Pin i zielony

Okładka książki Pin i zielony
Jakub Iwo Godawa Wydawnictwo: Novae Res literatura piękna
448 str. 7 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2014-06-11
Data 1. wyd. pol.:
2014-06-11
Liczba stron:
448
Czas czytania
7 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788379421961
Tagi:
literatura polska opowiadania
Średnia ocen

                5,2 5,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,2 / 10
5 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
20
20

Na półkach: ,

Od dłuższego czasu nie może mi wyjść z głowy opowieść niejakiego Jakuba Iwo Godawy, dwudziestoparolatka, którego PIN i zielony właśnie kończę czytać. Jego opowieść jest bliska mojej definicji pisania, więc czytam ją z zaciekawieniem. Pisanie jako sposób wyrażania siebie, własne życie jako tworzywo. Już od dawna bardziej interesują mnie żywoty prawdziwe niż zmyślone przez literatów. W opowieściach innych, którzy opowiadają o swoim życiu, szukam między innymi, a może przede wszystkim, punktów stycznych z moim własnym życiem. Podświadomie szukam potwierdzenia moich własnych wątpliwości, pytań, przemyśleń, przeżyć, czyli ogólnie rzecz biorąc doświadczeń. Świadomość, że inni „też tak mają” sprawia, że mój trud istnienia staje się bardziej znośny.

Takim punktem stycznym może być, na przykład, brak szczerości w kontaktach rodzinnych: ukrywanie prawdziwych uczuć, intencji, myśli, co tłumi osobowość, sprawia, że w relacjach rodzinnych kieruje nami strach, bo boimy się odrzucenia, braku akceptacji. Też tak miałem i mam z Dziadkiem. Inny przykład: ona i on: ona nie akceptuje go takim jaki jest, więc go naprawia, modeluje na obraz, który będzie odpowiadał jej koleżankom i mamusi, poprawia go, bo nie spełnia jej wyobrażeń o idealnym samcu alfa. Też tak miałem z kobietą mojego życia. Bardziej ogólnym punktem stycznym naszych światów jest odkrywanie prawdy o sobie i poznawanie samego siebie, swoich prawdziwych, nie wypaczonych oczekiwaniami innych reakcji, zachowań, motywacji poprzez pisanie. Pisanie jako wartość, której podporządkowanych jest większość działań. Jednym z takich działań jest podróżowanie jako sposób na życie. Przemieszczanie się po Europie jako sposób poznawania świata nie tylko tego zewnętrznego, czyli nowych miejsc, ale także świata wewnętrznego rozwijanego poprzez wchodzenie w relacje z nowo poznanymi ludźmi, swoimi ludźmi, z którymi łapie się kontakt i porozumienie mentalne od pierwszego słowa (koledzy) i spojrzenia (kobiety).

Istnieje jednak między naszymi podróżami różnica, ale wynika ona uwarunkowań społeczno-politycznych, w których wzrastaliśmy. Dla niego nie ma różnicy, czy znajduje się on w Barcelonie, Paryżu, Amsterdamie, Poznaniu, Gdańsku czy Warszawie. Dla niego cała Europa to jeden świat, jedno miejsce. Czuje się w nim swobodnie i nie jest niczym ograniczony. Ja pamiętam swoje pierwsze wyjazdy za granicę w jego wieku. Pamiętam to uczucie, że jestem gorszy, bo nie stać mnie na przyzwoity hotel, że jestem zmuszony spać gdziekolwiek na dworcu, w parku, pod chmurką, bo jestem biedakiem, bo pochodzę w ubogiego, zacofanego kraju na wschodzie Europy. Obecne pokolenie pięknych dwudziestoletnich nie ma tego kompleksu, nie doświadcza poczucia niższości, są równi wobec, a nawet – jak w przypadku autora omawianej opowieści – lepsi od swoich rówieśników w Europie. I to jest fajne.

Słowotok. Chaos. Zamęt. Rozbieganie. Rozedrganie. Niespójność. Takie początkowo miałem wrażenia, czytając teksty, które łączą się w opowieść o życiu niejakiego Kuby, który szuka pomocy przed uświadamianą sobie paranoją i uciekając przed sobą prowadzi hedonistyczny żywot, poznając i zaliczając przypadkowe dziewczyny w oparach uzdrawiającego zioła. Podoba mi się jednak taka zmienność formy, jakby autor w różnych formatach tekstu szukał właściwego środka wyrazu dla swoich obaw, lęków, emocji, przemyśleń i paranoi. Forma dziennika pozwala wpleść bardzo osobiste wątki i one nie rażą, a wręcz zachęcają do zagłębiania się w jego świat, do śledzenia jego przeżyć, do identyfikowania się z jego myślami lub myślami osób, na które się powołuje. Tak zwane eseje z kolei pozwalają patrzeć na świat z boku zapewniając obiektywne spojrzenie na otaczającą i wewnętrzną rzeczywistość. Obcując z jego doświadczeniem stwierdzam, że jest ono podobne, zbliżone czy wręcz takie samo jak moje własne. Dlatego pozwolę sobie na osobisty wątek.

