Jak nie zostałem poetą
- Kategoria:
- publicystyka literacka, eseje
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2019-04-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-04-24
- Liczba stron:
- 160
- Czas czytania
- 2 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308068625
- Tagi:
- eseje literatura literatura polska pisarz poeta talent
Jeden z najpopularniejszych pisarzy. Pół miliona sprzedanych egzemplarzy. Uznanie polskich i zagranicznych krytyków. Wiele nagród i liczne nominacje. A niewiele brakowało, by wszystko potoczyło się zupełnie inaczej…
Pewnego dnia, w latach dziewięćdziesiątych, długowłosy nastolatek w ciężkich butach wchodzi do klubu gliwickich poetów, by przekonać się, jak ocenione zostaną jego wiersze. Efekt? Wiele lat później do księgarń trafia Jak nie zostałem poetą Szczepana Twardocha. A w książce? Historia i codzienność. Tożsamość i autorefleksja. Bardzo serio i z przymrużeniem oka.
„Ciągle nie zdecydowałem, czy uprawianie literatury jest dla mnie po prostu zawodem, czy może raczej czymś w rodzaju choroby psychicznej” — pisze autor. I opowiada historie, które mogłyby dać początek nowym powieściom…
Któregoś dnia, w czasie II wojny światowej, do jednej ze śląskich wsi nagle przestały przychodzić listy miłosne, które chłopcy z frontu słali do swoich ukochanych. Zapomnieli? Przestali kochać? Spotkało ich coś strasznego? I dlaczego tak nagle? A może ma z tym coś wspólnego młoda listonoszka?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Twardoch, który powinien był pozostać powieściopisarzem
Nie tak znowu dawno temu, jakieś dwa miesiące, czytałem „Migawki” Claudia Magrisa, które tyle mają wspólnego z „Jak nie zostałem poetą”, że także są zbiorem krótkich felietonów. Wespół w zespół – ale by uczciwości stało się zadość, dodam, że ze zdecydowaną przewagą drugiego – doprowadziły mnie te dwie lektury do wniosku, iż nawet jeśli istnieje zapotrzebowanie na tego typu literaturę, to z całą pewnością należy się poważnie zastanowić przed jej zebraniem w tom i wydaniem w ramach książki.
Umówmy się, moi państwo, co do jednego: czytanie (w wypowiedzianym domyśle: książki) zwykle wymaga dość poważnego, o ile podchodzimy do niego bez nadmiernego dyletanctwa, skupienia, które w dodatku wypada podtrzymać przez kilkanaście, a często nawet kilkadziesiąt minut. Nieco innym przeżyciem jest spokojne kartkowanie czasopisma, aby na samym końcu (tudzież w innym uświęconym tradycją miejscu) trafić na krótki tekst znanego pisarza i przy jego użyciu – tekstu, nie pisarza – liznąć nieco literatury. I choć nie da się rozstrzygnąć, który sposób spędzania wolnego czasu jest lepszy (bo cóż miałaby gradacja w tym kontekście znaczyć?),to i Magris, i Twardoch udowadniają skutecznie, że mieszanie dwóch tak odmiennych rodzajów lektury, czy też sztuczne wtłaczanie jednego w drugi, daje skutki co najwyżej mierne (albo nawet mizerne).
Absolutnie nie jestem, moi państwo, antyfanem autora „Jak nie zostałem poetą”, których, jak można się dowiedzieć w bardzo przykrym tekście ze zbioru (przykrym, bo pełnym chełpliwości, pasywnej agresji i pogardy ukrytej pod płaszczem współczucia; współczuję profesjonalnym badaczom literatury, którzy mogą się z niego dowiedzieć, że ich pasja to pokłosie niespełnionego marzenia na wzór podkaszania murawy zamiast grania na niej),ten ponoć ma w ostatnim czasie wielu. Co prawda wciąż uważam, że jego szczytowym osiągnięciem był zapomniany zbiór „Tak jest dobrze”, ale cenię także dylogię o Jakubie Szapirze (ze szczególnym wskazaniem na „Królestwo”, czyli ostatnią powieść autora),a samego Szczepana Twardocha uważam za niezwykle ważne zjawisko dla polskiej kultury: żywy dowód na to, że można osiągnąć finansowy sukces bez podążania za najprostszymi trendami, literacki talent, który należycie rozbłysł w sensie medialnym.
