Armagedon dzień po dniu

Okładka książki Armagedon dzień po dniu J.L. Bourne
Okładka książki Armagedon dzień po dniu
J.L. Bourne Wydawnictwo: Papierowy Księżyc Cykl: Armagedon dzień po dniu (tom 1) horror
312 str. 5 godz. 12 min.
Kategoria:
horror
Cykl:
Armagedon dzień po dniu (tom 1)
Tytuł oryginału:
Day by Day Armageddon
Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc
Data wydania:
2017-06-21
Data 1. wyd. pol.:
2017-06-21
Data 1. wydania:
2009-09-29
Liczba stron:
312
Czas czytania
5 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365568441
Tłumacz:
Marcin Moń, Marcin Grzywaczewski
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
133 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
544
540

Na półkach:

,,Ad Infinitum”. Może nie jest to poprawne wyrażenie na sam początek mych rozważań w kierunku jednej z gałęzi gatunkowej popkultury, ale pisząc te słowa przede wszystkim miałem na myśli to, że ,,do nieskończoności" idealnie, z na poły subiektywnego, na poły obiektywnego punktu widzenia, odnosi się do ,,nieskończenie dziwnego, groteskowego, zaprzeczającego ewolucji życia na Ziemi, jakby sama ona wpadła w błędne koło, i nigdy nie mogła z niego się wydostać” pewnego kulturowego paradoksu Zombie, którego to form adaptacji egzystencji w naszym popkulturowym micie jest prawie że ,,nieskończenie wiele”. Bo ,,Zombie" oznacza nie inaczej jak tylko, mówiąc krótko, prawdziwie, oschle i na temat: ,,nagle zmartwychwstałe ludzkie zwłoki, człapiące gnijącymi kończynami, kawałkami odpadającej skóry z całego plugawego cmentarnie bladego ciała; zwłoki łażące wszędzie tam gdzie ludzkie mięso będzie najbliżej”.

Mówi się, że Zombie to ,,Żywe Trupy” – to ta najpopularniejsza nazwa, którą w kulturze masowej rozpropagował ojciec ,,Zombizmu”, stawiający solidny kamień węgielny pod ukształtowanie współczesnego pojęcia Zombich i rozumienia tego zjawiska w popkulturze, George A. Romero. Można ponaginać reguły, pobawić się w autorskie nazywanie Zombiaków. I tak, przykładowo, często określa się ich: Szwędaczami, Zimnymi, Sztywnymi, Zetami bądź nazywa się ich dość krótko – robi to jeden awangardowy egzekwujący Zombizm w popkulturze, serial: "Z Nation": ,,Zy”. A to dopiero początek plejady nazw tudzież pseudonimów ,,tego czegoś", tego zmartwychwstałego zła wprost stworzonego do wiecznego gnicia, przeważnie pełzającego w katatonicznym kroku, niekiedy atakującego w koszmarnym, przerażającym szale, w barwach rozkładu, o oczach koloru śniętej ryby. Tak, Zombie, to te plugawe monstra, które kiedyś były ludźmi. Ich pojawienie się na dobre w latach 60-tych XX wieku w wytworach kultury masowej, wraz filmem wspomnianego wyżej Romero, "Noc Żywych Trupów", wbiło solidną kotwicę przy brzegu popkultury, aby z werwą wejść na jej ląd i przez ponad 50 lat ewoluować do formy tysięcy tworów, począwszy od kinowych, teraz już klasycznych perełek, przez prawdziwe filmowe blockbustery, a także ikony gatunku wśród seriali, jak "The Walking Dead", "Fear The Walking Dead", "Z Nation", książki Marka Brooksa, Miry Grant, czy słynne komiksy Roberta Kirkmana. Nie zapominajmy o różnych, tak samo znanych, ale niekoniecznie dobrych w tym temacie: dziełach ,,kiczowatego bezguścia”: filmach, serialach czy grach video gdzieś z szarego końca jakiejkolwiek skali i listy. Po prostu ,,Zeciaki” są wszędzie, nawet na twoim drukowanym napisie na kubku, breloku do klucza, kocu na łóżko, czy plakacie wiszącym na ścianie kolejnego ,,zafrikowanego" Zombie-geeka. Fascynacja Cywilizacji czymś, co rzekomo nie ma biologicznego prawa bytu, co wywodzi się z bardzo starej religii afrykańskiej i środkowo-amerykańskiej, generalnie tak samo przeraża... jak i wzbudza pozytywne zdziwienie. W każdym bądź razie reakcje wobec ludzkiej globalnej zombie-religii, co przerodziło się do czasów obecnych do formy prepersowego ruchu przygotowującego do Zombie-Apokalipsy i przetrwania po niej, są co najmniej niejednoznaczne.

