rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Sam Kingston to zwykła, szczęśliwa dziewczyna. Ładna, z grupką oddanych przyjaciółek tworzą coś na znak elity w szkole. Są tymi ''ważniejszymi''. Umawia się z najpopularniejszym chłopakiem, którego zazdroszczą jej wszystkie dziewczyny z młodszych klas. Ma szczęśliwą i wyrozumiałą rodzinę. Jej życie wydaje się być płytkie i proste, bo czego ona jeszcze oczekuje? Ma wszystko od życia. Jedna impreza, jedna noc, jedna sytuacja i wszystko się zmienia. Strach, ciemność, spadanie. Sam budzi się w swoim łóżku, w domu i ze strachem uświadamia sobie, że znów jest piątek 12 lutego... Że to dziś będzie impreza, na której to wszystko się stanie. Bohaterka zastanawia się co się stało. Czyżby był to sen proroczy, czy oszalała? Musi jednak znów wstać i przeżyć ten dzień...od nowa. Aby odkryć czym jest prawdziwa miłość i przyjaźń musi go przeżyć jeszcze parę razy.

Lektura ta wydaje się być zwykłym czytadłem, niczym specjalnym, jednak ona ma swój przekaz. Nikt nie przeżywa dni wciąż na nowo, ale jeśli mielibyśmy to zrobić, to wiele błędów byśmy naprawili. Sam też próbuje naprawiać, mimo początkowych buntów. Próbuje sprawić, aby wszyscy byli szczęśliwi, a przy okazji odnajduje swoje szczęście - Kenta. Przyjaciel z dzieciństwa przestaje być dziwakiem w trampkach w szachownicę, a zaczyna być dostrzegany zupełnie inaczej. Bohaterka dowiaduje się też co nieco o swoich przyjaciółkach, które kiedyś uważane za idealne, też mają swoje wady. Chłopak, któremu kiedyś oddała serce, teraz stał się dla niej kimś zupełnie obcym. Już nie czuje się przy nim tak dobrze. Już nie ma motylków.

Myślę, że nie ma osoby lubującej się w książkach, która o tej by nie słyszała. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Wciąga i zachęca do dalszego wgłębiania się w historię. Koniec zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Nie spodziewałam się, że ta książka skończy się w ten sposób. Miałam nadzieję, że skończy się inaczej i było mi trochę przykro, ale mimo wszystko koniec bardzo dobry.
Jeśli ktoś lubi książki Pani Jodi Picoult, to ta książka na pewno mu się spodoba. Pismo tych dwóch autorek jest według mnie bardzo podobne. Bardzo chciałabym poznać jeszcze inne książki Pani Oliver.

Sam Kingston to zwykła, szczęśliwa dziewczyna. Ładna, z grupką oddanych przyjaciółek tworzą coś na znak elity w szkole. Są tymi ''ważniejszymi''. Umawia się z najpopularniejszym chłopakiem, którego zazdroszczą jej wszystkie dziewczyny z młodszych klas. Ma szczęśliwą i wyrozumiałą rodzinę. Jej życie wydaje się być płytkie i proste, bo czego ona jeszcze oczekuje? Ma wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tę książkę chciałam przeczytać już dawno. Teraz miałam okazję i bardzo się cieszę, gdyż lubię taką tematykę. Cała powieść poświęcona jest prostytucji, przedwczesnemu dorastaniu i temu, jak jedna osoba może Cię zmienić. Autorka świetnie oddała jej klimat, nie mówiąc co jest złe, a co dobre. Nikogo nie posądzając, nie chwaląc. Czytając tę powieść, sami musimy wyrobić sobie własne zdanie. Wiele myśli i uczuć przechodzi wtedy przez głowę.

Historia opowiada życie Jasmin. Dziewczyny, która miała wszystko czego zapragnęła. Mimo że jej rodzice rozeszli się, a matka była wciąż zabiegana. Pracowała i starała się, aby Jasmin miała jak najwięcej. Jednak to nie wystarczyło bohaterce. Cały świat jej się zmienił, gdy poznała Lindę. Linda była piękną blondynką, którą Jasmin ubóstwiała. Ta urocza dziewczyna odwróciła świat Jasmin do góry nogami. Mimo swojej uprzejmości i dobroci pokazywanej przed nauczycielami i rodzicami, Linda miała swoją gorszą stronę. Flirtowanie z chłopakami, oglądanie pornograficznych filmów, okradanie własnej matki. Dziewczyny zaczęły się przyjaźnić, a Linda coraz bardziej imponowała Jasmin. Obydwie marzyły o tym by wyjechać i tym sposobem zatrudniły się w Świecie Maskotek. Opiekowały się tam zwierzętami. Czyściły klatki, karmiły. Świat Maskotek to jednak nie tylko sklep zoologiczny. Ten Świat miał także drugie dno, gdzie prostytucja to nic wielkiego, to tylko zarobienie pieniędzy, których dziewczyny tak potrzebowały. Początki były trudne, ale pieniądze były ważniejsze. Dla dziewczyn po pewnym czasie oddawanie swojego ciała było jak zwykła praca. Następny i następny. Nie ważne imię, wiek, wygląd, uczucie... Najważniejsze pieniądze, które za to dostały. Jasmin nie potrafiła zrozumieć, że jakiś mężczyzna chce z nią po prostu POROZMAWIAĆ, bez seksu. Nie potrafiła zrozumieć, że ktoś może ją lubić.

Pewnego dnia zniknęły. Tak nagle. Uciekły? Wyjechały? Ktoś je porwał? Nikt nie wiedział co się z nimi stało. Matki dopiero po tygodniu zgłosiły sprawę na policje. Mimo zmartwień, były bardzo zapracowane. Ich córki nie dawały znaku życia. Może po prostu się urwały, niedługo wrócą?- myślały. One jednak nie wracały. Po wielu poszukiwaniach znaleziono Lindę. Nie żyła. Ale co się stało z Jasmin?

Książka porusza trudny temat jakim jest prostytucja. Większość ludzi jest bardzo zamkniętych na takie tematy. Nikt nie potrafi zrozumieć kobiet oddających swoje ciała. Jaki jest w tym cel? Wiele możemy dowiedzieć się o takich kobietach poprzez epilog, napisany przez autorkę, mimo że jest to historia Jasmin.
Powieść czyta się bardzo szybko, daje ona wiele do myślenia i według mnie jest godna polecenia.

Tę książkę chciałam przeczytać już dawno. Teraz miałam okazję i bardzo się cieszę, gdyż lubię taką tematykę. Cała powieść poświęcona jest prostytucji, przedwczesnemu dorastaniu i temu, jak jedna osoba może Cię zmienić. Autorka świetnie oddała jej klimat, nie mówiąc co jest złe, a co dobre. Nikogo nie posądzając, nie chwaląc. Czytając tę powieść, sami musimy wyrobić sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bohaterką powieści jest Margaret, projektantka biżuterii mieszkająca z ojcem i prowadząca wspólnie z nim galerię. Pewnego dnia wracając do domu Garet zachacza o pewien sklep z antykami. Tam przemiły starszy pan daje jej szkatułkę, którą bohaterka ma otworzyć w domu, gdyż tylko ona ma pierścień pasujący do owej rzeczy. Tego samego dnia dzieją się niewyobrażalne rzeczy. Szkatułka po otwarciu zaskakuje swym pięknem, a w nocy jest włamanie do galerii. Wtedy też zostaje postrzelony ojciec bohaterki, a złodzieje zabierają cenne obrazy, wraz ze szkatułką. Jako że Garet i jej ojciec mają kłopoty finansowe, detektyw oskarża ojca dziewczyny o zaplanowanie kradzieży. Bohaterka musi teraz udowodnić, że jej ojciec nie jest niczemu winien. Ale jak wytłumaczyć zwykłemu człowiekowi, że magia istnieje i to właśnie przez nią dzieją się takie rzeczy?
Na swej drodze Margaret spotyka wielu ludzi (a właściwie nieludzi). Will Hughes jako pierwszy opowiada Garet o drugim świecie. O tym, że jest ona Strażnicą, tak jak jej matka, która przez cały czas wiodła podwójne życie, nie mówiąc o tym córce, ani mężowi. Will Hughes jednak także nie jest zwykłym człowiekiem. Staje się nieśmiertelny dla kobiety, ktorej potomkinią jest właśnie bohaterka. Kolejnym pomocnikiem jest Oberon, król wróżek, jak nazywa go dziewczyna. To on pokazuje jej jakie moce może mieć i jak trzeba je wykorzystywać.
Wszyscy chcą jednego - odebrać szkatułkę ''miłemu starszemu panu'' Dee. To on jest winien całej mgły nad Manhattanem. To on jest powodem wszystkich demonów Niezgody i Rozpaczy.
Teraz to Garet musi uratować świat.

