-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
Książek z tematyki fantasy jest naprawdę masa. Małą część mam na swoich pięciu półkach. Przeczytałam wiele z nich. Jednak wcześniej nie znalazłam aż tak dobrej, do której mogłabym wracać cały czas, a co najmniej dwa razy w roku. To zrobiła seria „Dary Anioła”, którą w wieku 12 lat dostałam od mojej ukochanej kuzynki. Wielokrotnie do niej wracałam. „Miasto Kości” pochłaniałam niezwykle szybko. Zaraz potem sięgałam po „Miasto Popiołów”, które jest tematem dzisiejszej recenzji.
Clary to jak wiemy nieprzeciętna nastolatka. Pochodzi z jednego z najsłynniejszych klanów Nocnych Łowców – Morgernsternów. Na zabój zakochała się w chłopaku, który okazuje się być jej bratem. Stara się o nim zapomnieć i zaczyna koncentrować swoją uwagę na przyjacielu. Ciągle odwiedza w szpitalu swoją matkę, która z niewiadomych przyczyn zapadła w śpiączkę. Przytłoczona całą tą sytuacją, przestaje sobie z nią radzić.
Jace, który także nie może do końca poradzić sobie z zaistniałą sytuacją i przez to ciągle wpada w tarapaty. Wydaje się, że nikt nie może przemówić mu do rozsądku. Jednak znajduje się taka osoba. Kim ona jest? Oczywiście jest to Clarissa. W trakcie spotkania chłopak opowiada jej o wydarzeniach mających miejsce w Instytucie, mówi jej też o swoich uczuciach. Przyjaciele robią wszystko, aby nie pakował się w jeszcze większe tarapaty. Czy uda im się uchronić Jace’a od złego?
Tak samo jak w poprzedniej, pierwszej, części serii akcja zaczyna się dosłownie od pierwszej stronicy. Cassandra otworzyła kolejny tom swojej powieści opisując rytuał przywoływania demona. Dla mnie to bardzo dobre rozpoczęcie, ponieważ zawsze w pierwszych rozdziałach kontynuacji zostaje przedstawiona część, lub części, poprzednie. Jest to niezwykle irytujące, jednak u Cassie to jest, ale nie tak wyraźnie zaznaczone, jak np. w serii Dom Nocy.
Autorka postarała się, aby w powieści nie pojawiali się ci sami bohaterowie i ciągle wprowadzała do gry nowe, często kluczowe do dalszej akcji postaci. Jedną z nich jest Inkwizytorka Imogen Herondale, przez którą Jace został wtrącony na jedną noc do więzienia w Cichym Mieście. Patrząc jednak z perspektywy zakończenia książki, gdyby to się nie stało to Jace nie znałby zamiarów swojego ojca, przez co Inkwizytorka bardziej dawałaby w kość niż dotychczas. Dodatkowo pod uwagę nie byłoby brane zdanie młodego Lightwooda (Aleca).
Nie powinnam także zapomnieć o wątku miłosnym w powieści. A mamy dwa. Znany wcześniej wątek Clarissy i Jace’a oraz nowy, Clary i Simona. Jednym (według mnie) z kluczowych momentów w książce to zdecydowanie spotkanie z Królową Jasnego Dworu. Tam właśnie Clarissa dostaje to, czego najbardziej pragnie – pocałunku ze swoim bratem. Ta „przysługa” pcha Simona do praktycznie samobójczej misji, czyli pójścia do hotelu Dumort, gdzie zostaje przemieniony w wampira.
Jak to ja muszę napomknąć coś o stronie wizualnej książki. Jak zwykle okładka jest świetna. Widziałam wiele dyskusji na temat tego, kto jest na zdjęciu. Osobiście uważam, że jest to Clarissa (charakterystyczną bronią Isabelle jest bicz). Kolorystyka pięknie się zgrała. Książkę wydrukowano na przyjemnym w dotyku papierze. Czcionka jest spora (prawdopodobnie 12) i skutecznie ułatwia to czytanie.
Książka autorstwa Cassandry Clare to naprawdę dobry przedstawiciel gatunku fantasy. Pisana lekkim piórem opowieść o nastolatce, która nagle musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości potrafi wciągnąć nawet naprawdę wybrednego czytelnika. Wyraźnie wykreowane postaci nie przytłaczają innych swoim charakterem. Największym atutem książki jest to, że już od pierwszej strony wciąga i czytając nie zauważamy upływu czasu. Jeśli nie dotarliście jeszcze do tej serii musicie zrobić to jak najszybciej. Możliwe, że wątek miłosny między głównymi bohaterami jest strasznie oklepany to Cassandra postanowiła uczynić z tego coś, co wyróżnia „Dary Anioła” na tle innych powieści dla nastolatków. Serdecznie polecam „Miasto Popiołów” (po uprzedniej lekturze „Miasta Szkła”).
Książek z tematyki fantasy jest naprawdę masa. Małą część mam na swoich pięciu półkach. Przeczytałam wiele z nich. Jednak wcześniej nie znalazłam aż tak dobrej, do której mogłabym wracać cały czas, a co najmniej dwa razy w roku. To zrobiła seria „Dary Anioła”, którą w wieku 12 lat dostałam od mojej ukochanej kuzynki. Wielokrotnie do niej wracałam. „Miasto Kości”...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Miasto Kości” to pierwszy tom serii „Dary Anioła” składającej się z dwóch trylogii. Napisała ją Cassandra Clare i po raz pierwszy została wydana w Polsce w roku 2010. Do tej pory ta część została wydana w trzech wersjach – każda z inną okładką. Obecnie można nabyć „Miasto Kości” z okładką polską, amerykańską oraz filmową. Jednak mniejsza o okładki. Pewnie ciekawi jesteście co sądzę o tej książce.
„Miasto Kości” to pierwszy tom opowieści o losach nastoletniej Clary Fray, pozornie przeciętnej mieszkanki Brooklynu. W Nowym Jorku wychowała ją matka Jocelyn wraz z jej przyjacielem Lukiem. Dziewczyna ma jednego przyjaciela – Simona – z którym spędza każdą wolną chwilę. Jej życie to sielanka. Największe zmartwienie jakie ją spotkało to szlaban na wyjścia. Żyje jak zwykła nastolatka. Do momentu wypadu do klubu Pandemonium. Tam za sprawą jednej osoby jej życie zmienia się całkowicie.
Cassandra w swojej powieści stworzyła dwa światy. Pierwszy z nich to ten, w którym żyjemy. Gdzie zwykli Przyziemni opowiadają historie na temat wampirów, wilkołaków... Każdy z nich nie ma Wzroku, czyli umiejętności widzenia Świata Cieni. Istnieją jednak tacy Przyziemni, którzy znają prawdę. Wiedzą o Nocnych Łowcach, rusałkach, wróżkach. Widzą demony. Ale nie dzielą się tą wiedzą. Dlaczego? Możliwe, że ludzie po prostu by ich wyśmiali. Ale z drugiej strony takie osoby chronią innych przed życiem w stresie. Równolegle do naszego świata istnieje Świat Cieni. Tylko osoby obdarzone Wzrokiem go dostrzegają. Żyją tam Nocni Łowcy – specjalna grupa ludzi wyszkolona do zabijania demonów oraz Podziemnych, którzy nie trzymają się zasad Porozumień. Wszystko to robią w celu ochronienia ludzkości.
Cała książka jest pełna różnorodnych bohaterów. Mamy Aleca, który za wszelką cenę chroni swoją rodzinę. Isabell, która uwielbia uwodzić płeć przeciwną. Hodge’a, który dba o swoich uczniów, ale w głębi serca jest innym człowiekiem. Nie zapominajmy o czarowniku Magnusie, który wbrew pozorom znacznie pomaga Nefilim.
Mamy także Clarissę, dziewczynę w gorącej wodzie kąpana. Dzięki zbiegowi okoliczności znalazła się w klubie Pandemonium w czasie, kiedy miała Wzrok i znajdowali się tam Nocni Łowcy z Jace’em na czele. Jej największym minusem jest to, że najpierw działa a dopiero potem myśli. Jednak to wszystko rekompensuje jej niezwykła moc tworzenia nowych run. Niepochodzących z Szarej Księgi, niezostawionych Nocnym Łowcą przez Anioła.
Nie zapominajmy o najważniejszej (moim zdaniem) postaci Jace’a Waylanda. Jest on nastoletnim Nocnym Łowcą, który zabił już więcej demonów niż ktokolwiek w jego wieku. Jest sarkastyczny i może irytoważ swoim zachowaniem i odzywkami, ale właśnie za to kochają go wszystkie (lub większość) fanki serii. Jest niesamowici przystojnym blondynem o oczach koloru złota i każda dziewczyna ogląda się za nim, jeśli nie nosi runy niewidzialności. Nikomu nie daje się zbliżyć do siebie. Jedynym wyjątkiem jest nasza niepozorna Clarissa.
W „Mieście Kości” ciągle coś się dzieje. Na samym początku książki jest scena, w której Lightwoodowie i Wayland zabijają demona. Potem reszta akcji rozwija się stopniowo, ale ciągle coś nas szokuje. Ale nie dzieje się za dużo w jednym momencie. Muszę przyznać, że Cassandra bardzo dobrze potrafi budować napięcie w czytelniku, który spodziewa się innej reakcji załóżmy ze strony Aleca (scena przez izbą chorych). Cassandra na każdym kroku tłumaczy nowe pojęcia, zapoznaje czytelnika z wymyślonym przez nią światem, niesamowitym światem.
Całość książki kryje się za prostą, ale piękną okładką. Jak wiecie na niej znajduje się Jace (prawdopodobnie komputerowo przerobione zdjęcie Alexa Pettyfera widnieje na polskiej wersji). Całośc utrzymana jest w brązach i odcieniach złota, które kojarzą nam się z tym bohaterem. Napis zrobiony jest piękną czcionką, która zwraca uwagę czytelnika, ale nie odciąga uwagi od postaci.
„Miasto Kości” to tom pierwszy mojej ukochanej serii. Ma wszystko, co mi trzeba. Dynamiczna akcja, wątki romantyczne, różnorodne postaci. Nie wiem, co mogę napisać o tej książce, ponieważ nie będę obiektywna w mojej opinii. Powieść czyta się w niesamowicie szybkim tempie. U mnie przeznaczona jest na dwa, góra trzy wieczory. Jedynym minusem jest... zachowane Jace’a. Tak, czasami mówił do Clary takie rzeczy, które mi wyciskały łzy z oczu. Jednak musze przenzać, że Cassandra Clare, moja ukochana pisarka, świetnie wykreowała tą postać. Widać, że poświęciła na niego wiele swojego czasu. I za to trzeba jej niezmiernie pogratulować.
Komu poleciłabym ta książkę? Mogłabym napisać, że każdemu. Ale nie każdy polubi akurat taki typ powieści młodzieżowych. Dlatego piszę, że fani fantastyki, romansów i niesamowitych wymyślonych światów osadzonych w naszej szarej rzeczywistości znajdą tutaj coś dla siebie. Książkę czytałam już czwarty raz i nadal mam o niej takie samo zdanie i nadal przyznaję jej taką ocenę, którą dałam jej po pierwszym przeczytaniu.
invisibl3e.blogspot.com
„Miasto Kości” to pierwszy tom serii „Dary Anioła” składającej się z dwóch trylogii. Napisała ją Cassandra Clare i po raz pierwszy została wydana w Polsce w roku 2010. Do tej pory ta część została wydana w trzech wersjach – każda z inną okładką. Obecnie można nabyć „Miasto Kości” z okładką polską, amerykańską oraz filmową. Jednak mniejsza o okładki. Pewnie ciekawi jesteście...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wampiry są popularnym tematem. W ostatnich dniach znów są na topie. Wiąże się z tym premiera ostatniej części Sagi Zmierzch. Każdy kojarzy je z tego, że są idealne. Wpływa na to fenomen powieści S. Meyer. Każdy boi się Nosferatu. Fakty i mity zostały przeanalizowane przez Konstantinosa. W „Domu Nocy” poznajemy nowy typ wampira. Wampira, który zanim stanie się osobnikiem dorosłym musi przejść przemianę.
W „Naznaczonej” zapoznajemy się z losami pozornie normalnej licealistki – Zoey Redbird. Ma najlepszą przyjaciółkę, chłopaka, który stracił dla niej głowę. Wszystko jest idealnie, poza rodziną. Ojciec jest członkiem Ludzi Wiary. Przyporządkował sobie matkę dziewczyny i ta robiła wszystko, aby uszczęśliwić partnera. Wszystko zmienia się pewnego dnia. Stojąc przy swojej szafce Zoey została Naznaczona. Stała się początkującym wampirem. Adeptem. Jednak nie jest zwykłą adeptką. Została podopieczną Nyks, bogini dzieci mroku. Jak poradzi sobie Zoey w nowym świecie? Co spotka ją dalej? Jak ułożą się jej sprawy sercowe? Wszystkiego dowiemy się z kartek powieści.
W świat wampirów zostajemy wprowadzeni stopniowo. Na początku bohaterka zostaje naznaczona, następnie w domu kłóci się z rodzicami, jedzie do babci. W miedzy czasie spotyka się ze swoją boginią Nyks. Po tym spotkaniu dzieje się z nią coś niezwykłego. Mianowicie półksiężyc na jej czole jest wypełniony. W historii wampirów nie było takiego przypadku do tej pory. Co to oznacza dla Zoey? Czy będzie musiała zachowywać się inaczej niż reszta?
W nowej szkole jest trudno się jej odnaleźć. Zresztą, każdy tak ma. Pamiętam swoje pierwsze dni w gimnazjum. Byłam zagubiona, od razu zaczęłam kolegować się z jedną dziewczyną z klasy, abym nie była sama. Znamy się drugi rok i do tej pory zachowujemy dobre relacje. Miałam także kuzyna, który pomógł mi przystosować się do nowego otoczenia. Zoey nie miała nikogo. Tylko Neferet, jej mentorka od początku służyła jej radą. Jednak od razu nasza bohaterka zaprzyjaźniła się ze Steve Rae, swoją współlokatorką, znienawidziła Afrodytę, przywódczynię Cór Ciemności. Zaczęła także przyjaźnić się z Damienem, pokojowo nastawionym gejem, oraz Bliźniaczkami – Erin i Shaunee.
"(...) ciemność nie zawsze oznacza zło, a światło nie zawsze niesie ze sobą dobro."
Moją uwagę przykuły postaci. Zoey jest niby zagubioną nastolatką, nie wiedzącą co zrobić, jednak w sytuacji krytycznej idealnie się odnalazła. Zachowała zimną krew, przez co nie doszło do tragedii. Dodatkowo, została nagrodzona dodatkowymi tatuażami. Teraz jej Znak nie był tylko wypełniony. Zajmował większość twarzy. Sięgał do barków. Afrodyta jest przeciwieństwem głównej bohaterki. Gdy każdy na nią patrzy jest pewna siebie, opanowana w każdej sytuacji. Jednakże, gdy sprawy podczas ceremonii wymknęły się jej spod kontroli spanikowała. Autorki wyraźnie zaznaczyły różnice między tymi dwiema bohaterkami. Są jak dobro i zło. Ciemność i światło. Różnią się wieloma cechami, jednak uzupełniają się. Bo niby skąd wiedzielibyśmy, że Zoey jest dobrą przywódczynią, gdybyśmy nie poznali tej złej – Afrodyty?
Jak w każdej powieści dla nastolatek musiał pojawić się tutaj wątek romantyczny. Jest nim początek związku Zoey i Erika Nighta, który uchodzi za największe szkolne ciacho i spotykał się kiedyś z Afrodytą. Jak można się domyślić dziewczyny walczyły o Erica. Afrodyta uważała, że jest jej własnością. Że Eric należy się tylko jej. Natomiast Zoey znalazła w nim oparcie. Znalazła w nim nie partnera, ale dobrego przyjaciela.
Książka została napisana przez matkę i córkę. Młodsza zadbała o to, aby język był współczesny. Muszę przyznać, że spisała się świetnie. Bardzo dobrze dobrane słownictwo sprawiło, że nie ma problemów z czytaną treścią. Pojawiają się wyrażenia potoczne, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że każda osoba, która sięgnie po tę powieść ją zrozumie. Matka zadbała o akcję. Zawsze coś się dzieje. Utwór nie jest przepakowany informacjami co do tego, co się wydarzy. Wkurzyłam się tylko, gdy przeczytałam, że wampiry nie mają kłów, jednak Take wyobrażenie wampira mają obie panie, więc nie będę go krytykować.
Muszę także dodać coś o okładce. Zawsze piszę, że jest świetna, genialna. Ta akurat przypadła mi do gusty, jednak nie napiszę, że jest wybitna. Czegoś mi brakuje i nie wiem co to jest. Przedstawiona postać to Zoey. Moim zdaniem lepiej by wypadło, gdyby graficy umieścili Znak na jej czole. Wtedy byłoby idealnie. Trafił mi się egzemplarz w twardej oprawie, więc nie mam skrzydełek, na których zapisane są informacje o autorkach, jednak da się to przeżyć. Wystarczy wklepać ich nazwisko w Google.
Podsumowując. Książka idealna dla miłośników wampirów i wszystkiego co z nimi związane. Znajdą tu coś dla siebie. Może przejdzie im miłość do Zmierzchu? Kto wie. Jeśli nie jesteś zainteresowany wampirami spokojnie możesz to przeczytać. Nic się nie stanie, jeśli trochę się o nich dowiesz.
