Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Od zawsze wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają, zarówno w przypadku magnesów, jak i ludzi. Ja również skłaniam się ku temu stwierdzeniu, głównie dlatego, że nie wyobrażam sobie związku dwóch osób o identycznych osobowościach... po prostu taki związek byłby potwornie nudny...


Książę Aleks to przyszły następca tronu, a to zobowiązuje... Mężczyzna jest więc poważny, rozważny i władczy, ale jest też niezwykle przystojny i do tego mądry. Kobieta, która wraz z nim będzie kiedyś dzieliła tron również powinna godnie reprezentować królewską rodzinę i posiadać cechy godne królowej. Jakież to nudne prawda? Ale chwileczkę... na drodze Aleksa staje kobieta z zupełnie innego niż jego świata - śliczna, wesoła i szalona aktorka teatralna... Oj, będzie się działo!

Eve to śliczna i wrażliwa dziewczyna. Nie lubi ograniczeń i bardzo ceni sobie swobodę jaką daje jej praca artystki, którą wykonuje z powodzeniem. Jej wybuchowy charakter to zupełne przeciwieństwo charakteru wyżej wspomnianego Alexa, ale... to właśnie Eve jest urocza i od razu ją polubiłam. Jak się domyślacie, kiedy między naszymi bohaterami "coś" zacznie iskrzyć, będzie to dosłowna walka - o uczucia, miłość i prawo do własnego ja.

Jeśli pamiętacie książkę Nory Roberts "Księżniczka i tajny agent" z łatwością zorientujecie się, że tym razem znów spotkamy się z bohaterami tejże powieści, ale tym razem to postacie drugoplanowe będą wiodły prym. Owszem, przez chwile pojawią się też "duchy przeszłości" ale będzie to tylko "mrugnięcie okiem. Akcja rozgrywa się również w innym czasie, bo aż siedem lat od poprzednich wydarzeń.

Bardzo lubię tego typu powieści - lekkie, słodkie ale nie przesłodzone i przyjemne. Lubię także zakończenia, które mnie nie zaskakują, bo tak, jak w życiu, wolę sytuacje przewidywalne, pozwalające na nadzieję, że miłość zawsze zwycięża. Nora Roberts jest mistrzynią właśnie takich lektur. Ona i... jej specyficzny, mistrzowski styl literacki, który malowniczo przekazuje czytelnikowi zarówno opisy, dialogi jak i myśli i uczucia. Z Norą nie sposób się nudzić. Całość okazała się przyjemną odskocznią od codzienności - taką "gorącą czekoladą" w zimowy wieczór. Pisarka świetnie zrównoważyła opisy z dialogami, a perypetie bohaterów przedstawiła w ciekawy sposób powodujący we mnie na zmianę płacz i śmiech. Tak książka była mi potrzebna!

Od zawsze wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają, zarówno w przypadku magnesów, jak i ludzi. Ja również skłaniam się ku temu stwierdzeniu, głównie dlatego, że nie wyobrażam sobie związku dwóch osób o identycznych osobowościach... po prostu taki związek byłby potwornie nudny...


Książę Aleks to przyszły następca tronu, a to zobowiązuje... Mężczyzna jest więc poważny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Losy ludzi potrafią być tak bardzo pokręcone, że aż trudno w to uwierzyć i wierzcie mi, trudne do pojęcia rzeczy zdarzają się nie tylko w książkach. Dziś jednak skupmy się na pewnej książkowej historii, która jednakże mogła przytrafić się każdemu z nas...


Zraniony mężczyzna, zakochana kobieta, dziecko i mafia w tle - taka historia potrafi wielokrotnie wstrząsnąć czytelnikiem i spowodować wstrzymywanie oddechu.

J. C to mega przystojny i cyniczny, były policjant. W chwili obecnej "wylizuje rany", z dala od ludzi, prowadząc ranczo. Mężczyzna cierpi oczywiście przez kobietę, którą moim zdanie wykorzystał, a która zdradziła go z innym i na dodatek zaszła w ciążę... Czy jednak rzeczywiście tak się sprawy mają? A może to zły los namieszał i sprawił, że kobieta wprowadziła swego ukochanego w błąd po to, aby chronić bliskich? Tak się przecież zdarza, zwłaszcza wtedy, kiedy mężczyzna wykonuje tak niebezpieczną pracę, jaką jest zawód policjanta. A może dziewczyna źle zrozumiała intencje J.C dotyczące zakładania rodziny i zwyczajnie wystraszyła się na wieść o ciąży?

Colie to córka pastora. Jest ciepłą, miłą i poukładaną dziewczyną. C. J jest jej pierwszym mężczyzną, co wiąże się z wieloma niedomówieniami między zakochanymi. Sprawy łóżkowe układają się źle, wspólne życie także z racji tego, że Colie boi się przyznać, że jest niedoświadczona. Do tego wszystkiego dochodzi ciąża i... brat bohaterki zamieszany w brudne interesy. I tak oto szereg okoliczności sprawia, że młodzi się rozstają, a na domiar złego C. J uważa, że nie jest ojcem dziecka, które nosi pod sercem Colie...

To prosto opisana historia miłosna, w której pełno jest zawiłych dróg i mimo swej przewidywalności oraz wyświechtanego tematu, ma ona swój potencjał, pozwalając od czasu do czasu działać wyobraźni na najwyższych obrotach. Nie zabrakło też wzruszeń podczas powolnej przemiany mężczyzny, który chociaż mocno zraniony, próbuje zrozumieć swój błąd poukładać świat na nowo. Do tego autorka ma bardzo malowniczy styl pisarski, co procentuje kolorowymi "obrazami" w głowie. Świetnie też równoważy opisy z mądrymi, a czasem ciętymi dialogami. Widać, że pisanie sprawia Dianie Palmer przyjemność i nie robi tego z przymusu. Nie zapomniała też o tym, aby "ubrać" bohaterów w niesztampowe charaktery, co bardzo sobie cenię. Dla mnie książka może mieć płytką fabułę, ale bohaterowie muszą być "jacyś".

Całość pochłonęłam w kilka godzin i powieść skłoniła mnie do refleksji nad tym, czy warto w życiu udawać kogoś, kim się nie jest? Czy warto poświęcać się dla innej osoby w imię miłości? Czy warto żyć w świecie niedomówień? Sięgnijcie po "Odzyskane uczucia", a znajdziecie sami odpowiedzi na te pytania.

Losy ludzi potrafią być tak bardzo pokręcone, że aż trudno w to uwierzyć i wierzcie mi, trudne do pojęcia rzeczy zdarzają się nie tylko w książkach. Dziś jednak skupmy się na pewnej książkowej historii, która jednakże mogła przytrafić się każdemu z nas...


Zraniony mężczyzna, zakochana kobieta, dziecko i mafia w tle - taka historia potrafi wielokrotnie wstrząsnąć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapewne pamiętacie moją recenzję książki "Czekałam na Ciebie", gdzie zachwycałam się zarówno piękną okładką jak i treścią. Z niecierpliwością czekałam też na kontynuację powieści. I oto nadszedł czas "Zaufaj mi jeszcze raz" - następczyni "Czekałam na Ciebie". Czy druga część serii napisanej przez Magdalenę Krauze dorówna swej poprzedniczce?


Biel - to ona królowała na okładce tomu pierwszego. Tym razem postawiono na czerwień, która rozpala zmysły. Niezmienny pozostał tylko kubek... Głównymi bohaterami nadal są Paulina i Igor. Tak, ten Igor, który tak bardzo zranił dziewczynę. Z powodu przeszłości, bohaterka nie potrafi mu ponownie zaufać i trudno jej się dziwić. Igor stara się wszystko naprawić i wytłumaczyć, ale czy Paulina na to pozwoli?

Cóż mogę powiedzieć - bardzo trudno jest autorowi wnieść do kontynuacji swej powieści coś nowego, kiedy praktycznie wszystko już wiemy i znamy. Znamy bohaterów, ich charaktery, przeszłość... po prostu wszystko. Trudno w takiej sytuacji o element zaskoczenia, aczkolwiek w niektórych książkach to się udaje. Niestety - jeżeli chodzi o "coś" nowego, to autorka poległa na całej linii. Fabuła skupia się głównie wokół prób wyjaśniania Igora tego, co zrobił Paulinie i uciekaniu dziewczyny od tych informacji. Miałam wrażenie, że to taka zabawa w kotka i myszkę... On chce, ona nie chce, potem ona chce, ale znów on nie i tak praktycznie przez wszystkie strony. Czegoś tu zabrakło... czyżby pomysłu?

