-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
Polska Ludowa jawi mi się, jako relikt przeszłości, element historii. Jestem dzieckiem urodzonym w pierwszych dniach wolności. Więc o PRL-u dowiaduje się z opowieści rodziców, wujków i dziadków oraz lekcji historii. Ówczesne czasy wyobrażam sobie, jako okres tak nie realny, że gdybym nie wiedział, że tak było, po prostu bym w to nie uwierzył. Wszystko na kartki, ciągłe kolejki i pomarańcze jedynie na święta – szary świat. Ale w opowieściach starszych ode mnie często pojawia się kilka kolorowych elementów, rzeczy, które rozjaśniały życie ówczesnych dzieciaków. Jedną z nich były komiksy dodawane do „Świata Młodych”, a później wydawane, jako oddzielne książki.
Przede wszystkim historyjki o losach dwóch chłopców, którzy za wszelką cenę starają się uczłowieczyć szympansa – przygodach Tytusa, Romka i A’tomka – autorstwa Henryka Jerzego Chmielewskiego. A „Żywot człeka zmałpionego” jest jego autobiografią, o której dziś kilka słów.
„Żywot człeka zmałpionego” jak wyżej wspomniałem to autobiografia jednego z największych polskich ilustratorów – Henryka Jerzego Chmielewskiego – Papcia Chmiela. To właśnie Papcio w szarej i nudnej rzeczywistości Polski Ludowej umilał i ubarwiał życie wielu z ówczesnych dzieciaków. Wszystko za sprawą stworzonego przez niego tria – Tytusa, Romka i A’tomka. Komiksy opowiadające o próbach uczłowieczenia szympansa, goszczą u czytelników do dziś. Jestem ich wielkim fanem i w dzieciństwie wiele godzin spędziłem na czytaniu „Tytusów”.
Ale jeśli ktoś jednak nie zna Tytusa, Romka i A’tomka śpieszę z wyjaśnieniami. 22 Października 1957 w 85 numerze „Świata Młodych” ukazuje się po raz pierwszy komiks „Romek i A’tomek”. Od tamtej pory regularnie gości on przez wiele lat na łamach tego magazynu. Kilka lat później w 1966 roku na świat wychodzi pierwsza księga przygód trójki bohaterów. Od tamtej pory do dziś powstało ponad trzydzieści tomów o historiach uczłowieczenia Tytusa de Zoo.
Chociaż na Tytusie i spółce skupia się większa część książki, całość zaczyna się od historii Papcia przed Tytusowej ery, o tym jak zaczynał pracę w redakcji „Świata Młodych” oraz jego losach podczas nauki, która umożliwiła mu pracę, jako redaktorowi. Kilka rozdziałów poświęcone zostało również podróżach autora między innymi do Stanów Zjednoczonych, wtedy raju i ziemi obiecanej dla każdego emigranta.
Ciekawym elementem, jaki do autobiografii dodał Papciu Chmiel jest wpuszczenie i danie możliwości wypowiadania się Tytusowi de Zoo. Dodaje to książce zabawnego tonu, a wypowiedzi szympansa nie jednego czytelnika mocno rozbawią. Zabieg ten jest moim zdaniem najlepszym, co autor mógł w tej pozycji zrobić. Już sam wstęp stworzony przez Tytusa de Zoo jest rewelacją. Czytelnik od pierwszej strony wybucha śmiechem. Do książki zostały również dodane listy czytelników, ówczesnych dzieci teraz dorosłych statecznych osób.
Godnym zaznaczenia są ilustracje i zdjęcia. Umieszczone praktycznie na każdej stronie umilają czytanie i pozwalają na moment oderwać się od słowa pisanego. Zdjęcia dodatkowo dają możliwość zobaczenia Papcia Chmiela prywatnie, ukazują go nie tylko podczas spotkaniach z fanami, ale również jego życie prywatne jak i podróży po świecie.
Nie obyło się jednak bez kilku mniejszych lub większych wpadek...
Do reszty recenzji zapraszam na bloga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2017/02/zywot-czeka-zmapionego.html
Polska Ludowa jawi mi się, jako relikt przeszłości, element historii. Jestem dzieckiem urodzonym w pierwszych dniach wolności. Więc o PRL-u dowiaduje się z opowieści rodziców, wujków i dziadków oraz lekcji historii. Ówczesne czasy wyobrażam sobie, jako okres tak nie realny, że gdybym nie wiedział, że tak było, po prostu bym w to nie uwierzył. Wszystko na kartki, ciągłe...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czasami zdarza mi się oglądać seriale. Nie, nie mam na myśli tych typu „M jak miłość” czy „Na wspólnej”. Myślę raczej o tych starych które emitowane są jako powtórki. Na przykład „Przygoda za jeden uśmiech” o perypetiach Dudusia i Poldka. Do tej pory zanucę piosenkę z „Stawiam na Tolka Banana”. I chodź można by powiedzieć, że jestem za młody by je pamiętać, gdyż były pierwszy raz emitowane w latach 70, ja wspominam je z tęsknotą ze swojego dzieciństwa. A wszystko, dlatego, że są tak dobrze zrobione. Często skacząc po kanałach można trafić na któryś z nich. To, co łączy dwa wyżej wymienione seriale to także jeden z aktorów ówczesnego młodego pokolenia – Henryk Gołębiewski. A „Zygzakiem przez życie” jest barwną biografią aktora, o której dziś kilka słów.
„Zygzakiem przez życie” to biografia w formie wywiadu „rzeki” dwóch dorosłych mężczyzn. Jednym z nich jest Tomasz Solarewicz nieżyjący już scenarzysta. Napisał skrypt między innymi do: „Zaklęta”, „Złotopolscy” oraz „Rób swoje, ryzyko jest twoje”. Prywatnie przyjaciel Henryka Gołębiewskiego, z którym w tej książce wdaje się dyskusję o życiu serialowego „Poldka”. Chociaż tutaj muszę zaznaczyć, że Solarewicz często nie tylko pyta aktora, ale również snuje i dodaje swoje historie.
Drugim rozmówcą i bohaterem całej książki jest urodzony i wychowany na Warszawskim Mokotowie – Henryk Gołębiewski. Gołębiewski był w swojej młodości jednym z najbardziej popularnych aktorów. Wszyscy starsi znamy go z takich ról jak na przykład Poldek z „Podróży za jeden uśmiech” czy Pikador z „Wakacji z duchami”. Mówię wszyscy, bo czy jest tutaj ktoś, kto nie oglądał tych seriali?
Książkę choć skupia się na całym życiu aktora, możemy podzielić na dwie części. Pierwsza i trwająca przez prawie połowę, to opowieść o życiu młodego Henia, który z Mokotowskiego podwórka niespodziewanie trafia do pierwszego filmu w wieku 14 w filmie „Abel twój brat”, ale sławę zyskał dopiero wraz z drugim filmem, w którym zagrał rolę Pikadora – „Wakacje z duchami”.
Na około 100 pierwszych stronach (cała książka ma 285) Henryk opowiada o swojej młodości, o dzieciństwie pod domem i życiu nastolatka, który ciągle podróżuje z planu zdjęciowego na plan. To właśnie na te lata przypada największa sława autora, który do tej pory Henryk Gołębiewski rozpoznawalny jest dzięki tym filmom.
Druga część to wszystko, co działo się w życiu po „Podróży za jeden uśmiech” do dnia dzisiejszego. Dzięki niej możemy dowiedzieć się, że życie nie zawsze rozpieszczało Henryka. On sam nie poddawał się i ciągle z nim walczył. To również historia powrotu przyjaciół na plan. Gdyż dzięki Maciejowi Maleńczukowi, Henryk mógł ponownie spotkać się na panie teledysku „Gdzie jesteście przyjaciele moi” ze swoim przyjacielem Filipem Łobodzińskim – tak dobrze znanym jako Duduś z „Podróży za jeden uśmiech”.
Ta książka to poważna męska rozmowa o życiu i o przemijaniu. O tym, że nie warto się poddawać, a warto walczyć do końca. I chodź po zniknięciu autora z planu zdjęciowego było o nim cicho w mediach, to jego życie cały czas pozostawało barwne.
Dostajemy dzięki temu szczerą rozmowę o tym jak życie potrafi kopnąć człowieka w dupę, zniszczyć go, a potem pomóc mu wstać. Tutaj nie ma kolorowania, wszystko jest powiedziane dosadnie i wprost.
