rozwińzwiń

Dni bez końca

Okładka książki Dni bez końca Sebastian Barry
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2019
Okładka książki Dni bez końca
Sebastian Barry
7,1 / 10
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2019
Wydawnictwo: W.A.B. Cykl: Dni bez końca (tom 1) literatura piękna
288 str. 4 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura piękna
Cykl:
Dni bez końca (tom 1)
Tytuł oryginału:
Days Without End
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2019-02-13
Data 1. wyd. pol.:
2019-02-13
Data 1. wydania:
2017-01-24
Liczba stron:
288
Czas czytania
4 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328060142
Tłumacz:
Jędrzej Polak
Tagi:
Jędrzej Polak
Inne
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Przekleństwo ciekawych czasów



1956 14 299

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
499 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
33
13

Na półkach: ,

Książki nie da się zamknąć w jednym zdaniu. To na pewno ciekawa lektura, poruszająca dość kontrowersyjne tematy, nawet jak na dzisiejsze czasy.

Połączenie trudów i tragedii wojny z miłością dwóch mężczyzn, z których jeden lubi wkładać damskie suknie?

To na pewno temu ciężki, ale i tak się to czyta. Mimo to książka zostawia czytelnikowi sporo nadziei. Daje 7/10.

Książki nie da się zamknąć w jednym zdaniu. To na pewno ciekawa lektura, poruszająca dość kontrowersyjne tematy, nawet jak na dzisiejsze czasy.

Połączenie trudów i tragedii wojny z miłością dwóch mężczyzn, z których jeden lubi wkładać damskie suknie?

To na pewno temu ciężki, ale i tak się to czyta. Mimo to książka zostawia czytelnikowi sporo nadziei. Daje 7/10.

więcej Pokaż mimo to

avatar
169
67

Na półkach: ,

Niezwykła jest to książka, choć z pewnością porusza wiele trudnych tematów, z których niektóre mogą być już dla nas niezrozumiałe.
Czyta się ją ciężko. Głównie przez chwilami archaiczny język, który jednocześnie oddaje charakter tamtych czasów.

Niezwykła jest to książka, choć z pewnością porusza wiele trudnych tematów, z których niektóre mogą być już dla nas niezrozumiałe.
Czyta się ją ciężko. Głównie przez chwilami archaiczny język, który jednocześnie oddaje charakter tamtych czasów.

Pokaż mimo to

avatar
237
236

Na półkach:

Sięgnęłam po tę powieść jako przykład literatury z reprezentacją LGBTQ+, ale mogłam ją z równym powodzeniem wybrać jako tytuł z przesłaniem antywojennym.

DNI BEZ KOŃCA to dni spokoju, leniwie płynącej codzienności, przerywane okrucieństwem wojny, kolejnej bitwy, wizytami anioła zemsty i przeznaczenia.

Nie spodziewałam się, że współczesna irlandzka powieść przeniesie mnie w czasy wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych, do krainy walk kulturowych, rasowych, ekonomicznych, światopoglądowych, gdzie wspólne życie dwóch darzących się uczuciem mężczyzn wydaje się zjawiskiem naturalnym wśród wszechobecnego wynaturzenia.

Specyficzny, gawędziarski język tworzy niepowtarzalny klimat, który w oryginale musi być jeszcze bardziej odczuwalny.

Thomas McNulty wspomina swoją młodość jako żołnierza Unii podczas wojny secesyjnej. Nieodłączną częścią jego istnienia staje się John Cole, Przystojny John Cole, przyjaciel, towarzysz broni, ukochany mężczyzna. Relacja Thomasa zawiera szczegółowe opisy bitew, brutalnych walk, spartańskich warunków, w jakich funkcjonuje armia. Wśród okrucieństwa wojny romantyczny związek dwóch mężczyzn, a nawet przygarnięcie przez nich indiańskiej dziewczynki, Winony, w roli córki, są zdarzeniami kojącymi i dającymi nadzieję.

Autor obnaża głupotę ludzkości - niczego nie uczymy się przez pokolenia. W walkach wciąż biorą udział najbiedniejsi, nie wiedząc często nawet, w imię czego giną.

„Kiedy dawno temu do Irlandii przypłynął stary Cromwell, powiedział, że wybije wszystkich. Powiedział, że Irlandczycy to diabelskie robactwo. Że oczyści kraj, żeby mogli się w nim osiedlić przyzwoici ludzie. I stworzyć raj. Teraz, jak przypuszczam, taki sam raj zakładamy w Ameryce. Dziwne, że tylu Irlandczyków bierze w tym udział. A może tak toczy się ten świat?”
---

Ania
https://www.instagram.com/double.bookspresso/

Sięgnęłam po tę powieść jako przykład literatury z reprezentacją LGBTQ+, ale mogłam ją z równym powodzeniem wybrać jako tytuł z przesłaniem antywojennym.

DNI BEZ KOŃCA to dni spokoju, leniwie płynącej codzienności, przerywane okrucieństwem wojny, kolejnej bitwy, wizytami anioła zemsty i przeznaczenia.

Nie spodziewałam się, że współczesna irlandzka powieść przeniesie mnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
424
181

Na półkach:

Gawęda o Ameryce, "przejmującej strachem krainie". O płynięciu z prądem życia, zabijaniu czasu. Daje nadzieję, choć niełatwą.

"Każdy żywot przynosi chwilę szczęścia wbrew obrzydliwym Parkom".

"Gawędził. Żeby zabić czas. Stary owdowiały Indianin nad rzeką, której nazwy nie znaliśmy".

Gawęda o Ameryce, "przejmującej strachem krainie". O płynięciu z prądem życia, zabijaniu czasu. Daje nadzieję, choć niełatwą.

"Każdy żywot przynosi chwilę szczęścia wbrew obrzydliwym Parkom".

"Gawędził. Żeby zabić czas. Stary owdowiały Indianin nad rzeką, której nazwy nie znaliśmy".

Pokaż mimo to

avatar
1260
138

Na półkach:

Tym razem napiszę tylko, że książka mnie olśniła i bardzo mi się podobał styl pisarstwa Sebastiana Barry'ego.
Podpisuje sie całkowicie pod opinią Sławka i odsyłam szukających trafnej opinii o tej powieści do niej.

Tym razem napiszę tylko, że książka mnie olśniła i bardzo mi się podobał styl pisarstwa Sebastiana Barry'ego.
Podpisuje sie całkowicie pod opinią Sławka i odsyłam szukających trafnej opinii o tej powieści do niej.

Pokaż mimo to

avatar
221
162

Na półkach:

Rewelacja, którą dopiero teraz odkryłem, a książka bodajże z 2016. Fantastyczna historia i znakomity język. Dokupiłem właśnie dwie inne pozycje autora i z większą uwagą postanowiłem śledzić pisarzy pojawiających się wokół Booker Prize, która od kilku lat jest zdecydowanie lepszą rekomendacją niż słabe Noble, choćby przypadek Douglasa Stuarta "Shuggie Bain" (kolejna rewelacja). Przy takiej literaturze bierze mnie zazdrość, wobec tych, którzy jeszcze tej książki nie przeczytali - ta uczta przed nimi. Ten Irlandczyk jest cholernie dobry.

Rewelacja, którą dopiero teraz odkryłem, a książka bodajże z 2016. Fantastyczna historia i znakomity język. Dokupiłem właśnie dwie inne pozycje autora i z większą uwagą postanowiłem śledzić pisarzy pojawiających się wokół Booker Prize, która od kilku lat jest zdecydowanie lepszą rekomendacją niż słabe Noble, choćby przypadek Douglasa Stuarta "Shuggie Bain" (kolejna...

więcej Pokaż mimo to

avatar
955
868

Na półkach:

Irlandia, początek XIX wieku. Z głodu zmarły dziesiątki tysięcy ludzi. Może i więcej. Jakimś cudem przetrwał dzieciak, Thomas McNulty, choć poumierali od głodu i chorób wszyscy członkowie jego rodziny. Kolejny cud polegał na tym, ze dostał się na statek do Ameryki i przetrwał koszmarną podroż w naprawdę okropnych warunkach.
W Missouri Thomas McNulty spotkał rówieśnika, ślicznego Johna Cole'a, z którym się zaprzyjaźnił, a z czasem nawet więcej. Od tego pierwszego spotkania pod jakimś krzakiem, w ulewnym deszczu, chłopcy trzymali się już zawsze razem.

Pewnego razu w jakiejś górniczej osadzie Thomas i John spostrzegli ogłoszenie, że w barze z występami i tańcami potrzebni są czyści chłopcy. Zbyt czyści nie byli, ale ich wyszorowano. Dostali kobiece stroje i odtąd pracowali w knajpie jako fordanserki nieokrzesanych i brutalnych górników.
Lata spokojnego i dostatniego życia mijały, chłopcy mieli coraz mniej gładkie buzie, więc w końcu z żalem musieli rozstać się z tym zawodem. Umiejętność noszenia kobiecych strojów i udawania kobiet, przydała im się jeszcze nie raz. Zaciągnęli się do wojska, brali udział w krwawych wojnach z Indianami oraz w wojnie secesyjnej (po stronie północy).
Łączyło ich coraz silniejsze uczucie.

Podczas jakiejś rzezi, bo na tym zwykle polegały wojny białych z Indianami, przygarnęli indiańską dziewczynkę, której dali na imię Winona; udawali też, że jest ona córką Johna Cole'a – oczywiście dla jej bezpieczeństwa.

