rozwiń zwiń
eMKa

Profil użytkownika: eMKa

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 6 lata temu
135
Przeczytanych
książek
146
Książek
w biblioteczce
18
Opinii
57
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

„Gdyby Harry Potter był dziewczyną,
nazywałby się Kate Hallander.”

Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nie można skuteczniej zachęcić mnie do przeczytania nowej książki niż wspominając, że przypomina Harry’ego Pottera. „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” jest pierwszą przeczytaną przeze mnie w całości książką na własną rękę (i to jeszcze zanim poszłam do szkoły), skradł moje serce, i żadna inna pozycja nie zastąpiła tego wyjątkowego miejsca. Sięgając więc po „Kronikę Jaaru. Księgę luster” miałam nadzieję, że ta książka okaże się równie dobra, jeśli nie lepsza.

„- Jeśli chodzi o ten sklep, to… - Chciała
dokończyć, mówiąc „jeszcze o tym pogadamy”
ale ciotka miała własny pomysł na to zdanie.
- To nie ma w nim nic ciekawego – oznajmiła (…).”

Kate jest zwykłą nastolatką – a tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Mieszka u ciotki, zgodnie

z życzeniem ojca chodzi do jednej z najlepszych szkół, przeżywa zauroczenie napotkanym chłopakiem i w zasadzie mogłoby się wydawać, że jej życie nie może być bardziej przyziemne. Nietrudno się jednak domyślić, że jest to tylko ułuda – ojciec i ciotka przez lata ukrywali przed nastolatką, że posiada magiczne moce i że powinna odbyć stosowne wykształcenie. Nadchodzi jednak dzień, w którym zmienia się wszystko – i chociaż brzmi to patetycznie, nic nie jest już takie samo.

Fion, fer, poszukuje swojej czarownicy, nie przejmując się kpinami swojej rodziny. W końcu, po kłótni z ojcem, wyrusza na jej poszukiwanie, nie chcąc już dłużej czekać. Przystaje na propozycję pomocy nimfy Erato, ignorując wewnętrzny głos, który mówi mu, że właściwie to nie powinien jej ufać, bo nie doprowadzi to do niczego dobrego.

Jawis, jednorożec, jest nieakceptowany przez całe stado. Szuka swojego miejsca na świecie i chce je znaleźć za wszelką cenę, nie jest to jednak tak łatwe, jak mogłoby się wydawać, bo gdy staje twarzą

w twarz ze swoim przeznaczeniem, ucieka. A gdy orientuje się, co może osiągnąć, jest już za późno.

„ – Ty? – spytała Kate. – Twój pan nie będzie
chyba zadowolony z tego powodu, prawda?
Erato zmrużyła nienawistne oczy.
- Mądry służy samemu sobie.”

W tle dookoła Jaaru, dookoła istniejącego równolegle do świata ludzi, zbliża się ogromne zagrożenia. Dawne konflikty odżywają, społeczeństwo tego świata już sobie nie ufa, nikt zdaje się nie rozumieć, że aby dać sobie radę, trzeba czasem przezwyciężyć swoje uprzedzenia. Tajemnicze pojawienie się Kate Hallander i to, że nic nie wie, niczego nie ułatwia – a już na pewno nie fakt, że w dziewczynie znajduje się tajemniczy i pradawny kamień, który wybrał ją na swoją opiekunkę.

„- Co to za kamień? – zapytała (…).
- Nie musisz tego wiedzieć. Kiedy dostanę
kamień, ty będziesz już martwa.”

W podsumowaniu już na wstępie muszę obalić tezę, jakoby Kate Hallander jest damską wersją Harry’ego Pottera. Nie. Nie jest – i nigdy nie będzie. Moja opinia może być spowodowana tym, że seria HP ma moje serce, natomiast nie mogę zestawić tych dwóch książek ze względu na ich podobieństwa. „Kroniki” są książką, którą warto przeczytać, jest to lektura lekka, której przeczytanie idzie dość szybko. Dość szybko, bo jak dla mnie pewne opisy były przydługie i pewne wątki – mimo że książkę już skończyłam – pozostają dla mnie niejasne.

Czy sięgnę po kolejny tom? Z całą pewnością tak. Nie lubię zaczynać jakiejś serii i jej nie kończyć. Natomiast z przykrością muszę opisać tą książkę jako jedną z tych, które przeczytam, odłożę na półkę

i wkrótce o niej zapomnę.

„Na krótki moment czas zatrzymał się ponownie,
by po chwili ruszyć i nigdy już nie zostać zatrzymanym.
Wyschnięta ręka w sarkofagu poruszyła się.”

„Gdyby Harry Potter był dziewczyną,
nazywałby się Kate Hallander.”

Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nie można skuteczniej zachęcić mnie do przeczytania nowej książki niż wspominając, że przypomina Harry’ego Pottera. „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” jest pierwszą przeczytaną przeze mnie w całości książką na własną rękę (i to jeszcze zanim poszłam do szkoły),...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jesteśmy mniejszością, której świat nie akceptuje,
nawet fantazjowanie o nas jest zakazane.
Wyglądamy jak inni. Czasem zachowujemy się jak inni. (…)
Nie wszyscy z nas wiedzą, kim jesteśmy. Niektórzy umierają,
nie mając pojęcia o swojej prawdziwej naturze.
Inni wiedzą, dlatego nigdy nie pozwolimy
się złapać. Ale istniejemy. Uwierzcie.”
Paige Mahoney na pierwszy rzut oka jest zwykłą dziewiętnastolatką. Nie poszła na studia, pracuje
i w zasadzie może się wydawać, że w jej życiu nie dzieje się nic niezwykłego. Nietrudno się jednak domyślić, że pozory lubią mylić. Paige jest jasnowidzem – członkiem kryminalnego podziemia, do którego przynależność jest karana śmiercią. Przez dość długi czas udawało jej się unikać kontaktu z władzą i ze strażami prawa, chroniona przez ludzi Jaxona Halla, swojego mim-lorda.
Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia. W metrze, którym chce wrócić do domu, napotyka kontrolę, której głównym zadaniem jest wynajdowanie ludzi o zdolnościach do jasnowidzenia. Chroniąc siebie i mężczyznę, który ma podobne do niej zdolności, korzystając ze swoich mocy, zabija dwóch mężczyzn. Choć jej duszą targa niepokój, udaje jej się wrócić do domu i to dopiero tam znajdują ją stróże prawa. Mimo desperackiej próby ucieczki, zostaje złapana i od początku wie, że cokolwiek by się nie stało, nie spotka jej tam nic dobrego.
„- Jak się nazywasz?
- XVI-19-16.
- Jakie jest twoje prawdziwe imię?
- Już nie pamiętam, ale cyrkowcy mówią
na mnie Dostawca. Wolisz się posługiwać
prawdziwymi imionami?
- Zdecydowanie.”
W kolonii karnej, Szeol 1, ludzie, tak zwani ślepcy, i jasnowidze mają tylko numery, ich imiona zostają zapomniane. Nikt nie przejmuje się ich losem, choć mimo to istnieje ścisła hierarchia. Żółci służą jedynie rozrywce, różowi to przyszli obrońcy Refaitów przed Emmitami, a czerwoni, należący do najwyższej rangi jasnowidzów w kolonii, bezpośrednio odpowiadają przed Refaitami i cieszą się największymi przywilejami.
Paige trafia do domu małżonka krwi, Arcturusa Mesarthima. Nie ma pojęcia, kim jest mężczyzna, ani do czego jest zdolny. Jedyną informacją, którą uzyskuje jest to, że jeśli poświęci się swojemu treningowi oraz będzie bezwzględnie posłuszna, dostanie szansę na stanie się czerwoną, jeśli jednak nie – zostanie zdegradowana i otrzyma strój w kolorze żółtym. Choć dziewczyna nie ma pojęcia, co ją czeka ani jak ma wyglądać jej szkolenie, ma wrażenie, że w kolonii karnej napięcie jest ogromne, że gdzieś tam głęboko w duchu ludzie marzą o rebelii i że ma ona nawet sojuszników w osobach zarządzających miastem. Mimo tych podejrzeń, Paige nie potrafi zorientować w większości przypadków kto może być jej potencjalnym sojusznikiem, a kto wrogiem.
„Wspomniałam, że pracowałam dla syndakatu
- zatem parę słów wyjaśnienia. Byłam pewnego
rodzaju hakerem. Nie czytającym umysł, raczej
radarem umysłu wchodzącym w zaświaty.”
Przygody Paige wciągnęły mnie dopiero od drugiego czy też trzeciego rozdziału. Świat wykreowany przez Samanthę Shannon w mojej opinii jest anty-utopią, światem dalekim od perfekcji, któremu daleko do ideału. Sądzę, że od świata mojego ulubionego autora tego gatunku, Orwella, różni się bardzo mocno, natomiast ta inność niczego tej książce nie odbiera, wręcz przeciwnie, wnosi trochę świeżości do świata literatury anty-utopijnej. Zdecydowanie polecam sięgnąć po pierwszy tom serii, a ja korzystając z tego, że pod ręką mam drugą część, lecą ją czytać.
„Ale kiedy patrzyłam, jak tunel znika
mi przed oczyma, jednego byłam pewna:
naprawdę mu ufałam. Teraz
musiałam tylko zaufać samej sobie.”