Będąc jednak obiektywna, muszę stwierdzić, że nadal nie brakuje pisarce werwy w wymyślaniu świetnych dialogów i idealnym równoważeniu ich z opisami. Kolejną rzeczą, którą uważam za sporą zaletę jest malowniczy styl pisarski Magdaleny Krauze, dzięki któremu mamy wrażenie, że historia dzieje się tuż obok, na naszych oczach. Jest lekko i miło ale zarówno wieje nudą. Nie tego się spodziewałam. Może czasem lepiej aby autorzy nie pisali niczego na siłę?

Zapewne pamiętacie moją recenzję książki "Czekałam na Ciebie", gdzie zachwycałam się zarówno piękną okładką jak i treścią. Z niecierpliwością czekałam też na kontynuację powieści. I oto nadszedł czas "Zaufaj mi jeszcze raz" - następczyni "Czekałam na Ciebie". Czy druga część serii napisanej przez Magdalenę Krauze dorówna swej poprzedniczce?


Biel - to ona królowała na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Magia, przygody, tajemnica i dreszczyk emocji, a do tego świat fantasy to jest to, co lubię, nawet jeśli powieść skierowana jest do ciut młodszego pokolenia niż ja. Z tego też powodu sięgnęłam po "Kryształowe serce", które dało mi sporo przyjemności, a zarazem spojrzenia na pewne sprawy z innego punktu widzenia.


Dwunastoletnia Iris i pełnoletnia Oliwia to siostry, które ostatnio niezbyt dobrze się dogadują. Iris ma dość próżnego stylu bycia Oliwii, jej ciągłych randek i nowych chłopaków. Marzy o tym, by odpocząć od siostry, a jak wiadomo, marzenia czasem się spełniają. Oj zatęskni jeszcze nasza bohaterka za Oliwią, a nawet przyjdzie jej udać się na inną planetę i szukać ostatniego czarowładcy po to, aby uratować siostrę. Wiele niebezpiecznych przygód czeka naszą rudowłosą dziewczynę, ale i wiele zadanych pytań samej sobie...

Wiecie, że w pierwszej chwili myślałam, że książka napisana jest przez kobietę? Jak już wspominałam, powieść skierowana jest do młodszego pokolenia i w taki też sposób jest pisana - trochę naiwnie, dziecinnie i z mocno podkreślonym morałem. Dobrze czasem jest sięgnąć po tego typu lekturę, a przynajmniej ja nie żałuję, gdyż autor wielokrotnie rozbawił mnie swym radosnym i żartobliwym stylem pisania. Fabuła okazała się być ciekawa, szybka i przyjemna na tyle, by się nie nudzić i z ciekawością zerkać na kolejną stronę. Znajdziemy tu też sporą ilość bohaterów, z których każdy dostał oryginalną osobowość i każdy jest bardzo potrzebny, aby opisana historia miała "ręce i nogi". Nie brakuje też bardzo szczegółowych opisów, ale spokojnie - nie są przydługawe i nie powodują senności w czytelniku, aczkolwiek wydłużają mocno czytanie. Zaskoczyła mnie jedna rzecz - przeważnie w książkach dobro zwycięża zło, a tutaj okazuje się, że zło wcale nie jest złem ;)... To coś nowego dla mnie. Jedynie co do głównej bohaterki mam mieszane uczucia, z racji jej charakteru, który chwilami mocno mnie wkurzał, ale to już oceńcie sami czytając powieść.

Jestem zauroczona cudownym, baśniowym klimatem, który można poczuć prawie namacalnie na każdej stronie, który autor bardzo malowniczo pokazuje. Chwilami miałam wrażenie, że jestem w kinie i widzę to wszystko, co dzieje się w lekturze. Super sprawa. Polecam "Kryształowe serce"!

Magia, przygody, tajemnica i dreszczyk emocji, a do tego świat fantasy to jest to, co lubię, nawet jeśli powieść skierowana jest do ciut młodszego pokolenia niż ja. Z tego też powodu sięgnęłam po "Kryształowe serce", które dało mi sporo przyjemności, a zarazem spojrzenia na pewne sprawy z innego punktu widzenia.


Dwunastoletnia Iris i pełnoletnia Oliwia to siostry, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pamiętacie Stefanię z powieści Anny Szafrańskiej pod tytułem "Właśnie tak!"? Ja pamiętam i nawet pisałam tutaj recenzję owej książki. Dzisiaj chcę opisać kolejną powieść autorki - kontynuację przygód Stefanii...


W poprzedniej części serii bohaterka poszukiwała swego miejsca na ziemi, a właściwie pragnęła wypełnić pustkę w jej sercu i udało się, a ona sama zamieniła swoje życie diametralnie. Stefania przede wszystkim dla miłości zrezygnowała z miejsca zamieszkania i z wzajemnością zaprzyjaźniła się ze swoją pasierbicą. W planach są tez zaręczyny, które mają być równocześnie okazją do poznania rodziny swego ukochanego. No właśnie... rodzina... Siostra Michała jej nie lubi, przyszli teściowie tez nie pałają sympatią... lekko nie jest... Problemom nie ma końca. Czy mimo wszystko związek Michała i Stefanii przetrwa próbę?

Zacznę od tego, że kolejny raz mój wzrok przyciągnęła śliczna i delikatna okładka, która nie razi w oczy, a jednocześnie ma w sobie to coś. Różni się też od poprzedniczki kolorystyką, co jakby potwierdzało zmiany w życiu głównej bohaterki na bardziej poważne i "dorosłe". Nasza bohaterka potrafi już stawiać czoła problemom i nie uciekać przed nimi, jest mądrą i świadomą kobietą, która wie, że zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji.

Mimo sporej ilości stron (około 500), powieść czyta się lekko i przyjemnie, a to prawdziwa sztuka, pisać o poważnych sprawach tak, by czytelnik nie miał dość po kilkunastu stronach. Podtrzymuję też moje zdanie o tym, że Anna Szafrańska ma cudownie plastyczne i obrazowe pióro. Z każdym słowem widać, że pisze z pasją i sprawia jej to przyjemność, zna także życie, bo inaczej nie potrafiłaby przekazać nam tego wszystkiego w tek realistyczny i mądry sposób. To książka o prawdziwym życiu i przewartościowaniu go. To książka o trudach dnia codziennego niosąca naukę, że marzenia można spełnić, ale niejednokrotnie wymaga to wielu wyrzeczeń. Polecam!

Pamiętacie Stefanię z powieści Anny Szafrańskiej pod tytułem "Właśnie tak!"? Ja pamiętam i nawet pisałam tutaj recenzję owej książki. Dzisiaj chcę opisać kolejną powieść autorki - kontynuację przygód Stefanii...


W poprzedniej części serii bohaterka poszukiwała swego miejsca na ziemi, a właściwie pragnęła wypełnić pustkę w jej sercu i udało się, a ona sama zamieniła swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Szczęście nie rośnie na drzewach - czasem trzeba o nie zawalczyć"... jakbym czytała o sobie... Trzeba walczyć, trzeba chcieć i nie wolno się bać, a szczęście będzie na wyciągnięcie ręki... Już chyba wiecie dlaczego sięgnęłam po ten tytuł?


Marie, główna bohaterka uwielbia beztroskie życie, imprezy do białego rana i zero zobowiązań. Jej życie wywraca się do góry nogami, kiedy dowiaduje się, że jej siostra Christine ma raka i prosi ją o pomoc w wychowywaniu dzieci oraz zastąpienie w pracy w stoczni. Marie, tak różna od swej siostry podejmuje się tego zadania, mimo że zupełnie nie potrafi początkowo odnaleźć się w pełnym ładu życiu swej siostry, ale... czas pokazuje, że warto zawalczyć i przewartościować wszystko.

