6 książek do czytania w pełnym słońcu
To już ten czas. Odurzenia słońcem, oszołomienia wiosenną wybujałością, całą tą rozbuchaną zielenią, gdy można rozsiąść się na ławce i z uwagą poprzyglądać się światu. Najlepiej z książką. Na przykład jedną z tych.
Od razu przyznam: zima przetyrała mnie nad wyraz. Łaknienie wiosny było więc we mnie ogromne, graniczące z miniobsesją, i teraz wreszcie mam swój czas – i trwam w nim, niezrażony alergią, łażąc tu i tam, wpychając cieknący nos w białe kwiaty.
Rzadko ruszam się bez książki, jako świeży entuzjasta czytania na świeżym powietrzu biorę ją nawet na rower, i jeśli macie podobne nawyki (czy planujecie mieć), nieśmiało zachęcam was, byście najbliższe tygodnie spędzili z którymś z poniższych tytułów.
Książki na wiosnę
„Kosmos”, Witold Gombrowicz
„Pot, idzie Fuks, ja za nim, nogawki, obcasy, piach, wleczemy się, wleczemy, ziemia, koleiny, gruda, błyski ze szklistych kamyczków, blask, upał brzęczy, gorąco drgające, czarno od słońca, domki, płoty, pola, lasy, ta droga, ten marsz, skąd, jak, dużo by gadać…”, tak zaczyna się późna, najdoskonalsza być może powieść Gombrowicza.
Pasujący do nadciągającego lata zaduch polnej drogi to jedno. Rozjuszona przyroda za oknem zestawiona z gęstością myśli, znaczeń, poglądów na życie i sztukę – drugie. „Kosmos” to z wierzchu czysty chaos, opowieść o wróblu i patyku. Gdy jednak sięgnąć głębiej: podniesienie myśli Kanta i Husserla o możności (czy też niemożności) poznania bytu.
„Byłem nieobecny, zresztą (myślałem) prawie zawsze jest się nieobecnym, lub raczej nie w pełni obecnym, a to wskutek naszego ułamkowego, chaotycznego i prześlizgującego się, niecnego i podłego obcowania z otoczeniem”, pisze Gombrowicz, już to zachęcając nas do większej uważności, już to wieszcząc, że nic nam z tego nie przyjdzie.
Ale warto próbować. Zwłaszcza wiosną. „Dzika potęgo myśli wątłej!”, krzyczę więc za narratorem i raz jeszcze kartkuję sobie to niespełna 200-stronicowe arcydzieło.
„Jadąc do Babadag”, Andrzej Stasiuk
Ze Stasiukiem spędziłem zimę. I była to jakoś – mimo całej swej bezwzględności i okrucieństwa – piękna zima. Bo Stasiuk w „Kucając” pisał tak: „To była pogoda w sam raz na wódkę. (...) Piliśmy za chłód i za wiatr”. Wiosnę natomiast polecam wam spędzić z „Jadąc do Babadag”.
Głupio tak może – polecać najpopularniejszą w naszym serwisie powieść Stasiuka. Ale wreszcie dajmy spokój, 2 tysiące ocen nie czyni z niej pozycji powszechnie znanej. Mimo Nike. Mimo renomy autora.
Piszę „podróż”, ale podróż jest być może tylko pretekstem. Do opowieści o zapomnianej Europie, tej gorszej i prymitywnej. Europie klasy B. Albo i C. O Albanii, Rumunii, Bułgarii, Mołdawii. O czeskiej prowincji, węgierskiej, słowackiej. I w tej nędzy, wykluczeniu, w tym, zdawałoby się, wszechobecnym braku, odnajduje Stasiuk najgłębsze człowieczeństwo. Rytm bliski rytmowi natury.
Jest w tej książce jakaś prawda. Poruszająca, choć natrafimy na typowy dla autora brak ckliwości, na pewną, powiedziałbym, szorstkość narracji, wzbogaconą precyzją obserwacji, mistrzostwem stylu. Tak oto znad europejskiej biedy wyłania się refleksja nad bytem i przemijaniem.
Zaryzykuję stwierdzenie, że świat byłby nieco lepszy, gdybyśmy czytali nieco więcej Stasiuka.
„Fale”, Virginia Woolf
Kwietniowo-majowe piękno przyrody warto zestawić sobie z oszałamiającym pięknem frazy. „Fale”, najbardziej eksperymentalna książka Virginii Woolf, arcydzieło modernistycznej prozy, to rzecz wymagająca, niełatwa formowo, zacierająca różnice między prozą a poezją.
Rytm góruje tu nad akcją, Woolf prowadzi nas przez życie sześciorga narratorów, od dzieciństwa po starość, czyniąc to poprzez niejednoznaczne i tajemnicze monologi. Sześć głosów stale się przeplata, w tle co chwila pojawia się wieloznaczny Percival, siódma postać, a wszystkiemu towarzyszy szum fal, ruch słońca i wód, bo życie mija tu niby dzień nad morzem, powoli zmierzając ku zmierzchowi.
