rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Początek ani nie zachęca, ani nie zachwyca. Jednak powieść po kilku rozdziałach naprawdę wciąga, autorka dość sprawnie i szybko dodaje kolejne elementy układanki, przeplata narrację osób związanych z zaginioną młodą i piękną kobietą.

Domysły czytelniczek szybko weryfikuje para śledczych – drobna Wietnamka i stary wyjadacz z nadwrażliwością na światło. Okazuje się dzięki temu, kto naprawdę cierpi, a kto symulował. Autorka dość wiarygodnie i ciekawie kreśli też postaci drugoplanowe – choćby nieco nawiedzoną kwiaciarkę obstawiającą szanse na przeżycie bohaterów programu o osobach zaginionych.

Za to końcówka zaskakuje i nieco zdumiewa. Przypomina przygodówkę dla nastolatków. Niby wszystko się wyjaśnia, a tak naprawdę się nie klei. Dość powiedzieć, że kobieta w zaawansowanej ciąży biega nocą po lesie, grzęznąc w mchu, a potem wlecze ranną kobietę do pobliskiego rowu. Po przetransportowaniu jej w bardziej ludne miejsce w końcu rodzi, ukrywa się, w połogu wspina po drabinach i na koniec – sama będąc matką – zmusza ojca rocznego chłopca do porzucenia go na stałe.

Trzeba jednak autorce przyznać, że wszystkie wątki są wyjaśnione i podomykane, a sprawiedliwość jako tako wymierzona. Brawa i dodatkowa gwiazdka za wątek antyeutanazyjny.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Początek ani nie zachęca, ani nie zachwyca. Jednak powieść po kilku rozdziałach naprawdę wciąga, autorka dość sprawnie i szybko dodaje kolejne elementy układanki, przeplata narrację osób związanych z zaginioną młodą i piękną kobietą.

Domysły czytelniczek szybko weryfikuje para śledczych – drobna Wietnamka i stary wyjadacz z nadwrażliwością na światło. Okazuje się dzięki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetnie opowiedziana historia pionierki polskiej medycyny, która zrezygnowała z ambicji i badań naukowych, by prowadzić praktykę lekarską. Zanim do tego doszło, leczyła żony z haremu sułtana. Z tamtego okresu nie zostawiła żadnych notatek, więc autorka musiała nieco puścić wodze fantazji, by przybliżyć czytelniczkom kulisy pracy Anny Tomaszewicz. Wyszło zgrabnie i ciekawie, z wątkiem feministycznym przewijającym się przez całą powieść - kobieca solidarność i wsparcie, pomoc i dyskrecja, kiedy trzeba. Z czasem powieść zaczęła mnie irytować. Może dlatego że po połowie historia mocno przyspiesza i są kilkuletnie skoki chronologiczne. Nie zmienia to faktu, że książka była bardzo potrzebna, wzbogaca wiedzę i wzmacnia narodową dumę z wybitnych dokonań córek naszego narodu :)

Świetnie opowiedziana historia pionierki polskiej medycyny, która zrezygnowała z ambicji i badań naukowych, by prowadzić praktykę lekarską. Zanim do tego doszło, leczyła żony z haremu sułtana. Z tamtego okresu nie zostawiła żadnych notatek, więc autorka musiała nieco puścić wodze fantazji, by przybliżyć czytelniczkom kulisy pracy Anny Tomaszewicz. Wyszło zgrabnie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść to jawna szydera z naszego narodowego pokrzepiciela serc.
Nie jestem fanką takiego poczucia humoru, muszę jednak przyznać, że książka jest oryginalna. Wcale nie chodzi w niej o uprawę winorośli na farmie w Kalifornii., tylko o zabawę konwencją westernu i sceny pełnego absurdalnego okrucieństwa, których nie powstydziłby się Tarantino.
Jedno z ciekawszych doświadczeń czytelniczych od początku roku.

Powieść to jawna szydera z naszego narodowego pokrzepiciela serc.
Nie jestem fanką takiego poczucia humoru, muszę jednak przyznać, że książka jest oryginalna. Wcale nie chodzi w niej o uprawę winorośli na farmie w Kalifornii., tylko o zabawę konwencją westernu i sceny pełnego absurdalnego okrucieństwa, których nie powstydziłby się Tarantino.
Jedno z ciekawszych doświadczeń...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorkę mam szczęście znać osobiście i cieszę się, że napisała bardzo ciekawą, przyjemną w odbiorze książkę o jednym z bardziej niezwykłych kapłanów pełniących swą posługę w czasach komunizmu. Jego świętość zachwyca, ale i zawstydza.
Książka bardzo dziś potrzebna, gdy zanika świadomość, kim są kapłani i jakie jest ich powołanie. A jest to powołanie do składania ofiary.

Autorkę mam szczęście znać osobiście i cieszę się, że napisała bardzo ciekawą, przyjemną w odbiorze książkę o jednym z bardziej niezwykłych kapłanów pełniących swą posługę w czasach komunizmu. Jego świętość zachwyca, ale i zawstydza.
Książka bardzo dziś potrzebna, gdy zanika świadomość, kim są kapłani i jakie jest ich powołanie. A jest to powołanie do składania ofiary.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka nie oferuje łatwego i taniego pocieszenia w stylu amerykańskich poradników. To zapiski obserwatora polskiej rzeczywistości, który opisuje ją w sposób niepozbawiony życzliwości. W felietonach autora nie ma prostych tez i łatwych rozgraniczeń, są za to liczne znaki zapytania i refleksje człowieka, który sporo już przeżył i dzieli się swoim doświadczeniem oraz wrażliwością. A także zachęca czytelnika do krytycznego myślenia i snucia własnych refleksji.
Autor snuje także opowieści o tekstach kultury - albumach, obrazach, wierszach - by w nich odczytać jakąś prawdę o otaczającym świecie.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak.

Książka nie oferuje łatwego i taniego pocieszenia w stylu amerykańskich poradników. To zapiski obserwatora polskiej rzeczywistości, który opisuje ją w sposób niepozbawiony życzliwości. W felietonach autora nie ma prostych tez i łatwych rozgraniczeń, są za to liczne znaki zapytania i refleksje człowieka, który sporo już przeżył i dzieli się swoim doświadczeniem oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zimowanie" podobało mi się jeszcze bardziej niż "Przesilenie" tej samej autorki. Zwłaszcza wzmianki dotyczące odpowiedzialnego, intuicyjnego rodzicielstwa, w którym chroni się dziecko i jego potrzeby. Zamiast zgadzać się, by system edukacji formował i niszczył małego człowieka.
"Zimowanie" to książka o szeroko rozumianych kryzysach. O momentach, w których trzeba przystopować i nieco wycofać się z życia. I o tym, co wtedy pomaga - o pieczeniu, głaskaniu kotów, życiu zgodnie z dobowym/rocznym rytmem.
Świetna pozycja dla tych, którzy chcą żyć po swojemu.

"Zimowanie" podobało mi się jeszcze bardziej niż "Przesilenie" tej samej autorki. Zwłaszcza wzmianki dotyczące odpowiedzialnego, intuicyjnego rodzicielstwa, w którym chroni się dziecko i jego potrzeby. Zamiast zgadzać się, by system edukacji formował i niszczył małego człowieka.
"Zimowanie" to książka o szeroko rozumianych kryzysach. O momentach, w których trzeba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Erudycyjna, fascynująca, smakowita!
Lektura uświadamia, jak wiele współczesność czerpie ze starożytności i kultury średniowiecza. Choćby taki znak akapitu (odwrócone P widoczne po włączeniu w Wordzie "białych znaków") - wziął swój początek od C jak "capitulum", czyli początek nowego wersu. A geneza @ i obecność tego znaku na klawiaturze? Toż to historia kupiecka, handlowa, a z czasem - księgowa!
Są też ciekawe wzmianki o oznaczaniu przypisów + info, ile stron liczył najdłuższy przypis (165:)
To tylko niektóre smaczne kąski znalezione w tej publikacji. Polecam! Tym bardziej że tłumaczenie jest naprawdę świetne.

Erudycyjna, fascynująca, smakowita!
Lektura uświadamia, jak wiele współczesność czerpie ze starożytności i kultury średniowiecza. Choćby taki znak akapitu (odwrócone P widoczne po włączeniu w Wordzie "białych znaków") - wziął swój początek od C jak "capitulum", czyli początek nowego wersu. A geneza @ i obecność tego znaku na klawiaturze? Toż to historia kupiecka, handlowa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaciekawiła mnie geneza książki i chciałam się dowiedzieć, co tam autor wyczytał w tajemniczym dzienniku wyszperanym na bazarze.
Lektura 1. rozdziału wystarczyła, by zostawić powieść samą sobie. Sądząc po średniej ocen, chyba niewiele straciłam.

Zaciekawiła mnie geneza książki i chciałam się dowiedzieć, co tam autor wyczytał w tajemniczym dzienniku wyszperanym na bazarze.
Lektura 1. rozdziału wystarczyła, by zostawić powieść samą sobie. Sądząc po średniej ocen, chyba niewiele straciłam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiedziałam, że to taka dobra książka, dlatego przeleżała 2 lata na półce. Do zakupu zachęciła mnie okładka (to nic, że grafika jest do góry nogami), jednak tytuł zniechęcał do lektury. Zastanawiam się, czy w ogóle pasuje do treści. A jest to opowieść o sprawach dużych i poważnych - śmierć, starość, choroba, dorastanie bez matki, niespełniona miłość - oraz małych i przyjemnych - wieś, pola, lasy, pies, rower i jezioro.
Mam wrażenie, że autorka opisała moją historię. Chociaż moja jest zupełnie inna. Chyba każdy, kto wyjechał daleko od domu rodzinnego odnajdzie się w tej historii.

Nie wiedziałam, że to taka dobra książka, dlatego przeleżała 2 lata na półce. Do zakupu zachęciła mnie okładka (to nic, że grafika jest do góry nogami), jednak tytuł zniechęcał do lektury. Zastanawiam się, czy w ogóle pasuje do treści. A jest to opowieść o sprawach dużych i poważnych - śmierć, starość, choroba, dorastanie bez matki, niespełniona miłość - oraz małych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początkowo lekka opowiastka - młoda Ślązaczka zakochuje się w Polaku, biorą ślub, on kilka miesięcy później zostaje wcielony do wojska. Ona dostaje pracę w urzędzie, gdzie zakochuje się w niej przełożony. Sophie jednak wierzy, że jej mąż żyje i wróci z wojny, odrzuca więc zaloty szefa.
Denerwowały mnie skoki narracyjne o kilka miesięcy. Moją czytelniczą uwagę rozbudziły dopiero dramat ucieczki przed nadciągającą Armią Czerwoną, upór Sophie, by wrócić do swoich, zamiast chronić własne życie. Nie napiszę nic odkrywczego, ale dziś nawet sobie nie wyobrażamy, jak ciężkie były to czasy jak wiele przecierpieli ludzie, którzy wtedy żyli; ile było biedy, strachu, bezsilności, ale i determinacji, by przeżyć.
"W razie nalotów do piwnic, w razie strzałów do bram" - oby ta wiedza nigdy się nie przydała.

Początkowo lekka opowiastka - młoda Ślązaczka zakochuje się w Polaku, biorą ślub, on kilka miesięcy później zostaje wcielony do wojska. Ona dostaje pracę w urzędzie, gdzie zakochuje się w niej przełożony. Sophie jednak wierzy, że jej mąż żyje i wróci z wojny, odrzuca więc zaloty szefa.
Denerwowały mnie skoki narracyjne o kilka miesięcy. Moją czytelniczą uwagę rozbudziły...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nie przyszedł do mnie anioł Paweł Grabowski, Agata Puścikowska
Ocena 8,1
Nie przyszedł ... Paweł Grabowski, Ag...