To nie jest łatwa książka, a już słowo "rak" przyprawiło mnie o drżenie rąk. Temat tak mi bliski i tak znany od podszewki. Strach, ból i troska o dzieci. Ta choroba potrafi zmienić życie o 180 stopni i wbrew pozorom, zmienia je na lepsze. Aż trudno w to uwierzyć prawda? Widzimy wyraźnie przemianę głównej bohaterki i poznajemy wraz z rozwojem fabuły jej przeszłość, która skutkowała takimi, a nie innymi zachowaniami. Marie uczy się pokory i... "włożenia ponownie serca" mimo strachu, że to coś, może jej zostać odebrane. To po prostu zraniona dziewczyna udająca kogoś, kim tak naprawdę nie jest.

"Szczęście dla zuchwałych" to powieść, która mimo swej lekkiej "formuły" stawia nas do pionu i powoduje ogrom refleksji. Jednocześnie autorka porusza tutaj wiele problemów, które wbrew pozorom mogą przytrafić się każdemu z nas. Pisarka wielki nacisk kładzie na badania profilaktyczne, które wielokrotnie mogą zapobiec rozwojowi choroby. Pokazuje też wielką miłość siostrzaną i... nie zabraknie też miłosnego wątku, który będzie się rozwijał praktycznie przez całe 500 stron lektury, by dopaść Marie w najmniej spodziewanym dla niej momencie. I wiecie co? Mimo tak trudnego tematu, całość często przedstawiana jest w humorystyczny i zabawny sposób, który ja osobiście pochwalam, gdyż w chorobie najgorsze jest użalanie się nad sobą. Trzeba walczyć i trzeba chcieć!

"Szczęście dla zuchwałych" to powieść, którą powinien przeczytać każdy z nas, by w odpowiednim momencie zatrzymać się i spojrzeć wstecz na swoje życie... By zatrzymać się i zadać sobie pytanie - co jest najważniejsze? Polecam!

"Szczęście nie rośnie na drzewach - czasem trzeba o nie zawalczyć"... jakbym czytała o sobie... Trzeba walczyć, trzeba chcieć i nie wolno się bać, a szczęście będzie na wyciągnięcie ręki... Już chyba wiecie dlaczego sięgnęłam po ten tytuł?


Marie, główna bohaterka uwielbia beztroskie życie, imprezy do białego rana i zero zobowiązań. Jej życie wywraca się do góry nogami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ach, ta okładka... To ona sprawiła, że zdecydowałam się sięgnąć po "Jezioro ciszy", które jest napisane w zupełnie innych niż zazwyczaj preferuję klimatach. Warto jednak było, od początku, do samego końca...

Na samym początku przyznam, że nie czytałam serii "Inni", który zapoczątkował historię głównej bohaterki opisywanej dzisiaj powieści. Na szczęście okazało się, że to niezależna część, którą śmiało można czytać osobno, a która swą fabułą skłoniła mnie do sięgnięcia po pozostałe tomy.

Główna bohaterka o wdzięcznym imieniu Vicki nie miała łatwych ostatnich lat. Mąż maltretował ją, co poskutkowało rozwodem i otrzymaniem w ramach ugody przez Vicki starego ośrodka nad Jeziorem Ciszy. Jest to miejsce zamieszkiwane nie tylko przez ludzi, ale i przez Innych, którzy rządzą tutaj niepodzielnie i biada tym, którzy nie przestrzegają ich prawom. Na szczęście dziewczyna nie ma z tym problemu i spokojnie planuje wyremontować ośrodek, który będzie jest sposobem na życie i zarobek. Wynajmuje tez jeden z domków Wronie (zmiennokształtnej) z Wroniej Straży. Długo jednak spokojnie nie może być, bo na terenie ośrodka zostaje znalezione ciało zamordowanego człowieka, co siłą rzeczy przewraca życie bohaterki do góry nogami, a osobą, która stoi za tym wszystkim jest... to już sprawdzicie sami czytając książkę ;).

Jak zauważyliście lektura jest utrzymana w stylu fantasy, który lubię, ale niezbyt często po niego sięgam. Tym razem był to strzał w dziesiątkę i pochłonęłam powieść w jedną noc. Nie przeszkadzał mi nawet specyficzny styl pisania autorki, bo fabuła rozwijała się tak intrygująco i ciekawie, że nie miałam czasu na szykanie minusów. Strona po stronie przekonywałam się o tym, że autorka ma ogromną fantazję, którą w obrazowy i ujmujący sposób potrafi przelać na papier. To widać z każdym słowem, że pisanie jest jej pasją i nie robi niczego na siłę. Każdemu z bohaterów nadała indywidualny charakter sprawiając tym, że nie są nijacy. Idealnie zrównoważyła też opisy z często żartobliwymi dialogami. Akcja jest tak dynamiczna i tajemnicza, że moje serce niejednokrotnie dostawało palpitacji, ale oderwać się od czytania nie mogłam. Wiele książek przeczytałam w życiu, ale niewiele z nich wydobyło ze mnie takie emocje. Polecam.

Ach, ta okładka... To ona sprawiła, że zdecydowałam się sięgnąć po "Jezioro ciszy", które jest napisane w zupełnie innych niż zazwyczaj preferuję klimatach. Warto jednak było, od początku, do samego końca...

Na samym początku przyznam, że nie czytałam serii "Inni", który zapoczątkował historię głównej bohaterki opisywanej dzisiaj powieści. Na szczęście okazało się, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgając po "Kryształowe serca" byłam przekonana, że dam się porwać fabule, a powodem tego stanu rzeczy był fakt, że książkę napisała jedna z moich ulubionych autorek, która jeszcze nigdy nie zawiodła mnie swa twórczością. Oczywiście mowa tu o Auguście Docher.


Fabiana to piękna modelka mieszkająca wraz ze swym chłopakiem w naszej stolicy. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje super propozycję pracy, ale... musiałaby wyjechać z Warszawy, czego bohaterka sobie nie wyobraża, więc rezygnuje z oferty. Oj, nie podoba to się ani jej pracodawcom, ani chłopakowi, który jest bardzo zadłużony i wiązał z wyjazdem ukochanej nadzieje na spłatę długów. Tymon upija się na dodatek i gwałci Fabianę... Jak można się domyślać, dziewczyna zrywa z nim i ich kontakt całkowicie się urywa. Od tej chwili wszystko toczy się nagle, a rozwój wydarzeń zaskakuje bohaterkę tak samo, jak tajemnice wychodzące na jaw. Na dodatek zostaje porwana... Oj będą emocje...

Bardzo, ale to bardzo lubię specyficzny styl literacki pisarki. Jest taki swojski i za każdym razem, kiedy czytam kolejną historię, którą napisała autorka, mam wrażenie, jakbym czytała opowieść o kimś, kogo znam. Tutaj również się nie zawiodłam. Mimo że chwilami było nieco sennie, to wrażeń miałam pod dostatkiem i mocno trzymałam kciuki za Fabianę i... tego Wam nie zdradzę, bo warto samemu sprawdzić i przeczytać ;). Dialogi są świetnie zrównoważone z opisami, a styl pisania Augusty Docher obrazowy, co powoduje ruchome obrazy w głowie czytelnika. Dużym plusem okazał się fakt, że lektura jest nieprzewidywalna i mimo najszczerszych chęci, nie udało mi się prawie ani razu odgadnąć tego, co znajdę na kolejnej stronie. Nowością jest dla mnie też ukazanie sporego kawałka religii muzułmańskiej i kultury Kazachstanu. Zazwyczaj nudzą mnie takie rzeczy, ale tutaj opisano to w bardzo interesujący i ciekawy sposób.

Każdy z bohaterów otrzymał też swój indywidualny i oryginalny charakter, co od razu pomogło mi podzielić ich na tych, których lubię, a do których mam awersję. Są "jacyś" i nie rozmywają się w tle. Za to duży plus. Augusta Docher pisze lekko i spokojnie. Wyraża też w prosty, ale chwytający za serce sposób wszelkie uczucia, jakie szarpią bohaterami. Robi to do tego stopnia, że chwilami sama czułam to, co oni... "Kryształowe serca" to kolejna świetna pozycja w karierze literackiej wyżej wspomnianej literatki. Polecam!

