-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2017-10-02
"Iseult straciła ją, Safi stała się.
Wszystko poszło kompletnie nie tak."
Zamiast powolnego wprowadzenia – ucieczka z coraz bardziej niebezpiecznego miasta.
Zamiast dwóch zwykłych przyjaciółek, więziosiostry – jedyna na świecie prawdodziejka, o której istnieniu nikt nie wie – i nie może wiedzieć, oraz nie do końca wykształcona więziodziejka, połączone rytuałem, wiążącym ich na zawsze.
Zamiast pięknych sukien i balu – broń i walka.
Zamiast podanych na tacy informacji o świecie Czaroziemia, w którym panuje dwudziestoletnia przerwa od wojny – stopniowe ujawnianie informacji i ukazywanie stopnia skomplikowania wydarzeń, który miały miejsce w przeszłości i ich wpływ na chwilę obecną.
Małe, biedne państewka, w których znalezienia odpowiedniej ilości jedzenia dla mieszkańców graniczy z cudem, kontra wielkie imperia, chcące zagarnąć wszystkie znajdujące się nieopodal ziemie mniej znaczących władców.
„- Nie chcę mówić – a nie mówiłam?
- To nie mów.”
Wszystko to znajdziecie w „Prawdodziejce” Susan Dennard. Dwie przyjaciółki, Safiya i Iseult, muszą uciekać. Miasto, w którym mieszkają, staje się dla nich zbyt niebezpieczne. Zmuszone są rozdzielić się i szukać pomocy w miejscach, w których spodziewały się jej najmniej. Safiya znajduje pomoc w osobie swojego stryja, którego opuściła lata wcześniej, Iseult – w swojej matce i jej uczennicy, które już dawno się od niej odwróciły, jednak w pomocy jej upatrują swoją szansę na uwolnienie się spod wpływu czarodzieja, który przejął władzę nad ich maleńką wioską. Ich tropem podąża Aeduan – śmiertelnie groźny krwiodziej, będący w stanie wyczuć krew każdego człowieka na świecie i przez to wskazać na przykład miejsce jego zamieszkania.
„Starczyło jej jedynie czasu by do niego krzyknąć:
Krwiodziej mnie ściga! Powiedz to mojemu wujowi! -
Po czym minęła go i pomknęła w dół pustą drogą,
oświetloną jedynie blaskiem księżyca.”
Łączą się znów na statku księcia Merika – w jego interesie leży bezpieczne przetransportowanie Safiyi, a co za tym idzie – również Isseult, do umówionego portu, który ma zabrać prawdodziejkę daleko od tak niebezpiecznego dla niej świata. W świecie Czaroziemia przyjaciel może okazać się wrogiem, wróg najbliższym sprzymierzeńcem, a losy ludzi splątują się w przedziwny sposób.
„Jeżeli strony zgadzają się na podane warunki,
muszą poniżej złożyć swoje podpisy.
Jeżeli którakolwiek ze stron nie wypełni
warunków tej umowy, jego lub jej
imię zniknie z tego dokumentu.”
Susan Dennard wykreowała zupełnie nowy, fantastyczny świat, w którym ludzie dzięki swoim mocom są w stanie panować na przykład nad siłami natury, wykryć, czy inni mówią prawdę, wykryć więzi mijających ich na ulicy przechodniów – a wszystko w akompaniamencie dobiegającego końca dwudziestoletniego pokoju i zbliżającej się po raz kolejny wojny. Zdecydowanie polecam po nią sięgnąć wszystkim fanom fantastyki, w której nic nie jest oczywiste – bo nagle może okazać się jednak, że białe jest czarne, a czarne jest białe.
„Safi. Zabrali ją. Przepadła.
kolejną porażką na jej koncie.”
"Iseult straciła ją, Safi stała się.
Wszystko poszło kompletnie nie tak."
Zamiast powolnego wprowadzenia – ucieczka z coraz bardziej niebezpiecznego miasta.
Zamiast dwóch zwykłych przyjaciółek, więziosiostry – jedyna na świecie prawdodziejka, o której istnieniu nikt nie wie – i nie może wiedzieć, oraz nie do końca wykształcona więziodziejka, połączone rytuałem, wiążącym ich...
2017-10-02
Przeczytaliście już wszystkie książki o Dzikim Zachodzie i wciąż wam mało? Interesuje Was świat Dalekiego Wschodu i dalekie pustynie? Trafiliście idealnie! Alwyn Hamilton w swojej „Buntowniczce z pustyni” łączy to wszystko i jeszcze więcej.
„- Wystarczająca trudno jest znaleźć mężów
dla twoich córek. – Ciotka Farrah była poirytowana.
- A teraz chcesz, żebym zatroszczyła się o męża
dla bękarta twojej siostry?
- Wobec tego ja ją poślubię.”
