-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-08-09
2021-11-30
2022-03-28
Zdecydowanie najlepsza powieść Austen. Majstersztyk.
Zdecydowanie najlepsza powieść Austen. Majstersztyk.
Pokaż mimo to2022-10-05
Niezmiennie od lat najpiękniejsze opowiadanie, jakie czytałam. Piękno języka zachwycające, mistrzostwo stylu.
Niezmiennie od lat najpiękniejsze opowiadanie, jakie czytałam. Piękno języka zachwycające, mistrzostwo stylu.
Pokaż mimo toO tej powieści napisano już tyle, że nie czuję potrzeby, by tworzyć kolejną recenzję. Czy znajdzie się jakiś wyrobiony czytelnik, który kocha powieści historyczne i lubi dobrą literaturę, a któremu "Imię Róży" się nie podobało? Przypuszczam, że ciężko byłoby takiego znaleźć. Cudowna książka, rewelacyjna opowieść, genialny styl - Umberto Eco wspina się dzięki niej na wyżyny literatury współczesnej.
O tej powieści napisano już tyle, że nie czuję potrzeby, by tworzyć kolejną recenzję. Czy znajdzie się jakiś wyrobiony czytelnik, który kocha powieści historyczne i lubi dobrą literaturę, a któremu "Imię Róży" się nie podobało? Przypuszczam, że ciężko byłoby takiego znaleźć. Cudowna książka, rewelacyjna opowieść, genialny styl - Umberto Eco wspina się dzięki niej na wyżyny...
więcej mniej Pokaż mimo to
Był w moim życiorysie czas, w którym czytałam tylko i wyłącznie książki o tematyce wojennej. Chciałam wiedzieć, pamiętać, znaleźć odpowiedzi, choć trochę zrozumieć. Chłonęłam wszystko, co tylko wpadło mi w ręce. A było tego sporo, bo w wielopokoleniowej domowej biblioteczce pozycji tego typu nigdy nie brakowało. Po jakimś czasie poczułam przesyt. Kolejne książki, po które sięgałam, powielały historie, życiorysy i informacje, poznane przeze mnie wcześniej.
Przede wszystkim jednak dotarło do mnie, że nigdy w życiu, choćbym nie wiem jak się starała, nie będę w stanie pojąć tego, co przeżywali wówczas ludzie, co czuli, gdy świat walił się na głowy, gdy szaleństwo docierało do ich domów i odbierało im wszystko, WSZYSTKO! Jedyne, co mogłam, to zapamiętać i przekazać dalej, żebyśmy nigdy nie przeszli nad tym do porządku dziennego.
Potem długo omijałam tę problematykę, krążyłam wokół, ale nie zapuszczałam się głębiej, bo miałam wrażenie, że nic nowego i świeżego nie pojawia się na rynku wydawniczym. Parę lat temu sięgnęłam po poruszającą "Wojnę Klary", zachwyciłam się książką Władysława Bartoszewskiego "Mój Auschwitz", ale na tym skończyły się próby powrotu do tematu.
Ostatnimi czasy, po latach posuchy, wojna wraca na półki księgarń, co jest zjawiskiem pozytywnym i pożądanym. Młodzi ludzie nie mają dzisiaj większego pojęcia o tym, co się działo w połowie zeszłego wieku. Z oburzeniem wykrzykują, gdy zaczyna się im cokolwiek opowiadać, że to nieprawda, że to niemożliwe, nieprawdopodobne, że przecież prawa człowieka..., prawo do własności..., do życia..., niepodległość..., suwerenność... Słyszy się coraz więcej głosów za tym, żeby nie rozpamiętywać, zapomnieć, żyć przyszłością, a nie przeszłością.