Moja ocena: 7/10
Wampiry są popularnym tematem. W ostatnich dniach znów są na topie. Wiąże się z tym premiera ostatniej części Sagi Zmierzch. Każdy kojarzy je z tego, że są idealne. Wpływa na to fenomen powieści S. Meyer. Każdy boi się Nosferatu. Fakty i mity zostały przeanalizowane przez Konstantinosa. W „Domu Nocy” poznajemy nowy typ wampira. Wampira, który zanim stanie się osobnikiem...
więcej mniej Pokaż mimo to
„„Lawina niekonwencjonalnego spojrzenia na rzeczywistość", „Człowiek, który rozbawia, a zarazem zmusza do refleksji", „Błyskotliwy mistrz ciętej riposty", „Mentor młodych ludzi"...” – tak reklamuje siebie Niekryty Krytyk na portalu YouTube. Większość z Was zna zapewne Macieja Frączyka z jego programu internetowego „Przemyślenia Niekrytego Krytyka”. Wiele osób go ogląda, może nawet lubi. Ostatnio Niekryty napisał książkę, która ukazała się za pośrednictwem wydawnictwa Zielona Sowa. Jesteście ciekawi, jak to wyszło? Zapraszam zatem do przeczytania wszystkiego poniżej.
„Zeznania Niekrytego Krytyka” to misz masz każdego tematu. W „ZNK” znajdziemy coś o wszystkim. Od dzieciństwa Macieja po jego wylewną znajomość kobiecych zachowań. Odpowiedzi na cytaty, coś, co by powiedział, gdyby mógł zobaczyć siebie z przeszłości, jego stosunek do przekleństw, które często używa. To tylko niektóre rzeczy, jakie znajdziemy w treści. Maciej Frączyk napisał tutaj o sobie, swojej działalności w Internecie. Ogółem jest tu sporo rzeczy o nim.
W książce zaskoczyło mnie wprowadzenie. Czytałam już, że Maciej był nauczycielem, jednak nie znałam jego metod nauczania i karania. Wielu nauczycieli mogłoby brać z niego przykład. Za każe przekleństwo, lub powiedzenie na lekcji języka angielskiego słowa „fuck” tak cicho, że ledwo słyszy to partner z ławki a nauczyciel doskonale karani jesteśmy uwagą, ale jeśli sytuacja się powtarza mamy rozmowę z wychowawcą/dyrektorem/rodzicami. Niekryty miał dobry sposób na takich uczniów. Zamiast uwagi napisać znaczenie słowa i synonimy, nie będące słowami niecenzuralnymi. Aż żałuję, że to nie on mnie uczy.
Wyobraźni jest łatwiejsza od wiedzy ~ Niekryty Krytyk
Było wiele momentów, które sprawiły, że wybuchałam śmiechem. Jednym z nich był rozdział, który opowiadał o zrozumieniu kobiet. Mogę zdradzić tym, którzy nie czytali, że zawierał dokładnie jedno słowo. Jest to „cholera”. Nie, „yyyyy” nie traktuję jako słowo. Rozdział sam w sobie dużo pokazuje. Żaden facet nie zrozumie kobiety. Niektórzy nie chcą, jednak większość nawet nie chce. Podejrzewam, że Maciek należy do tej drugiej grupy (chociaż ten odcinek o kobietach…).
Ostatni rozdział przedstawia to, co wkurza autora. Muszę przyznać, że większość z wymienionych przez niego rzecz bądź zachowań denerwuje także mnie. Przykładowo ciągłe mówienie przez kujona, że zawalił sprawdzian a potem dostaje 5 lub 6. Wkurzające jest także to, kiedy ktoś ogląda ze znajomym film, który już obejrzał. Znajomy ogląda to po raz pierwszy i słyszy „teraz będzie dobre”, albo „teraz patrz”. Wkurzające, jednak istnieje.
Bardzo podoba mi się oprawa graficzna. Na okładce widzimy zadumanego Macieja. W środku prawie 1/6 objętości to kody do skanowania lub rysunki, przedstawiające karykatury Niekrytego. Podobają mi się także cytaty umieszczone na początkach rozdziałów. Niektóre są trafne, jak cytat zamieszczony powyżej.
Książkę polecam jedynie osobom, które w jakiś sposób są związane z youtubową „twórczością” Frączyka (czyt. tego pajaca). W filmikach poznajecie jego specyficzne poczucie humoru a książka aż od niego kipi. Znajdziemy tutaj także dużo fragmentów o jego youtubowaniu, więc radzę zapoznać się z kilkoma odcinkami „Przemyśleń” przed przeczytaniem. Książka wygląda jakby była napisana przez gimnazjalistę (góra ucznia drugiej klasy), który jednak ma coś w głowie. Czasami daje do myślenia (fragment w którym pisze co by powiedział do młodego siebie). Jej jedynym minusem jest to, że jest za krótka. Moim skromnym zdaniem książka jest świetna. Polski rynek potrzebuje więcej takich pozycji. Więc Maćku, może skusisz się na napisanie jeszcze jednej książki?
Moja ocena: 10/10
„„Lawina niekonwencjonalnego spojrzenia na rzeczywistość", „Człowiek, który rozbawia, a zarazem zmusza do refleksji", „Błyskotliwy mistrz ciętej riposty", „Mentor młodych ludzi"...” – tak reklamuje siebie Niekryty Krytyk na portalu YouTube. Większość z Was zna zapewne Macieja Frączyka z jego programu internetowego „Przemyślenia Niekrytego Krytyka”. Wiele osób go ogląda,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po około dwóch dniach od zakończenia „Scarlett” zabrałam się za kontynuację. Wcześniej pisała, że jest to bardzo dobra książka. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po drugiej części. Sądziłam, że nie będzie tak dobra. Jednak przyznaję się, że się myliłam. Książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
W „Pocałunku Demona” zapoznajemy się z dalszymi losami naszej głównej bohaterki Scarlett. Jej chłopak za swoje czyny został zesłany do innego wymiaru, aby odbyć karę. Dziewczyna tęskni za nim jak szalona. Jedyne oparcie znajduje w swoim bracie i przyjaciołach, szczególnie w Ofelii. Vincent jak wcześniej nienawidzi Scarlett, jednak coś się zmienia. Główna bohaterka sama zaczyna z nim rozmawiać. Wydaje się, że dziewczyna będzie z utęsknieniem czekać na swojego chłopaka. Że będzie płakać z tęsknoty. Byłoby tak, gdyby nie Vincent…
„Pocałunek Demona” jest kontynuacją „Scarlett”, książki, której recenzja znajduje się poniżej. Do pierwszego tomu przysiadłam z ciekawością, ponieważ chciałam wiedzieć, co kryje się za tajemniczą okładką. Polubiłam ją. Do tego tomu zważywszy na zakończenie przysiadłam z jeszcze większą ciekawością. I muszę przyznać, że nie żałuję ani minuty spędzonej na jej czytaniu.
W książce mamy tych samych bohaterów. Wszyscy pozornie są tacy sami. Podkreślam tutaj słowo pozornie. W zachowaniu niektórych zaszły znaczące zmiany. Władzę nad Vincentem przejął jego wewnętrzny demon, co możemy zaobserwować na koncercie na rozpoczęcie roku. Lubiłam go od pierwszej wzmianki o nim w poprzedniej części. Tutaj wprost go pokochałam. Mam dwa takie ulubione zdarzenia. Oba to sceny pocałunków. Jednak ta druga, na cmentarzu mną poruszyła. Wzruszyłam się, kiedy Vincent mówił o swojej pierwszej miłości. Myślę, że część jej znalazł właśnie w Scarlett, a nie Ofelii.
Cieszę się, że znalazł się tutaj rozwój relacji Scarlett i Vincenta. Długo nad tym myślałam i moim zdaniem nawet fajnie by wyszło, gdyby zostali parą. Jednak jest także Mikael, którego też bardzo lubię. Przeszkadzał mi tutaj Obserwator, jednak był on potrzebny, aby Mikael mógł się znów znaleźć na ziemi.
W poprzedniej części mieliśmy zabójstwo bibliotekarza. Tutaj mamy demona, który zabija ludzi topiąc ich w snach. Demon oczywiście dopada Scar, jednakże Mikael zdąża ją ratować. Od tego momentu zaczyna się wojna. Vincent i Mikael walczą u swojego boku w imię niewinnych. Scarlett ma za zadanie przynieść miecz, który może zabić demona. W uzyskaniu go pomaga jej Ofelia.
Zważywszy na szkołę czytam coraz mniej. Jednak dla tej książki starałam się wygospodarować jak najwięcej czasu. Czasem udało się coś przeczytać, czasem nie. Aby ją skończyć przysiadłam w piątek ok. 23 i skończyłam ją w sobotę ok. godziny 1:30. W tym czasie przeczytałam ok. połowę książki. „Pocałunek Demona” tak jak poprzednią część czyta się bardzo szybko i przyjemnie.
Okładka po raz kolejny mi się podoba. Sądzę, że przedstawia Mikalea, ponieważ oko jest niebieskie. A Vincent ma czarne oczy. Przyznam, że okładka nie jest aż tak dobra, jak poprzednie części, jednak na pewno nie zaliczę jej do porażek. Na swój sposób przyciąga uwagę. I chyba to się liczy.