Sięgając po "Kryształowe serca" byłam przekonana, że dam się porwać fabule, a powodem tego stanu rzeczy był fakt, że książkę napisała jedna z moich ulubionych autorek, która jeszcze nigdy nie zawiodła mnie swa twórczością. Oczywiście mowa tu o Auguście Docher.


Fabiana to piękna modelka mieszkająca wraz ze swym chłopakiem w naszej stolicy. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zawsze podziwiałam kobiety, które potrafiły w swym życiu porzucić demony przeszłości i zacząć wszystko od nowa, nawet jeśli to nowe początkowo nie zapowiada się zbyt łatwo. Dlatego też tak chętnie sięgnęłam po "Jednak mnie kochaj", bo o takiej właśnie kobiecie i jej losach jest owa powieść...


Sage to młoda, ładna dziewczyna, która wchodzi właśnie w etap studiowania, a która żeby zapomnieć o trudnym dzieciństwie, wybiera uczelnię bardzo daleko od rodzinnych stron. Nie ma pieniędzy, noclegu, nikogo nie zna. Śpi więc w samochodzie, ale wreszcie zostawia za sobą to, co gryzło ją od środka i sprawiało ból. Próbuje też handlować ręcznie robioną biżuterią, co średnio się opłaca, ale z czasem znajdzie lepszą posadę. Na jej drodze stanie też April, która stanie się jej przyjaciółką, pomocnicą i powiernicą. Jedyną wadą (albo zaletą) April jest... jej brat, znany z erotycznych ekscesów, który od razu wpada Sage w oko, na dodatek z wzajemnością. Jednak ze względu na swoją i jego przeszłość, bohaterka pragnie trzymać się od chłopaka z daleka, jak się domyślacie - na próżno. Nie ocenia się jednak książki po okładce, a Luca (ów przystojniak) wcale nie jest taki, na jakiego chce się kreować...

To bardzo sympatyczna opowieść mimo swej przewidywalności, bo jak sami przyznacie, pomysł na fabułę nie jest nieszablonowy. Autorka przedstawiła nam historię w lekki sposób, a jednocześnie potrafiła wpleść w nią trudne sprawy np. problem ofiar przemocy. Między słowami wyraźnie widać siłę i determinację bohaterki, co pokazuje, że w życiu warto walczyć o swoje, nie oglądając się na przeszłość i ludzi. Życie jest zbyt krótkie, by nie korzystać ze szczęścia, które spotykamy na swej drodze.

Opisy są bardzo dobrze zrównoważone z interesującymi i czasem ciętymi dialogami, dzięki czemu nie nudzimy się podczas lektury. Również bohaterowie otrzymali swoje indywidualne i oryginalne charaktery, przez co są "jacyś". Akcja powieści toczy się dynamicznie, interesująco, ale wielkiego "bum" tutaj nie znajdziecie. Ja osobiście lubię powieści, gdzie zakończenie mnie nie zaskakuje, bo daje mi to poczucie bezpieczeństwa, ale nie każdy czytelnik ma takie same preferencje jak ja, więc przewidywalność powieści dla niektórych może być wadą. Pisarka ma ciekawy styl literacki, bardzo racjonalny i taki "swój". Potrafi też w obrazowy sposób przekazać czytelnikowi zarówno zewnętrzne aspekty ludzi i opisywanych miejsc, jaki i wewnętrzne rozterki oraz natłok emocji. To powieść, którą czytało mi się naprawdę dobrze i chętnie do niej wrócę.

Zawsze podziwiałam kobiety, które potrafiły w swym życiu porzucić demony przeszłości i zacząć wszystko od nowa, nawet jeśli to nowe początkowo nie zapowiada się zbyt łatwo. Dlatego też tak chętnie sięgnęłam po "Jednak mnie kochaj", bo o takiej właśnie kobiecie i jej losach jest owa powieść...


Sage to młoda, ładna dziewczyna, która wchodzi właśnie w etap studiowania, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Karolina Klimkiewicz to kolejna, polska autorka, której książki towarzyszą mi od samego początku. Muszę też przyznać, że autorka z powieści na powieść udoskonala bardzo swój warsztat pisarski, który już podczas pierwszej powieści był bardzo dobry. Dziś chcę Wam przedstawić kolejną lekturę wyżej wspomnianej autorki pod tytułem "Dopóki starczy mi sił".


Jest to powieść skierowana do młodzieży i w tym klimacie została utrzymana, ale również czytelnicy nieco starsi odnajdą się w fabule, która pędzi do przodu nie dając nam chwili wytchnienia.


Zola, obecnie stająca się Avą to młoda dziewczyna, która od kilku już lat ciągle ucieka (wraz ze swoją ciotką), zmienia miejsce zamieszkania, tożsamość i wygląd, aby on ich nie odnalazł. Wyobrażacie sobie życie w ciągłym strachu, z oddechem oprawcy na plecach? Ja to wręcz czuję - idę ulicą, a za mną czai się cień, który już już mnie dogania. Znam to uczucie ze snów, które często mnie dopadają, ale do rzeczy, bo przecież nie o mnie jest ta recenzja. Zola tak właśnie żyje. W chwili obecnej przeprowadza się do nadmorskiej miejscowości w Ameryce i tradycyjnie chce wtopić się w tło, ale tym razem coś jednak idzie nie tak, bo już pierwszego dnia zostaje zauważona przez prawie całą szkołę... Trudno w takim wypadku o anonimowość... Plusem tej sytuacji jest to, że dzięki splotom okoliczności, bohaterka znajduje przyjaciół na dobre i na złe, których nigdy nie miała, a z czasem może i miłość wkradnie się w jej serce... Jak się domyślacie, dziewczyna w końcu będzie miała dość uciekania. Chce być zwyczajną nastolatką, tylko co w takim razie uczyni jej ciotka i co stanie się z ich oprawcą? A właściwie to kim on jest?

Dawno żadna powieść nie dostarczyła mi tylu emocji. "Dopóki starczy mi sił" to prawdziwy majstersztyk literacki dopracowany do granic możliwości i praktycznie bez wad. To powieść pełna tajemnic, dreszczyku grozy, a równocześnie ciepła, miłości i prawdziwego, ludzkiego życia, z prawdziwymi problemami, które mogłyby spotkać każdego z nas. Karolina Klimkiewicz pisze z pasją, to widać z każdą stroną lektury. Niczego nie napisała tutaj na siłę, a chwilami miałam wrażenie, jakby pisała o czymś, co sama przeżyła. Jest pasja i genialny styl literacki. Wiecie, książka nie liczy sobie ogromu stron, a i tak zawarto w niej tak wiele, że powinna pękać w szwach... Każdy z bohaterów jest "jakiś" i czytając o nim, bądź o niej od razu wiemy czy kradnie nam serce czy też nie. Dialogi zrównoważono z opisami tak, jak lubię, ale jednocześnie opisów jest wystarczająco dużo, by czytelnik mógł sobie wyobrazić miejsca, w których rozgrywa się fabuła. Dla mnie jednak największą zaletą jest ujęcie w słowa emocji, jakie targają bohaterami tak, aby i czytelnikowi się udzieliły. Osobiście wiele razy miałam gęsią skórkę podczas pochłaniania powieści. Nie zabrakło również wielu mądrych przemyśleń, które udoskonalają fabułę, ale i skłaniają do większych refleksji.

Powieść wiele razy mnie zaskoczyła, ale najbardziej wbiło mnie w fotel zakończenie, którego kompletnie się nie spodziewałam. Szczerze mówiąc, od początku myślałam, że koniec będzie na zasadzie "i żyli długo i szczęśliwie", a tutaj taki numer wykręciła pisarka. Brawo! Brawo i jednocześnie polecam!

Karolina Klimkiewicz to kolejna, polska autorka, której książki towarzyszą mi od samego początku. Muszę też przyznać, że autorka z powieści na powieść udoskonala bardzo swój warsztat pisarski, który już podczas pierwszej powieści był bardzo dobry. Dziś chcę Wam przedstawić kolejną lekturę wyżej wspomnianej autorki pod tytułem "Dopóki starczy mi sił".


Jest to powieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książki Krystyny Mirek na stałe zagościły w moim domu już jakiś czas temu i zapewne zostaną na zawsze. Każdą nową powieść autorki dosłownie pochłaniam w jedną noc i w przypadku "Na strunach światła" nie mogło być inaczej, tym bardziej, że to już trzecia część serii "Willa pod kasztanem". Recenzje poprzednich tomów również znajdziecie na moim blogu.