Książka zawiera w sobie wiele dobrze opowiedzianych anegdot z planu zdjęciowego. Gołębiewski miał to szczęście, że spotkał wielkich aktorów, o których my młodzi możemy czytać tylko w biografiach. Dzięki temu historie, które tutaj zostały opowiedziane często zawierają duża ilość alkoholu, często goszczącego na planie zdjęciowym. Lecz anegdoty nie tylko pochodzą z pracy na planie, możemy posłuchać (tej książki się nie czyta, jej się słucha) wielu z dorosłego życia aktora, o tym, co działo się jak zniknął ze szklanego ekranu.
„Zygzakiem przez życie” to biografia aktora, który ma dużo do opowiadania...
Do całej recenzji zapraszam na bloga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2017/01/ksiazka-za-jeden-usmiech.html
Czasami zdarza mi się oglądać seriale. Nie, nie mam na myśli tych typu „M jak miłość” czy „Na wspólnej”. Myślę raczej o tych starych które emitowane są jako powtórki. Na przykład „Przygoda za jeden uśmiech” o perypetiach Dudusia i Poldka. Do tej pory zanucę piosenkę z „Stawiam na Tolka Banana”. I chodź można by powiedzieć, że jestem za młody by je pamiętać, gdyż były...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwszy raz, od kiedy prowadzę bloga żałuję, że nie kręcę vlogów. Wszystko przez to, że gdy tylko zobaczyłem dziś recenzowaną książkę od razu miałem pomysł na początek nagrania. A wszystko wyglądałoby tak:
Najpierw oczom widzów ukazałby się napis „Dawno, Dawno temu w odległej galaktyce…”, gdy napis znika pojawiłoby się logo „Książek w Pajęczynie”, które zaczęłoby płynąć po ekranie stając się coraz mniejsze. Aż w końcu oczom widzów ukazałyby się napisy dobrze znaną czcionką ze Star Wars - „Wszystko na Planecie Ziemi zaczęło się dnia 2 grudnia 2016 o godzinie 13:15. Wtedy do jednego z blogerów książkowych napisało wydawnictwo Wielka Litera. Zapytano go czy nie chciałby zrecenzować jednej z ich najnowszych książek. Nikt nie wie ile lat świetlnych przyszło mu czekać na tę okazję, dlatego od razu zgodził się wysyłając swój adres. Po kilku dniach emocjonalnych tortur w końcu do jego drzwi zapukał listonosz z pytaniem „Mariusz cięższej książki nie mogło być?” Wręczając mu tak upragniony skarb – cząstkę mocy Jedi. Czym prędzej przeczytał całe 578 stron niekończonego się lotu międzyplanetarnego. I dziś mam możliwość zaprosić Was do książki – „George Lucas. Gwiezdne Wojny i reszta życia” i Niech Moc Będzie z Wami".
Autorem biografii Lucasa jest Brian Jay Jones – pisarz w Polsce mało znany. Spod jego ręki do tej pory na naszym rynku ukazały się jedynie dwie książki – „Jim Henson. Tata Muppetów” i „George Lucas. Gwiezdne Wojny i reszta życia”. Był również przewodniczącym Międzynarodowego Stowarzyszenia Biografów.
Jones wykonał kawał świetnej roboty, wystarczy spojrzeć na tył książki i prześledzić bibliografię, indeks osób, a przede wszystkim przypisy. Pierwszy raz spotkałem się z tak rozbudowaną i dopracowaną ostatnią częścią książki, na którą mało czytelników w ogóle zwraca uwagę. Jones oznaczył każdy cytat, każdą pozycję, z której czerpał i co szokuje wyszło mu tego aż 68 stron, ukazuje to czytelnikowi, jaki ogrom pracy musiał w tę biografię włożyć!
„Gwiezdne Wojny i reszta życia” to szczegółowa i dokładna praca opisująca życie jednego z najważniejszych twórców kina. George Lucas, bo o nim mowa przez wielu uważany jest za innowatora. Człowieka, który zrewolucjonizował kino, a z efektów specjalnych uczynił sztukę.
Ale ktoś z czytelników może zapytać, kim jest Georg Lucas. Spieszę, więc z wyjaśnieniami. Lucas urodzony 14 maja 1944 roku jest przede wszystkim wizjonerem, producentem jak i reżyserem filmowym. Spod jego rąk wyszły takie hity jak serie o Indianie Jones i Gwiezdne Wojny. Georg jest również założycielem i do niedawna jedynym udziałowcem Lucasfilm – firmy legendy w świecie gier komputerowych i szklanego ekranu.
Biografia stworzona przez Jay Jonesa skupia się w całości na jego życiu od urodzenia, poprzez dzieciństwo w małym miasteczku – Modesto po obecne lata. Jak sam tytuł wskazuje większość dzieła została poświęcona największemu skarbowi w dorobku Lucasa, czyli pracy nad Gwiezdnymi Wojnami.
Tutaj roi się od anegdot z planu, wiele sytuacji bywa zabawnych i nie raz czytelnik uśmiechnie się do książki. Lecz życie George nie zawsze było kolorowe, na tydzień przed końcem liceum uczestniczy on w wypadku samochodowym, a fakt, że go przeżył wpłynie na zmianę jego życia.
Książka zaskakuje nie wielu z czytelników na pewno wie, jakie problemy towarzyszyły Lucasowi przy produkcji pierwszej trylogii Star Wars. Jak często bywał on wtedy na granicy wytrzymania nerwowego i mocno popadał w stany depresyjne twierdząc, że film będzie klapą.
Przyznam się, że ta książka rzuciła mi wiele światła na autora, którego lubię, podziwiam i cenię. Biografia utwierdza w przekonaniu, że Lucas jest idealną osobą na idola – pracowity, lojalny, a przede wszystkim szczery. „Gwiezdne Wojny i reszta życia” odkrywa również wiele tajemnic skrywanych za ścianami hal, w których powstawały filmy spod szyldu Lucasfilm.
Jedynym zawodem, jaki spotkał mnie w książce są wybrane tutaj zdjęcia – jest ich po prostu za mało. I chodź każde przedstawia Lucasa w innych okolicznościach – z przyjaciółmi, na planach filmowych czy z rodziną. Dla mnie, jako fana Gwiezdnych Wojnę i Indiany Jonesa zawodem jest, że z tych dwóch filmów jest tylko po jedno zdjęciu. I właśnie te dwa zdjęcia śmiało zaliczę, jako moje ulubione.
Biografie George Lucasa polecam nie tylko fanatykom Gwiezdnych Wojen...
Do całej recenzji zapraszam na bloga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2016/12/gwiezdne-wojny-i-reszta-zycia.html
Pierwszy raz, od kiedy prowadzę bloga żałuję, że nie kręcę vlogów. Wszystko przez to, że gdy tylko zobaczyłem dziś recenzowaną książkę od razu miałem pomysł na początek nagrania. A wszystko wyglądałoby tak:
Najpierw oczom widzów ukazałby się napis „Dawno, Dawno temu w odległej galaktyce…”, gdy napis znika pojawiłoby się logo „Książek w Pajęczynie”, które zaczęłoby płynąć...
Gdy piszę tę recenzję w telewizji leci transmisja meczu Polska-Gruzja (jest 63 minuta i wynik 1:0 dla Polski. Ostatecznie 4:0). Oczywiste jest, że kibicuję naszej reprezentacji, choć powiem uczciwie - polskiej piłki nie cierpię. W naszej lidze nie ma niestety nic interesującego. Nie ma co porównywać jej z reprezentantami takich krajów jak: Hiszpania, Anglia czy Niemcy, lecz rozgrywek w tych państwach również nie śledzę. Jest za to jedna liga, którą kocham i wielbię, mogę patrzeć się na nią godzinami - Włoska - Seria A.
W tej lidze mam swój ulubiony zespół, któremu, jeśli dobrze liczę, kibicuję już 18-20lat. Kiedyś można było mnie nazwać fanatykiem - znałem w niej każdego zawodnika (i nie tylko). Teraz niestety pamiętam tylko tych, którzy najczęściej występują w pierwszym składzie, lecz dalej mogę powiedzieć, że w moich żyłach płynie czerwono-czarna krew. Tak, jestem kibicem AC Milanu!