Zaczynając czytanie myślałam, że będzie to trochę taka baśń. Pojawił się król wróżek, wróżki, mgła niezgody i rozpaczy, szkatułka. Wszystko to kojarzy mi się z baśnią, z przyjemnym światem. Z takimi też myślami zaczynałam tę książkę. Myślałam, że będzie to coś innego, ciekawego. Coś czego wśród tych wszystkich paranormalnych romansów nie znalazłam. Jednak jakie było moje zdziwienie, gdy zaraz po tych myślach pojawił się Will Hughes - Wampir... Pomyślałam, że jednak w baśniach musi być zło i dobro. Kolejnym zaskoczeniem było to, że Will był wampirem dobrym! Wszędzie widzimy dobre wampiry. Gdzie się podziały te niebezpieczne potwory? No więc moje marzenia o czymś innym zniknęły. Nagle powieść stała się przewidywalna i jak w każdej tego typu książce na pierwszy plan wypłynął wątek - miłość przeciwko złu. Nie powiem co wygrało. Myślę, że każdy się domyśli.

Bardzo szybko mi się czytało, mimo, że domyślałam się co nastąpi ''kartkę później''. Polecam ją przede wszystkim osobom lubującym się w paranormal romance. Ja, mimo swojej szczerej sympatii do tego typu książek, tej więcej nie przeczytam.

Bohaterką powieści jest Margaret, projektantka biżuterii mieszkająca z ojcem i prowadząca wspólnie z nim galerię. Pewnego dnia wracając do domu Garet zachacza o pewien sklep z antykami. Tam przemiły starszy pan daje jej szkatułkę, którą bohaterka ma otworzyć w domu, gdyż tylko ona ma pierścień pasujący do owej rzeczy. Tego samego dnia dzieją się niewyobrażalne rzeczy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miłość... Mówią, że ta stara i pierwsza nie rdzewieje. Zostają po niej wspomnienia i jakiś ślad na sercu. Ale co jeśli pewnego dnia zupełnie przypadkowo staniemy oko w oko z tą miłością i wszystkie wspomnienia powrócą, a ślad na sercu stanie się nagle bardziej uciążliwy?

Ellen ma wspaniałego męża, który jest jej przyjacielem, kochankiem, a przy tym jest niemalże ideałem. Ma rodzinę, przyjaciół i świetną pracę. Ellen kocha męża z całego serca, ale przecież Andy nie jest jej pierwszą miłością. Kiedyś jej sercem zawładnął niejaki Leo, a teraz przechodząc przez pasy w Nowym Jorku, Ellen zauważa Leo i od tej pory ma go cały czas w myślach. Zaczynają się spotkania, telefony i smsy i to tylko upewnia ją w tym, że tęskni za nim. Wspólna praca, wyjazd to wszystko zbliża ich do siebie tak, jak kilka lat temu zbliżyło. Dla Andy'ego staje się coraz bardziej oschła, szuka w ich rozmowach byle jakiego powodu do kłótni. Jednak zawsze w domu czeka rodzina - mąż, który kocha Ellen całym sercem, przyjaciółka Margot, a zarazem siostra Andy'ego i cała rodzina Grahamów. Bohaterka musiałaby ich wszystkich zostawić, zdradzić na rzecz swojej dawnej miłości. Na rzecz Leo. Musi teraz wybierać między dwoma przeciwieństwami, między przeszłością a przyszłością.

''Andy jest jak słoneczny dzień, turkusowa tafla wody i kieliszek wina.
[...]
Leo to trudna wędrówka po górach. W zimnej mżawce. Kiedy nie do końca wiesz, gdzie się znajdujesz, jesteś głodna i w dodatku powoli zapada ciemność.''*

Już od pewnego czasu chciałam przeczytać coś od Pani Emily Giffin. Trafiło na ''Sto dni po ślubie'' i wcale się na tym nie zawiodłam. Mimo, że tematyka książki jest mi obca to bardzo miło było mi wejść w inny świat, świat zakochanych, świat rozterek, czuć razem z bohaterką tę niepewność i rozstrzygać przy którym boku jej życie będzie lepsze. Przy którym z nich będzie się czuła szczęśliwa, spełniona. Miłość i małżeństwo polega przede wszystkim na poczuciu bezpieczeństwa, na zaufaniu i na pewności, że to tu chce się zestarzeć, wyliczać własne zmarszczki i we własnym towarzystwie bujać się na bujanych fotelach przy kominku. Każdy jednak inaczej postrzega miłość i małżeństwo. A jak postrzega je Ellen?

Autorka przedstawiła historię w bardzo prosty sposób, który zupełnie mnie urzekł. Wciągająca i ciepła opowieść o miłości, zrozumieniu, a także i o poświęceniu. O uczuciach do dwóch mężczyzn, gdzie serce i rozum toczą wojnę, w której serce nie wie i nie chce wiedzieć, po której jest stronie. Bije się ze sobą samym.
Na pewno jeszcze nie raz wrócę do twórczości pani Giffin, chociażby po to, aby poznać ją w innych książkach, zobaczyć inne postaci w innych sytuacjach.

Miłość... Mówią, że ta stara i pierwsza nie rdzewieje. Zostają po niej wspomnienia i jakiś ślad na sercu. Ale co jeśli pewnego dnia zupełnie przypadkowo staniemy oko w oko z tą miłością i wszystkie wspomnienia powrócą, a ślad na sercu stanie się nagle bardziej uciążliwy?

Ellen ma wspaniałego męża, który jest jej przyjacielem, kochankiem, a przy tym jest niemalże ideałem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W miasteczku Shakespeare dzieją się złe rzeczy. To już trzecie morderstwo. Trzecia ''przypadkowa śmierć''. Kto więc za tym stoi? Kto zabija ludzi? Ich życie mogło trwać o wiele dłużej.

To Lily Bard znalazła Dela Peckarda leżącego na ławeczce do ćwiczeń, ze sztangą na gardle. To było już trzecie morderstwo. Wyglądał jakby spał, ale to nie był sen.
Lily jako sprzątaczka miała dostęp do tajemnic wielu rodzin, wiele też wiedziała. Do tego dochodzi pewny ''Czarny Kucyk'', który budzi w Lily niestosowne uczucia i którego jest ciekawa. Kim jest on? Kim jest człowiek, który zabija?

Szczerze mówiąc, nie wiem jak oceniać tę książkę. Nigdy nie przepadałam za kryminałami, dlatego też nigdy ich nie czytałam. Zauważyłam jednak, że wiele osób się w nich zaczytuje (w tym moja przyjaciółka), więc postanowiłam nadrobić braki.

Charlaine Harris znam tylko z serii o Sookie Stackhouse, którą zaczełam, ale skończyć nie mogłam (serial jednak oglądam, co ciągle przypominam:)). Tak więc można powiedzieć, że autorka była mi nie do końca znana. Powiem jednak, że czytało mi się to bardzo miło. Gdyby nie był to ebook, to zdecydowanie szybciej bym ją przeczytała. Pisana prostym językiem, ciekawa. Żałuję tylko, że akcja zaczęła i skończyła się tak szybko. Według mnie zdecydowanie za szybko. Mimo wszystko przyznam, że dzięki tej książce jestem także ciekawa innych tego typu lektur i na pewno sięgnę po inne kryminały.

Lily Bard była ciekawie wykreowaną osobą. Silną psychicznie i fizycznie, kobietą z przyszłością, kobietą, która potrafiła być także romantyczna. Żałuję tylko, że autorka nie przybliżyła nam czytelnikom jej przyszłości. Pare wzmianek było, jednak nie satysfakcjonowały mnie. Inne postaci także bardzo przyjemne, ciepłe. Bardzo polubiłam policjanta Claude'a. Sympatyczny człowiek. Dziwiłam się, gdy Lily tak go odtrącała.

Myślę, że książka spodoba się osobom, które dopiero zaczynają przygodę z kryminałami, a może i tym, którzy tę przygodę już dawno rozpoczęli?

W miasteczku Shakespeare dzieją się złe rzeczy. To już trzecie morderstwo. Trzecia ''przypadkowa śmierć''. Kto więc za tym stoi? Kto zabija ludzi? Ich życie mogło trwać o wiele dłużej.

To Lily Bard znalazła Dela Peckarda leżącego na ławeczce do ćwiczeń, ze sztangą na gardle. To było już trzecie morderstwo. Wyglądał jakby spał, ale to nie był sen.
Lily jako sprzątaczka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Liceum, nowa szkoła, nowi nauczyciele i wciąż Matt. W nowym roku szkolnym każdy musi zrealizować pewien projekt. Cat trafia się obrazek z człekokształtnymi ludźmi i wpada na pomysł, aby powrócić do prehistorii. To wszystko równa się zero telefonu, zero telewizji, zero chipsów, słodyczy i długie spacery. W końcu człekokształtni nie mieli samochodów. Jednak Cat się nie poddaje. Wie, że dzięki temu zrzuci parę kilogramów. Gdy tak się dzieje pojawiają się nowi chłopcy, pierwsze pocałunki no i powraca także Matt - kiedyś najlepszy przyjaciel, teraz największy wróg.

Książka opowiada historię pewnej nastolatki, która przez pewien projekt zmienia się nie do poznania. Nie chodzi tu tylko o wygląd, chociaż to zmienia się najbardziej, ale też o jej zachowanie, myślenie i pewną rzecz, którą musi sobie uświadomić. Gdy Cat była grubsza nie było nią zainteresowania. A to dlaczego? Bo chowała się, nie chciała chodzić na żadne randki. Teraz, gdy trochę schudła, nabrała pewności siebie, dała się namówić przyjaciółce na podwójną randkę. I tym sposobem poznała Grega. Mimo pierwszych pocałunków z tymże chłopakiem, Cat wie, że nie jest on tym, kogo ona potrzebuje, że nie pasują do siebie zupełnie. W międzyczasie bohaterka poznaje siebie, swoje możliwości, budzi coraz większe zainteresowanie wśród chłopców, a także sama zaczyna się nimi interesować. Przypominają jej się także stare dobre czasy, kiedy to pływała, nie wstydziła się swojego ciała i woda tak cudownie ją odstresowywała. Brakuje jej tego także, a przede wszystkim brakuje jej, jej dobrego starego przyjaciela.

Książke bardzo przyjemnie się czyta. Lekko pisana, z humorem i takim emanującym ciepłem. Cat jest bardzo przyjemną dziewczyną, czasami mogłam się z nią utożsamić. Miała świetną przyjaciółkę, a i jej wróg był niczego sobie. Tak, Matt zasłużył na wspomnienie tu o nim.
Może i polecałabym ją bardziej młodszym dziewczonym (a przede wszystkim dziewczynom), jednak ja się świetnie przy niej bawiłam i pochłonęłam ją bardzo szybko. Świetna lekturka na wakacje, typowo na wypoczęcie. Prosta i bez zbędnych komplikacji.

Liceum, nowa szkoła, nowi nauczyciele i wciąż Matt. W nowym roku szkolnym każdy musi zrealizować pewien projekt. Cat trafia się obrazek z człekokształtnymi ludźmi i wpada na pomysł, aby powrócić do prehistorii. To wszystko równa się zero telefonu, zero telewizji, zero chipsów, słodyczy i długie spacery. W końcu człekokształtni nie mieli samochodów. Jednak Cat się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy jest ciekaw co przyniesie nam przyszłość. Nikt tego jednak nie wie. ''Atrofia'' zaś ukazuje nam ją w pewnym świetle. Ludzie produkują embriony. Dzieci poczęte naturalnie nie były doskonałe, stąd produkcja ludzi, którzy są idealni, zdrowi, lecz ledwo dożywają dwudziestu paru lat. To jest jedyna wada w nowym, 'idealnym' świecie.

Ameryka Północna jako jedyna przetrwała trzecią wojnę światową. Resztę kontynentów zalał ocean. Rhine, Jenna i Cecily zostają porwane wraz z innymi dziewczynami i wybrane pośród nich na żony pewnego młodzieńca, który nie długo zostanie wdowcem. Trafiają do ekskluzywnego domu, z którego nie ma wyjścia. Zostaje im przydzielone całe piętro, pokoje i pokojówki, które opiekują się nimi i przygotowują do dnia, w którym to, trzy dziewczyny poślubią tego samego mężczyzne i będą z nim żyć w pięknej rezydencji do końca swoich dni. Poligamia w tym czasie. Jestjak najbardziej legalna i normalna. W domu tym wraz z ich mężem Lindenem mieszka jego ojciec doktor Vaghn, który poszukuje szczepionki na przedłużenie życia i wciąż się z tym zmaga.

Trzy żony zaprzyjaźniają się ze sobą, wszystkie trzy różnią się od siebie nie tylko wyglądem, lecz także charakterem. Jednak to Rhine zostaje pierwszą żoną Lindena. To z nią wychodzi na bankiety i inne imprezy. To ją pokazuje wszystkim. Serce Rhine wyrywa się jednak ku służącemu Gabrielowi i tęskni za bratem, który został w domu i na nią czeka. Teraz mimo wszystko musi pokazać Lindenowi, że zasłużyła na bycie pierwszą żoną i cieszy się tym. Choć serce mówi co innego, Rhine jest silna i wierzy, że kiedyś wydostanie się z tego domu. Marzy o ucieczce, ale czy chce uciec sama? Martwi się też Cecily. Mimo tego, że ta mała ruda dziewczynka była wredna i złośliwa, to w końcu przecież jest jeszcze dzieckiem, choć pewna sytuacja zmienia ją nie do poznania. Jenna jest Rhine coraz bliższa, jej też nie chce zostawiać, choć doskonale wie, że Jenna dałaby sobie radę sama. I co z ojcem Lindena? Gdy dowie się o planach Rhine, będzie mścił się i pilnował jej bardziej, a wtedy ucieczka się nie powiedzie.

Na samym początku zaintrygował mnie bardzo tytuł. ''Atrofia- stopniowe zanikanie komórki, tkanki, narzadu lub części ciała...'' Później spojrzałam na okładke i stwierdziłam, że jest niesamowita. Na końcu przeczytałam opis i wiedziałam, że tę książkę muszę przeczytać. Zaczęłam więc i pierwsze moje skojarzenie dotyczyło ''Igrzysk Śmierci''. Również jesteśmy w przyszłości w Ameryce Północnej, dziewczyna robi coś wbrew sobie, zakochuje się, chce przeżyć, bo w domu ktoś na nią czeka. Drobne rzeczy, jednak czytając lekturę wciąż przypominałam sobie igrzyska. Koniec także mnie zawiódł. Oczekiwałam czegoś, co byłoby wstrząsające, dałoby mi do myślenia i zachęcało do czekania na następną część z wielkim zniecierpliwieniem. Oczywiście wciąż czekam na kontynuacje, bo jestem ciekawa, ale mogę czekać i czekać z cierpliwością. Książka jednak sama w sobie podobała mi się.

Każdy jest ciekaw co przyniesie nam przyszłość. Nikt tego jednak nie wie. ''Atrofia'' zaś ukazuje nam ją w pewnym świetle. Ludzie produkują embriony. Dzieci poczęte naturalnie nie były doskonałe, stąd produkcja ludzi, którzy są idealni, zdrowi, lecz ledwo dożywają dwudziestu paru lat. To jest jedyna wada w nowym, 'idealnym' świecie.

Ameryka Północna jako jedyna przetrwała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z zimnej Polski przenosimy się w ciepłe rejony Toskanii, do której wyrusza Lily zaraz po tym jak znajduje w bucie golfowym swojego ''idealnego'' męża zdjęcie jego nowej rodziny. Porzuca pracę w Nowym Jorku i wyrusza w podróż swego życia. Tam poznaje Ligę Owdowiałych Cerowaczek, które chciałyby się dowiedzieć co nieco o Lily i jej historii, a także wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc. Te starsze panie nie zajmują się jedynie cerowaniem i pieczeniem cantucci. One są niczym armia, która łączy ze sobą dwa złamane serca, oczywiście najpierw obmyślając plany i szykując zasadzki. W końcu ma to wyglądać na przeznaczenie. W tym przypadku także chcą uleczyć serce bohaterki, ale czy przystojny, owdowiały Włoch jest właściwym lekarstwem? A co jeśli Lily pozna córkę swojego męża? Co jeśli pozna także jej matkę i w końcu dowie się prawdy? Został jeszcze jej mąż Daniel, który o podróży swojej żony nic nie wie, do czasu kiedy zauważa ją spacerującą z jego córką uliczkami Montedovy.

Książka bardzo ciepła, przyjemna i klimatyczna. Pisana prostym językiem. Idealnie wpasowała się w klimaty wakacyjne i bardzo miło było mi się przenieść z tej pochmurnej, deszczowej Polski w ciepłe, pogodne Włochy, gdzie każdy się do Ciebie mile uśmiecha i czujesz się jak u siebie w domu.

Lily Turner ma swoje zasady, ale teraz, gdy przyjechała do Toskanii musi z nimi zerwać. Bo przecież kto we Włoszech liczy kalorie? Od zawsze marzyła o dziecku, którego nigdy nie dane było jej mieć. Teraz, gdy poznała córkę Daniela, Francesscę, czuje się prawie jak matka, którą nigdy nie była. Zastąpiła dziewczynce prawdziwą matkę, która nie była na siłach opiekować się córką. Piekły razem cantucci w kształcie serc, które później nazwały amorucci, spacerowały, rozmawiały. O czymś takim kiedyś Lily mogła tylko pomarzyć. Złamane serce jednak bolało wciąż, a bohaterka sama nie wiedziała jak je zaleczyć. Toskania odmieni wszystko. Przewróci jej życie do góry nogami, ale czy Lily będzie tego żałować? Stanie się coś o czym marzyła od zawsze i to właśnie Toskania jej to da. W jej małżeństwie także zajdą duże zmiany. Od tej pory będzie już zupełnie inaczej. I pomyśleć, że Lily może tyle zawdzięczać staruszkom.

Z zimnej Polski przenosimy się w ciepłe rejony Toskanii, do której wyrusza Lily zaraz po tym jak znajduje w bucie golfowym swojego ''idealnego'' męża zdjęcie jego nowej rodziny. Porzuca pracę w Nowym Jorku i wyrusza w podróż swego życia. Tam poznaje Ligę Owdowiałych Cerowaczek, które chciałyby się dowiedzieć co nieco o Lily i jej historii, a także wziąć sprawy w swoje ręce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dla Toni życie od samego początku jest okrutne. W dzieciństwie srogi ojciec, matka zajmująca się synem, chłopcy uganiający się za nią tylko dzięki jej walorom. Dzięki nim też poznała swojego późniejszego męża Romana, za którego wyszła ze względu na silne uczucie, które do niego czuła, a którego nie podzielał on i główny powód - dziecko. Najpierw jedno, później drugie, na końcu pojawił się Dawid - niepełnosprawny chłopiec. Małżeństwo nie dogadywało się od samego początku. Były kłótnie, wyzwiska, nie było tam miłości ze strony głowy rodziny. Roman bał się swojego syna, nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Tonia zaś ''połączyła się'' z Dawidem w jedną całość. Wszystko robili razem, chodzili, sprzątali. Bohaterka nie opuszczała go na krok. Chłopak za każdym razem mówił w liczbie mnogiej, ''pójdziemy'', ''zobaczymy''. Wszystko z mamą. Aż pewnego dnia mama zachorowała. Tak po prostu, jakby w życiu nie miała zbyt wielu przykrości. To był rak. Przechodziła chemie i wmawiała sobie, że przeżyje dla Romana, że się zmienił dla niej, przecież troszczy się o nią, nie zaciąga jej do łóżka, nie krzyczy, ale tak prawdę mówiąc to Roman wcale się nie zmienił. On brzydził się Toni i nie chciał mieć z nią nic wspólnego, dla niego była wybrakowana, zużyta i nie potrzebna. Nie chciał jej już. Wtedy do niej dotarło to, czego nie mogła zrozumieć przez te kilka lat. Tonia zaczęła robić coś dla siebie. Już nie dla Romana, już nie dla swoich dzieci, a dla siebie.

Prawdę mówiąc bardzo ciężko mi jest napisać cokolwiek na temat tej książki. Nie dlatego, że mi się nie podobała, wręcz przeciwnie. Była ona prawdziwa, bo jak wszyscy wiemy, nie każde życie to sielanka. Niektórzy żyją nieszczęśliwie, walcząc o każdy dzień, walcząc o chodźby odrobinę szczęścia. Życie głównej bohaterki było przykre, jej droga do szczęścia była ciężka i pełna dziur. Tonia była naiwną, ślepo zapatrzoną w męża kobietą. W męża, który był totalnym chamem. Bezczelnym człowiekiem, który staczał się, a jego życie ograniczało się do wrzasków i żądań. Toni brakowało tej pewności siebie, która pomogłaby jej odejść i zacząć od nowa. Nie chciałabym jej jednak oceniać, lubiło się ją za swój charakter, za ten entuzjazm kiedy walczyła z chorobą. Mimo tej swojej naiwności była silna i zawsze z wielkich uśmiechem, z tymi swoimi przekleństwami na ustach i papierosami, pokonywała przeciwności losu i pokazywała, że może. Dawała radę. Dzięki tej sile spotkała ludzi, którzy pokazali jej inny świat, pokazali, że można być szczęśliwym i żyć szczęśliwie. Dopiero wtedy Tonia zrozumiała, że powinna zacząć od nowa i nie dać się swoim wspomnieniom.

Książka nie jest lekką lekturą. Czyta się ją bardzo szybko, jednak człowiek nie odpręża się przy niej, bo czeka tylko na to, co może się jeszcze stać tej biednej bohaterce, która już za dużo wycierpiała. Czeka się także na jakieś dobro skierowane w jej osobę. Warto ją przeczytać, chodźby dlatego, że można docenić to, co się ma.

Dla Toni życie od samego początku jest okrutne. W dzieciństwie srogi ojciec, matka zajmująca się synem, chłopcy uganiający się za nią tylko dzięki jej walorom. Dzięki nim też poznała swojego późniejszego męża Romana, za którego wyszła ze względu na silne uczucie, które do niego czuła, a którego nie podzielał on i główny powód - dziecko. Najpierw jedno, później drugie, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Grace Divine jest wychowywana w religijnej rodzinie. Doskonale wie, że tej nocy, kiedy w domu pojawił się jej zakrwawiony brat Jude, stało się coś strasznego i owianego tajemnicą. Niestety nikt nie chciał jej nic powiedzieć. Trzy lata później do miasta wraca Daniel – dawny przyjaciel Jude'a i Grace. Teraz jednak Grace dostała od swojego brata zakaz zbliżania się do Daniela. Ale jak to zrobić, kiedy Daniel tak bardzo przyciąga, a sama Grace jest zafascynowana jego zdolnościami plastycznymi i tymi oczami, które tak bardzo nie przypominały oczu sprzed trzech lat.

Na tę książkę czekałam bardzo długo. Zobaczyłam ją u koleżanki i można powiedzieć, że od razu się zakochałam. Okładka jest przepiękna! Kolory grają ze sobą, a ja nie mogę się na nią napatrzeć. Teraz fiolet i czerń będą kojarzyć mi się z ''Dziedzictwem mroku'', tak samo jak fioletowy lakier do paznokci. Nie wytrzymam jak nie powiem, że jest to najładniejsza okładka ze wszystkich jakie widziałam. Nie osądzam po okładkach, jednak w tym przypadku na pewno miała swój udział.

Ostatnimi czasy zrobiłam sobie przerwę od paranormal romance, wszystkich wilkołaków, wampirów, demonów, ale przyznam się, że brakowało mi tego. Chciałam zanurzyć się w innym świecie z tymi stworami. Nie miałam pojęcia kim w tej książce będzie Daniel. Oczywistym było, że nie będzie to zwyczajny chłopak, ale kto? Wampir? Upadły anioł? Wilkołak? Mogłam się jedynie domyślać i muszę przyznać, że to mi się podobało. Tym bardziej, że Daniel był chłopakiem rozsądnym, tajemniczym, chłopakiem, który niósł wielki ciężar, z którym nie mógł się pogodzić i nie chciał tak żyć. Z każdą stroną byłam coraz bardziej ciekawa kim jest bohater, co się dzieje z Judem, jak Grace uratuje dusze swojego ukochanego. Książka wciągała mnie z każdą kartką coraz bardziej w ten świat. Czasem czułam się jak obserwator, czasem jak główna bohaterka. Niektórzy musieli odrywać mnie 'siłą' od tej lektury, bo nie chciałam wracać do normalnego świata;)

Pisana jest lekkim językiem, przemawiającym do czytelnika. Czyta się ją lekko,przyjemnie i bardzo szybko. Czasem nawet żałowałam, że tak szybko ją skończyłam. Typowy paranormal romance z dawką namiętności, emocji i niebezpieczeństwa. Pani Bree Despain odwaliła kawał dobrej roboty i muszę przyznać, że mam wielką nadzieję, iż powstaną jeszcze jakieś inne książki tej autorki. Może jakaś inna seria?;) Tymczasem zabieram się za drugą część ''Łaskę utraconą'' i mam wielką nadzieję, że będzie tak samo ekscytująca i wciągająca jak ''Dziedzictwo mroku''.

Grace Divine jest wychowywana w religijnej rodzinie. Doskonale wie, że tej nocy, kiedy w domu pojawił się jej zakrwawiony brat Jude, stało się coś strasznego i owianego tajemnicą. Niestety nikt nie chciał jej nic powiedzieć. Trzy lata później do miasta wraca Daniel – dawny przyjaciel Jude'a i Grace. Teraz jednak Grace dostała od swojego brata zakaz zbliżania się do Daniela....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bryce i Julii poznali się w dniu, w którym on przeprowadził się i stał jej sąsiadem.Ona zakochała się w nim, a on uciekł do mamy. Od chwili gdy przypadkowo złapał ją za ręk, ona myślała tylko o niedoszłym pocałunku. On myślał tylko o tym jak uciec od jej cielęcego wzroku. I tak aż do gimnazjum. Później jednak wszystko się odwraca. To on o niej myśli i wypatruje ją, a ona próbuje wyrzucić go z głowy, bo nie jest tym, za kogo go wcześniej brała.

Gdy zaczynałam czytać tę lekturę wiedziałam o czym ona jest, jak się skończy i jak się wszystko potoczy. Wiedziałam to, bo oglądałam film. Chciałoby się powiedzieć, że niepotrzebnie, jednak ja wcale nie żałuję. Może mogłam zrobić to w innej kolejności, ale ten film nadał książce taki swój urok i czytając ją, siedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Miałam przed oczami sceny filmowe, ale pierwszy raz w życiu zupełnie mi to nie przeszkadzało. Z resztą film do książki był bardzo podobny, zupełne odzwierciedlenie.

Główni bohaterowi to Julianna i Bryce i to właśnie z ich perspektywy były napisane rozdziały. Rozdział pierwszy – Bryce, rozdział drugi – Juli. Ta sama historia, opisana przez każdego z nich inaczej. To było bardzo ciekawe, bo mogłam przez chwilę myśleć jak Bryce, a znowu chwilę później stać się Juli. Obydwie postacie są świetnie wykreowane. Ich rozmyślania potrafiły rozłożyć mnie na łopatki. Tu oczywiście nie chodzi o głupawe myśli, raczej o coś, co było strasznie urocze i najzwyklej w świecie fajne. To były nie były jakieś trudne, psychologiczne przemyślenia. One były łatwe i proste, ale po przeczytaniu takiej myśli, uśmiech wskakiwał na twarz.

Po raz kolejny czytałam zwykłą obyczajową książkę i zaczynając ją czytać, myślałam czy to nie za dużo naraz. Teraz, po przeczytaniu wiem, że ta książka nie jest zwykłym obyczajowym, odprężającym czytadłem i mimo, że nie ma tam wróżek, wampirów, aniołów czy wilkołaków, ona ma w sobie pewną magię. Myślę, że na wakacyjne kilka godzin jest świetna.

Bryce i Julii poznali się w dniu, w którym on przeprowadził się i stał jej sąsiadem.Ona zakochała się w nim, a on uciekł do mamy. Od chwili gdy przypadkowo złapał ją za ręk, ona myślała tylko o niedoszłym pocałunku. On myślał tylko o tym jak uciec od jej cielęcego wzroku. I tak aż do gimnazjum. Później jednak wszystko się odwraca. To on o niej myśli i wypatruje ją, a ona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka Moniki Czopek, ''Zielone Serca'', opowiada historię dwóch licealistek – Ani i Ewy. Przyjaciółki są przeciwieństwami, dwoma różnymi charakterami, lecz to im w przyjaźni nie przeszkadza. Ania spokojna, zakompleksiona, pilna uczennica, która uwielbia zaszyć się w swoim domowych zaciszu z książką w ręku. Jednak jak każda dziewczyna ma swój obiekt westchnień, w który wpatruje się codziennie w szkole na przerwach. Piotr jednak nie okazuje żadnych chęci zapoznania się z dziewczyną. Ewa zaś jest energiczna i szalona. Nie w głowie jej nauka. W głowie ma tylko Wojtka. Mimo swojej szalonej natury dziewczyna wstydzi się podejść, a gdy już rozmawiają – zabiera jej mowę.
Obydwie bohaterki wstydzą się swoich uczuć do chłopaków, dlatego też wpadają na genialny pomysł. Anka ma krótkie włosy, więc łatwo będzie przerobić ją na chłopaka. Spokojna Ania musi teraz pójść na dyskotekę i przedstawiać się jako Patryk. Wtedy dowie się co myślą chłopcy. Od tego momentu zaczyna się akcja, komiczne sytuacje, ale także problemy wywołane przez 'Patryka'.

Przez całą książkę zastanawiał mnie tytuł. No bo przecież co mają ''Zielone serca'' do zakochania i młodzieńczych problemów? Muszę przyznać, że odpowiedź znalazłam i była zadowalająca. Czyli zielone serca mają coś do zakochania i młodzieńczych problemów, nie są to tylko serca w innym kolorze niż czerwony. Nie zdradzę jednak w czym siedzi tu rzecz.

Książka jest typową lekturą dla młodzieży. Mimo tego, że jest lekka, to pojawiają się tam również problemy. Problemy oczywiście nastolatków, ale te także są ważne. W książce na pierwszym miejscu jest postawiona przyjaźń. Dziewczyny bezgranicznie sobie ufają. Gdyby Ania nie zaufała Ewie, nie przebrałaby się nigdy za chłopaka. Później, gdy przez te przebieranki są problemy, Ania nie oskarża Ewy. Oskarża siebie. Taka właśnie była ta bohaterka. Trochę zbyt miła, bez wyrazistości i charakteru. Świeciła zielonymi oczami i podobno była urocza.
Ewa zaś w drugą stronę przesadzała. Czasami zwariowane pomysły, mimo że są śmieszne, nie przynoszą nic dobrego (chociaż... Ewie się poszczęściło;)).

Myślę, że gdybym książkę czytała kilka lat wcześniej – byłabym nią zachwycona. Teraz jednak była dla mnie zwykłą opowiastką o nastolatkach, miłostkach i ich lekkich problemach. Mimo że miło spędziłam czas, to książkę jednak polecam młodszym czytelnikom, którzy nie szukają głębszych doznań, uczuć, a lubią sobie poczytać o pierwszych miłościach i śmiesznych sytuacjach.

Książka Moniki Czopek, ''Zielone Serca'', opowiada historię dwóch licealistek – Ani i Ewy. Przyjaciółki są przeciwieństwami, dwoma różnymi charakterami, lecz to im w przyjaźni nie przeszkadza. Ania spokojna, zakompleksiona, pilna uczennica, która uwielbia zaszyć się w swoim domowych zaciszu z książką w ręku. Jednak jak każda dziewczyna ma swój obiekt westchnień, w który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Głowna bohaterka Eliza ma 28 lat, pracuje jako świetliczanka i wiedzie spokojne życie. Spokój niestety przerywa dwóch mężczyzn. Bruno, zwany inaczej Janko Muzykantem poznał się z Elizą dziesięć lat temu, kiedy byli nastolatkami. Zakochał się w niej, lecz ona nie odwzajemniała jego uczuć. Grał jej na każdym kroku na skrzypcach i tym samym był dla niej zbyt romantyczny. Na dyskotece pełnej młodzieży poprosił DJ-a o puszczenie walca. Bohaterka właśnie wtedy zraziła się do niego. Teraz jednak powrócił. O 10 lat starszy, bogatszy w nowe doświadczenia, a także wciąż w niej zakochany. Na drodze jej życia pojawia się jednak także lekarz, którego poznała dzięki swojemu wychowankowi ze świetlicy. Randki z Adamem, spotkania z Brunem. Dwóch mężczyzn starających się o względy dziewczyny. Mimo, że to Adam był tym przedsiębiorczym i przebojowym facetem, serce Elizy kierowało się ku muzykowi, który swą poetycką duszą zaczarował ją. Jednak los płata figle i także było w tym przypadku. Pewien incydent sprawił, że bohaterka nie miała wyboru, a rozum wygrał z sercem. Chociaż... nie do końca. Serce także będzie miało swój udział.

Lektura trafiła do mnie z akcji Włóczykijka. Szczerze mówiąc nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Tytuł nic mi nie mówił, autorka także nie. Zaraz, gdy tylko wzięłam książkę w ręce, zaczęłam ją czytać. Pisana lekko, przyjemnie, językiem, który przemawia do czytelnika. Czyta się ją bardzo szybko. Bohaterka wykreowana w sposób, którego nie da się nie lubić. Sympatyczna, dobra, wychowana, uczciwa. Same superlatywy. Co prawda brakowało wad, ale mimo wszystko, polubiłam Elizę. Co do dwóch mężczyzn, to tak naprawdę nie wiedziałam, za którym mam stać murem. Bruno romantyk i jego początkowe rozważania o przeznaczeniu i miłości były słodkie, po pewnym czasie zaś swoimi ckliwymi tekstami potrafił mnie zirytować. Adam znowu mówił tylko o sobie, był egoistyczny i nie liczył się ze zdaniem Elizy. To on decydował. Jak się później okazało dla niego najważniejsza była praca (chociaż tego bym pracą nie nazwała), nie rodzina. Myślę, że jego nie lubiłam nawet przez chwilę. Tacy mężczyźni jak on przekreśleni są z góry. Z dwojga złego to Bruno kibicowałam i już przeżyłabym nawet te komentarze o przeznaczeniu i miłości. Niech mu będzie.
Muszę także wspomnieć o Magdzie, przyjaciółce Elizy. Nie była ona żadną z głównych ról, jednak ta sympatyczna osoba zawładnęła moim sercem najbardziej. Wesoła, troszkę roztargniona, szalona. Pracowała w aptece i szukała na siłę mężczyzny swojego życia. Często trafiała na niewłaściwych, ale zwyczajnie się tym nie przejmowała i była gotowa szukać dalej.
Jak to ostatnio mam w zwyczaju (co też mnie coraz bardziej drażni), trafiam na literówki. W tym przypadku także było ich trochę, no ale spróbuję przymknąć na to oko.

Myślę, że każdy kto lubi obyczajowe, ciepłe i zabawne powieści o miłości, dokonywaniu życiowych wyborów i przeznaczeniu, powinien przeczytać tę książkę. Właśnie dla ludzi, którzy lubią takie książki, lektura ta powinna wędrować dalej.

Książkę dostałam z akcji Włóczykijka, dzięki Wydawnictwu Prozami.

Głowna bohaterka Eliza ma 28 lat, pracuje jako świetliczanka i wiedzie spokojne życie. Spokój niestety przerywa dwóch mężczyzn. Bruno, zwany inaczej Janko Muzykantem poznał się z Elizą dziesięć lat temu, kiedy byli nastolatkami. Zakochał się w niej, lecz ona nie odwzajemniała jego uczuć. Grał jej na każdym kroku na skrzypcach i tym samym był dla niej zbyt romantyczny. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pyskata, bezczelna, wredna. Maxi ma szesnaście lat i jest buntowniczką. Czas spędza w gronie przyjaciółek, z którymi świetnie się bawi. Mimo tego, że każda z nich jest inna, a najbardziej wyróżnia się jednak bohaterka, która nie cierpi chodzić po sklepach, woli wybrać się do parku i pojeździć na desce, to świetnie się dogadują. Pewnego dnia dziewczyny udają się do swej kryjówki, gdzie mogą napić się piwa i porozmawiać. Nazywają to swoim miejscem, którego nikt nie zna, więc ich zdziwienie jest naprawdę duże kiedy podchodzi do nich czterech chłopaków. Maxi zaczyna podrywać Zac - przystojny blondyn z błękitnymi oczami, niestety zostaje przegoniony. Łatwo się jednak nie podda i od tej pory będzie jej kulą u nogi.
Tak zaczyna się przygoda czterech przyjaciółek i czterech kumpli, którzy po pewnym czasie swojej znajomości wyjeżdżają wspólnie spędzić wakacje. Tam poznają lepiej siebie, wyjazd zaowocuje w nowe znajomości, a także pokaże czym jest prawdziwa przyjaźń.

Lekturę czyta się bardzo szybko, jest to jedna z tych, w której przeważają same dialogi. Przyznam szczerze, że mimo iż książkę czyta się szybciej niż taką, w której jest dużo opisów, to niestety tutaj brakowało właśnie tego. Same dialogi nie wystarczą.
Jeśli jesteśmy już przy rozmowach to książka miała być pisana językiem młodzieżowym, który miał trafiać do czytelników. Do mnie nie trafił, wręcz odwrotnie – irytował mnie. Bo przecież ile można czytać o ''fochu z przytupem i melodyjką'' i innych takich modnych zwrotach? Ja niestety mam do nich wielką awersję, więc gdy czytam coś takiego denerwuję się. Postacie w książce były dość dziwne. Maxi była bezczelna i chamska. Podobno było to spowodowane przyszłością, która była strasznie przerysowana, wręcz nierealna. Bohaterka drażniła swoim zachowaniem, tym jaka była samolubna, tym jak biła kolegów i jak traktowała przyjaciółki. Po prostu nie potrafiłam jej polubić. Zac uczepił się bohaterki i mimo wyzwisk kierowanych przez nią w jego stronę, dalej był natarczywy i uparty. Uśmiechał się kiedy go biła, uśmiechał się kiedy go wyzywała. Zachowywał się jakby się w ogóle nie szanował. Maxi wykorzystywała jego słabość do niej.

Tytuł książki to ''Nielegalna''. Moim zdaniem on w ogóle tutaj nie pasuje. Jedyne rzeczy nielegalne, które robiła Maxi to jazda autem i picie piwa po kryjomu. Nic więcej. Więc gdzie ona jest nielegalna i skąd wziął się pomysł na ten tytuł?
Okładka książki przyciąga oko i na tym się też kończy. Litery są porozrzucane i wielkie. Trzeba się przypatrzeć, żeby sprawdzić gdzie jest nazwisko autorki, a gdzie tytuł. Z boku stoi dziewczyna. Jej styl pokazuje, że jest ona buntowniczką.

Coś mnie skłoniło, aby dowiedzieć się czegoś o autorce. Monika Przybyłek, jest bardzo młoda. Z tego co wiem, to dopiero zaczyna pisać. Od razu nasunęła mi się autorka ''Spalonej Róży'', jednak nie powinnam tych książek porównywać. Za kilka lat, jeśli Monika Przybyłek dalej będzie pisać, na pewno sięgnę po jeszcze jakąś z jej książek, aby móc porównać, co zmieniło się od tej pory. ''Nielegalnej'' jednak więcej nie przeczytam.

Pyskata, bezczelna, wredna. Maxi ma szesnaście lat i jest buntowniczką. Czas spędza w gronie przyjaciółek, z którymi świetnie się bawi. Mimo tego, że każda z nich jest inna, a najbardziej wyróżnia się jednak bohaterka, która nie cierpi chodzić po sklepach, woli wybrać się do parku i pojeździć na desce, to świetnie się dogadują. Pewnego dnia dziewczyny udają się do swej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

'Wracałam do domu, słysząc za plecami drwiący chichot losu.'' *

Los płata nam różne figle. Czasami jesteśmy szczęśliwi z biegu wydarzeń, czasem jednak nie. O tym jaki los jest przebiegły mogła się przekonać Joanna. Młoda, niezależna, zapracowana. Jej życie zmienia się w jednej chwili, kiedy to dostaje telefon od swojej koleżanki i pod jej opiekę trafia rodzeństwo - Aśka i Łukasz. Od tej pory los śmieje się Joannie w twarz, a ona musi stawić mu czoło.

Nigdy nie słyszałam o tej książce. Nie słyszałam też o autorce. Pierwszy raz usłyszałam ten tytuł, gdy reklamowany był serial na podstawie tej lektury. Byłam mile zaskoczona, że jest także książka, gdyż telewizji często nie oglądam i oczywistym jest, że wolę książki.

Pierwsze strony nie wciągały mnie zupełnie. Joanna oschła, zapracowana, narzekająca na biedne dzieci. Denerwowała mnie na każdym kroku. Kiedy nie wracała jej przyjaciółka i czas z dziećmi przedłużał się, ona myślała tylko o tym, jak nieodpowiedzialną matką jest ta kobieta. Nie pomyślała, że coś mogło się stać. Zastanawiała się tylko, kiedy będzie mogła rozstać się z dziećmi. Z czasem jednak stawała się łagodniejsza i jej podejście do Aśki i Łukasza stało się inne. Zżyła się z nimi, stała im się bliska, a rodzeństwo jej. Najbardziej jednak Łukasz cieszył się z czasu spędzanego z Joanną. Kiedy ją widział cieszył się, rzucał się jej na szyję. Chodzili na lody i spacery. Pewnego dnia, kiedy w jej głowie coraz częściej kiełkowała myśl, że szkoda oddawać dzieci do domu dziecka, chciała poznać je z Markiem - swoim 'sobotnim' chłopakiem, który emocjonalnie był bardzo niedojrzały, a także egoistyczny. Mężczyzna niestety nie był zadowolony i od razu pokazał, że pomysł ten mu się nie podoba. Łukasz także ukazał swoje niezadowolenie i nie spodobał mu się partner Joasi. Joanna więc musiała wybierać. Dzieci i rodzina czy stare życie i praca?

Książka czasami bawiła, czasem irytowała. Czytało się ją bardzo szybko, ze względu na dużą czcionkę, a także styl pisania pani Hanki, gdyż jest on nieskomplikowany i trafia do czytelnika. Nie było zbyt wielu opisów, więcej dialogów, dlatego też lektura lekka na każdą porę. Można powiedzieć, że idealna do odprężenia się. Wątek śmierci nie był dramatycznie ukazany, nie był także rozwinięty. Raczej opisany jak coś normalnego, zwykłego. Coś, co czeka każdego. Przynajmniej ja to tak odebrałam.

Myślę, że powinna wędrować dalej, gdyż po przeczytaniu jej każdy może wyciągnąć trochę wniosków. Pomyśleć o tym, jaki los jest cwany, jak miesza i przewraca życie do góry nogami, a także, że w życiu nie jest najważniejsza kariera, ale rodzina. Joanna przekonała się o tym najlepiej i myślę, że swojej decyzji nie pożałuje, choć była bardzo ciężka.

Książka została mi przekazana z akcji Włoczykijka, dzięki księgarni matras.pl

'Wracałam do domu, słysząc za plecami drwiący chichot losu.'' *

Los płata nam różne figle. Czasami jesteśmy szczęśliwi z biegu wydarzeń, czasem jednak nie. O tym jaki los jest przebiegły mogła się przekonać Joanna. Młoda, niezależna, zapracowana. Jej życie zmienia się w jednej chwili, kiedy to dostaje telefon od swojej koleżanki i pod jej opiekę trafia rodzeństwo - Aśka i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ze śmiercią ważnej dla nas osoby, umiera także jakaś cząstka nas. Cierpimy i przez to także zmieniamy się. A co jeśli umiera ktoś, z kim mieliśmy spędzić całe życie, a spędziliśmy jedynie ćwiartkę?


Akcja toczy się w Irlandii, w Dublinie. Holly wiedzie wspaniałe życie z Gerrym. Jest on jej przyjacielem, kochankiem, a do tego wspaniałym człowiekiem. Często się sprzeczają, ale zwykle o nic poważnego. Najczęściej problemem było, kto zgasi wieczorem światło. Wszystko było wspaniałe, aż do dnia, w którym dowiedzieli się, że Gerry jest ciężko chory. Nie było im dane długo się sobą nacieszyć. Spędzali ze sobą każdą chwile. Holly zwolniła się z pracy, by być przy nim, a on nie wstawał już z łóżka. Potem zmarł i zostawił ją samą. Miała przyjaciół, rodzinę, ale czymże to jest, kiedy nie ma już tak ważnej osoby. Gerry jednak wspaniałomyślnie napisał 10 kopert, które zaadresował do Holly. Każda na jeden miesiąc. W każdej instrukcja. W każdej siła do ciągłej walki. Stały się one prywatną Biblią Holly. Zwykłe koperty, a były jej wsparciem i dawały chęć do życia. Właśnie dzięki nim, Holly wygrzebała się z łóżka i próbowała zacząć żyć od nowa. Spędzała czas z przyjaciółkami, poznała Daniela, który także później stał się jej przyjacielem. On wiedział co ona czuje. Jego serce także było zranione. W inny sposób niż Holly, ale jednak także cierpiał. Byli jedynymi singlami wśród tylu par, więc przeważnie rozmawiali tylko ze sobą. Holly idąc dalej przez życie znalazła pracę, w której się spełniała i kochała to, co robiła. Pofrunęła na księżyc i żyła życiem, które jej zostało. A Gerry... Gerry zawsze był gdzieś koło niej. Ona to czuła i wiedziała o tym doskonale.

''P.S. Kocham Cię!'' jest to debiut Cecile Ahern, bestsellerowej pisarki. Książkę tę sprzedano w 3,5 miliona egzemplarzy w 40 krajach, a w 2007 została zekranizowana. Przyznam się szczerze, że na tę książkę miałam już od dawna chrapkę. Oglądałam film, w którym główne role zagrali Hilary Swank i Gerard Butler, ale jak każdy wie, filmy często odbiegają od fabuły książki i nie oddają tego tak jak lektura. Tak też było w tym przypadku. Książkę czytało mi się zupełnie inaczej i dawała inne odczucia niż film. W pewnych momentach wzruszało, w innych się śmiałam. Uwielbiałam Gerry'ego, którego niestety musieliśmy tak wcześnie pożegnać. Był on wspaniałym mężem. Zabawny, inteligentny, kochający. Żałuję, że tak szybko odszedł. Holly ze swoimi przyjaciółkami tworzyły świetne trio. Spotykały się, śmiały, wyjechały nawet razem na wakacje i Holly nie czuła się tak samotna, jednak Denise i Sharon miały swoje rodziny, o które musiały zadbać. Wtedy wkraczała zwariowana rodzinka Holly. Siostra, która podróżowała i tak samo często zmieniała kolor włosów (niebieski, różowy) i trójka braci, którzy wspierali ją i byli przy niej (choć nie zawsze). Jednak mimo wszystko, krewni Holly byli uroczy i robili wszystko co w ich mocy, aby jej pomóc.
Przebrnęłam przez tą lekturę dość szybko i bardzo miło spędziłam czas. Mimo wątku ze śmiercią, książka ta wcale nie była smutna. Oczywiście zdarzały się momenty, kiedy to wspomnienia łapały za serce, jednak było to tak rzadko, że zapominało się o tym.

Ze śmiercią ważnej dla nas osoby, umiera także jakaś cząstka nas. Cierpimy i przez to także zmieniamy się. A co jeśli umiera ktoś, z kim mieliśmy spędzić całe życie, a spędziliśmy jedynie ćwiartkę?


Akcja toczy się w Irlandii, w Dublinie. Holly wiedzie wspaniałe życie z Gerrym. Jest on jej przyjacielem, kochankiem, a do tego wspaniałym człowiekiem. Często się sprzeczają,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie pierwszy raz możemy spotkać się z tym, że przeciwieństwa się przyciągają, a od nienawiści do miłość droga nie daleka.

Medison Carpen jest biedną osobą. Jej szafa ogranicza się do 3 par spodni, które są podarte i stare. Matka uciekła w dzień jej Komunii Świętej, a ojciec spędza dni z alkoholem w ręce i upija się do nieprzytomności. Wtedy jest spokój, Medison nie ma się czego bać. Gorzej jest, gdy człowiek ten się budzi i staje się agresywny. Już wiele razy zdarzyło się jej dostać za nic. Po prostu stała na drodze.
Daniel Broogins jest właścicielem wielu banków. Ma pieniędzy jak lodu i jeszcze więcej arogancji w sobie. Rodzice zmarli zostawiając mu w spadku pieniądze, dzięki którym jest ważną osobą. Drań, kobieciarz – dwa słowa które określają go najlepiej. Mieszka w wielkim domu, w którym kolorem przewodnim jest czerń, a służą mu Rebeca i Olivia – starsze panie na każde zawołanie.
Ci dwoje znają się ze szkoły. Medison wtedy silna, ale słaba. Daniel pewny siebie, ale nieszczęśliwy. Upokarzał ją na każdym kroku, dawał jej odczuć kim jest w jego oczach, a była dla niego nikim. Płakała przez niego, czuła się zakłopotana, ale próbowała nie dać po sobie tego poznać.
Kilka lat później Daniel dostaje telefon, w którym pewna kobieta chce się z nim spotkać. Ustalają, że miejscem spotkania będzie most i tam też przychodzą. Kobieta w starych rzeczach, mężczyzna przystojny, czarnooki. Dostaje propozycję, z której nie może zrezygnować, bo gdy to zrobi straci pieniądze.
I w taki oto sposób, osoby, które pałają do siebie nienawiścią, zamieszkują ze sobą. Jednak to dopiero początek ich wspólnego życia.

Anna Walczak to bardzo młoda pisarka. Nie mogłam uwierzyć, że ta dziewczyna ma dopiero 14 lat. Historia, którą wymyśliła wciąga czytelnika i pochłania, jednak niestety jest w niej duża nutka naiwności.
Postać Medison była prawdziwa, wykreowana w całkiem przyjemny sposób, lubiło się tę bohaterkę mimo wszystko. To ona była narratorem, dlatego też mogliśmy ją poznać o wiele bardziej niż Daniela. Poznać jej myśli i wyjaśnić zachowanie takie, a nie inne. On zaś na początku twardy, zimny, chamski i bezczelny, stał się zupełnie inną osobą. Nie było nawet czasu, w którym jego charakter ulegał zmianie. W raz z kartką, którą przerzuciłam, Daniel Broogins zmienił się o 360 stopni i to mnie właśnie zawiodło, bo przecież ludzie nie zmieniają się tak szybko. Oczywiście bohater tłumaczył dlaczego taki był. Ja niestety nie potrafiłam mu uwierzyć. Jednak mimo wszystko był to człowiek, do którego ciągnęło. Może to przez te czarne oczy, a może przez potargane blond włosy?
Akcja książki toczy się w Anglii, dlatego też takie nazwiska a nie inne, chociaż powiem szczerze, mimo że cieszyłam się, że nie ma książki o kolejnej Zośce, to jednak brakowało mi tych naszych polskich imion. Koniec zawiódł mnie najbardziej. Nie spodziewałabym się czegoś takiego, a jesli ktoś powiedziałby mi, że ta książka kończy się w ten sposób, to wyśmiałabym go. Może był to jakiś pomysł na zakończenie, jednak bardzo naiwny i kruchy. Czułam się, jakby ktoś podmienił mi książkę na coś zupełnie innego. Ale może tak miało być? Końcówka miała szokować? Nie zdradzę jej jednak. Sami musicie się przekonać. Kolejna sprawa to wielokrotne powtórki, ''zmierzwione włosy'', ''czarne oczy'', ''mój demon'', ale nie raziło to aż tak bardzo

Książkę mimo wszystko odebrałam pozytywnie, z wielkim podziwem dla młodej autorki. Akurat przy niej odprężałam się po egzaminach gimnazjalnych;)

Nie pierwszy raz możemy spotkać się z tym, że przeciwieństwa się przyciągają, a od nienawiści do miłość droga nie daleka.

Medison Carpen jest biedną osobą. Jej szafa ogranicza się do 3 par spodni, które są podarte i stare. Matka uciekła w dzień jej Komunii Świętej, a ojciec spędza dni z alkoholem w ręce i upija się do nieprzytomności. Wtedy jest spokój, Medison nie ma się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Każde dziecko wierzy we wróżki. We wróżkę Zębatkę, w Dzwoneczka, ale nadchodzi moment, w którym dzieci zaczynają żyć rzeczywistością. Więc czy nastolatka, której wyrosłyby na plecach skrzydła, uwierzyłaby we Wróżki?

Laurel wraz z rodziną właśnie przeprowadziła się do nowego domu. Poznaje w nowej szkole przyjaciela Dawida, a coś między nimi zaczyna iskrzyć. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ''pryszcz'' wielkości piłeczki ping-pongowej, który wyrósł jej na plecach, a z niego po pewnym czasie zaczęły wyrastać... liście! Wtedy Laurel wybiera się do poprzedniego domu i spaceruje, gdy nagle spotyka kogoś tak nierealnego, o kim kiedyś nawet by nie pomyślała i dowiaduje się o sobie wielu rzeczy.

Pamiętam, że książkę tę kupiłam dość dawno. Leżała spokojnie na półce, czekając aż wezmę ją i przeczytam. Szczerze przyznam, że sama nie wiem co o niej napisać. Mimo tych 264 stron czuję jakiś niedosyt. I na pewno nie jest to ten niedosyt pozytywny, ale jest to negatywne odczucie. Czuję się tak, jakbym przeczytała króciutkie opowiadanko, w którym nie zdążyłam poznać bohaterów. Laurel jest tu zupełnie nie wyraźna. Nie mogłam dostrzec jej charakteru. Zupełnie tak, jakby nie istniała, a przecież jest główną bohaterką. Dawid... cóż ja mogę o nim powiedzieć? Miły chłopak, pasjonujący się biologią i wierny przyjaciel bohaterki.. No i nadszedł czas na Tamaniego. Chyba najbardziej barwna postać, niestety było jej za mało. Tamani, wartownik w świecie Avalonu. Sympatyczny, przystojny, odważny. Z chęcią dowiedziałabym się o nim czegoś więcej, a nie było mi to dane.

Kiedy akcja, o ile można nazwać to akcją, rozkręcała się, pojawiły się trolle i niebezpieczeństwo, kiedy coś zagrażało życiu bohaterom i zaczęła się rozwijać fabuła, nagle wszystko się skończyło. Czekałam i czekałam, jednak nic się nie działo. To był szok, bo spodziewałam się czegoś więcej, a tu chwila napięcia, a może i nie napięcia, ale jednak czegoś w rodzaju ''co się zaraz stanie?'' i koniec akcji. Zastanawiałam się nawet czy nie brakuje jakiś stron. Sama nie wiem czy jest sens sięgać po drugą część. Możliwe, że następna część jest lepsza i ciekawsza. Może kiedyś będzie mi dane ją przeczytać, jednak narazie sądzę, że jest wiele innych książek, które warto przeczytać i ''Magię Avalonu'' narazie zostawię w spokoju''.

Każde dziecko wierzy we wróżki. We wróżkę Zębatkę, w Dzwoneczka, ale nadchodzi moment, w którym dzieci zaczynają żyć rzeczywistością. Więc czy nastolatka, której wyrosłyby na plecach skrzydła, uwierzyłaby we Wróżki?

Laurel wraz z rodziną właśnie przeprowadziła się do nowego domu. Poznaje w nowej szkole przyjaciela Dawida, a coś między nimi zaczyna iskrzyć. Wszystko byłoby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piekło. Jedni w nie wierzą, inni zaś nie. Wyobrażamy sobie, że tylko wielcy grzesznicy, bandyci, zabójcy idą do piekła, więc jakie jest zdziwienie, gdy spotykamy w nim Marilyn Monroe, Elvisa Presleya, Napoleona czy Kleopatrę, gdy to właśnie w piekle jest dobra zabawa, dziewczyny w bikini (a także i na waleta), kluby w których można się dobrze zabawić no i przystojne diabły.

Wiktoria była zwykłą studentką. Była nieszczęśliwie zakochana w Piotrusiu i miała swoją grupkę przyjaciół. Wszystko jednak skończyło się podczas imprezy, z której Wiki nagle wyszła. Została zabita i trafiła pomiędzy dwa światy, gdzie czekał na nią Anioł i Diabeł. Bohaterka musiała zdecydować, gdzie chce być. Jak po tytule można się domyślić, wybrała właśnie Piekło, gdzie o dziwo, nie smażyło, a ludzie nie stawali się przypaloną przekąską, a była bardzo miła atmosfera. Została skierowana do pokoi, które przypominały naszą skarbówkę, jednak każdy miał numer 6, 66, 666 itp. Stała się Diablicą, jakich w piekle mało, a później jeszcze kimś większym, silniejszym. Przez drzwi z kluczykiem mogła wracać na Ziemię do przyjaciół, do brata, do... Piotrka. Jednak, gdy ona zabiegała o jego względy, o jej względy zabiegał przystojny, charakterny diabeł – Beleth, który mimo wszystko nie chciał się poddać. Pewna sytuacja zbliżyła wszystkich do siebie, zapewniając zadziwiający koniec.

Książka ta przybyła do mnie z akcji ''Włóczykijka''. Dostarczyła mi naprawdę niezłą dawkę humoru, a także pokazała piekło z ''innej strony''. Denerwowała mnie miłość Wiktorii do Piotrka, kiedy obok stał przystojny Beleth i za wszelką cenę chciał jej się przypodobać, ale w końcu miłość nie wybiera. Piotrek był najważniejszy dla bohaterki, tak więc broniła go całą sobą, tęskniła za nim i pragnęła go. Nie interesował jej złotooki diabeł, który poczuciem humoru i wyglądem grzeszył. Nie należę do osób, które wolą ''czarne charaktery''. Ja zazwyczaj wolę tych ''dobrych'', a tutaj wielkie zdziwienie, gdy zaczęłam bardziej interesować się Potępionym, niż zwykłym i dobrym Śmiertelnikiem. Co ta Wiktoria w nim widziała?

''Ja, diablica'' powinna wędrować w akcji ''Włóczykijka'', gdyż jest to książka wypełniona humorem, a także każdy może poznać piekło od innej strony, od tej dobrej. O ile piekło ma dobrą stronę... W niebie nie ma nic ciekawego. Śpiewają tylko biesiadne i religijne piosenki, nudzą się na całego. W świecie potępionych nie ma nudy.

Książka z akcji Włóczykijka przekazana przez księgarnię Matras.pl

Piekło. Jedni w nie wierzą, inni zaś nie. Wyobrażamy sobie, że tylko wielcy grzesznicy, bandyci, zabójcy idą do piekła, więc jakie jest zdziwienie, gdy spotykamy w nim Marilyn Monroe, Elvisa Presleya, Napoleona czy Kleopatrę, gdy to właśnie w piekle jest dobra zabawa, dziewczyny w bikini (a także i na waleta), kluby w których można się dobrze zabawić no i przystojne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mieliście kiedyś, że zamiast spędzić miło czas przy książce, męczyliście się przy niej? Ona was nudziła i nie pozwalała dalej przez siebie brnąć, odpychała od siebie i myśleliście aby sięgnąć po coś innego? Takie właśnie uczucia miałam czytając ''Jestem tu, przy tobie''. Z opisu wydawało mi się to świetną pozycją, w późniejszym czasie już nie bardzo.

Ola jest dziewczyną po wielu przejściach, ma wiele kompleksów, ale każdemu służy pomocą. Żyje nie dla siebie, ale dla innych. Pomaga im, bierze ich winy na siebie, nie myśląc zupełnie o sobie, swoich pragnieniach. Wiele w życiu przecierpiała i to właśnie przez ludzi, ale w dalszym ciągu chce im pomagać, nadstawiać się za nich.
Dziewczyna mimo swojej dobroci jest strasznie irytującą postacią. Nie ma własnego zdania, użala się nad sobą, uszczęśliwia wszystkich, sama nie będąc szczęśliwą.
Gdy spotyka Marka, dla którego zrobiłaby wszystko, w jej sercu budzi się miłość i gdy zaczyna się między nimi układać, coś nagle zaczyna się psuć. Para rozstaje się, jednak miłość w ich sercach dalej tkwi. Ola przeżywa rozstanie, ale dalej pomaga innym i żyje, oczywiście cały czas użalając się nad sobą. Pomaga jej jednak osoba, która potrafi podnieść ją na duchu, wszczepić w nią trochę optymizmu, pomaga pozbierać się i myśleć o sobie w łagodniejszy sposób. Utwierdza ją w przekonaniu, że Ola jest wspaniałą osobą, która powinna właśnie tak o sobie myśleć.

Akcja książki toczy się bardzo wolno. Jest tu wiele niepotrzebnych opisów, które dodatkowo przedłużały ją, a także powodowały moje niezadowolenie. Rzadko kiedy mogliśmy spotkać jakikolwiek dialog lub monolog. W książce tej przeważają opisy. Postać Oli denerwowała mnie do tego stopnia, że miałam ochotę przywalić książką w ścianę tak mocno, aby Ola odczuła to i chociaż raz pomogła sobie a nie innym. Ta jej dobroć, która na początku urzekała, po pewnym czasie stała się czymś strasznie irytującym, potrafiła wręcz do siebie zniechęcić.

Jednak mimo tych wszystkich wad, książka Anetty Kołodziejczyk – Rieger miała przepiękne opisy. Piękne porównania, epitety, czasami jednak za długie, ale mimo wszystko była w nich magia i czar. To właśnie dla nich chciałam przeczytać książkę do końca. Nie dla historii, czy dla Oli, ale właśnie dla opisów, które urzekły mnie już od pierwszej strony. Rzadko kiedy można się spotkać z tak dobranymi słowami i myślami, a tu wielkie zaskoczenie, gdyż na każdej stronie była myśl warta zapamiętania. A do tego wszystkiego okładka jest naprawdę piękna i zachwyca.

Mieliście kiedyś, że zamiast spędzić miło czas przy książce, męczyliście się przy niej? Ona was nudziła i nie pozwalała dalej przez siebie brnąć, odpychała od siebie i myśleliście aby sięgnąć po coś innego? Takie właśnie uczucia miałam czytając ''Jestem tu, przy tobie''. Z opisu wydawało mi się to świetną pozycją, w późniejszym czasie już nie bardzo.

Ola jest dziewczyną po...

więcej Pokaż mimo to