Amani chce uciec z domu, by za wszelką cenę uniknąć konieczności poślubienia własnego wuja, u którego zamieszkała po śmierci matki. W Dustwalk, gdzie mieszka, kobiety nie mają żadnych praw. Ich życiem żądzą zachcianki mężczyzn. Dziewczyna chce wyrwać się ze świata, w którym jedyne, co może zrobić, to słuchać mężczyzn i móc w końcu sama decydować o swoim życiu. Na swojej drodze spotyka tajemniczego Jina, od którego żąda, by ten pomógł jej uciec. Chłopak nie zgadza się, nie podając jej powodu. Kiedy w końcu Amani udaje się opuścić rodzinną miejscowość, z powrotem napotyka na swojej drodze Jina. I tym razem już się nie rozstają, chociaż los stawia na ich drodze wiele przeszkód. Jin coś ukrywa – a Amani postawiła sobie za cel odkrycie, co to jest. Gdyby nie wypadek na pustyni, nigdy by się tego nie dowiedziała. Chłopak nie ma wyjścia i jeśli chce przeżyć, musi ujawnić część informacji o sobie, które do tej pory chciał zachować dla siebie. Po pierwsze, dowiaduje się, kim był jej ojciec i potwierdza się informacja, że człowiek, który wychowywał ją przez kilkanaście lat, nie był jej prawdziwym ojcem i że może posiadać pewne ukryte moce.
Dziewczyna, która do tej pory znała tylko Dustwalk, zostaje rzucona w wir wydarzeń i poznaje życie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Nagle może mieć wolną wolę, chodzić, gdzie chce i nie musi nikomu spowiadać się z tego, czym się zajmuje. Może też najeść się do syta, czego doświadczała bardzo rzadko, a pożywienia nikt nie musi ukrywać. Jednocześnie zostaje ujawniona jej przeszłość. Amani jednocześnie dowiaduje, że znajduje się w centrum rebelii, która wstrząsnęła krajem i że jedyną możliwością zakończenia jej jest zdobycie tajnej broni, która może niszczyć miasta i nigdy się nie kończy. Co – lub kto – jest tą bronią, jest kolejnym sekretem, który musi odkryć główna bohaterka.
„Nieważne, gdzie się znajdujemy,
nic nie zmieni tego kim jesteśmy (...).
Jeśli tutaj byliśmy bezwartościowi,
dlaczego miałoby to się zmienić gdzieś indziej?.”
Przygody Amani są o tyle niestandardowe, że – zwłaszcza na początku – autorka nie używa znanego schematu „problem-rozwiązanie”, wręcz przeciwnie – problemy się piętrzą, jakakolwiek próba rozwiązania jest niemożliwa, a bohaterka wplątuje się w coraz bardziej niebezpieczne sytuacje. Pojawiają się nie tylko sceny rodem z Dzikiego Zachodu, takie jak walki w pociągu, ale również te jak z krajów Bliskiego Wschodu – kobiety nie mają prawa głosu, mężczyźni podejmują wszelkie decyzje, bo jakiekolwiek odstępstwo jest sprzeczne z religią i, co chyba najważniejsze, jest grzechem.
„Buntowniczkę z pustyni” zabrałam ze sobą na późne wakacje. Czytałam ją w wolnych chwilach, które wykradłam między snem, jedzeniem lub zwiedzaniem. Książka jest niesamowita – pustynia, konie, dżiny, czary, potężne moce – to wszystko robi wrażenie. Książkę czytało się bardzo szybko i lekko, a przede wszystkim – przyjemnie. Tak więc – polecam. Bo cała książka jest taka jak w opisie – bardziej wybuchowa niż proch strzelniczy. I mam nadzieję, że kolejne książki będę mogła opisać tak samo.
„Kiedy opowieść o tym dniu dotrze do Sułtana,
nikt mu nie powie, że stanowiliśmy małą grupkę
zmęczonych i żałośnie wyglądających buntowników.
(…) Dowie się tylko, że zwyciężyliśmy i nadal żyliśmy.
A jutro po raz wstanie słońce wstanie nad nową pustynią.”
Przeczytaliście już wszystkie książki o Dzikim Zachodzie i wciąż wam mało? Interesuje Was świat Dalekiego Wschodu i dalekie pustynie? Trafiliście idealnie! Alwyn Hamilton w swojej „Buntowniczce z pustyni” łączy to wszystko i jeszcze więcej.
„- Wystarczająca trudno jest znaleźć mężów
dla twoich córek. – Ciotka Farrah była poirytowana.
- A teraz chcesz, żebym zatroszczyła się...
Chwilami trudna lektura, niektóre słownictwo niekoniecznie musi być od razu zrozumiałe, ale kunszt pisarski Lema spowodował, że nie umiem oderwać się od książek jego pióra.
Chwilami trudna lektura, niektóre słownictwo niekoniecznie musi być od razu zrozumiałe, ale kunszt pisarski Lema spowodował, że nie umiem oderwać się od książek jego pióra.