Byłem, jestem i będę z tą drużyną na dobre i złe. Pamiętam, kiedy odchodziły takie sławy jak Andrij Szewczenko czy Kaka. Jestem teraz, gdy Milan nie wygląda zbyt imponująco. Byłem również, gdy Milanello był największym i najlepszym klubem na świecie. Do tej pory mogę wymienić zawodników, z których wówczas składała się 11-stka Milanu (i większość rezerwowych). Ale przede wszystkim moje fanatyczne kibicowanie Milanowi przypada na kilka lat, w których moim największym mistrzem był ojciec sukcesów tej drużyny - jej trener Carlo Ancelotti. I właśnie dziś recenzowana książka to autobiografia tego wytrawnego taktyka, który z Milanem zdobył wszystko, co do zdobycia było, zarówno jako zawodnik, jak i trener.
W pracy nad książką Carlo pomagał Alessandro Alciato dziennikarz i specjalny wysłannik Sky Sports. To właśnie on pomógł innej sławie Milanu w napisaniu biografii - Adrei Pirlo "Myślę, więc gram". Służył pomocą również innym sławom w spisaniu swoich wspomnień, jak Stefano Borgonovo, który wraz z Ancelottim występował w Milanie, lub Walterowi Mazzarriemu - piłkarzowi i trenerowi w Serii A....
...Książka skupia się głównie na ponad 30 latach kariery tego niesamowitego człowieka, który w dzieciństwie zajmował się świniami. I co ważne jest ona w głównej mierze relacją ze sfery zawodowej Ancelottiego. Jest tu dokładnie to, co najbardziej lubię w biografiach - mało życia prywatnego, za to zawodowego jest pod dostatkiem.
Nienasycony Zwycięzca to przede wszystkim książka o AC Milan'ie. Czytelnik dostaje tu najwięcej związanych z tą drużyną anegdot i sekretów, które do niedawna były ukryte za drzwiami szatni na Mediolańskim stadionie San Siro. To opowieść dla kogoś kochającego futbol oraz dobrą kuchnię, bo jak się okazuje Ancelotti jest jej wielkim smakoszem.
Nienasycony Zwycięzca to opowieść o tym, jak Ancelotti powoli piął się po szczeblach kariery piłkarskiej - ze zwykłego zawodnika stając się kimś na miarę obecnych supergwiazd Serii A. To historia, w której zwykły chłopak ze wsi staje się jednym z największych trenerów w historii piłki nożnej. To opowieść o tym, jak jeden człowiek potrafił stworzyć z 11 zawodników drużynę, która zdobywa wszystko to, co sobie założyła, drużynę, przed którą największe europejskie kluby chyliły głowę. To opowieść o człowieku, który przeżył nie jedno, który postanowił walczyć ze swoimi kolanami i wygrał wszystko, co się tylko dało!
Warto też wspomnieć, że przedmowę do książki napisał Paolo Maldini - piłkarz AC Milanu. Obaj
W tym miejscu najczęściej czytam.
panowie po zakończeniu kariery Maldiniego, (gdy odwiesił koszulkę z numerem 3), zbliżyli się do siebie, poznali lepiej. Moim skromnym zdaniem wybór właśnie Paolo jako autora wstępu do tej książki był najlepszym z możliwych. W końcu czy jest jakiś inny zawodnik, który tak dobrze poznał Carletto?
A cała recenzja do przeczytania na blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2015/06/dwa-wieczory-z-mistrzem.html
Gdy piszę tę recenzję w telewizji leci transmisja meczu Polska-Gruzja (jest 63 minuta i wynik 1:0 dla Polski. Ostatecznie 4:0). Oczywiste jest, że kibicuję naszej reprezentacji, choć powiem uczciwie - polskiej piłki nie cierpię. W naszej lidze nie ma niestety nic interesującego. Nie ma co porównywać jej z reprezentantami takich krajów jak: Hiszpania, Anglia czy Niemcy, lecz...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pamiętam do dziś jak będąc dzieckiem co dwa tygodnie w środę z 3,50zł w kieszeni leciałem do kiosku przy moim bloku. Ten mój mały rytuał trwał dobrych 10lat (albo i dłużej), wszystko to za sprawą jednego z dwutygodników - Bravo Sport. Moje dzieciństwo, to czasy bez internetu w każdym domu, więc o wiele trudniej było zdobywać informacje. Co za tym idzie o wszystkich wieściach sportowych trzeba było dowiadywać się z różnego typu magazynów. Mnie przede wszystkim interesowały dwa działy: piłka nożna (poczynania mojego ulubionego AC Milanu) i NBA, w którym kibicowałem po kolei Chicago Bulls i Los Angeles Lakers (jak większość dzieciaków).
Teraz mogę się przyznać, że przede wszystkim interesowały mnie losy tylko kilku najbardziej znanych w Polsce postaci ze świata koszykówki - Dennisa Rodmana, Michaela Jordana czy Kobego Bryanta i Shaquille'a O'Neala. Nigdy wtedy nie zastanawiałem się kto pomógł tym zawodnikom osiągnąć to, do czego doszli i skąd tyle sukcesów udało im się osiągnąć ze swoimi drużynami. Nigdy nie interesowałem się kto jest ojcem sukcesów tych 2 drużyn i jeśli ktoś by mnie wtedy zapytał kim jest Phil Jackson odpowiedziałbym zgodnie z prawdą, że nie wiem.
Wszystko zmieniło się dzięki wydawnictwu SQN i książce 11 Pierścieni - biografii jednego z trenerów NBA - Phila Jacksona. Phil to geniusz, jeden z najlepszych trenerów w całej historii NBA. Był zawodnikiem New York Knicks gdy zdobywali oni dwa razy mistrzostwo, a obecnie pełni funkcję dyrektora generalnego tej drużyny. To on stworzył od podstaw sukces Chicago Bulls, a z Los Angeles Lakers z przeciętnej drużyny stworzył mistrzów ligi NBA.
Książka, co ważne i warte zauważenia, choć jest biografią, skupia się przede wszystkim na życiu zawodowym Phila. Część książki poświęcona jego młodości lub życiu prywatnemu - to jedynie kilka stron z 363 z których cała się składa. Moim zdaniem jest to wielki plus, bo często niestety spotykam się z biografiami gdzie zamiast życia zawodowego aktora, sportowca itp. skupia się na życiu prywatnym co często bywa złym pomysłem.
11 pierścieni to biografia naszpikowana anegdotami. Często zabawnymi...
Reszta recenzji do przeczytania na blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2015/05/tej-ksiazki-sie-nie-czyta.html
Pamiętam do dziś jak będąc dzieckiem co dwa tygodnie w środę z 3,50zł w kieszeni leciałem do kiosku przy moim bloku. Ten mój mały rytuał trwał dobrych 10lat (albo i dłużej), wszystko to za sprawą jednego z dwutygodników - Bravo Sport. Moje dzieciństwo, to czasy bez internetu w każdym domu, więc o wiele trudniej było zdobywać informacje. Co za tym idzie o wszystkich...
więcej mniej Pokaż mimo to
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2014/07/jak-zostaem-premierem.html
Jeśli ktoś zapytałby mnie czy lubię kabarety, bez wahania odpowiem, że uwielbiam, a nawet sam kiedyś chciałem założyć własny (może jeszcze się uda, kto wie). Mam kilka ulubionych. Między innymi kabaret Młodych Panów, Skeczów Męczących, Ani Mru Mru (stare skecze) i Smile. Ale jest jedna grupa, która zawsze poprawia mi nastrój i chociaż oglądam ich skecze setny, tysięczny raz, nigdy nie przestają mnie śmieszyć i nigdy mi się nie znudzą. Chodzi oczywiście o Kabaret Moralnego Niepokoju.
Pewnie teraz czytelnik zastanawia się czemu piszę o kabarecie, skoro to blog o książkach? Odpowiedz jest prosta. Bohaterem dzisiejszej książki, a raczej wywiadu rzeki, jest Robert Górski, jeden z założycieli, lider i twórca skeczów KMN.
Robert Górski – Warszawiak, absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Wraz z dwoma kolegami z kabaretu (Mikołajem Cieślakiem i Przemysławem Borkowskim) stworzył tomik wierszy „Zeszyt w trzy linie”. Występował również w improwizowanym serialu „Spadkobiercy”. Obecnie poza kabaretem można go oglądać w serialu „Słodkie życie”.
