rozwińzwiń

Black Metal: Ewolucja kultu

Okładka książki Black Metal: Ewolucja kultu Dayal Patterson
Okładka książki Black Metal: Ewolucja kultu
Dayal Patterson Wydawnictwo: Kagra muzyka
544 str. 9 godz. 4 min.
Kategoria:
muzyka
Tytuł oryginału:
Black Metal: Evolution of the Cult
Wydawnictwo:
Kagra
Data wydania:
2016-08-01
Data 1. wyd. pol.:
2016-08-01
Data 1. wydania:
2013-12-31
Liczba stron:
544
Czas czytania
9 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788363785246
Tłumacz:
Bartosz Donarski
Tagi:
muzyka metal black metal
Średnia ocen

8,1 8,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,1 / 10
147 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
971
929

Na półkach:

Piszę tę recenzję (czy też opinię) w dniu czterdziestych czwartych urodzi, tak, imię moje 40 i 4 😊 Jednak nie o Mickiewiczu będzie, oj nie…
Black Metal… Skłamałbym, że moja przygoda z nim zaczęła się już w kołysce, niemniej w wieku około 12 lat, po wcześniejszych przygodach z polskimi zespołami typu Ira czy Wilki, wkręciłem się w Iron Maiden. Zaraz potem dorwałem u kuzyna Venom „At war with Satan”, ale mnie nie porwało. Zatem potrzebowałem czasu. Później przyszły takie zespoły jak Megadeth, Manowar itp. O dziwo, jakoś ominęła mnie fascynacja Metallicą. Coś jednak wewnętrznie mówiło mi, że jest muzyka, taka mocniejsza, której potrzebuję… I była! 😊
Początkowo chyba trochę się broniłem, wszak katolicka ma ojczyzna nie pozwalała nawet nucić tych wszystkich szatańskich wrzasków 😉 Pamiętam, jak zetknąłem się z Katem. Jak ja się nie mogłem od tego oderwać, jakże mnie to porwało! I wciąż porywa!
Dobijałem księdza na religii, bo rysowałem w zeszycie logo Kata i do wielkich liter KAT dopisywałem echeza, ależ mu ciśnienie skakało!

