Koniec długiej rozpisanej na 5 grubych tomów i kilka zawartych serii, ponad 2500 stron (!) i mamy koniec. 3/4 tytułu to perypetie Nightwinga i Robina. Ten pierwszy przywdziewa kostium Batmana, zastępując go, bo oczywiście ten ostatni znów gdzieś wyrusza ( swoją drogą ciekawe co wtedy robi?). W ostatniej części Bruce wraca i konfrontuje się z Trojką, na samym końcu spotyka Bane`a, ale czy tym razem znów będą się bić? No i dlaczego jego kamerdyner postanawia opuścić rezydencję? Tego dowiecie się w tym tomie. Kreska bardzo różnorodna, ale też coraz bardziej współczesna, bo dochodzimy tutaj już do połowy lat 90. No i sam tytuł Nowy początek daje nam znać o tym, że dalszy ciąg poznamy w kolejnych grubych tomach, które koniecznie muszę nadrobić, jak już sprzedam komplet Knightfalla. Polecam całą serię.
„Wonder Woman. Historia: Amazonki” to wizualne arcydzieło. Rysunki są kapitalne i wielokrotnie zatrzymywałem się na poszczególnych stronach, szukałem ukrytych detali i analizowałem każdy kąt. Szkoda, że całości nie zilustrował Jimenez bo to jego prace uważam za najlepsze.
Fabuła też jest mocnym punktem komiksu. Historia jest bardzo ciekawa i ma mocny feministyczny wydźwięk, z którym trudno się nie zgodzić. Rola kobiet jest marginalizowana, a Bogowie bywają wobec nich bardzo okrutni. Nie dziwi fakt, że w końcu postanawiają się zbuntować.
„Wonder Woman. Historia: Amazonki” to według mnie jeden z najlepszych komiksów spod szyldu DC Black Label i istna uczta dla oczu.