Znieważeni

Okładka książki Znieważeni Sándor Márai
Okładka książki Znieważeni
Sándor Márai Wydawnictwo: Czytelnik Cykl: Dzieło Garrenów (tom 4) Seria: Mała Proza literatura piękna
214 str. 3 godz. 34 min.
Kategoria:
literatura piękna
Cykl:
Dzieło Garrenów (tom 4)
Seria:
Mała Proza
Tytuł oryginału:
Sertodöttek. A hang
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2012-11-01
Data 1. wyd. pol.:
2012-11-01
Liczba stron:
214
Czas czytania
3 godz. 34 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307032900
Tłumacz:
Teresa Worowska
Tagi:
literatura węgierska
Średnia ocen

7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
28 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1178
1154

Na półkach:

Jedna z najgłębszych rzeczy Maraia. Generalnie pozbawiona dialogów fabuła jest tu ograniczona do minimum. Większość narracji zajmuje bolesna refleksja nad stanem kultury europejskiej w przededniu II wojny światowej, czemu towarzyszą niewesołe wnioski (choć Autor pisze z późniejszą wiedzą )… .

Do absolutnie mistrzowskich należą kilkustronicowe wywody Autora słuchającego przez przypadek Hitlera w niemieckim radiu:

…Gorący i skrzekliwy dyszkant, całkowicie niemęski, lecz jednocześnie i nie łagodnie kobiecy, podobny raczej do organu jakiejś mieszanej praistoty, jakim przyczajony w podziemiach los odpowiadał ludziom w greckich jaskiniach, teraz nagle bez żadnego powodu przeszedł w krzyk amoku. Było słychać, ze już nie rozum przemawia, lecz instynkty, jakaś głęboka uraza i pasja. (…) W taki sposób ryczą zranione zwierzęta i kobiety, kiedy wszystko stracone, mężczyzna siedzi już w pociągu z tą drugą i nawet klejnoty zabrali ze sobą (…) A ten głos był zupełnie wyjątkowy, jakby krzyczał demon, demon, który na chwile oblókł się w ciało…

…W Niemczech niedługo wybuchnie z całą siłą i gorączkowością najokrutniejsze prześladowanie Żydów, jakie można sobie wyobrazić. Człowiek zawsze nienawidzi w innym tego, co w nim samym jest niedostatkiem, z czym sam nie może sobie poradzić ani się pogodzić. Niech pan pomyśli, ile jest podobieństw w duchu i charakterze obu narodów. Przede wszystkim świadomość „narodu wybranego"...

Marai w żadnym miejscu książki nie przypisze tego głosu do osoby, pisząc: „Nazwisko było znajome, stanowiło grudkę informacyjnego szlamu, którym gazety, filmy, radio i plakaty zamulają naszą świadomość”.

I narasta już świadomość, co się dzieje wokół tego głosu : „Pierwsi chrześcijanie nie nienawidzili tak bardzo ostatnich Rzymian, pierwsi kalwini nie pragnęli tak bardzo zniszczenia papistowskich kościołów, pierwsi francuscy rewolucjoniści nie wieszali z tak łakomą radością arystokratów na latarniach, z jaką ten młody Niemiec jutro lub pojutrze znienawidzi nas, pana i mnie, tylko dlatego, że nie staniemy po jego stronie”.

I nagle narrator poczuł się tytułowo znieważony: „Tak, znieważono mnie. I znieważono zmarłych”. Ale nie tyko: „To dzieło, którego sens stanowiła kultura, teraz zostało znieważone”.

Narrator konstatuje: „Wierzyłem w to, że kultura i rozsądek w końcu jednak uratują świat od regularnych nawrotów największych kataklizmów, jakimi są epidemie, rewolucje i wojny”. A raczej, przyznaje iż miał złudzenia, że „kultura powoli wszystko uładzi”.

