Rocznik 1974, tarnowianin urodzony w Lublinie. W Chicago mieszka od 1999 roku. Z wykształcenia i zawodu psychoterapeuta. W USA imał się wielu zawodów. Pracował m.in. jako robotnik budowlany, kafelkarz, pomocnik w fabryce perfum i głośników. Później jako terapeuta uzależnień w jedynym poza Polską polskojęzycznym programie odwykowym dla bezdomnych Polaków w Chicago. Od 2014 roku kierował sekcją miejską i pisał felietony do „Dziennika Związkowego” – najstarszej polskojęzycznej gazety w Chicago. „Żadnych bogów, żadnych panów” to jego powieściowy debiut. W przygotowaniu jest druga część przygód Teodora Ruckiego.
Akcja "Żadnych bogów, żadnych panów" rozgrywa się w Chicago w 1918 roku. Główny bohater Teodor Rucki, niegdyś przywódca jednego z polskich gangów a obecnie sierżant tamtejszej policji, zostaje przydzielony do sprawy brutalnego morderstwa, popełnionego w polskiej dzielnicy. Rucki by rozwikłać sprawę będzie musiał odświeżyć swoje znajomości z lokalnym półświatkiem.
Największą zaletą książki jest na pewno szczegółowy opis polskich dzielnic Chicago. Miasto jest tu także bohaterem. Poznajemy jego brudne zaułki, szemrane knajpy oraz życie Polaków w USA na początku XX w.
Sama fabuł jest niezła, ale czasami autor przelatuje pobieżnie po wątkach. Bohaterowie są mało wyraziści i nie zawsze ich działania są sensownie umotywowane. Ale ogólnie jest to solidny kryminał i udany debiut autora. Chętnie sięgną po kolejny tom.
Noooo, ta druga część podobała mi się jeszcze bardziej niż pierwsza, mniej tu Krajewskiego, za to czuć już trochę Puzo i jego Ojcem Chrzestnym. Autor wychodzi na szersze wody, mamy prohibicję na całego, handel nielegalnym alkoholem, środowisko chicagowskiej bohemy, oraz drugi wątek ze zniknięciem przyjaciela Ruckiego, ex-księdza. Tło wprowadza nas w realia historyczne tych czasów. Postać głównego bohatera też jest bardziej pogłębiona, fajny balans między aktualnymi zdarzeniami i retrospekcjami. Czekam niecierpliwie na trzecią część.