rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Powiem szczerze, że przeczytawszy całą serię o Feyrze, daję naprawdę mocną siódemkę. Świat przedstawiony jest muszę przyznać bardzo ciekawy, fabuła ogromnie wciągająca a większość bohaterów wprost cudowna; najbardziej do gustu przypadli mi Mor, Kasjan oraz Azriel; moi zdecydowani ulubieńcy. Ale mam jeden minusik, a może bardziej taką niewiadomą, którą muszę tej książce przypiąć, ponieważ nie wiem do końca co zrobić z Feyrą. Mam do niej naprawdę mieszane uczucia; z jednej strony jest bohaterką, która poświęciła dużo, aby uratować swój świat i ludzi, których kocha, ale z drugiej strony…. jest dla mnie postacią bez charakteru. Niestety dla mnie większość książki Feyra była zwyczajnie… nudna. I przykro mi to mówić, ale taka jest prawda. Osoba, którą każdy wychwala pod niebiosa, która przez całą serię nie ma widocznych wad, sprawia, że kiwam z dezaprobatą głową. I oczywiście rozumiem wielką miłość Rhysa oraz Feyri, ale jak czytałam, że na kolejnej stronie książki, Rhys nie ma do zachowania Feyri żadnych zastrzeżeń i mówi, jak to ona nigdy nie mogłaby zrobić nic złego, to ciśnienie lekko mi się potrafiło podnieść. Oczywiście ich związek był piękny, ale jak już się zeszli ze sobą, byli wręcz tak przesłodzeni, że człowiek potrafił dostać cukrzycy. Podsumowując, seria jest naprawdę bardzo dobra, ale niestety Feryi troszkę brakuje charakteru.

Powiem szczerze, że przeczytawszy całą serię o Feyrze, daję naprawdę mocną siódemkę. Świat przedstawiony jest muszę przyznać bardzo ciekawy, fabuła ogromnie wciągająca a większość bohaterów wprost cudowna; najbardziej do gustu przypadli mi Mor, Kasjan oraz Azriel; moi zdecydowani ulubieńcy. Ale mam jeden minusik, a może bardziej taką niewiadomą, którą muszę tej książce...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Matko, co tutaj się stało, Pani Maas?
Powiem szczerze, że jestem tą książką dość zawiedziona. A zapowiadała się naprawdę fantastycznie; wątek kryminalny oraz romantyczny pomiędzy ciekawie zapowiadającą się bohaterką, a mrocznym, siejącym postrach aniołem w świecie przepełnionym fantastyką? No po prostu miodzio. Byłam tak nakręcona na tą pozycję, ponieważ wydawało mi się, że jeśli będzie stylem podobna do innych książek autorki, na pewno mi się spodoba. Cóż, prawda okazała się być zupełnie inna.
Rzeczywiście, wątek kryminalny jest bardzo interesujący i to jest chyba jedyna rzecz, która zachęciła mnie do sięgnięcia po drugą część. Wszystko inne dość mocno leży; bohaterowie są tak jednowymiarowi, że to aż boli - Bryce, nie dość, że w każdym możliwym zdaniu przedstawiana jako chodząca bogini, piękność nad pięknościami, seksowna, zmysłowa oraz ta, za którą uganiał się każdy facet, to w dodatku jest tak wulgarna, że aż momentami nieprzyjemnie książkę się czytało. Opisana jako wieczna imprezowiczka, Bryce jest wysoce irytującą osobą, przez to, jak traktuje innych, przez jej ciągłe, niesmaczne przekleństwa oraz mentalność na poziomie pomiędzy 5 latkiem, a zbuntowaną, rozkapryszoną 13 latką.
Z drugiej strony mamy Hunta aka Umbra Mortis, który jest Aniołem (autorka zdecydowanie ma coś do facetów ze skrzydłami ;) ) Początkowo bardzo intrygująca osoba; tajemnicza, twarda, pozbawiona jakichkolwiek emocji, okazuje się tak naprawdę ciepłą kluchą, która ugania się za Bryce, niczym zagubiony szczeniak. Raz Hunt próbuje być mroczny oraz stanowczy, zaraz jest "śmieszkiem", który rzuca dość słabe teksty (do dialogów zaraz również przejdę), a poźniej jest czymś pomiędzy i nigdy jakoś to nie wychodzi ani dobrze, ani ze sobą nie współgra. A jest to wielka szkoda, ponieważ był on chyba najciekawiej zapowiadającą się postacią.
Tak, jak już wspomniałam, dialogi. Oh, matko, to chyba leży najbardziej ze wszystkich komponentów książki. Teksty oraz dialogi w tej opowieści są tak infantylne, a za razem tak wulgarne, że większość czasu byłam niesamowicie zażenowana i musiałam na moment przerwać czytanie, po czym westchnąć niczym zawiedziona matka.
Jeszcze jedną rzeczą, która mi przeszkadzała, były dziwne proporcje pomiędzy opisami; tam, gdzie powinny być one skrócone ( na przykład opisy ubrań bohaterów, opisów krajobrazów czy Domów), były niepotrzebnie wydłużane, a tam gdzie rzeczywiście powinny być dłuższe ( opisy przeżyć bohaterów ) były zdecydowanie za krótkie. Bo jeśli Hunt pała sympatią do Bryce po parunastu wypowiedzianych zdaniach... coś jest nie tak. I tego zupełnie nie kupuję.
Tak fajna relacja, enemies to lovers oraz slow burn została tak mocno zaprzepaszczona, a miała tak duży potencjał.
Jest też dużo powtórzeń, które zupełnie nie są potrzebne i tak dużo nawiązań do seksu, że człowiekowi aż oczy wznosiły się ku niebu, gdyż ile razy można czytać o tym, że "powietrze ma zapach seksu oralnego"? Pomijając już fakt, że to porównanie w ogóle nie ma żadnego sensu.
Podsumowując, książka jest taka sobie. Ma swoje dobre momenty, ale ma też dużo słabych i sądzę, że jej potencjał został zaprzepaszczony dość mocno. Mimo wszystko dam drugiej części szansę i mam nadzieję, że będzie lepsza.

