Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka napisana pięknym i trudnym językiem opowiada o umieraniu. To tak w dużym skrócie. Osiemdziesięciosześcioletnia Francie umiera w szpitalu w Hobart na Tasmanii. A tak naprawdę, to żyje między jawą i snem, bo ona już błaga, żeby dzieci pozwoliły jej odejść, a one uparcie chcą ją zatrzymać przy życiu. Szczególnie syn Terzo, bezwzględny biznesmen stara się zrobić wszystko, aby Francie nie odeszła. Anna, nieugięta pani architekt, która jest jedną z głównych bohaterek powieści, miota się między chęcią uwolnienia matki od cierpienia, a zatrzymaniem jej przy sobie. Nie potrafi się pogodzić z tym co dzieje się z jej matką, nie widzi już człowieka w tym "worku kości". Równocześnie Anna zaczyna tracić różne części ciała. Nagle znika jej palec, kolano , potem znikają osoby. A to wszystko na tle płonącej Australii.
Doskonałe połączenie problemu ekologii i problemu odchodzenia. Obydwa tematy bardzo się ze sobą łączą. Umiera Francie i umiera Australia. O obydwie walczą ludzie, którzy je kochają. Flanagan czasem brutalnie, czasem z lekkim przymrużeniem oka przedstawia problemy z jakimi borykają się ludzie stojący przed wyborem: pozwolić odejść najbliżej osobie, czy uporczywie ją zatrzymać. Jestem pełna podziwu dla tłumacza - Macieja Świerkockiego, bo musiał poradzić sobie z nie zawsze łatwymi językowymi i interpunkcyjnymi zabiegami autora. Jeśli chodzi o konstrukcję, to przypomina mi "Apeirogon". Też doskonała książka swoją drogą.
Tę książkę trzeba czytać powoli, aby się ją delektować, bo to czytelnicza uczta. Chociaż przerażliwie smutna.

Książka napisana pięknym i trudnym językiem opowiada o umieraniu. To tak w dużym skrócie. Osiemdziesięciosześcioletnia Francie umiera w szpitalu w Hobart na Tasmanii. A tak naprawdę, to żyje między jawą i snem, bo ona już błaga, żeby dzieci pozwoliły jej odejść, a one uparcie chcą ją zatrzymać przy życiu. Szczególnie syn Terzo, bezwzględny biznesmen stara się zrobić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś kilka słów o "Dworze Srebrnych Płomieni" autorstwa Sarah J.Maas Sarah J. Maas Książka wydana w dwóch częściach przez Uroboros. Wiele krytyki czytałam pod jej adresem. Głównie zarzucano autorce zbyt dużo scen erotycznych, wręcz ocierających się o porno. Czy jest aż tak źle?
Skończyła się wojna z Hybernią, Nesta i Elaina przeszły przemianę w fae. Nesta nie potrafi poradzić sobie z winą, którą obarcza się za śmierć ojca i rzuca się w wir picia na umór i przygodnego seksu. Rodzina i przyjaciele postanawiają jej pomóc i wysyłają ją do Domu Wiatrów z Kasjanem, aby tam trenowała i dawała upust swojej energii w ten właśnie sposób. No właśnie, Kasjan. Chemia między nimi była od pierwszego spotkania, a tutaj dopiero przerodziła się w coś bardzo mocnego. Obydwoje oczywiście nie chcą się przyznać, że to coś więcej niż tylko seks. Ale domyślny czytelnik spodziewa się, że zakończy się to zupełnie inaczej. Więc tu akurat zaskoczenia nie ma. Jednak co z tym seksem? No dobrze, jest go sporo, jest bardziej dosłowny i wyrazisty niż w poprzednich częściach, ale nie bądźmy pruderyjni i nie udawajmy, że nas to oburza. To pani Maas musi być już zaszufladkowana do literatury wyłącznie dla nastolatek? Widać kobieta wie o czym pisze. I tylko jej pogratulować ;) Ale proszę państwa, to nie seks jest tutaj najważniejszy. Najważniejsza jest przemiana jaka dokonała się w głównej bohaterce. Przeszła ciężką drogę do momentu, kiedy pokochała w końcu samą siebie. Autorka świetnie opisuje przeżycia bohaterki, z czym musi się zmagać i ile ją to kosztuje.
Co z innymi bohaterami i resztą historii? Mam wrażenie, że tym razem Maas chciała bardziej skupić się na wewnętrznych przeżyciach Nesty niż przedstawieniu innych działań. Owszem, są tajemnice, które odkrywamy z bohaterami. Pojawiają się Rhys, Feyra, Amrena i inni, ale nie oni sa tu najważniejsi. Mnie zaskoczyło to, że tak jak na początku nie cierpiałam Nesty (już z wcześniejszych książek), tak na koniec stwierdziłam, że będą z niej ludzie. No i oczywiście cudowny Kasjan ;)

Dziś kilka słów o "Dworze Srebrnych Płomieni" autorstwa Sarah J.Maas Sarah J. Maas Książka wydana w dwóch częściach przez Uroboros. Wiele krytyki czytałam pod jej adresem. Głównie zarzucano autorce zbyt dużo scen erotycznych, wręcz ocierających się o porno. Czy jest aż tak źle?
Skończyła się wojna z Hybernią, Nesta i Elaina przeszły przemianę w fae. Nesta nie potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Piękna pani Meluzyna pokochała pustoraka, tak opowieść się zaczyna…” Bożek po wspaniałych wakacjach u cioci, wraca do domu, w którym czeka na niego wiele zmian. Po pierwsze dom jest po remoncie, a po drugie ma nowych mieszkańców – KRASNOLUDKI. Ale to nie jedyne zmiany jakie czekają Bożka i jego przyjaciół. Zaczynają bowiem czwartą klasę, a to już grubo. Bożek poznaje nowych przyjaciół, a właściwie przyjaciółkę. Musi również uporać się ze swoim koszmarem – matematyką i rozgryźć nowego wychowawcę, który też jest nieco koszmarny. Sen z powiek spędza mu glutatuś, który nie rozumie, że syn ma już swoje sprawy i zatruwa mu życie przenikając przez ściany. Jak zwykle niezawodni bohaterowie wprawiają w dobry humor, przypominają też o sprawach, o których my, dorośli, zapominamy. Świetna zabawa, cudnie spędzony czas. Już nie mogę się doczekać kiedy moje dzieci będą na tyle duże, że będę mogła je zapoznać z Lichem, Bożkiem i innymi.

„Piękna pani Meluzyna pokochała pustoraka, tak opowieść się zaczyna…” Bożek po wspaniałych wakacjach u cioci, wraca do domu, w którym czeka na niego wiele zmian. Po pierwsze dom jest po remoncie, a po drugie ma nowych mieszkańców – KRASNOLUDKI. Ale to nie jedyne zmiany jakie czekają Bożka i jego przyjaciół. Zaczynają bowiem czwartą klasę, a to już grubo. Bożek poznaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Zaginiona siostra” opowiada historię dwóch kobiet – matki i córki opowiadanej w dwóch płaszczyznach czasowych. Becky, to młoda kobieta, lekarz weterynarii, sama, ale nie samotna, której życie zmienia telefon od matki. Ta oznajmia jej, że jest umierająca, a na łożu śmierci wyznaje, że Becky ma siostrę. Historia Becky rozgrywa się współcześnie. Stara się ona odnaleźć swoją zaginoną przed laty siostrę. Ponieważ matka zamieszkiwała kiedyś w jaskiniach, tam stara się szukać Solar. Podróżuje do Hiszpanii, Słowenii, do Rosji, by na końcu wrócić do Anglii i tam odkryć wielką tajemnicę, którą skrywała jej matka.

Selma, to mama Becky i jej historia rozgrywa się jakieś 25 lat wcześniej. Selma to pisarka, która nie potrafi skończyć swojej książki. Ma męża, 8-letnią córkę i pracę. Pewnego dnia poznaje tajemniczego Idrisa, który mieszka w jaskini, razem z innymi podążającymi jego śladem. Tam Selma odnajduje wenę, odchodzi od męża, ale nie chce odejść od córki, co jest bardzo trudnym zadaniem, zamieszkuje w jaskni, razem z Dziećmi Nurtu. Próbuje zdobyć opiekę nad Becky i zamieszkać z nią, ale warunki, które są w jaskini nie przekonują opieki społecznej. Becky zostaje z ojcem.