"W świątyni o nazwie Bartram House głosi kazania na wpół ślepy pastor, wkładam najlepszą sukienkę i biorę ślub z Johnem Cole’em. Wielebny Hindle wypowiada magiczne zaklęcia, John Cole całuje pannę młodą i zaraz jest po wszystkim, i nikt się nie domyślił. Możecie przeczytać w księdze parafialnej, że John Cole i Thomasina McNulty zostali związani węzłem małżeńskim siódmego grudnia roku pańskiego 1866".

Ślub Thomasa McNulty i Johna Cole'a to nie koniec tej historii. Nie żyli odtąd długo i szczęśliwie, a szkoda. Krwawa historia Ameryki toczyła się nadal, a John i Tomas brali czynny udział w narodzinach państwa i narodu, czyli w wojnach i masowych mordach, często ledwie uchodząc z życiem.

Gdybym miał określić jednym zdaniem warsztat autora, przynajmniej w „Dniach bez końca”, byłoby to: książka niezwykle oszczędna w środkach.
Narratorem jest Thomas McNulty, który opowiada swoje i swoich bliskich dzieje w taki sposób, w jaki zapewne zrobiłby to półanalfabeta, a przynajmniej ktoś realnie bardzo, bardzo prosty, niepotrafiący posługiwać się wyrafinowanymi środkami stylistycznymi. Co fascynujące, powieść nie jest z tego powodu beznamiętna. Być może wynikało to z faktu, że to niesamowicie brutalne, okrutne życie, dla Thomasa McNulty, było czymś najzupełniej normalnym i naturalnym. Nie oczekiwał niczego, cieszył się ze rzadkich momentów spokoju i tego, że po prostu przeżył.

Irlandia, początek XIX wieku. Z głodu zmarły dziesiątki tysięcy ludzi. Może i więcej. Jakimś cudem przetrwał dzieciak, Thomas McNulty, choć poumierali od głodu i chorób wszyscy członkowie jego rodziny. Kolejny cud polegał na tym, ze dostał się na statek do Ameryki i przetrwał koszmarną podroż w naprawdę okropnych warunkach.
W Missouri Thomas McNulty spotkał rówieśnika,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
385
38

Na półkach: , ,

DNF. Za nudna

DNF. Za nudna

Pokaż mimo to

avatar
1510
472

Na półkach:

Równie brutalna jak wzruszająca
Inna świeża prosta
Niby wszystko już sto razy było i wojna secesyjna i rdzenni Amerykanie, ale tu jest na nowo podane i tak bezpretensjonalnie
Ogromny talent!

Równie brutalna jak wzruszająca
Inna świeża prosta
Niby wszystko już sto razy było i wojna secesyjna i rdzenni Amerykanie, ale tu jest na nowo podane i tak bezpretensjonalnie
Ogromny talent!

Pokaż mimo to

avatar
1755
1754

Na półkach:

