Przekleństwo ciekawych czasów

Zicocu Zicocu
27.03.2019
Okładka książki Dni bez końca Sebastian Barry
Średnia ocen:
7,1 / 10
499 ocen
Czytelnicy: 1776 Opinie: 85

W dzisiejszych czasach, moi Państwo, czasach internetu oraz natychmiastowego dostępu do wszystkiego łatwo zapomnieć, że Europa to nie Ameryka. I nie chodzi mi wcale o ten słynny amerykański sen czy, szerzej, amerykańską mentalność, lecz najzwyczajniejszą i najpowszechniejszą historię – czy raczej perspektywę, z której się na nią patrzy. Te same wydarzenia oglądane z Wielkopolski są czym innym niż oglądane z Teksasu. Przykłady można mnożyć w nieskończoność, ale jeden z najbardziej jaskrawych stanowi wojna secesyjna. U nas – konflikt domowy, jakich było wiele, może bardziej krwawy, może motywowany szczególnymi pobudkami, lecz wciąż: ich sprawa; u owych „nich” natomiast – najprawdziwszy trzon tożsamości narodowej, o którym wciąż dyskutują setki intelektualistów i artystów. I dobrze, bo dzięki temu możemy czytać rzecz tak niezwykłe, jak „Dni bez końca”.

Żeby nieco doprecyzować moje rozważania nad doniosłością wojny secesyjnej w kontekście powieści, dodam, że Sebastian Barry po mistrzowsku... od niej ucieka. Stosuje w tym celu dwa narzędzia. Pierwszym z nich jest bohater, Thomas McNulty, żołnierz żyjący całkowicie poza konfliktem. Nie unika wcale walki, nie wygłasza pacyfistycznych diatryb, nie poi spragnionych ani nie karmi głodnych wrogów, nie ma nic wspólnego z moralizującymi intelektualistami – mimo to nie pozwala wejść wojnie do głowy. Traktuje ją po prostu jako pracę – zaciągnął się, więc morduje Indian (najpierw) i konfederatów (później), bo taki już ten żywot jest. Fikcyjna wizja Barry’ego czy opis mentalności dziewiętnastowiecznego żołnierza? Nie sposób stwierdzić, warto jednak przypomnieć dobrze uzasadnione i słuszne – choć może nieco banalne – słowa o tym, że wojny w imię zapisanych w książkach idei toczyli prości ludzie, zwykle niepotrafiący owych książek czytać. Odcięcie się od tej konkretnej, secesyjnej, pozwala autorowi na kluczowe dla znaczeń powieści uogólnienie.

Inna sprawa, że McNulty ma co robić. Martwi się bez przerwy o los Johna Cole’a, swego najlepszego przyjaciela i kochanka, przy którym odkrywa swój kobiecy pierwiastek. Bo „Dni bez końca” to nie tylko opowieść o wojennym dramacie, o okrucieństwie, lecz także historia ludzi poszukujących swojego miejsca, od początku skazanych na cierpienie, spragnionych życia prostego i ciężkiego, ale uczciwego, stabilnego. Barry gdzieś na uboczu głównego wątku zastanawia się nad tym, czy ich nieheteronormatywny związek nie mógł się ziścić przede wszystkim ze względu na szalejącą wojnę, ale niekoniecznie skupia się na miłości homoseksualnej – ważniejsza w jego narracji staje się naturalna potrzeba stworzenia wspólnoty napędzanej przez bliskość (szerszej nawet niż rodzina). Zaś same sceny, w których Thomas występuje w roli Thomasiny, szczególnie w początkowej i środkowej części „Dni bez końca”, robią oszałamiające, oniryczne wrażenie – wszystko staje się nagle odrealnione, piękne, a szalejąca gdzieś w tle pożoga nieoczekiwanie cichnie.

Efekt ten uzyskuje Barry przy użyciu drugiego narzędzia, o którym wspomniałem – języka. Języka prostego, ale nie zbyt prostego, nieozdobnego, lecz uciekającego często w metafory. Thomasowi, który pełni rolę narratora, regularnie zdarza się wygłaszać pozornie banalne prawdy zyskujące w kontekście fabuły nieco inny odcień – niekiedy ironiczny, niekiedy tragiczny. Towarzyszy temu wszystkiemu kryjący się między wierszami fatalizm, uderzający w niektórych momentach z przytłaczającą siłą, gdy już dwa czy trzy zdania wcześniej czytelnik wie, że nadchodzi złe (szczególnym, bo najmocniejszym przykładem jest śmierć córki indiańskiego wodza). Wszystko to składa się na bardzo specyficzne wrażenie: odbiorca czuje, jakby uczestniczył w czymś zwykłym, codziennym, a jednak głęboko spaczonym i z gruntu tragicznym.

Idące w parze wojna i miłość od lat stanowią idealną pożywkę dla literatury. „Dni bez końca” nie są jednak banalnym melodramatem z konfliktem w tle. To opowieść zarazem o codzienności i doniosłości czasów, które niekiedy łączą się, aby łamać ludzi. Ta książka to kolejny dowód na to, że życie w ciekawych czasach stanowi przerażające przekleństwo.

Bartosz Szczyżański

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Poczekaj, szukamy dla Ciebie najlepszych ofert

Pozostałe księgarnie

Informacja