Matko, co tutaj się stało, Pani Maas?
Powiem szczerze, że jestem tą książką dość zawiedziona. A zapowiadała się naprawdę fantastycznie; wątek kryminalny oraz romantyczny pomiędzy ciekawie zapowiadającą się bohaterką, a mrocznym, siejącym postrach aniołem w świecie przepełnionym fantastyką? No po prostu miodzio. Byłam tak nakręcona na tą pozycję, ponieważ wydawało mi się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż, mam z tą książką pewien problem...
Otóż ogólnie rzecz ujmując moja przygoda ze "Start a Fire" zaczęła się, jak to u większości, na Wattpadzie, jeszcze w czasach, kiedy chodziłam do liceum. I oh, matko, jak przepadłam, czytając to opowiadanie. Byłam w nim tragicznie zakochana i czekałam z niecierpliwością na kolejny rozdział, a kiedy było wiadome, że powstaną kolejne części, to i na nie. Przeżywałam z bohaterami wszelkie rozterki, wybuchy złości, szczęśliwe momenty i wewnętrzne tragedie. I mam do tej trylogii niesamowity sentyment, a już szczególnie do pierwszej części, ponieważ pojawiła się w moim życiu w naprawdę cudownym momencie i pomogła mi w wielu momentach oderwać się od szkolnej rzeczywistości i zapomnieć o calutkim świecie. I gdy dowiedziałam się, że Pizgacz wydaje ją na papierze, pomimo, że nie byłam jej już aż tak wielką, zagorzałą fanką, uśmiech pojawił się na mojej twarzy i postanowiłam, że na milion procent ją kupię. I tak też zrobiłam. Byłam ciekawa, jak książka pozmienia się po wydaniu i jaka będzie w porównaniu do tej wattpadowskiej. I cóż...
Mam mieszane odczucia.
Ale może najpierw zacznę od plusów.
Pizgacz napisała to opowiadanie będąc jeszcze nastolatką i cudownie jej to wyszło, a poprawiając ją dla wydawnictwa, zrobiła jescze lepszą robotę. Jej styl jest naprawdę dobry, szybko się to wszystko czyta, a to, jak pisze, w niektórych momentach mocno chwyta za serce. Nie wiem, jak dziewczyna to robi, ale robi to cholernie dobrze. Po prostu wciąga czytelnika do stworzonego przez siebie świata i nie chce puścić. I pomimo, że miałam z tą książką pewien problem, o którym zaraz opowiem, nie mogłam się od niej oderwać. Pochłonęłam ją dosłownie w dwa dni, ponieważ czytałam ją praktycznie od rana do wieczora i nawet na uczelni udało mi się coś tam przemycić.
Kolejną zaletą jest to, że wszystko jest tam dokładne i tak pięknie, powoli się to rozwija. Nie ma czegoś takiego, że po 10 stronach, głowni bohaterowie zakochują się w sobie i ganiają za sobą, jak zagubione szczeniaki. Kocham slow-burny, więc znalazłam się w tej historii pod tym względem jak nic.
Zdaje sobie sprawę, ile autorka pracy włożyła w tą książkę i szczerze gratuluję jej sukcesu, szczególnie w tak młodym wieku.
Uważam, że ta książka naprawdę będzie na językach wielu osób.
Ale
Ale zawsze jest to mityczne 'ale', które muszę wcisnąć, bo jednak nie mogę temu opowiadaniu wystawić bezproblemowej dziesiątki. W zasadzie nie mam pojęcia, czy wystawię mu jakąkolwiek ocenę.
Bo tak jak owe dzieło jest i ciekawie napisane i widać wkład w nie włożony, tak nie pasuje mi w nim jedna rzecz, którą jest aż tak wielka toskyczność. I owszem, czytając je na Wattpadzie, ta toksyczność też tam była, o czym Pizgacz nie raz wspominała. Jednak nie było jej tam aż tak dużo. Oczywiście, były momenty, w których kręciłam sprzecznie głową i cykałam językiem, ponieważ nie podobało mi się, jak bohater x traktuję bohaterkę y. I uważam, że każdy level toksyczności jest zły i nie należy go pochwalać ani tym bardziej romantyzować, jednak i tak mimo tego coś było w tym opowiadaniu, co mnie przyciągnęło. Relacja Nate'a i Victorii była burzliwa i trudna, jednak mimo wszystko w wielu momentach wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Tutaj ten uśmiech pojawiał się albo bardzo rzadko, albo nie pojawiał się w ogóle. Gdyż, oh, cholera, naprawdę mocno tutaj zostało pojechane po bandzie. Relacja głównych bohaterów została tak mocno podkręcona ową toksycznością, że aż trudno mi się to momentami czytało. Nie podobało mi się, jak Nate zachowywał się większość czasu, a i z Victorią miałam chwilami też wielki problem. Większość ich interakcji wywoływała u mnie ciarki, jednak nie były to ciarki tego dobrego rodzaju. I być może taki był zamiar. Sama nie mam pojęcia. Jednak, kiedy, (i tutaj takie moje przypuszczenie, które nie mam pojęcia, czy się sprawdzi) Nate i Victoria w przyszłości będą na jakieś stopie wyższej, niż zywkła nienawiść, albo będą w związku, cały początek ich relacji ze stalkowaniem Nate'a, groźbami, robieniem Vic krzywdy itp sprawia, że w środku mi naprawdę dziwnie. Ponieważ zwyczajnie nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie po tym, co Shey zrobił i jak się wobec dziewczyny zachowywał. Po prostu zupełnie to do mnie nie przemawia. Jeszcze to, jak zachowywał się na początku opowiadania na Wattpadzie, było jeszcze do obronienia się. Tutaj; absolutnie takie nie jest. Toksyczności jest zbyt dużo, przez co z bohaterów, których naprawdę lubiłam, pozostały naprawdę marne skrawki. Victoria większość czasu niesamowicie działała mi na nerwy, a Sheya miałam ochotę wywieźć na najdlajszy, najzimniejszy skrawek Syberii. Po prostu nie czułam tego czegoś. Tej iskry. Owszem, być może nie powinnam oceniać tej książki przez pryzmat Wattpada, ale nie mogłam tego nie zrobić, znając te dwie historie. Dlatego nie wystawię tej książce żadnych gwiazdek, a ta opinia będzie po prostu zbiorem moich myśli, które musiałam gdzieś napisać.
I ode mnie chyba tyle.
Z jednej strony książka wciągająca, z drugiej powoduje grymas na mojej twarzy przez tą zabójczą toksyczność. I jak już wspomniałam, być może taki własnie był zamiar; jednak momentami było jej naprawdę zbyt dużo. Nawet, jeśli połknęłam tę książkę w tak krótkim odstępie czasowym.