W trzeciej części serii przytulna kuchnia babci Kaliny wielokrotnie stanie się przystanią dla naszych bohaterów. To tam będą rozwiązywać swoje problemy i szukać spokoju. Spokoju... bo już, już zdawać by się mogło, że wszytko nareszcie się poukładało, a jednak znów nadciągają ciemne chmury i... matka Antka, która nie bez przyczyny nazwana została Królową Śniegu. Ech, nasi bohaterowie zdecydowanie potrzebują wytchnienia od trosk i smutków. Czas też najwyższy powiedzieć głośno "kocham cię" i przestać udawać! To bardzo emocjonująca część serii "Willa pod kasztanem", która sprawiła, że wielokrotnie ocierałam łezkę ze wzruszenia, śmiechu, a czasem nawet i złości. Sporo wątków zostało tutaj zamknięte, ale jednocześnie otwiera się droga na nowe i nieznane. Poznajemy też bliżej niektórych bohaterów drugoplanowych, ale całość skupia się głównie przy czwórce głównych postaci, jednak nie zdradzę Wam których, bo tego dowiecie się czytając książkę.

Tradycyjnie pierwszą rzeczą, która zachwyciła mnie w powieści, to okładka, taka ciepła i wiosenna, i zupełnie inna od większości znanych mi powieści. To ciepło to już wręcz znak rozpoznawczy powieści autorki. Niezmiennie urzeka mnie też specyficzny, ale niezwykle obrazowy i taki swojski styl pisania Krystyny Mirek. Pamiętam jak rozpoczynałam przygodę z pierwszą powieścią pisarki i ów styl jakoś mi nie pasował, bo wydawał się zbyt inny od tego, co do tej pory czytałam, ale z każdą stroną coraz bardziej mnie zachwycał i tak pozostaje do dziś. Po za tym chyba jak nikt inny, autorka potrafi pokazać prawdziwe życie w tak prawdziwy, a zarazem ciepły i domowy sposób, że bardzo, ale to bardzo chciałabym być w opisywanych miejscach, które przecież niezwykłe nie są. To uświadamia mi, że każde miejsce może stać się rajem, jeśli docenimy jego klimat i piękno i pozwolimy mu na bycie rajem.

Opisy zostały zrównoważone z dowcipnymi dialogami, więc nuda nie grozi czytelnikowi. Czyta się lekko i przyjemnie. Każdy z bohaterów ma też swój indywidualny charakter i każdy jest "jakiś", co sprawia że wszystko nie zlewa się w jedną, bezkształtną masę. Lektura ma potencjał i został on wykorzystany w całej okazałości. Polecam!

Książki Krystyny Mirek na stałe zagościły w moim domu już jakiś czas temu i zapewne zostaną na zawsze. Każdą nową powieść autorki dosłownie pochłaniam w jedną noc i w przypadku "Na strunach światła" nie mogło być inaczej, tym bardziej, że to już trzecia część serii "Willa pod kasztanem". Recenzje poprzednich tomów również znajdziecie na moim blogu.


W trzeciej części...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książki dla dzieci, zwłaszcza dla tych w wieku moich pociech, cieszą się w naszym domu sporym powodzeniem. Lubimy ciekawe lektury, z nutką magii, a zarazem wciągające. Siedmioletni synek preferuje też historie krótkie, aby nie zdążyć się znudzić. Taka też jest propozycja Wydawnictwa Edipresse pod tytułem "Wiewiórka Julia. Magiczny orzeszek".


Dwójka przyjaciół - siedmioletni Franio i sześcioletnia Zuzia mają wielką tajemnicę. Na ich podwórku poznali rudą wiewiórkę, ale nie taką zwykłą, co to ucieka, jak tylko zobaczy człowieka, ale prawdziwą, magiczną wiewiórkę. Wystarczy tylko zastukać specjalnym orzeszkiem, a zwierzątko pojawia się natychmiast w pokoju Zuzi i pomaga w kłopotach swymi magicznymi mocami, dzięki czemu nasza trójka odwiedzi magiczny świat widzimisiów, będą walczyli z gangiem wrednych kun oraz stoczą bój z niedobrym dozorca i jego jeszcze gorszym kotem. Stają się tym samym samozwańczymi, małymi detektywami, którzy przeżywają mnóstwo perypetii.

Wyżej wspomniana książeczka mieści w sobie dwanaście krótkich, ale niezwykle interesujących i wciągających historii z życia naszych bohaterów. Napisano ją bardzo przystępnym dla młodego czytelnika językiem, a podział na rozdziały powoduje, że młodsze dzieci nie nudzą się tak, jak podczas czytania niekończących się tekstów. Dodatkowo z każdej opowieści czytelnik może wyciągnąć morał o tym, jak ważna jest lojalność i przyjaźń. Mój siedmiolatek, ma spore problemy z relacjami z rówieśnikami, dlatego też publikacja okazała się dla niego zbawienna, bo w zrozumiały sposób, bajkowy, uświadomiła mu pewne sprawy, do których ja nie umiałam go przekonać. To takie życiowe lekcje przeznaczone dla dzieci przedszkolnych i wczesnoszkolnych, które niezauważalnie i w świetnym stylu przekazują młodemu umysłowi to, co w życiu ważne.

Polecam lekturę rodzicom i dzieciom, bo może na to nie wygląda, ale śmiało można ją zaliczyć do bajek terapeutycznych i edukacyjnych, a równocześnie przyniesie Waszym pociechom mnóstwo frajdy i radości.

Książki dla dzieci, zwłaszcza dla tych w wieku moich pociech, cieszą się w naszym domu sporym powodzeniem. Lubimy ciekawe lektury, z nutką magii, a zarazem wciągające. Siedmioletni synek preferuje też historie krótkie, aby nie zdążyć się znudzić. Taka też jest propozycja Wydawnictwa Edipresse pod tytułem "Wiewiórka Julia. Magiczny orzeszek".


Dwójka przyjaciół -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cudowna i tajemnicza okładka widoczna na zdjęciu powyżej, to okładka powieści wydanej przez Wydawnictwo Initium, pod tytułem "Pierwszy róg. Tajemnica Askiru". Mnie osobiście zauroczyła owa grafika, a i to, co znalazłam w środku w niczym jej nie ustępuje.


Powieści fantasy są moim drugim (zaraz po romansach) ulubionym gatunkiem literackim, dlatego też z przyjemnością skorzystałam z propozycji przeczytania "Pierwszego rogu". Tym bardziej, że opis powieści wydawał się także intrygujący...

Daleka północ, wszystko, dokąd sięgnąć okiem zasypane śnieżną pokrywą, mała, przytulna gospoda, a w niej... stary, zmęczony wojownik Havald, czarodziejka Leandra, elfka o nieco dziwnych upodobaniach seksualnych i groźny przywódca szajki złodziei. Przyznajcie sami - mieszanka mocno wybuchowa...a na domiar złego burza i śnieżyca odcinają im drogę do domu. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny, bo pod gospodą krzyżują się linie mocy, a okrutne morderstwo powoduje, że nie wiadomo komu można ufać... Atmosfera robi się ciężka od domysłów, strachu i seksu... Będzie się działo!

Jak się domyślacie, fabuła, z racji burzy śnieżnej, rozgrywa się głównie w wyżej wspomnianej gospodzie, która pęka w szwach do granic możliwości. Niby dla właściciela to dobrze, ale niestety wśród gości czai się zło w najczystszej postaci, które będzie musiało pozostać na dłużej... Jak ja kocham takie historie, pełne intrygujących tajemnic, mroczne i powodujące ciarki. Jestem pełna podziwu dla autora, że potrafił zrobić prawdziwe cuda z fabułą, co było bardzo trudne, zważywszy, że rzecz dzieje się w ciasnych ramach jednego pomieszczenia. Chyba pierwszy raz spotkałam się z takim majstersztykiem literackim. Powieści fantasy dają też ogromne możliwości w kreacji zróżnicowanych postaci, co pisarz wykorzystał i na maksa rozwinął skrzydła wyobraźni. Dodam, że moja wyobraźnia także pracowała na najwyższych obrotach, a nawet łapałam się na tym, że mimowolnie wstrzymywałam oddech. Genialnie!