Historia dwóch kobiet, matki i córki, tak dalekich, a jednocześnie tak bliskich sobie. Przeszłość Selmy, jej relecje z matką miały wpływ na całe jej życie i wybory. Kobieta, która starała się zgrywać beztroską, często kłamała, zmyślała różne historię, tak naprawdę była postacią tragiczną. Patrząc na jej postać, jako matka małych dzieci, na początku bardzo potępiałam jej decyzje, ale potem zrozumiałam co powodowało, że postąpiła tak, a nie inaczej i jej współczułam. Becky to już zupełnie inna osoba, która oczywiście odczuwa brak matki całe swoje życie, ale dzięki obecności ojca potrafi bardziej realistycznie patrzeć na pewne sprawy.

To bardzo trudna i smutna książka. Na początku miałam bardzo negatywne uczucia w stosunku do głównej bohaterki. Mam tu na myśli Selmę. Jednak jak pisałam wyżej, to się zmieniało im dalej brnęłam w treść. Postaci są bardzo dobrze zbudowane, doskonale oddane są ich uczucia, przemyślenia. Całość jest spójna i tworzy bardzo dobrą całość. Na pewno warto sięgnąć po tę książkę.

“Zaginiona siostra” opowiada historię dwóch kobiet – matki i córki opowiadanej w dwóch płaszczyznach czasowych. Becky, to młoda kobieta, lekarz weterynarii, sama, ale nie samotna, której życie zmienia telefon od matki. Ta oznajmia jej, że jest umierająca, a na łożu śmierci wyznaje, że Becky ma siostrę. Historia Becky rozgrywa się współcześnie. Stara się ona odnaleźć swoją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy dostałam od Wydawnictwa Uroboros propozycję książki “Dziewczyna, która klaszcze” od razu się po nią zgłosiłam. To debiut Tomasza Kozioła w literaturze grozy, moim zdaniem bardzo udany.

Młody chłopak, Adam, dziedziczy dom gdzieś w odległym zakątku Polski. Wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Mirkiem, wyruszają do miejsca, w którym odnajdą przedziwną posiadłość. Samo miejsce już jest nietypowe, mała wioska, która wydaje się opuszczona przez mieszkańców. Jedyne osoby, które udaje im się spotkać, to bywalcy tutejszego baru. Chociaż bar, to za dużo napisane. W każdym razie wszyscy, bardziej i mniej trzeźwi są niechetni nowo przybyłym. Adam z Mirkiem postanawiają wrócić do domu, jednak auto ich zawodzi i są zmuszeni zostać na noc w nowym domu tego pierwszego. Wtedy zaczynają dziać się przedziwne rzeczy. Głównie Adam odbiera różne dziwne dźwięki, widzi obrazy, najbardziej niesamowitym dźwiękiem jest klaskanie, które co jakiś czas rozlega się jakby tuż obok niego. Powoli młodzi mężczyźni odkrywają tajemnicę domu, który Adam odziedziczył. Odkrywają również kim jest dziewczyna, która klaszcze…
Napięcie jest budowane w książce stopniowo, ale zwroty akcji są dynamiczne i potem wszystko dzieje się bardzo szybko. Trudno nie zauważyć, zwłaszcza jeśli ktoś trochę horrorów przeczytał, że autor na pewno czerpał inspirację z innych książek czy filmów tego gatunku. Jednak pomysł na główną bohaterkę i jej historię jest bardzo ciekawy. Również Adam i Mirek, to postaci, które są świetnie napisane i dobrze poprowadzone. Ich wzajemne relacje, kontrastujące charaktery, to wszystko sprawia, że czytelnik pała do nich ogromną sympatią. Samo miejsce, w którym rozgrywa się większa część historii jest też doskonale stworzone. Pierwsze skojarzenie miałam z domem z hiszpańskiego horroru “Sierociniec”. Tytułowe klaskanie jest bardzo interesującym motywem. Zwykle klaskanie kojarzy się z czymś pozytywnym, tutaj pogłębia atmosferę grozy. Całość doskonale uzupełniają ilustracje Marcina Medzińskiego. One również budują klimat książki.

Kiedy dostałam od Wydawnictwa Uroboros propozycję książki “Dziewczyna, która klaszcze” od razu się po nią zgłosiłam. To debiut Tomasza Kozioła w literaturze grozy, moim zdaniem bardzo udany.

Młody chłopak, Adam, dziedziczy dom gdzieś w odległym zakątku Polski. Wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Mirkiem, wyruszają do miejsca, w którym odnajdą przedziwną posiadłość. Samo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem fanką poradników. Jednak opis wydawcy książki “Jak nauczyć dzieci dobrych manier” Jeniffer L. Scott bardzo mnie zachęcił. Ponadto jestem mamą dwójki maluchów, ale one kiedyś też dorosną i warto mieć w zanadrzu chociaż jakąś jedną książkę z wskazówkami 😉

Absolutnie się nie zawiodłam. Książka jest rewelacyjna. Niby poradnik, ale napisany w ciekawy, humorystyczny sposób. Ze świetnymi ilustracjami Clare Owen. Autorka podzieliła książkę na sześć głównych rozdziałów. Każdy rozdział zajmuje się tematyką, która w pewnym okresie życia będzie dotyczyła młodego człowieka.

Zaczyna się od komunikacji i tu autorka wyjaśnia dlaczego jest ona tak ważna w naszym życiu. Kolejny rozdział poświęcony jest zachowaniu przy stole. Dalej jest mowa o porządku, empatii i higienie, a kończy sie na zdrowiu. W każdym rozdziale są różne ćwiczenia, techniki zachowań, a nawet przepisy kulinarne. Można korzystać z wskazówek autorki, ale można też je wzbogacać o swoje przykłady. Książka jest napisana w taki sposób, że może ją czytać i dziecko i dorosły, który korzysta z niej przy wychowaniu dziecka.
Mnie chyba najbardziej spodobały się przykłady ćwiczeń lub przepisy, z których można skorzystać na codzień. Nie są to jakieś wymyślone czy trudne do zrealizowania propozycje. Z kilku już korzystałam i doskonale się sprawdziły, mimo tego, że moje dzieci są w wieku przedszkolnym. A to chyba najlepiej świadczy o tym jaka ta książka jest dobra. Przykład z życia wzięty 🙂 Serdecznie polecam tę książkę.

Nie jestem fanką poradników. Jednak opis wydawcy książki “Jak nauczyć dzieci dobrych manier” Jeniffer L. Scott bardzo mnie zachęcił. Ponadto jestem mamą dwójki maluchów, ale one kiedyś też dorosną i warto mieć w zanadrzu chociaż jakąś jedną książkę z wskazówkami 😉

Absolutnie się nie zawiodłam. Książka jest rewelacyjna. Niby poradnik, ale napisany w ciekawy, humorystyczny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Więzy nieba” Gaughen, to drugi tom cyklu o Żywiołach. Tym razem główna bohaterka włada powietrzem. Jednak nawet jeśli ktoś nie czytał “Berła ziemi”. czyli tomu pierwszego, to bez problemu odnajdzie się w treści drugiego. Co prawda pojawiają się postaci z poprzedniej części, ale wszystko jest wyjaśnione i nie gubimy się w treści.

Aspasia to osiemnastolatka, która jest kapitan statku i służy bezwzględnej Cyrus. Aspasia pod przykrywką handlu niewolnikami dla Cyrus, szuka swojego rodzeństwa, a także próbuje ocalić część kobiet i dzieci z niewoli. Dużo tym ryzykuje, ale sama jest niewolnikiem, więc chce pomóc jak największej ilości osób. Przy okazji chce uratować jak najwięcej Żywiołów. Część z nich zostaje potem na statku, a część zaczyna swoje życie. Po jednej z licytacji na jej statek dostaje się Kairos, który całkowicie zmienia życie Asp. Oni wspólnie potrafią zdziałać naprawdę dużo. Kairos może być Wam znany z poprzedniej części. To brat głównej bohaterki “Berła ziemi“, Shaili.

Podczas jednej z wypraw Aspasia spotyka swoją dawną przyjaciółkę, dzięki której udaje się jej uzyskać coś, ale też coś traci. Później zawiera niebezpieczny układ, który może kosztować ją życie. Chęć odzyskania rodzeństwa i pomocy Kairosowi w połączeniu się z jego rodziną jest bardzo ryzykowne i powoduje, że musi podjąć bardzo ryzykowne działania. Czy uda jej się odnaleźć rodzeństwo i jakie to będzie miało konsekwencje? Czy Kairos odnajdzie swoją rodzinę?

“Więzy nieba“, to książka inna od pierwszej. Chociaż i w jednej i w drugiej części główną bohaterką jest dziewczyna, to motywy, działania i cała historia są zupełnie inne. Aspasia jest młodą, teoretycznie charyzmatyczną, chociaż jak dla mnie to za dużo się waha i za dużo pyta innych o zdanie jak na kapitan statku. Jest też dziewczyną bardzo poranioną przez los. Jako dziecko została wzięta do niewoli, rozdzielona z rodzeństwem, musiała się sama sobą zajmować. Osoby, którym ufała nie raz ją zawiodły. Na statku udało jej się zgromadzić wierną załogę złożoną z Żywiołów, ale jednak dzieci.

Mnie druga część podobała się mniej niż pierwsza. Bohaterowie mniej mnie przekonywali. Kairos w pierwszej części był dojrzały, dorosły, tutaj cofnął się jakby do wieku nastoletniego. Poza tym nie jestem fanką książek, których akcja rozgrywa się na statku. Jednak muszę tutaj bardzo pogratulować tłumaczce zasobu słownictwa związanego ze statkami, morzem. Ogólnie tłumaczenie drugiej części jest o niebo lepsze niż pierwszej. Więc to jest akurat na plus. Sama historia też jest wciągająca i po kilku rozdziałach nie można się oderwać, żeby się dowiedzieć co dalej. Jestem ciekawa kto będzie głównym Żywiołem w tomie trzecim i co się tam wydarzy, ale czekam spokojnie, nie niecierpliwie 😉

“Więzy nieba” Gaughen, to drugi tom cyklu o Żywiołach. Tym razem główna bohaterka włada powietrzem. Jednak nawet jeśli ktoś nie czytał “Berła ziemi”. czyli tomu pierwszego, to bez problemu odnajdzie się w treści drugiego. Co prawda pojawiają się postaci z poprzedniej części, ale wszystko jest wyjaśnione i nie gubimy się w treści.

Aspasia to osiemnastolatka, która jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Niepokój przychodzi o zmierzchu” to książka autorstwa Marieke Lukas Rijneveld, która deklaruje się jako osoba niebinarna. Za tę książkę autorka otrzymała Międzynarodową Nagrodę Bookera jako najmłodsza laureatka tej nagrody. Wychowała się w protestanckiej rodzinie na holenderskiej wsi. W powieści można znaleźć wątki autobiograficzne. O osobach niebinarnych można mówić w osobie męskiej, żeńskiej lub nijakiej. Ja będę pisała o autorce, żeby trzymać się jednej wersji.

Bohaterką i jednocześnie narratorką książki jest dziesięcioletnia Jas, zwana “Budrysówką”. Mieszka na wsi w konserwatywnej rodzinie protestantów. Rodzina zajmuje się hodowlą krów, oczywiście dzieci są też angażowane. Jas ma dwóch starszych braci i młodszą siostrzyczkę. W pewien zimowy przedświąteczny dzień to pozornie zwyczajne życie Jas i jej rodziny zmienia się diametralnie. Jej najstarszy brat Matthies chce iśc na łyżwy na “tamtą stronę”. Jas chce pójść z nim, ale on jej nie pozwala, bo jest za mała. Poza tym Jas obawia się, że ojciec chce zabić jej ukochanego królika na świąteczną kolację. Modli się więc, aby Bóg zabrał jej brata w zamian za królika. Lód pod Matthiesem załamuje się i chłopak ginie. Od tego momentu w życiu Mulderów nic już nie jest takie same jak było.

Rodzice nie potrafiąc pogodzić się ze stratą syna zapominają, że mają jeszcze troje innych dzieci. Te dzieci muszą również jakoś poradzić sobie ze stratą brata i brakiem uczuć ze strony rodziców i wymyślają przeróżne, często skrajne metody na zaspokojenie swoich potrzeb. Obbe jest brutalny i okrutny wobec zwierząt, Jas i Hanna będąc ze sobą bardzo blisko, często przekraczają granice ocierając się o kazirodztwo. Zresztą rodzeństwo wzajemnie praktykuje różne seksualne igraszki, często nie wiedząc nawet o tym do końca co robią. “Budrysówka” ubrana w czerwoną kurtkę, której nie zdejmuje chyba nigdy, ukrywa się w niej przed chorobami. Głównym celem, szczególnie dziewczyn, jest przedostanie się na “tamtą stronę”, czyli do świata tajemniczego, nieznanego. To też jakiś rodzaj ucieczki z nadmiernie regilijnego domu, w którym starotestamentowy Bóg jest surowym sędzią. Cała rodzina podporządkowuje się jakimś trudnym religijnym oczekiwaniom.

“Niepokój przychodzi o zmierzchu” to bardzo trudna emocjonalnie książka. Tym bardziej, że wszystko jest widziane oczami dziecka, a skomplikowane tematy ubrane w pozornie proste słowa. Jednak wyobraźnia Jas jest ogromna i czasem nie wiemy czy to, o czym pisze jest prawdą, czy to tylko wytwór prosto z jej umysłu. Czyta się ją z ogromym zaciekawieniem, a nawet z niedowierzaniem, że takie sytuacje mogą się gdzieś dziać naprawdę. To pierwsza proza autorki, ale mam ogromną nadzieję, że będzie okazja przeczytać kolejną.

“Niepokój przychodzi o zmierzchu” to książka autorstwa Marieke Lukas Rijneveld, która deklaruje się jako osoba niebinarna. Za tę książkę autorka otrzymała Międzynarodową Nagrodę Bookera jako najmłodsza laureatka tej nagrody. Wychowała się w protestanckiej rodzinie na holenderskiej wsi. W powieści można znaleźć wątki autobiograficzne. O osobach niebinarnych można mówić w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka “Skradzione życie” to kolejna w dorobku Magdaleny Wali, ale pierwsza tej autorki, którą przeczytałam. Z jej twórczością miałam okazję zapoznać się w antologii opowiadań “Taniec pszczół” również wydanej przez Wydawnictwo Książnica. Autorka, która z wykształcenia jest historyczką ma dużą wiedzę na temat, który przedstawia w książce.

Książka opisuję historię Żydówki Ewy Abramowicz, której los całkowicie zmienia wybuch II wojny światowej. Mysłowice, lato 1939 roku, Ewa z przyjaciółkami obchodzi urodziny. Nie wie, że to ostatnie tak wesołe urodziny w jej życiu. Przygotowuje się również do ślubu z Dawidem, ortodoksyjnym Żydem. Ona, wychowywana przez rodziców w miarę liberalnie, boi się, że nie będzie umiała być bezwzględnie posłuszna mężowi. Do ślubu jednak nie dochodzi, bo jesienią rodzina Abramowiczów ucieka do Przemyśla.

W drodze poznają Polkę Lilianę Radziejowską, która podróżuje wraz z nimi. Dziewczyna jest w ciąży i podczas jednego z postojów zaczyna rodzić. Niestety i ona i dziecko umierają. Rodzina Abramowiczów postanawia zanieść dokumenty i pieniądze Liliany jej ciotce, do której dziewczyna podróżowała. Na miejscu okazuje się, że ciotka nie żyje, ale sąsiadka myli Ewę z Lilianą z powodu ich ogromnego podobieństwa i proponuje im nocleg. To podobieństwo pozwoli Ewie przetrwać.

Poźniej następują kolejne wydarzenia prowadzące do decyzji, które zmienią życie Ewy na zawsze. Poznaje Witolda, który stanie się jej bardzo bliski. Traci najpierw ojca, później matkę, zostaje sama. Musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy bardziej dla niej cenne jest jej pochodzenie, czy chce po prostu przeżyć. Historia jej życia, to pewnie historia niejednego Żyda, który przeżył. Zapewne takie dylematy stały przed wieloma osobami.