Cóż, mam z tą książką pewien problem...
Otóż ogólnie rzecz ujmując moja przygoda ze "Start a Fire" zaczęła się, jak to u większości, na Wattpadzie, jeszcze w czasach, kiedy chodziłam do liceum. I oh, matko, jak przepadłam, czytając to opowiadanie. Byłam w nim tragicznie zakochana i czekałam z niecierpliwością na kolejny rozdział, a kiedy było wiadome, że powstaną kolejne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja w tej książce rzeczywiście nabiera tempa... chociaż nie tak dynamicznie, jak sądziłam.
Alex, pomimo faktu, że nieco się w tej części poprawia, wciąż momentami irytuje swoim zachowaniem, lecz muszę przyznać, że mniej. Aiden schodzi na drugi plan, co szczerze powiedziawszy, nie zrobiło dla mnie żadnej różnicy, ponieważ, tak, jak wspomniałam o tym, w opinii na temat pierwszej części, jest dość miałkim bohaterem. A jeśli już dostaliśmy z nim sceny wraz z Alex, były one naprawdę na maksa przesłodzone i wręcz momentami nienaturalne. Bardzo nie lubię, kiedy wątek miłosny pomiędzy głównymi bohaterami rozwija się zbyt szybko, a tutaj zarówno Alex, jak i Aiden są w sobie nieodwracalnie i bezapelacyjnie zakochani i bardzo trudno jest mi w to uwierzyć. Szczególnie, jeśli seria ma jakieś 5 części. Już wyznają sobie miłość (cóż, przynajmniej Alex, chociaż i tak wiadome jest, że Aiden również ją kocha.) i już nie mogą bez siebie żyć. Nie ma tutaj budowania jakiegokolwiek napięcia, jak w przypadku Layli i Rotha z Mrocznych Elementów, czy chociażby Katy i Daemona z serii Lux. (a ich perypetie wprost ubóstwiam)
Kolejną wadą tej książki jest obcinanie tych, jak ja to nazywam, "smaczków" pomiędzy Alex i Sethem. Przez całą książkę Seth chodzi za Alex niczym zagubiony piesek, a kiedy dochodzi między nimi do jakiejkolwiek interakcji (np. podczas wspólnego oglądania filmów, lub gdy Alex został podany afrodyzjak) ich wspólne sceny są gwałtownie podcięte jednym zdaniem. I akcja, jeszcze zanim dobrze się nie rozpoczęła, już się skończyła. Brakuje mi tutaj takiego przedłużenia tego momentu, który Armentrout nam dała, ale jednak po krótkim przemyśleniu, postanowiła go zabrać.
I tak jak lubię naprawdę dobrze napisane trójkąty miłosne (np. w przypadku Layli, Rotha i Zayna) tak tutaj jest on... no cóż dość kiepski i niekoniecznie przypadł mi do gustu.
Podsumowując, druga część, pomimo, że lepsza od pierwszej, nadal mnie nie zachwyciła.

Akcja w tej książce rzeczywiście nabiera tempa... chociaż nie tak dynamicznie, jak sądziłam.
Alex, pomimo faktu, że nieco się w tej części poprawia, wciąż momentami irytuje swoim zachowaniem, lecz muszę przyznać, że mniej. Aiden schodzi na drugi plan, co szczerze powiedziawszy, nie zrobiło dla mnie żadnej różnicy, ponieważ, tak, jak wspomniałam o tym, w opinii na temat...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak jak kocham twórczość Jennifer L. Armentrout i wręcz pożeram nowo wychodzące pozycje, tak ta nieszczególnie przypadła mi do gustu. Być może dlatego, iż jest to piewsza duża seria autorki i świat przedstawiony, jak i bohaterowie nie są aż tak interesujący jak w jej późniejszych książkach.
No właśnie, bo moim zdaniem bohaterowie tutaj nieco leżą.
Alex, która zaczęła mnie irytować już po pierwszych paru stronach książki, i która widocznie nie potrafi używać daru logicznego myślenia.
Aiden, który w mniemaniu miał być tym "chłodnym" i "opanowanym", w rzeczywistości jest dość nużący, przez co sceny z Alex (na przykład sceny walki) wypadają tutaj naprawdę miałko.
I Seth, mający (tak przynajmniej sądzę) być swego rodzaju "tym niegrzecznym chłopcem", trochę irytuje swoją postawą i tym, że chodzi za Alex niczym zgubiony szczeniak.
Podsumowując, pomysł na historię być może i jest interesujący, jednak całość nie zachwyciła mnie, tak, jak myślałam, że to zrobi, chociaż książkę czytało się szybko i cóż, mimo wszystko przyjemnie.

Tak jak kocham twórczość Jennifer L. Armentrout i wręcz pożeram nowo wychodzące pozycje, tak ta nieszczególnie przypadła mi do gustu. Być może dlatego, iż jest to piewsza duża seria autorki i świat przedstawiony, jak i bohaterowie nie są aż tak interesujący jak w jej późniejszych książkach.
No właśnie, bo moim zdaniem bohaterowie tutaj nieco leżą.
Alex, która zaczęła mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z racji tego, że jestem fanką książek Jennifer L. Armentrout, tak jak mogłam się tego spodziewać, także i tę pozycję "połknęłam" w niecały dzień. Książka niesamowicie wciągająca, dodatkowym wielkim plusem jest występowanie bohaterów z serii Dark Elements, czyli Layli i Rotha. Ucieszyłam się jak głupia, gdy na kartkach powieści pojawiły się ich imiona raz jeszcze.
Główna bohaterka przypadła mi do gustu, szczególnie jak "poznałam" ją bliżej, a Zayne, którego widzimy tutaj od zupełnie innej strony, skradł moje serce praktycznie z pierwszym zdaniem, które wypowiedział, gdy pojawił się pierwszy raz u boku Trinity.