Szalona młodość... Było nas kilku (Dzięki, chłopaki: Tomek, Daniel, Krzysiek!),którzy zaczęli słuchać wszystkiego, co tylko wpadało w nasze ręce. I tu pojadę klasykiem, kiedyś to były czasy, dzisiaj czasów nie ma 😉
Dlaczego tak uważam? Dostęp do płyt (płyt, co ja mówię!, do kaset!) był utrudniony, ale to jeszcze nic. Najgorszy dostęp był do… informacji! I wiecie co? Jakie to było piękne… Dzisiaj? Internet, media społecznościowe (nadal poza „LubimyCzytać” nie mam żadnych 😊) i dostęp do wiedzy niemal nieograniczony. Zespoły ciągle coś wrzucają, zaraz wiemy, kiedy co wychodzi, można posłuchać w Internecie jakichś kawałków, obejrzeć teledysk. Nie zrozumcie mnie źle, to super, że są takie możliwości, ale… Nie ma tego magicznego pierwiastka.
A! Dygresja o informacjach, czytało się „Mystic Art”, „Morbid Noizz” czy „Metal Hammer”, ale nie zapominajmy o zinach. Ba! Sami kiedyś pracowaliśmy nad zinem, łapiąc nieco kontaktów. Wydaliśmy jednak tylko jeden numer, drugi był w przygotowaniu, ale kumpel, który grał tu pierwsze skrzypce, wyjechał do Anglii (Jacku, jak mogłeś! 😊) i później nie wyszło. Między innymi ze względów finansowych, bo on zdobywał znaczki. Jak? Muszę o tym wspomnieć 😊 Wychowywał się w domu dziecka, a że córka dyrektorki na niego leciała, załatwiał gratisowe znaczki, urabiając ją, taki był nicpoń, bo robił to wyłącznie dla tych zdobyczy 😉
Wracając do przerwanego wątku. Mieszkałem w miasteczku, które było kilkanaście kilometrów od miasta, w którym były dwa sklepy muzyczne (R.I.P. „Axel” i „Fan”…),dokąd udawałem się autobusem lub rowerem, gdy tylko miałem okazję. Wtedy człowiek przeglądał półki, patrzył, co jest i zachwycał się, że coś właśnie wyszło, gdyż przecież nie wiedział, bo i skąd? Zbierało się pieniądze, prosiło rodziców, by kupić jakąś kasetę lub – od wielkiego dzwonu – płytę. No i oczywiście koszulki… Ależ mi się kolekcja uzbierała… Koszulek i kaset. Nie sprzedam, choć nie mam na czym tych kaset odtworzyć. Jak dożyję, kupię jeszcze kiedyś kaseciaka 😊
Wspomnę jeszcze, że na koniec podstawówki, a było to w 1995 roku, chadzaliśmy z kumplami nocą z pomalowanymi twarzami, ubrani (przeważnie) na czarno, oczywiście nie zabrakło ćwieków, gwoździ itp. Nasze „pieszczochy” chowaliśmy głęboko w szafkach, by rodzice nie znaleźli. Kurczę, jakie to wszystko było wspaniałe! Mam jeszcze fotkę z takiej sesji, wtedy na mej piersi koszulka Kata „Róże miłości…”.
W końcu zaczęły się koncerty, pamiętam (dziś nie do pomyślenia),że byłem w Sanoku, gdy przyjechał Behemoth. Dlaczego o tym wspominam? Bilet kosztował 20 złotych! 😊 Do dziś mam zdjęcie z Nergalem, Inferno i Havockiem w jakiejś mordowni. Podpisy na koszulce też, nawet się do końca nie sprały 😊 Ech, koncerty, widziało się na żywo Marduki, Samaele, Mayhemy i inne wspaniałe zespoły. Miło wspominam spotkanie z Marcinem Urbasiem ze Sceptic. Gość, oprócz świetnego wokalu, był swego czasu najszybszym białym na 200 metrów! 19,98 😊 Żeby nie było, że tylko najcięższe metale zostały w mojej głowie 😉, również moich mistrzów z dzieciństwa na żywo ujrzałem, dzięki temu ominęła mnie klasówka z matmy, bo kto woli zmagać się z równaniami, zamiast słuchać „Fear of the dark”? Byłem też na Kingu Daimondzie i Mercyfull Fate – niesamowite przeżycie.
Dobra, miało być o książce, a wyszła mi podróż sentymentalna po latach mej młodości… Wybaczcie! No ale to właśnie książka skłoniła mnie do tych refleksji, a to oznacza, że jest genialna. Wszystkie wspomnienia odżywały, jestem dumny, że dorastałem w tych czasach. I pewnie dlatego tak cenię tę pozycję.
Żeby nie było, muszę przyczepić się do jednego, korekta w książce jest fatalna, ktoś, kto ją robił, nie zna podstaw stosowania interpunkcji, co czasami raziło, ale nic to, przymykam oczy, bo czytanie było prawdziwą przyjemnością. Dobra, mógłbym się jeszcze obrazić, że nie ma kilku zespołów (lub zostały jedynie wspomniane),które były (i są) dla mnie ważne (Immortal, Satyricon!!!),ale nie można mieć wszystkiego, bo ile stron maiłoby wtedy to dzieło? No, niektóre zespoły pewnie bym wywalił, bo – przyznaję – końcówka mnie trochę znudziła, nie moje klimaty, za dużo też o tych narkotykach. Ja, niedobry metalowiec, nigdy nie brałem i dobrze mi z tym 😊
Co tu więcej pisać, jak i tak wszystkich już zanudziłem? Potrzebowałem tej książki! Warto!
PS
Właśnie przeczytałem opinię niezawodnego Heisenberga, widzę, że mamy sporo wspólnych spostrzeżeń 😊 Hail!