Tak zwany Zombizm, jak widać powyżej, zasługuje na miejsce w Panteonie ,,Popkulturowych Idei” na równi lub tuż obok Superbohaterów, Baśni i różnorakiej tematycznie Fantastyki; na tym nie koniec. W powłóczących nogami Zombie, o czym warto w szczególności dodać, zbliżając się powoli do sedna moich niniejszych deliberacji, skupiających się dalej na pewnej literaturze w tematyce Zombie właśnie, nietrudno odnaleźć odbicie nas samych. I jest to odbicie naszych lęków, fobii, zmartwień czy atawizmów. Najbardziej ,,Żywe Trupy” odpowiadają, sądzę, temu zamysłowi, jakoby by były ucieleśnieniem ludzkich obaw przed śmiercią. W końcu, gdy odchodzimy zostawiamy za sobą bliskich i cały świat, który można było za życia na różne sposoby odkryć, podbić, zdobyć. To m.in. wywołuje w pierwiastku każdej istoty adamowego plemienia największe niedogodności, te gryzące świadomość i psychikę negatywne odczucia, kierując na naszą istotę ciężar ślepej obłej siły. Jednak jeszcze bardziej boimy się ,,śmierci powstającej z martwych”, boimy się Zombie. Lękami się tych stworzeń, ponieważ karykaturują one ideę życia i sfery niematerialnej: istotę osobowości człowieka. To gnijące dzikie potwory, o wstrętnych zepsutych zarobaczałych twarzach, z odpadającymi, nadtrawionymi przez rozkład kończynami. To coś kierującego się dzikim, pradawnym ewolucyjnie instynktem, okropnym niewytłumaczalnym atawizmem. Ghule pragną ludzkiego mózgu bądź ,,mięsa", mają super-wolny metabolizm (bo przecież jak ma się rozkładać i gnić, to, co kiedyś ożyło, gdy tak naprawdę wcześniej zaczęło się rozkładać?),nie potrzebują tlenu do oddychania, a tylko klasyczny ,,head shot” w czachę, najlepiej prosto w pień mózgu, może te stworzenia unicestwić.

Jak widać popkultura w ujęciu Zombizmu jest dość urozmaicona. Sęk w tym, że ,,Sztywni” to nie tylko oni sami, których to sama plugawa, amorficzna egzystencja jest przecież zagadką na szerokim polu nauk, w której naturze próbują się połapać co nieco odważni naukowcy. Nie chodzi o to, że Zombie są jednocześnie martwi, jak i jednocześnie żywi. Pytania pokroju, ,,co ich napędza, co pcha do tej ich specyficznej, wysmakowanej egzystencji, którą sobą prezentują”, to tylko otoczka, to swego rodzaju dodatek do tego co w Uniwersum tematycznym Zombizmu liczy się najbardziej. A jest to pierwiastek tudzież element ludzki: osadnicy, ocaleńcy, koczujący od jednego obozu do drugiego, liczący kilka do kilkunastu członków, chroniący się nie tylko przed ,,truposzami”, ale przed, sądzę, najgorszym wśród nieznanych zagrożeń czasów ,,świata bez ludzi”: innymi ocalonymi – osobami niekoniecznie chcącymi przetrwać w anty-świecie na czyichś zasadach, np. chociażby altruistycznie, czy wyznając niepisane prawo ,,jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Do ludzi, którzy gorsi są dla siebie nawzajem, niż dla nich sami groźni są ,,Sztywni”, dodajmy jedynie, ot tak, hordy ,,Zetów", rozsianych po całym globie, będących... wszędzie! Cóż, nie ma gorszej mieszanki wybuchowej, zwiastującej prawdziwy Armagedon, w którym przetrwają wybrani, piastujący nadrzędną zasadę: ,,umiesz przetrwać, to przetrwaj, a ludzi dobieraj ostrożnie”. I taką formę energetycznej, świetnie objętej napięciem i atmosferą godną dla powieściowych tytułów z Uniwersów Zombie, napotkać można w książce pt. "Armagedon. Dzień po dniu", tomie pierwszym naprawdę mocno obiecującej trylogii J.L. Bourne’a.

