Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Na początku zdecydowanie nie czułem tej książki. Jakbym musiał się do niej przyzwyczaić. Była trochę zbyt biograficzna w takim dość negatywnym sensie - nie przepadam za pozycjami, które aż nazbyt rysują portrety osobowościowe przedstawianych bohaterów. Gdy ktoś żył przeszło sto lat temu, to tak jakby wkładanie w jego osobę emocji i słów w rzeczywistości niewypowiedzianych jest zbytnią beletryzacją historii. I to mi na początku nie grało.

A potem odkrywając kolejne posłanki z dwudziestolecia międzywojennego chciałem więcej i więcej. Biografie naprawdę wspaniałych kobiet, przepełnionych misją i chęcią działania, tak różne od tego co na co dzień spotykało się w ówczesnej polityce.

I tylko zostaje po przeczytaniu taka krótka refleksja - dlaczego tak mało o nich wiemy? Dlaczego w naszych miastach nie ma ulic, którym patronują? Nie za dużo mamy tego patriarchatu na każdym kroku?

Na początku zdecydowanie nie czułem tej książki. Jakbym musiał się do niej przyzwyczaić. Była trochę zbyt biograficzna w takim dość negatywnym sensie - nie przepadam za pozycjami, które aż nazbyt rysują portrety osobowościowe przedstawianych bohaterów. Gdy ktoś żył przeszło sto lat temu, to tak jakby wkładanie w jego osobę emocji i słów w rzeczywistości niewypowiedzianych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna książka. Ernaux opowiada o swoich bliskich - matce, ojcu, zmarłej i niepoznanej siostrze. Ale robi to uniwersalnie. Jej osobiste historie możnaby przełożyć w życiorysy wielu innych ludzi. Dowolnie modyfikować i przykładać. Przenosić w zupełnie inne krainy geograficzne i momenty dziejów. A wciąż pozostawałyby aktualne. Jaka jest różnica pomiędzy bogatym chłopem w XVI wiecznych Niemczech, wysyłającym swojego syna na praktyki do dużego miasta, aby został czeladnikiem a córką ubogich sklepikarzy w Normandii w XX wieku, która wybywa do wielkich miast, próbuje awansować społecznie, rozwinąć się ponad możliwości, jakie zapewnia jej dom rodzinny.

Z tych trzech małych nowel (esei? opowiadań? historii?) najgorsza ostatnia. Dla mnie przynajmniej najtrudniej było ją interpretować - jednak opowieść o zmarłej przed Twoimi urodzinami siostrze jest o wiele bardziej osobista i abstrakcyjna.

Piękna książka. Ernaux opowiada o swoich bliskich - matce, ojcu, zmarłej i niepoznanej siostrze. Ale robi to uniwersalnie. Jej osobiste historie możnaby przełożyć w życiorysy wielu innych ludzi. Dowolnie modyfikować i przykładać. Przenosić w zupełnie inne krainy geograficzne i momenty dziejów. A wciąż pozostawałyby aktualne. Jaka jest różnica pomiędzy bogatym chłopem w XVI...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny świetny strzał w tym roku. Mikrohistoria, reportaż, analiza antropologiczna, beletrystyka, paper naukowy. W dość krótkiej pozycji znalazło się wszystko co ciekawe, po wymieszaniu dało niesamowity efekt.

Historia z Dębrzyny w zasadzie zniknęła na dobre. Nie ma już ludzi, którzy uczestniczyli w tamtych wydarzeniach. Nie ma tych, którzy wtedy żyli i mogliby pamiętać do dzisiaj. Ba, nawet gdyby pamiętali, to przecież ich wspomnienia byłyby naznaczone tak wielkim upływem czasu, że trudno byłoby odróżnić w nich prawdę od fałszu. Powojenne akta policyjne i sądowe są wybiórcze i niepełne. Legendy krążące po okolicznych wioskach mają w sobie ziarno prawdy, ale nikt nie wie jakiej. Także to jest książka o czymś, co już nie istnieje - bo przecież patrzymy tylko na jakiś urywek rzeczywistości i nigdy już nie będziemy jej w stanie odpowiednio poznać.

Także książkę Hetmana lepiej traktować jako studium. Małej, lokalnej społeczności, która sama musiała sobie poradzić z traumatycznymi wydarzeniami. Część je wyparła, inna część przekazała ciężar i brzemię następnym pokoleniom. Historia, która w gruncie rzeczy sama stała się mitem, zaczęła żyć własnym życiem, zaczęła ponownie oddziaływać na emocje po kilkudziesięciu latach. Jednak nie wyszła poza sferę symboliczną - wyparcie wydaje się tak głębokie, że trudno doszukiwać się w opowieści refleksji mogących zmieniać ludzi długoterminowo.

Kolejny świetny strzał w tym roku. Mikrohistoria, reportaż, analiza antropologiczna, beletrystyka, paper naukowy. W dość krótkiej pozycji znalazło się wszystko co ciekawe, po wymieszaniu dało niesamowity efekt.

Historia z Dębrzyny w zasadzie zniknęła na dobre. Nie ma już ludzi, którzy uczestniczyli w tamtych wydarzeniach. Nie ma tych, którzy wtedy żyli i mogliby pamiętać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałem z wypiekami na twarzy. Przyznaję - sam uwielbiam tego typu opowieści po prostu. Co nie zmienia faktu, że nawet jak na dzisiejsze standardy cała powieść i pomysł Lema są po prostu nowatorskie.

Obcy byt we wszechświecie, który totalnie nie przypomina nas samych. Obca inteligencja, która w żaden sposób nie porusza się schematami myślowymi, jakie wypracował człowiek. W świecie, w którym zalani jesteśmy przez popkulturowe figury znane ze Star Warsów, Planety Małp, wszystkich tych książek i opowieści o podróżowaniu między światami - pojawia się Lem z dość oczywistym, a jednak jak bardzo świeżym pomysłem. To, że życie na Ziemi wyewoluowało w ten a nie inny sposób, nie oznacza, że jest to jedyny możliwy efekt końcowy. I o ile raczej nie będzie nam dane zweryfikować tego w realnym świecie, to przecież na bazie eksperymentów myślowych i filozoficznych, właśnie taki konstrukt wnosi o wiele więcej do naszej wiedzy o świecie.

Strasznie też szanuję Lema za stworzenie dość spójnego i holistycznego świata. Za wszystkie te historie ekspedycji badawczych na Solaris. Teorie naukowe i koncepcje, próbujące zrozumieć tamtejsze realia. Wspaniale się w nie zagłębiało

Przeczytałem z wypiekami na twarzy. Przyznaję - sam uwielbiam tego typu opowieści po prostu. Co nie zmienia faktu, że nawet jak na dzisiejsze standardy cała powieść i pomysł Lema są po prostu nowatorskie.

Obcy byt we wszechświecie, który totalnie nie przypomina nas samych. Obca inteligencja, która w żaden sposób nie porusza się schematami myślowymi, jakie wypracował...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pewnie gdybym zaczął dyskutować z kimś mocno zaktywizowanym społecznie, to bardzo szybko usłyszałbym oskarżenia o męską wizję świata, patriarchalne spojrzenie na rzeczywistość, czy tym podobne. Ale ja akurat tej pozycji nie zrozumiałem. Z mojej perspektywy autorka miota się przez całą opowieść. To nie jest historia o osobie całkowicie przekonanej co do swoich racji. Co prawda nie zmienia poglądów, ale z każdej kolejnej strony wypływa zwątpienie i jakiegoś rodzaju lęk, przed wykluczeniem ze społeczeństwa. Z drugiej strony, bohaterka sama jakby podświadomie chciała zostać z tego społeczeństwa wykluczona. Każda kolejna historia to opowieść o utraconych relacjach. Radość z bycia z samym sobą nie wybrzmiewa z jej słów i czynów aż tak mocno, jak można byłoby się choć trochę spodziewać. Bohaterka często odczuwa ulgę, jednak rzadko wydaje się szczęśliwa.

Oczywiście, w żaden sposób nie chciałbym, żeby to była książka moralizatorska, zaś sama główna bohaterka poprzez swoje stałe przekonania pokazała światu - patrzcie, tak można żyć, jestem singielką bez dzieci i jest super. Ba, doceniam, że ten trud trwania w świecie, w którym Twoje podejście do życia nie jest czymś domyślnym, został tak pięknie opisany. Tylko brakowało mi w tym wszystkim opowieści i zrozumienia, dlaczego bohaterka chce być sama. Jedynym argumentem pozostawało - chcę i koniec. Nie chcę mieć dzieci. Wiem, że to jej na pewno wystarcza, ale mi jako czytelnikowi brakowało rozmowy i zrozumienia, bez tego nie przyjdą refleksje

Pewnie gdybym zaczął dyskutować z kimś mocno zaktywizowanym społecznie, to bardzo szybko usłyszałbym oskarżenia o męską wizję świata, patriarchalne spojrzenie na rzeczywistość, czy tym podobne. Ale ja akurat tej pozycji nie zrozumiałem. Z mojej perspektywy autorka miota się przez całą opowieść. To nie jest historia o osobie całkowicie przekonanej co do swoich racji. Co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oh, jakie to było dobre.

I jakby totalnie kupuję ten koncept autorki. Najpierw wydała pozycję "Lud. Z grenlandzkiej wyspy". Jeszcze jej nie czytałem, ale na podstawie recenzji i opisów zakładam, że to tam ujęła wszystkie kwestie historyczne, kulturowe, społeczne. Te o wiele bardziej ogólne, opowieści o Grenlandii i życiu na niej. A w Migocie skupia sią na skrajnościach. To nie jest historia Grenlandii, a o ludziach żyjących na samym jej skraju. Ich codzienności, ich pragnieniach, obawach, problemach, marzeniach. O wszystkim tym, o czym z reguły zapominają inni przyjeżdżający tutaj badacze.

I to jest największa siła tej książki. Wiśniewska nie wkłada w usta swoich bohaterów własnej opowieści o Grenlandii. Pozwala im mówić, podąża za nimi, pozostawia czytającemu miejsce do własnej interpretacji życia na końcu świata. Przyjechała do miejscowości, w których było przed nimi już dziesiątki dokumentalistów z całego świata. Tylko ona, zamiast jedynie opisywać to co zobaczyła, także słuchała i rozmawiała. Nie próbowała stać się sama Innuitką, to byłoby wręcz przekreślające całą książkę. Po prostu została ich sąsiadkom.

Oh, jakie to było dobre.

I jakby totalnie kupuję ten koncept autorki. Najpierw wydała pozycję "Lud. Z grenlandzkiej wyspy". Jeszcze jej nie czytałem, ale na podstawie recenzji i opisów zakładam, że to tam ujęła wszystkie kwestie historyczne, kulturowe, społeczne. Te o wiele bardziej ogólne, opowieści o Grenlandii i życiu na niej. A w Migocie skupia sią na skrajnościach. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak długo czekałem z napisaniem recenzji, że aż w głowie pozostała mi jakaś pustka, emocje uleciały i pozostało jedynie wrażenie błogostanu, jaki ta książka mi przyniosła. To w sumie dziwne słowa, bo to co napisała Kotas jest raczej gorzko-słone, z elementami kwaśnego. Ale jej historie odkrywają dla mnie miejsca, które po części znam, a których dotąd nie widziałem w ten konkretny sposób. Przyglądają się temu co za oknem, opowiadają napotkanych ludzi i po prostu opisują trudny świat. Nie dają gotowych odpowiedzi, no może czasem sugerują poprzez narrację. Ale w gruncie rzeczy książka się sama broni na każdym kroku. Warsztatem, tematyką, spostrzeżeniami, emocjami. Więcej takich

Tak długo czekałem z napisaniem recenzji, że aż w głowie pozostała mi jakaś pustka, emocje uleciały i pozostało jedynie wrażenie błogostanu, jaki ta książka mi przyniosła. To w sumie dziwne słowa, bo to co napisała Kotas jest raczej gorzko-słone, z elementami kwaśnego. Ale jej historie odkrywają dla mnie miejsca, które po części znam, a których dotąd nie widziałem w ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałem tak przehypowanej książki. Przez ostatnie kilka lat nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że coś przegapiam nie czytając Harariego. Polecany przez światowe autorytety - polityków i technokratów. Wydający co chwila kolejną książkę. Element wielkiej machiny marketingowej. Tymczasem to wszystko kłamstwo i ułuda.

Harari nie jest naukowcem. Nie jest też popularyzatorem nauki. Tym pierwszym dlatego, że nie można robić nauki i jednocześnie tak bardzo upraszczać naukowych zagadnień. Tym drugim też nie, bo żaden popularyzator nie powinien wybiórczo decydować o jakich faktach będzie opowiadał, a jakie przemilczy.

Cała książka to po prostu bezprecendesowa technokratyczna paplanina, która skomplikowane problemy upraszcza poprzez usuwanie niuansów, które wpływają na to jak je postrzegamy i jak je powinniśmy rozpatrywać myśląc o świecie. Ładnie napisana, ułożona w historię, jednak obdarta z warstwy naukowej. Opierająca się na domysłach, żonglująca ciekawostkami i dowodami anegdotycznymi. Nie pozostawia miejsca na spory - opisuje przeszłe i teraźniejsze wydarzenia starając się zgrywać eksperta i specjalistę. Tyle, że nie możemy opowiadać o tym czego nie wiemy tak, jakbyśmy byli stuprocentowo pewni co do konkretnych wydarzeń.

Poza tymi uproszczeniami cała reszta książki to po prostu banały. Ideologie powstałe od jakiegoś XIX wieku do dzisiaj bazują na podstawach podobnych do dawnych religii - no szok i niedowierzanie. Europejczycy podbili cały świat, bo chętniej szerzyli swój system ekonomiczny i społeczny na inne kontynenty - wow, niespodzianka. Pieniądz opiera się na wierze jego użytkowników w system gospodarczy naszego świata - odkrycie nowego kontynentu.

Jedyne za co mogę docenić Harariego, to jego umiejętność w bajkopisarstwie. Wizja, którą sprzedaje jest naprawdę nęcąca i nic dziwnego, że tyle osób się jej poddało. Tyle, że bezrefleksyjna wiara w to co sprzedaje, spacza nam postrzeganie przeszłości, teraźniejszości i możliwości na przyszłość. W sieci nie brakuje osób, które znają się na tych tematach z książki, które jeszcze bardziej sceptycznie i metodycznie krytykuja Sapiens. Zajrzyjcie do nich jak będziecie mieć chwilę. A na przyszłość nie wybierajcie książek, które są o wszystkim i udają, że pomagają Wam opisać świat. Najpewniej mało wiedzą o tym, o czym mówią.

Dawno nie czytałem tak przehypowanej książki. Przez ostatnie kilka lat nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że coś przegapiam nie czytając Harariego. Polecany przez światowe autorytety - polityków i technokratów. Wydający co chwila kolejną książkę. Element wielkiej machiny marketingowej. Tymczasem to wszystko kłamstwo i ułuda.

Harari nie jest naukowcem. Nie jest też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbiór opowiadań, więc oczywiście różna jakość tego co się czyta. Ale generalnie jestem bardziej niż oczarowany. Część z nich odkrywcza, inna część tajemnicza z elementami magii, ale wszystkie super pasujące do obrazu małych miasteczek jaki sami możemy poznać przez własne doświadczenia, reportaże, opowieści. Świetny pomysł, aby w ten sposób opowiedzieć o codzienności naszego kraju, oddać narrację ludziom, o których z reguły nie czytamy, bo wydają się nieinteresujący. I o ile wszystko to jest całkowicie fikcyjne (w końcu to nie reportaż), to świetnie wpisuje się pomiędzy obecnymi wokół nas historiami z dużych miast oraz historiami ze wsi (które w literaturze są stale obecne). A tego pomiędzy właśnie brakowało.

Zbiór opowiadań, więc oczywiście różna jakość tego co się czyta. Ale generalnie jestem bardziej niż oczarowany. Część z nich odkrywcza, inna część tajemnicza z elementami magii, ale wszystkie super pasujące do obrazu małych miasteczek jaki sami możemy poznać przez własne doświadczenia, reportaże, opowieści. Świetny pomysł, aby w ten sposób opowiedzieć o codzienności naszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tego potrzebowałem! I myślę, że nie tylko ja. Thomson nie tylko nie opowiada o filozofii przy pomocy ciągu przyczynowo skutkowego (od Grecji, przez Rzym, po Średniowiecze itd.), ale też nie zagłębia się w żadną z filozoficznych historii. Dzięki temu czytając, mamy okazję posłuchać także o współczesnych naukowcach z pogranicza filozofii i innych nauk (kulturoznawstwa, socjologii, historii). Do tego bardzo szeroka dawka wiedzy o wszystkich najważniejszych filozofach i to przekazana w usystematyzowany i łatwy sposób.

Tego potrzebowałem! I myślę, że nie tylko ja. Thomson nie tylko nie opowiada o filozofii przy pomocy ciągu przyczynowo skutkowego (od Grecji, przez Rzym, po Średniowiecze itd.), ale też nie zagłębia się w żadną z filozoficznych historii. Dzięki temu czytając, mamy okazję posłuchać także o współczesnych naukowcach z pogranicza filozofii i innych nauk (kulturoznawstwa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudowny reportaż, podzielony na 3 części, za każdym razem zagłębiający się coraz dalej w Północ Norwegii. Zaczynamy od Norwegów, mieszkających na Północy. Potem spotykamy Saamów, zamieszkujących te regiony o wiele dłużej niż przybysze z południa. A na końcu po prostu pozwalamy Północy przeminąć. Postępujący rozkład, zamieranie dawniej istniejącego świata. Wszystko bardzo obrazowe, mnóstwo rozmów z tamtejszymi mieszkańcami, mnóstwo historii tamtych terenów, opowieści ważnych mniej lub bardziej. Dobrze jest trafić na taką pozycję.

Cudowny reportaż, podzielony na 3 części, za każdym razem zagłębiający się coraz dalej w Północ Norwegii. Zaczynamy od Norwegów, mieszkających na Północy. Potem spotykamy Saamów, zamieszkujących te regiony o wiele dłużej niż przybysze z południa. A na końcu po prostu pozwalamy Północy przeminąć. Postępujący rozkład, zamieranie dawniej istniejącego świata. Wszystko bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak się zmęczyłem tą książką. Realizm magiczny at its finest, ale o wiele bardziej przemawiały do mnie krótkie i uwodzące czytelnika opowiadania Schulza, niż wielka, surrealistyczna powieść. Miała fragmenty lepsze i gorsze, sama historia z dalekiej perspektywy jest naprawdę fajna. Rozwój i upadek Macondo został wspaniale przedstawiony, czytając można znaleźć mnóstwo cytatów, prawd życiowych i objawień, które po prostu zmuszają do refleksji. No i cała ta wyobraźnia autora i umiejętność stworzenia spójnego świata marzeń. Dużo plusów, ale całość po prostu męczy.

Tak się zmęczyłem tą książką. Realizm magiczny at its finest, ale o wiele bardziej przemawiały do mnie krótkie i uwodzące czytelnika opowiadania Schulza, niż wielka, surrealistyczna powieść. Miała fragmenty lepsze i gorsze, sama historia z dalekiej perspektywy jest naprawdę fajna. Rozwój i upadek Macondo został wspaniale przedstawiony, czytając można znaleźć mnóstwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje obycie literackie utrudnia mi pisanie recenzji dramatów. A już w szczególności tych współczesnych. Dlatego spróbuję ująć moje myśli w sposób jak najbardziej sensowny.

Po przeczytaniu książki Szatrawskiej już w lutym czuję, że raczej trudno będzie przebić tę pozycję innym książkom w tym roku. Totalnie fantastyczna lektura. Z jednej strony pięknie budowana fabuła, wycinki z życia Hersha Libkina, które razem dają spójną i ciekawą całość. Jego młodość w Hollywood, pełnia wieku smutnego rozwodnika w latach 60-tych, śmierć w czasach współczesnych. Radzenie sobie z traumami i uprzedzeniami. Ciągnąca się za bohaterem historia jego życia, która nie tylko nie pozwala o sobie zapomnieć, ale istotnie wpływa na jego dalsze losy. Od przeszłości nie ma ucieczki. Jedynie w naszej głowie następuje jej ciągłe przeobrażenie - to nasza psychika pisze historie, które po latach skrajnie zniekształcają się i są podatne na liczne czynniki zewnętrzne. Łatwiej jest nam wpływać na nasze własne postrzeganie przeszłości, niż na to jak społeczeństwo rozumie te historie.

Miesiąc wcześniej oglądałem nowy film Spielberga "Fabelmanowie". To opowieść o kinie i jego początkach, gdzie jedynie przewija się wątek życia codziennego Żydów w Kalifornii w latach 60-tych. Ale ta drugoplanowa historia bardzo dobrze łączy się z dramatem Hersha Libkina, którego życie dodatkowo pozostaje naznaczone Zagładą. Przez przeżycia związane z gettem i Auschwitz, historia Libkina jest o wiele bardziej uniwersalna. To nie jest tylko historia o Żydach, ale o wszystkich mniejszościach i społeczeństwach prześladowanych, które z uwagi na swoją inność i obcość funkcjonują na marginesie swoich wspólnot.

