Podziemne życie. W poszukiwaniu ukrytej biologii Ziemi, Marsa i innych planet

Okładka książki Podziemne życie. W poszukiwaniu ukrytej biologii Ziemi, Marsa i innych planet
Tullis C. Onstott Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Seria: Na ścieżkach nauki popularnonaukowa
Kategoria:
popularnonaukowa
Seria:
Na ścieżkach nauki
Tytuł oryginału:
Deep Life. The Hunt for the Hidden Biology of Earth, Mars, and Beyond
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2018-01-25
Data 1. wyd. pol.:
2018-01-25
Język:
polski
ISBN:
9788381231152
Tłumacz:
Andrzej Hołdys
Tagi:
Andrzej Hołdys
Średnia ocen

                4,6 4,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,6 / 10
19 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
2475
697

Na półkach: , ,

Masakra! Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytał tak beznadziejną i chaotyczną książkę popularnonaukową. Mocno współczuję tłumaczowi i zespołowi redakcyjnemu. Oni muszą dotrwać do końca, czytelnik może po prostu przestać czytać. Ale do rzeczy.
Zacznijmy może od tytułu i tego, czego spodziewam się po książce popularnonaukowej. „Podziemne życie” - w oryginale nieco inaczej, ale w pełni akceptuję tłumaczenie. Oczekiwałbym, że zdecydowana większość tekstu będzie dotyczyła owego życia – co i gdzie pod powierzchnią ziemi można znaleźć, jak głęboko, dlaczego, jakim przeciwnościom fizycznym musi stawić czoła jakikolwiek organizm, żeby przetrwać, niezależnie od tego, czy uda mu się rozmnożyć, czy nie. I oczywiście na koniec - co z powyższego wynika w kontekście ewentualnych poszukiwań życia na Marsie czy innych planetach. To rozwinięcie w podtytule o inne planety to zdecydowanie na wyrost, rodzaj megalomanii autora. No właśnie, autor. Największym mankamentem książki jest jej autor. Z zawodu profesor geologii. Nie mam nic przeciw geologom, to bardzo skomplikowana nauka. Ale raczej spodziewałbym się mikrobiologa. A jeśli już geologa, to takiego z solidnym przygotowanie mikrobiologicznym. Tymczasem autor w wielu miejscach wielokrotnie przyznaje się wprost do… kompletnej ignorancji w tym temacie! Serio! Przynajmniej w pierwszej połowie tekstu. Dalej – jak się wydaje – nabiera w temacie trochę wiedzy. Nie dziwota, wszak treść książki obejmuje okres około 20 lat poszukiwań.
Co jeszcze? Po dobrej książce popularnonaukowej spodziewam się jakiegoś wstępu wprowadzającego laika w temat. Oczywiście nie oczekuję, że autor ma obowiązek prowadzić wykład na poziomie podstawowym z mikrobiologii czy geologii, ale jakieś treściwe, kilkustronicowe wprowadzenie by się przydało. Nie uświadczy nie tylko tego. Brak jest słowniczka trudniejszych pojęć. Na początku znajduje się całkiem pokaźna lista używanych akronimów (a Amerykanie na punkcie skrótowców mają totalnego fioła) , ale myliłby się ten, kto by spodziewał się tutaj wszystkich akronimów zastosowanych w tekście. A tych jest w nim pełno.
Mógłbym zacytować tu inną recenzję – od książki popularnonaukowej oczekuję solidnej dawki wiedzy a nie pamiętnika opisującego udział w kolejnych odwiertach globu czy wizyt w kopalniach. Bez przegięć oczywiście, to książka dla laika a już na pewno nie dla specjalisty. Dla ożywienia narracji przydają się pewne anegdoty z życia naukowców, przygody związane z badaniami, ale generalnie wiedza i jeszcze raz wiedza. Tymczasem autor sprawia wrażenie, jakby nie do końca wiedział, jakiego typu książkę chce napisać i dla jakiego czytelnika. Pamiętnik z kariery naukowej? Powieść przygodową z elementami naukowymi? Podręcznik geologii? Reportaż naukowy? Bo na pewno nie książkę popularnonaukową a już na pewno nie coś, co mogło by ukazać się w tak znanej i solidnej serii, jak „Na ścieżkach nauki”.
Autor bierze udział w różnych programach dotyczących poszukiwania i badania podziemnego życia. Niestety na owym życiu skupia się najmniej a najwięcej na sobie samym. Książka bardziej przypomina opowieści podróżnicze do nieznanych krain, niż książkę popularnonaukową. Szczególnie w połowie tekstu, gdzie autor opisuje na wielu stronach, jak dostaje się do bardzo głębokich kopalni złota w RPA, jakie przechodzi testy i procedury zdrowotne, jak pokonuje korytarze, gdzie wali głową w strop i tylko kask go chroni przed urazami. Widać tych uderzeń było sporo, bo w książce panuje totalny chaos i pomieszanie stylów. Raz mamy niemal powieść sensacyjną (penetrowanie głębin ziemi) w innym miejscu niemal skopiowany tekst z jakiegoś podręcznika geologii. Jeszcze innym razem pamiętnikarskie wspomnienia absolutnie bez znaczenia dla tematu książki. Bo ile razy można czytać o trudnościach w organizowaniu laboratorium terenowego i kto (z nazwiska) pomagał problemy te rozwiązywać? Ilość szczegółów, w przeważającej większości absolutnie bez znaczenia dla treści, przytłacza. Pierwsza 1/3 tekstu to opis, jak to autor wraz zespołem geologów i zawodowych wiertaczy wykonuje odwierty w takich czy innych formacjach geologicznych. Autor rozwodzi się nad tym, że rozmawia z tym czy owym na jednej czy drugiej konferencji, że jakiś kolejny współpracownik uwielbia mailować a nie znosi faksu, co ludzie jedli tego czy innego dnia, że w ramach rozrywki grali w piłkę plażową, która