Na półkach:

Podczas lektury miałam wrażenie, że Agata Puścikowska zdążyła się dobrze z dr. Paweł poznać i polubić, i w efekcie rozmówca dość szczerze się przed nią otworzył. Dzięki temu można poznać go nie tylko jako lekarza i dyrektora hospicjum na Podlasiu, ale i tłumacza i poetę, któremu sama Wisława Szymborska wpisuje dedykację.

Z tematów „grubszego kalibru” chyba najcenniejszy jest rozdział o eutanazji i sedacji paliatywnej (łagodzenie cierpienia pacjenta polegające na częściowym ograniczaniu jego świadomości). A już zupełnie nieziemskie jest gdy doktor Paweł mówi trochę o swojej duchowości i o 3 kluczach do nieba zaczerpniętych z duchowości Wschodu ( a może po prostu z duchowości Podlasia?).
Jest to więc książka uniwersalna, można ją odczytywać na kilku poziomach i każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Szczególnie polecałabym ją kapelanom szpitalnym. I lekarzom, zdecydowanie.

To nie jest pierwszy wywiad A. Puścikowskiej, jaki czytałam, i przyznam, że jej styl prowadzenia rozmów (o którym wnioskuję jedynie na podstawie zapisanych pytań) momentami mocno mnie drażnił. Dziennikarka nieco prowokuje, wbija szpile albo udaje, że nie rozumie i nie umie czytać między wierszami. Ale w przypadku tego wywiadu jej styl świetnie się sprawdza. Dzięki temu nie powstała laurka na cześć „Judyma z Podlasia”, tylko portret (niech już będzie) człowieka z krwi i kości, z wieloma talentami, ale niepozbawionego słabości.

Ponieważ dr Paweł Grabowski praktykuje medycynę paliatywną, to i wywiad z nim jest bardziej o śmierci niż o życiu. O zajmowaniu się całą rodziną (a nie tylko terminalnie chorym), o (nie)zgodzie na przemijanie, o żegnaniu się przed śmiercią z rodziną i dalszymi krewnymi, a nawet… o zapraszaniu na własną stypę. Ciekawie też pan doktor opowiada o unikaniu za wszelką cenę tematu śmierci we współczesnej kulturze. Zresztą mądrych obserwacji jest w tej książce całkiem sporo.

Podczas lektury miałam wrażenie, że Agata Puścikowska zdążyła się dobrze z dr. Paweł poznać i polubić, i w efekcie rozmówca dość szczerze się przed nią otworzył. Dzięki temu można poznać go nie tylko jako lekarza i dyrektora hospicjum na Podlasiu, ale i tłumacza i poetę, któremu sama Wisława Szymborska wpisuje dedykację.

Z tematów „grubszego kalibru” chyba najcenniejszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poruszająca powieść o rzezi wołyńskiej (11 VII 1943 r.), ale bez epatowania okrutnymi obrazami. Maria Paszyńska skupia się na przybliżeniu czytelniczkom mordu na polskiej ludności. Na przykładzie Semka (pół-Polaka, pół-Ukraińca) pokazuje formowanie umysłów młodych ludzi, przechodzących od fascynacji wielką dla nich ideą do fanatycznego zaślepienia aż po gotowość zamordowania swoich bliskich.