Z racji tego, że jestem fanką książek Jennifer L. Armentrout, tak jak mogłam się tego spodziewać, także i tę pozycję "połknęłam" w niecały dzień. Książka niesamowicie wciągająca, dodatkowym wielkim plusem jest występowanie bohaterów z serii Dark Elements, czyli Layli i Rotha. Ucieszyłam się jak głupia, gdy na kartkach powieści pojawiły się ich imiona raz jeszcze.
Główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza część After rzeczywiście zaskakuje; koniec zachęca do tego, aby sięgnąć po następną część i pomimo faktu, że bohaterowie są nieziemsko irytujący, postanowiłam tej serii dać jeszcze jedną szansę.
Na próżno. W tej książce naprawdę nic się nie dzieje. Przez ponad 700 stron mamy opisy kłótni i godzenia się bohaterów seksem, humorki Tessy, wybuchy złości Hardina i jedną, wielką dziurę w fabule.
Cóż, ona niby tam jest. Fabuła, mam na myśli. Ale przy tak ogromnej ilości kłótni prowadzonych przez bohaterów, ona gdzieś spada na dalszy plan i gdybyście mnie teraz spytali, co się w tej książce działo, nie umiałabym wam jednoznacznie odpowiedzieć.
Ale wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze?
Że ta książka miała potencjał, bo historia na nią była naprawdę dobra, ale charaktery bohaterów, ale przede wszystkim ogromna ilość absurdów w niej zawartych naprawdę wszystko psuje.
Męczyłam się, czytając tę cegłę. Wręcz bardzo się namęczyłam. Kocham powieści new adult, ale ta tutaj jest tak okropnie napisana i przedstawiona, że aż się odechciewa. Nie ma tutaj dramatycznych zwrotów akcji, czy interesujących wątków. Nawet ci drugoplanowi bohaterowie zeszli na... zupełnie najdalszy plan. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Nic nowego, nic świeżego. Mało tego; Tessa, która w pierwszej części również irytowała, to jednak robiła to mniej. Cóż, była jaka była, ale w dużej mierze te zachowanie wywodziło się z tego, jak dorastała i jakie miała wpajane idee. Dobrze, to jestem w stanie zrozumieć. Ale tutaj? To jest chyba jakiś żart. Zachowanie Tessy jest do granic możliwości irytujące, zachowuje się ona jak rozwydrzone, 5 letnie dziecko. Najpierw robi, potem myśli. I tak w kółko. Matko, chyba dawno żadna bohaterka mnie tak nie zmęczyła. I mogę to śmiało powiedzieć - Tessa jest doprawdy okropna.
Jeżeli więc chcecie to przeczytać, to bardzo proszę. Ale ja niezbyt dobrze się bawiłam przy płaczącej, jęczącej na wszystko Tessie. I jedynie Hardin, który też ma swoje wady, jakkolwiek ratuje tę część

Pierwsza część After rzeczywiście zaskakuje; koniec zachęca do tego, aby sięgnąć po następną część i pomimo faktu, że bohaterowie są nieziemsko irytujący, postanowiłam tej serii dać jeszcze jedną szansę.
Na próżno. W tej książce naprawdę nic się nie dzieje. Przez ponad 700 stron mamy opisy kłótni i godzenia się bohaterów seksem, humorki Tessy, wybuchy złości Hardina i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety, pomimo, mogę powiedzieć, dość wielu szansach, danych tej książce, zupełnie mnie ona nie wciągnęła. Opis, jak i sam tytuł nie do końca odnosi się do historii prezentowanej w książce. A przynajmniej ja odczułam takie wrażenie. Lektura jest zbyt "idealna" (chodzi mi tutaj o zachowanie bohaterów, jeżeli przeczytacie, pewnie będziecie wiedzieć o co mi chodzi), a jej wątki są zbyt potraktowane po łebkach. Niektóre z nich kończą się zaledwie jednym, góra dwoma zdaniami, co, szczerze powiedziawszy, strasznie mnie irytowało. Po skończonej lekturze nie wracam do niej myślami. I mogę śmiało powiedzieć, że trochę czuję się oszukana. Bardzo nakręciłam się po jej opisie i sposobie prezentacji, a w rezultacie dostałam coś innego.

Niestety, pomimo, mogę powiedzieć, dość wielu szansach, danych tej książce, zupełnie mnie ona nie wciągnęła. Opis, jak i sam tytuł nie do końca odnosi się do historii prezentowanej w książce. A przynajmniej ja odczułam takie wrażenie. Lektura jest zbyt "idealna" (chodzi mi tutaj o zachowanie bohaterów, jeżeli przeczytacie, pewnie będziecie wiedzieć o co mi chodzi), a jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oh, cholera.
Dawno nie odczuwałam tak wielkiej satysfakcji z przeczytanej książki. Owszem, może i książka jest momentami schematyczna i owszem, może i niektóre wątki są przewidywalne, ale czegóż możemy się spodziewać po literaturze new adult? Albo się to akceptuje, albo nie i tych książek się zwyczajnie nie czyta.
Wracając; książka jest naprawdę dobra. Wątek, historia, miłość, bohaterowie (których absolutnie pokochałam), ale przede wszystkim humor. Nie pamiętam, żebym ostatnio tak się śmiała przy jakiejkolwiek powieści. Humor w niej zawarty jest po prostu mistrzowski i wprost nie mogłam jej odłożyć na półkę. Musiałam wiedzieć, co będzie dalej. Tak więc książkę skończyłam w cały jeden dzień i z jednej strony żałuję, że to koniec, z drugiej, cieszę się, że przeżyłam z nią tak fajną przygodę.