Piszę tę recenzję (czy też opinię) w dniu czterdziestych czwartych urodzi, tak, imię moje 40 i 4 😊 Jednak nie o Mickiewiczu będzie, oj nie…
Black Metal… Skłamałbym, że moja przygoda z nim zaczęła się już w kołysce, niemniej w wieku około 12 lat, po wcześniejszych przygodach z polskimi zespołami typu Ira czy Wilki, wkręciłem się w Iron Maiden. Zaraz potem dorwałem u kuzyna...

więcej Pokaż mimo to

avatar
326
35

Na półkach: ,

Autor pominął wiele istotnych dla gatunku zespołów, aczkolwiek gdyby poświęcić każdemu osobny rozdział, powstałaby kilkutomowa encyklopedia.

Autor pominął wiele istotnych dla gatunku zespołów, aczkolwiek gdyby poświęcić każdemu osobny rozdział, powstałaby kilkutomowa encyklopedia.

Pokaż mimo to

avatar
8
4

Na półkach:

Książka ma więcej tzw suchych faktów i danych niż "Władcy chaosu" ale czyta się ją zaskakująco dobrze. Świetna lektura na zimowe wieczory <3

Książka ma więcej tzw suchych faktów i danych niż "Władcy chaosu" ale czyta się ją zaskakująco dobrze. Świetna lektura na zimowe wieczory <3

Pokaż mimo to

avatar
1072
92

Na półkach: , ,

Przeważnie jeśli spytasz kogoś z czym kojarzy mu się Black Metal to w większości odpowie z hałasem, odwróconymi krzyżami, satanizmem i corps paintem. Czasem z zabójstwami, paleniem kościołów i szarganiem wszelkich wartości. W książce „Black Metal – Ewolucja kultu” znajdziecie to wszystko, ale również opowieść o ludziach z wielką pasją, którzy ciągle poszukiwali nowych form wyrazu wolności, buntu i wściekłości. Ludzi, którzy pod koniec lat 80 XX wieku stworzyli całkiem nowy gatunek muzyki na podwalinach rocka i heavy metalu. Ewoluuje on do dziś i aktualnie jesteśmy w trakcie trzeciej fali. Czytelnik poznaje całą historię dzięki wywiadom z samymi członkami wielu czołowych kapel, którzy z olbrzymią szczerością opowiadają jak tworzyli swoje płyty, a przy okazji historię. Jest to również wytłumaczenie, dlaczego ten fenomen eksplodował na początku lat 90 XX w Norwegii i stamtąd rozlał się po całym globie.To zaskakujące, ale większość kapel która uczestniczyła w powstawaniu BM jako gatunku, z rozbrajającą szczerością przyznaje, że nie umieli wtedy grać. Gdy tworzyli najbardziej przełomowe płyty. Byli zwykłymi nastolatkami, którzy chcieli tylko grać coraz ciężej i szybciej. Przy równoczesnym braku umiejętności nagrywania takiej muzyki przez obsługę w studio, większość albumów była rejestrowana za pierwszym razem. Bez późniejszego masteringu. Dzięki temu naprawdę słychać tą surowość i pierwotność. Oczywiście czasem słabo słychać również wokal lub co innego, ale moim zdaniem to tylko dodaje dodatkowego buntu. Co ciekawe, po mimo rzekomego braku talentu, ludzie Ci nagrali naprawdę świetne płyty z niesamowitą ilością klimatu i mroku.
Również większość z tych ludzi nie była satanistami, a sięgała po tą tematykę tylko dlatego aby jeszcze bardziej szokować i stawać w kontrze do otaczającego ich świata opartego w większości na chrześcijańskich wartościach.
Książka ta jest wspaniałym omówieniem tego zjawiska. Co prawda lekko stronnicza i skupiająca się głównie na Skandynawii, dlatego warto ją traktować jak bardzo dobry punkt wyjścia dla dalszych poszukiwań. Sam podczas jej lektorzy przesłuchałem kilkadziesiąt płyt i to jest najlepsza forma korzystania z tej książki. Słuchać te albumy o których się aktualnie czyta. BL to wolność, bunt i często bardzo rozbudowana muzyka schowana za barierą „hałasu” z pierwszego planu. Sam uwielbiam go słuchać na słuchawkach dzięki czemu odkrywam poukrywane smaczki w tle. O dziwo jest to też muzyka, która mnie uspokaja. Metal to wojna więc pompuj rower dla Szatana