I jeszcze w kontekście mówcy-histeryka parę prawd o kłamstwie w polityce (jakże aktualne i dziś) :

…ale kłamać nie wolno. Nie wolno kłamać nawet wtedy, kiedy zakryjemy kłamstwo wzniosłym, idealistycznym płaszczem i powiemy, że to też tylko jedno z narzędzi, jak szpiegostwo, jeden z rekwizytów polityki przemocy, których zmuszeni jesteśmy używać w interesie narodu czy społeczności (…) Systematycznie kłamać, z pianą na ustach, z rozkoszą, przez lata, z jakąś właściwą niedorostkom czy kobietom radością, zacierając ręce, jak kupiec, który na jarmarku oszukał niewydarzonego klienta, to coś groźniejszego od przemocy. Bo wobec mordercy można się bronić: policją, katem, w końcu nawet scyzorykiem. Ale przed kłamcą można się obronić tylko w jeden sposób: należy uczynić wszystko, żeby nie mógł kłamać. Trzeba mu zatkać usta, jeśli się da, złotem czy władzą, rangą, a jeśli mu tego wszystkiego mało, to pięścią...

Gorzkie słowa o niezmiennej naturze ludzkiej:

…Marek Aureliusz czy Franciszek Józef przez pewien czas potrafili utrzymać w dyscyplinie niezmienną ludzką naturę. I tylko tyle. Marek Aureliusz był wykształcony i miał wielką wiedzę, a Franciszek Józef niewiele się kształcił i niewiele wiedział, a obaj przez krótki czas potrafili urzeczywistnić cud na ziemi: porządek i panowanie zasad moralnych. Ale nawet oni nie potrafili zmienić zasadniczej natury ludzkiej i to była ich tragedia…

…Żałowałem wszystkich tyranów, którzy w przeszłości, obecnie i w przyszłości sprowadzają na świat prześladowania, spustoszenie i okrucieństwa , bo nie znalazł się nikt, kto zmiękczyłby ich serca prawdziwą czułością. (…) Kobiety, matki i kochanki też nie są bez winy. Nie dały mężczyznom dość czułości, nie oswoiły ich…

Oraz w pełni zasłużone filipiki Autora o materializmie Francuzów przed II wojną światową:

…W Paryżu na wszystkim czuło się przenikliwy zapach pieniędzy, jakby Wespazjan nie miał racji. Pieniądze w Paryżu jak najbardziej miały swoja woń. A jeśli już były jakieś pieniądze, wszyscy chcieli mieć ich jak najwięcej, kilkanaście lat po wielkiej wojnie Francuzi potrafili myśleć tylko w kategoriach wielkich sum pieniężnych....

….Pieniądze nie w pończochach czy na kontach bankowych, ale szczególnie w duszach Francuzów stały się celem samym w sobie, najgłębszym sensem życia. Byli chciwi w taki sposób, w jaki inni potrafią być religijni – fanatycznie. (…) Poza pieniędzmi prawie nic już nie widzieli, jak szaleńcy. (…) W pieniądze wierzono tak, jakby ten symbol był sam w sobie bronią i ugodą, jakby same pieniądze dawały bezpieczeństwo…

…Mieli umysły trzeźwe i chłodne jak chemicy. Podróże, dalekie krainy, piękno i wygoda domu nie interesowały ich. Książki kupowali tylko wtedy, gdy mówiły o miłości. (…) Lubili pieniądze i kobiety, długie obiady w tanich doskonałych gospodach, grę w karty, pogawędki, zabawę przednich skojarzeń i nic więcej. I każdy z nich najpóźniej w 50. wieku życia miał zamiar przejść na emeryturę (...) A co tydzień lub dwa tygodnie jeździli na godzinkę do któregoś z tańszych paryskich burdeli, gdzie mieli niemal abonament i płacili stałą cenę niczym u fryzjera….

..Wiedziałem, że kocham Paryż bez wzajemności, ponieważ jest egoistyczny, skąpy i nie lubi mnie, cudzoziemca…

…Rozejrzałem się i widziałem ludzkie twarze o obojętnych albo przebiegłych spojrzeniach. Nigdzie nie widziałem nic dobrego...