Powieść jest dopracowana w każdym, najmniejszym szczególe, a jednocześnie Richard Schwartz zadbał o to, by nie było w niej przesady. Jest tak, jak być powinno - jest wciągająca akcja, interesujące postaci, a każda mająca swój indywidualny zarys, jest magia w najróżniejszych odsłonach i jest tajemnica skutkująca podświadomym lękiem i zaskoczeniem w czytelniku. Opisy i dialogi zostały zrównoważone tak, by nie nudzić, a jednocześnie sprawić, że czytelnik czuje się, jakby był tam... w środku wydarzeń. Potencjał książki został zatem odpowiednio wykorzystany i polecam ją z całego serca.

Cudowna i tajemnicza okładka widoczna na zdjęciu powyżej, to okładka powieści wydanej przez Wydawnictwo Initium, pod tytułem "Pierwszy róg. Tajemnica Askiru". Mnie osobiście zauroczyła owa grafika, a i to, co znalazłam w środku w niczym jej nie ustępuje.


Powieści fantasy są moim drugim (zaraz po romansach) ulubionym gatunkiem literackim, dlatego też z przyjemnością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wydawnictwo IUVI jak dotąd zawsze zaskakiwało mnie pozytywnie swoimi powieściami, które okazywały się dla mnie mega wciągające i zawsze oryginalne. "Wiśniowe serce" to ostatnia publikacja jaką otrzymałam od wydawnictwa i jako ogromna fanka słodyczy, od razu się zakochałam w... okładce. Czy treść również spowodowała, że pociekła mi ślinka?


Cherry to główna bohaterka. Z pozoru to zwykła dziewczyna, uczęszczająca do szkoły, miewająca problemy takie same, jak większość nastolatek, z serii "rodzice i nauczyciele mnie nie rozumieją"..., a do tego lubi mocno fantazjować. Jej życie zmienia się diametralnie, kiedy tata Cherry postanawia przeprowadzić się wraz z córką do jego dziewczyny. Zamieszkują zatem w pięknym domu, a bohaterka zyskuje przyrodnie siostry, z których jedna ma chłopaka... bardzo przystojnego... Domyślacie się zatem, że zbliżają się kłopoty? Cherry będzie musiała wybierać...

Bardzo, ale to bardzo zaskoczyła mnie lekkość "Wiśniowego serca". Dawno już nie czytałam książki, która w tak fajny sposób potrafi pokazać trudne wybory nastolatki, a jednocześnie podkreśla jak ważna w życiu jest rodzina. Styl pisania autorki jest niezwykle płynny i wciągający, który pod osłoną lekkości potrafi dać czytelnikowi sporo do myślenia - nawet mnie, która nastoletnie lata ma już dawno za sobą. Szczerze, to z każdą stroną jakoś tak bardziej potrafiłam zrozumieć rozterki mojej nastoletniej córki i cieszę się, że skusiłam się na przeczytania akurat tej powieści. Do rzeczy jednak! Opisy i dialogi są tutaj świetnie zrównoważone, dzięki czemu nie grozi nam nuda. Duży plus daję także za wyrazistość bohaterów, bo każdy z nich ma swój unikatowy styl i charakter - oni są po prostu jacyś, dzięki czemu możemy stwierdzić czy żywimy do nich sympatię bądź też nie. Całość jest spójna i wciąga czytelnika od pierwszych wersów. Jestem zdecydowanie na TAK!

Wydawnictwo IUVI jak dotąd zawsze zaskakiwało mnie pozytywnie swoimi powieściami, które okazywały się dla mnie mega wciągające i zawsze oryginalne. "Wiśniowe serce" to ostatnia publikacja jaką otrzymałam od wydawnictwa i jako ogromna fanka słodyczy, od razu się zakochałam w... okładce. Czy treść również spowodowała, że pociekła mi ślinka?


Cherry to główna bohaterka. Z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nora Robert to autorka znana chyba na całym świecie wśród czytelników. Można by powiedzieć, że jej powieści to wręcz klasyka literatury, głównie romantycznej, ale nie tylko, bo dziś przedstawiam Wam powieść wyżej wspomnianej autorki napisanej w zupełnie innym gatunku literackim. Jak myślicie? Czy Nora Roberts poradziła sobie z fabułą utrzymaną w świecie fantasy?

"Kroniki tej jedynej" to drugi tom serii "Z krwi i kości" traktujący głównie o tym, co główna bohaterka musi uczynić, aby ukształtować świat, który został praktycznie zniszczony trzynaście lat wcześniej przez potężnego wirusa. Wirus nie tylko zabił miliardy ludzi, ale jednocześnie w części z nich uaktywnił dziwne moce, często bardzo złe. Fallon Swift nie zna poprzedniego świata, gdyż dorastała w spokoju na farmie, wraz z rodzicami i braćmi, z dala od okrutnych wydarzeń, jednak teraz to ona została wybrana do walki dobra ze złem i musi zrobić wszystko, aby dobro zwyciężyło.

Odwieczna walka dobra ze złem - to takie banalne prawda? Zawsze myślałam, że w tym wypadku już nic mnie nie zaskoczy i żaden autor nie wymyśli niczego oryginalnego. No i w sumie miałam rację, bo tutaj również oryginalnie nie jest, ale za to jest wciągająco, zapierająco dech w piersiach (przynajmniej czasami) i intrygująco, mimo że miałam cały czas wrażenie, jakby pisarka wzorowała się na słynnym filmie "Niezgodna". Fabuła ma swój potencjał, ale został on przytłoczony mocną przesadą w opisach i niepotrzebnym patosem. Szczerze, to wolałabym czytać o przygodach bohaterki z bardziej stonowanymi ochami i achami. To tak, jakby Nora Roberts miała mnóstwo pomysłów na historię i koniecznie wszystko chciała upchać w jedną książkę. Tego się po niej zdecydowanie nie spodziewałam. Nie zmienia to jednak faktu, że styl pisania autorki pozostał nadal mega ciekawy i wyróżniający się wśród innych literatów.

Nie zabrakło też odpowiedniego klimatu, adekwatnego do fabuły i czasów, w jakich się rozgrywa oraz malowniczych opisów, za które cenię bardzo Norę Roberts. Gdyby jeszcze główna bohaterka okazała się bardziej ciekawa i dająca się lubić... Skupiam się tylko na niej, bo w ogromie postaci drugoplanowych już dawno się pogubiłam, tak samo zresztą, jak w części pierwszej. Reasumując - trzeba lubić ten rodzaj literatury, albo bardzo lubić Norę Roberts, aby bezkrytycznie podejść do "Kronik tej jedynej". Mnie osobiście książka nie zafascynowała.

Nora Robert to autorka znana chyba na całym świecie wśród czytelników. Można by powiedzieć, że jej powieści to wręcz klasyka literatury, głównie romantycznej, ale nie tylko, bo dziś przedstawiam Wam powieść wyżej wspomnianej autorki napisanej w zupełnie innym gatunku literackim. Jak myślicie? Czy Nora Roberts poradziła sobie z fabułą utrzymaną w świecie fantasy?

"Kroniki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak ja lubię książki, które mają w sobie ciekawą historię połączoną z nitką romantyzmu, uczucia i gorącego seksu. Te klimaty chyba nigdy mi się nie znudzą. Taka też jest powieść "Wymarzony mężczyzna", która z całą pewnością wciągnie czytelnika w swoją fabułę i na długo zapadnie w pamięć.

Tyra, to główna bohaterka, która w swym życiu musiała przetrwać straszne rzeczy. Jest silną kobietą, która w chwili obecnej odzyskuje wewnętrzną równowagę i spokój. Postanawia też wreszcie ułożyć sobie życie z wymarzonym mężczyzną, który niestety jeszcze pozostaje w sferze marzeń, bo zwyczajnie na niego nie trafiła. Nadchodzi jednak dzień, kiedy poznaje super seksownego chłopaka z mnóstwem tatuaży, dodatkowo jeżdżącego na motocyklu. Ufff, gorący obiekt z niego. Spędzają ze sobą gorące chwile i może byłoby z tego coś więcej, gdyby nie okazało się, że mężczyzna jest nowym szefem bohaterki, a on nie zatrudnia kobiet z którym wiążą go sprawy łóżkowe. Powiedziałabym "ups", ale Tyra się nie poddaje i walczy o posadę, nawet z powodzeniem. Chyba domyślacie się co będzie dalej?

