a jednak odczuwam w trakcie lektury ową subtelną dysproporcję i chęć wygładzania granic pomiędzy ofiarami i katami, pomiędzy czymś intuicyjnie pojmowanym jako dobre i złe (intuicyjne - albowiem nie wierzę w istnienie obiektywnych kategorii prawdy, dobra, piękna, ogólnie wszelkich kategorii [meta]językowo będących abstrakcyjnymi, bez desygnatów).

Każda z historii, do której dokopała się Autorka zasługuje na uwagę i pewnie o każdej można by napisać osobną książkę. Los człowieka zgwałconego przez wojnę (w jakże wielu przypadkach również dosłownie, a nie w przenośni!), tułającego się bez dobytku i nadziei na nowy dom, nowe życie, na gorący posiłek dziś i jutro, na spokój w przyszłości. Los wczorajszych panów, a dziś ofiar rozpaczliwej, wściekłej, bezsilnej zemsty ze strony poniżonych i napadniętych... Jakże często milczenie wobec kłopotliwych wątków, postrzępionych wydarzeń, wobec traumy wojny i - gdzieś podskórnie - ciągłej niepewności, czy ten koszmar kiedykolwiek się powtórzy...

··· recenzja z mojego bloga: www.discrust.wordpress.com

Ogólna koncepcja, w oparciu o którą powstała ta książka od razu mi się spodobała. Magdalena Grzebałkowska rusza śladem szabrowników, przesiedleńców, wojennych sierot - na Ziemie Odzyskane, by tam dowiedzieć się czegoś o tym, czym dla obecnie żyjących tam ludzi był 1945 rok - li tylko końcem wojny? początkiem nowego,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Droga na Północ. Antologia norweskiej literatury faktu Finn Alnæs, Kjell Arild Pollestad, Karl Arvid Mortensen, Greta Dahl, Eystein Eggen, Sigurd Evensmo, Arne Garborg, Einar Gerhardsen, Gunnar Gjengset, Einar Grønlie Olsen, Francis Hagerup, Knut Hamsun, Gro Harlem Brundtland, Ingar Kaldal, Astrid Karlsmoen, Agnieszka Knyt, Britt Karin Larsen, Haakon Lie, John Lyng, Petter Moen, Moritz Nachtstern, Fridtjof Nansen, Odd Nansen, Georg Parmann, Maria Quisling, Tom Rønnow, Sigurd Senje, Arne Treholt, Sigrid Undset, Paweł Urbanik
Ocena 7,8
Droga na Półno... Finn Alnæs, Kjell A...

Na półkach: , ,

··· recenzja z mojego bloga: www.discrust.wordpress.com

Kiedy książka ta ukazała się w netowych księgarniach, przemknąłem wzrokiem po kilku zaledwie zdaniach streszczenia i zanim skończyłem czytać pierwszą recenzję, Droga na Północ... już znajdowała się w moim czytniku ebooków. Istnieją takie książki, co do których nie mamy żadnych wątpliwości, że powinniśmy je pochłonąć jak najszybciej, żarłocznie, ze smakiem i satysfakcją. To jest właśnie taka książka!
Teraz żałuję, że kupiłem ebooka, a nie papierową wersję, ale naprawdę chciałem natychmiast zacząć czytać to pokaźne objętościowo - a nade wszystko, treściowo - tomisko.

Droga na Północ, to po prostu monumentalny zbiór tekstów, świadectw osobistych, szkiców historycznych, opowieści reporterskich, fragmentów dzienników i innych form literackich ujmujących w sposób tak całościowy XX-wieczną Norwegię. Znajdziemy w nim głos dawnej historii tego malowniczego, pięknego, dzikiego, biednego i jednego z najmniej dostrzeganych krajów skandynawskich, jakim Norwegia była przez sporą część ubiegłego stulecia. Oczywiście obraz ten nie przypomina Norwegii dziś, co tym bardziej podkreśla doniosłość owej antologii; czytając poszczególne teksty, podróżujemy po osi czasu, poznajemy dzieje, mentalność, wyjątkowość kultury norweskiej. Poznajemy polityczne kulisy i gry, w których Norwegia często była tylko pionkiem (choćby w perspektywie geopolityki - rozpięta pomiędzy Danią, a Szwecją), by w efekcie stać się jednym z najbardziej stabilnych i najbogatszych społeczeństw europejskich.
II Wojna Światowa, późniejszy kryzys, wzloty i upadki socjaldemokratycznego eksperymentu norweskiego, wreszcie wrodzona rozwaga i dalekowzroczność tak dobrze zakorzeniona w kulturze Norwegii - to wszystko otrzymujemy w każdym felietonie, w każdym fragmencie pamiętników, w każdym reportażu, notatce i wspomnieniu z tego wyjątkowego tomu.

Autorkami i autorami poszczególnych tekstów są... wszyscy. Były premier, liderzy partii komunistycznych i socjaldemokratycznych, żona faszysty Quislinga i sam Quisling, norwescy profesorowie, dziennikarze, gospodynie domowe prowadzące dzienniki, dawna arystokracja i nafciarze-pionierzy z pierwszych platform wiertniczych, wreszcie przedstawiciele ludu Samów, ekolodzy... Mógłbym jeszcze długo wymieniać... Egalitaryzm w doborze autorów tekstów jest doprawdy imponujący, co czyni z Drogi na Północ... rewelacyjną formę "norweskiego pamiętnika". Może Ośrodek Karta (wydawca książki) poszedłby za ciosem i wypuścił w ramach serii Świadectwa kolejne tomy, kolejne antologie literatury faktu innych krajów Europy? Byłby to strzał w dziesiątkę!

Słowo "polecam!" jest zdecydowanie zbyt słabe, gdy mowa o tej książce. To lektura bez wątpienia obowiązkowa dla wszystkich interesujących się współczesnością w najszerszym rozumieniu. Właśnie po to, by... zrozumieć! Książka na piątkę!!!

··· recenzja z mojego bloga: www.discrust.wordpress.com

Kiedy książka ta ukazała się w netowych księgarniach, przemknąłem wzrokiem po kilku zaledwie zdaniach streszczenia i zanim skończyłem czytać pierwszą recenzję, Droga na Północ... już znajdowała się w moim czytniku ebooków. Istnieją takie książki, co do których nie mamy żadnych wątpliwości, że powinniśmy je pochłonąć...

więcej Pokaż mimo to