Berło ziemi A.C. Gaughen 6,8
ocenił(a) na 249 tyg. temu Nie miałem w stosunku do tej pozycji zbyt wielkich oczekiwań. Kupiłem Berło ziemi w Biedronce w koszu z książkami za 10 zł i liczyłem po prostu na lekką, przyjemną rozrywkę. Po lekturze mogę stwierdzić tylko, że żałuję każdej wydanej na zakup złotówki.
Zazwyczaj nawet jeśli akurat czytam słabszą powieść to staram się znaleźć w niej jakieś zalety. Tutaj niestety leży właściwie wszystko.
Istotną wadą powieści jest worldbuilding. Książka nie jest bardzo krótka, ale o świecie dowiadujemy się naprawdę niewiele. Jest Kraina Kości, pustynia i kilka wysp. Wszystko to wydaje się naprawdę ubogie. Ponadto problem ze światem polega na jego wielkości. Jak popatrzy się na mapę dołączoną do książki i zorientuje jak mało czasu potrzeba bohaterom na przebycie konkretnych odległości, to szybko się okaże, że cały świat jest wielkości naszego kraju. Troszkę to niedopracowane…
Pod tym względem problematyczny jest także początek książki. W kilku zdaniach dowiadujemy się o stłumieniu rebelii, zaniku mocy i o tym, że teraz właściwie każdy może mieć dar magii. Miałem wrażenie, że autorka zgubiła kilka początkowym rozdziałów, które nakreśliłyby ramy powieści.
Jako że jest to seria o żywiołach, moglibyście mieć nadzieję, że wątek magiczny zostanie ukazany w ciekawy sposób. Nic z tego. Nie dowiadujemy się o żadnych zasadach używania mocy, po prostu ktoś jej może używać lub nie. Nasza bohaterka nie przechodzi właściwie szkolenia, w ekstremalnie krótkim czasie uczy się bardzo wiele właściwie od zera i z minimalną pomocą swojej przyjaciółki. Potencjał tkwiący w tym wątku został kompletnie zmarnowany.
Kolejnym problemem są bohaterowie: płascy i jednowymiarowi. Chyba najsłabiej pod tym względem wypada nasza protagonistka. Jeśli miałbym do czegoś porównać siłę jej charakteru, to byłaby to kostka masła w ciepły, letni dzień. Shalię naprawdę ciężko polubić. Jest ona (jak to trafnie ujął inny użytkownik tego portalu) naiwną, pełną pustych ideałów ciapą. Bardzo często zupełnie bez powodu zmienia zdanie, jej moralność bywa zaś wątpliwa. Dopiero pod koniec powieści jej postać nabiera troszkę charakteru, z racji tego co się dzieje nie ma jednak innego wyboru. Pozostali jej towarzysze są tak nijacy, że nie ma nawet sensu o nich wspominać.
Na tym tle wybija się tylko postać Calixa. Jego kreacja jest ciekawa i pełna sprzeczności. Z jednej strony próbuje być dobrym władcą, dbającym o zaspokojeniu potrzeb mieszkańców, z drugiej potrafi być wyjątkowo okrutny wobec buntowników i znienawidzonych przez siebie osób potrafiących korzystać z żywiołów. Szkoda, że pod koniec książki autorka tak usilnie próbowała przedstawić czytelnikom Calixa jako sadystycznego maniaka, gdyby jego postać była bardziej wyważona to powieść tylko by na tym zyskała. A tak mamy typowy banał: on potwór wcielony, ona dobra i dbająca o ludzi bohaterka.
W powieści nie brak błędów logicznych czy fabularnych. Największy dotyczy osoby stojącej za buntem przeciwko Calixowi. Kiedy się o tym dowiedziałem, dosłownie złapałem się za głowę, tak głupi i absurdalny jest to pomysł. Innym przykładem może być kwestia młyna w stolicy. Mam uwierzyć, że w całym mieście nie znalazłoby się 90 mężczyzn do pracy i dlatego do pomocy trzeba zatrudniać kobiety? Pomijam fakt, że do takiej pracy potrzeba jednak pewnej siły fizycznej i doświadczenia i ściągniecie kobiet do roboty prosto z ulicy wydaje się naiwne. Później okazuje się jeszcze, że szlachcianki w swoich wytwornych stronach też mielą mąkę. Co za głupota!
Oczywiście nie mogło zabraknąć również wątku romantycznego. Jest on sztampowy i nie reprezentuje sobą nic ciekawego, bardzo szybko można się zorientować jak się potoczy.
Język i styl są co najwyżej poprawne. Rażą drętwe i często pozbawione sensu dialogi. Niby w powieści nie brakuje akcji, ale i tak momentami zwyczajnie w świecie nudziłem się.
Podsumowując absolutnie nikomu nie polecam tej pozycji i zwyczajnie nie rozumiem, czemu ta powieść dostała tyle stosunkowo wysokich ocen. Gdyby był to debiut autorki to może byłbym bardziej wyrozumiały. Niestety napisała ona już wcześniej kilka książek, więc jakieś doświadczenie powinna mieć. Ta książka jest mocno niedopracowana i tak niekompetentna, że nawet na okładce jest błąd (Berło ziemi, a na okładce widać miecz…). Na rynku jest naprawdę wiele ciekawych, wciągających serii fantasy, nie traćcie zatem czasu na ten tytuł. Ode mnie solidne 2/10.
Książkę odsłuchałem w przyzwoitej interpretacji Marty Wągrockiej.