Jestem czytelnikiem mocno przekonanym o niedoskonałości wspomnień spisanych po tak wielu latach, za bardzo już przefiltrowanych przez chęci, pragnienia, przez wiedzę, która napływała dekadami. Takie są na przykład opowieści zawarte w "Dziewczynach z powstania" Anny Herbich (Znak Horyzont, 2014) - historie wygładzone przez czas, uwznioślone przez pamięć samych zainteresowanych, starannie wybrane przez redaktorkę... Nie umniejsza to jednak ich niewątpliwej zasługi przypominania nam o tym, jak wyglądało życie ludzi, którym ktoś postanowił zgotować piekło na ziemi. Warto sięgnąć także po "Bohaterki powstańczej Warszawy" Barbary Wachowicz (Muza, 2014) - ja jeszcze nie czytałam, ale książki tej autorki są dla mnie arcydziełem same w sobie, więc polecam je w ciemno.
Mówi się o tym, że historie kobiet żyjących podczas wojny, zarówno tych biorących udział w walce, jak i tych działających na tyłach, w domowym zaciszu, były do tej pory spychane na boczny tor, pomijane. Owszem, ich rola nie była eksponowana, mało napisano pozycji, które mówiłyby tylko i wyłącznie o nich, ale nie mogę powiedzieć, żeby milczano o nich zupełnie. W wielu książkach, które czytałam do tej pory, przewijały się wspaniałe, bohaterskie postaci dziewcząt, kobiet, o których nie sposób zapomnieć. Wiedza o tym, jak ogromna była ich rola w walce, spływała do mnie przez lata z dziesiątek publikacji, nie jest to więc dla mnie żadnym zaskoczeniem i nie zgodzę się z twierdzeniem, iż do tej pory nic na ten temat nie było wiadomo.
Niemniej jednak... takiej książki jak "Kobiety" Stanisławy Kuszelewskiej - Rayskiej jeszcze nie było. I śmiem twierdzić, że nigdy już nie będzie.
Wiele książek mnie zachwyca, ale ta okazała się fascynująca w sposób wyjątkowy. Jej wydanie jest jak powiew świeżej prawdy historycznej, spojrzenia na wojnę oczyma kogoś, kto jest w niej zanurzony, kto nią żyje i oddycha. Nie są to relacje wywołane po latach, to coś, co działo się dla autorki przed chwilą, opowieści wolne od naleciałości późniejszych czasów. Pod tym względem można ją porównać do "Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego.
W książce znajdziemy dwa zbiory opowiadań (obrazów? impresji?) - "Kobiety" oraz "Dziwy życia", napisane bezpośrednio po wojnie i wówczas wydane. Była to jedna z pierwszych książek, które wyszły nakładem Instytutu Literackiego Jerzego Giedroycia. Aż do tej pory nigdy nie ukazały w Polsce!!
Rozumiem doskonale, że wydanie jej w czasach PRL-u nie wchodziło w grę - wiele w niej prawdziwych opowieści dotyczących berlingowców, życia w pierwszych miesiącach po wejściu Armii Czerwonej, zawiązywania się początków nowej władzy... Ale jak można było zapomnieć o takiej perełce i nie wydać jej po 1989 roku? Całe szczęście, dr Sławomir Cenckiewicz, historyk, postanowił Stanisławę Kuszelewską - Rayską Polsce przywrócić. Dołożył wszelkich starań, by wydanie "Kobiet" i "Dziwów życia" doszło do skutku. Te ulotne szkice, notowane niemal na bieżąco, powstały w chwilach dla autorki najcięższych, pisanie ich było dla niej niczym terapia, ratunek. I to jest ich największa zaleta - niezwykła autentyczność, tchnienie prawdy nie przerobionej przez czas i refleksje historyczne.
Stanisława Kuszelewska - Rayska była żołnierzem. Walczyła już w czasie Wielkiej Wojny, była aktywna politycznie i społecznie przez cały okres dwudziestolecia, od pierwszych dni II wojny światowej brała czynny udział we wszystkim, co miało związek z oporem stawianym wrogowi. Pozostała w kraju, gdzie wraz z córką brała udział w Powstaniu Warszawskim. Z pokonanej stolicy wyszła sama - jej ukochane dziecko, Ewa Matuszewska ("Mewa"), została zamordowana przez Niemców pod koniec powstańczego września.