Autorka dokładnie przedstawia zwyczaje żydowskie. To doskonała lekcja dla wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej o tradycjach tego narodu. Przeczytałam mnóstwo książek o tej tematyce, zarówno fikcyjnych jak i nie. Tutaj mogłam dowiedzieć się czegoś więcej na temat żydowskich obyczajów, jak również przyjrzeć się wydarzeniom na wschodzie kraju. Książka jest ciekawa, jeśli chodzi o stronę historyczną, jedyne co mi trochę przeszkadzało to język. Momentami było trochę nienaturalnie, sztucznie. Ale cała opowieść była dobrze napisana, logicznie, spójnie, więc nie przeszkadzało to w odbiorze.

Książka “Skradzione życie” to kolejna w dorobku Magdaleny Wali, ale pierwsza tej autorki, którą przeczytałam. Z jej twórczością miałam okazję zapoznać się w antologii opowiadań “Taniec pszczół” również wydanej przez Wydawnictwo Książnica. Autorka, która z wykształcenia jest historyczką ma dużą wiedzę na temat, który przedstawia w książce.

Książka opisuję historię Żydówki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna odsłona litewskiej tetralogii Silva Rerum to podróż na Litwę w drugiej połowie XVIII wieku. Nie jest ona tak zachwycająca jak poprzednie części, ale również ma wiele uroku i jest bardzo wciągająca.

Tym razem głównym bohaterem jest Piotr Antoni z Milkont Narwojsz, ekonom Michała Kazimierza Radziwiłła “Rybeńko”, który mieszka z żoną Placydą Amelią i dziećmi w wileńskim dworku. Z racji swojej posady jest człowiekiem majętnym, ale musi dużo podróżować i dużo być w siodle. Najnowszym zadaniem, które wyznaczył mu Rybeńko są przeszpiegi u Marcina Mikołaja, litewskiego krajczego zamieszkującego Turnę. Krajczy chce podobno przechrzcić się na wiarę żydowską, utrzymuje harem kobiet i dokonuje różnych niesławnych czynów. To wszystko musi na własne oczy sprawdzić Piotr Antoni. Podróż do posiadłości Marcina Mikołaja okaże się niesamowitą przygodą, gdzie Piotr Antoni doświadczy rzeczy, o których nawet nie śnił. Krajczy zgłębia Kabałę, faktycznie utrzymuje harem, więzi żonę i synów i utrzymuje zażyłe stosunki z Żydami. Jest również niesamowicie wykształconym i oczytanym człowiekiem. Znajomość z nim wyryje duże piętno na Piotrze Antonim.

Piotr Antoni to postać mało sympatyczna. Może dlatego, że jest typowym człowiekiem swoich czasów. Jest bogaty, może sobie na wiele pozwolić, kobiety traktuje przedmiotowo. Jeśli żona mu nie wystarcza, to przecież jest jeszcze służąca. A można się też wymknąć do wileńskiego zaukłu rozkoszy. Przecież pan i władca musi zaspokajać swoje żądze. Co innego, że żona jest jego całkowitym przeciwieństwem. Oddana kościołowi i słuchająca nabożnie jego nauk, umartwia się i nawet zaskakuje go raz w łóżku ubrana w włosienicę. Jednak to nie zmienia faktu, że Narwojsz jest rządzony przez swe namiętności. Po wizycie u krajczego zaczyna śnić mu się młoda Żydóweczka, która później okazuje się być dybukiem. Żydowskie wierzenia i obyczaje mają duży wpływ na Piotra Antoniego, mimo że samemu trudno mu się do tego przyznać.

Poza tym jest człowiekiem liczb, wszystko przelicza, kalkuluje. Goni za czymś, w sumie sam nie wie za czym. Wyznaję zasadę “milczenie jest złotem”, co jest dobre w jego pracy, niestety w życiu prywatnym nie zawsze jest tak dobre. Po poznaniu Balbetty, która okazuje się spełnieniem jego cielesnych marzeń i którą, jak się wydaje, kocha, nie potrafi myśleć o niczym poza spotkaniami z nią. Kiedy Balbetta okazuje się oszustką i ucieka zostawiając go, Piotr Antoni dostaje apopleksji. Od tej pory jego życie jest już tylko pasmem udręk. Mimo wszystko nie współczułam temu bohaterowi. Był dobrym ekonomem, dobrym zarządcą, ale jako człowiek nie pokazał się z dobrej strony. Chociaż może był osobą nieszczęśliwą. Mimo całego bogactwa nie miał nikogo, kto naprawdę by go kochał. Był w sumie człowiekiem samotnym.

Kristina Sabaliauskaitė doskonale oddaje klimat tamtej epoki. Pożar, który zniszczył Wilno, odbudowę miasta. Relację mieszkańców Wilna z Żydami, przekrój przez różne warstwy społeczne, ale głównie skupiając się na szlachcie. Przepych w literaturze, w teatrze, w budownictwie. To wszystko sprawia, że możemy się przenieść na Litwę tamtych czasów. Co zasługuje na duży plus jest moim zdaniem fakt, że Sabaliauskaitė wplata wiele prawdziwych postaci, które istniały. Krajczy to postać autentyczna, tak samo Rybeńko i wiele innych postaci. Sabaliauskaitė prześledziła wiele materiałów archiwalnych i dzięki temu jej książki można traktować nie tylko jako fikcję, ale też kawał historii.

Kolejna odsłona litewskiej tetralogii Silva Rerum to podróż na Litwę w drugiej połowie XVIII wieku. Nie jest ona tak zachwycająca jak poprzednie części, ale również ma wiele uroku i jest bardzo wciągająca.

Tym razem głównym bohaterem jest Piotr Antoni z Milkont Narwojsz, ekonom Michała Kazimierza Radziwiłła “Rybeńko”, który mieszka z żoną Placydą Amelią i dziećmi w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Sapiens. Powieść graficzna. Narodziny ludzkości. Tom 1 Daniel Casanave, Yuval Noah Harari, David Vandermeulen
Ocena 7,8
Sapiens. Powie... Daniel Casanave, Yu...

Na półkach:

Gdyby wiedza o pochodzeniu gatunku ludzkiego, o ewolucji, biologii była podawana w taki sposób w szkole, to myślę, że wielu uczniów wybierałoby kierunek studiów związany z tematem. Powieść graficzna “Sapiens” to wspólne dzieło Yuvala Noaha Harariego, Davida Vandermeulena i Daniela Casanave’a. Ten pierwszy to historyk, a pozostali to grafik i ilustrator. Harari napisał “Sapiens. Od zwierząt do bogów“, to książka na podstawie której powstała powieść graficzna.

“Sapiens” tom pierwszy opowiada o początkach ludzkości i kończy się przed 12000 lat. Dowiadujemy się w jaki sposób gatunek homo sapiens osiągnał tak wysoki poziom rozwoju i wyparł pozostałe gatunki. Bohaterem jest sam autor książki i towarzyszy mu wiele postaci, które pomagają wyjaśnić zagadaniena historyczne, genetyczne i ewolucyjne. Prehistoryczny Bill, Doktor Fikcja i Detektyw Lopez, specjalista od biologii pani Saraswati, siostrzenica Zoe. Bohaterowie przeżywają różne przygody, podróżują i odkrywają tajemnice gatunku ludzkiego. Ciekawym zabiegiem jest wplatanie komiksu w komiks oraz przenoszenie się w czasie.
Rysunki są kolorowe, przejrzyste, dopracowane. Nie brakuje jednak mądrych treści, ale nie napisanych trudnym językiem. Wszystko wytłumaczono w sposób przejrzysty i zrozumiały. Często również wplecione są sytuacje zabawne, które sprawiają, że książka nie jest super naukowa. Mamy np. reality show z jaskiniowcami, różne reklamy, wywiady. Doktor Fikcja współpracuje z Superbohaterami.

W książce jest wiele trudnych zagadnień, dlatego nie nadaje się na dzieci w podstawówce, ewentualnie 7, 8 klasa. A i dorośli na pewno chętnie odświeżą swoją wiedzę, czy nawet dowiedzą sie nowych rzeczy. Jednym słowem nie tylko jest to wartościowa merytorycznie książka, ale również pięknie wydana i zilustrowana powieść. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

Gdyby wiedza o pochodzeniu gatunku ludzkiego, o ewolucji, biologii była podawana w taki sposób w szkole, to myślę, że wielu uczniów wybierałoby kierunek studiów związany z tematem. Powieść graficzna “Sapiens” to wspólne dzieło Yuvala Noaha Harariego, Davida Vandermeulena i Daniela Casanave’a. Ten pierwszy to historyk, a pozostali to grafik i ilustrator. Harari napisał...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wigilijne opowieści Tomasz Betcher, Jacek Galiński, Karolina Głogowska, Jagna Kaczanowska, Agnieszka Lis, Agnieszka Litorowicz-Siegert, Magdalena Majcher, Katarzyna Berenika Miszczuk, Martyna Raduchowska, Alek Rogoziński, Małgorzata Oliwia Sobczak, Milena Wójtowicz
Ocena 6,8
Wigilijne opow... Tomasz Betcher, Jac...