Jak to zazwyczaj dzieje się u tej autorki, „wielka historia“ pokazana jest na przykładzie zwykłych, acz wyraziście zarysowanych, bohaterów – ich dorastania, przyjaźni, zakochania, pracy. Podobnie są przedstawiane zjawiska społeczne, w tym przypadku: wielokulturowość i przenikanie się religii oraz zwyczajów.
Gorąco polecam

Poruszająca powieść o rzezi wołyńskiej (11 VII 1943 r.), ale bez epatowania okrutnymi obrazami. Maria Paszyńska skupia się na przybliżeniu czytelniczkom mordu na polskiej ludności. Na przykładzie Semka (pół-Polaka, pół-Ukraińca) pokazuje formowanie umysłów młodych ludzi, przechodzących od fascynacji wielką dla nich ideą do fanatycznego zaślepienia aż po gotowość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na dzisiejsze standardy wydawnicze, to niecodzienna książka. Kobiece pożądanie jako głos serca i uczuć, a nie ciała, oraz przejaw woli życia. Trwanie w ułożonym, nudnym małżeństwie jako powolne obumieranie, a „skok w bok” wcale nie jako wyzwolenie z tej sytuacji, tylko szansa na przeżycie.
Mężczyzna, który chce, by kobieta została z nim na zawsze, zarazem zbyt dumny, by zgodzić się na związane z tym warunki. Dwaj inni mężczyźni – prawowity mąż i dawny narzeczony – roszczący sobie prawo do Konstancji, jątrzący swoje rany. Wymiana spojrzeń i zdań między nimi trzema, i trochę sympatii, jaką czują do siebie mężczyźni cierpiący z powodu tej samej kobiety. A ona sama ma na tyle rozsądku, by każdemu z nich mówić (na swój sposób): „Przestań mnie uwielbiać”.
Bardzo mi się podobała ta powieść, może po prostu przeczytałam ją w dobrym czasie. Jedna z niewielu, do których chciałabym wracać.

Jak na dzisiejsze standardy wydawnicze, to niecodzienna książka. Kobiece pożądanie jako głos serca i uczuć, a nie ciała, oraz przejaw woli życia. Trwanie w ułożonym, nudnym małżeństwie jako powolne obumieranie, a „skok w bok” wcale nie jako wyzwolenie z tej sytuacji, tylko szansa na przeżycie.
Mężczyzna, który chce, by kobieta została z nim na zawsze, zarazem zbyt dumny, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ponoć w każdej rodzinie jest ktoś, kto siedział w więzieniu. A za każdym przestępstwem stoi skrzywdzone dziecko. Wydaje mi się, że trzeba mieć dużo wiary w ludzi, żeby w ten sposób patrzeć na skazanych. Autorka ich nie ocenia – po prostu pyta i słucha odpowiedzi.
Na pierwszą część książki składają się wywiady z kilkoma nawróconymi więźniami. Opowiadają autorce o swoim doświadczeniu Boga, o żalu, o straconych szansach, ale i „kosztach” życia w zgodzie z Ewangelią (są tacy, którzy dostatnie życie musieli zamienić na jazdę pociągami i wynajem kawalerki). Szczególnie ciekawa jest rozmowa z Jackiem – byłym żołnierzem z jednostki powietrznodesantowej. Świadomie dopuszczał się oszustw finansowych, by zdobywać środki na leczenie syna. Otwarcie punktuje patologie systemu więziennego (w odróżnieniu od większości rozmówców nie widzi niczego dobrego w grypsowaniu) i mówi, jak dotkliwa jest kara pozbawienia wolności.
W drugiej części rozmówcami Katarzyny Borowskiej są osoby zaangażowane w posługę więźniom – kapelani różnych wyznań, wolontariusze, policjanci. Mówią, często z humorem, czego nauczył ich kontakt ze skazanymi. A najciekawiej przemawia pani prezes Stowarzyszenia Bractwo Więzienne „Samarytania”. Relacje sprowadzają się do przekazu, że w skazanym można widzieć człowieka, a nie złodzieja czy mordercę.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.