Przeważnie jeśli spytasz kogoś z czym kojarzy mu się Black Metal to w większości odpowie z hałasem, odwróconymi krzyżami, satanizmem i corps paintem. Czasem z zabójstwami, paleniem kościołów i szarganiem wszelkich wartości. W książce „Black Metal – Ewolucja kultu” znajdziecie to wszystko, ale również opowieść o ludziach z wielką pasją, którzy ciągle poszukiwali nowych form...

więcej Pokaż mimo to

avatar
10
4

Na półkach: ,

Wstrzymywałem się ok. dwa lata od kupna tej książki i w końcu ją nabyłem i przeczytałem, a było to latem 2018 r. W międzyczasie zapoznałem się z kilkoma ówczesnymi recenzjami i tymi OH, AH, EHAMI o książce... i w końcu się skusiłem... i co? hmmm, niezła książka, tak ogólnie, ale myślę, że te OH i AHY wyrażały osoby, które NIE pamiętają osobiście sceny metalowej lat 80-tych i początku 90-tych. Mam okrągłe 50 lat, książkę czytałem w wieku 46, po jakimś czasie (głównie w latach 2020 i 2021) ponownie "studiowałem" jej wybrane fragmenty, zapewne sprowadziło się to do tego, że przeczytałem ją w całości po raz drugi, a może i trzeci... Metalu (choć generalnie muzyki rockowej) słucham od ok 1983 r. Moją pierwszą płytą "metalową" wysłuchaną w całości była "Piece of Mind" Ironów (w 1984, jeszcze przed wydaniem "Powerslave"),po której "odkryłem", jako 12-latek, Black Sabbath... i tak się zaczęło. "Thrash'em'All" kupowałem jeszcze w czasach kiedy był zinem (lata 1987-88),a wszelkie "rewolucje" w metalu związane z pojawieniem się najpierw thrashu, później doomu, death i w końcu black metalu w postaci obecnie rozumianej, przeżywałem na własnej "skórze", fascynując się przez kilka lat danym gatunkiem, by po jakimś czasie stwierdzić, że... metal to metal, nie ważne jak go się nazwie. Oczywiście często zdefiniowanie poszczególnych gatunków nie było na początku tak oczywiste - o czym nie pamiętają zapewne młodsi fani metalu. Black również przyciągał mnie swym ówczesnym "magnetyzmem". Wywracał obraz "katolickiej" Polski. Był buntem (jak żaden inny gatunek metalu),przeciwko wszystkiemu co znałem od lat dziecinnych. Zanim wysłuchałem pierwszych nagrań Mayhem, czy Emperor, przerabiałem już Venom, Bathory, Celtic Frost, Blasphemy, niemiecki "czarny" thrash czy Sarcofago... no i KAT. Po ok. 30 latach od pierwszej fascynacji black metalem, kupiłem więc (nieco z sentymentu) książkę Dayala Pattersona... i po przeczytaniu poczułem... spory niedosyt. Teraz zdecydowałem się na recenzję (może niedawna śmierć Romana Kostrzewskiego mnie do tego "pchnęła"),choć już w lipcu 2018 r. zamieściłem podobną recenzję na stronie wydawnictwa Kagra. Nie będę więc "słodził", choć z góry zaznaczam, że książka jest warta uwagi, przeczytania i tak jak pisało wielu moich przedmówców, jest wręcz obowiązkowa na półce każdego fana metalu. Przechodząc do recenzji. Uważam, że jest to mocno jednostronna historia black metalu, obserwowana przez pryzmat sceny norweskiej, powiem nawet, bardzo, bardzo mocno jednostronna, bo gdzie jest np. cała scena fińska ??? jak można zapomnieć (nie poświęcić jej więcej miejsca) o bardzo mocno konkurencyjnej wówczas scenie (w I połowie lat 90-tych) dla norweskiego black metalu? Może autor miał z nią coś na pieńku? Beherit to stanowczo za mało. Pamiętam I połowę lat 1990-tych - to m.in. fińska Impaled Nazarene była uważana za czołówkę światowego black metalu (której autor nie poświęcił nawet strony).... Gdzie zespoły z Włoch (np. Mortuary Drape),Niemiec (np. Moonblood – wspomniany w jednym zdaniu to stanowczo za mało, a gdzie np Ungod?) czy Belgii (np. Ancient Rites) i to niekiedy sięgające swoimi korzeniami do lat 80-tych. Gdzie scena amerykańska (np. Profanatica, Goatlord) - VON to wierzchołek góry lodowej... Kolejny przykład to japoński Sigh, chyba tylko zaprezentowany dla seksownej Dr. Mikannibal, a nie ma np. kultowej na scenie japońskiej (ale nie tylko) grupy Sabbat, która właściwie była pierwszą, tak mocno zdefiniowaną