Na półkach:

Jakoś tak się złożyło, że w stosie książek do przeczytania znalazł się zbiór opowiadań “Wigilijne opowieści” napisany przez polskich autorów. Fakt, że okres świąteczny już za nami, zbliżają się zupełnie inne Święta. Jednak miałam ochotę przez chwilę wrócić do grudnia. Wiele osób uważa, że pisanie na zadany temat nie bardzo autorom wychodzi. Nie zgadzam się z tym. Jeśli ktoś jest dobrym pisarzem, napisze nawet na temat liścia spadającego z drzewa.

12 opowiadań
W “Wigilijnych opowieściach” spotkało się 12 pisarzy i pisarek znanych z różnych gatunków literackich – od komedii kryminalnej do opowiadania z gatunku fantasy. Każde opowiadanie jest zupełnie inne, ale każde rozgrywa się w okresie Świąt Bożego Narodzenia.

Trudno wybrać opowiadanie, które mi się najbardziej podobało. W każdym znalazłam coś, co mi odpowiadało. Były oczywiście lepsze i gorsze, ale to już zależy od gustu czytelnika. Moim faworytem na pewno było opowiadanie Martyny Raduchowskiej “Wszelki duch”, dlatego, że jestem fanką serii o Szamance od umarlaków, a w tym opowiadaniu występują właśnie znani mi bohaterowie. Z niektórymi autorami miałam styczność po raz pierwszy. Były to spotkania niezmiernie ciekawe.

Część opowiadań była bardzo smutna, opowiadała o samotności, pustce, jakiejś rodzinnej tragedii. Jak chociażby opowiadanie Tomasza Betchera “Ostatnia gwiazdka”, czy “Rachunek sumienia” Magdaleny Majcher. Inne opowiadania były pisane z przymrużeniem oka tak jak “Sekretny składnik” Alka Rogozińskiego. Opowiadania “Gdzie Mikołaj nie może… tam diabła pośle” czy “Paczkomat” rozgrywały się na pograniczu rzeczywistości i fantastyki.

Każde opowiadanie zakończone jest przepisem na świąteczną potrawę. Przeważnie są to potrawy przyrządzane osobiście, a przynajmniej próbowane przez autorów i autorki opowiadań. Jest to na pewno ciekawy smaczek tej książki. Opowiadania to przyjemna odskocznia od rzeczywistości. Polecam gorąco 🙂

Jakoś tak się złożyło, że w stosie książek do przeczytania znalazł się zbiór opowiadań “Wigilijne opowieści” napisany przez polskich autorów. Fakt, że okres świąteczny już za nami, zbliżają się zupełnie inne Święta. Jednak miałam ochotę przez chwilę wrócić do grudnia. Wiele osób uważa, że pisanie na zadany temat nie bardzo autorom wychodzi. Nie zgadzam się z tym. Jeśli ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy dostałam propozycję przeczytania “Miasteczka głodnych dusz” zachęcił mnie opis, że rzecz dzieje się w Norwegii. Uwielbiam Jo Nesbo, Camillę Lackberg, dlatego kolejny kryminał rozgrywający się w Skandynawii ogromnie mnie zaciekawił. Szczególnie, że takie miasteczko może skrywać wiele sekretów…

W malutkim miasteczku Undredal, w gminie Aurland, gdzie ludzie zajmują się hodowlą kóz i wyrobem serów, zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny. Ślady na ciele dziewczyny są takie same jak na ciele ofiary sprzed czterdziestu lat. Czy pojawił się naśladowca? Czy morderca uderzył kolejny raz po takim czasie? Do zadania wyznaczony zostaje komisarz Bjorn Andersen. Razem ze swoim partnerem Carlem Olsenem rozpoczynają śledztwo, które odkrywa coraz to nowsze tajemnice. Nic nie jest takie jak się wydaje. Na jaw wychodzą nowe fakty, a kiedy już myślą, że złapali mordercę pojawia się nowy dowód i wszystko zaczyna się od początku. Przy okazji śledztwa odkrywają również inne przestępstwa, w które zaplątane są osoby z najwyższych kręgów władzy. Jednym słowem zaskoczenie goni zaskoczenie.

Poza bardzo ciekawym przedstawieniem śledztwa, mamy tu doskonale przedstawiony portret psychologiczny głównego bohatera, który jest jednocześnie narratorem powieści. Poznajemy jego sekrety, jego relacje rodzinne. Pozostali bohaterowie nie są mdli, ani nudni. Są to bardzo barwne postaci, które nie pozwalały mi przejść obok nich obojętnie i wyzwały we mnie przeróżne uczucia. Pomimo tego, że motywy użyte w książce były mi znane z wcześniejszych książek i filmów, to bardzo podobało mi się zgrabne połączenie ich wszystkich i stworzenie niesamowicie zaskakującego zakończenia.

Ponadto przepięknie namalowany słowem obraz Norwegii, fiordów, miasteczek zachęca do odwiedzenia tego kraju. Spędziłam dużo czasu na przeglądaniu zdjęć z Undredal, Gudvagen i okolic. Zachwycałam się cudownymi krajobrazami, kolorowymi domkami. Na pewno kiedyś będę chciała odwiedzić te tereny.
Undredal nadal leży samotnie w mglistym powietrzy u brzegów fiordu. Czasem spotkają się tu jedna czy druga dusza, głodna radości, trawiona ogniem przeszłości. Czasem coś powie, czasem tylko szepnie albo przejdzie bez słowa, wlokąc za sobą cień smutku. Mimo świeżego powiewu wiosny, pierwszych pąków i kwiatów i dziewiczo rodzącej się natury, wszechobecna pustka wypełniła domy “miasteczka kóz”.

Bardzo zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję, na pewno nie będziecie się nudzić. Ja liczę, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z komisarzem Andersenem i miasteczkiem Undredal.

Kiedy dostałam propozycję przeczytania “Miasteczka głodnych dusz” zachęcił mnie opis, że rzecz dzieje się w Norwegii. Uwielbiam Jo Nesbo, Camillę Lackberg, dlatego kolejny kryminał rozgrywający się w Skandynawii ogromnie mnie zaciekawił. Szczególnie, że takie miasteczko może skrywać wiele sekretów…

W malutkim miasteczku Undredal, w gminie Aurland, gdzie ludzie zajmują się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To tak – cokolwiek napisze pani Kiśl, to ja biorę, czytam i się zachwycam. Jeśli Ałtorka* napisze instrukcję obsługi pralki, to przeczytam i będę czekała na drugą część. Bo Marta Kisiel jak już się za coś bierze, to robi to po prostu bardzo dobrze. Nie inaczej jest też z komedią kryminalną “Dywan z wkładką“, która będzie miała premierę 27 stycznia.
Wszystko zaczęło się od przeprowadzki. A tak bardziej, to od seksu, sprzętów kuchennych i sąsiadów. Remont kuchni w mieszkaniu Trawnych skończył się kupnem domu na wsi, do którego przeniosła się Tereska z mężem Andrzejem, dwójką dzieci, psem Pińdzią, a jeszcze później dołączyła do nich teściowa Tereski – Mira. Szybko okazało się, że życie na wsi wcale nie jest sielskie i anielskie. Tereska i Mira podczas joggingu odkryły dywan, w którego środku znajdował się trup. Niestety wszystko wskazywało na to, że z zabójstwem może być związany Andrzej. Teresa i Mira postanowiły połączyć siły i zrobić wszystko, żeby udowodnić, że to jednak nie Andrzej. Rozpoczynają własne śledztwo.
Tymczasem dzieci, zauważają dziwne zachowanie mamy i babci i zaczynają się niepokoić No bo jak to? Wcześniej Tereska dostawała białej gorączki, kiedy tylko Mira pojawiała się w pobliżu, a teraz co chwilę razem biegają, chodzą na spacerki. Dochodzą do wniosku, że chyba knują coś przeciwko ojcu. Do tego wszystkiego dochodzą przeciekawi sąsiedzi. Jednym słowem mieszanka wybuchowa. Co z tego wyniknie? To już musicie sprawdzić sami. Zachęcam 🙂
Co zyskałam po przeczytaniu “Dywanu z wkładką“? Na pewno kilogramy. Jeśli Tereska zjada kasztanki do porannej kawy, południowej kawy, bez kawy, to ja nie mogę? Od samego początku, kiedy pojawiły się już pierwsze pogłoski o książki nazwisko Trawny czytałam jak po angielsku czyta się Porto Tawny. Po lekturze doszłam do wniosku, że Tereska figurą trochę przypomina butelkę Porto 😉 Poza tym spędziłam czas doskonale się bawiąc i śmiejąc się z żartów na poziomie. Miałam też okazję poznać ciekawych bohaterów, do których zapałałam sympatią. Przekonałam się również, że Ałtorka nawet w komedie kryminalną potrafi wpleść jakieś przesłanie, coś mądrego. Nie byłaby również sobą, gdyby nie zrobiła nawiązań do poezji. “Dywan z wkładką” to książka jest na pewno warta uwagi i jeśli ktoś jeszcze nie zamówił egzemplarza, to niech czym prędzej to zrobi.