Jednych książka ta zachwyci. Innych, zapewne, wymęczy. Powieść podzieliła zresztą ówczesnych krytyków. I tak E.M. Forster miał ją za najpiękniejsze dzieło Woolf, a Hugh Walpole przyznawał, że nie ma pojęcia, o co w nim chodzi.
Lektura „Fal” to ćwiczenie się w uważności. Jakże wiosną potrzebnej.
„Zło rozkwita wiosną”, Agatha Christie
Są takie – ściśle określone – momenty w roku, gdy prawie zawsze łapię za kryminał. Jest tak w okolicy Bożego Narodzenia i u progu letniej aury. I tak na przykład przed rokiem był ze mną Grzegorz Dziedzic i jego „Żadnych bogów, żadnych panów”, czytane na kocach i w hamakach. Królową kryminału zwykle wybieram bożonarodzeniowo, bo i książek z gwiazdką jako motywem przewodnim jest w dorobku Agathy Christie całkiem sporo. Ale całe szczęście jest i świeżutkie – idealne na tę porę roku – „Zło rozkwita wiosną”.
To kolejny przypadek, gdy Wydawnictwo Dolnośląskie zebrało dla fanów Christie opowiadania luźno powiązane ze sobą tematycznie, pasujące klimatem do danej pory roku. Podobnie jak w przypadku „Śmierć nadchodzi jesienią”, „Tajemnicy gwiazdkowego puddingu” czy „Zbrodni zimową porą”, w wiosennych historiach spotkamy najpopularniejszych detektywów, którzy wyszli spod pióra Brytyjki, pannę Marple i Herkulesa Poirota. Rzecz jasna: nie tylko.
„Usiądź wygodnie w ogródku lub na tarasie skąpanym w słońcu i zanurz się w lekturze wiosennego zbioru opowiadań”, zachęca wydawca. Brzmi okej?
„Szkice piórkiem”, Andrzej Bobkowski
Zapis lat wojennych, które Bobkowski spędził we Francji, nie pasuje, zdawałoby się, do piękna wiosennej przyrody, ale oprócz mistrzostwa stylu i przenikliwego spojrzenia zaginionego inteligenta polskiej kultury jeszcze jeden czynnik sprawił, że „Szkice piórkiem” minionego lata smakowały mi nad wyraz.
Są nim – kto czytał, ten już wie – zapiski Bobkowskiego z podróży po południu Francji, który po wejściu wojsk niemieckich do Paryża uciekł ze stolicy. Jest to najgenialniejszy pisarsko fragment dziennika, owej nieznanej perły polskiej literatury, arcydzieła diarystyki, jak o „Szkicach piórkiem” pisałem w tekście 6 książek, które sprawią, że pokochasz historię.
I tak pośród całego wojennego zamieszania, naraz jakoś odległego, Bobkowski serwuje nam mistyczne niemal uniesienia, mistrzowski opis piękna pejzażu, rowerowych wycieczek, ciała tnącego morskie fale, radości z tysiąca maleńkich igiełek, które rosa pochowała w trawie. No i czyż nie jest to wiosenne piękno w czystej postaci!
„Sklepy cynamonowe”, Bruno Schulz
„Bodiaki, spalone słońcem, krzyczą, łopuchy puchną i pysznią się bezwstydnym mięsem, chwasty, ślinią się błyszczącym jadem…”, tak bujność oszalałej zieleni widział Schulz i wspominam go mimo redakcyjnych żarcików, w których: ej, Konrad, a „Sklepy cynamonowe” będą?
Będą. Schulzowska proza wywarła na mnie wielki wpływ, szukam jej po książkach, odnalazłszy ostatnio u Danila Kiša. Szukam nad Wisłą tych splątanych gąszczów traw, chwastów, zielska, „buzujących w ogniu popołudnia”.
Nie przesadzę, pisząc, że od czasu świadomej lektury „Sklepów…” na gęstą zieleń upalnych miesięcy patrzę inaczej. Stąd – choć polecam wam go ciągle, wystawiając się na śmieszność – Schulza czytać warto w słońcu, oczekując much huczących w głębinach ogrodów, podpatrując całe to „bujne i pogmatwane kwitnienie”. Całe to schulzowskie piękno.
komentarze [51]
W pełnym słońcu włącza mi się głównie chęć na lekkie, niedające wcale do myślenia książki. Czyli np. komedie kryminalne, obyczajowe, horrorowe, romantyczne itd. itd. Tzw. ambitna literatura, rzadko wpada do mojej letniej kolejki.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Na upał dodałabym:
Piknik pod wiszącą skałą
Jeśli książka ma klimat podobny do filmu, to idealna książka do czytania w pełnym słońcu 😀.
uwielbiam ten film <3 jaki wstyd, nie wiedziałam, że jest książka...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Pani Akne Mówisz o filmie z 1975 czy o serialu?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Karo Czy masz egzemplarz z wyjaśnieniem co się stało z dziewczętami, bo podobno gdzieś taki ostatni rozdział funkcjonuje.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
@ Aka,
Książki jeszcze nie przeczytałam, ale sprawdzę i dam znać.
