-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2022-10-31
2018-10-12
Z jakichś przyczyn ciągnie mnie każda lektura będąca ucieczką, szczególnie zaś ucieczką w przeszłość, byle przeszłość niezbyt daleką, byle namacalną. Na tyle bliską by wszystko pamiętać i na tyle daleką, by pamięć zdeformowała świat, którego już nie będzie (choć podobno wszystko, co było, znów będzie). Z tych przyczyn z zachwytem czytałem Hrabala wspominającego wspólne mieszkanie z Vladimirem. Przez to do łez śmiechu i łez smutku przywiódł mnie Makuszyński, piszący o młodości Szymona Chrząszcza. I teraz, z tych samych przyczyn, jak zahipnotyzowany czytam Schulza.
Punktem wyjścia każdego z opowiadań w Sklepach Cynamonowych jest odrealnienie świata, przeniesienie go w sferę mitu, baśni, legendy. Miasto staje się tutaj miejscem cudownym i niecodziennym nie za sprawą jakichś nadprzyrodzonych wydarzeń – na palecie autora wszystkie kolory są rażąco prawdziwe. Akcja zawsze dzieje się albo latem, albo zimą, miejska przestrzeń zakrzywiana jest przez nieznośny upał, przez kryształowy mróz, przez wielki wiatr, w końcu także przez siebie samą. Opowieści toczą się daleko, a raczej dawno, są zalane ciepłą żywicą wzmocnionych ale i powyginanych przez czas wspomnień.
Wszystko jest tu namacalne i cielesne, w kolejnych opowiadaniach zderzają się dziecięca niewinność ze światem brudnym i skażonym. Już w pierwszym Sierpniu autor wiedzie nas przez zalane złotym żarem miasto, obraz wyrwany ze snu. Wszystko budzi tu nostalgię, na wszystko patrzą niewinne oczy dziecka. W finalnej zaś scenie oczy te patrzą na rozbierane zdjęcia, pokazywane przez starszego kuzyna – hultaja.
Z kolei zaraz po tytułowym opowiadaniu, będącym połączeniem odległego wspomnienia, sennego majaku i zmyślonych opowieści, w których młody chłopiec przemierza miasto w zimową noc, a miasto wygina się, zmienia kształty i zasady, wybucha jakąś nagłą, grudniową wiosną, a ciemne ulice znienacka stają się bezpieczne i przytulne jak matczyne ramiona… Zaraz po tym, w kolejnym opowiadaniu trafia czytelnik na Ulicę Krokodyli, gdzie wszystko jest zepsute i wykrzywione, każdy subiekt to oszust, a każda kobieta – kokota. Są w Sklepach Cynamonowych czarne punkty – dopisuję Wichurę, w której nawałnica zyskuje nadprzyrodzony ogrom, zamienia się w powódź czystej, budzącej grozę czerni.
Lubię myśleć, że Hrabal, Makuszyński, teraz Schulz, oraz wielu, wielu innych wcześniej i później – tęsknili za tym, za czym i ja tęsknię i że podobne życia ich spotykały. Bo i ja, gdy miałem lat może osiem, może dziesięć, odwiedziłem starszego kuzyna, żeby trochę pograć w gry na jego komputerze i wiedziony jakąś dziwną nicią Ariadny trafiłem do folderu ze zdjęciami, których do końca wtedy nie rozumiałem. A gdy przychodziło lato, to ruszaliśmy z kolegami nad staw i skracaliśmy sobie drogę idąc przez wysoką kukurydzę, jednorazowymi korytarzami, którymi nikt poza nami nigdy nie chodził. Otwierały się tuż prze nami, i tuż za nami na zawsze zamykały. Gdzie wtedy krążyliśmy – to wie już chyba tylko stare, dobre słońce. A gdy nocą jeździłem autem, wszystkie kształty majaczące na horyzoncie, drzewa, krzaki i budynki, były dla mnie mitycznymi kolosami i golemami. Nie sposób opisać jak bardzo się ich bałem.
I jakże chciałoby się przenieść ten ciężar złota, tę złotą erę, ten antyk dzieciństwa na teraz, tak by trwała również dziś. Ale antyk nigdy nie nastanie dzisiaj, na zawsze pozostanie we wczoraj. Czasem wystarczy rok, czasem miesiąc, czasem dzień. Wystarczy, że pomyślę o lecie, o tym, że całe spędziłem czytając pod rozłożystym orzechem, a już w moim wspomnieniu wszystkie te sceny zdają się tkwić w bursztynie, wyglądają, jakby malował je Klimt. Albo przedwczorajsza droga do pracy w kłębach deszczu skręcanych wiatrem tak bardzo, że dziś wydają się być jakimś nadprzyrodzonym zjawiskiem… Dziewczyna spotykana pięć lat temu, wydaje się być jakąś Heleną, dla której przez dziesięć lat oblegałbym dowolne miasto i słał strzały w jego mieszkańców…
I wszystko to, cały ten antyczny bursztyn, cały ten mit, nigdy nie wychodzi z wczoraj, nigdy nie wchodzi w dziś, choć zawsze jest blisko, tuż, tuż.
___________________________________
po wincy miodu:
https://www.facebook.com/statekglupcow/
https://statekglupcow.pl/
Z jakichś przyczyn ciągnie mnie każda lektura będąca ucieczką, szczególnie zaś ucieczką w przeszłość, byle przeszłość niezbyt daleką, byle namacalną. Na tyle bliską by wszystko pamiętać i na tyle daleką, by pamięć zdeformowała świat, którego już nie będzie (choć podobno wszystko, co było, znów będzie). Z tych przyczyn z zachwytem czytałem Hrabala wspominającego wspólne...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-10
2022-07-01
2022-06-16
2022-06-06
2022-01-21
2022-06-05
2022-05-31
2022-04-06
2022-03-23
2022-03-04
2022-02-10
2022-02-15
2022-01-31
2022-01-10
2022-01-06
2021-12-27
Mowa tutaj nie tyle o kosmologii, co o historii kosmologii. Spora część książki to dosłownie przytaczane artykuły Lemaitre'a, pozostała część to komentowanie ich, ale sporo miejsca zostaje tu także poświęcone życiu samego badacza i jego znaczeniu w rozwoju kosmologii. Ocena jego pracy w świetle obecnego stanu wiedzy z jednej strony wyraźnie pokazuje pewne zdeaktualizowanie, z drugiej jednak podkreśla jego żywą myśl, wciąż obecną we współczesnych badaniach.
Sięgając proszę pamiętać - to historia kosmologii, a nie kosmologia jako taka. Poza tym bez odpowiedniej wiedzy w ścisłych dziedzinach, część dociekań Lemaitre'a przysparza pewnych kłopotów. Niemniej jednak te braki nie uniemożliwiają dostrzeżenia przełomowości i piękna myśli "ojca wielkiego wybuchu".
Mowa tutaj nie tyle o kosmologii, co o historii kosmologii. Spora część książki to dosłownie przytaczane artykuły Lemaitre'a, pozostała część to komentowanie ich, ale sporo miejsca zostaje tu także poświęcone życiu samego badacza i jego znaczeniu w rozwoju kosmologii. Ocena jego pracy w świetle obecnego stanu wiedzy z jednej strony wyraźnie pokazuje pewne zdeaktualizowanie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-08
Rzecz szalenie ciekawa i bogata w treść. Trochę portret kilku pokoleń polskich słuchaczy Beatlesów; trochę mapa wydarzeń z życia zespołu i z historii Polski; wreszcie, to też trochę mała "szkółka" słuchania tytułowej grupy.
W sumie tę trzecią część cenię najbardziej, chyba przez to, że właśnie tam najwięcej mówi sam autor, który, jeśli zapyta się go o Beatlesów, opowiada z wypiekami na twarzy, na lewo i prawo strzelając zabawnymi anegdotami i innemi podobnemi. Są te opowieści o kolejnych płytach (od Revolvera w górę) szalenie fascynujące i bogate. Świetne uzupełnienie do odsłuchów.
Pozostałe części, choć nie tak brawurowe, nie sprawiają bynajmniej, że książka kuleje - telegraficzny, porównawczy przegląd wydarzeń z dwu światów płynie jak woda, zaś spotykane przez Hena postaci często bywają bardzo zabawne i ciekawe, to zwyczajnie fajne rozmowy są.
Brać, czytać, słuchać. Btw - w Beatlesów wchodzę głebiej właśnie przez Macieja Hena i jego książkę. To chyba dobra rekomendacja.
Rzecz szalenie ciekawa i bogata w treść. Trochę portret kilku pokoleń polskich słuchaczy Beatlesów; trochę mapa wydarzeń z życia zespołu i z historii Polski; wreszcie, to też trochę mała "szkółka" słuchania tytułowej grupy.
W sumie tę trzecią część cenię najbardziej, chyba przez to, że właśnie tam najwięcej mówi sam autor, który, jeśli zapyta się go o Beatlesów, opowiada z...
Pierścienice Niedowładu od Amazona wyszły mi jednak na dobre, skłoniły do tego, żeby w końcu Silmarillion nadrobić. O tym jakie to świetne nie jest, słucham już od lat szkolnych. Po lekturze stwierdzam, że jest to lepsze niż się spodziewałem. Miło.
Pierścienice Niedowładu od Amazona wyszły mi jednak na dobre, skłoniły do tego, żeby w końcu Silmarillion nadrobić. O tym jakie to świetne nie jest, słucham już od lat szkolnych. Po lekturze stwierdzam, że jest to lepsze niż się spodziewałem. Miło.
Pokaż mimo to