*Ałtorka – “Przez własnych czytelników czule nazywana ałtorką (pisownia oficjalna), którą — wbrew ortografii i rozrastającej się pomału bibliografii na koncie — czuje się na wskroś, wylot, przestrzał i okrętkę. A wszystko to przez zwyczaje panujące niegdyś na forum internetowego periodyku „Fahrenheit”, gdzie tym właśnie mianem określano autorów in spe. I chociaż Marta Kisiel tamten etap twórczości ma już od pewnego czasu za sobą, to ałtorką w głębi ducha pozostanie po wsze, a nawet wszawe czasy”/http://www.martakisiel.pl/altorka.html

To tak – cokolwiek napisze pani Kiśl, to ja biorę, czytam i się zachwycam. Jeśli Ałtorka* napisze instrukcję obsługi pralki, to przeczytam i będę czekała na drugą część. Bo Marta Kisiel jak już się za coś bierze, to robi to po prostu bardzo dobrze. Nie inaczej jest też z komedią kryminalną “Dywan z wkładką“, która będzie miała premierę 27 stycznia.
Wszystko zaczęło się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Silva rerum/Sylwa: “w Polsce stosowana gł. do dawnych szlacheckich ksiąg domowych, w których obok wydarzeń codziennych wpisywano także anegdoty, sentencje, utwory lit., tworząc niekiedy swoiste antologie; przechowywane najczęściej w postaci rękopiśmiennej, zbiory te stały się z czasem źródłem informacji hist. i odkryć tekstologicznych”. (Encyklopedia PWN)
Taką księgę miałam okazję przeczytać ostatnio. To “Silva Rerum” litewskiej pisarki Kristiny Sabaliauskaitė. Przedstawia historię rodziny Narwojszów w XVII i początkach XVIII wieku.
W drugiej części przenosimy się do początków XVIII wieku, kiedy kraj toczy epidemia dżumy. Szczerze, to czytając tę część czułam się jakbym czytała opis obecnej sytuacji w Polsce, tylko kilka wieków wcześniej. Jednak zachowanie wielu osób niewiele różni się od współczesności. Nie tylko dżuma sprawia, że Litwa jest w ogromnie ciężkiej sytuacji, ale również najazdy szwedzkiej armii. Kraj splądrowany, brakuje żywności, ludzie umierają. Ci którym udało się przeżyć muszą chwytać się różnych sposobów, aby przetwać. W tym wszystkim musi się odnaleźć rodzina Narwojszów i Birontów. Potomek Kazimierza wysyła swoją żonę do dworu w Milkontach, gdzie Anna Katarzyna musi stawić czoła samotności i nieprzewidzianym sytuacjom. Z kolei Urszula Birontowa chce jeszcze przed odejściem z tego świata dopilnować aby ród Narwojszów przetrwał.
Po przeczytaniu obu części jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogłam poznać historię Litwy, która jest bardzo związana z Polską, a tak niewiele o niej wiedziałam. Zachwyty Mickiewicza są zupełnie uzasadnione. Autorka stworzyła piękną powieść obyczajową z historią w tle. Udało jej się ukazać przekrój całego społeczeństwa od pospólstwa po szlachtę. Niesamowite jest to, że pomimo braku dialogów i często bardzo długich zdań wielokrotnie złożonych, książki czyta się z ogromnym zaciekawieniem i oczekiwaniem na to co będzie dalej. Podobał mi się również dowcip, a nawet ironię i sarkazm jakie udało się przemycić autorce na kartach powieści. To książki ponadczasowe, bo tematy i zachowanie ludzkie przez wieki się nie zmienia. Dla mnie czytelniczo ten rok zaczął się doskonale. 24 lutego ukazuje się trzecia część “Silva Rerum” i czekam na nią z niecierpliwością.

Silva rerum/Sylwa: “w Polsce stosowana gł. do dawnych szlacheckich ksiąg domowych, w których obok wydarzeń codziennych wpisywano także anegdoty, sentencje, utwory lit., tworząc niekiedy swoiste antologie; przechowywane najczęściej w postaci rękopiśmiennej, zbiory te stały się z czasem źródłem informacji hist. i odkryć tekstologicznych”. (Encyklopedia PWN)
Taką księgę miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Silva rerum/Sylwa: “w Polsce stosowana gł. do dawnych szlacheckich ksiąg domowych, w których obok wydarzeń codziennych wpisywano także anegdoty, sentencje, utwory lit., tworząc niekiedy swoiste antologie; przechowywane najczęściej w postaci rękopiśmiennej, zbiory te stały się z czasem źródłem informacji hist. i odkryć tekstologicznych”. (Encyklopedia PWN)
Taką księgę miałam okazję przeczytać ostatnio. To “Silva Rerum” litewskiej pisarki Kristiny Sabaliauskaitė. Przedstawia historię rodziny Narwojszów w XVII i początkach XVIII wieku.
Pierwsza część to losy Jana Macieja Narwojsza, jego żony Elżbiety oraz ich dzieci – bliźniąt Kazimierza i Urszuli. Poznajemy również wielu innych bohaterów, którzy będą nam towarzyszyć także w drugiej części. Początkowo rzecz dzieje się w dworku szlacheckim w Milkontach, należącym do Narwojsza. Uciekli tam przed atakami kozackimi. Później, kiedy Urszula i Kazimierz są nastolatkami, akcja przenosi się również do Wilna. Sposób w jaki autorka opisuje miasto, ale także całą Litwę, sprawia, że chociaż tam nigdy nie byłam, to czułam się jakbym nieustannie towarzyszyła bohaterom. Urszula zamierza wstąpić do zakonu, a Kazimierz podejmuję naukę na kierunku prawniczym na powstającym Uniwersytecie Wileńskim. Jednak splot różnych wydarzeń i napotkanych osób sprawia, że losy bliźniąt toczą się zupełnie inaczej niż chcieliby ich rodzice. Jan Maciej i Elżbieta muszą od nowa nauczyć się żyć razem, w pustym domu w Milkontach, gdzie towarzyszy im tylko służba. Jan Maciej to człowiek bardzo mądry, oczytany, lubujący się w pięknie natury. Jednak skrywa również tajemnicę, która niezmiernie mu ciąży.
Po lekturze książki stwierdzam, że zachwyty Mickiewicza nad Litwą są zupełnie uzasadnione. Autorka stworzyła piękną powieść obyczajową z historią w tle. Udało jej się ukazać przekrój całego społeczeństwa od pospólstwa po szlachtę. Niesamowite jest to, że pomimo braku dialogów i często bardzo długich zdań wielokrotnie złożonych, książki czyta się z ogromnym zaciekawieniem i oczekiwaniem na to co będzie dalej. Podobał mi się również dowcip, a nawet ironię i sarkazm jakie udało się przemycić autorce na kartach powieści. To książki ponadczasowe, bo tematy i zachowanie ludzkie przez wieki się nie zmienia. Dla mnie czytelniczo ten rok zaczął się doskonale. 24 lutego ukazuje się trzecia część “Silva Rerum” i czekam na nią z niecierpliwością.