należało by nazywać żwirową i tym podobne bzdety. Książka jest tego pełna! Spodziewacie się, że jest coś o mikroorganizmach? Pudło! Niemal 1/3 książki, całe dwa rozdziały, 140 stron to porażająco nudne, nie na temat, wypociny geologa o tym, jak tu dokopać się do głębokich pokładów po próbkę i nie skazić jej materiałem zaciągniętym z powierzchni. Nomen-omen lanie wody czy raczej płuczki wiertniczej. Owszem, pojawia się nieco informacji technicznych. Na przykład są rysunki, jak wygląda świder wgryzający się w skalę z systemem poboru rdzeni, ale jak to naprawdę działa, z rysunków i mętnego opisu laik niewiele się dowie. Z owych 140 stron, gdyby wyekstrahować informacje dotyczące tego, co w tytule, czyli o życiu w skałach, nie wiem, czy zebralibyśmy pełne 4-5 stron. Owszem, mamy sympatyczne diagramy, pokazujące, że mikroorganizmy (bakterie czy archeony) to takie cwane stworzonka, które, w zależności od gatunku, lubią albo bardzo niską temperaturę, albo bardzo wysoka, nawet w okolicy 100 stopni Celsiusza. Są i takie, co to uwielbiają wysokie zasolenie i takie tolerujące bardzo niskie. Są oczywiście i formy lubiące stany pośrednie. To samo dotyczy zawartości tlenu w otoczeniu, ciśnienia etc. Ale jak to się ma do tekstu książki, autor już nie pisze. A wystarczyło by we wprowadzeniu wyjaśnić, jak mikroorganizmy mogą dostać się w głąb skał, jak tam mogą przetrwać, jak zmieniają się warunki fizykochemiczne w zależności od typu skał i głębokości i jak te trudności mikroorganizmy pokonują. Niczego takiego nie uświadczy. Można to co najwyżej wydedukować z nielicznych informacji rozrzuconych bez ładu na 440 stronach. Autor nawet nie raczy opowiedzieć czytelnikowi, czym tak naprawdę są archeony, które niegdyś były zaliczane do bakterii, ale nimi nie są i co się z tym wiąże. A to jest istotne w kontekście opisywanych badań. Bo wiele mikroorganizmów znajdowanych w środowiskach ekstremalnych to wcale nie bakterie a właśnie archeony.
Mamy więc solidną porcję nudy o tym, jak to geolodzy wgryzają się w skały dzięki grantom takiej czy innej organizacji lub instytucji, o tym, jak duży, skalny rdzeń dzielą i… wysyłają do laboratoriów mikrobiologicznych. Koniec. O pracy mikrobiologów i jej wynikach właściwie ani śladu. Nic to nie wnosi do tematu, ale za to jak mądrze wszystko brzmi. Standardem jest, że autor w ogóle nie wyjaśnia wielu terminów, które są niezbędne do zrozumienia tekstu. Pada pojęcie „komora rękawicowa”. W innym miejscu „komora laminarna” oraz „filtry HEPA”. Pierwsze pojęcie autor próbuje pobieżnie i mętnie wytłumaczyć dopiero po ponad 100 stronach tekstu. Pozostałe pozostają tajemnicą. Nie dla mnie, bo dokładnie wiem, o co chodzi. Ale co z czytelnikami nie mającymi styczności z takimi urządzeniami? Nie brakuje też wpadek. W niektórych próbkach wyizolowano bakterię nazwaną Bacillus infernus. Sam fakt znalezienia owej bakterii tam, gdzie ją znaleziono było rewelacją, ale jakoś nie odczułem większej fascynacji w narracji autora. Za to zastanawia się on, czy przypadkiem nie może być ona tak groźna dla człowieka, jak Bacillus antrax. Wychodzi ignorancja autora, bo ta druga bakteria nazywa się inaczej: B. antracis a antrax to po angielsku wąglik. Autor próbował być zabawny, wyszło żałośnie. Wygląda na to, że nie tylko polska korekta tego nie wyłapała.
Narracja zdecydowanie poprawia się od rozdziału trzeciego, a zwłaszcza czwartego. Tu przybywa nawiązań do biologii, ale nadal wodolejstwo o tym, kto z kim rozmawiał i kogo zatrudnił do zespołu, czy sympozjum było udane a lot na drugą półkulę był ciężki, rozmywają sedno sprawy. Jeśli więc ktokolwiek skusi się na lekturę, śmiało można rozpocząć tak mniej więcej od 180-200 strony bez jakiegokolwiek uszczerbku dla zrozumienia treści.
Dodatkową poważną wadą książki są przypisy. Chaos, jaki tam panuje godny jest największego bałaganiarza. Zazwyczaj przypisy mało kto czyta. Są to zwykle bardzo szczegółowe informacje, które nie są niezbędne do zrozumienia tekstu, często dodatkowe informacje, wątki poboczne czy odnośniki do literatury. Tymczasem… tu przypisy bywają ciekawsze niż tekst właściwy. To tu mamy m.in. wyjaśnienia niektórych pojęć z tekstu głównego! Taki przypis powinien być albo na dole strony, albo w ogóle wpięty w tekst. Na przykład takie pojęcie, jak witronit. Brzmi jak jakaś kosmiczna substancja rodem z filmów SF czy rodzaj materiału wybuchowego ;-). Tymczasem po prostu jest to nazwa minerału. Ale o tym nie dowiemy się z głównego tekstu. Trzeba zajrzeć na koniec do przypisów. Nie brakuje też przypisów-bzdetów, o tym, jak jeden pan spotkał się z innym, gdzie i czy spotkanie było owocne. Fascynujące!
Masochistycznie czytam dalej, właśnie dobiłem do strony trzysetnej i zaczynam się łamać. Wzrok coraz częściej ślizga się po wierszach próbując wyłapać jakieś sensowne informacje o podziemnym życiu. Jeśli za reprezentantów podziemnego życia uznamy górników i naukowców z nimi zjeżdżających w dół, to niewątpliwie książka jest na temat. Właśnie przeczytałem, że jednemu z operatorów kamery (bo telewizja została również zaproszona do kopalni) lina windy w szybie ucięła koniuszek palca. No! Nareszcie coś zaczyna się dziać ;-)