Podsumowując. Książkę polecam osobom, które zapoznały się z poprzednią częścią, lub osobom, które szukają fajnego paranormalna. Jeśli macie wolny dzień to na tej lekturze miło go spędzicie. Książkę kierowałabym pod fanki paranormal romance. Osoby, które lubią „Zmierzch” lub „Pamiętniki Wampirów” na pewno znajdą coś dla siebie.
Po około dwóch dniach od zakończenia „Scarlett” zabrałam się za kontynuację. Wcześniej pisała, że jest to bardzo dobra książka. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po drugiej części. Sądziłam, że nie będzie tak dobra. Jednak przyznaję się, że się myliłam. Książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
W „Pocałunku Demona” zapoznajemy się z dalszymi losami naszej głównej...
Żyjemy w świecie, gdzie ludzie wierzący w zjawiska paranormalne uznawane są za nienormalnych, niekiedy nawet umieszcza się je w zakładach psychiatrycznych. Niestety, ale tak jest. Dlatego ja osobiście wolę zanurzyć się w jakiejś ciekawej lekturze fantasy i wejść do innego świata, niż szukać odniesień do niej w życiu realnym. Moją ostatnią lekturą była książka „Scarlett”, kolejna powieść fantastyczna, tym razem pisana w nurcie gotyku. Z opisu wydawała się mało ciekawa, jednak treść mnie zaskoczyła.
„Scarlett” to kolejna powieść paranormal romance. Opowiada o kilkunastoletniej dziewczynie, która przeprowadza się z rodziną do Sien zostawiając swoich dawnych przyjaciół w Cremonie. Nie potrafi odnaleźć się w nowym otoczeniu. Dodatkowo każda rozmowa rodziców i jej z matką kończą się kłótnią. Jej jedynym pocieszeniem jest Marco, młodszy brat oraz nowi znajomi. Wydaje się, że wszystko zaczyna się układać, jednak po koncercie na rozpoczęcie roku szkolnego wszystko się zmienia. Wystarczyło jedno spojrzenie Mikaela, aby wywrócić całe życie Scarlett do góry nogami.
Dorastać to znaczy popełniać błędy, ale nie można bać się żyć.
Słyszałam, że „Scarlett” porównywana jest do „Zmierzchu” i polecana fanom właśnie tej powieści. Ja osobiście nie interesuję się książkami S. Meyer, kiedyś je lubiła, jednak przeczytałam wiele lepszych książek i „Scarlett” zalicza się do tego grona. Czytając tą powieść wracałam do budowy „Igrzysk Śmierci” S. Collins. Krótkie zdania, podobnie prowadzona narracja pierwszoosobowa. Książka dzięki skojarzeniom do „Igrzysk” pewnie na długo zostanie w mojej pamięci.
Największym plusem są oczywiście postaci. Gdyby nie one odłożyłabym książkę. Scarlett jest specyficzna… Niby wiadomo jak się zachowa w określonej sytuacji, ale nigdy nic nie wiadomo. Bo autorka może zawsze zmienić coś i dziewczyna zrobi coś innego. Widzę, że walczy o to co pragnie, szczególnie chodzi mi tutaj o jej chęć dowiedzenia się, co się stało z Eduardo. Jest oczywiście także Mikael, członek Dead Stone o oczach koloru lodu. Mam wrażenie, że nie spotkałam się z takim chłopakiem w żadnej innej książce. Jest wyjątkowy, choć może przypomina mi bohaterów innych książek, jednak jest w nim coś, że nie mogę go do nikogo porównać.
W książce zapoznajemy się z inną parą. Piszę tutaj o Ofelii i Vincencie. Ofelia jest przyjaciółką Scarlett, z którą może porozmawiać na wiele tematów. Zdaje mi się, że Scarlett i Ofelia są swoimi prawdziwymi przyjaciółkami. Podobała mi się scena, gdy dziewczyny wymieniają się biżuterią na znak, że są ze sobą blisko. Nie zapominajmy jednak o Vincencie, kolejnym członku Dead Stone. Czarne włosy, głęboki głos, ciemne oczy… Nie mogę zapomnieć także opisów jego tatuaży, które niezwykle dobrze spisywały się przy ich wyobrażeniu. Szczególnie dobrze zauważamy, że nienawidzi on Scarlett. Jednak taki wątek przydał się w powieści. Czasami książki przepełnione są miłością a brakuje tego czegoś. Za czasem właśnie tym czymś jest odrobina czyjejś nienawiści.
Muszę napisać także o okładce, która bardzo mi się podoba. Wiem, że często to piszę, ale tak już mam, gdyż książki przeważnie wybieram po okładce. Proste czerwone i biała litery świetnie pasują do całokształtu. Na środku zobaczymy jakąś planetę. W rogach widzimy błyszczące zdobienia. Ogólnie wszystko jest dobrze skomponowane.
Książka wypada bardzo dobrze na tle innych powieści. Nie jest jedną z najlepszych książek, jakie czytałam, jednak nigdy nie porównałabym jej do „Zmierzchu”, ponieważ jest o wiele lepsza od niego. Myślę, że ta powieść na jakiś czas będzie w mojej pamięci. Lektura ta powinna spodobać się fanom fantastyki i paranormal romance. Mam nadzieję, że i wy po nią sięgniecie.
Moja ocena: 9/10
Żyjemy w świecie, gdzie ludzie wierzący w zjawiska paranormalne uznawane są za nienormalnych, niekiedy nawet umieszcza się je w zakładach psychiatrycznych. Niestety, ale tak jest. Dlatego ja osobiście wolę zanurzyć się w jakiejś ciekawej lekturze fantasy i wejść do innego świata, niż szukać odniesień do niej w życiu realnym. Moją ostatnią lekturą była książka „Scarlett”,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dawno nie pisałam recenzji. Szkoła, obowiązki, spotkania ze znajomymi. Jednak w każdej wolnej chwili starałam się czytać „Statek Magów”. Muszę jednak przyznać, że momentami nie miałam ochoty, aby to robić. Nie wiem czym było to spowodowane, jednak czytanie wyżej wymienionej książki mi nie szło.
„Statek Magów” to kontynuacja przygód Jacka Gawędy – płanetnika, który ma wielkie zdolności. Nie widzą go mroki, poprzez jedno tragiczne zdarzenie z jego dzieciństwa, którym było porwanie jego bliźniaka Konrada przez mroki. Statek Wielkich Czarodziejów został odnaleziony. Ktoś kradnie lodówkę Pana Kopacza. Kilka osób zostaje porwanych. A do tego szkoła i obowiązki. Jak poradzi sobie z tym wszystkim Jacek? Dowiemy się tego w „Statku Magów”.
Do akcji powieści została wprowadzona nowa postać – Natalia. Jest ona potomkinią Wielkich Czarodziejów. Matka uciekła z nią z Obręczy i ukryła ją w normalnym świecie. Do niedawna nie wiedziała, że istnieje magia. Od pierwszego dnia w nowej szkole zakochuje się w Jacku (z wzajemnością). Ten o niej śnił. Początkowo gdy to czytałam pomyślałam o mdławych romansach, jednak w miarę upływających kartek ten wątek romantyczny jeśli można to tak nazwać nawet mi się spodobał.
Ja jestem Ciemnością...
W tej serii moim ulubionym bohaterem jest Robert Malinowski – piorun kulisty. Nie wiem czemu, ale jemu dopingowałam przy spotkaniach z Narien. Pod koniec nie mogłam się domyśli, czy oni jednak są razem czy nie. Czy są przyjaciółmi czy kimś więcej. Nie podobało mi się także porwanie Narien przez Czarne Płaszcze. Później porwali także Roberta. Nie wiem czemu tak to napisała autorka. Możliwe, ze w ten sposób chciała zmotywować Jacka do działania.
Największym plusem „Statku Magów” jest wątek z Konradem. Nie wiem czemu, jednak od początku wiedziałam, że to właśnie on przemawia w imieniu Ciemności. Swoją drogą łatwo było się tego domyślić. Jacek jest tym dobrym, niezauważalnym przez mroki. Natomiast Konrad został porwany przez wysłanników Ciemności. Można było już po pierwszej wzmiance o Ciemności domyślić się prawdy.
Do przeczytania głównie przekonała mnie okładka. Zawsze wybieram książki po okładce, jednak tutaj troszkę się zawiodłam. Wszystko jest świetne, jednak muszę przyznać, że jeśli napis byłby trochę mniejszy i wyżej to całokształt byłby lepszy. Co najlepsze w tym wszystkim okładka oddaje treść książki, co nie zdarza się często. Mamy także pomoc w wyobrażeniu statku, co mi osobiście się przydało. Ogólnie okładka bardzo dobra, kolory świetnie dobrane i patrzy się na nią przyjemnie.
Nie wiem czemu, jednak książka nie wywarła na mnie takiego wrażenia o jakim myślałam. Gdy ją otworzyłam pomyślałam, że to będzie coś. Że poprawi to moją opinię na temat polskich autorów fantasy. Jednak do końca tak się nie stało. Książka dobrze napisana, były przypomnienia co działo się wcześniej. Zawiodłam się jednak na przekazywanej treści. Autorka starała się, aby powieść była jak najbardziej przejrzysta, jednak tak się nie stało. W niektórych fragmentach (szczególnie czytanych nocą) po prostu się gubiłam. Jednak autorka plusuje u mnie za chęć napisania lekkiej książki dla młodzieży.
Ogólnie książka wypadła dobrze. Nie wiem, czy nie bardzo dobrze. Jednak na pewno jest lepsza niż część pierwsza. Cieszę się także, że nie powstała część trzecia, ponieważ byłaby to już opera mydlana. Myślę, że pani. Dorota zaplanowała swój cykl na dwie części i konsekwentnie się tego trzymała. Kto szuka fajnej książki na jesienny wieczór nie powinien się zawieść.
Moja ocena: 7/10
Dawno nie pisałam recenzji. Szkoła, obowiązki, spotkania ze znajomymi. Jednak w każdej wolnej chwili starałam się czytać „Statek Magów”. Muszę jednak przyznać, że momentami nie miałam ochoty, aby to robić. Nie wiem czym było to spowodowane, jednak czytanie wyżej wymienionej książki mi nie szło.
„Statek Magów” to kontynuacja przygód Jacka Gawędy – płanetnika, który ma...
Każdy widzi jaki jest nasz świat. Jednak nie każdy potrafi zobaczyć, jaki jest on naprawdę. Mniejszość potrafi zobaczyć, jaki nasz świat jest naprawdę. Ta mniejszość należy do czarodziei. Natomiast większość jest nazywana przez nich „magicznymi ślepcami”. Nie widzą oni zatem magii w naszym świecie. Wie wierzą w krasnoludy, rusałki i inne stworzenia magiczne.
Głównym bohaterem debiutanckiej powieści „Dotyk Mroku” autorstwa Doroty Wieczorek jest kilkunastoletni Jacek Gawęda. Poznajemy go na lekcji języka polskiego w jego szkole. Jacek mieszka ze swoim wujem Krzysztofem Ostrowskim w Gdańsku. Kiedyś miał brata bliźniaka – Konrada, którego porwały Mroki – stworzenia Ciemności. Od tej pory Jacek przestał ukrywać swoje umiejętności płametnicze. Jak na swój młody wiek musi stanąć przed trudnymi decyzjami, które zaważą nie tylko na jego losie. Mogą znacząco wpłynąć na innych czarodziei, krasnoludy, rusałki…
Osobiście nie przepadam za książkami autorstwa polskich autorów. Kilka razy próbowałam przeczytać książki polskich autorów młodzieżowych, jednak książka wracała do biblioteki, gdy przeczytałam ok. pierwsze pięć rozdziałów. Zazwyczaj książek nie ocenia się po okładce, jednak ja zawsze to robię i trafiam na powieści co najmniej dobre. Tym razem po raz pierwszy od jakiegoś czasu zraziłam się do książki. Do jej przeczytania zachęcała mnie głównie okładka.
Pani Wieczorek starała się wykreować swój własny świat. Muszę napisać, że pomysł ogólnie jest fajny, jednak nie został wykorzystany do końca. Fajny motyw płanetników, jednak czuję, że p. Wieczorek nie wykorzystała go w 100%. Najgorsze co możemy tu znaleźć to opisy. Tam, gdzie nie jest to do końca potrzebne są obszerne, jednak jeśli opis by się przydał (chodzi mi tutaj o kluczowy moment powieści) opis był za krótki. Cała przestrzeń wokół Jacka została opisana zaledwie w kilku zdaniach.
Jedną z lepszych stron książki są bohaterowie. Jacek mnie irytował. W książce mieliśmy takie małe retrospekcje i dzięki nim poznawaliśmy brata bliźniaka Jacka – Konrada, który został porwany przez Mroki. Jacek był tym „fajniejszym” z rodzeństwa. Miał kumpli, natomiast jego brat stosował się do zaleceń wuja i nie wypierał się, że widzi świat magiczny. Z zachowań dziewczyn mogę sądzić, je Jacek był przystojny i podobał się dziewczyną.
Drugą osobą, na którą zwróciłam uwagę był Robert Malinowski, który jest piorunem kulistym. Może on przybierać różne powłoki, jednak najczęściej zmienia się w człowieka. Ma srebrne włosy i bardzo jasne oczy. Nie wiem czemu, jednak do Roberta z opisu pasował mi mój kolega z klasy. Jakoś z opisu mi pasował.
Zdecydowanie jedną z mocniejszych stron książki jest okładka. Świetne połączenie kolorów. Napis jest oryginalny. Moim zdaniem napisy tytułowe rozdziałów są proste i fajne, jednak te ozdoby w rogach są zbyt toporne(?). Nawet nie wiem jak to napisać. Po prostu powinny być delikatniejsze. Jednak w czytaniu to nie przeszkadza, więc starałam się nie przywiązywać do tego większej uwagi.
Ogólnie oceniając książkę nie zgodzę się z opinią, że książki pani Wieczorek są alternatywą dla Harry’ego Pottera bo nie jest. Seria o Harym jest znana na całym świecie. nawet jeśli ktoś jej nie czytał to o niej słyszał. Większość osób nie słyszało o „Dotyku Mroku” i nie jestem pewna, czy to dobrze. Z jednaj strony dobra fabuła, która nie do końca została wykorzystana a z drugiej za dużo zbędnych opisów, za mało niezbędnych opisów. Niektóre osoby mogą mieć uraz do polskich autorów, więc od razu skreślą tą pozycję. Ja wbrew pozorów ją polecę, szczególnie teraz, aby oderwać się od obowiązków.
Każdy widzi jaki jest nasz świat. Jednak nie każdy potrafi zobaczyć, jaki jest on naprawdę. Mniejszość potrafi zobaczyć, jaki nasz świat jest naprawdę. Ta mniejszość należy do czarodziei. Natomiast większość jest nazywana przez nich „magicznymi ślepcami”. Nie widzą oni zatem magii w naszym świecie. Wie wierzą w krasnoludy, rusałki i inne stworzenia magiczne.
Głównym...
Wampiry dominują w dzisiejszych czasach. Gdziekolwiek się spojrzy można dostrzec plakaty seriali i filmów z nimi, książki, których głównym bohaterem jest wampir, który nie chce być taki jaki jest. W każdym sklepie z artykułami papierniczymi możemy zobaczyć długopisy, zeszyty i teczki z bohaterami serii "Zmierzch". "Zmierzch" przyczynił się do fenomenu wampirów dzisiejszych czasów. Większość wyobraża sobie wampiry jako istoty idealne. Jednak nie znają prawdy o tych przerażając istotach.
Wiele osób zastanawia się, czy naprawdę istnieją wampiry. Jeśli istnieją to jak się zachowują? Jak się żywią? Czy są podobne do tych ze "Zmierzchu", czy raczej przypominają "Draculę"? Czy istnieją wampiry, które żywią się energią a nie krwią? Czy wampiry żywią się krwią zwierzęcą czy ludzką? I jedno z najważniejszych pytań? Czy jeśli wampiry istnieją naprawdę są sposoby, aby się przed nimi bronić? Odpowiedzi na wyżej wymienione pytania można znaleźć w publikacji Konstantinosa pod tytułem "Wampiry wśród nas - ukryta prawda".
W pierwszych rozdziałach publikacji zapoznajemy się z różnymi typami wampirów z całego świata. Możemy przeczytać o wampirach e starożytnej Grecji, Mezopotamii, Indii oraz o wampirach z Polski (które zwą się Upiór i podobne żyły w Rosji). Wszystkie te typy są dobrze, choć nie szczegółowo opisane. Jednak naprawdę, możemy dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy na temat wampirów.
Oto na ziemi istoty żyją, które wampirami zwą.
Z książki autorstwa Konstatnicosa dowiemy się wiele ciekawych rzeczy o krwiopijcach. Publikacja zawiera przekazy folklorystyczne, przekłady z historii, dawne wierzenia ludowe oraz listy od obecnie żyjących wampirów. Autor pokusił się o opisanie kilku przypadków wampiryzmu. Starał się wyjaśnić jakie czynniki biologiczne działały na zwłoki po śmierci, kiedy ludzie brali zmarłego za wampira. Od samego początku wiedziałam, że ta książka jest dla mnie. Sama interesuję się wampirami i czytam jak najwięcej powieści, gdzie one występują.
Trochę przeraża mnie to, co obecne czasy zrobiły z wampirami. Kiedyś ludzie wierzyli, że to krwiożercze bestie, które nie zastanawiają się nad tym co robią i piją krew, aby tylko przetrwać. Obecnie najpopularniejszym cyklem o wampirach jest „Zmierzch”. Tam niektóre wampiry wstydzą się tego kim są oraz czasami chciałyby ze sobą skończyć. W większości współczesnych książek o tematyce wampirów te drapieżniki są ideałami. Są piękni, przeważnie bogaci, mieszkają w apartamentach lub willach. W przekazach folklorystycznych wampiry chodziły w ciuchach, w których zostali pogrzebani i mieszkają w swojej trumnie. Moim zdaniem o wiele ciekawsze są stare wampiry z przekazów ludowych.