Ale taki Twardoch? Nie dość, że obrażony (przepraszam, zgodnie ze swoimi słowami sprzecznymi zupełnie z wymową felietonu: współczujący krytykom),to jeszcze częstokroć bez pomysłu. Cóż to za mętne zestawienie prymitywnego piękna z kabrioletem? W niedawnym wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” profesor Elżbieta Tabakowska mówiła o tym, że niektórzy pisarze są jak twórcy budowli, którą próbują postawić przy pomocy niebieskich trójkątnych cegieł. Autor „Jak nie zostałem poetą” chyba się tą wizją zainspirował, bo porównanie Spitsbergenu z samochodem jest równie koślawe, co owa konstrukcja. I jeszcze ta pogarda, z jaką Twardoch wyśmiewa rzekome zarzuty, że jego pasje są zbyt męskie jak dla intelektualisty. Czy naprawdę są one, nawet jeśli się pojawiły, godne komentowania? W czasach, gdy miliony ludzi biegają, jeżdżą wyczynowo na rowerach, ryzykują życiem w górach? Sport, także ekstremalny, nikomu nie uwłacza, a sposób, w jaki autor się do tej sprawy odnosi, budzi jedyną bodaj żywą refleksję podczas całej lektury „Jak nie zostałem poetą”: czy to jakiś synonim oblężonej twierdzy? Czy pisarz powszechnie uznawany za człowieka sukcesu naprawdę musi podnosić swoją samoocenę w tak prymitywny sposób, jak nastolatek nijak niepotrafiący zareagować na komplement?
Czy po lekturze tego zbioru zwątpiłem w talent pisarski Szczepana Twardocha? Ani trochę. Czy przeczytam jego kolejną powieść, kolejny zbiór opowiadań? Z pewnością. Czy odmawiam mu prawa do rozluźnienia, do porzucenia jego charakterystycznej, romansującej z nihilizmem estetyki bezsensu i wiecznego zła? Broń Boże, jeśli jesteś lub byłeś. Tak samo jak nie śmiem nikomu zabronić pisywania o relacjach z dziećmi, trosce o nie, o pasjach, o codziennym życiu pisarza, o spotkaniach autorskich czy stosunku do krytyków. Nie uważam jednak, że wydawanie takich tekstów – w tym wypadku oczywiście, bo są przecież felietoniści genialni – w formie książki miało jakikolwiek sens. Twardoch jest w nich zbyt miałki, zbyt rozwodniony. Przecież ktoś już znalazł dla nich miejsce – w stałej rubryce tego czy innego magazynu.
Bartek Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 473
- 203
- 78
- 42
- 10
- 8
- 6
- 5
- 5
- 5
OPINIE i DYSKUSJE
Raczej dobrze, że przeczytana dopiero po paru innych powieściach pana Szczepana.Jakoś go faktycznie lubię więc czy słabsze czy lepsze felietoniki w żaden sposób nie przeszkadzało mi to.Troszkę można było się więcej dowiedzieć i jakoś tak autorowi po prostu wierzę. A w czym bardzo się lubuję,a co autor szanowny często mi dostarcza,to te małe przyziemne opowieści o postaciach nieznanych(jakże bardziej ciekawe od tych pompatycznych czy znanych wszem i wobec czyli oklepanych i średnio interesujących). I oczywiście coś z czym absolutnie zgodzić się muszę.To podejście do kobiecego piękna. Najwyśmienitsze nie to posągowe,tylko złamane czymś dziwacznym.W sedno...
Raczej dobrze, że przeczytana dopiero po paru innych powieściach pana Szczepana.Jakoś go faktycznie lubię więc czy słabsze czy lepsze felietoniki w żaden sposób nie przeszkadzało mi to.Troszkę można było się więcej dowiedzieć i jakoś tak autorowi po prostu wierzę. A w czym bardzo się lubuję,a co autor szanowny często mi dostarcza,to te małe przyziemne opowieści o postaciach...
więcej Pokaż mimo toZbiór dość krótkich felietonów o wszystkim, choć głównie o samym sobie. Różna jakość i trochę powtórek.
Zbiór dość krótkich felietonów o wszystkim, choć głównie o samym sobie. Różna jakość i trochę powtórek.
Pokaż mimo to" Jesień jest smutna smutkiem pogodnym i łagodnym..." Twardoch
Szczepan Twardoch jest dość poczytnym pisarzem polskim. Wydawnictwo Literackie sprzedało ponad milion egzemplarzy jego książek. Ja byłam zaintrygowana jego publikacją "Jak nie zostałem poetą". To zbiór tekstów pisanych przede wszystkim do miesięcznika Pani (2015-2019). Mają one charakter osobisty, prywatny- szczery aż do bólu w swej snobistycznej odsłonie.
Pisarz, który nie został poetą ( a może szkoda, że nie został?!) jawi mi się jako oryginalność dziwna i zdumiewająca.
W sumie dość ciekawa lektura, miejscami jak dla mnie,nieco nudna
z wypowiedziami na temat różnych aspektów życia. Bywało, że niekiedy się uśmiechałam.
" Jesień jest smutna smutkiem pogodnym i łagodnym..." Twardoch
więcej Pokaż mimo toSzczepan Twardoch jest dość poczytnym pisarzem polskim. Wydawnictwo Literackie sprzedało ponad milion egzemplarzy jego książek. Ja byłam zaintrygowana jego publikacją "Jak nie zostałem poetą". To zbiór tekstów pisanych przede wszystkim do miesięcznika Pani (2015-2019). Mają one charakter osobisty, prywatny-...
