Tchnienie grozy Roald Dahl 6,9
ocenił(a) na 646 tyg. temu W PRL literatura grozy była na cenzurowanym. Nie była w żaden sposób promowana i była, uznana za pozbawioną większych wartości artystycznych i kulturowych, rzadko wydawana - ot wulgarna rozrywka dla pozbawionej dobrego smaku hołoty.
Mimo tego oficjalnego kursu byli jednak tacy ludzie kultury, których ciągnęło do niesamowitych historii. Właśnie takie grono “hobbystów” (taki ówczesny “fandom”) spotykało się w pewnej podwarszawskiej willi, gdzie najlepszy z nich anglista - Adrian Malanowski - “prima vista” (czyli “na bieżąco”) tłumaczył nie wydane nigdy w języku polskim grozowe perełki.
Obecny w tym gronie był znany PRLowski pisarz, Wojciech Żukrowski, i z jego to m.in. inicjatywy udało się doprowadzić do wydania w latach sześćdziesiątych najlepszych spośród tych opowiadań w dwutomowej antologii “Opowieści Z Dreszczykiem”. “Tchnienie Grozy”, które pojawiło się na rynku w roku 1974 to taki jakby suplement, uzupełnienie tamtych antologii.
Na początek czytelnika wita wstęp Wojciecha Żukrowskiego, opisujący przytoczoną wyżej genezę powstania zbioru oraz… iście kuriozalne tłumaczenia się autora ze swego “fatalnego” gustu (!) Żukrowski czytanie, jak je nazywa, “powiastek grozy” uznaje za pełnowymiarowe guilty pleasure, a swe zażenowanie tym faktem doprowadza do ekstremum. Czegóż tam nie przeczytamy! Horror to “będące na wyginięciu” pocieszne historyjki, to tandetna “literatura „wagonowa” (a nawet samolotowa, w końcu mamy postęp),oferująca tanie emocji i infantylne katharsis; ba - w zasadzie lektura grozy jest, wprawdzie niegroźną, ale swoistą „chorobą umysłową” (sic!). Ześmiałem się ze śmiechu jak pszczółka …
Dobra, pośmialiśmy się z banialuków Żukrowskiego, to teraz do meritum. “Tchnienie Grozy” , przyznać trzeba od razu nieco ustępuje klasą swym poprzednikom. Zbiór cierpi na typową przypadłość “suplementu” - to, co było naprawdę klasyczne, najlepsze, “poszło” już do wcześniejszych tomów i tym razem, kiedy to zamiast kanonicznych tekstów z przełomu XIX i XX wieku nasz “fandom” musiał wybierać wśród opowiadań nowszych, nie zawsze było wystarczająco kanonicznie.
No ale parę pereł się zmieściło, a wśród nich trzy najważniejsze :
Shirley Jackson - “Loteria”
Roald Dahl - “Człowiek Z Południa”
Richard Connell - “Najniebezpieczniejsza Gra”
Najpierw Shirley Jackson i jej “Loteria”
Niewielkie, szokujące opowiadanie, które przyniosło Shirley Jackson rozgłos, popularność i uznanie wśród fanów literackiej grozy.
+
W pewnej wsi raz w roku, u progu lata, odbywa się tytułowa Loteria. Mieszkańcy gromadzą się na placu centralnym, dzieci bawią się układając górki z kamieni, mężczyźni rozmawiają o pracach polowych, kobiety przekomarzają się między sobą, dobiegają zdyszani spóźnialscy. Gdy wszyscy są już obecni, rozpoczyna się losowanie. Głowa każdej rodziny wyciąga z umieszczonej na podniesieniu czarnej skrzynki los. Gdy w ten sposób określona zostanie wybrana rodzina, zaczyna się druga tura, w której biorą udział tylko jej członkowie. W końcu zostaje już tylko jedna osoba…
+
Perfekcja. Perfekcyjny pomysł, perfekcyjna konstrukcja, rozpięta od wiejskiej sielanki do finałowego koszmaru, chłodny, elegancki styl, z jakim opowiedziana jest ta mrożąca krew w żyłach historia. To jedno z najsłynniejszych opowiadań grozy w całej historii literackiego horroru, cieszące się zasłużoną sławą. Przy okazji - to i fabularnie i stylistycznie blueprint dla Stephena Kinga, który wielokrotnie korzystał będzie z klimatu i fabularnych tropów zawartych w Loterii („Dzieci Kukurydzy” czy „Wielki Marsz” to pierwsze z brzegu przykłady).
Opowiadanie znaleźć dziś można w antologii anglojęzycznej grozy od PiW i w samodzielnym zbiorze Jackson “Loteria” wydanym przez Replikę.
Dalej Roald Dahl i jego “Człowiek Z Południa”
„Człowiek Z Południa” (w jednej z ekranizacji tego tekstu debiutował młodziutki Steve McQueen) pochodzi z tomu “Niespodzianki” a opowiada historię nałogowego hazardzisty, który widząc młodego marynarza bawiącego się niezawodną zapalniczką (pewnie Zippo…) oferuje zakład - jeżeli 10 razy z rzędu zapalniczka zapali, marynarz wygra luksusowego cadillaca, w wypadku jednak przegranej mężczyzna żąda od przeciwnika….obcięcia palca….
Czarny humor, makabra, mistrzowskie budowanie suspensu i kapitalna pointa opowiadania - to jest absolutny klasyk!
No i w końcu to, co w “Tchnieniu Grozy” najciekawsze (bo chyba tylko w tym tomie wydane) - Richard Connell i “Najniebepieczniejsza Gra”.
Pewien rozbitek trafia na pokrytą dżunglą wyspę. Na wyspie mieszka w luksusowej posiadłości niejaki generał Zaroff (co zabawne, jako że “Tchnienie Grozy” wyszło za komuny, to, widocznie ze strachu przed Wielkim Bratem tłumacz skrócił mu nazwisko do “Zar”). Gospodarz serdecznie podejmuje ocalałego, częstuje pyszną kolacją podczas której opowiada mu o swej pasji - polowaniu. O tym, jak bardzo znudziło go polowanie na najbardziej nawet groźne zwierzęta - o tym, że jedyny dreszcz emocji zapewnić może Zwierzyna, Która Myśli…a na koniec miłej rozmowy Zaroff zaprasza swego gościa na kolejne polowanie, jak się już czytelnik zdołał domyślić, w charakterze Zwierzyny. Jednak tym razem trafiła kosa na kamień, rozbitek sam jest zapalonym myśliwym, nieobce są mu tajniki polowania, podstępy i możliwe wybiegi. Rozpoczyna się Najniebezpieczniejsza Gra…
+
Tak, jak pisałem opowiadanie dawno nie było nigdzie przedrukowywane ani antologizowane (bodaj czy nie od końca PRLu) a jest to absolutny klasyk gatunku. Kiedy znakomity pomysł polowania na człowieka został uzupełniony o relacjonujące to media, powstał hiper-popularny schemat fabularny, template ciągnący się od “Siódmej Ofiary” Roberta Sheckleya, poprzez “Uciekiniera” Stephena Kinga aż do “Battle Royale” czy “Igrzysk Śmierci”.
Warto wspomnieć, że pierwsza ekranizacja opowiadania miała miejsce już w latach trzydziestych a w 1973 roku Jess Franco, nie/sławny hiszpański reżyser erotoman nakręcił absolutnie genialną adaptację pt. “Comtesse Perverse”. W filmie główną postacią jest …hrabina Zaroff, która nago, tylko z łukiem, ugania się za, (oczywiście również nagą) kobiecą ofiarą, jej mąż natomiast przyrządza z upolowanych ciał…pieczeń (! - w 1997 Franco sam nakręcił auto-remake zatytułowany “Carne Fresca” - świeże mięso - no, mniam…)
+
Reszta opowiadań w zbiorze jest generalnie w lekturze przyjemna, ale rychłego do zapomnienia. Znajdziemy tu dwa zręczne pastisze ghost stories pióra znanej popularyzatorki grozy Cynthii Asquith : “ Antykwariat Na Rogu”- w której duch antykwariusza po śmierci szuka odkupienia za wcześniejsze wykorzystanie naiwności swych klientów i “Niech spoczywa w pokoju” - historię zmarłej przed wiekami grzesznicy, która powraca w ciele swej późnej następczyni. W dość przeciętnym “Wyznaniu” Algernona Blackwooda ważniejszy od fabuły jest klimat spowitego w gęstą mgłę Londynu, w którym przechodzień przypadkowo trafia na miejsce niegdysiejszej zbrodni by spotkać tam “pokutującego” zbrodniarza. “Wyspa Karłów” Edmonda Hamiltona łączy zaś motywy “Wyspy Dr. Moreau” z “Kurczącym Się Człowiekiem” Richarda Mathesona. Szalony naukowiec opracowujący metodę pomniejszania ludzi, grupa poddanych eksperymentowi zminiaturyzowanych mężczyzn, ich przygody, walki ze szczurami i pająkami, ostateczna konfrontacja z szaleńcem.
Jest jeszcze “Dziecinada” Johna Metcalfe - banalna, generyczna opowieść dwójce dzieci bawiących się tą laleczką voodoo, za pomocą której wcześniej pewna służąca - czarownica mściła się na swym byłym pracodawcy. I wreszcie dwie czarne komedie : “Nie Byle Morderstwo” Barry Paina, gdzie koszmarny dziadyga terroryzuje całą rodzinę doprowadzając ją do Ostatecznego Rozwiązania i zgrabne, trochę hitchcockowskie “Podejrzenie” Dorothy Leigh Sayers, opowieść o mężczyźnie przekonanym o tym, że niedawno zatrudniona w jego domu kucharka jest tak naprawdę chroniącą się przez policją znana trucicielka. Sytuacja zrobi się gorąca, kiedy w jego kubku kakao zostaje znaleziony arszenik…
Podsumowanie - koniecznie warto sięgnąć po kanoniczny tekst Connella i po (jeśli ich nie znajdziemy w innych wydaniach) “Loterię” Shirley Jackson i “Człowieka Z Południa” Roalda Dahla. Reszta jest do odpuszczenia, choć lektura jest bezbolesna i generalnie przyjemna. No i ten kuriozalny wstęp Żukrowskiego - koniecznie!