rozwińzwiń

Początek wszystkiego

Okładka książki Początek wszystkiego Bogdan Frymorgen
Okładka książki Początek wszystkiego
Bogdan Frymorgen Wydawnictwo: Austeria literatura piękna
138 str. 2 godz. 18 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Austeria
Data wydania:
2022-09-22
Data 1. wyd. pol.:
2022-09-22
Liczba stron:
138
Czas czytania
2 godz. 18 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378664666
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
9 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
266
76

Na półkach: ,

To jedna z tych książek, które trudno mi oceniać, ponieważ jest ona połączeniem świetnego warsztatu literackiego z niezwykle intymnym, emocjonalnym tematem. Bo jak oceniać opis czyichś uczuć związanych ze śmiercią matki? Spróbujmy więc spojrzeć na tę książkę bardziej jako przewodnik, przewodnik w oswajaniu z tym co nieuniknione.
Autor opisując swoje osobiste doświadczenia prezentuje czytelnikowi historię zaczynająca się na łożu śmierci, a kończącą pogrzebem i stypą. Na bazie emocji pojawiających się w każdym z etapów przygotowań do ostatniej drogi, prezentuje wspomnienia związane z matką. Kolejne etapy ukazują także przechodzenie przez żałobę, godzenie się ze stratą.

Czy warto po „Początek wszystkiego” sięgnąć? Moim zdaniem tak zwłaszcza jeśli dopiero takie wydarzenia są przed Wami. Bo nie jest to tematyka, z którą jesteśmy na co dzień oswajani.

To jedna z tych książek, które trudno mi oceniać, ponieważ jest ona połączeniem świetnego warsztatu literackiego z niezwykle intymnym, emocjonalnym tematem. Bo jak oceniać opis czyichś uczuć związanych ze śmiercią matki? Spróbujmy więc spojrzeć na tę książkę bardziej jako przewodnik, przewodnik w oswajaniu z tym co nieuniknione.
Autor opisując swoje osobiste doświadczenia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
509
509

Na półkach:

Bogdan Frymorgen zdążył już przyzwyczaić nas do czułego piękna swej refleksyjnej prozy, jednak „Początek wszystkiego” wymyka się wszelkim porównaniom i regułom. To książka osobna, będąca bardzo osobistym pożegnaniem. To elegia o matce.

Gdy czytamy wstrząsające: Matka umiera. Widzisz ją na ekranie komórki. W dolnym, lewym rogu majaczy twoja twarz, poniżej napis: SAMSUNG”, niemal czujemy to, czego autor nie potrafi oswoić. Zwykłe przedmioty, jak co dzień, banalne w swej normalnej zwyczajności i Ona – Śmierć, która zawsze zaskakuje, nigdy nie będziesz na nią przygotowany. Trudno jest to jednak postawić obok siebie, złożyć w spójną całość. Przecież dzieje się coś niewyobrażalnego, a tu dzwonek komórki jest taki jak zawsze.

Pożegnanie matki jest nieporównywalne z niczym innym. To ostateczne zerwanie pępowiny, którą przez lata jesteśmy stale połączeni i choć rozciągamy ją niejednokrotnie ponad miarę, ona wciąż istnieje w podświadomości, dając owo niepodważalne poczucie bezpieczeństwa i ciepła, jedyne w swoim rodzaju. Autor wszystkie swoje uczucia, zmieniające się na każdym etapie przeżywania żałoby, przelał na puste, białe kartki papieru, cierpliwe w swym milczeniu. Być może pomogło mu to przejść przez ten trudny czas, z pewnością jednak nie było mu łatwo dzielić się swoją intymnością z obcymi ludźmi, odkrywać się przed nimi, stając w całej swej nagiej bezbronności uczuć. Zwykle w takich chwilach zakładamy zbroję i chronimy się za ogromnymi ciemnymi okularami.

Żegnając matkę ma się wrażenie, że samemu także się umiera. I to właśnie możemy tutaj zobaczyć. Przed oczami przewijają się obrazy z życia, pejzaże z matką, jeden za drugim, a łzy nie chcą przestać płynąć. Bo to jednak już tylko wspomnienia, a nowych nie będzie. „Wstrząs biegnie od przepony przez klatkę piersiową”, przecina serce na pół i to rozdarcie może się co najwyżej kiedyś zaledwie powierzchownie zasklepić, pozostawiając wrażliwą bliznę.

Bogdan Frymorgen kadruje więc swoje życie, chwile z matką, przewija w tę i z powrotem, stopklatka, chwila zawieszenia… nie, łzy znów zaczynają płynąć, trzeba iść dalej. Czuć w tych frazach ogromną melancholię, połączoną z czułością i czymś na kształt znieczulenia – spowolnienia, niczym po xanaxie. Nie ma tu miejsca na pośpiech. To inwentaryzacja wspomnień, wyciąganie ich z szuflad pamięci, delikatne odkurzanie i ostrożne odkładanie w bezpieczne, sobie tylko znane miejsce. Bo nie wolno pozwolić im zblaknąć, ani, broń Boże, zapodziać się w chaosie bieżącego życia.

To życie bez Pani Marii szokuje. Nastaje kolejny dzień, i kolejny, codzienność, dźwięki klaksonów takie jak zawsze. „To niezwykłe, jak szybko można zatrzeć po człowieku ślady, dysponując wiadrem wody i butelką lizolu.”
Ten wyciszony, lapidarny tekst jest jednocześnie dobitnym świadectwem, że o miłości rodzicielskiej nie świadczy ilość zabawek, a obecność, opatrzenie zranionego kolana i pocałowanie, by szybko się zagoiło.

Relacja braterska, wspólne odczuwanie straty i wzajemne wsparcie, to wielkie dobro w takich chwilach, gdy więź braterska jest silna i niewymuszona, gdy empatia przychodzi tak naturalnie jak oddech. I gdy czytam: „Bacznie więc brata obserwujesz, naginasz swój ból do jego straty” – wiem już, że obaj przetrwają i podniosą się, wzajemnie się podpierając, by wstać.

Tyle rzeczy mnie w tej cieniutkiej, niepozornej książeczce zaskakuje, tyle podobieństw spostrzegam. Brat autora zachował dowód mamy, „póki go ma, ona formalnie wciąż żyje”. Ja nie byłam w stanie usunąć z komórki kontaktu do tragicznie zmarłego przyjaciela. A przecież wiem, że nigdy już nie zadzwoni. To jakiś instynkt w nas, coś pierwotnego, nad czym nie panujemy i wcale nie chcemy tego zmieniać.

Tekst Bogdana Frymorgena to ciąg luźnych retrospekcji, echa przywoływane z głębi pamięci przez widok za oknem, spojrzenie rzucone na przypadkowy przedmiot, który przywoła jakieś odległe powidoki. To skojarzenia, jedne ściągają kolejne, łączą się we fragment opowieści, puzzel wyjęty z życia na chybił trafił. Tak właśnie jest z poczuciem straty, całkiem nieprzewidywalnie, towarzyszy nam stale, w ukryciu, by nagle, nie wiadomo dlaczego właśnie teraz, się ujawnić, ukłuć boleśnie, zabrać powietrze. Z drugiej strony jednak te chwile nawarstwiających się wspomnień pozwalają autorowi jeszcze raz przyjrzeć się sobie oczami matki, bez tego pożegnanie byłoby niepełne.

Na zawsze chyba wdrukowała mi się w pamięć analiza etapów matczyno-synowskiej miłości, która, choć zmienia sposób artykułowania, uzewnętrznia się inaczej, bardziej z biegiem lat powściągliwie, to pozostaje tak samo mocna i niezawodna. Uspokoiło to moje różne osobiste obawy. Każdy z nas jest przecież i rodzicem i dzieckiem. Towarzyszą nam podobne niepokoje.

Bogdan Frymorgen nadał swoim zapiskom formę drugoosobową. Rozmawia więc tutaj sam z sobą, czasem tłumacząc swojemu zwierciadlanemu odbiciu sprawy, z którymi trudno mu się pogodzić, innym razem zadając sobie pytania i odpowiadając na nie. To pozwala mu zachować pewien dystans, konieczny by utrzymać emocje na wodzy, by lepiej pewne rzeczy zrozumieć, a temu zawsze pomaga ich głośne nazwanie i oswojenie.

Nigdy nie czytałam wspomnień, które tak by mnie poruszyły (no, może jeszcze Feluni – Ewy Kuryluk),zarówno pięknem i harmonią języka, jak i szczerością emocji. Autor nie wstydzi się łez, nie broni przed czułością i okazaniem słabości, lęku, rozpaczy. To właśnie, paradoksalnie, czyni go silnym, pomaga mu wszystkie te krańcowe i zmienne uczucia udomowić, przyjrzeć się im niczym pod szkłem swojego starego mikroskopu, a potem uznać za naturalne i potrzebne. Tylko tak można przejść przez żałobę. Stając z nią odważnie twarzą w twarz pozwolić się spopielić, by móc powstać z nową siłą i stawić czoła życiu. Bo to książka również o miłości, a jej odsłon są tysiące. Ta do matki, do ojca, brata, żony i synów, do Bacha i jego nieskończonych fug, do pisania i do odważnych kobiet z mocnej prozy Swietłany Aleksijewicz, do londyńskiego nieba i polskich cmentarzy…
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Bogdan Frymorgen zdążył już przyzwyczaić nas do czułego piękna swej refleksyjnej prozy, jednak „Początek wszystkiego” wymyka się wszelkim porównaniom i regułom. To książka osobna, będąca bardzo osobistym pożegnaniem. To elegia o matce.

Gdy czytamy wstrząsające: Matka umiera. Widzisz ją na ekranie komórki. W dolnym, lewym rogu majaczy twoja twarz, poniżej napis:...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    18
  • Przeczytane
    10
  • Posiadam
    6
  • 2022
    1
  • Może kiedyś
    1
  • Nowości
    1
  • Małgosia biblioteka papierowa
    1
  • 2024
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Początek wszystkiego


Podobne książki

Przeczytaj także