Twoja twarz jutro. Trucizna, cień i pożegnanie
- Kategoria:
- literatura piękna
- Cykl:
- Twoja twarz jutro (tom 3)
- Tytuł oryginału:
- Tu rostro mañana. Veneno y sombra y adiós
- Wydawnictwo:
- Sonia Draga
- Data wydania:
- 2013-10-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-10-23
- Liczba stron:
- 664
- Czas czytania
- 11 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375087154
- Tłumacz:
- Ewa Zaleska
- Tagi:
- Ewa Zaleska
Długo wyczekiwany trzeci i ostatni tom „Twojej twarzy jutro”, fascynującej trylogii Javiera Maríasa, która – doprowadzona do finału – jawi się jako jedno z największych osiągnięć literackich naszych czasów.
Jacques Deza nadal pracuje w Londynie dla tajemniczej grupy wywiadowczej. Ogląda przerażającą kolekcję nagrań kompromitujących wiele osób publicznych. Oglądane sceny wnikają w Dezę jak trucizna. Bohater musi znaleźć odpowiedź na pytanie, czy można usprawiedliwić przemoc i na ile można ingerować w cudze życie, nawet jeśli jest to życie kochanej osoby. Kończy także dwie długie rozmowy, z ojcem i z przyjacielem, by przekonać się, że nie znamy najbliższych nam ludzi i sami dla siebie jesteśmy zagadką.
To książka, która zabiera nas do piekieł, by potem, poranionych i zatrutych, przywrócić jednak życiu.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Różne twarze słów
W czasie lektury tej książki mocniej niż zwykle przekonałam się o zasadności założenia całościowego poznawania twórczości danego autora, obejmującego nie tylko poznanie jego biografii, ale również sensowność chronologicznego czytania jego dzieł. Zgodnie z nim staram się od pewnego czasu nie tylko czytać wszystkie książki interesującego mnie pisarza w krótkim czasie, bez większych przerw (co, oczywiście, nie zawsze jest możliwe),ale robić to również zgodnie z kolejnością ich powstania (wydania). System taki pozwala nie tylko prześledzić ewolucję stylu, tematyki i innych elementów składowych twórczości danego autora, ale ułatwia zrozumienie pewnych wątków a nawet może być kluczowy w odczytaniu danego dzieła. Analiza trzech tomów powieści „Twoja twarz jutro” wymaga właśnie nie tylko spojrzenia na dane biograficzne jej autora, ale również zyskuje głębszy wymiar w świetle wcześniejszych powieści Javiera Maríasa.
Ta powieść w trzech tomach (bo tak proponuje ją widzieć autor, a nie jako trylogię),okrzyknięta przez krytykę arcydziełem XXI wieku i licząca sobie (sumując trzy tomy) bez mała 1200 stron (w wydaniu polskim prawie 1500) nie tylko zbiera wszystkie najważniejsze tematy i motywy z poprzednich dzieł hiszpańskiego pisarza, nie tylko stanowi ich głębszą, rozbudowaną wersję, ale również wprost odwołuje się do kilku poprzednich ważnych powieści Maríasa. W pierwszym tomie odnajdujemy autocytaty z powieści „Wszystkie dusze” – szóstej w dorobku pisarza i dzięki której zdobył uznanie również poza ojczyzną – ponieważ „Twoja twarz jutro” wydaje się być kontynuacją i rozszerzeniem opowiedzianej tam historii nie tylko narratora – tłumacza i filologa – ale również kilku innych postaci. Nawiasem mówiąc tłumacz i wydawca polski wspomnianej wcześniejszej powieści z nieznanych powodów ukryli dwuznaczność tytułu tejże, zatem dopiero przy lekturze tej monumentalnej prozy rozpisanej na trzy woluminy zorientowałam się, iż tytuł nawiązywał do college’u All Souls – jednego z 38 (według niektórych 39) college’ów Uniwersytetu Oksfordzkiego, jednego z najdziwniejszych, gdyż nie ma w nim studentów pierwszego stopnia (undergraduates),nie można się tam dostać inaczej niż będąc wybranym jako pracownik przez sam college. Wybór dokonuje się spośród najwybitniejszych badaczy i ludzi nauki, jednym z nich był również profesor Leszek Kołakowski.