Kane to owe "ciacho", z którym Tyra własnie toczy boje o pracę. To facet z zasadami, przystojny, bogaty i oczywiście nie interesujący się kobietami w sferze uczuciowej. Coś jednak się zmienia, bo swej byłe kochance pozwala na zatrzymanie pracy, ale pod warunkiem, że już nigdy nic nie będzie ich łączyło. Tu ubawiłam się po pachy szczerze... bo jaka sami wiecie, to nierealne... I odtąd zaczyna się ich wspólna praca, która z czasem przerodzi się we wspólną historię.

Mimo swej przewidywalności i wyświechtanego tematu, książka ma w sobie spory potencjał i chwilami pozwala wyobraźni działać na najwyższych obrotach. Noooo, trzeba przyznać, że kilka razy mój oddech przyspieszył na maksa. Wiele razy wzruszyłam się też, czytając o tym, jak facet, który chce uchodzić za typowego twardziela, potrafi być czułym ojcem potrafiącym dla dzieci zrobić dosłowne wszystko. Wiem, wiem, fabuła jest bardzo podobna do setek innych książek tego typu, ale to nic, bo lubię po raz setny pomarzyć o kimś takim, kogo kiedyś właściwie miałam, ale życie napisało nam zupełnie inne zakończenie niż to, książkowe.

Autorka ma niezwykle obrazowy styl literacki i świetnie równoważy dowcipne, czasem cięte dialogi z opisami. Potrafi też bardzo lekko przekazywać uczucia i myśli bohaterów, co świadczy o tym, że pisanie to jej pasja, a nie przymus, bo nie lubię lektur, w których wyraźnie widać, że autor "pisał, bo musiał". W każdym razie polecam "Wymarzonego mężczyznę" zwłaszcza teraz, w okresie wakacyjnym, by jeszcze bardziej uprzyjemnić sobie wypoczynek.

Jak ja lubię książki, które mają w sobie ciekawą historię połączoną z nitką romantyzmu, uczucia i gorącego seksu. Te klimaty chyba nigdy mi się nie znudzą. Taka też jest powieść "Wymarzony mężczyzna", która z całą pewnością wciągnie czytelnika w swoją fabułę i na długo zapadnie w pamięć.

Tyra, to główna bohaterka, która w swym życiu musiała przetrwać straszne rzeczy. Jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeszcze niedawno pokazywałam Wam genialna książkę Gill Sims i dwuznacznym tytule "Dlaczego mamusia pije", a już mamy przed sobą drugą część o równie ciekawej nazwie "Dlaczego mamusia przeklina". No to mamusie - zapraszam na recenzję.


Jak się zapewne domyślacie, autorka w swej najnowszej "poradniko - pamiętnikowej" książce przedstawia nam dalsze losy Ellen - matki, której cięty język i szczerość aż do bólu tak polubiliśmy w tomie pierwszym. Bohaterka nadal ma dzieci (o dziwo żyją), pasa i męża. Jedyne co się zmieniło to fakt, że podjęła pracę... No i teraz dopiero rozpoczął się mocno intensywny okres w jej życiu, zważywszy na to, że już wcześniej, kiedy nie pracowała, miewała często problemy z "ogarnięciem" domu i dzieci. Ellen opowiada nam więc w swój specyficzny i chwilami przesadzony sposób o swych perypetiach, które przeżywa chyba każda matka. Tak, każda, z tym, że nie każda się do tego przyznaje. Mam wrażenie, że kobieta ciut mniej pije niż jeszcze niedawno, a i przeklina jakoś nie za dużo, co nieco stonowało jej pamiętnik. Muszę jednak przyznać, że nadal mam mieszane uczucia, bo nie dość, że książka straciła na dynamice, to jest jakoś tak podobna bardzo do poprzedniczki. Fajnie było przeczytać pierwszą część, ale druga to już trochę naciągana lektura. Mam spory dystans do książek i tego, co się w nich dzieje, ale tutaj miałam chwilami dość wyimaginowanych problemów bohaterki. Być może jest to spowodowane tym, że niezbyt lubię ludzi z charakterem Ellen, a może powieść jest kiepska...

Oprócz minusów, oczywiście są też i plusy. Pisarka ma bardzo lekki i ciekawy styl pisania. Widać też wyraźnie, że pisze z przyjemnością i pasją i jeśli "Dlaczego mamusia przeklina" nie potraktujemy jako autentyczny pamiętnik, to możemy uznać, ze fabuła jest zabawna. Bardzo podoba mi się też okładka, której grafika idealnie komponuje się z tematyka książki i jest równie oryginalna. Dodam też, że pomysł na fabułę jest niezły, ale został przerysowany, co zdecydowanie ujęło lekturze atrakcyjności. Najważniejsze jest jednak rozgraniczać życie książkowe od realnego i wtedy spędzimy z Ellen kilka sympatycznych chwil.

Polecam książkę czytelnikom lubiącym specyficzne poczucie humoru i cechujące się spora dawką dystansu do codzienności.

Jeszcze niedawno pokazywałam Wam genialna książkę Gill Sims i dwuznacznym tytule "Dlaczego mamusia pije", a już mamy przed sobą drugą część o równie ciekawej nazwie "Dlaczego mamusia przeklina". No to mamusie - zapraszam na recenzję.


Jak się zapewne domyślacie, autorka w swej najnowszej "poradniko - pamiętnikowej" książce przedstawia nam dalsze losy Ellen - matki, której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do tej pozycji sięgałam bardzo długo i zwyczajnie bałam się jej, bo tematyka w niej poruszana jest niezwykle trudna (tym bardziej, że znam ją z własnego otoczenia) i bałam się, że nie będę umiała odpowiednio oddać w swej recenzji tego, o czym pisze autorka...

Zazwyczaj tego nie robię, ale tym razem uważam, że cytat, który zamieszczę idealnie oddaje tragizm "W objęciach samotności". Tych kilka słów pokazuje czytelnikowi co może dziać się w głowie nastoletniej dziewczyny i jak wielka walkę musi stoczyć z sama sobą...

"Odczuwałam samotność, bo wciąż nikt nie wiedział, z czym dokładnie się zmagam. Potrzebowałam jedynie zrozumienia, ale nie robiłam nic, aby pomóc samej sobie. Dążyłam do autodestrukcji. Coraz częściej w mojej głowie pojawiały się myśli samobójcze. Odpychałam ludzi od siebie i uciekałam w alkohol, za co nienawidziłam się najbardziej, bo zachowywałam się jak on. Cięłam się częściej, piłam do utraty przytomności. Może to żałosne, ale to, co wtedy miałam w głowie, to jeden wielki chaos."

Mam dwie nastoletnie córki i na dodatek dobrą pamięć, więc świat przedstawiony oczami bohaterki jest mi wyjątkowo bliski. Depresja, stany lękowe, myśli samobójcze...

Dominika ma osiemnaście lat. Wychowywała się w rozbitej i patologicznej rodzinie, przez co zawsze czuła się gorsza, inna i poniżana. Mając naście lat jej stan psychiczny sięgnął takiego dna, że zaczęła myśleć o samobójstwie i tylko kolejne cięcia na rękach i związany z tym ból, dawał chociaż na chwilę ukojenie. Mogę sobie tylko wyobrazić co działo się w jej głowie, jeśli sama dążyła do autodestrukcji i jak wiele kosztowało ją odnalezienie chociażby marnego płomyka nadziei.

Bardzo ciężko mi pisać o tym, co znalazłam w tej książce, która mimo że liczy niewiele stron, to zawiera taki ogrom emocji, że ja, jako czytelnik, miałam problem je udźwignąć, a jak udało się to bohaterce? Nie wiem, po prostu nie wiem. Każde słowo opisane w lekturze, to wołanie o pomoc bohaterki, to uczucia wyrwane z jej serca i głowy, to ból...żal...obłęd... To po prostu świadectwo upadku na dno i nadludzkiego wysiłku, by się podnieść. To również drogowskaz dla rodziców i młodzieży...

Nie wiem, nie umiem więcej napisać... Polecam jednak, bo to jedna z niewielu pozycji literackich, która tak mną wstrząsnęła.

Do tej pozycji sięgałam bardzo długo i zwyczajnie bałam się jej, bo tematyka w niej poruszana jest niezwykle trudna (tym bardziej, że znam ją z własnego otoczenia) i bałam się, że nie będę umiała odpowiednio oddać w swej recenzji tego, o czym pisze autorka...

Zazwyczaj tego nie robię, ale tym razem uważam, że cytat, który zamieszczę idealnie oddaje tragizm "W objęciach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co przyciągnęło mnie do tej książki - jak myślicie? Po pierwsze fakt, że sama jestem mamą, często wyczerpaną, po drugie kontrowersyjny tytuł i po trzecie - osoba, która patronuje książce, równie kontrowersyjna, jak sam tytuł. Zapowiada się ciekawie prawda?


Hmmm, mimo czynników, które przyciągnęły mnie do wyżej wspomnianej lektury, mam mieszane uczucia. Owszem można się pośmiać, czasem zastanowić głębiej nad drogą jaką się obrało i ponarzekać na trudy bycia mamą, ale... czy rzeczywiście jest aż tak trudno? Mam troje dzieci, co prawda urodziły się w sporych odstępach czasowych, ale tak czy tak potrafią dać w kość. Mam za sobą kolki, nieprzespane noce, choroby, tysiące pytań i na dodatek nie jestem typową matką Polką, która zapomina o swoich potrzebach. I jak widać żyję, mam się dobrze, czytam książki i bloguję, bez potrzeby zapicia problemów... Tak, mam wrażenie, że autorka widzi w "zapijaniu" panaceum na wszystko, a ja, jako wróg alkoholu mówię temu zdecydowane nie!

O czym właściwie jest powieść? To swoistego rodzaju pamiętnik mamy, która posiada dwoje dzieci, pracuje i próbuje ogarnąć dom, potomstwo, męża i jednocześnie jest narratorem pamiętnika. Ma dużo chęci, ale jak to w życiu bywa - dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. W sumie to matka jak większość z nas, która potrzebując chwili dla siebie, pozwala dzieciom na godziny spędzone przy urządzeniach elektronicznych, która często biegnąc spóźniona z nimi do szkoły, związuje włosy gumką z Hello Kitty, która lubi popatrzeć na męski tyłek, niekoniecznie ten, który należy do męża, oczywiście z daleka i tak, aby idealne matki nie widziały. To również mama, mająca sporo dystansu do siebie, aczkolwiek chwilami chyba ma go aż za dużo, bo sama nie jestem matką idealną, ale śmiem twierdzić, że co za dużo, to niezdrowo.

Czytając "Dlaczego mamusia pije..." również miałam spory dystans do tego, o czym książka traktuje, a jednak i tak widzę mnóstwo przesady i przegięcia w jedną stronę. Może się mylę, ale tekst kojarzył mi się ze stronami gdzie wyraźnie widać podział na matki i "madki", a jedne drugim potrafią wydrapać oczy i to on line. Co zatem pozostaje czytelnikowi? Myślę, że jedynie zabrać się za lekturę z lekkim przymrużeniem oczu i sporą dawkę cierpliwości.

Zarzuciłam właśnie autorce przesadę, ale na pewno nie mogę zarzucić jej lekkości w pisaniu i poczucia humoru. Książkę na prawdę czyta się przyjemnie i na brak nudy nie można narzekać, ale lepiej traktować ją nie jako "autentyczny pamiętnik" tylko jako "wymyśloną historię", bo inaczej poziom narzekania na rodzicielstwo może nas przerosnąć, a na dodatek dołożymy sobie problemów, których do tej pory nie zauważaliśmy. Sam zamysł na fabułę jest świetny, jednak wykonanie go poległo w przedbiegach. Nie wiem, może mam niesłuszna awersję do tego typu kobiet, które sę takie "cool" i wyluzowane?

Poradnik utwierdził mnie w przekonaniu o tym, że bardzo łatwo jest po prostu przesadzić w jedną ze stron, dlatego też polecam tytuł czytelnikom lubującym się w specyficznym poczuciu humoru i potrafiącym rozgraniczyć życie książkowego, od tego w realu.

Co przyciągnęło mnie do tej książki - jak myślicie? Po pierwsze fakt, że sama jestem mamą, często wyczerpaną, po drugie kontrowersyjny tytuł i po trzecie - osoba, która patronuje książce, równie kontrowersyjna, jak sam tytuł. Zapowiada się ciekawie prawda?


Hmmm, mimo czynników, które przyciągnęły mnie do wyżej wspomnianej lektury, mam mieszane uczucia. Owszem można się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak trudno jest zmienić swoje życie i z dnia na dzień postawić cały swój los na jedną kartę, która na dodatek pozostaje wielką niewiadomą... Jak trudno jest odciąć się od tego, co znane i bezpieczne, na rzecz nowego... Jak trudno jest zacząć od nowa...


Vanessa to trzydziestoletnia artystka, a dokładnie malarka, która nie dość, że wypaliła się zawodowo, to na dodatek rezygnuje ze ślubu z mężczyzną, którego znała i była z nim od czasu szkoły średniej. Do tego wszystkiego kłóci się z bliskimi i... zamyka się na trzy miesiące w swoim mieszkanku. Nadchodzi jednak chwila, w której malarka postanawia znów wrócić do życia, a niedługo wcześniej na portalu randkowym poznaje pewnego artystę i dziewczynę o imieniu Emilia. Te znajomości zapoczątkują serię zmian w życiu bohaterki. Czy będą to zmiany na dobre?

Powiem szczerze, że już dawno nie czytałam powieści tak spokojnej i ciepłej. Tu z każdej strony bije jakiś blask, który podsycają cudowne opisy przyrody. Tak Kochani, spodobały mi się te opisy, co zazwyczaj nieczęsto się zdarza. On tworzą tu po prostu integralną całość z fabułą i bez nich lektura nie byłaby taka samą, sielska opowieścią. Wydawnictwo Edipesse specjalizuje się głównie w książkach, które uwielbiam, a tutaj dostałam wszystko razy dwa. Bardzo urzekło mnie też to, że autorka cudownie pokazała kiełkujące uczucie oraz moc przebaczenia, a wszystko dodatkowo jest "po kolei", nie tak, jak w nowoczesnych erotykach, gdzie już pierwsza opisana scena to sam seks. W "Chacie nad jeziorem" wszystko ma swój czas, a przemiana bohaterki widoczna jest z każdą stroną. Ważne jest także przesłanie, które wyraźnie podkreśla jak ważne jest, aby w życiu podejmować swoje własne decyzje, które nie zawsze są zgodne z wola wszystkich wokół, ale są zgodne z naszym sercem i sumieniem. Książka traktuje też (o czym wspomniałam wyżej) o tym, jak zbawienne jest wybaczenie, zarówno sobie samemu, jak i bliskim. Mówiąc prosto - życie jest zbyt krótkie, aby zmagać się z uczuciami, które nas niszczą.

Jestem pełna podziwu do pisarki, za umiejętność pokazania tak wielu rzeczy w powieści bardzo prostej i przewidywalnej...chociaż może nie do końca przewidywalnej, bo piękna ludzkiej duszy, jakie jest tu ukazane, nie przewidziałam. Jak się domyślacie, w większości przeważają tu opisy, więc nie napiszę, że są zrównoważone z dialogami. Mimo to, wszystko jest tak, jak ma być i nuda na pewno nie grozi czytelnikowi. Na pochwałę zasługuje tez niezwykle malowniczy styl pisarski autorki i obrazy, które "maluje" słowami. Jestem zachwycona i polecam gorąco!

Jak trudno jest zmienić swoje życie i z dnia na dzień postawić cały swój los na jedną kartę, która na dodatek pozostaje wielką niewiadomą... Jak trudno jest odciąć się od tego, co znane i bezpieczne, na rzecz nowego... Jak trudno jest zacząć od nowa...


Vanessa to trzydziestoletnia artystka, a dokładnie malarka, która nie dość, że wypaliła się zawodowo, to na dodatek...

więcej Pokaż mimo to