Kończąc swoją opowieść autor pyta się, jaki ma sens przedstawianie światu zapisu kolejnego cierpienia. Ma sens. Zwłaszcza, gdy jego historia może zainspirować osobę mu całkowicie nieznaną. Świadomość, że nie jest się samemu w swoim położeniu, że inni też tak mają, uśmierza dojmujący ból istnienia. Widzi się wówczas sens w podejmowaniu zmagań z własnymi demonami. W takiej opowieści można natrafić na jedno, dwa zdania, które potrafią odmienić postrzeganie świata, pozwalają spojrzeć dalej i głębiej, wychylić się poza horyzont własnych ograniczeń poznawczych. W moim przypadku było to przytoczone przez autora stwierdzenie (chyba z ajurwedy), że my jako ludzie jesteśmy nośnikami energii kosmicznej, które mają cechy ludzkie, a nie inaczej: że w nas, jako istotach ludzkich, jest pierwiastek boski, kosmiczny, energetyczny, tchnienie – jak ja to nazywam – które nas ożywia. My jesteśmy zaledwie przejawem tej energii, jesteśmy energią kosmiczną, która ma cechy ludzkie; jest zamknięta w ludzkim ciele, umyśle, duszy. Ta myśl obecnie kształtuje moje myślenie i postrzeganie świata wewnątrz i dookoła mnie.

Stąd konstatacja, że (moje) życie jest wymianą, ścieraniem, przenikaniem się różnych form energii w wymiarze kosmicznym. Jeżeli każdy przejaw istnienia jest energią, to życie jest przemianą, przetwarzaniem, oddziaływaniem energii. Człowiek w swym wymiarze cielesnym, pozbawiony narzędzi kształtowania tej energii, pozostawiony na pastwę nieznanych sobie sił, jest istotą bezbronną. Nie potrafi się bronić przed oddziaływaniem, nie potrafi korzystać z energii, której jest nieświadomy. W konsekwencji cierpi egzystencjalnie, emocjonalnie, umysłowo.

Najsilniejszym przejawem energii, która kieruje moim życiem, która ma na nie największy wpływ to lęk. On powoduje każdym moim wyborem. On, lęk bądź strach, stale obecny w moim umyśle i ciele, blokuje (tak sobie myślę) wszystkie moje kanały energetyczne, nie pozwala mi wejść w normalne, zdrowe relacje z innymi a także wzbrania mnie przed realizacją, urzeczywistnieniem moich marzeń.

Pytanie tylko (które zadaję sobie zawsze w tym przypadku): czy ten lęk jest pierwotny czy wtórny? Pierwotny, czyli moje prawdziwe, wyższe ja to egoistyczny, samolubny, zawistny, złośliwy, wredny, tchórzliwy ZŁY byt, czy wtórny: wypływający z poczucia winy, z chęci ukarania się za to, że nadal odczuwam mniej lub bardziej świadomy żal do najbliższej rodziny za to, że miałem niefajne dzieciństwo pod względem emocjonalnym i od tamtej pory nie umiem nawiązywać zdrowych emocjonalnie relacji z kolegami i kobietami.

Czy dlatego odczuwam niechęć do innych istot humanoidalnych? Niechęć to przecież negatywna emocja, tak jak poczucie winy, gniew, wściekłość, irytacja, niecierpliwość. Nie lubię ludzi wokół siebie. W sensie fizycznym wywołują oni moją irytację a czasami wściekłość – zwłaszcza w zatłoczonych miejscach jak sklepy, dworce, festyny. W sensie emocjonalnym niektóre osoby swoim zachowaniem i wypowiedziami sprawiają mi przykrość. Jednym słowem, obecność ludzi obok to potencjalny ból. Czy lęk przed tym bólem wywołuje niechęć do ludzi?

Pisanie to wartość. Pisanie swojego życia ma sens, bo słowa mają moc. Opowiadanie własnych historii pomaga innym, wzbogaca ich arsenał środków potrzebnych do walki o siebie. Zrodzona ze słów energia autora PIN i zielony przecięła moją energię, wniknęła w nią, wzbudzając do życia. Wszak on sam twierdzi, że We Are One – wszyscy jesteśmy jednością. Ożywia nas to samo tchnienie, przenika ta sama energia, która scala odległe słońca i planety. Pisanie swojego życia to jak udział w sztafecie, jak mawiał jeden. Przejmuje pałeczkę ten, który się narodził, przyszedł po tym, którego żywot dobiegł końca i przechwytuje pałeczkę w miejscu, w którym tamten nie dał rady, po czym biegnie dalej dając świadectwo następnym, tym, którzy się dopiero rodzą, że życie ma sens a najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.

Od dłuższego czasu nie może mi wyjść z głowy opowieść niejakiego Jakuba Iwo Godawy, dwudziestoparolatka, którego PIN i zielony właśnie kończę czytać. Jego opowieść jest bliska mojej definicji pisania, więc czytam ją z zaciekawieniem. Pisanie jako sposób wyrażania siebie, własne życie jako tworzywo. Już od dawna bardziej interesują mnie żywoty prawdziwe niż zmyślone przez...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    10
  • Przeczytane
    6
  • Posiadam
    2
  • Posiadam wydanie tradycyjne
    1
  • Wydane w 2014
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Pin i zielony


Podobne książki

Przeczytaj także