P.S.
Uffff.... udało mi się dobrnąć do końca, choć - jak poprzednio pisałem - ostatnie 100 stron już ślizgałem się wzrokiem po wierszach omijając "przygodowe" bzdety pana profesora. Pod koniec wreszcie odkrywamy bakterię nie będącą zanieczyszczeniem z powierzchni a organizmem żyjącym dwa kilometry pod ziemią w skałach. Bingo! Wreszcie odnaleziono to, co autor szukał przez 20 lat dziurawiąc ziemię w wielu miejscach świdrami. Dobrze, że to się stało, bo gdyby program poszukiwawczy trwał dłużej, mielibyśmy książkę ze 200 stron grubszą. Końcówka żałosna, żadnych ciekawych wniosków. Autor dzieli się "niesamowitymi" rewelacjami podsumowawszy liczne doniesienia naukowe (ciekawe, ilu naukowców napisało równie nudnego knota) ogłaszając, że... im głębiej, tym biomasa drobnoustrojów jest mniejsza, czyli gęstość mikroorganizmów na gram skały jest mniejsza. Hm... Żeby do takich wniosków dojść, nie trzeba chyba zdobywać profesury w geologii czy mikrobiologii.
Pod koniec tekstu, na stronie 375, dostajemy od redakcji i tłumacza (nie podejrzewam, żeby w oryginale widniał taki byk, choć kto wie?) taki oto kwiatek. Przy opisie odkrytego mikroorganizmu dowiadujemy się, że "miał kształt pałeczki, mniej niż 0,2 milimetra średnicy, za to ponad 2 milimetry długości." Ho, ho, mamy więc monstrum wśród bakterii. Można by tu zwalić winę na chochlika, gdyby nie fakt, że mamy odwołanie do zdjęcia-ilustracji na tej samej stronie, gdzie widnieje wyraźna podziałka. Chodzi o MIKROMETRY! Tłumacz i redakcja powiększyli bakterię tysiąc razy :D
Pozostaję przy swojej ocenie - dwie gwiazdki to i tak spora wyrozumiałość z mojej strony.

Masakra! Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytał tak beznadziejną i chaotyczną książkę popularnonaukową. Mocno współczuję tłumaczowi i zespołowi redakcyjnemu. Oni muszą dotrwać do końca, czytelnik może po prostu przestać czytać. Ale do rzeczy.
Zacznijmy może od tytułu i tego, czego spodziewam się po książce popularnonaukowej. „Podziemne życie” - w oryginale nieco...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    74
  • Posiadam
    26
  • Przeczytane
    25
  • Popularnonaukowe
    6
  • Na ścieżkach nauki
    4
  • Biologia
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Naukowe i popularnonaukowe różne
    1
  • Życie we Wszechświecie
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Podziemne życie. W poszukiwaniu ukrytej biologii Ziemi, Marsa i innych planet


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne