Na skraju imperium

Okładka książki Na skraju imperium Mieczysław Jałowiecki
Okładka książki Na skraju imperium
Mieczysław Jałowiecki Wydawnictwo: Czytelnik biografia, autobiografia, pamiętnik
441 str. 7 godz. 21 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2000-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2000-01-01
Liczba stron:
441
Czas czytania
7 godz. 21 min.
Język:
polski
ISBN:
8307027950
Tagi:
Kresy arystokracja
Średnia ocen

8,7 8,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,7 / 10
17 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
711
311

Na półkach: ,

„Nasza rodzina należała do domu Rurykowiczów, a to w Rosji znaczyło bardzo dużo. Czuliśmy się jednak Polakami, a to w Rosji bardzo przeszkadzało”.

Za czasów rosyjskich - milioner, syn milionera. Ustosunkowany, doskonale wykształcony, władał biegle kilkoma językami, cieszył się nienaganną reputacją, był wysoko cenionym i doskonale wynagradzanym fachowcem. W czasie wojny współpracował z brytyjską ambasadą w Piotrogrodzie, wykonywał dla Anglików różne zadania wywiadowcze. Większość fortuny stracił w wyniku rewolucji bolszewickiej, której przebieg w Rosji obserwował osobiście, na domiar złego w samym jej centrum, bo ówczesnej stolicy imperium.

„Nienawiść nie jest uczuciem chrześcijańskim, ale po tym, com widział, nagromadziło się w mojej duszy tyle nienawiści, że opuszczałem Rosję z psychiką człowieka, dla którego zabicie bolszewika mogło być przyjemnością. Oprócz idei zła nie mogłem dopatrzyć się w bolszewizmie niczego”.

Pierwszą część wspomnień Mieczysława Jałowieckiego, dostępną także w formie (doskonałego!) audiobooka, zamyka wyjazd autora „do Nowoświęcian, a jak trzeba, to i do Wilna”, który ucieczką z rodzinnych Sylgudyszek ratuje się przed nadciągającą nawałnicą bolszewicką. Podczas dramatycznej jazdy saniami, uciekinier doświadcza metafizycznej wizji.

„Ujrzałem gorejący kaganiec, pod kagańcem jakiegoś jeźdźca ubranego z kozacka na czarnym koniu. Zamarłem. Jeździec trzymał wysoko nad głową pochodnię, oświecając drogę. O kilkanaście kroków za nim wynurzyła się czwórka rozpędzonych karych koni. Na koźle siedział sumiasty stangret w stroju kozackim Żukowskich na Ukrainie.

Uwagę moją przykuła jednak postać mężczyzny siedzącego w saniach. Był ubrany w bogatą delię futrzaną z takąż szeroką czapką na głowie, ozdobioną kitą, spiętą wielkim, świecącym kamieniem.

Wlepiłem oczy w tę twarz jakby wykrojoną gdzieś z portretów rodzinnych. Twarz marsową, ozdobioną pięknym wąsem. Poczułem na sobie wzrok mężczyzny. Było w tym spojrzeniu coś takiego, czego nie mógłbym zapomnieć, jakby przelanie siły jakiejś z nakazem w tym wzroku”.

Do rodzinnego majątku Mieczysław Jałowiecki nigdy już nie wrócił, bowiem zgodnie z ustaleniami Traktatu Wersalskiego, tereny, na których leżały Sylgudyszki, weszły w granice państwa litewskiego.

Przede mną lektura drugiej, z pewnością równie fascynującej, części wspomnień.

„Nasza rodzina należała do domu Rurykowiczów, a to w Rosji znaczyło bardzo dużo. Czuliśmy się jednak Polakami, a to w Rosji bardzo przeszkadzało”.

Za czasów rosyjskich - milioner, syn milionera. Ustosunkowany, doskonale wykształcony, władał biegle kilkoma językami, cieszył się nienaganną reputacją, był wysoko cenionym i doskonale wynagradzanym fachowcem. W czasie wojny...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1255
1231

Na półkach: ,

Świetnie napisane, pasjonujące wręcz wspomnienia, pełne przepysznych anegdot i dające sporo wiedzy, czym było Imperium Rosyjskie.

W tym kontekście ukazują także coś skrywanego przez polską świadomość, czy raczej podświadomość. Otóż chodzi o to, że wielu Polaków - i to bynajmniej nie tak wysoko urodzonych jak Autor, bo od Rurykowiczów się wywodzący - należało do elit Cesarstwa Rosyjskiego, zwłaszcza pod sam jego koniec. Nawet w CK Monarchii nie było tak wielu generałów pochodzenia polskiego , jak w Rosji, a już w Cesarstwie Niemieckim polski oficer był ewenementem.

Bo państwo rosyjskie - jedyny Józef Mackiewicz to z całą mocą podkreślał - było państwem stanowym, a nie narodowym. A to oznaczało, że polski szlachcic znaczył dla niego dużo więcej niż rosyjski mieszczanin, o chłopie nawet nie mówiąc.

Były wprawdzie limity przyjęć katolików (bo tak w Rosji rejestrowano Polaków) do szkół oficerskich, ale jedynie z racji samego polskiego pochodzenia już po reformach z końca XIX wieku nikogo tam za bardzo nie dyskryminowano (pod warunkiem, że nie walczył z państwem). Stąd te tłumy oficerów carskich wśród późniejszych twórców, jak np. Witkacy czy Strzemiński. Inna rzecz, że Polaków-carskich generałów po 1920 w zasadzie przenoszono w WP na emerytury,, bo się już do niczego nie nadawali.....

A same wspomnienia arcyciekawe. Choć chyba lekko sam siebie idealizuje. A z wyżyn swej pozycji społecznej Jałowiecki (wręcz obrońca "starego, dobrego carskiego porządku") zdaje się lekko upraszczać sytuację w 1917 roku.

Widzi zasadniczo jednolitą rewolucyjną masę, w której jednak różnice były olbrzymie. Dostrzegł to i wykorzystał choćby Piłsudski, stawiając w swoim czasie na socjalistę Borysa Sawinkowa, zasłużonego terrorystę z czasów carskich. b. ministra wojny w tak znienawidzonym przez Autora Rządzie Tymczasowym...

Świetnie napisane, pasjonujące wręcz wspomnienia, pełne przepysznych anegdot i dające sporo wiedzy, czym było Imperium Rosyjskie.

W tym kontekście ukazują także coś skrywanego przez polską świadomość, czy raczej podświadomość. Otóż chodzi o to, że wielu Polaków - i to bynajmniej nie tak wysoko urodzonych jak Autor, bo od Rurykowiczów się wywodzący - należało do elit...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1897
329

Na półkach: , , , ,

Moja pierwsza wysłuchana książka. Wrażenia? Cóż… Potwierdziły się moje przypuszczenia, że „czytać książkę”, a „słuchać, jak ktoś czyta książkę” to dwa różne doświadczenia, dwa różne światy otwierające się przed odbiorcą. Dla mnie tak różne, że mam duże wątpliwości dotyczące ocenienia książki w tym samym miejscu, gdzie oceniam książki przeczytane.

Na mój odbiór książki czytanej przeze mnie ma wpływ przede wszystkim autor. Wszystko inne: wydawnictwo, korekta, redakcja, okładka itp… stanowią zwykle ułamek, kilka procent oceny. Natomiast na odbiór książki słuchanej przeze mnie ma duży wpływ, hm, chyba nawet na równi z autorem, czytający: jego głos, jego interpretacja… Przekonałam się o tym, gdy jakiś czas temu usilnie próbowałam przebrnąć przez „słuchanego” „Czerwonego kapitana” D. Dána czytanego przez M. Stuhra. I chociaż do młodego Stuhra nic nie mam, kilka jego kreacji filmowych bardzo lubię, to w jego czytaniu „kapitana” wybitnie coś mi nie leżało. Usypiałam lub oddalałam się myślami tak daleko, że dopiero odkrycie, że mam słuchawki w uszach sprowadzało mnie do rzeczywistości. Albo łapałam się na tym, że Stuhr czyta, a ja jestem pochłonięta przeglądaniem internetu lub czytaniem książki… Zaczynałam słuchanie od początku. I jeszcze raz. Kilka razy. I nie przebrnęłam nawet przez ćwierć objętości. Tutaj natomiast, Henryk Drygalski, Jacek Kiss i Ksawery Jasieński nie pozwolili mi przysnąć czy zająć myśli czymś innym. Dosłuchałam do końca:)