Moje obycie literackie utrudnia mi pisanie recenzji dramatów. A już w szczególności tych współczesnych. Dlatego spróbuję ująć moje myśli w sposób jak najbardziej sensowny.

Po przeczytaniu książki Szatrawskiej już w lutym czuję, że raczej trudno będzie przebić tę pozycję innym książkom w tym roku. Totalnie fantastyczna lektura. Z jednej strony pięknie budowana fabuła,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny reportaż. Pokazuje Japonię odczarowaną, odartą z tej całej orientalnej wyjątkowości, która wiąże się jedynie z fragmentarycznym przekazem wizualnym, z jakim na co dzień mamy do czynienia w mediach i podróżach. Pozwala choć trochę lepiej zrozumieć ten kraj i jednocześnie opowiada nam, jak bardzo inny jest kulturowo od całej zachodniej cywilizacji. Nie tylko pod kątem codziennych zachowań, ale także norm społecznych i kulturowych.

Świetny reportaż. Pokazuje Japonię odczarowaną, odartą z tej całej orientalnej wyjątkowości, która wiąże się jedynie z fragmentarycznym przekazem wizualnym, z jakim na co dzień mamy do czynienia w mediach i podróżach. Pozwala choć trochę lepiej zrozumieć ten kraj i jednocześnie opowiada nam, jak bardzo inny jest kulturowo od całej zachodniej cywilizacji. Nie tylko pod kątem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O Cie, jakie to było złe. Co jakiś czas próbuje tego typo poradników, mając nadzieję, że powiedzą mi jak żyć. Po czym siadam do nich i czuje mocne zażenowanie poradami autorów. Albo są to oczywiste rzeczy, które wiem, albo rady nieprzystające ani do realiów, ani nie mające wiele wspólnego z normalnością.

W każdym razie fajnie że Leo żyje sobie minimalistycznie, ale nie powtarzajcie jego sposobu na życie.

O Cie, jakie to było złe. Co jakiś czas próbuje tego typo poradników, mając nadzieję, że powiedzą mi jak żyć. Po czym siadam do nich i czuje mocne zażenowanie poradami autorów. Albo są to oczywiste rzeczy, które wiem, albo rady nieprzystające ani do realiów, ani nie mające wiele wspólnego z normalnością.

W każdym razie fajnie że Leo żyje sobie minimalistycznie, ale nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przypominac ludziom o tym jak ważne jest nasze zdrowie psychiczne należy w nieskończoność. Jedni robią to lepiej, inni gorzej. Często też wybrana forma będzie lepiej trafiała do pewnych grup społecznych niż do innych. Książka Czajki-Kominiarczuk do mnie nawet nieźle trafiła. Dobrze się jej słuchało, miała sporo trafnych spostrzeżeń i historii. Jeśli szuka się przytulenia, to w tej książce można je na pewno odnaleźć

Przypominac ludziom o tym jak ważne jest nasze zdrowie psychiczne należy w nieskończoność. Jedni robią to lepiej, inni gorzej. Często też wybrana forma będzie lepiej trafiała do pewnych grup społecznych niż do innych. Książka Czajki-Kominiarczuk do mnie nawet nieźle trafiła. Dobrze się jej słuchało, miała sporo trafnych spostrzeżeń i historii. Jeśli szuka się przytulenia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałem! Gdy w głowie zaklasyfikuję jakąś książkę jako "ważną", to z reguły przeciągam jej przeczytanie w nieskończoność. Próbuję znaleźć chwilę, aby móc na spokojnie przeczytać książkę, aby porobić notatki, aby chłonąć to co przekazuje nam autor. I w konsekwencji taka pozycja czeka na swoją kolej długie miesiące, bo nigdy nie jest odpowiedni moment, by do niej wrócić.

W ramach walki z tym strasznym nawykiem skończyłem Dramaty Gombrowicza. I po raz kolejny przekonuję sie, że najlepsze jego dzieła zostały ominięte przez naszą szkolną edukację. Mnogość interpretacji, surrealizm zdarzeń, cudowna forma. Wszystkie te elementy powodują, że jego książki się chłonie, a nie czyta. Tak samo było z Dramatami.