„Byliśmy dwoma strużynami ludzkości we wrogim świecie”.
Dwoje bezdomnych dzieciaków, które przypadkiem odnalazły się pod krzakiem chroniącym przed właśnie padającym deszczem. Trzynastoletni John Cole, którego prababka była Indianką z wypędzonego ze Wschodu plemienia i pierwszy przyjaciel młodszego o kilka lat Thomasa McNultyego, który przyjechał do Ameryki z Irlandii, uciekając przed głodem. Syna ubogich i tak samo, jak John przeklętych przez los sligończyków. Obaj chłopcy byli „tylko dziećmi chcącymi przetrwać na niebezpiecznym terytorium”.
I przetrwali.
Narrator w osobie Thomasa zapewnił mnie o tym już na początku swoich wspomnień, mówiąc – „a ja, jak słyszycie, przeżyłem, żeby to opowiedzieć”.
I była to opowieść i piękna, i przerażająca okrucieństwem.
Historia dwóch nastolatków w świecie dorosłych, którzy podejmowali się różnych zajęć, by zarobić na życie. Zaczęli od roli tancerzy w kobiecych kostiumach, zostając pierwszymi dziewczynami w barze górniczego miasteczka. Potem zaciągnęli się do wojska, by walczyć z Indianami, którzy mordowali emigrantów zasiedlających ziemie Ameryki. To czas, który Thomas wspomina jako niekończącą się rzeź, krytycznie przyznając – „Nasz smutek wije się ku niebu. Nasza odwaga wije się ku niebu. Nasza hańba wbija się w smutek i odwagę jak cierń”. Wrócili więc do dobrze znanego sobie zajęcia odgrywania ról kobiecych w minstrelach. Tworzyli wraz z adoptowaną Metyską rodzinne królestwo w epicentrum ciemności i przeciwko jego złym mocom, by wrócić w szeregi konfederatów na apel prezydenta, a dla nich przede wszystkim generała George’a Washingtona. To czas, w którym umieranie było najłatwiejszą rzeczą, kuzynem porządku był chaos, a strachu odwaga. Czas chorób, głodu, rozstrzeliwań i powszechnej śmierci, która nie odstępowała ich również w obozie jenieckim, do którego trafili. Byli na wpół żywi, opuszczając go, a tym, co trzymało ich przy życiu była potęga jednego uczucia.
Miłości.
John i Thomas byli kochankami, chociaż to słowo mocno spłyca jakość ich relacji. John dla Thomasa stał się przez lata wspólnych doświadczeń jedynym przyjacielem, niemalże świętym, którego obecność nieustannie go radowała. W jego wychudzonym obliczu spowodowanym przez choroby i głód zawsze widział przystojne dobro. Sam czuł się „kobietą bardziej niż kiedykolwiek mężczyzną”, pisząc o sobie – „Jestem giętki jak kobieta i napięty jak mężczyzna. Mam jak mężczyzna połamane wszystkie członki i jak kobieta zrośnięte. Kładę się spać z duszą kobiety i budzę się z nią. Nie przypuszczam, żeby to się kiedykolwiek zmieniło”. Jednak Thomas nie zastanawiał się nad odmiennością swojej natury i nie szukał odpowiedzi na jej przyczynę. Wystarczało mu, że John był dla niego pokarmem, dającym mu poczucie człowieczeństwa. Odzyskanym skarbem, chlebem ziemi i światłem lampy rozpraszającym mrok czasów, w których przyszło im żyć i i je kształtować. To ono czyniło ich skrajne doświadczenia nie tyle znośnymi, ile wyjątkowymi. Żyli „pełnią życia, ukontentowani jak jaskółki pd okapem dachu”. Bo czas dla nich nie był „czymś, co kiedyś się skończy, lecz czymś, co biegnie nieskończenie”. Był dniami bez końca, o których Thomas opowiadał z perspektywy pięćdziesięciolatka.
Można powiedzieć o nim – człowiek spełniony i szczęśliwy.
Autor, ukazując skrajne, wręcz straumatyzowane losy dwóch nastolatków dorastających bez opieki dorosłych w formułującym się państwie amerykańskim czasów brutalnych, jeśli nie barbarzyńskich, ukazał ich między dwoma ścierającymi się emocjami rządzącymi ludźmi – nienawiści wyrażanej w niszczących wojnach i miłości mającej siłę budowania i ochrony człowieka. Tę ostatnią wybrał homoseksualną, podkreślając jej uniwersalny wymiar ponad wszelkimi podziałami. Nie tylko płciowymi, ale również rasowymi, narodowościowymi i rodzinnymi. Takie jej oblicze autor ukazał w scenie minstrelu, w której heteroseksualni mężczyźni „przez krótką chwilę kochali kobietę, która nie jest prawdziwą kobietą, ale nie o to przecież chodzi. Przez szaloną mglistą chwilę w sali pana Titusa Noone’a królowała miłość. Przez mgnienie miłość ta była niezwyciężona”.
Taka też była również miłość Johna i Thomasa do przybranej córki Winony.
Tworzyli kochającą się rodzinę, dla której gotowi byli poświęcić życie ukryte w retorycznym pytaniu – „Córka nie córka, ale ktoś, komu matkuję najlepiej, jak umiem. Czyż to nie moje powołanie w tej pustoszonej przez śmierć dziczy?”
A wszystko to na tle krwawej historii Ameryki drugiej połowy XVIII wieku.
Rodzącej się w bólu, rzezi, brudzie polityki i własnych interesów, którą autor ukazał poprzez poszczególne losy bohaterów powieści wciągniętych w jej krwawy wir. „Strużyn ludzkości”, które przetrwały jego niszczycielską moc tylko dzięki miłości.
Nieważne jakiej.
naostrzuksiazki.pl

„Byliśmy dwoma strużynami ludzkości we wrogim świecie”.
Dwoje bezdomnych dzieciaków, które przypadkiem odnalazły się pod krzakiem chroniącym przed właśnie padającym deszczem. Trzynastoletni John Cole, którego prababka była Indianką z wypędzonego ze Wschodu plemienia i pierwszy przyjaciel młodszego o kilka lat Thomasa McNultyego, który przyjechał do Ameryki z Irlandii,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 196
  • Przeczytane
    575
  • Posiadam
    153
  • 2019
    36
  • Ulubione
    22
  • Teraz czytam
    22
  • 2020
    15
  • LGBT
    15
  • 2021
    13
  • 2020
    13

Cytaty

Więcej
Sebastian Barry Dni bez końca Zobacz więcej
Sebastian Barry Dni bez końca Zobacz więcej
Sebastian Barry Dni bez końca Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także