Mam jednak wrażenie, że słuchając, pozbawiłam się wielu przyjemności, które przygotował dla mnie autor, np.:
- Zgubiłam trochę treści. Z pewnością odbiór treści nie był tak uważny, jak podczas mojego czytania. Tak, tak – jednak myślowe odloty, choć maleńkie, trafiały się. Poza tym krótka (na tyle krótka, by nie przewijać tekstu) wymiana słów: pytanie-odpowiedź z domownikami, sprawiała, że niejednokrotnie coś umykało.
- Przeżywania nastroju. No tak, bo mimo, że głosy były interesujące, że interpretacja w większości zgodna z moimi odczuciami, oczekiwaniami, to jednak zdarzały się „zgrzyty”, kiedy myślałam: no, nie, nie tak… ten znak zapytania powinien być bardziej domyślny, nie tak oczywisty itp… Poza tym, określone tempo czytania przeszkadzało mi w zanurzeniu się w nastroju wytworzonym przez autora, pozostaniu w nim przez chwilę, dobudowaniu własnych skojarzeń, wspomnień… Brakowało mi tego mojego decydowania, jak długo w danym nastroju pozostanę, jakimi drogami i dokąd mnie poprowadzi…
- Rozmyślań, refleksji… Tu znowu określone tempo czytania przez autorów itd…
- Pogłębiania wiedzy. Czytając lubię robić przerwy, wracać do przeczytanego zdania, do ostatniego (lub przedostatniego) akapitu, do fragmentu sprzed kilku stron (jako wzrokowiec, nie mam z tym problemu),lubię coś zanotować, sprawdzić… Myślę, że gdybym czytała tę książkę, mój zbiór notatek byłby bardzo pokaźny, po słuchaniu zostało niewiele. Nie umiałam się odnaleźć w tekście słuchanym. Nie wiedziałam, w którym momencie nacisnąć „stop”. Czy już teraz? Czy w następnym zdaniu będzie rozwinięcie tej myśli? Czy to już koniec akapitu? Czy może następny akapit przyniesie wyjaśnienie?

Niewątpliwe plusy słuchania książki:
- niesamowite (w porównaniu z tempem czytanych przeze mnie książek) tempo zapoznania się z treścią,
- oszczędność czasu (możliwość jednoczesnego słuchania i wykonywania innych czynności nieangażujących umysłu),
- oszczędność oczu, co przy mojej codziennej wielogodzinnej pracy z komputerem jest wartością nie do przecenienia.

Podejrzewam, że słuchanie znacznie zubożyło odbiór tych pięknie snutych wspomnień kresowego arystokraty. Z jego wspomnień wyłania się obraz ostatnich dziesięcioleci XIX i pierwszych dziesięcioleci XX wieku. Świat dworków i majątków ziemskich. Świat wartości, których już dawno nie ma. Kresy, Niemcy, Anglia. Krajobrazy, architektura, wnętrza. Ubiór, kuchnia, rozrywka. Zapachy, dźwięki. Gospodarka, polityka, tradycje. Znane postacie. Ocena ludzi określonej narodowości. Ocena działaczy. Barwnie. Ciekawie. Bezpośrednio.

Zapoznałam się z treścią, ale pozbawiłam się wszelkich (no, prawie wszelkich) doznań pozatreściowych. Myślę, że książka zasługuje, bym ją przeczytała:)

PS
Wiem, że powinnam się wdrażać do słuchania (te oczy…). Jednak przy moich preferencjach „czytaniowych” do słuchania muszę sobie wybierać coś, hm, nierefleksyjnego, nienastrojowego, coś, w czym zapoznanie się z treścią jest głównym celem:) Ha! Sama się śmieję z takiego podejścia. Niemniej, będę uczyła się „słuchać” książek. Tak, bym wyciągnęła z nich znacznie więcej, niż nieco uszczuploną przez moją nieuwagę, treść. Dla oczu. I dla czasu.

Moja pierwsza wysłuchana książka. Wrażenia? Cóż… Potwierdziły się moje przypuszczenia, że „czytać książkę”, a „słuchać, jak ktoś czyta książkę” to dwa różne doświadczenia, dwa różne światy otwierające się przed odbiorcą. Dla mnie tak różne, że mam duże wątpliwości dotyczące ocenienia książki w tym samym miejscu, gdzie oceniam książki przeczytane.

Na mój odbiór książki...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    27
  • Przeczytane
    23
  • Posiadam
    3
  • Zbiblio
    1
  • Ulubione
    1
  • Polska
    1
  • Wspomnienia/Reportaże
    1
  • 2018
    1
  • Książki z odzysku- Niechciane - Odratowane
    1
  • Oddane
    1

Cytaty

Więcej
Mieczysław Jałowiecki Na skraju imperium Zobacz więcej
Mieczysław Jałowiecki Na skraju imperium Zobacz więcej
Mieczysław Jałowiecki Na skraju imperium Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także