Silva rerum/Sylwa: “w Polsce stosowana gł. do dawnych szlacheckich ksiąg domowych, w których obok wydarzeń codziennych wpisywano także anegdoty, sentencje, utwory lit., tworząc niekiedy swoiste antologie; przechowywane najczęściej w postaci rękopiśmiennej, zbiory te stały się z czasem źródłem informacji hist. i odkryć tekstologicznych”. (Encyklopedia PWN)
Taką księgę miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przekonałam się, po raz kolejny, że literatura czeska bardzo mi odpowiada. Kiedyś kojarzyła mi się głównie z “Ostatnią artystokratką” i Szwejkiem. Oczywiście nie można zapomnieć o Kafce. Ale przeczytałam kilka powieści zupełnie innych gatunków i przekonałam się, że Czesi po prostu piszą dobre książki. Tak też było w przypadku kryminału “Kroki mordercy” Michaeli Klevisovej.

“Kroki mordercy” to drugi czeski kryminał z jakim się zetknęłam. Pierwszym był “Osiem“ Radki Třeštíkovej, o którym też tutaj pisałam. Okazuje się, że podobnie jak “Osiem“, to też nie jest typowy kryminał, ale mieszanka wielu gatunków, ale chyba najbardziej powieści psychologicznej.

Tłem do przedstawienia profilów psychologicznych postaci są dwa morderstwa, które próbuje rozwiązać inspektor Josef Bergman razem ze swoim zespołem Sylwią Rolnik i Adamem Daneszem. Inspektor Bergman, to dwukrotnie rozwiedziony miłośnik kotów. Lubi porządek i ciszę. Ma bardzo dobrą intuicję i jest przenikliwy. Wzbudził we mnie wiele sympatii. To pierwsza część z jego udziałem i na pewno uda się go poznać jeszcze lepiej w następnych książkach.
Ofiarami są kobiety, których pozornie nic nie łączy. Jedna to Nora, pracownica sklepu zoologicznego, a druga, Julia jest dziennikarką Jedyną wspólną rzeczą jaka ich łączy to zwierzęta – jedna ma mnóstwo kotów, a druga dostarcza dla nich karmę. O jednej z nich dowiadujemy się bardzo dużo, a o drugiej praktycznie nic. Julia, jest rozwiedziona, jej hobby to aukcje dzieł sztuki i koty. Ma dwoje dzieci, z których jedno – trzydziestokilkuletnia córka Klara – tonie w długach i postanawia wprowadzić się do matki. W dodatku ze swoim młodszym chłopakiem. Kobiety nigdy nie miały dobrych relacji i nic nie wskazuje na to, żeby mieszkanie pod wspólnym dachem miało to zmienić. Związek Klary od początku zbudowany był na kłamstwie, bo udawała córkę bogatego biznesmana, szastała pieniędzmi i zaciągnęła kilka kredytów. Faktycznie ojciec Klary, to żaden biznesmen, tylko zwykły urzędnik pracujący na pół etatu, despota i człowiek z zaburzeniami. Swoją drugą żonę najchętniej więziłby w domu. Brat Klary, Michał, dawno wyjechał z kraju do Francji, tam założył rodzinę i wiedzie mu się całkiem dobrze.
Poznajemy też sąsiadów Julii – państwa Truskawków, którzy mają szesnastoletnią córkę Weronikę. To właśnie ona odkryła zwłoki Nory. Kolejnymi postaciami są: chłopak Weroniki Dawid, sąsiadka i przyjaciółka Julii – Lada Hrubesz, Sebastian Zając, Zuzanna – obecna żona Ludwika. Jest jeszcze parę innych postaci pobocznych. Takie nagromadzenie bohaterów jest jak najbardziej potrzebne do zrozumienia całej historii. Poza tym każda z postaci jest dokładnie “prześwietlona” i możemy zrozumieć motywy jej działania. Bohaterowie, to na pewno jeden z najmocniejszych punktów tej powieści. Wszystko układa się w zgrabną całość i nie ma problemu ze zgubieniem wątków. Wątek kryminalny nie jest najważniejszy, ale też nie można wpaść na rozwiązanie na samym początku. Autorka wodzi nas trochę za nos. Z pewnością jest to jedna z ciekawszych książek jakie miałam okazję przeczytać w tym roku. Nie tylko dobry kryminał, ale fantastyczna powieść psychologiczno-obyczajowa.

Przekonałam się, po raz kolejny, że literatura czeska bardzo mi odpowiada. Kiedyś kojarzyła mi się głównie z “Ostatnią artystokratką” i Szwejkiem. Oczywiście nie można zapomnieć o Kafce. Ale przeczytałam kilka powieści zupełnie innych gatunków i przekonałam się, że Czesi po prostu piszą dobre książki. Tak też było w przypadku kryminału “Kroki mordercy” Michaeli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka debiutanckiej książki AJ Pearce “Droga pani Bird” może wprowadzać w błąd. Potencjalny czytelnik będzie się spodziewał obrzydliwie słodkiej, cukierkowej powiastki świątecznej i się rozczaruje. Jednak “Droga pani Bird” jest lekturą na zimowe wieczory, w sumie to na jeden, bo jest to tak wciągająca i wzruszająca powieść, że nie może jej zabraknąć w stosie naszych świątecznych książek.
Akcja powieści rozgrywa się głównie w Londynie, w czasie II wojny światowej. Emmy Lake, to przebojowa dwudziestotrzylatka, która dostaje szansę od losu aby spełnić swoje marzenie o karierze korespondentki wojennej. Ogłoszenie w gazecie jasno głosi, że poszukują młodszej redaktorki do “Kroniki wieczornej”. To już tylko kilka kroków do prawdziwej pracy dziennikarskiej. Kiedy Emmy przychodzi do redakcji, okazuje się, że nastąpiła koszmarna pomyłka i dziewczyna zostaje młodzą asystenką, ale w piśmie dla pań, gdzie ma pomagać pani Bird w odpowiadaniu na listy czytelniczek. Okazuje się, że pani Bird wcale nie jest chętna odpowiadać na wszystkie listy, co więcej ma całą listę tematów, których absolutnie nie będzie czytać. Emmy nie potrafi jednak przejść obojętnie wobec problemów kobiet i potajemnie odpowiada na część listów. Wynikają z tego różne sytuacje, nie zawsze zabawne.
Poza pracą w redakcji Emmy pełni też dyżury w straży pożarnej, gdzie odbiera telefony alarmowe od osób cierpiących na skutek niemieckich nalotów bombowych. Można podziwiać spokój i opanowanie dyżyrujących dziewczyn w często bardzo trudnych sytuacjach. AJ Pearce przybliża nam również akcje strażaków, którzy spełniają swoją misję po kolejnych nalotach. Jednak po pracy, mimo huku bomb, mimo widoku rannych ludzi, mimo ludzkich tragedii, Emmy prowadzi normalne życie. Przynajmniej się stara. Razem z przyjaciółką Bunty chodzą do kawiarni, tańczą, zakochują się. Przeżywają osobiste tragedie. Autorka stara się pokazać, że pomimo przeciwności, młodość ma swój czas.
Kanwą powieści był magazyn dla pań z 1939 roku, w którym autorka odkryła kącik porad dla pań. To pozwoliło na rozbudowanie historii w sposób niezmiernie ciekawy, gdzie humor przeplata się z łzami, gdzie radość miesza się z tragedią. Narracja pierwszoosobowa pozwala jeszcze bardziej wszystko przeżywać. Mnie postać Emmy skojarzyła się od razu z Rose z serialu Dowton Abbey. Przed oczami miałam właśnie Lily James, która wciela się w postać Lady Rose. Doskonale oddany jest też klimat wojennego Londynu, naprawdę można poczuć jakby się tam było. Moim zdaniem doskonałą pracę wykonała tłumaczka książki Katarzyna Makaruk, dzięki której język brzmiał jak język tamtych czasów, a nie współczesny.
Jeśli będę robić podsumowanie książkowe tego roku, to “Droga pani Bird” na pewno znajdzie się wśród książek, które były najlepsze w roku 2020 🙂 Bardzo się też cieszę, że autorka pracuje nad kontynuacją.

Okładka debiutanckiej książki AJ Pearce “Droga pani Bird” może wprowadzać w błąd. Potencjalny czytelnik będzie się spodziewał obrzydliwie słodkiej, cukierkowej powiastki świątecznej i się rozczaruje. Jednak “Droga pani Bird” jest lekturą na zimowe wieczory, w sumie to na jeden, bo jest to tak wciągająca i wzruszająca powieść, że nie może jej zabraknąć w stosie naszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Jessie Burton zaliczam do chyba udanych. Chyba, dlatego że po odłożeniu książki trudno było mi stwierdzić czy mi się podobała, czy nie. Jest to niezaprzeczalnie bardzo dobra powieść, jednak wywołuje we mnie tyle negatywnych emocji, że nie wiem czy chcę sięgać po inne książki Burton.
Głównymi bohaterkami “Wyznania” są trzy kobiety: Elise Morceau, Constance Holden i Rose Simmons w dwóch płaszczyznach czasowych. Londyn, lata 80te ubiegłego wieku – Elise poznaje pisarkę Constance. Czekając na randkę w ciemno, która się nie zjawia, spotyka Constance i wzajemna fascynacja prowadzi do związku dwóch kobiet. Kiedy wyjeżdzają razem do Los Angeles, coś w tym idealnym związku zaczyna się psuć. Elise jest dużo młodsza od Constance i podziwia ją za jej sławę, korzysta z jej bogactwa. Ale jednocześnie wymaga ciągłej atencji, a Constance nie może lub nie chce tego jej dać. Splot wydarzeń sprawia, że Elise odchodzi od Constance i to w dodatku z mężczyzną. Londyn, rok 2017 Rossie Simmons od ponad trzydziestu lat chce dowiedzieć się czegoś o swojej matce. Ojciec podpowiedział jej, że najwięcej na jej temat może wiedzieć Constance Holden. Rose zatrudnia się u niej pod innym nazwiskiem i tym sposobem liczy na to, że jakoś dotrze do prawdy o Elise. Czy jej się to uda? To już zostawiam Wam do sprawdzenia, żeby nie odbierać przyjemności lektury.
Losy tych trzech kobiet łączy wspólna tajemnica, ale też wspólna tragedia. Najbardziej poznajemy Constance i Rose, bo Elise pojawia się tylko w wydarzeniach z przeszłości i współcześnie jest tylko wspomnieniem. Każda z tych bohaterek wywoływała we mnie głównie irytację, zniesmaczenie i politowanie. Elise i Constance, to dwie egoistki, które chcą żyć razem, ale jednocześnie bez poświęcania się dla drugiej osoby. Postacią, którą mogłabym jeszcze polubić jest Rose, chociaż jej życiowe wybory świadczą o jej niedojrzałości i naiwności. Właściwie wszystkie trzy postępują bardzo nieprzemyślanie i w egzaltowany sposób.
Ta książka na pewno jest przesycona feminizmem. Autorka chce pokazać siłę kobiet, które właściwie bez mężczyzn mogą się doskonale obejść. Mężczyźni tu przedstawieni są jakimiś nieudacznikami, ofiarami, którzy właściwie są przysłowiową kulą u nogi. Autorka porusza tutaj wiele trudnych tematów: miłości homoseksualnej, choroby psychicznej, przemocy domowej, depresji poporodowej.
Całość jest świetnie napisana i bardzo wciąga i właśnie to, że wywołuje we mnie emocje, nawet te złe, sprawia, że jest to bardzo dobra powieść. Rzadko mi się zdarza, żeby większość bohaterów nie przypadła mi do gustu. Tutaj tak było, a to moim zdaniem jest kolejny plus dla tej powieści. Kiedy czytasz książkę i mówisz na głos do bohaterki, czy nawet na nią krzyczysz, albo płaczesz nad wyborem, którego dokonała, to znaczy, że ta książka cię poruszyła. A przecież o to w tym chodzi.

Z przyjemnością sięgnę po inną książkę Burton, choćby po to, żeby przekonać się czy i tym razem nie polubię żadnej postaci 😉 Poza tym jestem zachwycona okładkami jej powieści 🙂 Dawno nie widziałam tak cudnych.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Jessie Burton zaliczam do chyba udanych. Chyba, dlatego że po odłożeniu książki trudno było mi stwierdzić czy mi się podobała, czy nie. Jest to niezaprzeczalnie bardzo dobra powieść, jednak wywołuje we mnie tyle negatywnych emocji, że nie wiem czy chcę sięgać po inne książki Burton.
Głównymi bohaterkami “Wyznania” są trzy kobiety: Elise...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Taniec pszczół i inne opowiadania o czasach wojny Agnieszka Janiszewska, Joanna Jax, Jolanta Maria Kaleta, Mirosława Kareta, Mag­da­ Knedler, Zofia Mąkosa, Agnieszka Olejnik, Maria Paszyńska, Maciej Siembieda, Magdalena Wala, Sabina Waszut
Ocena 7,7
Taniec pszczół... Agnieszka Janiszews...

Na półkach:

Lubicie opowiadania? Ja lubię, chociaż nie jest to łatwa forma literacka i nie zawsze się autorom “udaje”. Szczególnie jeśli jest pisana na zamówienie. Wydawca rzuca temat: piszemy o wiośnie i kilkanaście osób pisze na zadany temat. Jak uczniowie w szkole. Najlepiej jeśli jest to zbiór opowiadań jednego pisarza, bo wtedy pisze tam co chce i o czym chce. Niedawno przeczytałam zbiór opowiadań “Taniec pszczół i inne opowiadania o czasach wojny“. To faktycznie antologia pisana na zadany temat, ale jest to wyjątkowo udana antologia.
Wśród autorek i autora opowiadań mamy: Agnieszkę Janiszewską, Joannę Jax, Jolantę Marię Kaletę, Mirosławę Karetę, Magdę Knedler, Zofię Mąkosę, Agnieszkę Olejnik, Marię Paszyńską, Macieja Siembiedę, Magdalenę Walę i Sabinę Waszut. Przyznam szczerze, że po książkę sięgnęłam głównie ze względu na Sabinę Waszut i Zofię Mąkosę. Tej pierwszej znam chyba wszystkie książki i wiem, że jeśli ona coś napisała, to na pewno mnie się spodoba. Z powieściami pani Mąkosy zaczęłam przygodę niedawno, ale będę ją kontunować, bo to mój klimat. Nie jest mi obca również Magda Knedler. Pozostałych znam z wpisów na innych blogach, ale kilka mam zamiar poznać bliżej 🙂
Wracając do opowiadań. Te 11 historii, to 11 fragmentów czyjegoś życia, które przeżywa w czasach tak trudnych, tak okrutnych. Kiedy człowiek nie wiedział komu może zaufać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Historie opowiedziane w tej książce są bardzo smutne, chociaż część z nich kończy się dobrze, to pozostawiają w bohaterach znak przeżytych czasów. Nie raz zdarzyło mi się wzruszać, nie raz nie potrafiłam zrozumieć działań bohaterów. Ale nie wiem jak zachowałabym się będąc na ich miejscu. Gdzie człowiek musiał kombinować, wymyślać, aby uniknąć śmierci, aby ocalić siebie i najbliższych.

Nie ma tutaj opowiadania, które podobałoby mi się najbardziej. Na pewno najbardziej wstrząsnęły mną te, które były oparte na faktach. Szczególnie “Buty małej Renate” Zofii Mąkosy, bo opowiadają o morderstwie dwóch niemieckich rodzin i jednego robotnika przymusowego z Polski przez radzieckiego żołnierza. Wśród ofiar była trzyletnia dziewczynka, a odkopując mogiłę, natrafiono właśnie na jej tytułowe buciki. Ta historia wydarzyła się naprawdę, a odkrył ją mąż autorki.

Jest to książka trudna, bardzo smutna, ale jednocześnie dająca nadzieję. “Bohaterka jednego z opowiadań mówi o pszczołach. Pszczoły tańczą, by przeżyć i ocalić cały rój. Wsłuchajmy się we wskazówki jakich udzielają nam na kartach tej książki zwykli ludzie.” [fragment z okładki]

Lubicie opowiadania? Ja lubię, chociaż nie jest to łatwa forma literacka i nie zawsze się autorom “udaje”. Szczególnie jeśli jest pisana na zamówienie. Wydawca rzuca temat: piszemy o wiośnie i kilkanaście osób pisze na zadany temat. Jak uczniowie w szkole. Najlepiej jeśli jest to zbiór opowiadań jednego pisarza, bo wtedy pisze tam co chce i o czym chce. Niedawno...

więcej Pokaż mimo to