Javier Marías, nagradzany i doceniony jako pisarz oraz jako tłumacz, podobnie jak jego bohater również pracował przez kilka lat na uczelni w Oksfordzie, gdzie zajmował się tłumaczeniami literatury angielskiej i teorią przekładu, co spowodowało iż wielu krytyków upatrywało w narratorze „Wszystkich dusz” alter ego pisarza. Ten spokojnie przypominał, iż powieść ze swej natury to dzieło literackie, nie autobiograficzne, choć czerpie z biografii jej twórcy. Tutaj raz jeszcze sprowokował spekulacje na temat własnego życia, ponieważ nie tylko zamieścił w powieści dwie autentyczne opowieści z życia swojej rodziny – jedna dotyczyła historii jego ojca, druga wuja, brata matki – ale jeszcze umieścił je w kontekście politycznym kraju (hiszpańska wojna domowa oraz czasy reżimu Franco) i dodatkowo uwiarygodnił zamieszczając zdjęcia. Ponadto opowiedział też sensacyjną historię z życia sir Petera Russella (w powieści Wheelera),zahaczającą o historię życia jednego ze znanych pisarzy, któremu zadedykował dwa pierwsze tomy. Trzeci tom, obok dedykacji dla bliskiej pisarzowi kobiety, zawartej we wszystkich woluminach, poświęcił pamięci swego ojca i sir Russella (obaj odeszli w czasie jego powstawania).
W kolejnych tomach odsłaniają się kolejne nawiązania: cytaty wykorzystane wcześniej w książkach „Jutro, w czas bitwy, o mnie myśl” oraz w „Zakochaniach” teraz zyskują rozwinięcie lub nową interpretację. Pojawiają się również znajome postaci: profesor Francisco Rica (prawdziwa postać) spotkany już w „Zakochaniach”, malarz-kopista (fałszerz?) Custardoy, który odegrał znaczącą, złowrogą rolę w „Sercu tak białym” a teraz znowu pojawił się, by wnieść zamęt i zło w życie głównego bohatera (choć mimo tego samego nazwiska i zawodu może to być inna osoba) czy wreszcie ważna postać kobiety – żony uwikłanej w relację z dwoma mężczyznami – noszącej imię Luiza zarówno w „Zakochaniach”, jak i w opisywanej tu „Twojej twarzy jutro”. Powracają również te same główne tematy: sekrety, miłość, zdrada, podejrzenia, wątpliwości, przyjaźń, śmierć i małżeństwo, słowa – ich znaczenie, wpływ i odpowiedzialność za nie, ale pojawiają się również nowe: starość, ślad, jaki pozostawiamy w innych, relacja dzieci – rodzice oraz historia: druga wojna światowa oraz hiszpańska wojna domowa. Szczególnie wyraźnie wybrzmiewa temat przemocy oraz jej obraz w mediach i ich wpływ na przesuwanie naszych wewnętrznych granic, choć warto zaznaczyć, że została tu ona zarysowana bardzo subtelnie, autor nie epatuje nią, raczej sugeruje niż szczegółowo opisuje.
Ciekawym zabiegiem jest zamieszczanie w książkach reprodukcji fotografii czy obrazów. Marías twierdzi, że naturalną potrzebą czytelnika jest zobaczyć to, co widzi bohater, a ponadto sugeruje, iż jednoczesne oglądanie obrazu / zdjęcia i czytanie jego opisu stanowi szczególny rodzaj przyjemności. Pierwszy raz reprodukcje pojawiły się we „Wszystkich duszach” i były to dwa zdjęcia pisarza Johna Gawswortha, niedocenionego twórcy. Nawiasem mówiąc Javier Marías lubi w swoich książkach wspominać o takich zapomnianych twórcach. Gawsworth był również królem małej niezamieszkanej wyspy, Redondy. Wzmianka o tym w powieści spowodowała, iż jej autor na skutek różnych spowodowanych w ten sposób wydarzeń został mianowany nowym władcą wysepki. Odwołując się do literackiej tradycji jej władców (wszyscy byli pisarzami) nie tylko ustanowił nagrodę literacką wyspy, ale także zaczął nadawać cenionym przez siebie twórcom (pisarzom, reżyserom filmowym itd.) honorowe tytuły hrabiowskie. Wśród wyróżnionych w ten sposób znajdują się m. in. John Ashbery, A. S. Byatt, Francis Ford Coppola czy W.G. Sebald. W monumentalnej powieści trzytomowej znalazło się tych reprodukcji kilkadziesiąt, a w ostatnim tomie jest ich najwięcej i są kolorowe.
Nie sposób nie zauważyć specyficznego stylu autora oraz jego sposobu traktowania czasu w powieści. Marías tłumaczył prozę i poezję różnych autorów: Sterne’a, Browne’a, Nabokova, Faulknera, Henry’ego Jamesa, Thomasa Hardy’ego, Shakespeare’a, Joyce’a, Audena, Ashbery’ego, Yeatsa czy Tennysona i ich twórczość wpłynęła bez wątpienia na jego styl pisania. Po raz kolejny zanurzamy się w tym specyficznym, niespiesznym toku narracji, bogatym w długie zdania, pełne dygresji, czas zaś okazuje się być tylko zabawką w rękach twórcy, który – jeśli ma ochotę spowalnia go lub zatrzymuje – wydarzenie rozpoczynające się pod koniec pierwszego tomu ma swój ciąg dalszy i zakończenie dopiero w tomie ostatnim, dzięki czemu czytelnik chcący zaspokoić swoją ciekawość „Co było dalej?” przez prawie 500 stron musi powstrzymać swą niecierpliwość, oddając się lekturze pełnej refleksji i innych historii, narrator bowiem opowiada niechronologicznie - robi dygresje, wraca do czegoś czy robi krótkie wypady w przyszłość by znów wrócić do jakiegoś skojarzenia czy słowa. Jak powieściopisarz sam mówił – narratorzy jego książek robią trzy rzeczy: opowiadają, obserwują i rozważają (użyte przez niego angielskie słowo „reflecting” może oznaczać również „odbijanie, odzwierciedlanie”). Narracja utrzymana jest w formie pierwszoosobowej, a opowiadający mają wiele cech wspólnych, choć noszą inne nazwiska – wszyscy są mężczyznami (piękny i wyjątkowo udany wyjątek to narratorka w „Zakochaniach”),w pewnym sensie tłumaczami czy interpretatorami, ponieważ nawet gdy pracują w różnym charakterze - jako nauczyciele akademiccy, wydawcy, ghost-writerzy, szpiedzy czy śpiewacy operowi – w pewnym sensie zajmują się tym samym: mówią cudzym głosem, opowiadają historie innych ludzi. Często zdarza im się zawiesić tok opowieści tylko po to, by zatrzymać się nad jakimś słowem czy sytuacją, która przywołuje rozmaite skojarzenia: cytaty z klasyków (Shakespeare) oraz idiomy lub wyrażenia w innych językach, ukazujące dodatkowe sensy i znaczenia, co nieuchronnie kojarzy się z pracą tłumacza.
Tym razem ten sposób snucia opowiadania zyskuje dodatkowy wymiar, ponieważ narrator w ramach swoich obowiązków zawodowych interpretuje (czyli niejako tłumaczy) zachowania innych ludzi, a nawet to, co się jeszcze nie zdarzyło, ale co jest potencjalne w ich życiu. Najciekawsze jest to, iż wiedząc o innych to, czego oni sami o sobie nie wiedzą, Jacques Deza, główny bohater i narrator jednocześnie, wydaje się zupełnie nie znać sobie, nie mieć wglądu a nawet go nie potrzebować, co zaowocuje w jego życiu zaskakująco płynnym przesunięciem norm moralnych pod wpływem silnej osobowości zwierzchnika, a wraz z nimi jego zachowaniem, nad czym on – snując mnóstwo refleksji o życiu, fantazji o tym, co być może się zdarzy w życiu innych – przejdzie gładko do porządku dziennego. I podczas gdy w odniesieniu do innych trafne okazuje się, cytowana w powieści, myśl św. Augustyna Nikt nie zna cię lepiej, niż ty znasz siebie, a przecież nikt nie zna siebie tak dobrze, żeby być pewnym jak zachowa się jutro czyli jaka będzie jego (jak to ujęto w tytule) jutrzejsza twarz, Deza wydaje się bardziej odzwierciedlać słowa samego pisarza, wypowiedziane podczas jednego z wywiadów Znacznie łatwiej zmienić imię niż zmienić cokolwiek innego, zwłaszcza swoją twarz. W rzeczy samej: Deza, nazywany przez różne osoby inaczej, łącznie aż dziewięcioma imionami (Jacobo / Jaime / James / Jack / Santiago / Diego / Yago / Iago / Jacques),wydaje się mimo wszystko nie zmieniać - choć zmienia się jego zachowanie on sam pozostaje taki sam, jakby miał wciąż tę samą twarz, na którą tylko za każdym razem pada pod innym kątem światło, a cała postać pozostaje spowita w mroku.
Podziw budzi stopień panowania pisarza nad tekstem - jego formą i treścią rozwijającymi się na ponad tysiącu stronach – zwłaszcza jeśli znamy metodę twórczą Maríasa, typowanego jako jeden z kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. Pisze on na maszynie do pisania (elektrycznej, ale jednak),nie używa komputera, nie ma dostępu do Internetu, ba! nie używa także telefonu komórkowego. Nie ma stałych godzin pisania, twierdzi, że poświęca na pracę twórczą średnio cztery godzinny dziennie. W tekście literackim, także w prozie, najistotniejszy jest dla niego rytm i tempo – element muzyczny tekstu, którego nie potrafi zignorować. Dlatego ciężko pracuje nad każdą stroną, poprawia ją, dodaje sylaby czy pauzy – jak robią to poeci – i przepisuje wciąż od nowa do momentu, gdy jest zadowolony, a wtedy drukuje stronę i nigdy już do niej nie wraca, nie wprowadza żadnych poprawek. Uważa bowiem, że w pisaniu - jak w życiu – nie można wymazać tego, co już się zrobiło. Dlatego jeśli w pewnym momencie procesu twórczego okazuje się, że jakiś element z pierwszych stron książki jest niewygodny lub nie pasuje, autor mierzy się z tym problemem. Wszystko to sprawia, że jego sposób pracy jest niezwykle praco- i czasochłonny (sam nazywa go nawet „samobójczym”) oraz wymagający, zwłaszcza w kwestii pamięci, dlatego pisze z szybkością zaledwie jednej strony dziennie. Pisarzowi nie zależy jednak na popędzaniu czasu – on go wręcz spowalnia a nawet zatrzymuje w trakcie pracy i znajduje to przełożenie również na czas akcji, gdzie kilka zaledwie wydarzeń staje się pretekstem do refleksji nad istotnymi sprawami życia ludzkiego.
Oryginalna i nowatorska, pełna dygresji i medytacyjna, powieść „Twoja twarzy jutro” została trafnie określona przez krytyków anglosaskich jako proustowska powieść szpiegowska. Łącząc różne odmiany powieści tworzy nową jej jakość. Muszę jednak przyznać, że podczas gdy pierwszy tom powieści czytałam z zachwytem, drugi z zadowoleniem, to przy trzecim zaczęłam się irytować – oryginalny styl i wolne tempo powieści zaczęło mnie drażnić, to co na początku było świeże, po 800 stronie stało się męczące podczas lektury. Paradoks polega zaś na tym, iż to właśnie w ostatnim tomie najwięcej się dzieje. Ponadto to właśnie trzeci tom uświadomił mi, że brakuje mi głębszej psychologii postaci – co nie dziwi, jeśli przypomnimy sobie słowa pisarza, że dla niego taki pisarz jak Dostojewski mógłby nie istnieć. Otóż gdyby potraktować postaci Maríasa cynicznie, można by zauważyć, że w istocie bardzo mało się one różnią od siebie nawzajem – wszystkie nie rozmawiają tylko wymieniają się pytaniami i długimi, rozbudowanymi i pełnymi dygresji monologami, używają podobnego języka (różnią się tylko kilkoma charakterystycznymi dla nich zwrotami),należą do inteligencji i mówią o uczuciach w sposób bardzo zimny, intelektualny. Bohaterowie tylko opowiadają o emocjach, ale nie mamy okazji zaobserwować ich w działaniu emocjonalnym (poza strachem i gniewem). W zasadzie jedyne postaci, które budzą sympatię i wyróżniają się jakoś Custardoy czy de la Garza - przedstawieni jako prymitywne, aroganckie i wprowadzające zamęt w życie innych indywidua, ale – w odróżnieniu od reszty – ich język jest oryginalny, żywy, emocjonalny (i pełen wulgaryzmów i zwrotów potocznych),zaś ich sposób mówienia krótki i rzeczowy. Podczas gdy tom pierwszy wciąż mnie zachwyca i zastanawia, tak pozostałe tomy budzą mieszane uczucia. Może jeszcze końcowe strony ostatniego z nich wciąż rozbrzmiewają w mojej głowie – stanowią bowiem kontynuację wydarzeń z pierwszego. Przyznaję jednak, że mój największy zachwyt w całej męskiej w tonie twórczości prozatorskiej pisarza, nawiasem mówiąc bardzo chętnie czytanego przez kobiety, budzą pisane z kobiecej perspektywy Zakochania. Nie można nie znać tego autora i jego najważniejszego dzieła, zatem polecając trzytomowy utwór innych czytelnikom i ich własnemu osądowi, z nadzieją czekam na kolejną powieść tego hiszpańskiego autora z kobietą jako narratorem.
Jowita Marzec
Oceny
Książka na półkach
- 301
- 110
- 49
- 5
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
- 2
Cytaty
Wprawdzie nie jest to naszym pragnieniem, ale zawsze wolimy, żeby śmierć spotkała tego innego obok nas w trakcie wykonywania jakiejś misji albo na polu bitwy, w lotniczym rajdzie albo wskutek bombardowania, albo w okopie, gdy były jeszcze okopy, albo w ulicznym napadzie lub podczas włamania do sklepu albo porwania turystów, w trzęsieniu ziemi, eksplozji, zamachu, w pożarze, wsz...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Literacko książka bardzo dobra - kunsztownie budowane zdania, opisy niemal proustowskie , wielka erudycja. Jednak forma zdecydowanie góruje nad treścią. To raczej etyczna rozprawa, niż powieść. Akcja służy tu jedynie do budowania przez pisarza wielopoziomowych rozważań etycznych, a pisarz wydaje się zakochany w swojej umiejętności posługiwania się pięknym językiem. Dla mnie szczerze mówiąc jest to dzieło nijakie - formalnie pięknie budowane, ale ani nie wciąga, ani nie pozostaje w pamięci.
Literacko książka bardzo dobra - kunsztownie budowane zdania, opisy niemal proustowskie , wielka erudycja. Jednak forma zdecydowanie góruje nad treścią. To raczej etyczna rozprawa, niż powieść. Akcja służy tu jedynie do budowania przez pisarza wielopoziomowych rozważań etycznych, a pisarz wydaje się zakochany w swojej umiejętności posługiwania się pięknym językiem. Dla mnie...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toProust, Dostojewski, Myśliwski, Marias – co łączy tych na pozór różnych autorów: trafne odszyfrowanie czy też odczarowywanie rzeczywistości. Ich nie zmyli banalność, bałamuctwo i utarte frazesy. Wyobrażam ich sobie jako uczonych ślęczących w pocie czoła, nocami, z piórem nad kartką papieru i śledzących każdy atom ludzkiej egzystencji, każdy symptom zagmatwanego charakteru człowieka. Oczywiście są różni: Proust znajduje piękno, Myśliwski szuka rozsądku, Marias próbuje uporządkować to co zdaje się chaosem a Dostojewski rozgrzesza i zadaje pokutę, ale jako pisarze nie zatrzymują się, idą tak sprawnie i szybko, że powodują u czytelnika zadyszkę, wymagają od niego maksymalnego skupienia. Jeden z bohaterów Twojej twarzy jutro od czasu do czasu zadaje pytanie: (cytuję z pamięci) co jeszcze widziałeś, co zaobserwowałeś, a może jeszcze coś utkwiło ci w pamięci?, mówi: nie należy poprzestawać na tym co powierzchowne, to co głębiej jest znacznie bardziej interesujące. I ci czterej pisarze wskazują czytelnikowi drogę do wnętrza człowieka, oczywiście można tą drogą pójść albo i nie, na tym polega ich wielkość, że nie narzucają się czytelnikowi.
Marias odżegnuje się od Dostojewskiego, lecz trudno nie zauważyć, że operują w tej samej materii, dobra i zła, tam gdzie zacierają się granice moralne. U obu dobro i zło mieszają się ze sobą w jednym ciele, stąd operacja jest długotrwała i mozolna oraz kosztowana, bez jednoznacznego rezultatu, to znaczy ani dobro ani zło nie są jednoznaczne.
Narrator powieści, Jacobo Deza, jest zatrudniony w budynku bez nazwy, pracując nad ściśle tajnymi zleceniami. Za zadanie ma rozpracowywanie osobowości, czyli ściąganie z obserwowanych osób masek, z tym zastrzeżeniem, że ma określić ich zachowania w przyszłości, czyli odkryć ich twarz jutro. Te poszukiwania dla głównego bohatera okazują się drogą do stopniowego poznawania swojej osobowości, ze smutną konkluzją, że najtrudniej jest zdjąć maskę z siebie i że sam nie wiesz człowieku, co za bestia w tobie siedzi. Prawda, dojście do poznania samego siebie zajęło bohaterowi 1600 stron i zapewne to nie jedyna niedogodność tego dzieła, czy też brak pisarski, ale skoro chcemy czytać idealne książki, to musimy przerzucić się na produkty pisarskie robotów, obecnie nazywanymi sztuczną inteligencją, które ta inteligencja dopasuje do naszych wyjątkowych oczekiwać. Ale czy naprawdę w ten sposób poznamy siebie? A czy poznamy świat? Czy zdejmiemy maskę sobie i temu światu?
P.S.
Dygresja o sztucznej inteligencji pochodzi ode mnie i nie ma żadnego związku z dziełem Mariasa.
Proust, Dostojewski, Myśliwski, Marias – co łączy tych na pozór różnych autorów: trafne odszyfrowanie czy też odczarowywanie rzeczywistości. Ich nie zmyli banalność, bałamuctwo i utarte frazesy. Wyobrażam ich sobie jako uczonych ślęczących w pocie czoła, nocami, z piórem nad kartką papieru i śledzących każdy atom ludzkiej egzystencji, każdy symptom zagmatwanego charakteru...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMarias w drugiej połowie trzeciego tomu przyspiesza narrację, jakby przestraszył się, że jego dzieło rozrasta się do zbyt dużych rozmiarów, jakby bał się, że nigdy tego nie skończy, nie dobije do brzegu, i jakby z tego powodu skracał pewne rzeczy, pomijał. Wcześniej potrafił rozwodzić się nad czymś całymi stronami, teraz często zamyka tygodnie i miesiące w jednym akapicie, w jednym zdaniu. Rozumiem, że pomija nieważny czas, ale pozostaje wrażenie lekkiego przyspieszenia narracji, pewnej nierówności.