jako black metalowa, grupą z Japonii. A skoro jesteśmy przy Japonii gdzie np. dziewczyny z Gallhammer ? Co do późniejszych lat, gdzie choćby wspomnienie o zespołach takich jak np. francuska Anorexia Nervosa, bardzo kontrowersyjna w II połowie lat 90-tych, czy austriacki Belphegor... Tak więc książka niezła ale głównie jako kompendium wiedzy dla fanów norweskiego i szwedzkiego black metalu, którym zapewne jest autor książki... Patterson pominął niemal całą scenę południowoamerykańską (nie licząc Brazylii),azjatycką (nie licząc Japonii),Australię czy Grecję (Rotting Christ to zaledwie wstęp). Przydałoby się choćby kilkanaście stron o "świecie", aby "dopełnić" temat... Na koniec dodam, że nie wspomnienie o zespole KAT, w dziale poświęconym polskiej scenie black metalowej jest - według mnie - wielkim nietaktem. To tak jakby autor nie wspomniał o VENOM w kontekście całego black metalu, bo KAT jest dla mnie właśnie takim Venomem, ojcem polskiej sceny black metalowej. Tak więc podsumowując - trochę się zawiodłem, bo na tak dużą ilość stron i nie mały format książki, spokojnie można było pominąć powiedzmy 30% tekstu dotyczącego Norwegii (w tym Mayhem),a umieścić to, o czym wspomniałem. Wtedy dopiero było by kompendium wiedzy o black metalu i jego "otoczce", czy wręcz encyklopedia black metalu (bo takie opinie przeczytałem w wielu recenzjach). Według mojej wiedzy o tej muzyce, autor pominął bardzo wiele aspektów życia końca lat 80- i początku lat 90-tych, których źródłem nie była Norwegia, a które bez wątpienia miały wpływ na rozwój tego gatunku muzyki... Książka przypomina więc książki autorów amerykańskich o II w. św., którzy udowadniają w nich jak to "amerykańscy chłopcy" wygrali II w. św. bez rzetelnego wspomnienia o wysiłku i ofierze innych państw. Tak tu - Szwed Patterson, pisze o black metalu w kontekście Mayhem/Norwegii (wręcz ujawnia się "nadmiarowa" fascynacja sceną Norweską) i swojego kraju (co jest jeszcze zrozumiałe),pomijając bardzo wiele z tego, co działo się ogólnie w temacie black metalu na całym świecie. A propos corpspaintu, może i Dead jest twórcą nazwy, ale nie jest pierwszym w black metalu, który malował w ten sposób twarz (ci co pamiętają osobiście scenę black metalową końca lat 80-tych, wiedzą dobrze kogo mam na myśli). Kończąc napisze , że niektórzy uznają pewnie, że się "czepiam" szczegółów, może i racja, ale wolał bym przeczytać o wiele więcej na tematy o których wspomniałem wyżej niż "brnąć" w historię np. Master's Hammera (a gdzie czeski Torr, o nim więcej słyszałem wówczas niż o Master's, i on pierwszy wydał dema, płyty itp),"męczyć" się z dogłębnie sporządzonymi życiorysami członków Mayhem, czy też czytać zbyt wiele stron - tak zbyt wiele - o współcześnie ideologizowanym i wynoszonym na świecznik francuskim "Czarnym Legionie", bo - nie umniejszając francuskim zespołom z LLN wkładu w historię black metalu, Dayal Patterson równie dobrze mógł napisać o pochodzącym z mojego miasta (Dobre Miasto, woj. warmińsko-mazurskie) zespole Czarne Jagódki, których nazwa, napisana czarną farbą z jak dobrze pamiętam szybko zamalowanym pentagramem i odwróconym krzyżem, ozdabiała na początku lat 90-tych jedną ze ścian, nieczynnej wówczas elektrowni wodnej na rzece Łyna. W mocno konserwatywnej i katolickiej Polsce (co tuż po 1989 mocno się objawiło) było to wyrazem faktycznego buntu przeciwko ówczesnemu porządkowi "świata". Cała ta "buntowniczo-antyreligijna" otoczka, towarzysząca black metalowi w liberalnej, tolerancyjnej i wyjątkowo świeckiej Norwegii, jaką przedstawia Patterson, wydaje mi się więc nieco infantylna. Vikernes skazany na 21 lat więzienia, wyszedł po 16 latach, stając się celebrytą. W Polsce w tamtych czasach obowiązywała jeszcze kara śmierci, a 20 lat to mógł spokojnie dostać ktoś, kto spaliłby kościół. Cóż - bez urazy dla innych nacji - bez wątpienia łatwiej było być "blackmetalowcem" w Norwegi niż w Polsce.