Zawsze marzył o napisaniu książki. W realizacji marzeń satyrykowi pomogło wydawnictwo "Znak". To pod ich szyldem ukazała się książka, którą stworzył wraz z Mariuszem Cieślikiem.
Mój imiennik jest dziennikarzem, prozaikiem oraz autorem programów telewizyjnych. Przez jakiś czas prowadził wraz z Dorotą Passent na TVN24 program „Xięgarnia”. Jest autorem zbioru opowiadań „Śmieszni kochankowie” oraz powieści „Święto wniebowzięcia”. Tym razem występuje w roli przepytującego.
Książka pokrótce skupia się na całym życiu kabareciarza. Od jego dzieciństwa na warszawskim Brudnie po czasy obecne, kiedy to „został premierem”. Jak można się było spodziewać po panu Górskim, rozmowa jest przepełniona śmiechem i żartami. Jednak Górski, kiedy trzeba być poważnym, taki jest, więc książka jest szczerą rozmową dwóch facetów. Czy przy wódce, nie wiem, ale jej też jest sporo. Satyryk zdradza również wiele zakulisowych tajemnic świata kabareciarzy. Czytelnik dowiaduje się jak powstał Kabaret Moralnego Niepokoju, skąd pomysł na nazwę oraz jak się zachowują zawodowcy za kulisami. Mnie zaskoczyło najbardziej to, że wiele postaci i historii ze skeczów napotkał lub przydarzyła się autorowi naprawdę. Jedną z takich osób jest Badyl, którego autor często spotykał na Brudnie. Z tej rozmowy można się także dowiedzieć skąd wzięła się postać, którą cytuje nawet Donald Tusk i jak to się stało, że ludzie mówią do niego na ulicy "panie premierze".
Dodatkowo przerywnikami rozmowy są znane i lubiane skecze jak: „Będzie pan zadowolony”, „Turysta” i „Jadłopodawca” oraz monologi pisane dla innych artystów -„Na Warszawę” dla Andrzeja Grabowskiego jest jednym z nich. Nie można też zapomnieć o umieszczonych tam zdjęciach ukazujących bohatera książki na scenie jak również i zdjęcia z prywatnych zbiorów. Moim ulubionym jest to z podpisem „Jarocin ’94 po bijatyce ze skinolami, czterech gryzie glebę”. Na drugiej stronie okładki mamy sympatyczne i miłe dla oka rysunki - wyobrażenia Roberta Górskiego, których twórcą jest jego kolega z kabaretu - Przemysław Borkowski. Sporadycznie pojawiają się one też na dalszych stronach książki. Na kilku są też niebieskie miejsca. Zostały one przeznaczone dla przyjaciół Roberta Górskiego, by i oni mogli wypowiedzieć się o tym utalentowanym satyryku (uwielbiam tekst Tomasza Jachimka).
Sam książkę pochłonąłem dosłownie w jeden poranek, niestety jest ona bardzo krótka, ma zaledwie 200 stron. Polecam ją czytelnikom, którzy poza wymagającymi lekturami lubią czasem przeczytać coś lekkiego i zabawnego, a za razem poważnego i ciekawego. Pozycja ta trafiła w mój gust. Właśnie tego, co tu dostałem, od niej wymagałem, a jeśli czytelniku tak jak ja jesteś fanem KMN, to ta lektura jest świetną sprawą i warto się w nią zapatrzyć na jakiś wakacyjny wyjazd. „Jak zostałem premierem” to również dobry prezent dla kogoś lubiącego kabarety.
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2014/07/jak-zostaem-premierem.html
Jeśli ktoś zapytałby mnie czy lubię kabarety, bez wahania odpowiem, że uwielbiam, a nawet sam kiedyś chciałem założyć własny (może jeszcze się uda, kto wie). Mam kilka ulubionych. Między innymi kabaret Młodych Panów, Skeczów Męczących, ...
Serdecznie zapraszam wszystkich ciekawych mojej oceny do wchodzenia na bloga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2014/07/gory-na-opak_15.html
Serdecznie zapraszam wszystkich ciekawych mojej oceny do wchodzenia na bloga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2014/07/gory-na-opak_15.html
Jeżeli ktoś z was powiedział by mi tak z 5lat temu, że będę zaczytywał się w książkach pisanych przez księży zaśmiał bym mu się w twarz i powiedział że oszalał. Wiec mowie to ja zwariowałem! Ale że podobno człowiek z wiekiem się zmienia, uważam że i ja mogłem się zmienić.
Pierwszym piszącym księdzem którym się zacząłem zaczytywać był Ks. Tischner. Teraz kolejny już autor i kolejne spojrzenie na sprawy duchowieństwa i ludzi świeckich oczami Księdza. Dziś chciał bym wam przedstawić Andrzeja Lutra.
Ks. Andrzej Luter urodził się w 1956r. Studiował na Uniwersytecie Łódzkim. W roku 1984 wstąpił do warszawskiego seminarium duchownego. Jest księdzem rzymskokatolickim, asystentem kościelnym Towarzystwa "Więź". Publikuje w "Tygodniku Powszechnym", "Więzi", "Znaku" i miesięczniku "Kino" jako znawca tematu. Aktywny duszpastersko w środowisku dziennikarskim i twórczym.
I jeśli ktokolwiek z was myśli że jak ksiądz, to książka będzie sztywnym kazaniem, jak to żyć by nie obrazić Boga, i co zrobić by dostać się do nieba to myli się. Jest to książka bardzo interesująca i potrafiąca wciągnąć czytelnika w przemyślenia księdza z którymi osobiście w większości tematów zgadzam się.
Dowiadujemy się że dla księdza najważniejszy jest człowiek, a dopiero w dalszej części jego poglądy, wiec odnajdujemy w tej książce postaci wierzące, agnostyków i ateistów którzy wszyscy są znajomymi i przyjaciółmi księdza.
Luter nie jest w tej książce tylko księdzem. Mamy tu opisy filmów które w jakiś sposób poruszyły go miedzy innymi "Pasja" gdzie twierdzi ze ten film można obejrzeć jeden raz, pisze o polskich i zagranicznych filmach związanych z tematyka religijna ocenia je pod względem estetycznym ale i duchowym. Mamy tu wybitne filmy religijne wielkich ateistów, wiec po tym widać że ksiądz nie ocenia ludzi przez to czy wierzą czy nie.
Pokazuje nam obraz dzisiejszych mediów, ich zmiany przez te wszystkie lata ze stacji promujących się rzetelnymi informacjami po te liczące tylko na zysk. Mamy tu relacje dziennikarzy którzy w rozmowie z księdzem sami się przyznają że już teraz w większości chodzi o kasę.
Dowiadujemy się jak tworzą się sekty. Na podstawie filmu Barbary Sass "W imieniu Boga". A inspiracja dla autorki filmu był bunt sióstr w klasztorze Betanek w Kazimierzu nad Wisła. Film jest fikcja ale bardzo realistyczna i prawdopodobna.
Oczywiście nie mogło w tej książce zabraknąć innych księży. Mamy tu bardzo dużo Józefa Tischnera, ale autor znalazł też troszkę miejsca dla postaci księdza Twardowskiego, który jak to mówi nasz autor jest "normalnym facetem".
Ale to tylko mała cześć przemyśleń księdza Andrzeja Lutra. Wiec jeśli interesuje was kim są "wyznawcy ośmiu przykazań" albo po co jest celibat i kim są Nieśmiertelni zapraszam do książki: Ekspostkatolik
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/06/ksiadz-nie-tylko-kazania-daje_17.html
Jeżeli ktoś z was powiedział by mi tak z 5lat temu, że będę zaczytywał się w książkach pisanych przez księży zaśmiał bym mu się w twarz i powiedział że oszalał. Wiec mowie to ja zwariowałem! Ale że podobno człowiek z wiekiem się zmienia, uważam że i ja mogłem się zmienić.
Pierwszym piszącym księdzem którym się zacząłem zaczytywać był Ks. Tischner. Teraz kolejny już autor...
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/10/zabojstwa-ktore-zmieniy-bieg-historii.html
Encyklopedie nigdy nie były książkami, które lubiłem czytać. Uważam, że te klasyczne wielkie encyklopedie powinny być tylko i wyłącznie nagrywane na CD bądź DVD, gdyż tyle papieru, którego potrzeba na ich wydrukowanie można by wykorzystać znacznie lepiej, na o wiele ciekawsze pozycje. Lecz gdy zobaczyłem tą książkę na jednej z aukcji (na pewnym znanym wszystkim portalu) od razu zdecydowałem, że ta książka na pewno będzie dobrym zakupem i teraz wiem, że się nie pomyliłem.
