-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
„Małga córka Kubiaków” czyli rozmowy Małgi Kubiak z Martą Konarzewską to książka, która ukazała się w 2022 r. nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Tadeusz Kubiak – (1924-1979) znany literat, liryk, poeta dobrze pamiętany jako autor pięknych wierszy dla dzieci. Obecnie twórczość jego powoli odchodzi w zapomnienie, nic więc dziwnego, że jedyna córka, Małgorzata Kubiak, pragnie przedstawić utwory ojca w nowym świetle i przy tej okazji przybliżyć młodemu pokoleniu sylwetkę znakomitego poety.
Małga Kubiak – córka Tadeusza i Danuty Kubiaków jest postacią wyjątkowo barwną, niezależną. Prowokująca reżyserka awangardowych filmów, aktorka, piosenkarka, malarka, pisarka, performerka, a zarazem wrażliwa kobieta, ceniąca wolność i walcząca o nią, wymykająca się regułom społecznego współżycia, demonstrująca swoją odmienność nie potrafi oddzielić sfery prywatnej od artystycznej. Do różniących się od nas osób mamy przeważnie ambiwalentny stosunek. Z jednej strony staramy się trzymać od nich z daleka, z drugiej przyciągają nas one swoją innością, której historię pragniemy poznać. Tak jest i w tym przypadku. Na kartach książki znajdziemy wyznania, wspomnienia i rozważania człowieka obdarzonego niezwykłą inteligencją i artystycznym wyczuciem. Małga przedstawia nam swój świat, prowadząc przez to co piękne, nie omijając jednak brudnych i wstydliwych zakątków. Przedstawiciele klanu Kubiaków są osobami wrażliwymi, wiecznie poszukującymi swojego miejsca i ciągle, z tych lub innych względów, nieprzystającymi do danego środowiska czy większej społeczności. Małga Kubiak jawi się nam jako postać kontrowersyjna, artystka próbująca swoich sił w wielu dziedzinach sztuki, która z perspektywy czasu przygląda się życiu, opisując w niezwykły, lekko chaotyczny sposób, świat pełen nietuzinkowych twórców.
Książka nie opiera się jedynie na wspomnieniach Małgi i rozmowie z Martą Konarzewską. Znajdziemy w niej również urywki „Polskiej Kroniki Medialnej i Literackiej” - wyjątkowo ciekawe teksty, przedstawiające czasy słusznie minione, ale niezapomniane. Całość opatrzona jest wieloma zdjęciami pochodzącymi z prywatnych zbiorów oraz, i tu ukłon w stronę autorki wspomnień - Małgi Kubiak, z fragmentów „One Man Show” obszernej autobiograficznej opowieści, którą nadal można nabyć w wybranych księgarniach.
Przeczytajcie „Małgę córkę Kubiaków” i poznajcie życie bohemy warszawskiej, kiedy to należeli do niej tacy twórcy jak Marek Hłasko czy Władysław Broniewski, ludzie utalentowani, pełni artystycznych pasji, znakomicie znający swoje rzemiosło, potrafiący wykorzystać kunszt w twórczej pracy, ale znacznie gorzej radzący sobie w zetknięciu z przyziemnymi problemami codziennej egzystencji. Dowiedzcie się, jak spędzała czas z ojcem-poetą mała, jasnowłosa Małga. To świat dla nas odległy, zapomniany, bo „dziś prawdziwych artystów już nie ma” i chociażby z tego względu warto odetchnąć jego powietrzem zmieszanym z papierosowym dymem i alkoholową wonią.
Poznajcie przedwojenne i powojenne losy rodzin spokrewnionych z bohaterami głównej opowieści. Wraz z Małgą Kubiak i Martą Konarzewską przejdźcie przez Warszawę i posłuchajcie, co też zmieniło się w niej, a co pozostało od lat nienaruszone. W poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi odbądźcie podróż do zachodniej Europy, wybierzcie się za morza i oceany, a to wszystko po to, aby znów wrócić do punktu wyjścia i szukać swojej tożsamości w bliższych i dalszych przodkach.
Życie rodzinne nie zawsze układa się po naszej myśli. W klanie Kubiaków nie brakowało problemów, zdrad, rozwodów, alkoholu, ciężkich chorób, braku opieki nad dzieckiem i opieki dziecka nad dorosłymi. Małga czuwała nad matką, nad Małgą czuwała córka, bo taka była potrzeba chwili. Każdy musiał swoje odpracować, doświadczyć, przetrwać, aby potem życie powoli mogło się normalizować.
Co mnie w tej rozmowie-rzece najbardziej zaimponowało? Szczerość, czasem trudna do przetrawienia. I język. Małga Kubiak wiele lat przeżyła poza krajem, dlatego też często można odczuć w jej pogmatwanych wyznaniach naleciałości obcojęzyczne, a mimo to słowo w tej książce gra pierwszoplanową rolę. Odnajdziemy też autentyczne rady ojca-poety, zafascynowanego talentem dziecka i udzielającego wskazówek, z których teraz wszyscy czytelnicy mogą skorzystać (str. 277).
Książka „Małga córka Kubiaków” jest przede wszystkim opowieścią o miłości i tęsknocie. O potrzebie bliskości i niemożności pogodzenia się ze stratą najbliższej, kochanej i podziwianej osoby. To hołd składany ojcu i próba rozgrzeszenia go z życiowych błędów, bo nikt z nas nie jest bez winy.
Czytając „Małgę córkę Kubiaków” pamiętajcie, że jest to prawdziwa historia, opisująca ludzi tylko z pozoru takich jak my. Tak naprawdę poznacie tych nadwrażliwych, którzy swoją innością, sztuką którą oddają w nasze ręce, często ratują nam życie.
Gorąco polecam rozmowę-rzekę „Małgę córkę Kubiaków”!
„Małga córka Kubiaków” czyli rozmowy Małgi Kubiak z Martą Konarzewską to książka, która ukazała się w 2022 r. nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Tadeusz Kubiak – (1924-1979) znany literat, liryk, poeta dobrze pamiętany jako autor pięknych wierszy dla dzieci. Obecnie twórczość jego powoli odchodzi w zapomnienie, nic więc dziwnego, że jedyna córka, Małgorzata Kubiak,...
„Uśpieni” Beaty Kołodziejczyk to powieść obarczona ogromną wadą. Książka jest zdecydowanie za krótka i właściwie nie posiada zakończenia, co można również poczytać za zaletę tej pozycji, ponieważ pozwala czytelnikowi przypuszczać, że autorka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa dotyczącego opisanej historii, dlatego spodziewajmy się kontynuacji tej opowieści w następnych tomach. Bo „Uśpieni” to dopiero preludium do tego, co los mógłby zgotować małej Agatce i późniejszej, dorosłej już Agacie. Bojąc się jego przewrotności, z niecierpliwością czekam, co w końcowym rezultacie przytrafi się bohaterce „Uśpionych”.
Czy powieść przypadła mi do gustu? Bardzo! Takie właśnie lubię. Przedstawiające czytelnikowi zwykłe życie i pokazujące, że nie ociekające krwią kryminały ściskają za gardło przy każdej przewróconej kartce, ale te niby tak oczywiste, zwykłe, codzienne sprawy, zachowania, wydumane i prawdziwe problemy i budzące się w nas demony bywają naprawdę przerażające i to ich należy się obawiać.
Książka obyczajowa przegrywa obecnie na rynku z romansami i kryminałami, co jedynie może świadczyć o asekuracji potencjalnych czytelników, którzy udając zafascynowanie „mocną literaturą” uciekają od problemów otaczającej ich rzeczywistości. Dobrze, że są jeszcze pisarze nie bojący się spojrzeć prawdzie w oczy i boleśnie uświadamiają nam, że już w chwili przyjścia na świat niesiemy przypisany nam worek dobrych i złych uczynków, potrzeb i możliwości oraz, i to czasem jest decydujący o naszych dalszych losach ciężar, bagaż składający się z przeżytych przez naszych przodków historii.
Kołodziejczyk w znakomity sposób pokazuje nam, jak poszczególni jej bohaterzy radzą sobie z warunkami, w jakich ich państwo przechodzi okres transformacji. Z jej obserwacji okazuje się, że jedynie sprytem i bezczelnością można osiągnąć sukces, tylko rzecz w tym, że każda z opisanych postaci inaczej definiuje to słowo.
„Uśpieni” to mądra książka i znakomicie napisana, dopracowana i wypieszczona, co we współczesnej literaturze jest pewnego rodzaju ewenementem, w natłoku wydawniczym zdarza się bowiem rzadko. Czytając, wspominałam okres lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i porównywałam życie przedstawionych w powieści rodzin z wydarzeniami przeżytymi przez moich najbliższych. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście dziedziczymy talenty i w jakiej mierze jesteśmy wplątani w łańcuch kontynuacji losów naszych przodków.
Świetna książka! Gorąco polecam tę opowieść o małej Hiobce, szukającej schronienia przed dopadającą ją ze wszech stron brutalną rzeczywistością. Lęki dziecka bywają znacznie dotkliwsze od strachów przeżywanych przez dorosłych. Czekając na ciąg dalszy, z serca polecam „Uśpionych” Beaty Kołodziejczyk.
„Uśpieni” Beaty Kołodziejczyk to powieść obarczona ogromną wadą. Książka jest zdecydowanie za krótka i właściwie nie posiada zakończenia, co można również poczytać za zaletę tej pozycji, ponieważ pozwala czytelnikowi przypuszczać, że autorka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa dotyczącego opisanej historii, dlatego spodziewajmy się kontynuacji tej opowieści w...
więcej mniej Pokaż mimo to
„W twoim cieniu” Anny Kasiuk to opowieść o młodej dziewczynie pochodzącej z małego, bieszczadzkiego miasteczka, można by rzec że z miejsca, w którym kończy się cywilizacja. Bohaterka, Agnieszka, stara się uciec od despotycznej matki i żyć z dala od rodzinnego domu, gdzie tak naprawdę dokucza jej jedynie nadmiar troskliwości i brak akceptacji małych, codziennych osiągnięć. Wyjazd na studia do Krakowa niczego nie zmienia w jej życiu, nie przynosi bowiem spektakularnych wydarzeń czy wartych kontynuowania znajomości. Świeżo upieczona absolwentka pracując u boku matki, czuje się osaczona. Agnieszka pragnąc realizować swoje zawodowe plany zatrudnia się w jednej z warszawskich korporacji. Bez reszty oddana pracy, ma nadzieję na kolejne pokonywanie szczebli kariery, szybko stając się pracoholiczką. Przyjaźń z Erykiem właściwie nie zmienia postrzegania przez nią stosunku do korporacyjnych rozgrywek, które bardziej obserwuje niż w nich uczestniczy. Związek z sąsiadem akceptuje, ale do namiętnej miłości jest tu daleko. To mężczyzna zabiega o względy Agnieszki, a nie mogąc doczekać się konkretnych posunięć z jej strony, cierpliwie czeka na okazję dającą mu szansę całkowitego podporządkowania dziewczyny.
Hierarchia wartości, ale przede wszystkim próba „wybicia się na niepodległość” zakończona fiaskiem, to główne tematy powieści Anny Kasiuk. Czytałam ją zaciekawiona, ponieważ ze stosunkami panującymi w korporacjach nigdy nie miałam styczności, a autorka, jak dowiadujemy się z książki, przepracowała w nich wiele lat. Okazuje się, że te same sytuacje mogłam obserwować w innych zakładach pracy. Wszędzie tworzyły się koterie i koteryjki, bo wszędzie i od lat trwa wyścig szczurów, walka o stołki. Pomyślałam, że w życiu nic się nie zmienia oprócz szyldu. Nowe jest starym, tylko inaczej nazwanym.
Czy polubiłam bohaterów „W twoim cieniu”? Tak, jak najbardziej. Nie zgadzałam się często z ich decyzjami i postawami, ale mimo to kibicowałam rodzącemu się pomiędzy Agnieszką i Erykiem uczuciu.
Książkę przeczytałam bardzo szybko, a jej lektura sprawiła mi prawdziwą przyjemność. Gorąco polecam!!!
„W twoim cieniu” Anny Kasiuk to opowieść o młodej dziewczynie pochodzącej z małego, bieszczadzkiego miasteczka, można by rzec że z miejsca, w którym kończy się cywilizacja. Bohaterka, Agnieszka, stara się uciec od despotycznej matki i żyć z dala od rodzinnego domu, gdzie tak naprawdę dokucza jej jedynie nadmiar troskliwości i brak akceptacji małych, codziennych osiągnięć....
więcej mniej Pokaż mimo to
W małej mieścinie nic się nie dzieje. Najstarsi mieszkańcy spokojnie celebrują każdy dzień, ciesząc się panującą wokół nich ciszą, dorośli przełykają gorzkie pigułki niespełnionych karier, a ich dzieci po prostu chodzą do szkoły. Można by pomyśleć, że nic szczególnego w takiej dziurze (nazywajmy rzeczy po imieniu) się nie zdarza. Ale czy na pewno tak właśnie jest?
Akcja powieści Katarzyny Wasilkowskiej „Świat Mundka” rozgrywa się w Kopytkach leżących gdzieś tam… niedaleko Miasta i Warszawy, czyli w najbardziej zapyziałej rzeczywistości, gdzie każdy zna każdego i wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Im bardziej zagłębiamy się w kopytkową społeczność, tym częściej odnajdujemy w niej, ukryte przed oczami współmieszkańców, światy i o dziwo, nie są one domeną jedynie młodych ludzi. Chcąc zaistnieć, osiągnąć sukces, trzeba wiedzieć, że „Daleko,[…] na cudzych marzeniach nie dojedziesz” i pamiętać o najważniejszej zasadzie, że: „Fundamentem geniuszu jest szaleństwo” – z czym osobiście się zgadzam.
Autorka przedstawia nam grupę uczniów, rywalizujących ze sobą na różnych polach, jednak kiedy wymaga tego sytuacja, potrafiących również współdziałać, dostrzegać talenty przyjaciół i wspierać się wzajemnie w trudnych, czasem drastycznych momentach. Nic więc dziwnego, że zaczynają łączyć ich silne więzy przyjaźni oraz rodzić się namiastki pierwszych, nieśmiałych miłości.
Czytelnik skupia uwagę na perypetiach Mundka i Ingi, chociaż i inne, opisane w powieści postaci zaskarbiają sobie naszą sympatię. Przyjaźń Mundka z doskonale rozumiejącą go ciotką znakomicie oddaje klimat poprawnych, prawidłowych relacji międzypokoleniowych. W rodzinie Ingi sytuacja wygląda inaczej. Dziewczyna obarczona jest nadmiarem domowych obowiązków, co nie przeszkadza jej w znalezieniu czasu i sposobu na poratowanie rodzinnego budżetu, pomimo to ojciec często brutalnie i bezpodstawnie ją karze. Nie znalazłam w powieści fragmentu mówiącego o prawnych konsekwencjach takiego czynu, a szkoda, bo można by wskazać przyszłym czytelnikom drogę do dochodzenia przysługujących im praw, jak i możliwości zapobiegania podobnym wydarzeniom w ich życiu. Cieszy mnie więc ostrzeżenie Wasilkowskiej, skierowane bezpośrednio do młodych, chcących zaimponować dorosłością, dziewcząt, aby wzmożyły swoją czujność i starały się unikać niedwuznacznych kontaktów ze starszymi od siebie mężczyznami. To dobry trop! Takich wskazówek nigdy za wiele!
Styl powieści i subtelna, nienachalna obecność autorki, którą delikatnie wyczuwamy pomiędzy kartkami, przypadła mi bardzo do gustu. Obecnie rzadko mamy możliwość rozkoszowania się piękną polszczyzną, dlatego też z takim zadowoleniem śledziłam kolejne perypetie bohaterów, bez konieczności zastanawiania się, co też autor miał na myśli. Dialogi zapisane są naturalnie, bez zbędnych wulgaryzmów i udziwnień stylizowanych na, tak szybko zmieniających się, językowych modach, co sprawia, że powieść ma szanse na dłuższe życie! Wspomnę jeszcze o pięknych wierszach Zofii, które w magiczny sposób wprowadzają czytelnika w klimat następujących po nich rozdziałów.
„Świat Mundka” to książka uniwersalna. W zamyśle skierowana do młodych ludzi, znakomicie uprzyjemni czas i dojrzałym czytelnikom. Ukazane postaci są barwne, realistycznie nakreślone, żywe. Przesłania autorki - czytelne, nie mające jednak znamion dydaktyzmu. Nawiązanie do klasyki baśni wprowadza humorystyczny akcent. Ukazanie Kopciuszka w męskiej postaci, uważam za wyjątkowo ciekawy zabieg. Żałuję, że nie mogłam przyjrzeć się przedstawieniu, za to na zakończenie mojej przygody ze „Światem Mundka” otrzymałam piękną parafrazę „Brzydkiego kaczątka”.
Gorąco polecam, bez względu na twój wiek, czytelniku, podróż do Kopytkowa i wejście w małe, ale jakże ciekawe światy bohaterów powieści Katarzyny Wasilkowskiej.
W małej mieścinie nic się nie dzieje. Najstarsi mieszkańcy spokojnie celebrują każdy dzień, ciesząc się panującą wokół nich ciszą, dorośli przełykają gorzkie pigułki niespełnionych karier, a ich dzieci po prostu chodzą do szkoły. Można by pomyśleć, że nic szczególnego w takiej dziurze (nazywajmy rzeczy po imieniu) się nie zdarza. Ale czy na pewno tak właśnie jest?
Akcja...
Świat zwierzęcy niewiele różni się od naszego, ludzkiego. W obu trwa walka o przywództwo i przetrwanie oraz przedłużenie gatunku. Na ile jesteśmy lepsi lub gorsi od kotów możemy przekonać się czytając "Kocura". Polecam tę fascynującą lekturę. Naprawdę warto poznać losy Bereta.
Świat zwierzęcy niewiele różni się od naszego, ludzkiego. W obu trwa walka o przywództwo i przetrwanie oraz przedłużenie gatunku. Na ile jesteśmy lepsi lub gorsi od kotów możemy przekonać się czytając "Kocura". Polecam tę fascynującą lekturę. Naprawdę warto poznać losy Bereta.
Pokaż mimo to
Mury swojego więzienia zbudowałem z nałogów.
„Z dna” Piotra Jastrzębskiego to przejmujący reportaż opowiadający o klęsce jednostki, powolnym staczaniu się i upadku, który wydaje się nieodwracalny. Jeden drink, setka czystej wódki, duże piwko a do tego papieros, może trawka… Każdy przecież musi pozbyć się objawów stresu, odreagować ciężki dzień, a jak powszechnie wiadomo: „alkohol najlepszym przyjacielem człowieka”. Nie wiemy nawet kiedy przekraczamy próg, tę cienką, niewidoczną kreskę dzielącą bezpieczne, okazjonalne spożycie od zwykłego pijaństwa. A potem już szybko staczamy się na dno. Niszczymy swoje życie krok po kroku. Na pierwszym froncie naprzeciwko naszej swobody stoi praca i ludzie z nią związani. Nie wywiązujemy się ze swoich obowiązków, stajemy się agresywni, zamknięci w sobie. Na drugim froncie toczymy bój z najbliższymi i jest to walka bezkompromisowa, wręcz bratobójcza. Tu już nie ma zwycięzców. Obie strony ponoszą straty niemożliwe do odtworzenia. Innymi słowy – dzięki swoim nałogom zabijamy istniejącą w naszym życiu miłość. A kiedy na własne życzenie pozbywamy się miłości, okazuje się nagle, że nie mamy gdzie się podziać, bo właśnie zostaliśmy bez dachu nad głową. Taki schemat ukazuje w swojej powieści-reportażu Piotr Jastrzębski. On bardzo dobrze wie, o czym pisze, bo ta opowieść stanowi dla niego swoistą terapię, czego autor ani na chwilę się nie wypiera.
Poznajemy bohaterów Jastrzębskiego w chwili, kiedy są już pogodzeni z losem. Przestali walczyć i teraz jedynie starają się przetrwać następny dzień. Autor nie przedstawia nam głównej postaci, jakbyśmy od dawna ją znali i słuchali historii przez nią opowiadanej, bo to ona przejęła rolę narratora. Dowiadujemy się, jak tam jest na dnie. Poznajemy kolejne stadia upadku. Najpierw chodzenie z opuszczoną głową w poszukiwaniu drobnych pieniędzy, butelek, puszek po napojach, papierosowych petów. Gdy i z tego nie można wyżyć, trzeba nauczyć się trudnej sztuki kradzieży, po której zostaje już tylko żebractwo. I momenty przebłysków… Fragmenty chwil zachowanych w pamięci sprzed pogrążenia się w alkoholowej otchłani. One bolą najmocniej.
Odliczanie czasu do samobójczej śmierci stanowi jeden z motywów powieści, który pozwala nam odróżnić dzień od dnia, aż do chwili, kiedy sam bohater gubi rachubę i zaczyna się zastanawiać, czy może lepiej będzie po raz ostatni sprawdzić, jak żyje się poza dnem.
Z wielkim zaciekawieniem przeczytałam fragment dotyczący odbywanej przez narratora terapii w Monarze. Myślę, że „Z dna” to znakomita podpora dla ludzi chcących wyjść z nałogu i przestroga dla tych, którzy powoli tracą nad swoim umysłem i ciałem kontrolę. Napisana bardzo sprawnie. W suchy, reporterski sposób mówiąca o najważniejszych wydarzeniach i przekazująca czytelnikom określoną wiedzę, jak zapobiec własnej degradacji.
„Z dna” jest pozycją niezwykle ważną, autentyczną, zmuszającą do refleksji, budzącą w nas całe pokłady współczucia i tolerancji. Myślę, że książka ta powinna zostać wciągnięta na listę lektur obowiązkowych uczniów szkół średnich. Relacja „Z dna” pozwala czytelnikowi lepiej zrozumieć meandry życia i przygotować go do stawienia czoła ewentualnym pokusom. Uczmy się na cudzych błędach.
Autorowi serdecznie dziękuję za możliwość zapoznania się z powieścią.
„Z dna” Piotr Jastrzębski
Wydawnictwo: ARW DK MEDIA POLAND sp. z o.o.
Warszawa 2017 r.
Dla Piotra
Bóg
Jest zupełnie niepotrzebny
Co innego tabletka
Spory haust denaturatu
Ledwie nadpalony pet
Bóg
Nie ogrzejesz nim
zmarzniętych stóp
Nie wstrzykniesz w żyłę
Nie upijesz się nim
do nieprzytomności
Na dnie nawet miłość
Sprzedaje się za skręta
Tę prawdziwą
Bez sztucznego patosu
Idąc z pochyloną głową
Nie szukasz odpowiedzi
Na pytania
Dotyczące sensu życia
Lecz zgubionej przez kogoś
Złotówki
Na dnie
Modlisz się
Tylko o to
Żebyś następnego dnia
Też mógł zapomnieć
K. Ś.
Mury swojego więzienia zbudowałem z nałogów.
„Z dna” Piotra Jastrzębskiego to przejmujący reportaż opowiadający o klęsce jednostki, powolnym staczaniu się i upadku, który wydaje się nieodwracalny. Jeden drink, setka czystej wódki, duże piwko a do tego papieros, może trawka… Każdy przecież musi pozbyć się objawów stresu, odreagować ciężki dzień, a jak powszechnie wiadomo:...
Miłość - któż o niej nie marzy? Uczucie piękne, kojarzące się z romantycznymi pocałunkami, kwiatami, kolacjami przy świecach, blaskiem księżyca, wschodami słońca i tym najważniejszym – zaręczynowym pierścionkiem. Jeżeli nawet sprzyjający los podaruje nam kilka cudownych chwil, to przed podjęciem ostatecznej decyzji i potwierdzeniem jej w obecności świadków sakramentalnym „tak”, powinniśmy zadać sobie kilka trudnych pytań. Czy nasze uczucie przetrwa kolejne lata, pozwalając z czułością spoglądać na siwe włosy partnera? Czy będziemy w stanie zastąpić pierwotną namiętność cierpliwością i przyjaźnią?
Ewelina, bohaterka „Bezsennych nocy, sennych dni” Aliny Białowąs, po usamodzielnieniu się dorosłego, trzydziestoletniego syna nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nieświadomie izoluje się od bliskich, przypisując im złe intencje. Systematycznie niszczy własne małżeństwo, nie chcąc dostrzec starań męża i prób jakie podejmuje on, aby ocalić ich związek. Kobieta przechodzi trudny okres menopauzy, co jednak nie usprawiedliwia snutych przez nią planów pozbycia się współmałżonka. Nie tęskni ona nawet za nową miłością, nie poszukuje nieznanych dotąd wrażeń. Za całe zło świata uważa biednego Radka, bo to on urodził się na wsi i już przestał być podobny do Roberta Redforda.
Za przykładem Eweliny przyjrzałam się swojemu, czterdziestoletniemu małżeństwu i z radością stwierdziłam, że nie przeszkadzają mi drobne wady mojego męża. Lubię nadal z nim rozmawiać, dyskutować. Wspólne podróże ciągle sprawiają nam dużą radość, a wzajemnie okazywana sobie czułość cementuje łączące nas więzy. W bezsenne noce myślę, że nie potrafiłabym bez niego żyć i wsłuchuję się, pełna obaw o jego zdrowie, w równy oddech mojego śpiącego mężczyzny.
Dziękuję Pani Alinie Białowąs za możliwość przeczytania napisanej przez nią powieści, bo dzięki niej upewniłam się, że mając nawet ponad sześćdziesiąt lat można być kochaną i kochającą żoną. Podobnych refleksji życzę wszystkim czytelniczkom i czytelnikom „Bezsennych nocy, sennych dni”.
Miłość - któż o niej nie marzy? Uczucie piękne, kojarzące się z romantycznymi pocałunkami, kwiatami, kolacjami przy świecach, blaskiem księżyca, wschodami słońca i tym najważniejszym – zaręczynowym pierścionkiem. Jeżeli nawet sprzyjający los podaruje nam kilka cudownych chwil, to przed podjęciem ostatecznej decyzji i potwierdzeniem jej w obecności świadków sakramentalnym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Z całego zbioru opowiadań zdecydowanie polecam "Mur".
Pozostałe teksty przeczytałam i tyle. Nawet te, w których autor opisuje znane mi z młodości miejsca i wydarzenia, nie zapadną na długo w mojej pamięci. Wielka szkoda, bo Hubert Klimko-Dobrzaniecki należy do ulubionych przeze mnie pisarzy.
Z całego zbioru opowiadań zdecydowanie polecam "Mur".
Pozostałe teksty przeczytałam i tyle. Nawet te, w których autor opisuje znane mi z młodości miejsca i wydarzenia, nie zapadną na długo w mojej pamięci. Wielka szkoda, bo Hubert Klimko-Dobrzaniecki należy do ulubionych przeze mnie pisarzy.
Jak nauczyć dzieci radzenia sobie z trudnymi emocjami? Przeczytajcie wspólnie o podobnych problemach, które wydarzyły się bohaterom książek i porozmawiajcie o ich przeżyciach. Pomóc w takiej rozmowie może opowieść Brunona Kadyny "Już mnie znajdź, mamusiu". Gorąca polecam i zachęcam do poznania przygód małego Stasia. W chwili dziecięcego buntu oddala się on bez opiekuna od domu. Błądząc po lesie chłopczyk szybko jednak zdaje sobie sprawę, że jego gniew był nieuzasadniony i dzięki niemu niepotrzebnie naraża się na niebezpieczeństwo.
Polecam lekturę "Już mnie znajdź, mamusiu", która może rodzicom pomóc zrozumieć ich pociechy, a dzieciom uzmysłowić, że czasem warto uwierzyć starszym i nie narażać się na niemiłe przygody.
Jak nauczyć dzieci radzenia sobie z trudnymi emocjami? Przeczytajcie wspólnie o podobnych problemach, które wydarzyły się bohaterom książek i porozmawiajcie o ich przeżyciach. Pomóc w takiej rozmowie może opowieść Brunona Kadyny "Już mnie znajdź, mamusiu". Gorąca polecam i zachęcam do poznania przygód małego Stasia. W chwili dziecięcego buntu oddala się on bez opiekuna od...
więcej Pokaż mimo to