Jak się ucieka zbyt głęboko w siebie, to okazuje się, że na końcu drogi jest tylko odbyt. Niezbyt ciekawe miejsce pobytu, nawet tymczasowego...
Najnowsze artykuły
Artykuły
Kalendarz wydarzeń literackich: październik 2023Konrad Wrzesiński1Artykuły
Międzynarodowy Dzień Tłumacza – 7 ciekawostek o tłumaczach i tłumaczeniachAnna Sierant83Artykuły
Czytamy w weekendLubimyCzytać238Artykuły
Uwaga konkurs! Weź udział i wygraj książki z cyklu „Pięć królestw“ Brandona Mulla!LubimyCzytać7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Monika Lech

Znana jako: M. Lech
10
7,0/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Urodzona: 04.11.1969
Monika Lech urodziła się w Bochni, w 1969 roku.
Autorka przez wiele lat związana z mediami elektronicznymi: najpierw z lokalnymi krakowskimi rozgłośniami radiowymi, potem z największymi, polskimi wydawcami, w mediach internetowych. Po prawie 20 latach pracy w mediach, postanowiła skupić się na pisaniu urban fantasy. Autorka "Morza krwi" ma szerokie zainteresowania: od historii po biologię ewolucyjną, antropologię i psychologię. Jest coachem niepraktykującym, ale ciągle pogłębiający wiedzę o ludzkiej naturze. Stale czyta książki lub ich słucha. Nie kręci nosem na żaden gatunek, oprócz horrorów. Jej guilty pleasures, to gadżety elektroniczne. Biega, jeździ na rowerze, chodzi po górach. Nie ma prawa jazdy i nie planuje go mieć. Wakacje spędza z plecakiem na włóczęgach po małych miasteczkach Włoch, gdzie kawa nie kosztuje 3 euro i gdzie sklepikarz zapamiętuje twarz klienta. Od lat kilkudziesięciu zamężna.https://www.veryurbanfantasy.pl/
Autorka przez wiele lat związana z mediami elektronicznymi: najpierw z lokalnymi krakowskimi rozgłośniami radiowymi, potem z największymi, polskimi wydawcami, w mediach internetowych. Po prawie 20 latach pracy w mediach, postanowiła skupić się na pisaniu urban fantasy. Autorka "Morza krwi" ma szerokie zainteresowania: od historii po biologię ewolucyjną, antropologię i psychologię. Jest coachem niepraktykującym, ale ciągle pogłębiający wiedzę o ludzkiej naturze. Stale czyta książki lub ich słucha. Nie kręci nosem na żaden gatunek, oprócz horrorów. Jej guilty pleasures, to gadżety elektroniczne. Biega, jeździ na rowerze, chodzi po górach. Nie ma prawa jazdy i nie planuje go mieć. Wakacje spędza z plecakiem na włóczęgach po małych miasteczkach Włoch, gdzie kawa nie kosztuje 3 euro i gdzie sklepikarz zapamiętuje twarz klienta. Od lat kilkudziesięciu zamężna.https://www.veryurbanfantasy.pl/
7,0/10średnia ocena książek autora
40 przeczytało książki autora
106 chce przeczytać książki autora
5fanów autora
Zostań fanem autoraPopularne cytaty autora
Cytat dnia
Andrei nie brakuje odwagi do uznania go za swojego, do stania przy jego boku, do bycia przy nim. Andrei brakuje odwagi do narażenia go na kł...
Andrei nie brakuje odwagi do uznania go za swojego, do stania przy jego boku, do bycia przy nim. Andrei brakuje odwagi do narażenia go na kłopoty, które zwykle podnoszą głowę, kiedy ona jest w pobliżu.
1 osoba to lubiDla Ludzi to brzmi może dziwnie, może nawet trochę obrzydliwie, ale w zapachu ciała nie ma nic obrzydliwego, zwłaszcza takiego ciała, które ...
Dla Ludzi to brzmi może dziwnie, może nawet trochę obrzydliwie, ale w zapachu ciała nie ma nic obrzydliwego, zwłaszcza takiego ciała, które należy do ukochanej osoby.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Pracowite wakacje w Rzymie Monika Lech 
7,6

Tym razem przeniesiemy się wspólnie do Rzymu, gdzie Andrea i Alex zostali wezwani na tajną misję. Wszyscy wiemy, że już wcześniej ich życie nie należało do spokojnych, ale wieczne miasto postanowiło zagmatwać je jeszcze bardziej.
Jak do tego doszło? Na ich drodze pojawił się Oleg, będący Alfą Rzymu i… zaburzył prządek wszechświata i serc naszej dwójki.
Co wyniknie z faktu, że dwóch mężczyzn kręci się obok jednej kobiety? Jaką moc mają tatuaże pokrywające ciało Alexa? I co do cholery ma to wszystko wspólnego z rosyjską mafią?
Może część z was pamięta, że pierwsza część tej serii bardzo mi się podobała i bardzo ją chwaliłam. Tym razem muszę ogłosić wszem i wobec, że „Pracowite wakacje w Rzymie” są jeszcze lepsze! Złożyło się na to kilka aspektów, o których koniecznie muszę wam opowiedzieć.
Po pierwsze uwielbiam Andreę i Alexa, ale to właściwie nie powinno nikogo dziwić. Oboje są twardzi, zaradni i silni. Poza tym ich relacja i to jak świetnie się rozumieją sprawia, że uśmiecham się za każdym razem, gdy tylko o nich myślę.
W tym tomie pojawia się także nowa postać, czyli wspomniany wcześniej Oleg, który miesza i miesza, a ja mimo to bardzo go lubię! Zazwyczaj niechętnie spoglądam na wszelkiej maści trójkąty, ale tym razem jestem zachwycona. Autorce udało się stworzyć relacje, która nie była przerysowana czy dziwna. Cała trójka bohaterów zachowuje się tak naturalnie, że momentami byłam tym faktem zaszokowana.
Poza tym akcja! Uwielbiam, gdy w książkach tego gatunku dużo się dzieje i gdzie każdy ruch bohaterów oznacza kolejne problemy. Ta warstwa również mnie nie zawiodła. Niemalże na każdej stronie czeka nas niespodzianka, która wprowadzała zamieszanie w tym co działo się do tej pory. Na pochwałę zasługuje również to, że główni bohaterowie zwykle zachowują się racjonalnie, a to oznacza, że nie musiałam zbyt często wzdychać i wywracać oczami.
Nie mogę również nie wspomnieć, że bardzo podoba mi się sama idea Zmiennych i tego jakie zdolności mają, a także rola jaką odgrywają w świecie przestawionym. Czyta się o nich, jakby byli najnormalniejszą rasą pod słońcem i to jest świetne!
Ostatnią rzeczą, a właściwie postaciami, które uwielbiam całym sercem są bracia Napierowie. Jestem bardzo szczęśliwa, że pojawili się również tym razem i nadali akcji dodatkowej dynamiki.
Jak doskonale widać jestem absolutną fanką tej serii, a „Pracowite wakacje w Rzymie” przeczytałam niemalże na jednym wdechu. Oznacza to, że jeśli lubicie ten gatunek, to nie w stu, a dwustu procentach polecam wam sięgnąć po te książki. Myślę, że się nie zawiedziecie i tak jak ja będziecie niecierpliwie czekać na kolejny tom.
Morze krwi Monika Lech 
7,7

Mówi się, „nie oceniaj książki po okładce”, dlatego też tego nie robię. Powinna zostać wprowadzona kolejna maksyma do słownika: „nie oceniaj książki po opisie”. Niejednokrotnie opis wydawcy wprowadził mnie w błąd, rozczarował lub po prostu, gdy książka, powiedzmy sobie szczerze- była mierna, opowiedział mi całą fabułę. I jak atu przyjemność z czytania?
W związku z powyższym, od dłuższego już czasu, nie czytam opisów, tylko zastanawiam się co może kryć dany tytuł. Tak było i w tym wypadku. Koło „Morza krwi” „czaiłam się” dobrych kilka miesięcy. Po pierwsze dlatego, że znowu nieznana mi autorka, po drugie obawiałam się, że może to być kiepska powieść z ogromem przelanej krwi , acz plastycznie ten rozlew zostanie przedstawiony. Sądziłam, że mogę trafić na gotowy scenariusz trzeciorzędnego amerykańskiego gangsterskiego filmu.
I jak się moje dywagacje mają do rzeczywistości? Jedyne co mogę zdradzić to, że nijak. Książka z gatunku urban fantasy, jednak jak czytelnik „załapie”, że jest w niej trochę tej ponadnaturalności to generalnie nie odczuwa się, że zostało się wyrwanym ze świata realnego do ponadnaturalnego. To, że akcja zaraz na początku osadzona jest w moim kochanym Krakowie na pewno również zadziałał na plus odbioru. Niemniej jednak moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu paru akapitów – zamieniłam się w znak zapytania. Bo oto główny bohater Alex myśli sobie „ja i moja bestia”. No dobra, a co z tą bestią? Gdzie ona się podziała? Coś przeoczyłam po paru linijkach? Kolejny taki ZONG przeżyłam, gdy na kartach powieści pojawiła się główna bohaterka – Andrea. Oczywiście „wyszczekana”, potrafiąca w lot dodać dwa do dwóch i to do czego zmierzam – posługuje się nieźle „łaciną podwórkową”. Nie żebym była święta, jednak ten fakt wywarł na mnie, na samym początku, niekorzystne wrażenie. Niemniej jednak w dalszych rozdziałach poznając naszych bohaterów, ich przeszłość oraz zaznajamiając się z ich pracą, byłą i obecną, wszystko to spowodowało, że język jakim posługuje się Andrea przestał mi przeszkadzać i byłoby dziwne, gdyby nagle zrobiła się z niej „grzeczna dziewczynka” i bardziej przypominała bohaterki powieści Jane Austin.
Akcja tego urban fantasy toczy się w zasadzie w niedalekiej przyszłości, bo w latach 50-tych XXI w. Najpierw, jak już wspomniałam w Krakowie a później zahacza nieco o Europę by na trochę dłużej pozostać w Afryce. Patrząc na nią po opadnięciu emocji próbuję ją określić i jedyne co mi przychodzi na myśl to stwierdzenie, że jest szybka a jednak wolna i na odwrót. Taka swoista pętelka, która autorce wyszła doskonale. Oczywiście to moje subiektywne odczucia.
Czy polubiłam głównych bohaterów? Absolutnie ich pokochałam miłością bezwarunkową. Andreę za to, jaka jest sumienna, lojalna i dbająca o najbliższych i przyjaciół oraz znajomych z którymi wykonuje misje a Alexa, że potrafi kapitalnie kontrolować swoją Bestię i że wie jak sprawić aby kochane osoby czuły się komfortowo.
To co jeszcze zadziałało na plus to narracja, która naprzemiennie z każdym rozdziałem prowadzona jest z punktu widzenia Andrei bądź Alexa. Zdarza się punkt spojrzenia innych bohaterów ale to ta dwójka trzyma całą władzę.
Dlaczego warto polecić „Morze krwi” innym czytelnikom? Dlatego, iż mimo, że pozycja pisana jest w stylu fantasy to pod tą powłoczką kryje się drugie dno dotykające ważnych tematów związanych nie tylko z Czarnym Lądem mimo, iż część akcji tam się toczy. Nawet teraz, gdy piszę to cały czas mam na myśli sprawy, którymi zajmowali się główni bohaterowie wraz ze swoimi przyjaciółmi. Mimo, że pozycja pisana jest w konwencji fantastycznej, to życzmy sobie aby ta powieść faktycznie kiedyś się nią stała.
Mam nadzieję, że duża liczba czytelników sięgnie po tę pozycję i spędzi z nią kilka wspaniałych chwil, bo książka napisana jest w świetnym stylu z dużą dozą empatii, humoru i w jedynym i niepowtarzalnym klimacie stworzonym przez autorkę oraz z fantastycznie wykreowanymi postaciami powieści. Obowiązkowa lektura do przeczytania.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl