-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2024-02-25
2024-02-06
Tęskniłam za tym światem Luca i Evie. Tęskniłam za nimi. Trzecia część była bardzo dobra, choć czasami miałam wrażenie, że mało się działo, a cała akcja dosłownie działa się w jednym miejscu. Jednak to nie zabrało magii tej książki, fajnie było widzieć jak Evie odkrywa siebie, swoje moce.
Końcówka mnie totalnie zniszczyła. :'( Miałam ochotę płakać i musiałam na chwilkę odłożyć książkę, żeby przetrawić co się właśnie stało. Kto by pomyślał...
Jedyne, czego chcę to happy ever after dla Luca i Evie. Luc przeszedł przez piekło od samego początku ich wspólnej historii, a nawet jeszcze wcześniej. On zasługuje na wszystko, co najlepsze.
Mam wielką nadzieję, że doczekamy się czwartej części, bo serce mi się łamie na myśl, że ta historia miałaby nie być dokończona, i że to zakończenie... że to się tak potoczyło... Chcę natychmiast kolejną część.
Tęskniłam za tym światem Luca i Evie. Tęskniłam za nimi. Trzecia część była bardzo dobra, choć czasami miałam wrażenie, że mało się działo, a cała akcja dosłownie działa się w jednym miejscu. Jednak to nie zabrało magii tej książki, fajnie było widzieć jak Evie odkrywa siebie, swoje moce.
Końcówka mnie totalnie zniszczyła. :'( Miałam ochotę płakać i musiałam na chwilkę...
2021-11-03
Co to za flaki z olejem. Naprawdę ciężko mi się czytało. Zbyt długie opisy. Po co opisywać każde miejsce z takim szczegółem. Jeszcze francuskie nazwy powodowały u mnie ból głowy, nie za bardzo mnie to obchodziło do jakiego pubu bohaterowie wchodzili.
Z jednej strony książka dobrze przedstawia bohaterów po traumach drugiej wojny światowej, ale żeby aż tak się opuścić i poddać? Nikt o siebie nie walczył. To było naprawdę smutne i depresyjne. Ciągle tylko chodzili na alkohol i tyle tak naprawdę. Ta książka to imprezy, alkohol i nudne opisy krajobrazów i miejsc. Ledwo przeszłam przez tę książkę. Byłaby o wiele bardziej znośna, gdyby uciąć te wszystkie niepotrzebne opisy. I nie tylko... dialogi były takie puste. Dosłownie o niczym. Czułam, jakbym zmarnowała czas czytając te książkę. Dobrze było poznać mentalność ludzi po wojnie, naprawdę to mnie zaciekawiło, jednak te opisy... co za dużo to niezdrowo.
Co to za flaki z olejem. Naprawdę ciężko mi się czytało. Zbyt długie opisy. Po co opisywać każde miejsce z takim szczegółem. Jeszcze francuskie nazwy powodowały u mnie ból głowy, nie za bardzo mnie to obchodziło do jakiego pubu bohaterowie wchodzili.
Z jednej strony książka dobrze przedstawia bohaterów po traumach drugiej wojny światowej, ale żeby aż tak się opuścić i...
2021-10-20
Książka bardzo zrobiła na mnie wrażenie, była inna niż książki, które zazwyczaj czytam, specyficzna ale naprawdę mnie wciągnęła. Opisy sytuacji były jak wyciągnięte z bajki. Podoba mi się jak zostało opisane społeczeństwo Nowego Jorku w latach 20. Fakt, że nie zostało to wyidealizowane a ukazane, jak naprawdę było.
Tak naprawdę, końcowa część książki mnie tak zaskoczyła, że mi szczęka opadła, nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji i jestem pozytywnie zaskoczona! Bo to istna drama i naprawdę to mnie wciągnęło, bo ta książka to coś naprawdę innego i opisane sytuacje są trochę absurdalne, ale tak fajnie się to czyta. I fakt, że książka jest z perspektywy jednego bohatera o innych bohaterach sprawia, że wszystko jest jeszcze bardziej tajemnicze i sami dociekamy się co jest motywem innych bohaterów, do czego dążą, zastanawiamy się nad ich psychiką. Naprawdę ciekawie napisana książka.
Książka bardzo zrobiła na mnie wrażenie, była inna niż książki, które zazwyczaj czytam, specyficzna ale naprawdę mnie wciągnęła. Opisy sytuacji były jak wyciągnięte z bajki. Podoba mi się jak zostało opisane społeczeństwo Nowego Jorku w latach 20. Fakt, że nie zostało to wyidealizowane a ukazane, jak naprawdę było.
Tak naprawdę, końcowa część książki mnie tak zaskoczyła, że...
2022-04-22
Po pierwszym tomie miałam duże oczekiwania względem tej części. I tak. Byłam mega zaskoczona kolejnymi sztuczkami Kaz'a. Wszystko, co się działo było naprawdę wow. Jednak to, co brakowało mi w 1. tomie i miałam nadzieję, że będzie tu... tego nie było. Mianowicie chodzi mi o głębszą historię wszystkich bohaterów i też relacje między nimi. Owszem, dostaliśmy po małym rozdziale z przeszłości kilku z nich ale... to za mało. Dlatego, że w tej duologii jest tak mało o samych bohaterach i ich osobistym życiu, czuję pustkę trochę i niedosyt. Myślałam, że będzie więcej osobistych interakcji między bohaterami, ich przemyśleń i tego typu rzeczy, a książka jest po prostu przesiąknięta planowaniem i atakami. Akcja jest niesamowita i jest jej dużo, ale ja cenię w książce historie bohaterów i było im tego za mało. Byłam pewna, że w drugim tomie się wszystko rozkręci, bardziej rozwinie i się więcej dowiem o bohaterach, a znowu dostałam jedynie przebłyski. Końcówka też szybka. Akcja się czasami aż zbyt długo ciągnęła, a koniec jest taki, że mało co wiem, co z nimi dalej. Jedynie domysły. No i też jestem zła o los jednego bohatera, bo to było bardzo nierealne i mam wrażenie, że autorka zrobiła to specjalnie byleby tylko pokazać, że nie jest idealnie. Tylko, że ja tego nie kupuję, bo bohaterowie przez tyle rzeczy przeszli przez dwa tomy, że to, co się stało jest błahe i nierealne i kompletnie było niepotrzebne. Już lepiej by było jakby nic się nie stało. Przynajmniej mniejszą czułabym frustrację.
Obie książki są naprawdę dobre, jednak za mało mi było osobistych relacji między bohaterami. Wszystko za bardzo kręciło się wokół akcji i planowania. A chciałam dostać trochę więcej ICH samych, rozmów itd.
Po pierwszym tomie miałam duże oczekiwania względem tej części. I tak. Byłam mega zaskoczona kolejnymi sztuczkami Kaz'a. Wszystko, co się działo było naprawdę wow. Jednak to, co brakowało mi w 1. tomie i miałam nadzieję, że będzie tu... tego nie było. Mianowicie chodzi mi o głębszą historię wszystkich bohaterów i też relacje między nimi. Owszem, dostaliśmy po małym...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-09
Ta książka to czyste rozczarowanie. Kompletnie nic się nie działo konkretnego, a bohater był tak irytujący, że już nie mogłam z nim. Wkurzało mnie jego zachowanie i opinia wobec dosłownie każdego, bo wszystkich nazywał albo głupim, albo brzydkim. Był też strasznie depresyjny, że aż mi się humor psuł czytając tę książkę.
Ta książka to czyste rozczarowanie. Kompletnie nic się nie działo konkretnego, a bohater był tak irytujący, że już nie mogłam z nim. Wkurzało mnie jego zachowanie i opinia wobec dosłownie każdego, bo wszystkich nazywał albo głupim, albo brzydkim. Był też strasznie depresyjny, że aż mi się humor psuł czytając tę książkę.
Pokaż mimo to2021-08-21
Co to była za przygoda. Mam już za sobą ostatni tom Dotyku Julii i mogę z czystego serca powiedzieć, że ta seria była niesamowita. Jeżeli patrzę na ogół wszystkich sześciu książek, autorka miała tak niesamowitą wyobraźnię, żeby napisać te książki, stworzyć taką historię, żeby wszystko miało sens i dodatkowo poświęcić tyle uwagi bohaterom, ich rozwoju i osobowości. Każdy z nich był inny i wyjątkowy i cała ta seria była po prostu pełna emocji.
Ostatnia część zaczyna się tam, gdzie skończyła się piąta i dużo się dzieje. Tak naprawdę to, co podobało mi się w tej ostatniej części to fakt, że wszystko było naprawdę nieprzewidywalne. Nie dało się wymyśleć, co się stanie dalej, bo po prostu to, co się działo było szokujące. Czytając tę część miałam tyle momentów, gdzie po prostu przerywałam w połowie, bo nie mogłam pojąć, jak takie coś się może dziać, po prostu szokujące rzeczy, ale to wszystko dodawało prawdy do całego tego stworzonego świata symulacji i eksperymentów.
W tej części również zobaczymy innego Warnera, trochę Warnera z przeszłości. Dlaczego? No, są powody. Kenji, wow, z nim chciałabym jeszcze jakąś historię, bo brakuje mi wiedzieć co dalej z nim, Kenji to po prostu tak trzymał tę historię w kupie, dodawał humoru ale też dużo urozmaicał. Bardzo go lubię, a jego interakcje i popychanki z Warnerem wywołują uśmiech na twarzy.
Julia, jej postać jest najbardziej przełomowa. Czytając od 1. części, aż po tę ostatnią, widzimy taki rozwój jej postaci, że jest to naprawdę inspirujące. Stała się taką silną osobą, walczącą o siebie i o to, co wierzy. W tej części jednak, naprawdę dużo się z nią działo. To właśnie z nią miałam te momenty szoku, bo naprawdę, to trzeba przeczytać, żeby poczuć na sobie. Czasami mroziło krew w żyłach. To, co przeszła i to, co było poza jej kontrolą... ta część to rollercoaster emocji, do samego końca czytelnik jest trzymany w napięciu.
Nie jest to moim zdaniem najlepsza część w serii. Dużo się działo, ale właśnie chyba też za szybko, tempo było szybkie, dużo emocji, ale też przez to tempo nie zostało wszystko wyjaśnione np. względem Adama i James'a. Książka mi się bardzo podobała, ale chciałabym więcej wyjaśnień. Szkoda też, że nie dostaliśmy żadnych rozdziałów z perspektywy Warnera, ale dzięki temu, że była Julia i Kenji, historia nabierała tempa i super było widzieć też historię z perspektywy Kenji.
Jeśli chodzi o zakończenie, myślę, że jest satysfakcjonujące. Może ktoś pamięta, jak ta seria miała się skończyć po trzeciej części? Było ono wtedy trochę otwarte. Tutaj, mimo, że jakby historia się zakończyła, to również nie ma też całkowitego zamknięcia i moim zdaniem, jeżeli autorka by chciała, można by jeszcze napisać jakąś kontynuację. Ostatnio ogłosiła nawet na swoim Instagramie kolejną nowelkę do tej serii, okładka jest przecudowna! Polecam sprawdzić. :) Napisała tam, że ta nowelka będzie dłuższa niż zazwyczaj, i zacznie się tam, gdzie właśnie się skończyła ostatnie cześć, więc myślę, że może tutaj już historia dopnie się na ostatni guzik.
Co to była za przygoda. Mam już za sobą ostatni tom Dotyku Julii i mogę z czystego serca powiedzieć, że ta seria była niesamowita. Jeżeli patrzę na ogół wszystkich sześciu książek, autorka miała tak niesamowitą wyobraźnię, żeby napisać te książki, stworzyć taką historię, żeby wszystko miało sens i dodatkowo poświęcić tyle uwagi bohaterom, ich rozwoju i osobowości. Każdy z...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-06
Druga części kontynuuje historię z pierwszej, ale nie zwalnia z tempa. Dużo się dzieje, i znaczące jest to... że nikt nie wie o co chodzi i dlaczego. Nawet Luc, a wiemy, że on zawsze wszystko wie. Evie... próbuje zrozumieć kim jest. W 1. części spadła na nią wielka bomba, więc wiadomo, że nie jest łatwo. Ale próbuje i jakoś sobie radzi. Podziwiam ją w sumie, że tak daje sobie radę. Jest silna. Chociaż przejawia te typowe dla książkowej nastolatki zachowania, że pcha się w niebezpieczeństwo, bo myśli, że może będzie potrafiła pomóc, a pomóc nie może i trzeba ją czasami ratować. Jest tylko człowiekiem. Została uleczona dzięki serum. I właśnie to serum... i przeszłość... pytania... wszystko zaczyna się komplikować. Przez kłamstwa i wiele innych rzeczy. Naprawdę chciałabym się rozpisać ale nie mogę spojlerować. :D Musicie wiedzieć, że to wszystko jest po prostu częścią czegoś wielkiego i w sumie poza kontrolą bohaterów.
Okazuje się też, że moje podejrzenie, które już miałam czytając 1. część (podejrzenie wzięło się, ponieważ znam właśnie historię z serii Lux, która nauczyła mnie podejrzliwości i kwestionowania), okazało się prawdą. I ta prawda jest mega przerażająca i może niektórzy, którzy znają historię głębiej wiedzą o co mi chodzi. W tej części, co przyciąga naszą uwagę jest fakt, że coś się zaczyna dziać w okół bohaterów i ogólnie w ich kraju. Dużo ludzi zaczyna chorować niby na grypę, niby to nie grypa i każdy obwinie Luksjan. Ale dlaczego? Jest powód. To co, lubię w tej części to fakt, że mamy odpowiedzi na nasze pytania. Pod koniec książki, ale jednak są. I też odkryta jest prawda. Kolejnym plusem dla niektórych może być to, że książka nie kończy się jakoś strasznie, że musimy od razu mieć w rękach trzecią część. :D Książka kończy się szokującymi faktami, także dalej jesteśmy mega ciekawi co dalej, ale nie umieramy, nie mając przy sobie 3. części. :D
Książka mi się podobała i szczerze mówiąc trochę się boję trzeciej części. Pamiętam, co przeżyli bohaterowie w serii Lux i patrząc w jakim kierunku idzie ta książka, mam strach, że będzie ciężko. Jednak patrząc jaką wyobraźnię ma autorka, wiem, że mnie nie zawiedzie. Już teraz się dużo działo, a wiem, że to tylko początek. Mam nadzieję, że trzecia część będzie epicka.
Druga części kontynuuje historię z pierwszej, ale nie zwalnia z tempa. Dużo się dzieje, i znaczące jest to... że nikt nie wie o co chodzi i dlaczego. Nawet Luc, a wiemy, że on zawsze wszystko wie. Evie... próbuje zrozumieć kim jest. W 1. części spadła na nią wielka bomba, więc wiadomo, że nie jest łatwo. Ale próbuje i jakoś sobie radzi. Podziwiam ją w sumie, że tak daje...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-11
Brittainy C, Cherry napisała kolejną emocjonalną książkę, nie ma wątpliwości. Parę łezek mi poleciało, ponieważ życie głównych bohaterów było ciężkie. Ta książka była w porządku, jednak mam trochę z nią problemy. I uwierzcie, ciężko mi to powiedzieć, bo kocham jej książki, ale po prostu piszę jak się czuję po przeczytaniu tej.
Więc, po pierwsze było za dużo dramy i bagażu na plecach bohaterów. Oboje przeszli przez coś ciężkiego i byłoby okay, jeśli to dotyczyłoby jednej osoby. Przez to właśnie, że oboje mieli trudną przeszłość, to wszystko było dla mnie trochę zbyt ciężkie w odbiorze. I zauważam to teraz właśnie z książkami Brittainy, że to się dzieje z jej bohaterami, ale to nie tylko to... ale też sposób kreacji mężczyzn jako tych zimnych, twardych i aroganckich na początku. Wiemy, że są tacy, bo są zranieni, coś się kiedyś stało i ich zmieniło, ale ten motyw mnie zaczyna już po prostu nudzić, bo się naprawdę często zdarza, szczególnie w jej książkach.
Nie mogę też zapomnieć, by wspomnieć o tych "przypadkowych" spotkaniach bohaterów. To było naprawdę zauważalne, szczególnie na początku książki. To mnie trochę wkurzało, że nagle Jax pojawiał się wszędzie gdzie była Kennedy i tego było sporo i po prostu to było nienaturalne. Bo w porządku, jeśli z raz czy dwa się to wydarzy, ale tego było więcej i trochę miałam tego dość.
No i... byłe dziewczyny. Czy też was to wkurza, że jak bohater czy bohaterka mają byłych, z którymi wcześniej chodzili to są oni pokazani w złym świetle? Dziewczyny się pokazuje jako takie wredne byłe i mnie to wkurza. Wiem, że ten zabieg jest, żeby pokazać, że w ta osoba, z którą teraz się zaczyna ktoś spotykać jest tą jedyną osobą na przyszłość, a byli partnerzy nie, ale mam dość pokazywania tych osób jako wrednych. Przecież nie zawsze tak jest.
Ta książka była emocjonalna, nie mogę zaprzeczyć temu, bo te bagaże jakie mieli, były jednak ciężkie.
Piszę, co myślę, może za dużo już podobnych pozycji przeczytałam i ta mnie nie zaskoczyła. Ale prawdę mówiąc, również fabuła chyba była średnio rozwinięta, mało się działo, przez co się nudziłam i ciężko mi było skończyć. I boli mnie to, bo zazwyczaj naprawdę lubię książki Brittainy, ale ta po prostu mi nie podeszła.
Brittainy C, Cherry napisała kolejną emocjonalną książkę, nie ma wątpliwości. Parę łezek mi poleciało, ponieważ życie głównych bohaterów było ciężkie. Ta książka była w porządku, jednak mam trochę z nią problemy. I uwierzcie, ciężko mi to powiedzieć, bo kocham jej książki, ale po prostu piszę jak się czuję po przeczytaniu tej.
Więc, po pierwsze było za dużo dramy i bagażu...
2020-03-17
Seria Illuminae jak leży tak leży (kiedyś się za nią wezmę), a ja zabrałam się za nowszą książkę autorów jaką jest Aurora Rising. Opis mnie mega zachęcił, bo przedstawił, zwariowanych bohaterów, którzy są inni od reszty, więc pomyślałam, że może być ciekawie. Zaczęłam czytać.
Przyznaję, że na początku ciężko mi się było wkręcić. Jest to książka o kosmosie, więc tych słów było trochę trudnych, tym bardziej, że czytałam po angielsku i mimo to, że to dla mnie żaden problem czytać w tym języku, tutaj miałam wyzwanie. :D Jednak ciekawość i napięcie mnie pchały do przodu, ponieważ w tej książce wszystko jest jedną wielką tajemnicą.
Tayler jest liderem grupy, która sama mu została przydzielona, ponieważ nie mógł się znaleźć na uroczystości, kiedy liderzy wybierają uczestników swoich grup. Był zajęty ratowaniem Aurory. Która nie powinna żyć. I ma ponad 200 lat. Aurora jest zagubiona, ciężko jej się odnaleźć w nowej rzeczywistości i coś z nią nie tak. Ma na grzywce pasmo siwych włosów... białe oko. Ma wizje. O co chodzi? A no, tak naprawdę ona pełni tutaj ważną rolę w całym tym świecie, o jej roli dowiadujemy się dopiero na końcu książki, ale od początku jedna sprawa prowadzi do drugiej właśnie przez nią.
Trochę mało się utożsamiłam z bohaterami ponieważ, w moim odczuciu, nie jest o nich tak dużo. Bardziej tutaj książka opiera się na samej historii i akcji niż bohaterach, ale jednak poprzez dialogi widzimy osobowość każdego z nich. Cichą Zilę, sarkastyczną Scarlett, wybuchową Cat, dowcipnisia Finiana, gburowatego Kala i Tylera, który jest bardzo mądry, rozsądny. Każdy z nich ma też kilka rozdziałów z ich punktu widzenia, ale jednak trochę było mi ich mało.
Świat stworzony przez autorów jest bardzo barwny i różnorodny, czasem aż dziwny ale w dobrym sensie. Często się zastanawiałam podczas czytania, jak oni to wszystko wymyślili i wpadli na to i na to? Bo jednak tutaj wyobraźnia mega mi pracowała i widziałam w głowie dziwne obrazy przez opisy tych różnorodności. :D
Ogólnie świat w tej książce chyba mogę podzielić na sci-fi i końcówkę na fantastykę. Bo w pierwszej części jakby, mamy dużo właśnie o kosmosie, ogólnie te sprawy, również mamy wieeeele rodzajów kosmitów, co też było ciekawe, szczególnie ich opisy. Na końcu jednak gdzieś lądujemy i tutaj widzimy dziwny przekręt natury i nie wiedziałam czy się tym brzydzić czy fascynować. :D Tutaj znowu autorów wyobraźnia poniosła do tego stopnia, że mi w życiu by do głowy nie przyszło, żeby na takie coś wpadnąć. Szacuneczek.
Oczywiście jak ktoś szuka humoru, tutaj go nie brakuje. Dialogi między tak różnymi bohaterami są po prostu epickie, szczególnie ich docinki. To naprawdę jeszcze bardziej ubarwiło całą książkę.
Szacunek również do tego, ile wiedzy musieli autorzy nabyć, żeby tę książkę napisać. Bo głowa mała ile tutaj jest technicznych rzeczy i innych dziedzin, żeby wiedzieć jak co działa itp., także podziwiam, bo to nie było zasiadanie do komputera i pisanie, tutaj było na pewno ogrom researchu, także wkład pracy musiał być ogromny.
Ogółem, książka mi się podobała, na pewno było to coś całkiem innego niż zazwyczaj czytam i dobrze się bawiłam czytając, bo moje szare komórki rozruszały się na pewno. Jedyne co mi pozostało, to sięgnąć po drugą część. :D
Seria Illuminae jak leży tak leży (kiedyś się za nią wezmę), a ja zabrałam się za nowszą książkę autorów jaką jest Aurora Rising. Opis mnie mega zachęcił, bo przedstawił, zwariowanych bohaterów, którzy są inni od reszty, więc pomyślałam, że może być ciekawie. Zaczęłam czytać.
Przyznaję, że na początku ciężko mi się było wkręcić. Jest to książka o kosmosie, więc tych słów...
2019-12-22
Druga część równie dobra jak pierwsza, tym razem już bohaterowie dorośli. Ich droga do miłości naprawdę nie była łatwa i oboje przecierpieli zbyt wiele. Ta książka pokazuje, jak tak naprawdę mocno trzeba walczyć o miłość, by uzyskać swoje szczęśliwe zakończenie już na zawsze. Moje serce łamało się dla Shay, ponieważ nie zasługiwała na takie cierpienie. Miłość może być piękna, ale też może zniszczyć człowieka do tego stopnia, że potem naprawdę trudno zaufać komukolwiek.
Shay jest doskonałym i pięknym przykładem na to, jak warto postawić na swoim i wierzyć w marzenia. Mając 31 lat, dalej wierzyła, że kiedyś ktoś zauważy jej talent i jej praca w końcu się opłaci. Bardzo w niej to podziwiam, bo to nie jest łatwe wierzyć cały czas, kiedy co chwilę mówią ci "nie". Ona jednak była pewna swojego talentu i to pokazuje jak warto się nigdy nie poddawać.
Landon zrobił swoją robotę z sobą. W końcu widzimy go w odpowiedniej formie, zdolnego by dać siebie całego. Pomimo tego, że jest sławnym aktorem, naprawdę jest szczery wobec Shay i to było cudowne i piękne. Cała książka była idealnym zakończeniem.
Dostaliśmy tu trochę więcej scen z Karlą niż jest w Eleanor&Grey, bardzo się cieszę. Będzie o niej książka, ale już czuję, że raczej będzie cięższa niż historia Landona z 1. części.
Druga część równie dobra jak pierwsza, tym razem już bohaterowie dorośli. Ich droga do miłości naprawdę nie była łatwa i oboje przecierpieli zbyt wiele. Ta książka pokazuje, jak tak naprawdę mocno trzeba walczyć o miłość, by uzyskać swoje szczęśliwe zakończenie już na zawsze. Moje serce łamało się dla Shay, ponieważ nie zasługiwała na takie cierpienie. Miłość może być...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-15
Jeśli kochacie Kenji'ego, a wątpię, że jest jakakolwiek osoba, któraby go nie kochała, to ta książka jest dla was obowiązkowa! Jeszcze nigdy tak nie pokochałam bohatera. W serii Dotyku Julii widzimy jego akcje, ale nie myśli. Jego myśli w tych dwóch opowiadaniach są takie intensywne i mocne, że czujecie tyle emocji. Jest tak naprawdę taką samotną i zagubioną duszą, że od razu można go jeszcze bardziej pokochać. A kartki przekręcają się same. Mamy tutaj też Nazeerę, nową bohaterkę, jaka jest przedstawiona w serii i to kombo ich dwójki. ich rozmowy, przekomarzania... siedzicie na krawędzi krzesła i tylko oczekujecie co się wydarzy, takie jest napięcie. Także polecam mocno, bo mamy dużo informacji o bohaterze, które otwierają oczy na pewne rzeczy. :)
Jeśli kochacie Kenji'ego, a wątpię, że jest jakakolwiek osoba, któraby go nie kochała, to ta książka jest dla was obowiązkowa! Jeszcze nigdy tak nie pokochałam bohatera. W serii Dotyku Julii widzimy jego akcje, ale nie myśli. Jego myśli w tych dwóch opowiadaniach są takie intensywne i mocne, że czujecie tyle emocji. Jest tak naprawdę taką samotną i zagubioną duszą, że od...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-01
Tę książkę czytałam równo jak pisała autorka na Wattpadzie, już przy 80% przerwałam, bo miałam dużo na głowie, ale wróciłam i skończyłam.
Ta książka zaczyna się świetnie i już od razu polubiłam Maggie, mimo że byłam do niej źle nastawiona, może przez Maybe Someday, gdzie była tą dziewczyną, którą trzeba było się pozbyć, by Ridge mógł być z Sydney. Jednak tutaj... tak bardzo chciałam, by była tu sama historia Maggie, bo Colleen stworzyła jej bohaterkę niesamowicie. Sydney w tej części wydaje się być taka idealna.. ma problemy, ale jakoś łatwo za każdym razem znajduje odpowiednie słowa, wie jak się zachować nie popełnia gapy. Tu jednak Maggie jest prawdziwa. Robi nawet jedną głupią rzecz, która mnie nawet wkurzyła, ale koniec końców rozumiem ją, bo już miała dość. Nie łatwo jest żyć z taką chorobą, z jaką ona się zmaga i mimo że się stara, czasami ją to po prostu przytłacza i boli. Jeszcze to, że długoletni chłopak ją porzucił też ma swoje konsekwencje.
Uwielbiam to, że odhaczała rzeczy do zrobienie ze swojej listy. Jake to lekarstwo, które było jej potrzebne. Ridge ją dusił, Jake jej daje wolność, spontaniczność, adrenalinę i zarazem chce się nią opiekować w nienachalny sposób.
Jestem zawiedziona tym, że ta książka ma więcej rozdziałów o Ridge'u i Sydney niż o Maggie i Jake'u. Bo ich historia była już opowiedziana w Maybe Someday, to historię Maggie chciałam teraz zobaczyć. Niektórym się pewnie to spodoba, jednak mi nie, bo Maggie polubiłam, jest silną bohaterką i zasłużyła na swoją historię, Colleen chciała napisać jej historię, ale mało jej dostajemy, a za to dostajemy więcej starej parki.
Książka bardzo mi się podobała i pokazała moim zdaniem życiowe problemy i to jak sobie ludzie (nie)radzą. Tylko brakowało mi więcej historii Maggie i Jake, tak mało ich mieliśmy w tej książce, ledwo się poznali, dwa razy spotkali i koniec książki, oczywiście było to wydłużone w czasie, jednak tak bardzo chciałabym więcej z ich historii, bardziej ich poznać, wiecie o co mi chodzi. Jednak oczywiście biorę, co dają i cieszę się, że ta książka powstała. :)
Tę książkę czytałam równo jak pisała autorka na Wattpadzie, już przy 80% przerwałam, bo miałam dużo na głowie, ale wróciłam i skończyłam.
Ta książka zaczyna się świetnie i już od razu polubiłam Maggie, mimo że byłam do niej źle nastawiona, może przez Maybe Someday, gdzie była tą dziewczyną, którą trzeba było się pozbyć, by Ridge mógł być z Sydney. Jednak tutaj... tak...
2019-11-11
Na tę książkę tak bardzo nie mogłam się doczekać, nawet nie wiecie jak. Shay i Landon pojawiali się sporadycznie w poprzedniej najnowszej od Brittainy książce "Eleanor&Grey", gdzie Shay była najlepszą przyjaciółką (+kuzynką) Eleanor, a Greyson był najlepszym przyjacielem Landona. (kompletnie nie musicie czytać E&G, żeby czytać L&S, bo to całkiem inne historie).
Shay była taką super postacią, mogłaby być najlepszą przyjaciółką każdego z nas. Była przedstawiona jako ta, która ma wszystko: piękną rodzinę, urodę, pełno przyjaciół, ponieważ kochała ludzi i rozmawiała z dosłownie każdym i rozpromieniała świat swoim wdziękiem. Była promyczkiem. Piękną, piękną osobą. Tak tu zostaje, ale dostajemy jej głębszą historię i rozwój postaci.
Landon zaś... nie było to dokładnie wyjaśnione, ale widać było, że się sprzeczali... nienawidzili w inny sposób... ale też czuć między nimi było taką chemię.... Plus, Landon był mega dupkiem, dlatego średnio go lubiłam, ale coś w sobie miał. W tej książce mamy jego historię. JEGO DOGŁĘBNĄ HISTORIĘ. Kocham to, jak został tutaj przedstawiony.
Poznajemy bohaterów jako wspólnych wrogów, nienawidzą siebie, mają swoje powody, które moim zdaniem są na początku trochę słabe, ale z drugiej strony rozumiem jak to mogło naprawdę w życiu wyglądać. Dokuczali sobie, dogadywali, ale czy na pewno oboje w środku żywili do siebie aż taką niechęć? Cóż... :) Trudno nie jest się domyślić.
Jeden z małych minusików tej książki, i to naprawdę jest mały, ale nie mogę nie wspomnieć. Książka jest piękna i o tym zaraz, ale jak z opisu widać, bohaterowie się zakładają o to, kto pierwszy się zakocha w drugiej osobie. No i właśnie. Jacy normalni wrogowie, by się zakładali o takie coś? Normalne, że nikt, bo jak się kogoś nienawidzi, to się nienawidzi i tyle. Jednak znowu, coś jednak w głębi ich duszy było inaczej. Nienawiść nienawiścią, ale oboje jednak czuli coś innego względem siebie. I chociaż nie rozumiem racjonalnych powodów tego zakładu i czasami to się wydawało dziecinne, to jednak jeżeli spojrzymy na to, jak zawsze się względem siebie czuli i myśleli, jestem w stanie to zrozumieć.
Shay, kocham ją. Jeżeli chciałabym kimś być, chciałabym być nią. Taką dobrą osobą mimo wszystko. Złamała mi serce przy końcu książki. Może nie złamała, ale sprawiła, że, mnie bardzo wzruszyła. Bo jak możesz być w najtrudniejszej chwili dla osoby, która cię tak mocno zraniła? Nie rozumiałam jak mogła to zrobić, Ja bym nie mogła. Dlatego podziwiam jej dobroć i siłę, bo to było piękne. Kochać bliźniego, pomimo ran, jakich nam ktoś zadał. Jej postawa naprawdę była godna podziwu i to przez całą książkę. Zawsze była dla ludzi. Rozmawiała z każdym. Czy to z popularnymi, czy to z wyrzutkami czy nerdami. I każdy ją lubił. Była promyczkiem. Mimo, że sama miała problemy. Takie, które, znowu, łamały mi serce. Tematy, które Brittainy porusza są zawsze życiowe i naprawdę trudne i tutaj nie było inaczej. Alkoholizm i depresja. Te tematy są tu na pierwszym planie. To, jak Shay cierpiała... ale również jaka była silna... po prostu uwielbiam ją. Była bardzo mądra, racjonalna i piękna nie tylko na zewnątrz, ale przede wszystkim wewnątrz. Rozrzucała w okół siebie ciepło i piękno i pozytywną energię, a w życiu jest tak mało takich osób. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam taką Shay. Bo jest niesamowicie silna, zdeterminowana i dobra.
Landon. Jest dupkiem. Tak. Ale jak wiemy z wielu książek, do takich postaci jest drugie dno. Tutaj jest i jest to trochę bardziej skomplikowane. Kocham jego zranioną duszę. Nie dziwię się, że Shay przepadła dla takiej duszy. Nie dziwię się, że Landon przepadł dla Shay. Landon ma maskę, ale jego cierpienie... powiem tak, Brittainy ma niesamowite pióro do opisywania emocji. Bo emocje, które przechodzi bohater, czuje czytelnik. Ta kobieta wywołała we mnie łzy. Nie zrozumcie mnie źle, ta książka nie jest jakaś ciężka, to miał być rom-com (Brittainy sama powiedziała, że tak planowała, ale wyszło jak wyszło:D). Jednak porusza prawdziwe tematy i... ze smutku na końcu było mi ciężko, bo płakałam, bo nie mogłam inaczej. To były delikatne łzy, tak jak wtedy kiedy widzicie coś przygnębiającego, bo bolało mnie to, że taka dusza jak Landon tak cierpiała, tak walczył ze swoim umysłem. Był taki samotny. A samotność moim zdaniem jest najgorszą rzeczą na świecie.
Tak bardzo chciałabym wam więcej o nim opowiedzieć... niestety nie mogę. Spojlerów nikt nie chce. Ale czytać... przeczytajcie, błagam.
Landon jest jedną z najpiękniejszych złamanych postaci o jakich kiedykolwiek czytałam.
Cała ta historia była przepiękna i również podobało mi się, że Brittainy pokazała też innych bohaterów. Ich historie. Nie jakieś długie, ale widzimy jak inni bohaterzy się przewijają przez książkę i widzimy co się z nimi dzieje. I... musicie się dowiedzieć tego wszystkiego. Musicie poznać historię Landona i Shay, tym bardziej, że...
Na tej książce się nie kończy!
Ta część skupiała się na liceum, kolejna już na osobach dorosłych (raczej) i tak bardzo nie mogę się doczekać!!!!! Zakończenie nie zakończyło się cliffhangerem, ale po prostu potrzebuję już kontynuacji.
Przeczytajcie tę historię dla tych pięknych bohaterów, dla tych emocji i uczuć. Nie będziecie żałować.
Na tę książkę tak bardzo nie mogłam się doczekać, nawet nie wiecie jak. Shay i Landon pojawiali się sporadycznie w poprzedniej najnowszej od Brittainy książce "Eleanor&Grey", gdzie Shay była najlepszą przyjaciółką (+kuzynką) Eleanor, a Greyson był najlepszym przyjacielem Landona. (kompletnie nie musicie czytać E&G, żeby czytać L&S, bo to całkiem inne historie).
Shay była...
2018-01-21
Książek Leisy Rayven zdecydowanie jest za mało! Przeczytałam wszystkie i co ja mam teraz zrobić? Ta książka oczywiście, że była genialna, przecież wiadomo! Śmieję się zawsze z tego jak opis książki lub okładka szczególnie mogą zmylić i pokazać, że książka jest o niczym i to takie zwykłe romansidło. Jednak ja wiem czyją książkę czytałam i wiedziałam, że będzie wyjątkowa. Bo Leisa Rayven pokazuje problemy, które są na porządku dziennym i to wszystko jest bardzo prawdziwie opisane. Szczególnie w tej książce opisała problem, w który nawet ja sama siebie zaliczam.
Eden to dziennikarka, której grozi zwolnienie z pracy i musi napisać coś, co podniesie ją na szczyt. Siostra opowiada jej o Mister Romance, facecie, który sprawia, że spełniają się fantazje kobiet. Już od razu możemy sobie wyobrazić na czym to może polegać, ale czy na pewno? Eden postanawia zagłębić się w sprawę, ujawnić jego tożsamość, jego, jej zdaniem, złe metody i ujawnić jego klientki, które okazuje się mają wysokie pozycje w społeczeństwie.
Max, czyli nasz tytułowy Mister Romance chce jej udowodnić, że nic co robi nie ma szkodliwego wpływu na nikogo. Co więcej... chce jej pokazać, że istnieje prawdziwa miłość w życiu i że seks nie jest zawsze czymś ważnym. Bo sam pocałunek potrafi wyrazić wiele rzeczy. Muszę zaznaczyć, że właśnie Eden jest dziewczyną, która nie wierzy w prawdziwą miłość, nie wierzy w małżeństwo. Jedyne co akceptuje to faceci na jedną noc i tego się trzyma. Max chce jej pokazać, że seks to nie wszystko i chce jej udowodnić na czym polega prawdziwa miłość, fascynacja.
TA KSIĄŻKA JEST GENIALNA. Max jest tutaj kluczową postacią, bo jego rola jest tutaj bardzo ważna. No bo jak przekonać 25-latkę o prawdziwej miłości? Max jej ma zamiar pokazać, że ludzie nie są stworzeni by być samotni, i to, że wybieramy samotność i mówimy, że czujemy się z tym dobrze jest tylko maską, której nie chcemy ściągnąć. Plus... udowadniając jej, że jego metody pracy z klientkami są dobre... pokazuje, że każdy powinien czuć się bezcenny chociaż raz. Że każdy zasługuje na uczucie, bycie docenionym, bycie kochanym. Każdy zasługuje na kogoś, na kim może się oprzeć.
Nie wiem co więcej powiedzieć, bo brak mi słów! To jedna z najprawdziwszych książek, które czytałam... Nawet mnie Max przekonał. No bo nie da się inaczej. Każdy kto myśli, że miłość mu jest nie potrzebna, będzie myślał inaczej po tej książce. Bo każdy miłości potrzebuje, chociaż do tego możemy się nie przyznawać. Ale najważniejsze jest to, żeby odpuścić i pozwolić sobie być kochanym
Książek Leisy Rayven zdecydowanie jest za mało! Przeczytałam wszystkie i co ja mam teraz zrobić? Ta książka oczywiście, że była genialna, przecież wiadomo! Śmieję się zawsze z tego jak opis książki lub okładka szczególnie mogą zmylić i pokazać, że książka jest o niczym i to takie zwykłe romansidło. Jednak ja wiem czyją książkę czytałam i wiedziałam, że będzie wyjątkowa. Bo...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-15
Tę książkę długo czytałam, bo od premiery w USA aż do teraz. Dużą winę zwalam na brak czasu i ogarnianie życia, ale również na to, że książka ta jest ciężka. I to nie w kilku momentach ale od początku do końca jest trudna w sensie emocjonalnym. I jak się czyta cały czas miałam wrażenie, że coś się może stać, a nie chciałam by do tego doszło.
Chcę zwrócić uwagę, że nie znajdziecie tu romansu, a przynajmniej nie w dużych ilościach, bo książka nie jest o relacji między Tobym i Alice. Ta książka jest o Tobym samym. To, że spotyka w swoim życiu Alice jest błogosławieństwem, ale nie oczekujcie dreszczy podniecenia, bo to naprawdę nie jest o tym.
A o depresji. Ja w swoim życiu nie mogę powiedzieć, że w jakimś dużym stopniu miałam z depresją do czynienia. Nie miałam. Jak się o tym słyszy, to jest ciężkie ale w chwili gdy o tym myślisz, bo potem
zapomina się o tym. Ta książka pozwoliła mi przeżyć i zobaczyć, co taka osoba czuje od środka i jakie ma myśli.
Ta książka jest smutna ale jest niezmiernie ważna. Pokazuje tak wiele ważnych rzeczy, że aż nie wiem co powiedzieć i boję się, że na pewno o czymś zapomnę.
Książka wyjaśnia skąd wzięła się depresja u Toby'ego i już na pierwszych stronach widzimy co się stało. Ale najgorsze jest obwinianie się. Widząc jak obwinia siebie było bardzo smutne, wiele razy byłam na krawędzi łez. Jeszcze zaznaczę, że nie musicie się obawiać takich emocji jak u Promyczka. Tam wylałam morze łez, tutaj nie, po prostu w niektórych momentach czułam wilgoć w oczach.
"Jesteś nikim". Te słowa codziennie towarzyszą naszemu głównemu bohaterowi. Serce się kraje, naprawdę. Widzimy jak się zachowuje na zewnątrz, tak, że nikt u niego nic nie podejrzewa, bo jest dupkiem, ale z jego perspektywy widzimy że jest inaczej. To właśnie pokazuje jak naprawdę nie wiemy co się dzieje w głowach ludzi. Nie wiemy nic, i praktycznie nikt tego nie pokazuje. Nikt nie przyznaje się że ma problem, ma czarne myśli, bo to wstyd. Myślicie że Toby się komukolwiek przyznał? Jesteście w błędzie. Bo właśnie tak to wygląda. Mijamy ludzi, a tu niektórym świat się zawala.
Czytając tę książkę naprawdę kibicuje się Toby'emu, bo chcemy oczywiście żeby z tego wyszedł. Ale on nas nie słucha.
Ta książka pokazuje stronę depresji, której wiele z nas nie zna. Ale są osoby, które to znają. I wiem, że te słowa są banalne i mało kto ich słucha, ale życie jest ważne nawet jak nam się wydaje, że jest okropne. Zakończenie książki pokazuje wszystko. Musicie przeczytać. Bo życie może być piękne tylko trzeba być cierpliwym.
Ważne jest żeby spędzać czas z tymi, których kochamy. Teraz świat jest taki zabiegany, że na nic nie mamy czasu; szkoła, praca, obowiązki, pasje, telefon jako pożeracz czasu i nie mamy kiedy nawet porozmawiać z ludźmi. Spytać jak się mają, jak się czują, jakie mają marzenia. Uświadamiamy sobie wszystko dopiero gdy jest za późno. A wtedy nikogo nie obchodzi co by było gdyby.
Ale też chodzi o świat. Ja sama czuje się, że żyje jak tylko popatrzę na gwiazdy wieczorem. Popatrzę na księżyc. Pomyślę jakim cudem są drzewa i wszystko wokół. Czasami tak bardzo myślimy o sobie, że nie widzimy otaczającego nas świata, który przynosi spokój i ukojenie. Nie widzimy że niektórzy z otaczających ludzi potrzebują miłości, naszej uwagi, zwykłego komplementu.
Ta książka pokazuje jeszcze jedna ważna rzecz. Że ludzie, którzy nas otaczają, nie wiedzą jak ważni są dla nas. Toby nie zdaje sobie sprawy ilu osobom sam pomógł, bo nikt mu tego nie powiedział. Żadna osoba nie podeszła i nie powiedziała "dziękuję za twoje słowa, bo mnie uratowały". Chodzi o to, że nie mówimy ludziom jaki mają na nas wpływ. Mam nadzieję, ze rozumiecie o co mi chodzi. Powiedzmy, że ktoś coś dla was robi, nawet nieświadomie, i wy jesteście tej osobie niesamowicie wdzięczni i ta osoba jest dla was ważna ale tylko wy w głowie o tym sobie myślicie. A trzeba mówić. Trzeba komunikacji. I trzeba zwracać na ludzi uwagę.
Skupiłam się na Tobym bo to jego historia, ale żadna postać w książce nie jest przypadkowa i każdy ma wyjątkową ale trudną historię. Co ważne, wszyscy maja jakieś wady i są w pewnym sensie skorumpowani, mają ciężko w życiu, są na uboczu. Alice to niesamowita dziewczyna, która potrafiła dostrzec gwiazdy w ciemności. Dosłownie. Ona jest piękna wewnętrznie, niesamowicie mądra i zdeterminowana, by żyć pasją i to robi. Nie ma nic piękniejszego. Każdy ma tu swoją historię. Nie będę opisywać, ale wymienię imiona, bym o nich sama pamiętała. Chantal, Joey, Johnny, Taber, Cliff... Nina. Od której wszystko się zaczęło... i na której wszystko się zakończyło.
Kim Holden pisze w tej książce o bardzo ważnych tematach i mam nadzieję, że każdy kiedyś znajdzie na nią czas. :)
Tę książkę długo czytałam, bo od premiery w USA aż do teraz. Dużą winę zwalam na brak czasu i ogarnianie życia, ale również na to, że książka ta jest ciężka. I to nie w kilku momentach ale od początku do końca jest trudna w sensie emocjonalnym. I jak się czyta cały czas miałam wrażenie, że coś się może stać, a nie chciałam by do tego doszło.
Chcę zwrócić uwagę, że nie...
2017-12-13
Wiedziałam, że ta książka będzie boska. I jest boska od samego początku... najgorsze (lub najlepsze) jest to, że Brittainy zwala na nas ogrom emocji już od samego początku książki. Serce mi się łamało czytając tę książkę, ponieważ jest taka prawdziwa. Pokazana w taki prawdziwy sposób, że to bolało czytając. Chciałabym tu o tylu rzeczach powiedzieć, ale wydaje mi się, że po prostu zapomnę. Ale muszę powiedzieć, że ta książka jest mega wartościowa.
Coś o bohaterach. Z Jasmine myślę, że wiele osób będzie się utożsamiać. To osoba, która spełnia marzenia swojej mamy. Nie chodziła do szkoły, ale za to chodziła codziennie na kilkugodzinne lekcje tańca, aktorstwa i śpiewu. Musi być perfekcjonistką i sławną osobą. Nie ma miejsca na inne rzeczy. Musi śpiewać pop. Jednak dziewczyna kocha soul, ale nie może tego śpiewać, bo to mama jej dyktuje wszystko. Bohaterka ma 16 lat. Ogólnie książka dzieli się na dwie części, w pierwszej bohaterowie mają po 16 lat, w drugiej części 22. Ale o tym zaraz. Tak więc Jasmine nie ma wyboru, musi podlegać decyzjom swojej mamy. Ale chyba każdy w końcu kiedyś pęknie, prawda? W międzyczasie dziewczyna uprosiła swoją mamę, by mogła pójść do normalnej szkoły publicznej. Jej matka się zgodziła jednak dalej musiała ciężko pracować nad dążeniem do sławy.
Tu historia się zaczyna. W szkole jest Elliot. Chłopak, który złamał mi serce. Jest mocno prześladowany w szkole. Wiem, że w wielu książkach było pokazywane to jak ludzie się nad kimś znęcają, ale tu było to pokazane tak prawdziwie... i te emocje jakie odczuwał ten chłopak również... Kiedy on był na samym dnie, dziewczyna była górą. Była jedną z tych "popularnych". Jednak dziewczyna widziała w nim chłopaka, który ma duszę. Kiedyś go widziała jak przepięknie gra na saksofonie. Wtedy był bardzo pewny siebie, lecz poza grą... jąka się i jest słaby. Dziewczyna postanawia mu pomóc. I to w bardzo nietypowy sposób.
Ta książka była dla mnie bardzo smutna, jednak to nie znaczy, że nie daje nadzieję. Właśnie myślę, że o to chodziło autorce, by pokazać jak przejść przez cierpienie. To było niesamowite w tej książce... Pokazała dwoje różnych bohaterów, cierpienie tego prześladowanego chłopaka i cierpienie popularnej dziewczyny. Pokazała, że wszyscy mają problemy i to ciężkie. Podobało mi się też ukazanie rodziców. Dwóch różnych mam. Jedna, która nie liczy się z uczuciami dziecka, która nie pozwala dziecku cieszyć się młodością, druga, która była silna, która przeżyła wiele, była kochająca, opiekuńcza. Pokazała też różne typy ojców. Jeden, który używał przemocy i który zostawił rodzinę, drugi, który nie był biologicznym ojcem, ale kochał nad życie. Rozczulam się tu bardzo, bo to wszystko w tej książce jest tak cholernie mądre.
Nie mogę zapomnieć o Katie, siostrze Elliota. Oboje byli pięknym rodzeństwem, które sobie pomagało i wspierało. Poświęcało dla siebie nawzajem. Gdy o tym piszę, aż chce mi się płakać. Bo mega silne emocje towarzyszą mi tutaj. Dawno nie czytałam takiej emocjonującej książki. Katie była kolejnym przykładem silnej osoby. Ona i Elliot.... tak mocno zranieni, a mimo wszystko tak cholernie silni...
Kiedy myślałam, że już gorzej być nie może... może. Potem pokazane jest 6 lat później... przewidywałam i dobrze przewidziałam, jak bohaterzy będą wyglądać. Jak Elliot będzie wyglądać fizycznie i psychicznie. Jak Jasmine będzie wyglądać. Niedostępni, zranieni przez życie. Samotni. Silni-niesilni. To TRZEBA przeczytać, żeby doświadczyć. Wszystko.
Musze wspomnąć o innych bohaterach. O TJ, świetnym staruszku z doświadczeniem, który był taki dobry i pomagał ludziom... Mama Elliota, Ray, jeszcze przyjaciel Elliota Jason, który zawsze był dobrym przyjacielem i wspierał go...
Ta książka zasługuje na milion gwiazdek, i na to, by każdy kto tylko może ją przeczytał. Ta książka zasługuje na to by była czytana w kółko i w kółko. Żeby każdy mógł doświadczyć te mocje i uczucia.
Wiedziałam, że ta książka będzie boska. I jest boska od samego początku... najgorsze (lub najlepsze) jest to, że Brittainy zwala na nas ogrom emocji już od samego początku książki. Serce mi się łamało czytając tę książkę, ponieważ jest taka prawdziwa. Pokazana w taki prawdziwy sposób, że to bolało czytając. Chciałabym tu o tylu rzeczach powiedzieć, ale wydaje mi się, że po...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-30
Już od pierwszego rozdziału poczułam silne emocje, bo widzieć, jak ktoś się kocha jednak razem nie mogą żyć naprawdę było bolesne. Mama Calli podjęła decyzję, która była trudna dla niej, i jej męża, jednak w Alasce nie była szczęśliwa. Wraz z córką wróciła do miasta, do Toronto.
Już w wiele razy widziałam jak naprawdę wielki wpływ mają rodzice na dziecko. Bo Calla ma już 26 lat, jest dorosła jednak dalej szuka poparcia u swojego nieobecnego ojca na Alasce. Kontakt im się urwał 12 lat temu, ojciec nie starał się trzymać kontaktu, więc gdy dostaje telefon, by przyjechała go poznać, bo jest chory, oczywiście że nie ma ochoty na początku. No bo po co? Ma jechać do ojca, który się w ogóle nią nie przejmuje? Jednak Simon, jej ojczym namawia ją na to, i po namyśle jedzie.
Bardzo pięknie Tucker napisała ich relację. Jej tata i ona nie wiedzą na początku jak się zachowywać ale w końcu budują więź i wyjaśniają sobie sprawy, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. To było naprawdę piękne i wiedząc, że to wszystko się w końcu skończy, ta myśl była naprawdę bolesna. Bo dopiero co odzyskała swojego tatę, a już ma go utracić? Naprawdę to było niesprawiedliwe.
Kolejną sprawą to Jonah. Można się domyślić łatwo, że rozwija się historia z przeszłości, tak jak ojciec Calli i jej matka, ludzie z dwóch różnych światów, bez wspólnej przyszłości zakochali się, tak tutaj wszystko się powtarzało. Nie miałam kompletnego pojęcia jak to się rozwinie. Jonah to świetna osobowość, niby gburowaty na początku, ale ma charyzmę i uwielbia dokuczać Calli i spiskować wobec niej. To było naprawdę z jednej strony zabawne z drugiej takie.. to było takie jego typowe zachowanie. Z tego jaki był opis, jego wygląd również był boski, ale też chodzi o to co on wyprawiał mówiąc, będąc szczerym do bólu. Wtedy i tylko wtedy dał radę przebić się do głowy Calli gdy trzeba było, bo Fletcherowie, jak i ojciec, tak i córka, lubili unikać konfrontacji, Jonah jednak tej konfrontacji się domagał. Teraz tak. On nie zostawi Alaski. Tu ma pracę i ważną rolę, a ona w Alasce nie zostanie, bo jak ma zostawić całe swoje życie w Toronto. Jednak... myślę, że to zakończenie było w miarę ok. Nie dostajemy całkowitej odpowiedzi ale dostajemy kierunek w jakim to wszystko może zmierzać. I dostajemy odpowiedź, że nie każdy facet jest taki jak ojciec Calli, niektórzy po prostu mają to we krwi, by walczyć z całych sił.
Jednak trochę brakło mi głębszych rozmów między Callą a Jonah w sensie, że rozmawiali dużo, ale to o Alasce, to o jej ojcu, a chciałam trochę więcej dowiedzieć się o nich samych. Poznać ich zainteresowania, marzenia. Jednak i tak jestem zadowolona z tego, co dostałam.
Muszę jednak powiedzieć, że zakończenie było bardzo przyspieszone. Minuta po skończeniu czytania mi się to nie podobało. Teraz jednak (godzina po przeczytaniu) myślę, że podziękuję autorce, za to, że tak zrobiła. Bo dzięki temu nie odczułam takiego bólu, wielkich emocji. Nie pozwoliła nam też dostrzec zbyt wielkiego bólu bohaterów i super było to, że jednak zakończyło się to w trochę delikatniejszy sposób. :)
Książka bardzo mi się podobała właśnie taki typ romansów uwielbiam. Nie proste, takie, które jutro zapominasz, ale te, które zostawiają po sobie ślad i pokazują ważne rzeczy.
Już od pierwszego rozdziału poczułam silne emocje, bo widzieć, jak ktoś się kocha jednak razem nie mogą żyć naprawdę było bolesne. Mama Calli podjęła decyzję, która była trudna dla niej, i jej męża, jednak w Alasce nie była szczęśliwa. Wraz z córką wróciła do miasta, do Toronto.
Już w wiele razy widziałam jak naprawdę wielki wpływ mają rodzice na dziecko. Bo Calla ma już...
2019-01-26
Kocham serię Lux całym sercem. Dlatego od Armentrout czytam wszystko, co się da.Tutaj oczywiście ta książka wyjątkiem nie jest.
Jak było?
Powiem wam, że było bardzo dobrze, jednak... mam wiele rzeczy, do których się muszę przyczepić.
Więc Alex. Zacznijmy od tego, że jest ona dziewczyną - badass, bardzo przypominała mi Aelin ze Szklanego Tronu. Dużo rozrabiała itp. Jednak z czasem zaczęła mnie denerwować. Podejmowała takie głupie decyzje, że w jednym momencie myślałam, że po prostu nie dam rady czytać. W tym momencie właśnie była bardzo nieodpowiedzialna, po prostu głupia i ryzykowała nie tylko swoje życie. Naprawdę przegięła.
Ma ona przyjaciela Caleba, który jest po prostu aniołem. To, jak się o nią martwił, troszczył... i dbał o nią, to było piękne. Był gotów się dla niej poświęcić i ryzykować nawet swoją przyszłość, a ona odwaliła takie coś, że tylko puknąć się w głowę.
Alex w tej książce jest osobą, która... staje się to wyjątkową. Nie wiem czy rozumiecie. Oczywiście, to akurat ona musi mieć w sobie coś nadzwyczajnego, wiecie? Trochę też to dziwne, że mi to trochę przeszkadzało, ale to może dlatego, że już mam większe wymagania. Przecież w Niezgodnej, Tris, również była tą wyjątkową, a tę trylogię kocham nad życie i mi to nie przeszkadzało. Jednak tutaj niezwykłość Alex tak naprawdę też przewidujemy. Nie wiem jak inni, ale ja już na początku, gdy dostała pewną książkę i był umieszczony jej fragment, wiedziałam, że to właśnie Alex będzie no. No właśnie niezwykła.
Także to jest trochę przewidywalne. I teraz, w końcu powiem coś o Aidenie. W końcu ten facet jest w opisie książki, więc coś jest na rzeczy. Aiden jest czystokrwistym. Ona, półkrwista. Między nimi nie może być NIC. To jest zakazane od wieki wieków. Ona sama bardzo to potępia na początku książki, że ktoś miałby być z czystokrwistym, choć wiadomo, że się w nim podkochuje. Zadaniem Aidena jest trenować dziewczynę, by mogła się wyrobić z formą, aż zacznie się szkoła. By nadrobić trzy lata, które straciła, bez treningu.
Przykro mi i smutno powiedzieć, że Aiden jest... nudny. Jeszcze nigdy chyba tak nie powiedziałam o żadnym chłopaku książkowym, ale naprawdę Aiden jest nudny. Wiecie, powinniśmy dostać dużą dawkę adrenaliny patrząc na fakt, że relacja między nimi jest surowo zakazana, a konsekwencje są ogromne. A ja nie poczułam nic. Kompletnie nic. Tak naprawdę, nie czułam, jakby relacja między nimi była zakazana. Ciągle łatwo o tym zapomnieć, bo mimo że dużo jest SŁÓW, o tym jakie to zakazane, to jednak między nimi tego nie czułam. I Aiden jest ciekawą postacią, też ma ciężką przeszłość i w ogóle, ale był... nudny.
Kto zna serię Dark Elements Armentrout? Roth, Zayne, Layla? Fani wiedzą o czym mówię. W Dwóch światach bardzo mi to wszystko przypominało tamtą książkę. I sprawdziłam daty i Dark Elements wyszło później, więc powinnam powiedzieć, że tamta trylogia jest podobna do tej książki, ale najpierw czytałam tamtą trylogię, więc mówię, że ta książka ma wiele podobieństw. Tam polowali na demony. Tutaj też, chociaż inna nazwa. Daimony. Layla nie mogła być z Zaynem, bo mogła go zabić. Alex nie może być z Aidenem, z innych powodów, ale motyw ten sam. Tam był Roth. Tutaj pojawia się... Seth. Jednak wydaje mi się, że z Sethem jakoś... no nie wiem jak to będzie. Bo, jak ktoś chce, niech idzie na goodreads i sprawdzi opis książki The Return (seria Titan). Zobaczcie opis i kto w tym opisie jest. Jeśli chcecie.
Jeśli chodzi o całą fabułę to naprawdę jest bardzo interesująco. Dużo osób porównuje tę książkę do Akademii Wampirów, że jest bardzo podobnie, ale ja nie czytałam, więc nie mam porównania. Ale mówię, fabuła jest naprawdę ciekawa. Jeśli mam być szczera, już pierwszy rozdział tak mnie wciągnął... zazwyczaj pierwsze rozdziały są nudne, wprowadzające, a tu nie, od razu akcja. No i wszystkie rozdziały mają coś ciekawego i dużo się dzieje.
Także wiem, że trochę pomarudziłam, no ale w końcu piszę, co mi leży na sercu. Z wielką radością sięgnę po kolejne tomy, bo wiem, że to dopiero początek i jeszcze wieeeele przed nami niespodzianek. Nie mogę się doczekać.
Także, moja ocena, jak ktoś jest ciekawy to 7/10. Bardzo dobra.
Kocham serię Lux całym sercem. Dlatego od Armentrout czytam wszystko, co się da.Tutaj oczywiście ta książka wyjątkiem nie jest.
Jak było?
Powiem wam, że było bardzo dobrze, jednak... mam wiele rzeczy, do których się muszę przyczepić.
Więc Alex. Zacznijmy od tego, że jest ona dziewczyną - badass, bardzo przypominała mi Aelin ze Szklanego Tronu. Dużo rozrabiała itp. Jednak...
2018-07-07
To jest takie piękne, kiedy nie macie zbyt wielkich oczekiwań do jakiejś książki, a ona okazuje się niesamowita. To jest super uczucie, kiedy z czystym sercem dajecie książce wysoką ocenę, nie tylko z powodu, że wam się spodobała, ale dała wam coś do myślenia, lub coś wam uświadomiła. Bo ta książka była dla mnie pełna emocji i dawno czegoś takiego nie czułam.
Okej, teraz mogę wiele osób zdziwić. Jeśli Revved mam porównać do innej książki byłoby to Dwór mgieł i furii. Dlaczego? Bo czułam te same emocje. Czułam tak silne przywiązanie do Carricka i Andi, że sobie tego nie wyobrażacie. Gdy Andi mówiła, co czuła względem Carricka, ja czułam to samo względem niego. I odwrotnie. Bardzo zależało mi na bohaterach i na ich historii. Czułam się jakbym weszła w ich mózg i to ja była Andi czy Carrikiem. Rozumiałam Andi. Rozumiałam Carricka. Nie brałam stron. Wiedziałam, że Andi robi źle i mogło to wkurzać, ale doskonale rozumiałam i się nie dziwiłam, że tak robi. Carrick święty też nie jest, ale jego też rozumiałam doskonale. Kurczę, uwielbiam go. Także dlatego tę książkę bym porównała do Dworów, bo czułam to samo, te same głębokie emocje, które mnie konsumowały. Uwielbiam to uczucie i uwielbiam tę książkę.
Carricka bym porównała do Rhysanda. :D Oczywiście te postacie się różnią ale nie pod jednym względem. Kiedy kochają, kochają mocno i niezmiernie. Kiedy im zależy, zrobią wszystko. Niesamowicie mi było szkoda tego biednego chłopaka. Był tyle razy odrzucany, że mnie już to bolało. Ale kiedy wyznawał uczucia... to było takie intensywne, że jestem pod niesamowitym wrażeniem. To mój książkowy mąż, no nic nie poradzę. Dawno tak nie pokochałam głównego bohatera, był niesamowicie romantyczny i oddany i wrażliwy. Brak mi słów!
Ta książka jest długa. I kurczę, mi mało. Skończyło się i ja takie: to tyle? :( To była super historia, którą będę na pewno jeszcze czytać. Bo do takich emocji trzeba wracać. Wow. No ta historia była piękna. Historia Andi również, chociaż bolesna. Trochę jej zazdroszczę, bo była taka piękna i taka mądra i silna. Chociaż miała tyle załamek.. wiecie jak jej załamki były niesamowicie opisane? W ogóle Samantha Towle ma niesamowite pióro, jeśli chodzi o opisy emocji! Bo to co czuli bohaterowie, czułam i ja i to było piękne, bardzo mi się to podobało. To, że się tak wczułam, jakbym ja była głównymi bohaterami, jakbym ja z nimi wszystko przeżywała. Także z czystym sercem i z bananem na twarzy, książka ta otrzymuje ode mnie piękne 10/10.
To jest takie piękne, kiedy nie macie zbyt wielkich oczekiwań do jakiejś książki, a ona okazuje się niesamowita. To jest super uczucie, kiedy z czystym sercem dajecie książce wysoką ocenę, nie tylko z powodu, że wam się spodobała, ale dała wam coś do myślenia, lub coś wam uświadomiła. Bo ta książka była dla mnie pełna emocji i dawno czegoś takiego nie czułam.
Okej, teraz...
Rozumiem hype na tę książkę! Miałam trochę przerwę od fantastyki, a o smokach to nigdy nie czytałam. I jak dobrze się tę książkę czytało! Ale od początku.
Jestem pod wrażeniem, jak autorka porządnie zbudowała ten świat. Czytając, wszystko było takie spójne i logiczne i miało sens. Wszystko było wyjaśniane w krótki sposób, tak, że nie było zbędnie długich opisów. Właśnie tego się obawiałam i to często mnie nuży w książkach. Nie ma tu żadnych długich opisów, a wszystko jest wyjaśnione logicznie i z sensem. Cały ten świat jest tak fajnie zbudowany, że moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach i obrazy, które mam w głowie to całkiem osobny świat. :D
Uwielbiam to, jak autorka wykreowała bohaterów. Nikt nie jest nudny, każdy ma swoją osobowość. Violet jest cudowną główną bohaterką. Nie jest damą w opałach, którą trzeba ratować, nie jest naiwna i głupiutka. To dziewczyna z głową na karku. Jest świadoma swoich słabości, ale nie pozwala im wziąć nad nią górę. Cieszy mnie to, że nie chciała nic udowadniać nikomu innemu, tylko sobie. Ona chciała udowodnić tylko sobie, że może, że jest w stanie, że da radę. A jeśli nie wyjdzie, to przynajmniej próbowała. Nie była zła na świat, za to, że jest jaka jest, tylko zaakceptowała swoje słabości i starała się być po prostu lepszą.
Xaden jest też świetnym bohaterem, uwielbiam to napięcie jakie było między nim a Violet. Na początku było widać jego villain side, ale tak naprawdę nie jest to jakiś mocny czarny charakter, który nagle staje się dobry. Nie trzeba długo czekać, żeby czytelnik wewnętrznie poczuł jak na swój sposób robi różne rzeczy, które są za Violet a nie przeciw niej.
Smoki... jak ja uwielbiam te stworzenia. Szczególnie te więzi jakie nawiązują się między nimi a swoimi riderami. I to rozmawianie w głowie, no ekstra!
Co do fabuły, to tyyyyyle się działo. Mam wrażenie, że to jedna z pierwszych książek jakie czytałam, gdzie akcja była taka prężna i nie stała w miejscu, tylko działo się i działo. Akcja, która była na początku odbiega jakby tysiąc razy od tego, co już było na końcu, tyle było różnych wydarzeń i zrotów akcji. Najbardziej widać rozwój umiejętności Violet przez ten cały czas od początku do zakończenia książki. Końcówka... jak mówiłam o tym, że mało opisów, tak ostatnie rozdziały to jednak były opisy i opisy haha, no ale też tak musiało być. Jestem mega ciekawa kolejnej części, bo końcówka zostawiła mnie z niemałym niedosytem!
Cieszę się, że mogłam przeczytać tak dobrą książkę, i że są jeszcze autorzy, którzy piszą tak świetne historie, że to aż przyjemność zasiąść z zaciekawieniem do lektury.
Rozumiem hype na tę książkę! Miałam trochę przerwę od fantastyki, a o smokach to nigdy nie czytałam. I jak dobrze się tę książkę czytało! Ale od początku.
więcej Pokaż mimo toJestem pod wrażeniem, jak autorka porządnie zbudowała ten świat. Czytając, wszystko było takie spójne i logiczne i miało sens. Wszystko było wyjaśniane w krótki sposób, tak, że nie było zbędnie długich opisów. Właśnie...