Wszystko to za sprawą pana Carla Sifakisa – pisarza, byłego reportera i wieloletniego badacza zajmującego się problematyką przestępczości zorganizowanej. Jest on miedzy innymi autorem „Mafia amerykańska. Encyklopedia” lub nieprzetłumaczonej na język polski „The Encyclopedia of American Crime”.
Książka, która dziś wam opisuje to ponad 400 zabójstw i innych aktów przemocy dokonanych na tle politycznym. Mamy tu 50 ilustracji lub zdjęć z miejsc zbrodni, które zostały popełnione na znanych nam osobach, z książek historycznych bądź programów telewizyjnych. Ciekawostką też jest „Geograficzny indeks haseł” obejmujący i dopasowujący dany kraj do konkretnej zbrodni – dzięki temu możemy zobaczyć, w jakim kraju było wiele zabójstw politycznych.
Zabić człowieka można na przeróżne sposoby. Tu mamy przekrój wielu od klasycznych morderstw z użyciem broni palnej, po ścięcie głowy na gilotynie. Są tu egzekucje na zbrodniarzach wojennych lub na bohaterach tak jak ci, którzy próbowali dokonać zamachów na Adolfa Hitlera. Opisane są tu wydarzenia, które miały wpływ na cały świat, miedzy innymi zamach na Johna F. Kennedy, Abrahama Lincolna lub Juliusza Cezara, ale też i takie gdzie poza danym krajem mało, kto słyszał o tych zbrodniach, na przykład zamach na Jerzego I króla Grecji. Ale w encyklopedii nie tylko mamy opisane udane zamachy, mamy tu też te, które się nie udały i tu dobrym przykładem jest zamach na Jana Pawła II dokonany przez Ali Agce oraz próby zamachów na Fidela Kastro.
W książce mamy przekrój zbrodni zaczynając już od starożytnej Grecji i Rzymu gdzie morderstwa polityczne były na porządku dziennym, a zamachy na cesarzy były czymś, co zdarzało się nadzwyczaj często, wystarczy wymienić kilku najbardziej nam znanych: Kaligula, Tyberiusz, Probus Marek Aureliusz i przede wszystkim Juliusz Cezar. A kończący na zbrodniach, które zostały dokonane w ostatnich latach jak na przykład śmierć Polskiego księdza – Jerzego Popiełuszki.
Moim zdaniem książka jest dobrze dopracowanym zbiorem tych wszystkich zamachów, zabójstw, tyranobójstw, bo ich tu nad wyraz dużo, oraz zwykłych zbrodni. Tutaj na zaledwie tych 386 stronach mamy opisy dobrze dopracowane i wybrane to, co najważniejsze z tych ponad 400 spraw, z których to każda mogłaby być tematem osobnej książki.
Wiec, jeśli interesuje cie tematyka zabójstw, zamachów to pozycja obowiązkowa dla ciebie. Serdecznie zapraszam do: Encyklopedia Morderstw
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/10/zabojstwa-ktore-zmieniy-bieg-historii.html
Encyklopedie nigdy nie były książkami, które lubiłem czytać. Uważam, że te klasyczne wielkie encyklopedie powinny być tylko i wyłącznie nagrywane na CD bądź DVD, gdyż tyle papieru, którego potrzeba na ich wydrukowanie...
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/09/sam-na-sam-z-legenda-polskiego-radia.html
Jeśli bym teraz zapytał Was, kto najbardziej kojarzy wam się z Radiem w Polsce i historią Radia?
Odpowiedzieliście Marek Niedźwiecki, prawda? No i macie racje - on od wielu już lat pokazuje Polakom, co warto słuchać i co jest popularne na całym świecie. To ten samotnik towarzyszył naszym rodzicom przy domowych imprezach, gdzie jako nastolatki na swoich magnetofonach puszczały piosenki nagrane dzięki „Liście przebojów”, która to pan Marek tworzył.
Ale kim jest Marek Niedźwiecki? Człowiek, który poza radiem woli być niewidzialny - mało, kiedy możemy go zobaczyć na różnych imprezach (mi się udało). Z wykształcenia jest inżynierem budownictwa. Obecnie jest prezenterem III Programu Polskiego Radia i oczywiście dziennikarzem muzycznym – zna się na tym jak mało kto. Okazjonalnie pisuje do prasy muzycznej. Warto też wspomnieć, że brat pana Marka jest Prezydentem miasta Zduńska Wola.
Autor sam przyznaje, że jest osoba samotną – „Jestem jednak samotny. Jak prezenter radiowy w noc sylwestrową”. Ale on to zaakceptował i jak sam twierdzi już nie mówi, że samotność wybrał sam, ale że to właśnie samotność wybrała jego i on ją nawet polubił. Wiec, gdy już wyłączy mikrofon i cicho opuści Myśliwiecką wróci wtedy do domu gdzie płyty zastępują mu ludzi. Na chandrę ma Billie Holiday, a Pink Floyd to jego najlepsi kompani w melancholii. I tak samo powstała książka – w samotności.
W książce mamy wiele ciekawych historii z życia pana Marka, a także całej jego rodziny. Moją ulubioną jest rozmową ojca z synem, gdzie tata Niedźwieckiego tłumaczy mu „Nie słuchaj radia, Marek. Radio ci chleba nie da”. A sam autor po wielu latach, gdy odebrał pierwszą wypłatę z kasy Polskiego Radia pojechał do ojca z bochenkiem chleba i dwiema kostkami masła. I gdy tylko zobaczył ojca powiedział: „Patrz tato, to ze słuchania radia się urodziło”. Sam podkreśla, że chleb i masło przywoził aż do śmierci taty w roku 1993, niezmiennie powodując jego wzruszenie.
Ale przecież życie pana Marka nie zaczęło się dopiero, gdy zaczął pracować dla Polskiego Radia. Mamy tu obraz Szadku, czyli rodzinnej miejscowości autora. Ciekawe są jego przygody, między innymi feralny wypad na łyżwy, przez który potem przez jakiś czas nie mógł siedzieć. Albo to, co Marek sam przyznaje, że mimo tego, że musiał się uczyć by zaspokoić ambicje mamy - nauczycielki, lubił szkołę, gdyż tam była sala gimnastyczna i prysznic z gorącą wodą. W jego rodzinnym domu natomiast była tylko wygódka za oborą.
A gdzie rozpoczęło się to "Prawdziwe Życie" trwające po dziś dzień? W Łodzi, krótko po tym jak nasz autor dostał się na studia. W tym mieście spędzał cały swój wolny czas w Radiu Żak. "Gdzie tam zaczął nagrywać recenzje, puszczać płyty ABB-y, Presleya, Bowie. To tam przeprowadzał swoje pierwsze wywiady. I tak mu mijały kolejne lata studiów: rano na wykłady, a potem do radia.
Niedźwiecki, który od przebywania z ludźmi woli muzykę, ma jedną sprzeczność: lubi podróżować za granicę naszego kraju. Przede wszystkim dlatego, że tam czuje się bezpiecznie i anonimowo. Dzięki jednemu ze słuchaczy audycji dowiadujemy się, że autor odbył już 132 podróże zagraniczne. Najczęściej kieruje się do Stanów Zjednoczonych. I tu mamy kolejną prawdę o radiowcu: lubi powtarzalność objawiającą się w odwiedzaniu znajomych miejsc. A z czym kojarzą mu się podróże? Oczywiście z muzyką!
Dla mnie książka jest świetnym przewodnikiem po życiu jednego z najbardziej znanych głosów radia w Polsce. Mamy obraz tego jak tworzył i tworzy listy przebojów, jak przeprowadzał wywiady z wieloma gwiazdami estrady. A wszystko to doprawione jest zdjęciami przedstawiającymi autora przy pracy i na co dzień pochodzącymi z archiwum autora lub Polskiego Radia.
Recenzja krótka, bo i książka krótka, ale szczerze zachęcam do jej przeczytania.
A wiec czytajcie: Nie wierzę w życie pozaradiowe
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/09/sam-na-sam-z-legenda-polskiego-radia.html
Jeśli bym teraz zapytał Was, kto najbardziej kojarzy wam się z Radiem w Polsce i historią Radia?