Do ponownego sięgnięcia po literaturę tematyczną tudzież rozrywkową, w omawianym nurcie ,,Armagedonu/Apokalipsy Zombie” zachęciły mnie również oprócz powyżej nakreślonych kwestii, prywatne osobnicze refleksje nad niekiedy sprzeczną naturą ludzką. Bo my ludzie jednocześnie kochamy życie, jednakże jest coś w nas takiego, że, o ironio!, ten dziki instynkt zachowany po przodkach podpowiada nam, aby mimo wszystko myśleć o tym co nieuchronne: o śmierci. Czytając "Dzień po dniu" Bourne’a, powieść, która prowadzona jest narracją podobną do relacji z jakiegoś intensywnego pola bitwy ze zjawiskiem, który zdeptuje cywilizację jak najgorsze robactwo; również podobną do reportażu i ważnego dla przyszłych pokoleń dziennika, złapałem nieoczekiwanego bakcyla, i zrozumiałem, że to właśnie ten styl powieści tego oto autora i jej odważny główny bohater, który potrafi trzymać czytelnika w napięciu tylko przez drobny jeden fakt: nie wypowiada nam swojego imienia, nie opisuje szerzej swojego wyglądu, sprawiają, że głębsze przemyślenia nad nieuchronnością ludzkiego życia stają się mi bliższe, a sama omawiana i recenzowana powieść jest o wiele bardziej zapamiętywana. Należę do tego grona popkulturowych geeków, którym miara pisarska Bourne’a uwydatniona w tomie pierwszym "Armagedonu", bardzo ale to bardzo odpowiada. Co ciekawe, Zombizm, jak to Zombizm, i w tym tytule atakuje naszego bohatera w jednym z miast USA, w San Francisco. Wszystko zaczyna się od pierwszego stycznia, rok nie jest istotny, gdyż start wydarzeń zaprezentowanych przez ,,ocaleńca” to pierwszy rok zerowy bądź ,,rok Z”. I wszystko to, co ,,ten ktoś" nam opisuje, jest realizowane skrupulatnie, systematycznie, i z dozą zrównoważonego rozsądku. Tu kryje się cała, według mnie wielka, umiejętność Bourne’a: podanie dnia wpisu w dzienniku wraz z godziną wpływa na odbiór tego, co wpisuje on w ,,post-apo bestiariuszu” - jest to wypisz wymaluje uwiarygodnienie tego, co, jak i gdzie nasz bohater robił, wykonywał, kogo napotkał, jakim przeciwnościom musiał stawić czoła etc. Na przestrzeni całego pierwszego tomu nie wyglądało to na wpisywanie dat ,,na ślepo”. Wpis o porze, przykładowo: 12 marca o 23:12 i cała treść pod tą datą urealnia to, czemu się ,,oddawał” ocaleniec od ostatniego wpisu do tejże daty. Różne godziny aktywności dziennikowej wskazują również na to, że jego położenie, wraz z grupką ludzi, z którą potrafił zawrzeć rozsądny sojusz: John, Laura, William i jego żona oraz inni, nie jest godne pozazdroszczenia. Ludzkość przestała mieć znaczenie; planowanie z wyprzedzeniem staje się zbędne. ,,Ocaleniec” aktywny jest w dzienniku wtedy, gdy pozwoli mu na to czas, nie gdy tego chce! To wpisuje się w powieść, jest bardzo naturalne.