Przy tej okazji przypomina mi się „2666” Bolano i fragment o farmaceucie, który przedkłada opowiadania Kafki nad jego powieści: „Już nawet oświeceni farmaceuci nie mają odwagi sięgnąć po wielkie dzieła, niedoskonałe, gwałtowne, te, które otwierają drogę w nieznane. Wybierają doskonałe wprawki wielkich mistrzów. Albo, by powiedzieć innymi słowy to samo: chcą widzieć wielkich mistrzów podczas szermierczych sesji treningowych, ale nie obchodzą ich prawdziwe batalie, gdzie wielcy mistrzowie walczą z czymś, z tym czymś, co przeraża nas wszystkich, czymś, co nas paraliżuje i bierze na rogi, i jest krew, i śmiertelne rany, i smród”.
I tak też właśnie jest z „Twoją twarzą” Mariasa: to taka prawdziwa batalia, wielkie dzieło, które przerasta w pewien sposób swojego autora, przeraża i paraliżuje, może wymyka się mu spod kontroli, dlatego może czasem wydawać się nierówne i niedoskonałe w kilku miejscach. Ale jest zarazem próbą wypłynięcia na wielkie wody, zmierzenia się z czymś ogromnym, a nie tylko szermierczą wprawką. Coraz bardziej uczę się doceniać takie właśnie wielkie dzieła, może nie totalnie doskonałe, ale porywające się na Absolut. „Moby Dick” Melville’a, „2666” Bolano właśnie, „Niewyczerpany żart” Wallace’a, i teraz też „Twoją twarz jutro” Mariasa.
Ta książka kojarzy mi się z „2666” Bolano. Podobna konstrukcja, podobna narracja (u Bolano jednak chłodniejsza, oszczędniejsza),podobne reminiscencje z czasów wojny i odleglejszych. Taka podobna „hiszpańskość” bijąca z tych książek. Chociaż u Mariasa ta hiszpańskość to co innego, to coś tak charakterystycznego dla twórców z półwyspu iberyjskiego, coś, czego tchnienie odczuwam w dziełach Cabrego, w filmach Almodovara. Jakaś taka ciepłokrwistość, żar, moc uczuć, ale też upodobanie do powtórzeń i tworzenia może czasem – wydawałoby się - naiwnych zbiegów okoliczności. U Mariasa wszystko łączy się ze wszystkim, cytaty, koincydencje, wydarzenia odległe od siebie o 60 lat. Marias jakby lubuje się w snuciu takich porównań i koincydencji, jest to wyczuwalne, ale bez przekraczania granicy dobrego smaku.
Poprzez fragment z „2666” Bolano zakwalifikowałem dzieło Mariasa do kategorii książek, które porywają się na coś wielkiego, na coś większego, niż są same. Kiedy w naturalny sposób ustawiłem ją sobie w jednym rzędzie z „Moby Dickiem”, „2666”, „Niewyczerpanym żartem”, może nawet z „Ulisessem”, zauważyłem, że jest to rzecz tej samej miary, rzecz, której nagle w naturalny i niewymuszony sposób chcę wystawić, i wystawiam najwyższą ocenę. Mimo niedociągnięć, mimo pewnych nierówności, mimo może braku (póki co) wielkiej potrzeby do powrotu do świata przedstawionego (to pewnie dopiero przyjdzie),mimo tych wszystkich skaz na doskonałości, czuję, że to dla mnie jest w tym momencie „dycha”.
Marias w drugiej połowie trzeciego tomu przyspiesza narrację, jakby przestraszył się, że jego dzieło rozrasta się do zbyt dużych rozmiarów, jakby bał się, że nigdy tego nie skończy, nie dobije do brzegu, i jakby z tego powodu skracał pewne rzeczy, pomijał. Wcześniej potrafił rozwodzić się nad czymś całymi stronami, teraz często zamyka tygodnie i miesiące w jednym akapicie,...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTrudna, ale satysfakcjonująca lektura. Nie dla idiotów, nie pod strzechy.
Trudna, ale satysfakcjonująca lektura. Nie dla idiotów, nie pod strzechy.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWielka literatura, wspaniały język za którym się tęskni już w chwili odłożenia książki... i wielka historia, z którą tak trudno nam się mierzyć.