Odpowiedzieliście Marek Niedźwiecki, prawda? No i macie racje - on od wielu już lat pokazuje Polakom, co warto słuchać i co...
Co jest najgorsze w ludziach pokroju Eichmanna, Barbie, Mengele?
Moim zdaniem to, że te bestie były po prostu ludźmi i tak jak my, każdy z nich miał swoje potrzeby i pragnienia, a przede wszystkim normalne rodziny - żony i dzieci. I to chyba najbardziej przeraża nas w tych postaciach to, że nie były to bestie z horrorów Kinga, a postacie, które były naprawdę, a nawet kilku z nich do niedawna jeszcze żyło.
Autorem książki o tych ludziach jest Guy Walters – brytyjski pisarz, dziennikarz naukowy i historyk. Jego pierwsza książka „Traitor” zostaje wydana w 2002 roku, a w niej autor przedstawia nam oddział British Free Corps, czyli jednostki Waffen SS składającej się z Brytyjczyków, zatrudnionych przez hitlerowców. Jest on też autorem miedzy innymi wydanej w Polsce książki „Igrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen"
W książce Guy Waltersa mamy możliwość poznania tego, co działo się z nazistami i innymi zbrodniarzami wojennymi po zakończeniu II wojny światowej. Jak potoczyły się losy oficerów SS lub osób z najbliższego kręgu towarzyszy Adolfa Hitlera. Możemy prześledzić jak ukrywali się przed okupantami i gdzie przeczekali polowania na nazistów. Jak sprytni musieli być, gdy wiedzieli, że w każdej minucie mogą zostać schwytani, – co dla większości skończyło by się wyrokiem śmierci. I oczywiście to jak uciekali starając się dostać się do Argentyny lub innych państw Ameryki Łacińskiej.
Autor pokazuje nam też obraz tych, którzy ścigali zbrodniarzy. Mamy tu ludzi wymienionych z imienia i nazwiska, to, czego dokonali i ile musieli poświęcić by odkryć, jaka była prawda. Poznajemy też problemy, z jakimi borykały się miedzy innymi wywiady takich państw jak Ameryka i Anglia. A także jak czasem było trudno przekonać nawet szefostwo Mossadu do polowania na nazistów.
Jednym z takich łowców był Szymon Wiesenthal – żydowski działacz, inżynier architekt i oczywiście tropiciel nazistów. Jest on uważany przez większość ludzi za największego poszukiwacza - „Człowiekiem, który nigdy nie zapomniał”. Współpracował on z Mossadem i przypisuje sobie pomoc przy schwytaniu Adolfa Eichmanna. Ale dzięki książce i badaniom jej autora mamy możliwość poznania prawdy o Wiesenthalu. Guy w swoim dziele obala mit Szymona i pokazuje, że to, co opisywał on w swoich biografiach i to, co opowiadał często mija się z potwierdzoną prawdą historyczna. Najlepszym tego przykładem jest to, co Wiesenthal pisał o polowaniu na Eichmanna, a to, co obecnie wiemy z innych potwierdzonych źródeł, dzięki czemu możemy zobaczyć jak te dwie wersje mocno od siebie odbiegają, a tropiciel ten po prostu dodawał sobie nieprawdziwe zaszczyty i osiągnięcia.
Adolf Eichmann jest jednym z głównych postaci w książce i jednym z największych zbrodniarzy wojennych, któremu udało się przez wiele lat uniknąć kary i ukrywać przed szukającymi go ludźmi. To właśnie Adolf był głównym koordynatorem i wykonawcą planu Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej, a także członkiem Gestapo i SS. Podczas kapitulacji Niemiec przebywał w Austrii gdzie w miasteczku Altaussee pozostawił swoja rodzinę i sam ze swoim adiutantem udał się do Niemiec. Leczy tam szybko schwytali go Amerykanie i aż do roku 1946 przebywał on w różnych obozach gdzie pierwotnie planował uciec do Palestyny. Po tej ucieczce ze słabo pilnowanego obozu amerykańskiego zaczęła się tułaczka Adolfa, która trwałą aż do ucieczki do Argentyny. W której to ucieczce pomagali mu…
Księża katoliccy - tak to właśnie te osoby najbardziej zaszokowały mnie w książce gdyż w wielu przypadkach to oni pomagali w ucieczce. Dziwnie pojmowana pomoc bliźniemu skłoniła ich do pomocy osobą, które jeszcze kilka lat temu były dla nich oprawcami i wysyłały ich do obozów koncentracyjnych. Najbardziej pomagającym z duchownych był biskup Alois Hudal, który jako wysoki urzędnik w Watykanie po II wojnie światowej pomagał w załatwianiu fałszywych dokumentów i ucieczce do Ameryki Południowej, co chroniło zbrodniarzy przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym. Hudal nie tylko pomagał, ale dostarczał także pieniądze i kupował bilet na podróż. A 31 sierpnia 1945 roku napisał list to prezydenta Argentyny, Juana Perona z prośba o 5 tysięcy wiz dla niemieckich i austriackich żołnierzy. Biskup pomógł uciec takim nazistom jak: Eichmann, Mengele, Priebke i wielu innych mniej znanych.
Ale nie każdy nazista musiał uciekać przed swoimi wrogami z czasów wojny. Amerykanie znajdując sobie po wojnie kolejnego przeciwnika w Rosjanach twierdzili, że nikt inny nie pomoże im tak jak poprzedni wróg Sowietów, czyli Niemcy. Dzięki takiemu rozwojowi wypadków z kraju nie musiał uciekać „Rzeźnik Lyonu”. Barbie dzięki temu, że wydawał się amerykanom przydatny zaczął pracować dla ich wywiadu, dzięki czemu miał zapewniona ochronę, co przyczyniło się do jego pozostania w Europie – do czasu aż nie zrezygnowano z jego usług. Jak się później okazało jeszcze wielu zbrodniarzy działało, jako amerykańscy, brytyjscy lub rosyjscy agenci i pomagali od wewnątrz rozpracowywać grupy neonazistowskie. Z tego, co dziś wiemy Barbie, choć był uważany za ważnego tak na prawdę nie ujawnił wiele więcej niż amerykanie sami już wiedzieli.
Ciekawostką jest też instytucja nazwana „Odessą”, która to z inicjatywy Heinricha Himmlera miała powstać i pomagać w ucieczce i ukrywaniu się nazistów. Organizacja ta nie tylko miała zajmować się ukrywaniem i zapewnieniem im godnego życia po wojnie, ale także podobno była odpowiedzialna za zabezpieczenie złota i innych kosztowności zrabowanych przez Niemców. Jednak jak pokazuje autor nie ma żadnych dokumentów, że taka organizacja istniała a informacje o niej trzeba traktować, jako dość kontrowersyjne teorie. Jednak jest to temat tak ciekawy, że na postawie doniesień o tej organizacji Frederick Forsyth napisał swoje „Akta Odessy”, a również powstało kilka filmów.
Książka ta jest świetnie napisanym świadectwem tego, co działo się w Europie zaraz po II wojnie światowej. A to, co zrobił autor to szczegółowa praca detektywistyczna wymagająca wielu lat śledztwa dziennikarskiego i wielogodzinnej pracy w archiwach Niemiec, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Austrii i Włoch, a także śledztwa, w którym autor odkrywa i próbuje rozmawiać jeszcze z żyjącymi nazistami i agentami wywiadów. Moim zdaniem jest to książka świetna i polecam ją każdemu, którego chociaż trochę interesuje najnowsza historia. Można z niej wyciągnąć wiele ciekawych informacji a na pewno informacji, których na lekcjach historii nikt nam nie powie. Dzięki temu, co zrobił Walters historia staje się żywa, a książkę czyta się jak pasjonujący thriller!.
Wiec, jeśli ciebie interesuje to, kto pomagał nazistom, a przede wszystkim, kto ich ścigał to serdecznie zapraszam cię do: Ścigając Zło
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/09/scigajac-zo.html
Co jest najgorsze w ludziach pokroju Eichmanna, Barbie, Mengele?
Moim zdaniem to, że te bestie były po prostu ludźmi i tak jak my, każdy z nich miał swoje potrzeby i pragnienia, a przede wszystkim normalne rodziny - żony i dzieci. I to chyba najbardziej przeraża nas w tych postaciach to, że nie były to bestie z horrorów Kinga, a postacie, które były naprawdę, a nawet kilku...