Oh, cholera.
Dawno nie odczuwałam tak wielkiej satysfakcji z przeczytanej książki. Owszem, może i książka jest momentami schematyczna i owszem, może i niektóre wątki są przewidywalne, ale czegóż możemy się spodziewać po literaturze new adult? Albo się to akceptuje, albo nie i tych książek się zwyczajnie nie czyta.
Wracając; książka jest naprawdę dobra. Wątek, historia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mieliśmy Zmierzch, mieliśmy Grey'a, mieliśmy...
A czego to my w zasadzie nie mieliśmy, może powinnam zapytać?
No właśnie, wszystkie te wątki bezgranicznej miłości i namiętnego romansu już były. Zostały porwane, przemielone i wyplute. Wattpad (bo stąd pochodzi ta powieść) jak i półki w księgarniach pękają od nich w szwach. Tak, więc, czy jest to nudne? Czy miłość staje się przereklamowana?
Ależ oczywiście, że nie! Wystarczy tylko mieć pomysł na historię - to już jest połowa sukcesu.
Czy Todd miała takowy pomysł?
A i owszem, miała.
Jednak jego wykonanie spaliło na panewce z chwilą, gdy czyta się chociażby pierwsze strony w książce.
Powiem szczerze; pomysł jest dość ciekawy, a finał kusi czytelnika do sięgnięcia po kolejną część. Nie będę tutaj nikogo oszukiwać. Mamy pewien zwrot akcji, który obraca nam całą historię o 180 stopni.
Tylko dlaczego, powtarzam, dlaczego, Todd wykreowała tak okropnych bohaterów?
Cała ta słodko - gorzka historia kręci się wokół Tessy i Hardina, których biografii nie będę wam przedstawiać, bo nie ma to najmniejszego sensu. Krótko mówiąc, zarówno jeden, jak i drugi wkurzają - a nie przepraszam - nieziemsko irytują (z chęcią użyłabym tutaj innego słowa) swoim prostackim i niewytłumaczalnym zachowaniem jak i charakterem.
Tessa to zwykła, szara myszka, prymuska, która marzy, aby pracować w wydawnictwie.
Hardin to typowy BAD BOY z ciężką przeszłością.
Na tę chwilę, wszystko powinno być w porządku, prawda?
No właśnie, tylko, że nie jest.
Autorka postanowiła dowalić to pieca i podkręcić na maksa cechy naszych słodkich gołąbeczków.
W rezultacie dostajemy Tessę - dziewczynę wywodzącą się z dobrego domu, ze świrniętą Matką na czele (i to tak naprawdę ostro, ostro świrniętą). Tessa jest wybitną, powtarzam, wybitną uczennicą, która robi plan dosłownie na każdy aspekt jej życia. Jest nieśmiała do granic możliwości i nie lubi kryminalistów - czyli ludzi w tatuażach. Obsmarowuje wszystkich w myślach, lecz później nazywa ich swoimi przyjaciółmi. Kiedy poznajesz Tessę, masz ochotę dosłownie walnąć jej głową w jakiś zlew, aby więcej nie gadała.
No i Hardin - jak wspomniałam BAD BOY. Tylko taki, który ma niesamowite problemy z agresją i zazdrością i jest takim bucem i kretynem, że czasem aż trudno w to uwierzyć.
No cóż, mała biografia się przydała.
I tak, praktycznie całą książkę, główni bohaterowie się kłócą i godzą seksem. I tak w kółko przez prawie 100 rozdziałów.
Zupełny brak jakiegokolwiek ciągu przyczynowo - skutkowego, a o drugoplanowych bohaterach już nie wspomnę, bo to żart.
Chociaż nie, może warto o jednym z nich.
Tessa ma przyjaciółkę (kryminalistkę, pamiętajcie, tatuaże. Owa przyjaciółka ma na imię Steph i Tessa dzieli z nią pokój. Todd tak to sprytnie zrobiła, że przez większość czasu Steph nie ma w książce, aby Tessa i Hardin wyprawiali nie wiadomo co w tym pokoju, a jak już jest to z jej chłopakiem Tristanem, który i tak za wiele nie mówi. W zasadzie to w ogóle nie mówi. Tylko się uśmiecha. To wszystko.
Podsumowując - pomysł na historię był, ale Todd go zupełnie zaprzepaściła wykreowanymi bohaterami. I naprawdę nie polecam spędzenia z nimi około 500 stron książki.

Mieliśmy Zmierzch, mieliśmy Grey'a, mieliśmy...
A czego to my w zasadzie nie mieliśmy, może powinnam zapytać?
No właśnie, wszystkie te wątki bezgranicznej miłości i namiętnego romansu już były. Zostały porwane, przemielone i wyplute. Wattpad (bo stąd pochodzi ta powieść) jak i półki w księgarniach pękają od nich w szwach. Tak, więc, czy jest to nudne? Czy miłość staje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, powiem szczerze. Mam pewien problem z tą książką. Historia jest, jeśli mogę to tak nazwać "ciepła" i przyjemna, a sami bohaterowie wykreowani naprawdę dobrze. W szczególności oczywiście Tessa, którą polubiłam wraz z pierwszymi stronami tej powieści, jak i zarówno Cole. Widać, że ta część, jak i cała seria, są zrobione z pomysłem i przede wszystkim pasją, ale...
No właśnie, ale.
Jeżeli chodzi o mnie, książki young adult swoją historią i bohaterami (a w szczególności dialogami między nimi) muszą mnie po prostu porwać. Muszą sprawić, że nie będę mogła, ani chciała odłożyć książki z powrotem na półkę. Będę przeżywała razem z nimi, kochała i nienawidziła. Krótko mówiąc, chcę, aby książka sprawiła, że wręcz nie będę się mogła pozbierać jak ją skończę, albo będę o niej jeszcze długo myślała.
Tutaj nie mam czegoś takiego, niestety, choć starałam się, aby było inaczej. Z łatwością mogłam powieść odłożyć na półkę i powiedzieć "dokończę jutro", a po skończonej lekturze, nie odczuwałam wewnętrznej potrzeby, aby lecieć do księgarni, na łeb, na szyję, po kolejną część.
Książka jest naprawdę fajna, nie mogę się przyczepić do czegoś konkretnego, lecz zwyczajnie nie porwała mnie tak bardzo jak się tego spodziewałam. Nie wzdychałam z zachwytów, nie przeżywałam, ani nie wzruszałam się. Naprawdę kocham, kiedy książki z gatunku young adult wręcz "robią coś ze mną", kiedy czuję się psychicznie zmęczona po przeczytaniu jej, bo tyle się w niej działo, a dialogi dwójki zakochanych doprowadzają mnie do istnego szaleństwa.