Wstrzymywałem się ok. dwa lata od kupna tej książki i w końcu ją nabyłem i przeczytałem, a było to latem 2018 r. W międzyczasie zapoznałem się z kilkoma ówczesnymi recenzjami i tymi OH, AH, EHAMI o książce... i w końcu się skusiłem... i co? hmmm, niezła książka, tak ogólnie, ale myślę, że te OH i AHY wyrażały osoby, które NIE pamiętają osobiście sceny metalowej lat 80-tych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1013
695

Na półkach: , , ,

“W black metalu chodzi o wiele różnych rzeczy, z pozoru są to przede wszystkim nihilizm, zwątpienie, satanizm, czarna magia i mnóstwo tego typu spraw”. Jest jednak coś głębszego w tej muzyce, “moc oczyszczającego ognia, narzędzie do zniszczenia wszystkiego, w co wierzysz i co wmawiali ci inni, coś co pozwoliłoby ci naprawdę wejrzeć w głąb siebie i odnaleźć jakieś głębsze, bardziej pradawne znaczenie prawdy”.

Tylko, czy tak naprawdę chodzi o definicję? Black metal to emocje, a do ich wydobycia sięga się po najróżniejsze zestawy dźwięków, tekstów i zachowań. Wreszcie black metal ewoluuje – czy to się niektórym podoba czy nie.

Dayal Patterson zaprezentował spójną, nielinearną historię black metalu. Oczywiście możemy dyskutować, o których (norweskich) zespołach jest za dużo, a o jakich za mało lub wcale. Możemy utyskiwać na brak np. Kata i wstydzić się za polski wkład w postaci NSBM. Możemy też zaakceptować wybór autora, który na pewno był wielką sztuką kompromisu. Wtedy książka ta będzie encyklopedią, kompendium wiedzy czy przewodnikiem. Z pewnością dla wielu osób jej lektura będzie podróżą sentymentalną.