Zbyt wiele megalomanii, by odczuwać przyjemność z czytania. A jednocześnie potrafi ten Twardoch napisać coś sensownego, gdy o swych przodkach lub zupełnie obcych ludziach mówi. Stąd moja ocena.
Zbyt wiele megalomanii, by odczuwać przyjemność z czytania. A jednocześnie potrafi ten Twardoch napisać coś sensownego, gdy o swych przodkach lub zupełnie obcych ludziach mówi. Stąd moja ocena.
Pokaż mimo toTomik felietonów, bynajmniej nie "zaległych" pisanych naprędce, bo czas nagli. Takie nie zapadają w pamięć. Mogą wywołać uśmiech, omamić smaczkami, ale nie mają nic godnego uwagi, nad czym warto się zatrzymać. Tutaj zatrzymywanie się nad treścią jest mimowolne. Nie musimy się z nią zgadzać, bo nie chodzi o przytakiwanie, lecz doświadczanie siebie i rzeczywistości. A dotykane są tutaj niejednokrotnie miejsca palące i bolące. Bez zmierzenia się z nimi pozostaje tylko egzystencja z obowiązku, jak automat. Spodziewałam się felietonów charakterystycznych, może bulwersujących fragmentami, ale , że autor pomiędzy strzępkami własnej przeszłości zakamufluje takie tematy, to jakoś do głowy mi nie przyszło. Ze wstydem muszę zatem przyznać, że powinno, bo po całokształcie twórczości wiadomo, że tutaj o żadnym schemacie mowy nie będzie. Trzeba zasiąść z otwartą głową, nie oczekując niczego. Na pewno po krótkiej chwili okaże się, że właśnie tego nam było potrzeba. Tylko skąd On to wiedział?
Tomik felietonów, bynajmniej nie "zaległych" pisanych naprędce, bo czas nagli. Takie nie zapadają w pamięć. Mogą wywołać uśmiech, omamić smaczkami, ale nie mają nic godnego uwagi, nad czym warto się zatrzymać. Tutaj zatrzymywanie się nad treścią jest mimowolne. Nie musimy się z nią zgadzać, bo nie chodzi o przytakiwanie, lecz doświadczanie siebie i rzeczywistości. A...
więcej Pokaż mimo toDla osoby takiej jak ja, znającej raczej pobieżnie twórczość Pana Twardocha, bardzo ciekawa lektura. Rzecz o mężczyźnie, synu i ojcu zawodowo zarabiającym na życie pisaniem. O korzeniach, śląskości, pasjach. Polecam
Dla osoby takiej jak ja, znającej raczej pobieżnie twórczość Pana Twardocha, bardzo ciekawa lektura. Rzecz o mężczyźnie, synu i ojcu zawodowo zarabiającym na życie pisaniem. O korzeniach, śląskości, pasjach. Polecam
Pokaż mimo toSą to krótkie felietony ,ciekawe, lekkie, pisane z dystansem do siebie.
Są to krótkie felietony ,ciekawe, lekkie, pisane z dystansem do siebie.
Pokaż mimo toKsiążka mająca być zbiorem autoportretowych felietonów i opowieścią o autorze. Jak na mój gust troszkę za bardzo egocentryczna.
Książka mająca być zbiorem autoportretowych felietonów i opowieścią o autorze. Jak na mój gust troszkę za bardzo egocentryczna.
Pokaż mimo toSporo cennych spostrzeżeń, nawet jeśli nie z każdymi się zgadzam.
Sporo cennych spostrzeżeń, nawet jeśli nie z każdymi się zgadzam.
Pokaż mimo toWszystkie książki tego autora, które dotychczas przeczytałam intrygowały mnie, urzekały formą, wciągały. Sięgając po te pozycję w ogóle nie spodziewałam się, że zobaczę autora od kulis. Mimo opisywanej w książce autokreacji, jako człowieka światowego, erudytę, dobrze ubranego i ogólnie z klasą, zobaczyłam pana w szlafroku i dresie. Niestety. Tajemnica, jaka kryła się w książkach, w języku, ulotniła się, bo autor za dużo pokazał, za blisko nas do siebie dopuścił. Być może to mój problem, nawet na pewno, a nie Pana Twardocha. Tak, czy inaczej, czasem lepiej nie wiedzieć o kimś za dużo, bo czar pryska.
Wszystkie książki tego autora, które dotychczas przeczytałam intrygowały mnie, urzekały formą, wciągały. Sięgając po te pozycję w ogóle nie spodziewałam się, że zobaczę autora od kulis. Mimo opisywanej w książce autokreacji, jako człowieka światowego, erudytę, dobrze ubranego i ogólnie z klasą, zobaczyłam pana w szlafroku i dresie. Niestety. Tajemnica, jaka kryła się w...
więcej Pokaż mimo to