"Dzień po dniu" jest odą do przetrwania trzeźwo - choć zdarzyły się naszemu ,,reporterowi” chwile zwątpienia - działającego, z dozą chłodnej kalkulacji analizującego piekło, które znalazło się na ziemi, i w którym jemu i wielu innym przyszło żyć, bohatera. Proste zdania, niekiedy ewoluujące w dłuższe konstrukty opisowe. Ale za to, jak to zostało sprytnie ,,upakowane”! Klimat, atmosfera zombie-apokaliptycznych realiów z dołączeniem do tego szybkiego kursu przygotowania na jakiś rodzaj zagłady ludzkości, gdzie takich specjalistów od przetrwania nazywa się prepersami. Wykwintny styl pisania, pełny brudu – czyli tej prawdziwości – wylanej na warstwę emocji, zachowań postaci, ich walki z ,,Zetami”, wszystko to tak pełne prawdziwości. Cóż, czytając tom pierwszy trylogii, można było przeżyć szok, porównywalny do osobniczego Katharsis. Nie chciałbym wylądować, nawet gdybym był nieśmiertelny, i nawet za tysiąc lat, w wymiarze cierpienia, bólu, rozdarcia – w świecie ,,ocaleńca”, w rzeczywistości której po prostu nie można sobie na zdrowy rozsądek: i uczuciowo i empirycznie, wyobrazić.

,,Ad Infinitum”. Może nie jest to poprawne wyrażenie na sam początek mych rozważań w kierunku jednej z gałęzi gatunkowej popkultury, ale pisząc te słowa przede wszystkim miałem na myśli to, że ,,do nieskończoności" idealnie, z na poły subiektywnego, na poły obiektywnego punktu widzenia, odnosi się do ,,nieskończenie dziwnego, groteskowego, zaprzeczającego ewolucji życia na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
359
359

Na półkach:

Naprawdę świetna książka i napisana w nietypowy sposób a mianowicie w formie pamiętnika. Akcja toczy się w szybkim tempie. Polecam miłośnikom zombie.

Naprawdę świetna książka i napisana w nietypowy sposób a mianowicie w formie pamiętnika. Akcja toczy się w szybkim tempie. Polecam miłośnikom zombie.

Pokaż mimo to

avatar
166
93

Na półkach:

Zombie apokalipsa to mój ulubiony podgatunek tak w literaturze jak w filmach czy grach. Najbardziej w mojej fascynacji w świecie zawładniętym przez żywe trupy zastanawia i śmieszy mnie to, że każde dzieło korzysta z tych samych szablonów, jednak nigdy nie potrafią mi się one znudzić. Na początku dochodzą jakieś szczątkowe doniesienia o nowej odmianie wirusa, czy o ataku biologicznym grupy terrorystycznej. Później zarażonych jest coraz więcej, ale rząd utrzymuje, iż wszystko jest pod kontrolą. Niestety okazuje się to kłamstwem, dochodzi do pomoru na wielką skalę, a 99% populacji jest aktualnie bezmyślnymi zombiakami, których jedynym sposobem na spędzanie dnia i nocy jest gonienie biednych ludzi, którzy umknęli zarazie.
Oczywiście, sytuacja nie załamuje głównego bohatera - obecnego/byłego wojskowego/komandosa/policjanta/survivalistę (niepotrzebne skreślić),który w świecie opanowanym przez zombie odnajduje się równie dobrze jak między ludźmi, ba, nawet lepiej, bo jego marne umiejętności społeczne nie sprawiają mu obecnie problemu.
Oczywiście po drodze ratuje on kilka osób całkowicie do obecnego porządku na świecie nieprzygotowanych, które są mu niczym rzep u psiego ogona, a on co rusz wybawia ich z opresji. Rzecz jasna na końcu okazuje się, iż w świecie tym najbardziej niebezpiecznym stworzeniem nie jest 'nieumarlak', tylko inny człowiek, który został przy życiu...

… no i właśnie to co najbardziej urzeka mnie w tej książce, to fakt, że pomimo tego, iż do momentu 'wykreślanki', wszystko przebiega wedle ustalonych schematów, to główny bohater jest bardzo ludzki. Boi się, potrafi podjąć błędne decyzje, jest zależny od innych osób, można go zranić. Książka ma postać pamiętnika, także portret głównego bohatera jest tutaj ładnie przedstawiony wraz z jego tokiem myślenia. Jedyną rzeczą, która mnie nieco irytowała była dość szybka sadystyczna przemiana w postrzeganiu zarażonych. Brak tu głebszej refleksji nad tym, że są (byli) to ludzie, których dosięgnął wirus, a nasz protagonista dość sprawnie zabiera się za sprawdzanie w jaki sposób najlepiej ich eliminować.