Cóż, powiem szczerze. Mam pewien problem z tą książką. Historia jest, jeśli mogę to tak nazwać "ciepła" i przyjemna, a sami bohaterowie wykreowani naprawdę dobrze. W szczególności oczywiście Tessa, którą polubiłam wraz z pierwszymi stronami tej powieści, jak i zarówno Cole. Widać, że ta część, jak i cała seria, są zrobione z pomysłem i przede wszystkim pasją, ale...
No...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka dogłębnie mnie wciągnęła, z chwilą, gdy wpadła mi w ręce. W zaledwie jeden wieczór (co prawda siedziałam do późnej nocy) udało mi się przeczytać ją całą. Od razu polubiłam bohaterów, historię, jak i język, którym autorka się posłużyła. Kończąc rozdział, nie mogłam tak po prostu odstawić jej na półkę, musiałam wiedzieć, co zdarzy się dalej. Historie bohaterów nie są wcale takie kolorowe i to mi się podoba. Autorka nie poszła na łatwiznę, co więcej, nie wymyśliła im jakiś motywów od czapy, lub zupełnie pozbawionych sensu. Pewnie, być może książka jest schematyczna, ale czytelnik musi się z tym w większości liczyć, jeżeli sięga po young adult (oczywiście nie twierdzę, że wszystkie książki z tego gatunku takie są)
Mam tylko jedno ale; po skończonej lekturze odczułam pewien brak. Niedosyt. Chciałam więcej, chciałam przeżyć więcej z tymi bohaterami. Szkoda, że nie ma o nich kolejnych części. To jest moja jedyna uwaga, ponieważ w ponad 300 stronicowej powieści, naprawdę trudno zawrzeć wiarygodną historię o miłości, która na końcu jest trwała i mocna. Trudno opisać przemiany wewnętrzne bohaterów i pokazać ich proces zakochania się w drugiej osobie. Czy Kasten się to udało? Owszem udało, jednak pewien niedosyt wciąż pozostaje.
Co nie zmienia faktu, że historia Allie i Kadena zajmie wyjątkowe miejsce w moim sercu

Ta książka dogłębnie mnie wciągnęła, z chwilą, gdy wpadła mi w ręce. W zaledwie jeden wieczór (co prawda siedziałam do późnej nocy) udało mi się przeczytać ją całą. Od razu polubiłam bohaterów, historię, jak i język, którym autorka się posłużyła. Kończąc rozdział, nie mogłam tak po prostu odstawić jej na półkę, musiałam wiedzieć, co zdarzy się dalej. Historie bohaterów nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gra o Tron, średniowiecze, Niezgodna, Igrzyska Śmierci, X-Meni; to właśnie Czerwona Królowa.
Muszę przyznać, że z tą książką mam dość duży problem, ponieważ sam pomysł na osadzenie królewskich rodów w dystopijnym świecie jest bardzo ciekawy. Tak samo, jak na podzielenie ich ze względu na krew. Jednak przedstawienie samej historii już jest gorsze. Tematyka sama w sobie jest prosta i jasna do zrozumienia, jednak autorka gmatwa to w niezrozumiały dla mnie sposób i momentami się po prostu gubię. Moim zdaniem tego wszystkiego jest po prostu za dużo i czuję przesyt. Jest zbyt dużo obszernych, nudnawych opisów, a zdecydowanie zbyt mało dialogów między bohaterami. Jakże więc duże było moje zaskoczenie, kiedy dowiedziałam się, że właśnie ten konkretny bohater pała sympatią do tej konkretnej bohaterki, skoro zamienili ze sobą może z 4 zdania?
Czytając to miałam wrażenie, że gdzieś już te motywy zostały zawarte i przemielone i naprawdę lepiej byłoby, gdyby autorka trzymała się mniej więcej jednego głównego wątku, jak na przykład supermoce bohaterów, lub sam królewski ród i zdrada, lub wątek z krwią. Łącząc to wszystko dała nam świat, w który po prostu trudno uwierzyć, pomimo, że jest to fantastyka. Dajmy na to Igrzyska Śmierci; mają jeden główny wątek, a całość poprowadzona jest w tak świetny sposób, że aż jesteśmy w stanie w to uwierzyć i za to właśnie cenię takie powieści. Że mogę się wręcz przebić do ich świata. Tutaj nie odczuwałam czegoś takiego. Niestety, pomimo, że sam pomysł naprawdę jest dobry, nie czuję emocjonalnego związku z bohaterami, czy światem przedstawionym, ani nie korci mnie aby sięgnąć po kolejną część.

Gra o Tron, średniowiecze, Niezgodna, Igrzyska Śmierci, X-Meni; to właśnie Czerwona Królowa.
Muszę przyznać, że z tą książką mam dość duży problem, ponieważ sam pomysł na osadzenie królewskich rodów w dystopijnym świecie jest bardzo ciekawy. Tak samo, jak na podzielenie ich ze względu na krew. Jednak przedstawienie samej historii już jest gorsze. Tematyka sama w sobie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Naprawdę dawno nie namęczyłam się tak, czytając jakąkolwiek książkę. Już od momentu, gdy Bella po tym pamiętnym, jakże smutnym zdarzeniu, zaczęła gapić się bez sensu w okno, albo szukać adrenaliny, która pozwoli jej znów zobaczyć Edwarda, miałam ochotę odłożyć lekturę na półkę. A raczej walnąć nią w ścianę i nigdy do niej nie wracać. Nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam wręcz książki młodzieżowe, chłonę je dosłownie jak gąbka, ale ja zwyczajnie momentami nie dawałam rady. W wielu lekturach, która ma więcej niż jeden tom, para kochanków musi się rozstać. No po prostu musi. Jest to wręcz nieodłączny element fabuły, ale nadmierne rozpaczania Belli przez 400 stron, płacze, krzyki i wielkie nieszczęście, dawały mi nieźle w kość. Byłam po prostu zmęczona tą ciągłą denną atmosferą i czekaniem, cóż to się naszej bohaterce stanie, po tym, jak skoczyła z klifu, albo przejechała się motorem. Jasne, rozumiem, że rozstanie z chłopakiem boli, ale cała książka jest tak opisana, że nie dość, że ciągnie się jak flaki o olejem, to nic tam ciekawego nie występuje. Przynajmniej moim zdaniem. Pierwsza część prezentowała się trochę lepiej niż ta. Ale w mojej ocenie te dalsze, w ogóle są coraz nudniejsze. No ale to temat na inną dyskusję.
Ja wobec Zmierzchu odczuwam lekki sentyment, gdyż jako 10 latka byłam zakochana w tym świecie. Teraz, nie wiem, co tak naprawdę mnie urzekło. Jeżeli lubicie narzekanie, występujące w każdym rozdziale, domowe przedmioty, które przypominają Belli Edwarda, jednym słowem wielką kupę rozpaczy, to książka dla was, lecz ja po pierwszym rozdziale miałam już dość