“W black metalu chodzi o wiele różnych rzeczy, z pozoru są to przede wszystkim nihilizm, zwątpienie, satanizm, czarna magia i mnóstwo tego typu spraw”. Jest jednak coś głębszego w tej muzyce, “moc oczyszczającego ognia, narzędzie do zniszczenia wszystkiego, w co wierzysz i co wmawiali ci inni, coś co pozwoliłoby ci naprawdę wejrzeć w głąb siebie i odnaleźć jakieś głębsze,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
137
20

Na półkach:

Nie porywa, ale nie szkodzi. To solidna pozycja.

Nie porywa, ale nie szkodzi. To solidna pozycja.

Pokaż mimo to

avatar
91
39

Na półkach: , ,

Najlepsza książka w tym temacie. Autor nie uprawia taniej sensacji i dziennikarskiej kaszki jak w pewnej nieszczęsnej publikacji, której tytuł celowo pominę.
Wobec tego 9/10 dla zasięgu. O ile ktoś jeszcze tego nie czytał, z osób zainteresowanych.

Najlepsza książka w tym temacie. Autor nie uprawia taniej sensacji i dziennikarskiej kaszki jak w pewnej nieszczęsnej publikacji, której tytuł celowo pominę.
Wobec tego 9/10 dla zasięgu. O ile ktoś jeszcze tego nie czytał, z osób zainteresowanych.

Pokaż mimo to

avatar
238
154

Na półkach:

Szybko sie czyta mimo, ze po prostu jest to biograficzno/historyczna ksiazka o black metalu. Dla kogos kto troche zna - ale nie wszystko - super material zeby poznac nowe kapele.

Szybko sie czyta mimo, ze po prostu jest to biograficzno/historyczna ksiazka o black metalu. Dla kogos kto troche zna - ale nie wszystko - super material zeby poznac nowe kapele.

Pokaż mimo to

avatar
199
196

Na półkach:

Długo mi zajęło zakupienie tej książki, mimo iż temat należy do moich ulubionych gatunków muzycznych. Przeczytałem - i w sumie fajna książka, zbiera do kupy sporo informacji nt wielu najbardziej istotnych kapel gatunku, plus oczywiście poświęca mnóstwo miejsca wydarzeniom z Norwegii początku lat 90-ych. Przeczytało się to szybko, bo i nieźle jest napisane. Dobrze, że nie koncentrowano się tylko na kontrowersjach związanych z BM, ale opisano mniej lub bardziej szczegółowo dzieje wielu znaczących kapel. Minusy? Chyba nic nowego się z tej książki nie dowiedziałem, znając temat od połowy lat 90-ych niemal wszystko było mi już dawno wiadomo. No i pominięto kilka ważnych moim zdaniem kapel, które powinny mieć swoje miejsce w tej książce, choćby Satyricon, Dark Funeral, Necromantia, Mortuary Drape, Immortal, I.Nazarene. A wrzucono przeciętne Shining, Black Lodge, czy Aborym. Jest tam też parę błędów, albo zwyczajnie strasznie głupich lub mało istotnych stwierdzeń (np w kontekście Dimmu Borgir). Ale co tam, Patterson i tak odwalił niezłą robotę. Tak jak lubię wracać do filmów typu Det Svarte Alvor, tak i czytanie o legendarnej scenie jest zawsze zajebistą sprawą.

Długo mi zajęło zakupienie tej książki, mimo iż temat należy do moich ulubionych gatunków muzycznych. Przeczytałem - i w sumie fajna książka, zbiera do kupy sporo informacji nt wielu najbardziej istotnych kapel gatunku, plus oczywiście poświęca mnóstwo miejsca wydarzeniom z Norwegii początku lat 90-ych. Przeczytało się to szybko, bo i nieźle jest napisane. Dobrze, że nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    219
  • Przeczytane
    181
  • Posiadam
    108
  • Teraz czytam
    15
  • Muzyka
    15
  • Ulubione
    9
  • Chcę w prezencie
    8
  • Muzyczne
    4
  • 2021
    2
  • Nie posiadam
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Black Metal: Ewolucja kultu


Podobne książki

Przeczytaj także