Ze względu na swoją ofiarną aktywność, autorka "Kobiet" była pierwszorzędnym świadkiem historii. A przy tym miała idealny zmysł literacki, cudowny, lekki styl, którym zaczarowuje czytelnika. Raz jest to niemal baśniowy obrazek, innym razem sucha relacja - niezależnie od obranej przez autorkę formy, język, którego używa, jest najpiękniejszą odmianą polszczyzny.
Opowieści, które znalazły się w obu zbiorach, to krótkie impresje, ukazujące kobiety w najróżniejszych wojennych sytuacjach - od konieczności radzenia sobie z brakiem jedzenia, po stanie na pierwszej linii frontu. Wszystkie obrazki zostały spisane z pamięci, to nie fikcja, a zbeletryzowane wspomnienia. Są pełne pokory, nie ma w nich wielkich słów, wychwalania pod niebiosa bohaterstwa - to proste, a jednocześnie sugestywne przedstawienie faktów, z których my sami mamy wyciągnąć wnioski.
Nie znajdziemy tutaj dwóch takich samych kobiet. Heroiny pochodzą z warszawskich kamienic, ze szlacheckiego dworu, z wiejskiej chaty. Niektóre dopiero wstały ze szkolnej ławki, inne są w kwiecie wieku, są też takie, których życie dobiega końca, bo przeżyły już bardzo wiele lat. Wszystkie są identyczne pod jednym względem - służą Polsce i idei wolności tym, co potrafią robić najlepiej. Na polu bitwy, w konspiracji, w powstańczej kuchni, ukrywając zbiegów, przechowując broń, dostarczając ulotki, rozkazy...
Poprzez pełne wdzięku opowieści o bohaterkach, cichych, ukrytych, o których nikt nie wiedział, którym nikt nie gratulował, na piersiach których nie zawisły ordery, przebija opisana genialnie rzeczywistość wojenna - okupacyjna, powstańcza, partyzancka. Aresztowania, łapanki, nocne wizyty gestapo, rozstrzelania, mały sabotaż, zamachy. Ukryci ludzie, przechowywana broń, drukarka do "bibuły", gromadzenie zapasów na wypadek walki, szpitale, krew, ból... Wszelkie barwy strachu i cierpienia, niepewności i tęsknoty, ale także odwagi graniczącej z brawurą. W każdym polskim domu toczył się bój o wolność.
Opowiadania Kuszelewskiej - Rayskiej opanowały moje myśli, zadziwiły i rozkochały w sobie. Każde słowo pisane było tęsknotą, rozpaczą, każde miało na celu zachowanie dla potomnych bohaterstwa kobiet, które były naszymi matkami, babciami, ciotkami, których krew płynie w naszych żyłach.
Zapraszam na: http://zielonowglowie.blogspot.com/
Był w moim życiorysie czas, w którym czytałam tylko i wyłącznie książki o tematyce wojennej. Chciałam wiedzieć, pamiętać, znaleźć odpowiedzi, choć trochę zrozumieć. Chłonęłam wszystko, co tylko wpadło mi w ręce. A było tego sporo, bo w wielopokoleniowej domowej biblioteczce pozycji tego typu nigdy nie brakowało. Po jakimś czasie poczułam przesyt. Kolejne książki, po które...
więcej mniej Pokaż mimo toTa książka na zawsze pozostanie jedną z moich najukochańszych książek historycznych. Cudowny, lekko archaiczny styl powieści przedwojennych zachwyca mnie niezmiennie od lat. Do tego ogrom wiedzy, jaki dzięki Kossak-Szczuckiej miałam okazję sobie przyswoić jest nieoceniony. Przepiękna opowieść, fascynująca akcją, znakomity styl powieści - nic dodać, nic ująć. Pochłaniałam ją szybciej od sienkiewiczowskiej trylogii!
