-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-05-03
2024-04-29
Rozpaczliwie słabe nie-wiadomo-co. Ani to powieść, ani to książka historyczna. Można chyba użyć określenia "wariacja teatralna". Autor wrzucił w garnek kilka znanych faktów, kilka niepotwierdzonych teorii i sporo wymysłów, okrasił kiepskimi dialogami, pomieszał na kolanie i wypuścił w świat licząc, że się sprzeda na fali dopisku "zdobywca literackiej Nagrody Nobla". I pewnie się sprzedało. Sama kupiłam, choć akurat informacja o nagrodzie powinna mnie odstraszyć. Szkoda, że tego nie zrobiła. Zaślepiła mnie chęć dowiedzenia się czegoś jeszcze o Borgiach, choć moja wiedza w tym temacie jest już dość spora. Dobrze, że kupiłam z drugiej ręki.
Rozpaczliwie słabe nie-wiadomo-co. Ani to powieść, ani to książka historyczna. Można chyba użyć określenia "wariacja teatralna". Autor wrzucił w garnek kilka znanych faktów, kilka niepotwierdzonych teorii i sporo wymysłów, okrasił kiepskimi dialogami, pomieszał na kolanie i wypuścił w świat licząc, że się sprzeda na fali dopisku "zdobywca literackiej Nagrody Nobla". I...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-23
2024-04-22
2024-04-14
Geniusz autora wręcz poraża. Taki artyzm językowy w połączeniu z nieograniczoną wyobraźnią nie zdarzył się chyba nigdy - poza tym jednym przypadkiem.
Geniusz autora wręcz poraża. Taki artyzm językowy w połączeniu z nieograniczoną wyobraźnią nie zdarzył się chyba nigdy - poza tym jednym przypadkiem.
Pokaż mimo to2024-04-14
2024-04-01
Byłoby ciekawie, gdyby całość nie została okraszona współczesnymi wstawkami napisanymi przez nie-wiadomo-kogo.
Byłoby ciekawie, gdyby całość nie została okraszona współczesnymi wstawkami napisanymi przez nie-wiadomo-kogo.
Pokaż mimo to2024-03-23
2024-03-03
Niestety, książka okazała się wydmuszką z przepiękna skorupką. Okładka jest doprawdy imponująca i niemal nie chce się jej wypuścić z rąk, tak jest przyjemna w dotyku. Niemniej przydałoby się, żeby także treść książki prezentowała pewien poziom. Dla mnie jest on zdecydowanie za niski. Jest to jedna wielka rozprawka na temat: "udowodnij, że XIX- i XX-wieczni archeolodzy byli złodziejami, a nieszczęsne kraje Orientu nie miały pojęcia co się dzieje, bo wszystko wywożono za ich plecami". Autorzy czepili się tej teorii jak rzep psiego ogona i podciągnęli pod nią wszelkie fakty, plotki i domniemania, na jakie byli w stanie natrafić, jakie byli w stanie wysnuć i jakie sami wymyślili. Pomińmy już milczeniem dość suchy styl i brak żyłki gawędziarskiej autorów, bo choć miała to być książka popularno-naukowa, a powstał niemal "podręcznik", to nie można się przecież czepiać, że komuś wyszło spod pióra coś poważnego, prawda? Mogłabym długo polemizować z interpretacją faktów, którą uraczyli nas autorzy. To oczywiste, że rządy i muzea krajów takich jak Turcja, nie robiąc w XIX wieku nic, nie wszczynając żadnych badań czy poszukiwań, nie wydając ani grosza, pozwalając, by dziedzictwo kulturowe całej Europy - bo nie należy ono tylko do nich - rozpadało się w proch, było przetwarzane na wapno, wykorzystywane do budowy domów i sprzedawane na bazarach, oczekiwały, że cudzoziemcy, którzy angażowali w wykopaliska ogromne środki i wielką wiedzę, po prostu wszystko wykopią, opracują, posklejają, a potem zostawią wszystko miejscowym muzeom, które będą się tworzyć tylko dlatego, że Anglicy czy Niemcy podali im skarby historyczne na tacy. Przez dziesiątki lat nikt w Turcji, Grecji czy w Egipcie nie zwracał uwagi na zabytki, nie organizował wykopalisk, machano ręką na to, co wykopali cudzoziemcy, jedyny wkład polityków to było rzucanie archeologom kłód pod nogi i wymyślanie