Do przeczytania zaciekawiła mnie okładka. Niby prosta, ale ma w sobie „to coś”. Wiem, że często to piszę, jednak ta okładka zachęciła mnie do lektury. Czcionka ułatwia czytanie. Rozmiar jest tak jak w każdej publikacji tego wydawnictwa, którą czytałam. Bardzo ładne ozdobniki. Ogólnie wszystko jest bardzo fajne.
Podsumowując książkę. Może spodobać się fanom wampirów. To głównie dla nich jest kierowana. Moim zdaniem zawiera bardzo dużo nieznanych faktów o tych drapieżnikach. Czyta się szybko i przyjemnie. Nie jest to ciężka lektura. Każda osoba, która jest męczona zmierzchowymi wampirami znajdzie tutaj coś dla siebie. Serdecznie polecam.
Moja ocena: 8.5/10
Wampiry dominują w dzisiejszych czasach. Gdziekolwiek się spojrzy można dostrzec plakaty seriali i filmów z nimi, książki, których głównym bohaterem jest wampir, który nie chce być taki jaki jest. W każdym sklepie z artykułami papierniczymi możemy zobaczyć długopisy, zeszyty i teczki z bohaterami serii "Zmierzch". "Zmierzch" przyczynił się do fenomenu wampirów dzisiejszych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Rodzice wychowują swoje dziecko tak, aby spełniało ich oczekiwania i było posłuszne. W szkole nauczyciela cały czas nas poprawiają, zamiast powiedzieć nam, że coś jest źle i abyśmy to znaleźli. Każdy oczekuje od nas, że przystosujemy się do niego i będziemy spełniać jego oczekiwania. Przez to przestajemy być sobą. Zakładamy maskę, która czyni nas zupełnie innym człowiekiem.
Z książki możemy dowiedzieć się, że dzieciństwo jest bardzo ważnym etapem naszego życia. Zdobywamy nawyki, naśladujemy osoby i z czasem stajemy się do nich podobni. Wszystko, czego uczymy się w domu wpływa na nasze dorosłe życie. Jako idealny przykład możemy podać kobietę. Jeśli jej ojciec pije i bije ją jest to dla niej normą i jej partner będzie tak samo ją traktował. Jeśli była bita sama będzie biła swoje dzieci, ponieważ sama tak miała i dla niej nie jest to czymś niezwykłym.
Dzisiejsi ludzie mają tendencję do narzekania. Nasz naród słynie z tego, że narzekamy praktycznie na wszystko. Ludzie narzekają na pracę, ciało, związek. Autor stara się przekazać nam, abyśmy zaakceptowali i pokochali swoje ciało. Abyśmy mieli taką pracę, którą lubimy i jesteśmy w niej dobrzy. Abyśmy porozmawiali szczerze z naszym partnerem, aby wyjaśnić sobie sprawy, które nas denerwują. Muszę przyznać, że pan Betz często wspominał, aby zaakceptować siebie i swoje ciało.
Bądź oryginałem, a nie kopią innych.
Często słyszymy od rodziców, że my nie jesteśmy najważniejsi. Na początku inni, na końcu my. Przez to, co mówią nam rodzice i nauczyciele zaczynamy siebie zaniedbywać. Autor kilkakrotnie napisał, żebyśmy skupiali się na sobie. Jeśli skupimy się na sobie, poznamy siebie będziemy mogli stać się szczęśliwi w naszym życiu, co jest bardzo ważne. Wytłumaczył także, że czasem szczypta egoizmu nam się przyda. Jednak od razu zajął się pojęciem egoizmu.
Trzeba zaznaczyć, że publikacja nie jest poradnikiem. Autor zachęca nas swoimi spostrzeżeniami do przemyśleń, jednak sam nie pisze co musimy zrobić, aby stać się szczęśliwymi. Cała publikacja składa się z trzech części. W pierwszej autor zapoznaje nas z zachowaniem „normalnych” ludzi. Robimy to, ponieważ inni robią to samo, więc uważamy, że to jest normalne. W drugiej części autor stara się przemówić nam do rozsądku. Chce, abyśmy otworzyli się na jego sugestie i sami chcieli, aby nasze życie się zmieniło. W trzeciej i ostatniej części autor opublikował wskazówki dotyczące naszego nowego życia.
Publikacja napisana jest prostym i zrozumiałym dla każdego językiem. Czcionka ułatwia nam czytanie a kiedy się wciągniemy to czas na czytaniu spędzimy przyjemnie i pożytecznie. Podczas czytania można zaobserwować, że to, co opisuje autor naprawdę przypomina nasze życie. Żyjemy pełni stereotypów, rutyny i nudy. Podczas czytania doszłam o wniosku, że życie nie jest takie, jakie chcielibyśmy mieć. Czasami miałam momenty, gdy odkładałam książkę, aby przemyśleć tekst, który przeczytałam. Gdy odkładałam książkę patrzyłam na okładkę i brałam książkę z powrotem, ponieważ okładka prosta jednak zachęca do czytania.
Nie jestem pewna, czy książka może pomóc. Niektórym zapewne pomoże, inni szybko ją odłożą lub przeczytają i nic z niej nie wyniosą. Autor stara się wpłynąć na nas i sprawić, abyśmy wzięli się za siebie. Jednak nie uda nam się to, jeśli będziemy przejmować się opinią społeczeństwa. Trzeba zająć się sobą. Ogólnie propozycję oceniam pozytywnie. Myślę, że jeśli naprawdę chcecie zmieni coś w swoim życiu ta propozycja może Wam pomóc.
Moja ocena: 6/10
Rodzice wychowują swoje dziecko tak, aby spełniało ich oczekiwania i było posłuszne. W szkole nauczyciela cały czas nas poprawiają, zamiast powiedzieć nam, że coś jest źle i abyśmy to znaleźli. Każdy oczekuje od nas, że przystosujemy się do niego i będziemy spełniać jego oczekiwania. Przez to przestajemy być sobą. Zakładamy maskę, która czyni nas zupełnie innym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Diabeł gości w życiu większości z Nas. Nawet jeśli o tym nie wiemy. Tylko 2% populacji całego świata jest w stanie przeciwstawić się mu. 98% jest pod władaniem Diabła. Są to osoby dryfujące, osoby, którymi podstępnie kieruje Diabeł. Przeszkadza on w osiągnięciu naszych sukcesów, czy to w związku, szkole, pracy…
Książka została napisana w 1938 roku. Napoleon Hill nie wydał jej zważywszy na lęk swojej żony przed niezaakceptowaniem jej przez innych. Oryginał znajdował się w fundacji Napoleona Hilla, gdzie kilkadziesiąt lat po jego śmierci zdecydowano się wydać publikację. Diabeł odpowiadał szczegółowo na każde pytanie autora. Jak sam pan Hill, nie należy pytać się go, czy naprawdę rozmawiał z Diabłem, czy to tylko wytwór jego wyobraźni. Z książki dowiemy się, jak osiągnąć sukces. Nie jest to poradnik, ponieważ trzeba się skupić, aby zrozumieć o czym pisze autor.
Na początku lektury zapoznajemy się z historią autora. Sama zastanawiałam się, dlaczego się to tutaj znajduje. Po lekturze całej publikacji doszłam do wniosku, że właśnie ta krótka biografia pomaga nam zrozumieć treść całego wywiadu. Po historii Hilla zapoznajemy się z wywiadem. Dla niektórych, w tym także dla mnie dziwne było to, że wywiad ten został przeprowadzony właśnie z Diabłem. Jednak moim zdaniem chodziło nie o Diabła, tylko o coś więcej. Coś ponadto.
Twoimi jedynymi ograniczeniami są te, które sam tworzysz w swoim umyśle!
Przez jakiś czas zastanawiałam się, dlaczego akurat Diabeł. Dlaczego nie na przykład Bóg. Nie wiem, czy mogło to wzbudzić uwagę, aby książka lepiej się sprzedawała, przez co więcej osób po nią sięgnęło. Jednak muszę przyznać, że tytuł działa i już od samego patrzenia na okładkę chce się sięgnąć po publikację i poznać jej treść. Sama nie chcę zdradzać o czym tam przeczytamy. Jednak zaintrygował mnie rozdział, gdzie Diabeł wytykał błędy w szkolnictwie. Jego zdaniem w szkołach uczymy się rzeczy niepotrzebnych. Mogę napisać, że znajdziemy tutaj porady jak uniknąć Diabła, bądź jak uwolnić się spod jego wpływu. Według mnie bardzo trafne były komentarze Sharon Lechter, dzięki którym lepiej zrozumiemy prawdy życiowe, która zawarte są w książce. Tłumaczy ona niektóre zdania, gdyż ni każdy by je zrozumiał. Przypominam tutaj, że Napoleon Hill sporządził maszynopis „Przechytrzyć Diabła” w roku 1938.