Jeżeli chodzi o inne postacie występujące w książce – pierwszy kompan, sąsiad naszego bezimiennego bohatera którego akcje śledzimy, jest tu jeszcze dość obszernie przedstawiony. Dowiadujemy się o jego przeszłości, co aktualnie czuje, jak sobie z całą tą nową sytuacją radzi itp. itd. Dopiero cztery kolejne postacie są opisane i traktowane bardzo marginalnie. Ona jest pielęgniarką, jej mąż chemikiem, ich córka dzieciuchem, a uratowana w cudowny sposób Tara jest ładną młodą damą, która pewnie będzie służyć za obiekt westchnień w kolejnej części serii.

Na minus... lekka niespójność jeżeli chodzi o losy niektórych ludzi. Wojskowe bunkry i schrony zostały sforsowane, a samotna Panna Tara ukryła się w jakimś vanie, którego dziesięciu zombiaków nie dało rady sforsować przez kilka dni? Prośba.
Do tego dwa zaczęte i całkiem niepodjęte później wątki – jeden, o radiowym sygnale od tworzonych na nowo sił zbrojnych, a drugi o grupie 60-70 motocyklistów, których główni bohaterowie spotkali na początku opowieści. Tak samo ostatnie starcie było opisane dość pospiesznie i niedbale.

Przypomniało mi się przy okazji czytania dlaczego wcześniej nie sięgnąłem po książkę – odstraszyło mnie wydawnictwo Papierowy Księżyc, które znam głównie z błędów logicznych i literówek. Oczywiście i tutaj nie ustrzegli się oni błędów, a brak znajomości różnicy między słowami 'jakiś' i 'jakichś' zostawię bez komentarza.

Zombie apokalipsa to mój ulubiony podgatunek tak w literaturze jak w filmach czy grach. Najbardziej w mojej fascynacji w świecie zawładniętym przez żywe trupy zastanawia i śmieszy mnie to, że każde dzieło korzysta z tych samych szablonów, jednak nigdy nie potrafią mi się one znudzić. Na początku dochodzą jakieś szczątkowe doniesienia o nowej odmianie wirusa, czy o ataku...

więcej Pokaż mimo to

avatar
138
130

Na półkach:

Książka o żołnierzu walczącym o przetrwanie w Ameryce zaatakowanej przez plagę zombie. Napisana przez wojskowego. Pewnie stąd zgrzebny, prostolinijny i oszczędny w ozdobnikach styl. Wtłoczony w formułę pamiętnika. Jest więc zwięzle i konkretnie.
W książce niby nie ma niczego nowego ale ta jej specyficzna stylistyka sprawia, że ma ona swój nieodparty urok. Ta skromna forma czyni jej "pamiętnikowość" taką bardziej autentyczną.
Autor ma poczucie humoru, prezentuje je często na kartach książki, choć jest to ..... poczucie humoru godne wojskowego. Szczere, dosadne i mało wyszukane.
Gdybym oceniał jedynie 1 tom dałbym pewnie ze 6 gwiazdek, ale przy okazji tej notki oceniam 2 pierwsze tomy, a ten drugi jest naprawdę interesujący pod względem scenariuszowym. Pan Bourne prezentuje nam ciekawie nakreśloną , frapującą tajemnicę na trop której wpada główny bohater powieści. Zamysł jest na tyle ciekawy, że o ile lektura kolejnego tomu była dla mnie czymś naprawdę niezobowiązującym, to po zakończeniu lektury części drugiej już zakupiłem kolejną księgę.
A to już, w zalewie powieścideł o tematyce zombie, naprawdę coś.

Książka o żołnierzu walczącym o przetrwanie w Ameryce zaatakowanej przez plagę zombie. Napisana przez wojskowego. Pewnie stąd zgrzebny, prostolinijny i oszczędny w ozdobnikach styl. Wtłoczony w formułę pamiętnika. Jest więc zwięzle i konkretnie.
W książce niby nie ma niczego nowego ale ta jej specyficzna stylistyka sprawia, że ma ona swój nieodparty urok. Ta skromna forma...

więcej Pokaż mimo to

avatar
442
213

Na półkach: , ,

"Armagedon dzień po dniu" to w sumie ostatni cykl z zombie jaki obecnie mam na swoich, domowych półkach. Kolejna trylogia, kolejna ciekawa szata graficzna, która mile łechta moje zachłanne potrzeby wzrokowe. Ruszam zatem w drogę, zbyt długie przebywanie w jednym miejscu podczas apokalipsy zombie nie należy do najlepszych rozwiązań.

Historia rozpoczyna się standardowo - pierwsze zarażenia, pierwsze ofiary śmiertelne, a później już lawinowo. Zaczynając od Chin, kraj za krajem, kontynent za kontynentem, by w ciągu niespełna dwóch tygodni dotrzeć do granic Ameryki. To tutaj, w San Antonio poznajemy głównego bohatera tej historii - żołnierza amerykańskich sił powietrznych. Nikt nie potrafi zapanować nad sytuacją, w której znalazła się ludzkość. Wygłodniałe zombie szerzą coraz większe spustoszenie, a ten kto jeszcze żyje, musi liczyć na samego siebie.

Losy głównego bohatera przedstawione zostały w formie dziennika, a kolejne wpisy opatrzone datą i godziną obejmują wydarzenia od pierwszych dni stycznia aż do połowy maja. Wyszło całkiem nieźle, choć podróż w tej części nie należała do najtrudniejszych. Należy pamiętać, że mamy tu żołnierza w czynnej służbie wojskowej więc sztuka survivalu czy też posługiwanie się bronią nie jest dla niego problemem. W książce nie ma dialogów i kiedy w początkowej fazie wynikało to z samotności bohatera, to jednak później przy kolejnych kontaktach zaczynało mi ich brakować. Klimat apokalipsy jak najbardziej zachowany, brnę dalej.

"Armagedon dzień po dniu" to w sumie ostatni cykl z zombie jaki obecnie mam na swoich, domowych półkach. Kolejna trylogia, kolejna ciekawa szata graficzna, która mile łechta moje zachłanne potrzeby wzrokowe. Ruszam zatem w drogę, zbyt długie przebywanie w jednym miejscu podczas apokalipsy zombie nie należy do najlepszych rozwiązań.

Historia rozpoczyna się standardowo -...

więcej Pokaż mimo to

avatar
273
177

Na półkach: , , , , ,

Troche juz przeczytałem ksiażek o zombie ,a o postapokalipsie to juz w ogólę.
Mimo wszystko to ma cos w sobie. NIe zaskakuję, ale dostarcza tego, czego od tego typu powieści oczekuje. Woli przetrwania i sposobów przetrwania. Głowny bohater radzi sobie ze wszystkim bez większych problemów. Troche za lekko. Ale mimo wszystko świetnie sie bawiłem. Sama forma pamiętnika tez sie swietnie sprawdza. Polecam i tyle

Troche juz przeczytałem ksiażek o zombie ,a o postapokalipsie to juz w ogólę.
Mimo wszystko to ma cos w sobie. NIe zaskakuję, ale dostarcza tego, czego od tego typu powieści oczekuje. Woli przetrwania i sposobów przetrwania. Głowny bohater radzi sobie ze wszystkim bez większych problemów. Troche za lekko. Ale mimo wszystko świetnie sie bawiłem. Sama forma pamiętnika tez...

więcej Pokaż mimo to

avatar
338
243

Na półkach:

Książka przeciętna, ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. Choć brak w niej oryginalnej fabuły, to klimat w niej całkiem fajny. Pomysł, aby pisać w formie pamiętnika też nie jest zbyt oryginalny, ale daje radę. Język prosty "żołnierski", ale przecież i główny bohater, i sam Autor są żołnierzami. Powiem tak: w porównaniu z "Apokalipsą Z" Manela Laureiro czy "Gwiazdozbiorem Psa" Petera Hellera "Armagedon dzień po dniu" to taka odpustowa zabaweczka, ale z braku czegoś lepszego da się przeczytać.

Książka przeciętna, ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. Choć brak w niej oryginalnej fabuły, to klimat w niej całkiem fajny. Pomysł, aby pisać w formie pamiętnika też nie jest zbyt oryginalny, ale daje radę. Język prosty "żołnierski", ale przecież i główny bohater, i sam Autor są żołnierzami. Powiem tak: w porównaniu z "Apokalipsą Z" Manela Laureiro czy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
40
40

Na półkach: , ,

Jak na książkę o zombie muszę przyznać, że była ona napisana językiem niezwykle lekkim (przynajmniej lekkim dla mnie). Przyjęcie formy dziennika ze strony autora było naprawdę doskonałym pomysłem i to powodowało, że czytelnik mógł się zżyć z pisząca go postacią.
Akcja powieści była bardzo interesująca. Pisarz przemyślał poszczególne wątki i dzięki temu znajdziemy tu zarówno sceny akcji jak i spokojniejsze momenty. W moim odczuciu wzmacnia to realizm całej fabuły. Dużym plusem jest początek powieści, pokazujący nie tylko samą apokalipsę, ale też przedstawiający głównego bohatera, jako człowieka z krwi i kości.
Ponieważ książkę czytało mi się dobrze i nad wyraz spokojnie, uważam ją za bardzo dobrą lekturę.

Jak na książkę o zombie muszę przyznać, że była ona napisana językiem niezwykle lekkim (przynajmniej lekkim dla mnie). Przyjęcie formy dziennika ze strony autora było naprawdę doskonałym pomysłem i to powodowało, że czytelnik mógł się zżyć z pisząca go postacią.
Akcja powieści była bardzo interesująca. Pisarz przemyślał poszczególne wątki i dzięki temu znajdziemy tu zarówno...

więcej Pokaż mimo to

avatar
288
53

Na półkach: , , ,

Książka napisana w formie dziennika. Nie ukrywam, że taka forma bardzo mi odpowiada w z-bookach. Autor był przez 20 lat żołnierzem, dzięki czemu opisy bron, procedur są niezwykle dopracowane
Największym plusem książki jest realistyczne zachowanie się bohaterów i służb państwowych. Poza tym dochodzi niepowtarzalny klimat i dynamiczna akcja.

-przedstawiony świat 8/10
-bohaterzy 8/10
-fabuła 7/10

Książka napisana w formie dziennika. Nie ukrywam, że taka forma bardzo mi odpowiada w z-bookach. Autor był przez 20 lat żołnierzem, dzięki czemu opisy bron, procedur są niezwykle dopracowane
Największym plusem książki jest realistyczne zachowanie się bohaterów i służb państwowych. Poza tym dochodzi niepowtarzalny klimat i dynamiczna akcja.

-przedstawiony świat...

więcej Pokaż mimo to

avatar
188
182

Na półkach:

Zaczęło się od Nocy Żywych Trupów, póżniej był The Walking Dead a dziś przyszła pora na Armagedon Dzień po dniu.
Książka wpisana jest w formie dziennika co gwarantuje nam ciągłość wydarzeń, dzień po dniu autor przedstawia nam mozliwy scenariusz końca świata. Akcja dzieje się w niedalekiej przeszlosci w ameryce, główny bohater to amerykański oficer będący pilotem który ma plan oraz zgromadzone środki na wypadek gdyby pogłoski o wirusie rozprzestrzeniajacym się po Chinach okazały się realnym zagrozeniem.
Życie weryfikuje głównego bohatera gdy zmuszony zostaje do walki o własne życie i przetrwanie w nowym pełnym żywych trupów swiecie.
Autorowie trzeba oddać ciekawa konstrukcje akcji oraz niesterotypowosc podejmowanych przez ludzi trudnych decyzji .
Poza drobnymi podobniznami pomiędzy ta książka a Apokalipsa Z to książka jest zupełnym unikatem w uniwersum Żywych Trupów.
Polecam

Zaczęło się od Nocy Żywych Trupów, póżniej był The Walking Dead a dziś przyszła pora na Armagedon Dzień po dniu.
Książka wpisana jest w formie dziennika co gwarantuje nam ciągłość wydarzeń, dzień po dniu autor przedstawia nam mozliwy scenariusz końca świata. Akcja dzieje się w niedalekiej przeszlosci w ameryce, główny bohater to amerykański oficer będący pilotem który ma...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    182
  • Przeczytane
    161
  • Posiadam
    55
  • Zombie
    9
  • Horror
    5
  • Przeczytane 2018
    3
  • Ulubione
    3
  • 2020
    3
  • Sci-fi
    2
  • 2019
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Armagedon dzień po dniu


Podobne książki

Przeczytaj także