Przeczytałem! Gdy w głowie zaklasyfikuję jakąś książkę jako "ważną", to z reguły przeciągam jej przeczytanie w nieskończoność. Próbuję znaleźć chwilę, aby móc na spokojnie przeczytać książkę, aby porobić notatki, aby chłonąć to co przekazuje nam autor. I w konsekwencji taka pozycja czeka na swoją kolej długie miesiące, bo nigdy nie jest odpowiedni moment, by do niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biografia pewnie dobra, bo opowiadająca o Lindgren jako o osobie codziennej. Mającej swoje bolączki i nadzieje, realizującej pewne cele i marzenia, czasem ponoszącej porażki na swej drodze. Jak każda biografia pisana z boku, w jakiś sposób demitologizuje opisywaną postać, ale także przedstawia jej zwyczajne życie. Ale...

Osobiście mam problem z biografiami, które tak bardzo skupiają się na opisywanej osobie. O wiele lepiej czułbym się, gdyby opowieść o Lindgren była pretekstem do szerszej historii - poznania Szwecji tamtych lat, głównych idei trapiących ówczesne społeczeństwo i co najważniejsze - jak w tym wszystkim sama autorka się umiejscowiała. W książce Andersena jesteśmy w stanie przeczytać chociażby o kwestiach dotyczących walki o prawa zwierząt w Szwecji (których wielką orędowniczką była Lindgren), czy też o jej poglądach politycznych. Każdorazowo jednak autor skupiał się na swojej głównej bohaterce, przez co kończąc czytać tę pozycję automatycznie wynosimy ją na piedestał. Skoro nie znamy innych perspektyw, przyjmujemy punkt widzenia narratora, a to niekoniecznie poszerza nasze horyzonty.

Biografia pewnie dobra, bo opowiadająca o Lindgren jako o osobie codziennej. Mającej swoje bolączki i nadzieje, realizującej pewne cele i marzenia, czasem ponoszącej porażki na swej drodze. Jak każda biografia pisana z boku, w jakiś sposób demitologizuje opisywaną postać, ale także przedstawia jej zwyczajne życie. Ale...

Osobiście mam problem z biografiami, które tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eh, eh, zbierałem się do tej książki przez dłuuugie miesiące. Miałem z tyłu głowy taką myśl, że aby czytać Kołakowskiego to jednak potrzebuję czasu, spokoju, gorącej herbaty i wygodnego fotela. Inaczej nie wyciągnę z lektury tak wiele jak chciałem. Okazało się jednak, że te krótkie eseje o najważniejszych filozofach są o wiele prostsze w przekazie, chociaż niejednokrotnie barierą pozostawał dość trudny, naukowy język. I nawet nie chodzi o kwestie zrozumienia przekazu - raczej o zapamiętanie najważniejszej wiadomości, jaką Kołakowski przekazuje czytającemu.

Eh, eh, zbierałem się do tej książki przez dłuuugie miesiące. Miałem z tyłu głowy taką myśl, że aby czytać Kołakowskiego to jednak potrzebuję czasu, spokoju, gorącej herbaty i wygodnego fotela. Inaczej nie wyciągnę z lektury tak wiele jak chciałem. Okazało się jednak, że te krótkie eseje o najważniejszych filozofach są o wiele prostsze w przekazie, chociaż niejednokrotnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dużo faktów dotyczących Putina i jego życia. Jeszcze więcej emocji i ubarwiania faktów. To czego najbardziej nie lubię w biografiach / reportażach, to usilne dodawanie opinii autora w sposób, który pozostawia niewiele przestrzeni do własnej refleksji. I o ile Putin jest osobą jednoznacznie negatywną, to jednak uporczywe podkreślanie jego roli we wszystkich rzeczach dziejących się w Rosji jest lekką przesadą. Przykładowo, autorka przypisuje Putinowi momentami wręcz magiczną sprawczość, by po kilkunastu stronach podawać w wątpliwość to, czy on jest w stanie poprawnie oceniać rzeczywistość.

Dużo faktów dotyczących Putina i jego życia. Jeszcze więcej emocji i ubarwiania faktów. To czego najbardziej nie lubię w biografiach / reportażach, to usilne dodawanie opinii autora w sposób, który pozostawia niewiele przestrzeni do własnej refleksji. I o ile Putin jest osobą jednoznacznie negatywną, to jednak uporczywe podkreślanie jego roli we wszystkich rzeczach...

więcej Pokaż mimo to