Książka w większości pisana jest dialogiem, z małymi komentarzami Sharon Lechter. Wywiady i rozmowy ogólnie czyta się szybciej, jednak tutaj nie możemy tylko przelecieć tekstu. Aby coś, cokolwiek, wyciągnąć z wywiadu musimy się skupić. Sama nie zawsze byłam skupiona na lekturze, jednak gdy coś pominęłam, lub zapomniałam wracałam do tego, aby to przyswoić. Jednak sama polecam już na początku lektury skupić się na czytanym tekście. Ułatwi i sprawi, że przyjemniej będzie się czytało.
Do lektury publikacji zachęciła mnie oprawa graficzna. Zawsze patrzę na okładkę. Ta, choć prosta ma w sobie to „coś”. Nie wiem co to jest. Możliwe, że ujęła mnie jej prostota. Kolory świetnie ze sobą współgrają. Zachęcają tylko do sięgnięcia po książkę. Książka ogółem została wydana starannie. Czcionka ma rozmiar ok. 12, więc czyta się szybko i wygodnie. Odpowiedzi są pogrubione, komentarze opatrzone w stosowną ramkę (tak dokładnie nie wiem jak to nazwać, ponieważ góra i dół odznaczone są tzw. podłogami (____)). Dodatkowo, sama osoba, która dodawała niniejsze komentarze napisała, że nie trzeba ich czytać, jeśli nie mamy potrzeby, lub jeśli nam się nie chce.
Książkę polecam. Zapewne sięgną po nie osoby, które chcą osiągnąć sukces w którejś ze sfer swojego życia. Lektura ogólnie jest przyjemna, jednak nie oznacza to, że lekka. „Przechytrzyć Diabła” polecam każdej osobie, która choć trochę chce zmienić swoje życie na lepsze.
Moja ocena: 9/10
Diabeł gości w życiu większości z Nas. Nawet jeśli o tym nie wiemy. Tylko 2% populacji całego świata jest w stanie przeciwstawić się mu. 98% jest pod władaniem Diabła. Są to osoby dryfujące, osoby, którymi podstępnie kieruje Diabeł. Przeszkadza on w osiągnięciu naszych sukcesów, czy to w związku, szkole, pracy…
Książka została napisana w 1938 roku. Napoleon Hill nie...
„Wiedźma” to pierwsza część cyklu „Wyklęci” autorstwa Nancy Holder oraz Debbie Viguie. Obie panie są przyjaciółkami. Wytwórnia filmowa Dream Works zakupiła prawa do ekranizacji książki „Wiedźma”. Oryginał książki został wydany 10 lat temu w roku 2002. Do tej pory w
USA autorki wydały 5 tomów cyklu. Ostatni – Resurrection – pojawił się na półkach księgarni w 2009 roku.
Wakacje. Las Vegas. Towarzystwo najlepszej przyjaciółki. Wspaniałe wspomnienia z poprzednich dni. Jedynym minusem pięknych wakacji Holly są rodzice, którzy kłócą się bez przerwy. Jednego pięknego dnia wszyscy wybierają się na spływ kajakowy. Podczas wyprawy rozpętuje się burza. Giną podczas niej rodzicie Holly, jej przyjaciółka i przewodnik. Ocalała tylko Holly. Opiekę nad nią przejęła jej ciotka, siostra ojca, Maria-Claire. Bohaterka przeprowadza się razem z nią do Seattle. Dopiero tam rozpoczynają się jej przygody.
O śmierci, przybywaj! Chętnie cię przyjmę, bo Holly chce tego...
Do lektury „Wiedźmy” zachęcił mnie głównie opis. Myślałam, że będzie to coś, co naprawdę wciąga jednak troszkę się zawiodłam. Spodobał mi się motyw, że w Holly i Jera wchodzą duchy Isabeau oraz Jeana, kochanków, którzy zginęli sześćset lat temu. Isabeau zginęła z ręki męża, natomiast jego strawił ogień. Motyw ten był dobrym sposobem na stworzenie czegoś ciekawego, jednak autorką do końca to nie wyszło. Wyobraźcie sobie, że czytacie sobie coś co Was wciąga a tu nagle przenosicie się sześćset lat wstecz. Przez te nagłe skoki w czasie czułam się trochę zagubiona.
W książce mieliśmy razem około czternastu bohaterów. W ciągu akcji całek powieści zginęło 6 osób. Po raz pierwszy spotkałam się, że w książce, która posiada 290 stron ginie sześcioro bohaterów. Dodatkowo jedna osoba zapada w śpiączkę. Dla mnie jest to naciągane. Nie wiem jak wygląda sprawa w pozostałych książkach z cyklu, jednak tutaj wszystko dzieje się za szybko. Większość autorów stopniowo uśmierca bohaterów. Tutaj mamy sytuację, że bohater zaczyna być zbędny, więc autorki go uśmiercają. Najbardziej żałowałam śmierci Jera. Co prawda nie było dużo fragmentów z tą postacią, jednak zdążyłam go polubić. Prawdopodobnie zmartwychwstanie w następnych częściach, jednak tutaj bardzo mi go szkoda.
W trakcie czytania trochę się zagubiłam. W pierwszym rozdziale opisany jest spływ kajakowy, Holly się topi i nagle opisywane jest życie Isabeau. Co jakoś czas musiałam się cofać, aby wiedzieć co się w ogóle dzieje. Nie podobało mi się to, że wszyscy wiedzieli wszystko. Ojca bliźniaczek Nicole i Amandy (córek Marie-Claire) pod koniec powieści nie zdziwiło, gdy dziewczyny powiedziały, że są atakowane czarami i muszą coś z tym zrobić. Niemniej jednak spodobała mi się scena, gdy Amanda i Holly poszły na wagary.
Muszę przyznać, że okładka mnie zachwyciła. Pan Mariusz Banachowicz spisał się niesamowicie. Na jego blogu (klik) znajdują się także inne okładki, które wykonał. Napisy są wypukłe, czego gołym okiem nie widać. W kuli znajduje się twarz dziewczyny. Myślę, że jest to nasza Holly. Mamy także ptaki, możliwe, że są to ptaki z herbów rodzin Cahors i Deveraux. Okładka moim zdaniem podnosi akt akcyjność książki.
Ogólnie książkę polecam na długie letnie popołudnia. Nie jest ona ciężką lekturą. Czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Do niczego nie zobowiązuje. Lektura odpowiednia dla osób, które nie lubią powieści, przy których trzeba się skupić, aby dobrze odebrać słowa. Poleciłabym nastolatkom oraz osobą, które mają już dość książek, przy których muszą się skupić na treści. Propozycja odpowiednia na długie i leniwe popołudnia.
Moja ocena: 7/10
„Wiedźma” to pierwsza część cyklu „Wyklęci” autorstwa Nancy Holder oraz Debbie Viguie. Obie panie są przyjaciółkami. Wytwórnia filmowa Dream Works zakupiła prawa do ekranizacji książki „Wiedźma”. Oryginał książki został wydany 10 lat temu w roku 2002. Do tej pory w
USA autorki wydały 5 tomów cyklu. Ostatni – Resurrection – pojawił się na półkach księgarni w 2009...
Magia Wiedźm to książka napisana przez niemiecką pisarkę Claire. W Niemczech wydała siedem książek dotyczących magii, jednak w Polsce dostępna jest jedynie „Magia Wiedźm”. Książka nie czekała długo na przeczytanie, dodatkowo wygląda bardzo ładnie na półce wraz z resztą mojego zbioru. Zanim zaczęłam ją czytać przypatrzyłam się okładce. Dominują na niej różne odcienie niebieskiego, pojawia się także zieleń w postaci liści. Prawie połowę okładki zajmuje tytuł oraz pseudonim autorki. Na dolnej części zilustrowana jest kobieta, prawdopodobnie wiedźma w otoczeniu duchów. Sama okładka zaczęła oddziaływać na moją wyobraźnię. Za każdym razem, gdy na nią zerkałam sprawiała, że coraz bardziej chciałam przeczytać książkę.
„Magię Wiedźm” można potraktować jako poradnik dla początkujących wiedźm. Claire nie ukrywa, że poradnik kieruje do kobiet, jednak wspomina, że spotkała także mężczyzn – wiedźmy, którzy nie byli pewni swoich zdolności. Obaliła także stereotyp, że wiedźmą może być jedynie kobieta. Autorka praktykuję białą magię, czyli dziedzinę, w której podczas odprawiania naszych rytuałów nikt nie cierpi. W każdym rozdziale książki znajdowało się co najmniej kilka rytuałów. Zamieściła także poradę, jak stworzyć własny ołtarzyk. Przestrzegała także, aby wymyślać własne sposoby, aby nie zawsze robić wszystko tak jak ona.
Bardzo spodobał mi się styl pisarski autorki. Jest prosty i szybko przyswaja się informacje. W tym, jak pisze widać, że stara się w jak najprostszy sposób przekazać Nam swoją wiedzę. Bardzo spodobało mi się, że starała się szczegółowo opisać karty Tarota, zastosowanie wahadełek, opisała zioła i żywice, kamienie szlachetne, wpływ kolorów, oraz planet. Wszystkie te opisy były bardzo ciekawie skonstruowane. Claire napisała na kilka zdań to, co innym zajęłoby kilkanaście zdań. Bardzo mi się to spodobało zważywszy, że kiedy przed sobą mam jakiś opis nie czytam go szczegółowo.