Ponoć w każdej rodzinie jest ktoś, kto siedział w więzieniu. A za każdym przestępstwem stoi skrzywdzone dziecko. Wydaje mi się, że trzeba mieć dużo wiary w ludzi, żeby w ten sposób patrzeć na skazanych. Autorka ich nie ocenia – po prostu pyta i słucha odpowiedzi.
Na pierwszą część książki składają się wywiady z kilkoma nawróconymi więźniami. Opowiadają autorce o swoim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początku powieści nastolatek popełnia samobójstwo. Kilkanaście stron później dowiadujemy się, dlaczego. Komisarz prowadzący sprawę nałogowo pije. I tu też szybko poznajemy przyczyny. Z jednej strony to dobrze – żadnych tajemnic, ukrytych traum; wszystko wyłożone prosto i zrozumiale. Z drugiej jednak strony to szybkie wyjaśnianie nie pozostawia miejsca dla czytelniczej wyobraźni, z czasem zaczęło mnie drażnić. Podobnie jak krótkie rozdziały i takież zdania, z których są zbudowane. Wprawdzie dzięki temu lektura idzie sprawnie, jednak to wcale nie jest dobry znak – przypomina tylko o tym, że (wg najnowszych badań;) młodsi czytelnicy mają problemy z koncentracją.

Zdania w powieści są proste, to raczej migawki-sprawozdania z tego, co bohaterowie myślą czy robią niż opisy ich wewnętrznych przeżyć. Momentami miałam skojarzenia z produkcjami w stylu „Trudne sprawy” (taki paradokument). Męczące było powtarzanie czytelnikowi informacji, które już znał – np. w przypadku śmierci staruszki z bloku tę samą historię opowiada jej córka, a potem wnuk. No i każdy glina z komendy miejskiej musi na własną rękę dojść do wniosku, że śmierć braci w krótkim odstępie czasu jest podejrzana. A potem osobno rozmawiać z rodzicami chłopców, mimo że czytelnik już dawno wie, że ci słabo się orientowali w problemach synów.

Z pozytywów: doceniam, że w książce poruszony jest ważny problem przemocy rówieśniczej oraz bierności nauczycieli. Bez specjalnej głębi psychologicznej, ale jednak pokazane zostało uprzykrzanie życia „ofierze”, nasilające się formy jej dręczenia, a także osamotnienie i lęk nastolatka. Narratorem w części powieści jest tytułowy Szymek i te fragmenty są niemal ujmujące – autor postarał się, by oddać sposób myślenia chłopca, jego wrażliwość, potrzeby i fascynacje.

Obawiałam się trochę „tęczowego wątku”, ale okazał się dość nienachalnie przedstawiony. Czytelnik śledzi klasyczne uwiedzenie Szymka przez nieco bardziej świadomego kolegę – z dziewczynami chłopcu nie wychodzi, a Paweł go w pełni akceptuje i przyjmuje. Jest przy tym taki odważny, mądry i dojrzały. Relacja nastolatków przypomina trochę przyjaźń Marysi i Kasi z „Panny Nikt” T. Tryzny – podobny jest schemat wprowadzania w życie „szarej myszki” przez koleż(an)kę o większej pewności siebie. Zbałamucony Szymek powoli zakochuje się w koledze – to nic, że wcześniej obrywał przez niego w skórę i był gnębiony w szkole – by ostatecznie po raz kolejny doświadczyć odrzucenia. Podciąganie tego pod szukanie własnej tożsamości jest moim zdaniem nadużyciem.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu i p. Bognie z PRart Media

Na początku powieści nastolatek popełnia samobójstwo. Kilkanaście stron później dowiadujemy się, dlaczego. Komisarz prowadzący sprawę nałogowo pije. I tu też szybko poznajemy przyczyny. Z jednej strony to dobrze – żadnych tajemnic, ukrytych traum; wszystko wyłożone prosto i zrozumiale. Z drugiej jednak strony to szybkie wyjaśnianie nie pozostawia miejsca dla czytelniczej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Indie, gwarny bazar w centrum New Dehli. Hałaśliwi tubylcy i ich zwyczaje (z żuciem betelu na czele). Spokojne Katmandu i czyste, górskie powietrze. Egzotyka – od pierwszych stron powieści niezwykle barwnie i zachęcająco opisana. Do tego Singapur – niemal raj na ziemi opiewany przez zespół „2+1” w piosence, której nie znałam.
Dla kontrastu Polska: szara, brudna i przygnębiająca rzeczywistość lat 80. Żeby przeżyć, trzeba kombinować, strajkować albo uciekać z tego kraju.
Do książki przyciągnęła mnie jej tematyka: kontakty (powiedzmy, że biznesowe;) między Polakami a Hindusami. Kto by się spodziewał? Szlaki przemytu najpierw elektroniki, potem złota, i stres związany z tym procederem (a także sposoby na jego rozładowanie). Nie za dużo, na szczęście, rozkmin filozoficznych i tylko trochę gorzkich refleksji w stylu: mądry Polak po szkodzie.
Ciekawie opowiedziana historia, choć ciut za długa, jeśli chodzi o licealne perypetie bohaterów.

Indie, gwarny bazar w centrum New Dehli. Hałaśliwi tubylcy i ich zwyczaje (z żuciem betelu na czele). Spokojne Katmandu i czyste, górskie powietrze. Egzotyka – od pierwszych stron powieści niezwykle barwnie i zachęcająco opisana. Do tego Singapur – niemal raj na ziemi opiewany przez zespół „2+1” w piosence, której nie znałam.
Dla kontrastu Polska: szara, brudna i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bohaterka książki jest podobna do (chyba) Elżbiety z serii "Owoc granatu" - piękna, zakochana, z czasem coraz bardziej silna i niezależna. Przechodzi przez piekło, co ją wewnętrznie niszczy; ma jednak dla kogo żyć (córka), więc znajduje siłę, by się nie poddać. O demonach przeszłości nie można jednak zapomnieć, jak bardzo banalnie by to brzmiało. Losy Zuzanny bardzo angażują emocjonalnie; nie dziwię się, że autorka miała problemy ze snem podczas tworzenia powieści. Nie mogłam odłożyć lektury, póki nie przeczytałam, że po kolejnym ciosie bohaterka jest już bezpieczna. M. Paszyńska pozwala Zuzannie spotykać się z życzliwością dobrych, serdecznych starszych kobiet, gdy zagubiona bohaterka próbuje zrozumieć siebie i poukładać sobie życie. Albo przynajmniej uspokoić sumienie i pozbyć się poczucia winy.

Tłem dla wydarzeń ukazanych w powieści są losy przedwojennej i powojennej Warszawy, a także czasy okupacji. M. Paszyńska w nienachalny sposób przemyca historyczne smaczki wyśledzone w archiwach. Bardzo to ubogaca materiał przedstawiony w powieści. Tak samo jak ciekawe analizy zjawisk społecznych, procesów historycznych i mechanizmów działań Podziemia oraz niemieckich okupantów.

Czasy wówczas były trudne. Ludzie inni niż teraz, inne przeżycia, charaktery, zwyczaje. Ale wkurzało mnie, że bohaterowie nie umieją ze sobą porozmawiać. Przełamać się, zaryzykować i wyjawić prawdę o swoich doświadczeniach.

W świetle dzisiejszej wiedzy psychologicznej można ocenić, że działania Zuzanny były motywowane traumą wojenną i "niezaopiekowanymi", trudnymi emocjami - żalem, rozpaczą, nienawiścią oraz poczuciem odrzucenia i osamotnienia. A jej postać to egzemplifikacja losów, decyzji oraz stanu psychiki tysięcy osób, które przeżyły wojnę. Mam świadomość, że współczesnych kryteriów nie można stosować do oceny osób żyjących kilkadziesiąt lat temu. A tym bardziej bohaterek literackich;)