kolejnych pozwoleń, które trzeba było zdobyć nierzadko za cenę ogromnej łapówki. Powoli zaczął się robić raban, gdy Schliemann wykopał „skarb trojański” - zaświeciło Turkom w oczy złoto, nagle się obudzili i zaczęli się zastanawiać nad tym, co już od wielu lat znajdowało się w Anglii czy we Francji. Nagle się okazało, że oni przecież mają w planach tworzyć muzea, a tu im eksponaty wyciekają z kraju. Eksponaty, znalezione przez ludzi, którzy poświęcali na to często całe życie i ogromne majątki. Miejscowi władcy wykorzystywali naukowców w niezwykle kreatywny sposób, by na koniec żądać pozostawienia im za darmo wszelkich znalezisk. „Przeniesienie ołtarza pergamońskiego do Berlina było (…) stratą kulturową dla Osmanów, a zwłaszcza dla greckiej mniejszości w imperium, którą trudno było przecenić”. Autorzy nie dodają, że gdyby ołtarz został na miejscu, byłaby to nieoceniona strata dla całego świata wywodzącego się z kultury śródziemnomorskiej, bo ołtarza dziś nikt by na oczy nie widział, gdyż w ogóle nie zostałby odkryty, a jeśli nawet, to Turcy nie mieliby środków ani wiedzy, by go odpowiednio zachować. A nawet gdyby jakimś cudem byłby dziś wystawiony w jakimś tureckim muzeum, to miliony ludzi, ci wszyscy, którzy widzieli go w berlińskim muzeum, nie zobaczyłyby go na oczy, bo – nie oszukujmy się – do Berlina jest się wybrać o wiele łatwiej, szybciej, taniej, przyjemniej i bezpieczniej. Podobnie ma się sprawa ze wszystkimi zbiorami prezentowanymi w Luwrze czy w Muzeum Brytyjskim. Większość z nas nigdy by nie zobaczyła tego, co jest na wyciągnięcie ręki w Paryżu czy w Londynie – w cenie taniego biletu lotniczego i krótkiej, jednodniowej wyprawy do miasta zachodniej cywilizacji. Ołtarz pergamoński – ogromne pieniądze, miesiące oczekiwania na każde z dziesiątek pozwoleń, niekończące się opłaty i łapówki – rząd turecki nie oddał eksponatów za nic i dobrze wiedział co robi. Trudno tu winić niemieckich naukowców, że uratowali ołtarz przed przehandlowaniem go komu innemu. Autorów bardzo boli, że odnaleziony przez Schliemanna „skarb Priama” został przez niego „ukradziony” i przekazany do muzeum berlińskiego, mimo że gdyby nie on, to do tej pory świat by nie miał pojęcia o jego istnieniu. Ale nie martwi ich zupełnie to, że w czasie II wojny światowej został on – tym razem naprawdę – ukradziony przez Rosjan i dziś jest najbezczelniej w świecie wystawiany w Muzeum Puszkina w Moskwie. Klasyfikują archeologa i naukowca, który na poszukiwania Troi poświęcił całe życie i cały majątek jako złodzieja, ale tym samym określeniem nie nazywają Rosjan. Tendencyjność niesamowicie bije po oczach, podciąganie wszystkiego pod założoną tezę aż boli przy czytaniu. Teoretycznie jest to książka o niemieckich badaczach, ale nie martwcie się – dostaje się też rykoszetem Anglikom i Francuzom. Polecam tym, którzy mają podobne zdanie do autorów – jest to kawał dobrej rozprawki, misterne wyłuskanie z ogromnej góry prawdy pasujących do ich teorii wątków i wąteczków.
Niestety, książka okazała się wydmuszką z przepiękna skorupką. Okładka jest doprawdy imponująca i niemal nie chce się jej wypuścić z rąk, tak jest przyjemna w dotyku. Niemniej przydałoby się, żeby także treść książki prezentowała pewien poziom. Dla mnie jest on zdecydowanie za niski. Jest to jedna wielka rozprawka na temat: "udowodnij, że XIX- i XX-wieczni archeolodzy byli...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-12
2024-03-12
2024-02-26
Klasyka. Niedzisiejsza, naiwna. Bohater, mimo zalet, których raczej nie spotykało się w ludziach na co dzień, to typowy mężczyzna swoich czasów. Niezależnie od wszystkiego - czyta się z zachwytem.