Ta książka na zawsze pozostanie jedną z moich najukochańszych książek historycznych. Cudowny, lekko archaiczny styl powieści przedwojennych zachwyca mnie niezmiennie od lat. Do tego ogrom wiedzy, jaki dzięki Kossak-Szczuckiej miałam okazję sobie przyswoić jest nieoceniony. Przepiękna opowieść, fascynująca akcją, znakomity styl powieści - nic dodać, nic ująć. Pochłaniałam ją...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jedną z najlepszych powieści biograficznych jakie w życiu czytałam jest "Pasja życia" Irvinga Stone'a. Malarska, pełna kolorów i energii przypomina jego obrazy, a przy tym znakomicie ukazuje życie van Gogha, każdy z jego etapów. Nie pomija niczego, co istotne dla zrozumienia skomplikowanej natury malarza.
Więcej na:
http://zielonowglowie.blogspot.com/2013/03/pasja-zycia-vincenta-van-gogha.html
Jedną z najlepszych powieści biograficznych jakie w życiu czytałam jest "Pasja życia" Irvinga Stone'a. Malarska, pełna kolorów i energii przypomina jego obrazy, a przy tym znakomicie ukazuje życie van Gogha, każdy z jego etapów. Nie pomija niczego, co istotne dla zrozumienia skomplikowanej natury malarza.
Więcej...
2022-03-30
Za każdym razem, gdy sięgam po tę książkę, podoba mi się bardziej.
Za każdym razem, gdy sięgam po tę książkę, podoba mi się bardziej.
Pokaż mimo to
Coś wspaniałego! Jeśli nie potrafi się pisać takich książek, nie powinno się pisać wcale!
To nie jest powieść dla każdego. Trzeba kochać historie o górach, wspinaczach, walce z naturą i samym sobą. Trzeba wiedzieć cokolwiek o Himalajach, Czomolungmie i o tym, jak wyglądają tamtejsze realia. Bez tego - wyobrażam sobie - większa część książki wyda się czytelnikowi po prostu nudnawa. Dla mnie, zakochanej w Mallorym, opowieściach o pierwszych próbach zdobycia Everestu i w samej górze, książka Simmonsa jest genialna!
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie są to fakty, że wspinaczka bohaterów nie jest poparta prawdziwymi wydarzeniami, autor nie musiał więc trzymać się ściśle rzeczywistości. Nie dostajemy relacji, ale fikcję, powinni o tym pamiętać wszyscy ci, którzy wytykają Simmonsowi błędy merytoryczne. Po prawdziwe historie sięgamy do pamiętników i podręczników. "Abominacja" to genialnie skonstruowana powieść oparta na wszystkim, do czego autor miał dostęp nie wspinając się w rzeczywistości na Koronę Świata.
W tej książce każda linijka jest fascynująca - od przygotowań do wspinaczki, poprzez samą wyprawę, aż do końcowych wydarzeń. Są momenty, przez które czułam się, jakbym stała na Evereście i z trudem łapała oddech z emocji. Są wydarzenia, przez które łzy stawały mi w oczach.
Cudowna powieść napisana fantastycznym językiem, pełna postaci, do których nie sposób nie mieć osobistego stosunku (choć trzeba pamiętać, że głównym bohaterem jest góra, więc to ona jest tutaj sportretowana najgłębiej i najciekawiej), wydarzeń, które pozostają w pamięci na zawsze i niezapomnianych emocji.
Równie dobra jak "Terror". To dwie najlepsze książki przeczytane przeze mnie w ostatnich latach.
Coś wspaniałego! Jeśli nie potrafi się pisać takich książek, nie powinno się pisać wcale!
więcej Pokaż mimo toTo nie jest powieść dla każdego. Trzeba kochać historie o górach, wspinaczach, walce z naturą i samym sobą. Trzeba wiedzieć cokolwiek o Himalajach, Czomolungmie i o tym, jak wyglądają tamtejsze realia. Bez tego - wyobrażam sobie - większa część książki wyda się czytelnikowi po prostu...