@Karo
Ten rozdział zdaje się nie zawsze był dołączany do powieści, z tego co o tym czytałam co tam to powieść (i film też) jest dużo lepsza bez tego rozdziału.
@Aka oczywiście o filmie z 1975 r, :) ale serial też zdaje się widziałam
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
6 książek na zimę, w głębokim fotelu, przy sztucznym słońcu kominka
Na jabłonkę!
Świtna, lekka i pełna humoru z tajemnicą rodzinną w tle. Byłam zachwycona!
,,Sklepy cynamonowe" czytałam właśnie w pełnym słońcu i to nad jeziorem (no ok... nad zbiornikiem retencyjnym^^) w roku pańskim, gdy przygotowywałam się do matury (więc dawno). Wg mnie OBOWIĄZKOWO powinno się przeczytać pierwszy raz tę pozycję na zewnątrz.
Ładunek emocjonalny wtedy: 100.
Świetny wybór. Wreszcie propozycje literacko wybitne zamiast wszechobecnych nowości-czytadeł. A propos Schulza warto polecić opowiadanie "Wiosna" ze zbioru "Sanatorium pod klepsydrą". Miłośnicy lirycznej narracji mogą także przypomnieć sobie Księgę XI "Pana Tadeusza" ze słynną apostrofą "O wiosno!". A "Szkice piórkiem" nie są anonimową perłą, należą przecież do kanonu...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejAutor bardzo ładnie pisze, ale... zima go przetyrała?! Ta zima, podczas której śnieg leżał z przerwami może ze dwa tygodnie, a temperatura kilka razy spadła (i to w nocy, i to na wschodnich krańcach Polski) poniżej -10? A wiosenne aura zaczęła się mniej więcej z początkiem lutego? Z całym szacunkiem, ale zima w Polsce przez ostatnich 10 lat to śmiech na sali, a nie...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ma Pani bardzo dużo racji, ale idzie mi przede wszystkim o brak światła, całe to zimowe uśpienie i znużenie, myślę: równe przy -10 (bo takie zimy - piękne - jeszcze pamiętam) i przy tych zimach-nie-zimach, które mamy ostatnio.
Pozdrowienia :)
Szczerze mówiąc, ta zima-niezima potrafi czasem przeciągnąć wozem po grudzie bardziej niż ta biała i urokliwa, jest bardziej depresyjna i szaro-brązowa.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZimą najgorsza jest ciemność. Rano ciemno, po pracy ciemno, a cały dzień szaro-bury. :(
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAch, no w ten sposób patrząc, to rozumiem punkt widzenia. Acz osobiście od wielu już lat wolę zimę niż lato, które mnie wykańcza nieznośnym upałami, które jeszcze 20 lat temu nie były ani tak długie, ani tak mordercze. Tęsknię za łagodnymi, a czasem wręcz chłodnymi okresami letnimi.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Lil Jak to miło znaleźć pokrewną duszę. Słuchając różnych prognoz pogodny wygląda że temperatura tylko 20 stopni to tragedia bo wszyscy marzą o ogromnym cieple.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa się zgodzę, że zima jest masakryczna. Brak śniegu to właśnie na minus, bo jak jest śnieg to jest jasno, natomiast te ostatnie zimy to czerń i nic więcej. Ja już od jakiegoś czasu mam zimą zjazdy depresyjne i dopiero gdzieś koło marca zaczynam odżywać ;-). Ale też upałów nie lubię... kurcze, pozostaje mi tylko wiosna ;-)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postIdealne lato dla mnie to 23-25 stopni w cieniu. Zresztą może być i mniej, bo od kilku lat spędzam lato w mieście, a upały w mieście to koszmar. Ja uwielbiam jesień, zwłaszcza tę wczesną. Kiedyś lubiłam też sierpnie, które były już raczej schyłkiem lata niż nieznośnym upałem; teraz często sierpnie są gorętsze niż lipce. :(
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Lil Wiem o co Ci chodzi. Mieszkam w lesie, ale to niewiele zmienia. Jak jest 40 stopni to nie da się żyć, zresztą akurat od strony słonecznej dom mam niezasłonięty drzewami, na poddaszu miewam ponad 30 stopni ;-P. Ja bym nawet zgodził się na 28 stopni latem, niech stracę ;-). Ale powyżej 30 to mogłoby być raz na jakiś czas a potem trochę deszczu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Interesujące propozycje... rozumiem, że to tak trochę a rebour ;-). Z drugiej strony czy Gomrowicza czy Woolf chyba lepiej czytać poza miesiącami zimowo-depresyjnymi ;-)
Christie mnie zaskoczyła... a myślałem, że przeczytałem już wszystko... no, pewnie te opowiadania to już gdzieś były, ale skoro antologia jest nowością, to trzeba zanurkować ;-)
Sympatyczny tekst. Trudno mi w nim co prawda znaleźć klucz doboru wiosennych lektur, ale zakładam, że kluczem może być nastrój :)
Życzę autorowi, by ta gorliwość neofity czytania w plenerze mu nie minęła, bo takie czytanie jest podwójnie przyjemne. Wiem, bo też praktykuję.