Czy czarny kot przynosi pecha czy nie, zależy od tego, czy jest się człowiekiem czy myszą!
Bardzo spodobał mi się rozdział z poradami w magii miłosnej. Jest to ulubiony temat w magii jednak jest bardzo kontrowersyjny. Często słyszymy o eliksirze miłosnym, który powoduje, że osoba, która go spożyje zakochuje się bez pamięci w pierwszym obiekcie, jaki zobaczy. Tutaj nie mamy przepisów i instrukcji na takie rzeczy. Claire przybliżyła nam rytuały, które mogą nam pomóc w zdobyciu miłości. Są tu różne, naprawdę różne rytuały. Bardzo zainteresował mnie rytuał pozbywania się niechcianego wielbiciela.
Autorka opisała także nasze czakry. Znalazły się informacje o ich położeniu na naszym ciele, jakie mają kolory, przynależące do nich części ciała, kolory i rzeczy. Bardzo przyjemnie się to czytało. Spodobał mi się także podrozdział dotyczący magii lalek. Do tej pory rytuały z użyciem lalek kojarzyły mi się z voodoo, jednak autorka skutecznie to zmieniła.
Książka wywołała u mnie miłe wrażenia. Osobiście interesuję się wszystkim co nie jest z naszego świata. Interesuję się wszystkim, co magiczne. Książka tematycznie jak najbardziej mi pasowała. Nie pamiętam skąd wzięło się moje zainteresowanie fantastyką. Możliwe jest to, dlatego że razem z rodzicami, gdy byłam mała oglądałam seriale fantastyczne. Jednakże moja pasja do fantastyki ciągle się pogłębia i cieszę się, że mogłam przeczytać ten poradnik.
Propozycja skierowana jest dla osób, które lubią tematy związane z magią i czarami. Podejrzewam, że fani serii J.K. Rowling znajdą tu coś dla siebie. Książkę czyta się dość szybko, jeśli znajdzie się trochę czasu. Język jest przyjemny, autorka często pisze, że ona tak robi, ale my możemy robić to inaczej. Osobiście obecnie nie będę stosować podanych tu rytuałów, jednak nie ręczę za przyszłość. Możliwe, że za kilka lat sięgnę ponownie po książkę i coś wypróbuję. Książkę polecam fanom fantastyki. Możliwe, że Wy skusicie się na próby.'
Magia Wiedźm to książka napisana przez niemiecką pisarkę Claire. W Niemczech wydała siedem książek dotyczących magii, jednak w Polsce dostępna jest jedynie „Magia Wiedźm”. Książka nie czekała długo na przeczytanie, dodatkowo wygląda bardzo ładnie na półce wraz z resztą mojego zbioru. Zanim zaczęłam ją czytać przypatrzyłam się okładce. Dominują na niej różne odcienie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dary Anioła to jedna z najlepszych trylogii, jakie kiedykolwiek miałam w swoich rękach. Cóż, kiedyś była to trylogia, jednak autorka postanowiła dopisać kolejne części i z Darów Anioła stworzyć serię. Serię, która pochłonęła wiele osób. Zapewne u większości obudziła ukrytą miłość do czytania. Pamiętam, że Dary Anioła dostałam od siostry, aby wyleczyć moje zafascynowanie Sagą Zmierzch. Przyznam szczerze, że książka świetnie poskutkowała. A czy polecam jej lekturę?
W trakcie jednej z wizyt w szpitalu Clary poznaje sposób na uleczenie swojej matki ze śpiączki. Wszystko co musi zrobić to udać się w podróż do Idrysu i odnalezienie czarownika Ragnora Fella. Razem ze swoimi przyjaciółmi miała wyruszyć do Alicante. Jace ma jednak inne poglądy na całą sprawę i nie wyraża swojej zgody na wyjazd jego siostry razem z innymi Nocnymi Łowcami. Ma on jednak ku temu powód. Ich ojciec – Valnetine – zdobył już dwa z trzech Darów Anioła. Trzeci znajduje się w Alicante. Chłopak nie chciał, aby Morgenstern starał się w jakikolwiek sposób wykorzystać córkę po to, aby osiągnąć tylko i wyłącznie swoje cele. Bał się także, że jest on już zbyt potężny, aby mu się przeciwstawić. Kto zwycięży w tej walce dobra ze złem?
Wszystkie zdarzenia opisane w „Mieście Szkła” dzieją się w Alicante – stolicy Idrysu. To tam znajduje się siedziba Clave. To z tamtego miejsca pochodzą piękne krajobrazy uwiecznione na obrazach Jocelyn. To tam znajduje się dom Nocnych Łowców. Z pełnym szacunkiem przyznaję Cassandrze to, że jak nikt inny potrafi poruszyć mnie zwyczajnym opisem krajobrazu! Bajeczne jezioro Lyn a wokół niego piękne zielone tereny, góry, rwące rzeki. A za górami miasto ozdobione szklanymi wieżami. Kamieniczki, wąskie uliczki. Kiedy czytałam opisy wszystko sobie wyobrażałam z najmniejszymi szczegółami.
Nie zabrakło tutaj także nowych bohaterów. Jest to na przykład Sebastian. Niezwykle przystojny młodzieniec o kruczoczarnych włosach i oczach, w których dosłownie można się zatracić. Jest to przemiły chłopak, który gdyby nie był tym, kim się okazuje zyskałby moją sympatię. Podobała mi się jego uprzejmość względem Izzy oraz Clary. Kolejną ważniejszą postacią jest Aline – dziewczyna, która przyciągnęła uwagę Jace’a, jednak jedynie chwilowo. W trakcie jednej walki uciekła, czym przekreśliła swoje szanse na zyskanie u mnie sympatii.
„Miasto Szkła” to powieść, która urzekła mnie swoją dynamiczną, jednak nie poplątaną akcją. W trakcie czytania pojawia się wiele pytań. Wszystkie odpowiedzi na nie znajdują się na ostatnich kartach książki. Oczywiście wszystko jest tłumaczone na bieżąco, jednak sens całej historii wyjaśniony jest na końcu. Mimo nowych postaci coraz mocniej przywiązujemy się do tych „starych”, obecnych od pierwszego tomu. Poznajemy ich tak naprawdę. Na samym końcu dowiadujemy się, dlaczego postępowali właśnie tak, a nie inaczej.
Miałam oczywiście sceny, które podobały mi się bardziej, niż inne. Do jednej z nich mogę spokojnie uznać to, co wydarzyło się w starej posiadłości Waylandów. Jestem niepoprawną romantyczką, więc to, co się tam wydarzyło zapadło w mojej pamięci. Jednak prawdziwy wyciskacz łez znajdziemy dopiero w najdłuższym a zarazem ostatnim rozdziale powieści. Zdradzić Wam mogę, że czytając pewien opis z nieznanych mi przyczyn mogę siedzieć i płakać przez około godzinę. Niezależnie od tego ile razy czytałam tą historię. Za każdym razem właśnie ten moment wyciska mi łzy z oczu.
Oprawa graficzna jak w poprzednich pozycjach jest minimalistyczna, jednak jest także piękna w swoim minimalizmie. Na okładce znajdziemy świetnie zarysowaną kobiecą sylwetkę. W ręce trzyma bicz, który jest jej główną bronią. Przez to pada podejrzenie, że na okładce znajduje się postać Isabelle Lightwood. Tytuł został zapisany tą samą czcionką jak na poprzednich tomach serii. Nie muszę dodawać, że jest to jedna z moich ulubionych okładek.
„Miasto Szkła” pociąga mnie pod każdym względem. Wspaniała oprawa graficzna pokazuje, że treść zawarta na stronicach nie jest w niczym gorsza. Tekst napisano czcionką przystępną dla każdego, która skutecznie ułatwia czytanie. Akcja nie jest zawiła, jednak ciągle pojawiają się jakieś zagadki. Rozwijają się także bohaterowie, co dobrze widać na przykładzie Jace’a. Chłopak szybko musiał dorosnąć, jednak dopiero w ”Mieście Szkła” uświadomił sobie wiele rzeczy, wiele wartości. Książka opowiada naprawdę świetnie przemyślaną a miejscami romantyczną historię dwójki nastolatków, którzy muszą stanąć oko w oko z największym zagrożeniem świata Nefilim, jakim jest Valentine. Czy polecam przeczytanie? Odpowiedź jest prosta. Oczywiście, że tak. Jednak wcześniej polecam zapoznać się z dwoma wcześniejszymi tomami.
invisibl3e.blogspot.com
Dary Anioła to jedna z najlepszych trylogii, jakie kiedykolwiek miałam w swoich rękach. Cóż, kiedyś była to trylogia, jednak autorka postanowiła dopisać kolejne części i z Darów Anioła stworzyć serię. Serię, która pochłonęła wiele osób. Zapewne u większości obudziła ukrytą miłość do czytania. Pamiętam, że Dary Anioła dostałam od siostry, aby wyleczyć moje zafascynowanie...
więcej Pokaż mimo to