Klasyka. Niedzisiejsza, naiwna. Bohater, mimo zalet, których raczej nie spotykało się w ludziach na co dzień, to typowy mężczyzna swoich czasów. Niezależnie od wszystkiego - czyta się z zachwytem.
Pokaż mimo to2024-02-18
Niedzisiejszy styl i chaotyczna narracja, ale za to dość ciekawie wykorzystane drobne fakty i większe plotki z życia Shakespeare'a.
Niedzisiejszy styl i chaotyczna narracja, ale za to dość ciekawie wykorzystane drobne fakty i większe plotki z życia Shakespeare'a.
Pokaż mimo to2024-02-13
Z początku podchodziłam do tej powieści jak do myszy, bo narracja toczona w czasie teraźniejszym irytuje mnie prawie tak samo, jak pierwszoosobowa. Swoją drogą ciekawe, czy to wymysł tłumacza, czy tak jest w oryginale... Po kilku stronach zapomniałam o tym, jak bardzo mi ten czas teraźniejszy przeszkadza. Wchłonęło mnie piękno opowieści, fantastycznie napisane postaci, niespieszna, a jednak wciągająca akcja. Książka jest znakomita. Można się czepiać dziwnej zmiany imienia żony Szekspira, którą on sam w testamencie nazwał "Anne", ale właściwie jest to jedyna rzecz, którą można autorce zarzucić. Oczywistym jest, że fabuła jest tylko tworem jej wyobraźni, jednak jest tak zgrabnie, z polotem i wyczuciem skonstruowana, że łyka się ją z pocałowaniem ręki i nadzieją na więcej. Historia Szekspira z innej perspektywy, opowieść o XVI-wiecznej angielskiej prowincji, przebłyski londyńskiego życia - warte polecenia, przeczytania i przeżycia.
Z początku podchodziłam do tej powieści jak do myszy, bo narracja toczona w czasie teraźniejszym irytuje mnie prawie tak samo, jak pierwszoosobowa. Swoją drogą ciekawe, czy to wymysł tłumacza, czy tak jest w oryginale... Po kilku stronach zapomniałam o tym, jak bardzo mi ten czas teraźniejszy przeszkadza. Wchłonęło mnie piękno opowieści, fantastycznie napisane postaci,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-10
Po lekturze przereklamowanej "Czarownicy ze wzgórza" i znakomitego "Podrzutka" miałam mieszane uczucia w stosunku do Halls. Jednak na "Panią England" rzuciłam się z błyskiem w oku - przyciągnął mnie tytuł, a opis treści rozkochał w sobie i sprawił, że była to chyba najbardziej przeze mnie oczekiwana nowość 2023 roku.
Czekać przyszło mi długo, bo premiera była w nieskończoność odkładana, ale w końcu dorwałam to śliczne wydanie i mogłam wreszcie zagłębić się w "przesyconą narastającą grozą" wiktoriańską fabułę. I co? I było to największe czytelnicze rozczarowanie od lat.
Powieść jest zlepkiem ogranych, wykorzystywanych do bólu motywów, nie wnosi do nich niczego świeżego. Przez większą jej część nic się nie dzieje, a braku akcji nie rekompensują w żaden sposób płytkie, banalne opisy oraz słabo zarysowane postaci. Kilka żywszych scen nie blokuje ziewania i irytacji nieoryginalnością książki, bo są za krótkie i właściwie spodziewane. Nie wiem, gdzie w tej powieści można dopatrzeć się atmosfery grozy.
"Pani England" jest nudna i nijaka zarówno pod względem stylistycznym, jak i fabularnym.
Po lekturze przereklamowanej "Czarownicy ze wzgórza" i znakomitego "Podrzutka" miałam mieszane uczucia w stosunku do Halls. Jednak na "Panią England" rzuciłam się z błyskiem w oku - przyciągnął mnie tytuł, a opis treści rozkochał w sobie i sprawił, że była to chyba najbardziej przeze mnie oczekiwana nowość 2023 roku.
Czekać przyszło mi długo, bo premiera była w...
2024-02-09
Od poprzedniego tomu seria o Forście zrobiła się tragiczna. Ta część jest wręcz nieprawdopodobnie idiotyczna. Słaby styl to jej najmniejszy problem.