Pokaż mimo to
„Gdyby Harry Potter był dziewczyną,
nazywałby się Kate Hallander.”
Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nie można skuteczniej zachęcić mnie do przeczytania nowej książki niż wspominając, że przypomina Harry’ego Pottera. „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” jest pierwszą przeczytaną przeze mnie w całości książką na własną rękę (i to jeszcze zanim poszłam do szkoły), skradł moje serce, i żadna inna pozycja nie zastąpiła tego wyjątkowego miejsca. Sięgając więc po „Kronikę Jaaru. Księgę luster” miałam nadzieję, że ta książka okaże się równie dobra, jeśli nie lepsza.
„- Jeśli chodzi o ten sklep, to… - Chciała
dokończyć, mówiąc „jeszcze o tym pogadamy”
ale ciotka miała własny pomysł na to zdanie.
- To nie ma w nim nic ciekawego – oznajmiła (…).”
Kate jest zwykłą nastolatką – a tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Mieszka u ciotki, zgodnie
z życzeniem ojca chodzi do jednej z najlepszych szkół, przeżywa zauroczenie napotkanym chłopakiem i w zasadzie mogłoby się wydawać, że jej życie nie może być bardziej przyziemne. Nietrudno się jednak domyślić, że jest to tylko ułuda – ojciec i ciotka przez lata ukrywali przed nastolatką, że posiada magiczne moce i że powinna odbyć stosowne wykształcenie. Nadchodzi jednak dzień, w którym zmienia się wszystko – i chociaż brzmi to patetycznie, nic nie jest już takie samo.
Fion, fer, poszukuje swojej czarownicy, nie przejmując się kpinami swojej rodziny. W końcu, po kłótni z ojcem, wyrusza na jej poszukiwanie, nie chcąc już dłużej czekać. Przystaje na propozycję pomocy nimfy Erato, ignorując wewnętrzny głos, który mówi mu, że właściwie to nie powinien jej ufać, bo nie doprowadzi to do niczego dobrego.
Jawis, jednorożec, jest nieakceptowany przez całe stado. Szuka swojego miejsca na świecie i chce je znaleźć za wszelką cenę, nie jest to jednak tak łatwe, jak mogłoby się wydawać, bo gdy staje twarzą
w twarz ze swoim przeznaczeniem, ucieka. A gdy orientuje się, co może osiągnąć, jest już za późno.
„ – Ty? – spytała Kate. – Twój pan nie będzie
chyba zadowolony z tego powodu, prawda?
Erato zmrużyła nienawistne oczy.
- Mądry służy samemu sobie.”
W tle dookoła Jaaru, dookoła istniejącego równolegle do świata ludzi, zbliża się ogromne zagrożenia. Dawne konflikty odżywają, społeczeństwo tego świata już sobie nie ufa, nikt zdaje się nie rozumieć, że aby dać sobie radę, trzeba czasem przezwyciężyć swoje uprzedzenia. Tajemnicze pojawienie się Kate Hallander i to, że nic nie wie, niczego nie ułatwia – a już na pewno nie fakt, że w dziewczynie znajduje się tajemniczy i pradawny kamień, który wybrał ją na swoją opiekunkę.
„- Co to za kamień? – zapytała (…).
- Nie musisz tego wiedzieć. Kiedy dostanę
kamień, ty będziesz już martwa.”
W podsumowaniu już na wstępie muszę obalić tezę, jakoby Kate Hallander jest damską wersją Harry’ego Pottera. Nie. Nie jest – i nigdy nie będzie. Moja opinia może być spowodowana tym, że seria HP ma moje serce, natomiast nie mogę zestawić tych dwóch książek ze względu na ich podobieństwa. „Kroniki” są książką, którą warto przeczytać, jest to lektura lekka, której przeczytanie idzie dość szybko. Dość szybko, bo jak dla mnie pewne opisy były przydługie i pewne wątki – mimo że książkę już skończyłam – pozostają dla mnie niejasne.
Czy sięgnę po kolejny tom? Z całą pewnością tak. Nie lubię zaczynać jakiejś serii i jej nie kończyć. Natomiast z przykrością muszę opisać tą książkę jako jedną z tych, które przeczytam, odłożę na półkę
i wkrótce o niej zapomnę.
„Na krótki moment czas zatrzymał się ponownie,
by po chwili ruszyć i nigdy już nie zostać zatrzymanym.
Wyschnięta ręka w sarkofagu poruszyła się.”
„Gdyby Harry Potter był dziewczyną,
więcej Pokaż mimo tonazywałby się Kate Hallander.”
Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nie można skuteczniej zachęcić mnie do przeczytania nowej książki niż wspominając, że przypomina Harry’ego Pottera. „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” jest pierwszą przeczytaną przeze mnie w całości książką na własną rękę (i to jeszcze zanim poszłam do szkoły),...