I jeszcze:

…Szczęśliwych, którzy kogoś kochali, nie widywało się w Europie w tych czasach, ponieważ szczęście ukrywa się i jest niewidoczne. Ci ludzie mogli nawet nie wiedzieć, że są szczęśliwi…

W tym kontekście wspaniale refleksje na widok pary Francuzów z domu naprzeciwko, kochających się co wieczór przy niezasłoniętych firankach:

…Kochali się beztrosko i w samozapomnieniu. Mijały tygodnie, a ja nie podnosiłem głowy znad książki, kiedy w godzinach wieczornych młode małżeństwo wracało do domu i naprzeciw zapalało się światło; a gdy o tej porze ktoś mnie odwiedzał, zasłaniałem okno firanką, ponieważ miłość młodej pary uważałem za jedną z tajemnic mieszkańców ulicy i nie chciałem, by obce wścibstwo napawało się widokiem tej rodzinnej, drobnomieszczańskiej prywatnej sprawy, zanieczyszczając ja niejako swoimi brudnymi myślami i pragnieniami…

I jeszcze o tym, jak bardzo zmieniła się społeczna rola pisarza wtedy i dziś:

...Każdy pisarz uciekał od punktów styczności ze światem. Pisarz, który idzie między ludzi (...),jest gorszy od kapłana, który znalazł się w domu publicznym (…). Pisarz zdradza jakąś cząstkę swej profetycznej roli, kiedy wchodzi między ludzi…

…Grafoman zawsze pragnie wyrazić „pełnię” i nie wie, że prawdziwy, a wiec doskonały i proporcjonalny jest zawsze tylko dokładnie opisany i możliwie najlepiej wyrażony i ukazany szczegół…

…Rozmaitość językowa Europy jest dla wszelkich nacjonalizmów wentylem bezpieczeństwa, przez który mogą się ulatniać pary przegrzanych uczuć narodowych, czasem myślę, że rzadkie języki nie dzielą, tylko wręcz łączą Europejczyków…

…Szczególnie sklep z serami śmierdział tak intensywnie, agresywnie i bezwstydnie, jakby ktoś w głębi ulicy wykrzykiwał nieprzyzwoite słowa…

I tylko jeden zgrzyt – w kontekście dzisiejszych standardów: „To my, Europejczycy, balansując na granicy, poza którą nie sięga już moc ludzkiego działania, musimy znaleźć dla ludzkości ratunek przed losem, który sami sobie zgotowaliśmy, musimy podnieść człowieka ponad to, co w nim beznadziejnie drobnomieszczańskie. Ludy kolorowe, których doświadczeń nie należy lekceważyć, zrozumienia i zbawienia poszukują na płaszczyźnie instynktów, tylko biały człowiek otrzymał od losu tę okrutną rolę, by swego zbawienia oczekiwać nie od cudu, ale od rozumu (…). Musimy zacząć od podstaw pracę, wychowawczą, pan i ja, wszyscy biali pisarze”.

Czas takich słów dawno już przeminął – jak i świat Maraia. Książki jednak pozostały….

Jedna z najgłębszych rzeczy Maraia. Generalnie pozbawiona dialogów fabuła jest tu ograniczona do minimum. Większość narracji zajmuje bolesna refleksja nad stanem kultury europejskiej w przededniu II wojny światowej, czemu towarzyszą niewesołe wnioski (choć Autor pisze z późniejszą wiedzą )… .

Do absolutnie mistrzowskich należą kilkustronicowe wywody Autora słuchającego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
207
30

Na półkach: ,

Zdecydowanie najlepsza część sagi rodu Garrenów. Bardzo luźno związana z poprzednimi książkami cyklu i utrzymana w nieco innej konwencji. Autor oczami Petera Garrena, z perspektywy Paryża początku lat 30. obserwuje (właściwie: przeczuwa) narodziny demona, który zagraża europejskiej kulturze.

Zdecydowanie najlepsza część sagi rodu Garrenów. Bardzo luźno związana z poprzednimi książkami cyklu i utrzymana w nieco innej konwencji. Autor oczami Petera Garrena, z perspektywy Paryża początku lat 30. obserwuje (właściwie: przeczuwa) narodziny demona, który zagraża europejskiej kulturze.

Pokaż mimo to

avatar
17
14

Na półkach: ,

niesamowite spojrzenie.

niesamowite spojrzenie.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    139
  • Przeczytane
    37
  • Posiadam
    16
  • Teraz czytam
    2
  • Literatura węgierska
    2
  • 2013
    2
  • Do kupienia
    2
  • Domowa biblioteka cyfrowa EBOOKI
    1
  • Literatura piękna
    1
  • Brak Legimi A
    1

Cytaty

Więcej
Sándor Márai Znieważeni Zobacz więcej
Sándor Márai Znieważeni Zobacz więcej
Sándor Márai Znieważeni Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także