Naprawdę dawno nie namęczyłam się tak, czytając jakąkolwiek książkę. Już od momentu, gdy Bella po tym pamiętnym, jakże smutnym zdarzeniu, zaczęła gapić się bez sensu w okno, albo szukać adrenaliny, która pozwoli jej znów zobaczyć Edwarda, miałam ochotę odłożyć lekturę na półkę. A raczej walnąć nią w ścianę i nigdy do niej nie wracać. Nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, nie jest to nic innego, jak gender swap. I powiem wam szczerze, że sam pomysł był dość ciekawy, aby przedstawić dziewczynę jako wampira, a chłopaka, jako zwykłego śmiertelnika, ale... nie w taki sposób. To jest Zmierzch, ale ze zmianą imion. I tyle. Fabuła i dialogi są takie same. I nie, one nie są podobne, one są dosłownie takie same. Słowo w słowo, kropka w kropkę. I to jest naprawdę bardzo zabawne, bo ja Życie i śmierć zaczęłam czytać od razu po zakończeniu lektury zmierzchu i muszę przyznać, że przeżyłam chwilowy szok i myślałam, że ktoś sobie ze mnie zrobił jaja. Nie wierzę, że Meyer przepisała swoją książkę na 10 rocznicę zmierzchu. Dla mnie to jest po prostu szczyt. Zwłaszcza, że o wiele większą frajdę mieliby fani, gdyby pisarka na przykład napisała tę książkę z perspektywy Edwarda, co sądzę, że chyba miało wejść w życie, prawda?
No cóż mówić, nic nowego, nic świeżego i tyle.

Cóż, nie jest to nic innego, jak gender swap. I powiem wam szczerze, że sam pomysł był dość ciekawy, aby przedstawić dziewczynę jako wampira, a chłopaka, jako zwykłego śmiertelnika, ale... nie w taki sposób. To jest Zmierzch, ale ze zmianą imion. I tyle. Fabuła i dialogi są takie same. I nie, one nie są podobne, one są dosłownie takie same. Słowo w słowo, kropka w kropkę. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka Camilli wpadła mi w ręce dość, można powiedzieć... spontanicznie. Wzięłam z półki, zapłaciłam, przeczytałam. I jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Niektórzy ludzie mówią, że jest zbyt mało 'wątku kryminalnego', a o wiele więcej wątków obyczajowych. Cóż, takim zabiegiem, autorka nakreśliła piękną książkę, którą czyta się z zapałem. Dla mnie wszystko jest dobrze wyważone, bo przecież każdy człowiek przeżywa rozterki życiowe tak jak Erika, albo Patrik, prawda? Jest to książka, która opisuje ludzi; ich przemyślenia, wady i zalety. Bohaterowie nie są jak z okładki jakiegoś pismaka, tylko są najzwyczajniejszymi ludźmi, co jest oczywiście na plus. Intryga też jest bardzo dobrze przemyślana, a w kolejnym częściach, coraz lepsza. Nie skreśliłam jej za to, że występują tam, wcześniej wspomniane wątki obyczajowe, bo to dodaje powieści... coś w rodzaju pogłębienia. Autorka zważa i na intrygę i na bohaterów, którzy, każdy z osobna, mają swoją własną historię

Książka Camilli wpadła mi w ręce dość, można powiedzieć... spontanicznie. Wzięłam z półki, zapłaciłam, przeczytałam. I jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Niektórzy ludzie mówią, że jest zbyt mało 'wątku kryminalnego', a o wiele więcej wątków obyczajowych. Cóż, takim zabiegiem, autorka nakreśliła piękną książkę, którą czyta się z zapałem. Dla mnie wszystko jest dobrze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzji i opinii tej książki jest już tysiące ale i ja postanowiłam napisać co nie co o tym jakże „wybitnym” dziele autorstwa E.L James. Przeczytałam tę książkę głównie dlatego, że chciałam mieć wyrobioną opinię na jej temat ale także z ciekawości; czy rzeczywiście jest taka zła jak wszyscy wokół mnie mówią. I oto zaskoczenie! - jest! Cóż za niespodzianka, prawda?
Ale może zacznijmy od początku. Nie będę opisywać fabuły, bo chyba każdy wie, że jest to ta sama historia, tylko że opowiedziana z perspektywy Christiana. Christiana który ma mentalność napalonego 14 latka. Większość książki wygląda tak, że nasz milioner mówi Anastasii, że ma nie przygryzać wargi bo to na niego strasznie działa, a Ana rumieni się po raz 10000, co po jakimś czasie może stać się irytujące. Tak jak sama bohaterka, która już po 20 stronach potrafi doprowadzić do białej gorączki swoją osobowością. Z drugiej strony jednak mamy Grey’a który również nie powala swoim charakterem. Jest, przynajmniej dla mnie, nudny jak flaki z olejem i nie ma w nim nic intrygującego, czy mrocznego. Jednak odstawmy historię na bok, a porozmawiajmy o tragicznych wręcz dialogach, czy przemyśleniach bohaterów, bo i te wołają o pomstę do nieba. Czytając to, byłam zażenowana prowadzonymi rozmowami między tą dwójka, które brzmiały mniej więcej tak (sytuacja w windzie, gdzie Christian rzuca się na Anę i zaczyna ją namiętnie całować) -Umyłaś zęby. - powiedział nasz romantyk. - Twoją szczoteczką. - odpowiedziała Ana. Naprawdę? W takim momencie musi mówić o tym, czy umyła zęby czy nie? To takie istotne?
Ale chyba najbardziej rozwalił mnie ten cytat; „ I muszę wypić espresso. Niech Olivia mi przyniesie. (....) - Ma być z mlekiem, proszę pana? - pyta Andrea. Bystra dziewczyna. Zasłużyła na uśmiech. - Nie dzisiaj. - bardzo lubię trzymać mój personel w niepewności co do tego, jaką kawę będę pił. O cholera! Ale naszego Grey’a nieprzewidywalna bestia.
Książka nie ma sobą nic do zaoferowania. Ani jeśli chodzi o bohaterów, ani jeśli chodzi o fabułę. Dialogi są mdłe, a przemyślenia Christiana przyprawiają o wkurzenie trzeciego stopnia, po tym, jak enty jaz mówi, jak by to chciał „zerżnąć” Anę. I jeszcze jednej rzeczy nie lubię. Zbyt szybkiej akcji. Kiedy Ana niezdarnie wywaliła się w jego biurze, ten od razu poczuł skowronki w brzuchu, tralali tralala. Oh naprawdę? James mogła się trochę bardziej postarać z tą serią, bo ona ani nie wciąga, ani nawet z najmniejszym stopniu nie jest pociągająca, czy podniecająca.