„Pewnie będziesz za mną tęsknił odrobinę. Pragnę Ci jeszcze posłać fotografię, jako symbol mojej miłości. Zatem dołączam moje maleńkie zdjęcie. Przypominam na nim Madonnę na nieboskłonie. Czasami jestem bardzo smutna. 23 lipca jadę do mego rodzinnego kraju. Na pewno byłeś już w Karlsbadzie… Tam jeszcze częściej będę o Tobie myślała.
Gorące pocałunki dla Ciebie, moja ty dzika Bestio
Ritschi”
Teraz większość z was na pewno zastanawia się, do kogo skierowane są słowa w tym liście. Jeśli myślicie, że ta krótka informacja i ten zwrot „dzika bestio” kierowany jest do jakiegoś aktora bądź muzyka jesteście w błędzie. Zaskoczę was i powiem, że list ten kierowany jest do jednego z największych zbrodniarzy świata, człowieka, który wywołał II wojnę światową, czyli do Adolfa Hitlera.
Odbiorca listu jest jedną z siedmiu postaci opisana w książce, a raczej z siedmiu dyktatorów, tyranów i despotów. Wiem teraz na pewno powiecie, że dużo jest książek o tej tematyce, że już wszystko, co się dało o nich powiedzieć zrobili to inni. Jednak ta książka jest inna od wszystkich, gdyż postacie tych kilku mężczyzn pokazane zostały przez to, jakie były ich kobiety i jaki wpływ na nich miały.
„Kobiety Dyktatorów” jest właśnie o żonach i kochankach takich postaci jak Lenin, Stalin, Hitler, Mussolini, Mao, Bokassa, Ceausescu i Salazar. Mamy tu obraz kobiet towarzyszących w ich życiu, jako mała część ich historii, ale i też kobiety oddane do samego końca swoim mężom lub kochankom jak Claretta, która nie opuściła mężczyzny, który jeszcze do niedawna był uwielbiany przez miliony Włochów. To ona stała obok dyktatora przed plutonem egzekucyjnym i szeptała do ucha: „Jesteś zadowolony, że zostałam z Toba do końca?”
Powstanie tej książki zawdzięczamy Diane Ducret, która to zebrała informacje o romansach i miłostkach tych mężczyzn. Autorka jest francuska pisarką urodzoną w Belgii. Jest twórcą dwóch książkę o kobietach dyktatorów. W roku 2011 debiutuje książka dziś opisywaną, która stała się Bestsellerem w Francji, a potem została przetłumaczona na osiemnaście języków. W roku 2012 ukazał się drugi tom, który koncentruje się na towarzyszkach życia: Castro, Husseina, Chomeiniego, Milosevic, Kim Dzong Ila i bin Ladena.
Kobietami tymi kierowały różne motywy, gdy uwodziły mężczyzn albo, gdy dawały się uwieść. Jedne tak jak Jiang Quing zrobiła to dla władzy i cały związek z Mao starała się swoją władzę powiększać i umacniać swoje wpływy. Ona była osoba, z której Elena Ceausescu brała przykład tego jak powiększać władze przy mężu. A śmierć Mao miał być dopiero początkiem wielkiej kariery – była bardzo blisko przejęcia władzy w komunistycznych Chinach.
Mamy tu kobiety, które tworzyły przyszłych wodzów i pokazywały im, jaką droga iść. Takim drogowskazem dla Duce była Angelika Bałabanowa rosyjska i włoska komunistka. To właśnie ona oczarowała Mussoliniego i prowadziła go przez pierwsze lata kariery, pokazała mu, jaki ma potencjał. Ale ta kobieta nie tylko dla Włocha była ważna w życiu. Jest to kobieta, która również w życiu Lenina odegrała ważna rolę jego pomocnicy.
Z książki wyłania nam się obraz mężczyzn zdradzających swoje kobiety, które musiały to tolerować a to, że były kobietami numer jeden musiało im rekompensować liczne romanse i zdrady. Jedynym wiernym mężczyzną przedstawionym w książce jest pewien rumuński komunista. To właśnie Nicolae Ceausescu, jako jedyny z opisanych w książce był od samego początku wierny swojej żonie, co nie oznaczało, że i ona taka musi być, gdy Nicolae został zamknięty na kilka lat jego przyszła żona dorobiła sobie opinie kobiety lekkich obyczajów. Lecz z tego, co czytamy już po ślubie ani jedno z tej pary nie zdradziło drugiego. Ci państwo, którzy w Rumuni pieli się po szczeblach kariery byli sobie oddani i wierni. Ale gdy Elena poznała żonę Mao, przekonała się, że nie musi być tylko ozdobą męża, ale także może być współrządzącą państwem. Elena jest jedyną kobietą w książce, która od samego początku do końca była przy swoim mężu i nie odstąpiła od niego aż do 1989 roku, gdy to w Rumunii skończyła się era Diabła, jak nazywany jest Nicolae. Elena przez długi czas była druga, co do ważności osobą w państwie, aż przez 9 lat sprawowała urząd Wicepremier Rumunii. I gdyby nie rewolucja w roku 1989, kto wie może zastąpiłaby ona swojego męża na jego stanowisku i stała się najważniejszą osobą w Rumunii.
Ale do tej pory opisane kobiety same uwodziły lub dawały się uwieść. Innym przypadkiem jest żona, a w późniejszych latach cesarzowa Cesarstwa Środkowoafrykańskiego. Gdyż Catherine wówczas piętnastoletnia uczennica nie miała wyboru – dowódca środkowoafrykańskiej armii wypatrzył ją i porwał, gdy szła do szkoły. Tytułem tym nie cieszyła się jednak wiele lat gdyż jej mąż Cesarz Bokassa był chorobliwie o nią zazdrosny i oskarżył ją o romans z francuskim prezydentem.
Jak widzimy powyżej, mamy tu obrazy kobiet, które to od początku wiedziały, z kim flirtują, ale także takie, które pomagały w początkach karier lub jak Catherine nie miały wyboru innego niż wyjść za przyszłego tyrana. Są tu kobiety owładnięte żądzą władzy, szaleństwem lub po prostu darzą tych zbrodniarzy prawdziwą miłością jak Nadieżda Krupska Lenina, który to nie umiał bez niej żyć i przez pewien czas jeszcze z jedna kobietą tworzył dziwny trzy osobowy związek.
Książka jest świetnym spojrzeniem na tyranów i despotów i to spojrzeniem innym niż te w książkach do Historii. Mamy tu obrazy wielkich miłości, romansów i zdrad z obydwu stron związków. Poznajemy kobiety, które możemy oglądać na fotografiach stojące za plecami swoich mężów lub kochanków, ale i kobiety, które wolały stać obok i razem z nimi trzymać władze. Widzimy jak ważne były kobiety w ich życiu jak pomagały dojść do władzy i potem ją utrzymać lub to jak były zazdrosne o swoich mężczyzn i jak likwidowały rywalki.
Książkę polecam każdemu, kto lubi Historie i nie tą szablonową, której uczą nas na lekcjach historii, tu mamy możliwość dowiedzieć się o historiach, o których nikt z naszych nauczycieli by nam nie powiedział.
Wiec serdecznie zapraszam do poznania kobiet, które towarzyszyły tym tyranom w życiu codziennym. Zajrzyj do: Kobiety Dyktatorów
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/08/miosc-szalenstwo-czy-zadza-wadzy.html
„Pewnie będziesz za mną tęsknił odrobinę. Pragnę Ci jeszcze posłać fotografię, jako symbol mojej miłości. Zatem dołączam moje maleńkie zdjęcie. Przypominam na nim Madonnę na nieboskłonie. Czasami jestem bardzo smutna. 23 lipca jadę do mego rodzinnego kraju. Na pewno byłeś już w Karlsbadzie… Tam jeszcze częściej będę o Tobie myślała.
Gorące pocałunki dla...
13 Grudzień 1981 ta data dla nas młodych jest jedna z kolejnych do nauki. Znając moje pokolenie lub mojej siostry jestem pewny, że znajda się osoby, które nie będą nawet wiedziały, co się wtedy w Polsce wydarzyło. A dla naszych rodziców? Dla nich ta sobota była tą, w której nie było teleranka. To ta sobota gdzie zamiast koguta zapowiadającego ten program mieli okazje zobaczyć pana w dużych okularach (większość uważa, że miał wtedy czarne okulary jak zazwyczaj, jednak wtedy miał przezroczyste szła).
Tym panem w okularach był gen. Wojciech Jaruzelski. To właśnie generał ogłosił 13 grudnia wprowadzenie stanu wojennego na obszarze całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. W trakcie jego trwania z rąk milicji i SB zginęło kilkadziesiąt osób.
Ale książka Beaty Tadli nie jest o tym jak Polacy walczyli w stanie wojennym z władzą. Jest ona raczej o życiu codziennym w tym okresie, dzięki książce mamy możliwość zagłębić się w świat, który znamy tylko z opowieści naszych rodziców. Kraj, który możemy oglądać w komediach Stanisława Bareji i dziwić się, że takie życie było możliwe. I tak jak to widzimy w filmie "Nie lubię poniedziałku" T. Chmielewskiego mamy tu kolejki w sklepach, które dziś były by nie do pomyślenia.
Tym, co dodatkowo daje nam lepszy obraz tego jak wtedy było są wypowiedzi znanych nam osób z ekranu telewizyjnego i radia lub prasy. Dzięki temu możemy dowiedzieć się sie, co 13 grudnia robiły takie postaci jak: Michał Wójcik, który zamiast normalnej pobudki, jak co sobota rano, usłyszał od mamy "Minus 11 stopni i czołgi na ulicy". Tomasz Karolak, który najlepiej pamięta to jak mu złe było, gdy dowiedział się, że szkoła będzie zamknięta, bo jak to sam mówi "ja szkołę uwielbiałem". Lub Ryszard Cebula, którego pierwszym wspomnieniem na temat tego dnia jest to, że było przenikliwie zimno, ale to tylko 3 osoby z, kilku które opowiadają swoje wspomnienia z tego pamiętnego dnia.
Tadla pisząc książkę zrobiła to w formie alfabetycznej mamy tu kilka liter alfabetu, do których autorka wybrała hasła, które jej zdaniem są najbardziej odpowiednie. I tak zaczynamy na A gdzie mamy możliwość porównania tego jak zmieniały się aparaty fotograficzne lub telefony z tym, co mamy teraz, pokazuje nam te różnice, które wtedy utrudniały życie np. klisza fotograficzna a dzisiejsza karta SD. Kończymy na Z gdzie mamy możliwość dowiedzieć się, jakie zwierzęta były wtedy modne i jak się je wtedy traktowało. Ale w książce mamy też ikony tamtych lat takie jak saturator, pralkę Franie lub Walkmana.
Tadla nie tylko zaprosiła do książki celebrytów, mamy tu też osoby uchodzące za znawców tematów, którymi się zajmują. I tak o fotografii możemy dowiedzieć się od Tomasza Tomaszewskiego jednego z znanych fotografów lub Roberta Sowę mistrza kulinarnego, a także Marka Niedźwieckiego legendę Polskiego radia i wielu innych znawców tematu. Te postacie właśnie wtedy zaczynały swoje kariery dzięki temu mogą dokładnie opowiedzieć jak wyglądała praca kiedyś i jak wygląda dziś no i zmiany, jakie nastąpiły przez ten czas.
Dorośli przeglądając tą książkę będą mogli powspominać stare czasy, a my ich dzieci dowiedzieć się, co 30 lat temu zastępowało znane nam dziś przedmioty i to jak żyło się bez supermarketów, coca coli lub nieodłączanych nam dziś telefonów komórkowych i MP3.
Wiec, jeśli masz już te swoje 40 lat i chcesz powspominać stare czasy?
Albo tak jak ja masz 24 lata lub mniej i chcesz dowiedzieć się się jak kiedyś się żyło?
Serdecznie zapraszam cie do książki: Niedziela bez Teleranka
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/07/13-grudzien-1981-niedziela-bez.html
13 Grudzień 1981 ta data dla nas młodych jest jedna z kolejnych do nauki. Znając moje pokolenie lub mojej siostry jestem pewny, że znajda się osoby, które nie będą nawet wiedziały, co się wtedy w Polsce wydarzyło. A dla naszych rodziców? Dla nich ta sobota była tą, w której nie było teleranka. To ta sobota gdzie zamiast koguta zapowiadającego ten program mieli okazje...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Rodziców się nie wybiera” stwierdzenie stare jak świat. Każdy mógł kiedyś użyć to powiedzenie. W historii bywali nimi wielcy wojowie, królowie, naukowcy i „zwykli Kowalscy”. Ojcami są też seryjni mordercy, którzy by zaspokoić swoje żądze mordowali dzieci innych. Rodzicami są również dyktatorzy – Fidel Castro, Józef Stalin czy Muammar Kadafi. Lecz dziś recenzowana książka stawia ojców, jako tło, a skupia się na ich potomkach, często mających dalej kontynuować działo rodzica. „Dzieci dyktatorów” to opowieść, jakiej jeszcze nie było to pierwsza książka o dzieciach despotów.
Autorów tej książki jest wielu, każdy rozdział został opisany przez inną osobę. Na ostatnich stronach czytelnik dostaje możliwość dowiedzieć się w kilku zdaniach również o nich. Przeważają tutaj dziennikarze i historycy. Jak dla mnie, oddanie każdego rozdziału jednej osobie jest pomysłem trafionym, gdyż dany historyk skupia się tylko na jednym dyktatorze i jego dzieciach. Jak na przykład Bennassar, który jako znawca historii współczesnej Hiszpanii opisuje losy dzieci Franco. Dodatkowo każdy ma swój indywidualny styl pisania, co jest tutaj również zauważalne.
Na szczególną uwagę zasługują przede wszystkim dwa nazwiska – Brisard i Quetel. To właśnie ta dwójka postanowiła poprosić ekspertów od geopolityki o opracowanie historii dzieci dyktatorów do tej książki. Oni również są odpowiedzialni za przedmowę, która swoją jakością naprawdę zachęca po sięgnięcie „Dzieci dyktatorów”. Dodatkowo Jean-Christopher Brisard jest autorem jednego z rozdziałów w książce – „Li Na, Laleczka Mao”.
Jak mówi tytuł „Dzieci dyktatorów” cała książka skupia się na losach dzieci wybranej garstki dyktatorów – siedemnastu z nich. Często panujących do niedawna jak chociażby Husni Mubarak i Muammar Kadafi lub jak Aleksander Łukaszenka i Baszar Al-Asad sprawujących władzę nadal. Dzieci, o których mało, kto słyszał, idealne kopie swoich ojców, a w przypadku Udajja i Kusajja o wiele brutalniejszych od swoich rodzicieli.
Każdy rozdział został również okraszony zdjęciami. Często fotografiami zaskakującymi. Pokazującymi dyktatorów, jakich mało, kto zna. Bo gdy często bywają oni okrutni, przebiegli i gotowi zabić setki ludzi dla swoich korzyści na tych obrazkach jawią się, jako kochający, dobrzy ojcowie. I jeśli ktoś by nie wiedział, kim są ci ludzie mógłby pomyśleć, że są to najzwyklejsi mężczyźni z dziećmi. Mnie najbardziej uderzyło zdjęcie w rozdziale o Stalinie – fotografia ukazująca córkę Stalina Swietłanę siedzącą na kolanach Berii.
W „Dzieciach dyktatorów” nie obeszło się niestety bez wpadek. Czytelnik może znaleźć kilka literówek i błędów merytorycznych. Mnie najbardziej rozbawiło jedno zdanie o żonie Pinocheta – „...Ona, która zawsze wstawała późno, obecnie wychodzi z łóżka dopiero około południa…”. Lecz jeśli ktoś gotów jest przymknąć oko na kilka drobnych błędów, myślę, że nie będą one mu przeszkadzały w lekturze...
Po dalszą część recenzji odsyłam na boga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2017/02/historie-dzieci-dyktatorow.html
„Rodziców się nie wybiera” stwierdzenie stare jak świat. Każdy mógł kiedyś użyć to powiedzenie. W historii bywali nimi wielcy wojowie, królowie, naukowcy i „zwykli Kowalscy”. Ojcami są też seryjni mordercy, którzy by zaspokoić swoje żądze mordowali dzieci innych. Rodzicami są również dyktatorzy – Fidel Castro, Józef Stalin czy Muammar Kadafi. Lecz dziś recenzowana książka...
więcej Pokaż mimo to