Wielka literatura, wspaniały język za którym się tęskni już w chwili odłożenia książki... i wielka historia, z którą tak trudno nam się mierzyć.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPełni oszukańczej chwały
Tworzonej przez całą machinę
Żeby więcej nie zadawać pytań
W hipnotycznym transie, w którym nigdy nie widzieli
Oni maszerowali w szeregu
Oni maszerowali w szeregu
Maszerowali w szeregu
No i cóż...wyszło troszkę na moje,czyli przemoc..geneza i zastosowanie.
Ten głupkowaty Deza myśli ,że można się cofnąc,przejść Rubikon i się wrócić na to samo miejsce na brzegu...
Zadając komuś ból,wywołując strach,unicestwić niemal paniką...ile to daje możliwości,rozwiązań i co najgorsze(a co Deza w swej błyskotliwości zaczął zauważać)satysfakcji..powrotu nie ma...
Bardzo ciekawa,truchtająca narracja,każde zdarzenie solidnie obudowane porcją przemyśleń,każda postać mocno zarysowana i nawarstwiona..zachęcam..
Pełni oszukańczej chwały
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTworzonej przez całą machinę
Żeby więcej nie zadawać pytań
W hipnotycznym transie, w którym nigdy nie widzieli
Oni maszerowali w szeregu
Oni maszerowali w szeregu
Maszerowali w szeregu
No i cóż...wyszło troszkę na moje,czyli przemoc..geneza i zastosowanie.
Ten głupkowaty Deza myśli ,że można się cofnąc,przejść Rubikon i się wrócić na to samo...
Zdecydowanie nie jest to książka. To jest literatura, i to przez duże "L"! Cieszę się, że zupełnym przypadkiem natknąłem się na recenzję pana Krzysztofa Cieślika bo inaczej bym na Mariasa szybko nie trafił. Dlaczego o tym autorze nie trąbi się na lewo i prawo?! Dlaczego jak wspominam o nim osobom oczytanym, robią duże oczy i nie wiedzą co zacz? Lansuje się jakąś Ferrante a pomija taki diament!
Zdecydowanie nie jest to książka. To jest literatura, i to przez duże "L"! Cieszę się, że zupełnym przypadkiem natknąłem się na recenzję pana Krzysztofa Cieślika bo inaczej bym na Mariasa szybko nie trafił. Dlaczego o tym autorze nie trąbi się na lewo i prawo?! Dlaczego jak wspominam o nim osobom oczytanym, robią duże oczy i nie wiedzą co zacz? Lansuje się jakąś Ferrante a...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKoniec,koniec i kropka.Cóż było i się skończyło.Bywa.Książka,idealna.Bo trudna,dla mnie jak najbardziej.
Tyle dygresji,tyle mądrych słów tu było.Że miałem kłopoty przy czytaniu.O czym on pisze ? Zastanawiałem się ?
Co chcę mi przekazać ?
Jakie treści ?
A jednak to było piękne.
Cała książka.
Koniec,koniec i kropka.Cóż było i się skończyło.Bywa.Książka,idealna.Bo trudna,dla mnie jak najbardziej.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTyle dygresji,tyle mądrych słów tu było.Że miałem kłopoty przy czytaniu.O czym on pisze ? Zastanawiałem się ?
Co chcę mi przekazać ?
Jakie treści ?
A jednak to było piękne.
Cała książka.
Pierwsza cześć Twojej twarzy rewelacyjna ale niestety ostatnia to juz lanie wody, dygresje nie powiązane z głównym wątkiem, generalnie strata czasu. Podczas czytania ostatnich stu stron umęczyłem się prawie tak samo jak autor pisząc ostatnią część powieści.
Pierwsza cześć Twojej twarzy rewelacyjna ale niestety ostatnia to juz lanie wody, dygresje nie powiązane z głównym wątkiem, generalnie strata czasu. Podczas czytania ostatnich stu stron umęczyłem się prawie tak samo jak autor pisząc ostatnią część powieści.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJeszcze nie widziałem tak brzydkiej i odstręczającej okładki do tak dobrej książki.
Jeszcze nie widziałem tak brzydkiej i odstręczającej okładki do tak dobrej książki.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to