Recenzji i opinii tej książki jest już tysiące ale i ja postanowiłam napisać co nie co o tym jakże „wybitnym” dziele autorstwa E.L James. Przeczytałam tę książkę głównie dlatego, że chciałam mieć wyrobioną opinię na jej temat ale także z ciekawości; czy rzeczywiście jest taka zła jak wszyscy wokół mnie mówią. I oto zaskoczenie! - jest! Cóż za niespodzianka, prawda?
Ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę kupiłam na szybko i w dodatku w ciemno. Zaintrygowała mnie okładka, a że nie było dużo czasu, od razu popędziłam do kasy. Dopiero w domu przeczytałam o czym jest.. ale i tak odłożyłam ją na półkę. Leżała tam kilka miesięcy, aż łaskawie po nią sięgnęłam i się zakochałam. Mi nie potrzeba dużo do szczęścia, ja lubię powieści młodzieżowe. Poważnie, nie spodziewałam się czegoś takiego. Po dziś dzień, książkę przeczytałam kilkanaście razy, tak bardzo mi się spodobała ;)

Książkę kupiłam na szybko i w dodatku w ciemno. Zaintrygowała mnie okładka, a że nie było dużo czasu, od razu popędziłam do kasy. Dopiero w domu przeczytałam o czym jest.. ale i tak odłożyłam ją na półkę. Leżała tam kilka miesięcy, aż łaskawie po nią sięgnęłam i się zakochałam. Mi nie potrzeba dużo do szczęścia, ja lubię powieści młodzieżowe. Poważnie, nie spodziewałam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiecie co, trochę się o tym zmierzchu rozpiszę XD
No więc tak.
Tak naprawdę, to byłam fanką zmierzchu kiedy miałam 11 lat. Oczywiście widziałam tylko filmy i nawet przez myśl nie przeszło mi, aby przeczytać książki, ponieważ w tamtym okresie nienawidziłam czytać. Byłam absolutnie oczarowana aktorami i fabułą i tak na prawdę wszystkim co tam się wydarzyło. Oczywiście z biegiem czasu, kiedy wyszłam z okresu "CHCĘ CHŁOPAKA WAMPIRA" (tak, tak miałam taki okresXD) uświadomiłam sobie jakie te filmy są słabe. Boże dopomóż. Tak więc w wieku 12 lat przestałam byś fanką zmierzchu i poszłam za tłumami osób, które to krytykowały. Moi znajomi tak strasznie nie cierpieli zmierzchu, że sama się do niego zraziłam.
No więc?... Jak zaczęła się moja przygoda ze zmierzchem?
W skrócie, kiedy byłam u babci (mieszka ona na takim troszkę odludziu) postanowiłam, że pójdę do księgarni i kupię sobie jakąś książkę. Dużego wyboru nie było, więc wpadł mi w ręce zmierzch. Stwierdziłam "Czemu nie, zakładam, że książka jest tak samo słaba jak i film, przynajmniej się pośmieję" Więc ją kupiłam i zaczęłam czytać. Zaskoczyłam się pozytywnie, jeśli mam być szczera. W sensie. Bella w filmie niezmiernie mnie irytowała, a w książce ją polubiłam. Tak samo Edward. W filmie ma minę zbolałego szczeniaka, a w książce jest zupełnie inny, ma inny charakter, co jest na plus. Ogólnie książka mi się podobała, serio. Nie jestem jej fanką, i pewnie, były momenty w którym chciałam ją odłożyć na półkę, ale finalnie spodobało się :). Pewnie, ta książka nie jest dla wszystkich. Powiedzmy sobie otwarcie- nie jest to lektura wysokich lotów. Ale ja jestem dziewczyną, która kocha powieści młodzieżowe, wiecie, miłość, fantastyka i te sprawy XD. Pomimo tego, że na zmierzch jest fala hejtu, lubię ją. Nie kocham, nie jestem fanką, po prostu lubię ;)

Wiecie co, trochę się o tym zmierzchu rozpiszę XD
No więc tak.
Tak naprawdę, to byłam fanką zmierzchu kiedy miałam 11 lat. Oczywiście widziałam tylko filmy i nawet przez myśl nie przeszło mi, aby przeczytać książki, ponieważ w tamtym okresie nienawidziłam czytać. Byłam absolutnie oczarowana aktorami i fabułą i tak na prawdę wszystkim co tam się wydarzyło. Oczywiście z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

TA KSIĄŻKA JEST WSPANIAŁA POD KAŻDYM WZGLĘDEM. Piękna historia, tyle emocji, tyle akcji. Pamiętam, że czytając ją strasznie się popłakałam:) Naprawdę jest cudowna. Jest w niej tyle magii i klimatu <3 I ci bohaterowie; Tessa, Will, Jem, Magnus i inni. Pokochałam ich całym sercem i trudno było mi się rozstać z Diabelskimi Maszynami. Strasznie dziękuję autorce za napisanie takiej serii <3

TA KSIĄŻKA JEST WSPANIAŁA POD KAŻDYM WZGLĘDEM. Piękna historia, tyle emocji, tyle akcji. Pamiętam, że czytając ją strasznie się popłakałam:) Naprawdę jest cudowna. Jest w niej tyle magii i klimatu <3 I ci bohaterowie; Tessa, Will, Jem, Magnus i inni. Pokochałam ich całym sercem i trudno było mi się rozstać z Diabelskimi Maszynami. Strasznie dziękuję autorce za napisanie...

więcej Pokaż mimo to