Bohaterka książki jest podobna do (chyba) Elżbiety z serii "Owoc granatu" - piękna, zakochana, z czasem coraz bardziej silna i niezależna. Przechodzi przez piekło, co ją wewnętrznie niszczy; ma jednak dla kogo żyć (córka), więc znajduje siłę, by się nie poddać. O demonach przeszłości nie można jednak zapomnieć, jak bardzo banalnie by to brzmiało. Losy Zuzanny bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dłużej niż zwykle zastanawiałam się, co mogłabym napisać o tej książce.
Irytująca jest już sama bohaterka-autorka, jej samoanalizy i samoudręczenia; wyrzucanie sobie, że robi rzeczy, które zapewniają jej psychiczny komfort. Poza tym czemuś denerwowało mnie, że opisuje wędrówkę szlakiem, którego nie znam, a nazwy przywoływanych miasteczek nic mi nie mówią. Wolę jednak mieć jakiś punkt zaczepienia, gdy czytam.

W drodze do odkrycia prawdy o sobie – pokonywanej i dosłownie, i metaforycznie – ciekawy jest wątek testów zaburzeń ze spectrum autyzmu. Autorka im nie ufa, bo wydają jej się zbyt bezpośrednie, zbyt ostateczne i absolutne. W końcu się przełamuje, chce zrobić 3 testy i uśrednić wynik. Po tym wysiłku samopoznania nieco rzednie jej mina, ale zarazem znajduje wytłumaczenie dla swoich zachowań, nie zawsze społecznie akceptowanych.

Wbrew blurbowi nie jest to otulająca opowieść, która z czułością wspiera w procesie samoakceptacji (wiadomo: z taką rekomendacją więcej kobiet ją kupi). To zapis drogi autorki do zrozumienia i przyjęcia siebie, chociaż każda z czytelniczek będzie mieć własną. Ale tak, to zdecydowanie odpowiednia książka dla tych, co czasem czują się dziwni:)

Dłużej niż zwykle zastanawiałam się, co mogłabym napisać o tej książce.
Irytująca jest już sama bohaterka-autorka, jej samoanalizy i samoudręczenia; wyrzucanie sobie, że robi rzeczy, które zapewniają jej psychiczny komfort. Poza tym czemuś denerwowało mnie, że opisuje wędrówkę szlakiem, którego nie znam, a nazwy przywoływanych miasteczek nic mi nie mówią. Wolę jednak mieć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrze, że nie zaczęłam czytać tej książki od początku (tylko na wyrywki), bo pewnie byłabym do niej uprzedzona. Narrator częstuje się gąsienicą, którą pogardziła sikorka, i ocenia walory smakowe robala. Co jest nieco obrzydliwe, choć zgodne z najnowszymi trendami. Może to jakaś licentia poetica (autor ponoć jest poetą), ale nie w moim guście.

M. Książek wykazuje się dużą cierpliwością i wyobraźnią w przybliżaniu czytelnikom zagrożeń, jakie czekają w przegrzanych, zabetonowanych miastach na ludzi, zwierzęta i rośliny. Ani się spostrzegłam, a zmieniło się moje patrzenie ma mijane w mieście drzewa – zaczęłam zauważać, że mają podcięte korzenie i faktycznie tworzą wspólne korony.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak.

Dobrze, że nie zaczęłam czytać tej książki od początku (tylko na wyrywki), bo pewnie byłabym do niej uprzedzona. Narrator częstuje się gąsienicą, którą pogardziła sikorka, i ocenia walory smakowe robala. Co jest nieco obrzydliwe, choć zgodne z najnowszymi trendami. Może to jakaś licentia poetica (autor ponoć jest poetą), ale nie w moim guście.

M. Książek wykazuje się dużą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poległam. Nie doczytałam nawet do 100. strony. Nie na moją wrażliwość, nie na mój gust i smak.
Żeby to jeszcze było dobrze napisane, to może by jeszcze jakoś poszło. A tak - stereotypy i wulgarny język.

Poległam. Nie doczytałam nawet do 100. strony. Nie na moją wrażliwość, nie na mój gust i smak.
Żeby to jeszcze było dobrze napisane, to może by jeszcze jakoś poszło. A tak - stereotypy i wulgarny język.

Pokaż mimo to