Od poprzedniego tomu seria o Forście zrobiła się tragiczna. Ta część jest wręcz nieprawdopodobnie idiotyczna. Słaby styl to jej najmniejszy problem.
Pokaż mimo to2024-02-04
2024-01-31
Solidna, ciekawa fabuła i niezły, choć trochę zbyt "na siłę", styl. Czytało się szybko i bezboleśnie. Irytujący jest dziwaczny pomysł uczynienia narratorem lustra, w dodatku mówiącego o sobie w rodzaju żeńskim. Opowieść księdza jest interesująca, choć tak poszatkowana, że nie daje możliwości wciągnięcia się w nią bez reszty. Najcenniejszy w tej powieści jest obraz XVII-wiecznej Polski, jej problemów i bolączek, jej charakteru. Jak już wspomniałam, styl autorki jest zbyt wymuszony, zbyt poprawny, sprawia wrażenie, jakby każde zdanie, a potem od nowa każdy akapit, były pięć razy poprawiane i za każdym razem nabierały coraz bardziej barokowego charakteru. Brzmi to fałszywie i sztucznie, narracji brakuje artystycznej lekkości. Mimo to warto poznać tę opowieść, bo rujnuje ona dość powszechną opinię, jakoby w Polsce nie było procesów czarownic.
Solidna, ciekawa fabuła i niezły, choć trochę zbyt "na siłę", styl. Czytało się szybko i bezboleśnie. Irytujący jest dziwaczny pomysł uczynienia narratorem lustra, w dodatku mówiącego o sobie w rodzaju żeńskim. Opowieść księdza jest interesująca, choć tak poszatkowana, że nie daje możliwości wciągnięcia się w nią bez reszty. Najcenniejszy w tej powieści jest obraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-20
Zawsze, gdy staram się podsumować lekturę książki Dana Simmonsa - brak mi słów. Czytając "Czarne Góry" nie byłam tak zahipnotyzowana, jak przy lekturze "Terroru" czy "Abominacji", bo te dwie powieści to klasa nie do pobicia. Powodem jest zapewne tematyka - Indianie i historia Stanów Zjednoczonych nie wciągają mnie tak bardzo jak podbój Arktyki czy Himalajów. Niemniej jednak przeczytałam "Czarne Góry" z zapartym tchem, zachwycając się poziomem geniuszu autora, jego nieskazitelnym, mistrzowskim stylem, wyobraźnią i niesamowitą wręcz wiedzą. O ile mniej mielibyśmy w bibliotekach makulatury, gdyby każdy początkujący "pisarz" dochodził do wniosku, że skoro nie może pisać jak Dan Simmons, to nie warto nawet zerkać w stronę klawiatury czy zeszytu.
Zawsze, gdy staram się podsumować lekturę książki Dana Simmonsa - brak mi słów. Czytając "Czarne Góry" nie byłam tak zahipnotyzowana, jak przy lekturze "Terroru" czy "Abominacji", bo te dwie powieści to klasa nie do pobicia. Powodem jest zapewne tematyka - Indianie i historia Stanów Zjednoczonych nie wciągają mnie tak bardzo jak podbój Arktyki czy Himalajów. Niemniej jednak...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-08
To nie jest powieść, tylko książka popularno-naukowa. Piszę to zdanie na samym początku, bo może jeden z drugim natknie się na nie, zanim sięgnie po książkę i nie będzie potem bzdurnie oceniał 4 lub 5/10, "bo to nie jest powieść". Historia jest fascynująca, wciągająca, świetnie napisana i pozostawiająca po sobie wiedzę i pole do przemyśleń. To gawęda, od której nie można się oderwać.
To nie jest powieść, tylko książka popularno-naukowa. Piszę to zdanie na samym początku, bo może jeden z drugim natknie się na nie, zanim sięgnie po książkę i nie będzie potem bzdurnie oceniał 4 lub 5/10, "bo to nie jest powieść". Historia jest fascynująca, wciągająca, świetnie napisana i pozostawiająca po sobie wiedzę i pole do przemyśleń. To gawęda, od której nie można...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo udana powieść. Spodziewałam się prostego czytadełka, a dostałam inteligentną, dobrze napisaną fabułę.
Bardzo udana powieść. Spodziewałam się prostego czytadełka, a dostałam inteligentną, dobrze napisaną fabułę.
Pokaż mimo to