„Jesteśmy mniejszością, której świat nie akceptuje,
nawet fantazjowanie o nas jest zakazane.
Wyglądamy jak inni. Czasem zachowujemy się jak inni. (…)
Nie wszyscy z nas wiedzą, kim jesteśmy. Niektórzy umierają,
nie mając pojęcia o swojej prawdziwej naturze.
Inni wiedzą, dlatego nigdy nie pozwolimy
się złapać. Ale istniejemy. Uwierzcie.”
Paige Mahoney na pierwszy rzut...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynthia Hand, Jodi Meadows
Ocena 7,4
Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynth...

Na półkach:

„Tylko wydaje ci się, że wiesz, jak było.
Oficjalna wersja jest taka, że dawno temu
żyła sobie szesnastolatka imieniem
Jane Grey, którą zmuszono do małżeństwa
z kompletnie obcą osobą, a wkrótce potem
stanęła na czele państwa. Królowała przez
całe dziewięć dni. A potem straciła głowę.
Dosłownie.”

Król Edward jest w wielkich tarapatach – według swego lekarza jest umierający. Zawsze mógłby zmienić lekarza, jednakże nie ma pewności, że ten nowy powiedziałby mu coś innego. Tak więc, nie musząc martwić się rządzeniem, bo od tego przecież ma ludzi, i raz na jakiś czas składając podpis na jakimś dokumencie, którego nawet na dobrą sprawę nie czytał (bo niby czemu miałby to robić, skoro zostało mu coś przedstawione do podpisania, to on może to na spokojnie zrobić), po konsultacjach z jednym
z doradców wpada na genialny pomysł! Skoro mężczyzna nie może przedłużyć rodu, bo nie wie nawet, czy dożyje narodzin potencjalnego (zakładając, że to syna by miał), zawsze można się uciec po pomoc do – kogóż by innego! – kobiet.
„- Sire? – ponaglił go książę Dudley.
Edward otrząsnął się ze wspomnień.
- Chcesz wydać Jane za mąż – zdradził
się z podejrzeniami. – A czy wiesz
już za kogo?”
Jane kocha książki i właściwie nie widzi poza nimi świata. Nic ani nikt inny nie jest jej potrzebny do szczęścia. No, może poza faktem, że jej największym marzeniem jest być Eðianką – nie do końca mityczną, bo żyjącą i mającą się w angielskim społeczeństwie całkiem nieźle, tajemniczą rasą ludzi, która posiadła zdolność zmieniania się w zwierzę. Decyzja Edwarda ją zaskakuje, ale nie ma możliwości sprzeciwu, bo jej matka już dawno straciła nadzieję na wydanie córki za mąż, a poza tym – któż jest na tyle odważny, by odmówić królowi?
Gifford, przyszły mąż Jane, całe dnie spędza w postaci konia. Król zostaje poinformowany o tym fakcie, jednakże zajęty swoją zbliżającą się śmiercią oraz chęcią osadzenia na tronie kogoś innego niż jego własna siostra, nie tylko nie przejmuje się tym zbytnio, ale nie czuje się też osobą upoważnioną do poinformowania kuzynki o tym – jakby nie było istotnym – fakcie.
„- Dajcie mi znać, gdy tylko król będzie
gotowy mnie przyjąć. Mam do niego

pilną, niecierpiącą zwłoki sprawę.
- Oczywiście, milady – zapewnił strażnik (…)”
Nagle Anglią wstrząsa chaos. Edward znika, Jane musi zasiąść na tronie jako pełnoprawna władczyni, Dudley, ojciec Gifforda nie tylko mówi królowej, że ciało jej kuzyna jest w tak złym stanie, że ta nie może go zobaczyć, ale też próbuje nią sterować, jej mąż wciąż znika na całe dnie, a Maria koniecznie chce pozbawić ją głowy noszącej koronę, by samej objąć rządy w kraju o którym sądzi, że jest jej dziedzictwem i wytępić wszystkich zmiennokształtnych, których serdecznie nienawidzi. Niektórzy Eðianie zaczynają zdobywać coraz większą władzę nad społeczeństwem, zastraszając je, podczas gdy inni wolą się ukryć i w ogóle nie przyznawać do tego, kim w rzeczywistości są.
„Szare oczy Bess zwęziły się, gdy jej wzrok padł na Marię.
- Edward jest prawowitym dziedzicem tronu Anglii,
ponieważ nasz ojciec ogłosił go dziedzicem.
Król może przeznaczyć koronę, komu tylko chce.”
Co wyszło z pomieszania historii z fikcją literacką i wymyśloną rasą ludzi, która umie zmieniać się w zwierzęta? Moim zdaniem – całkiem niezła historia, trochę wybijająca się ponad przeciętne, choć ze zbyt dużą ilością dowcipów zwanych potocznie sucharami, niektórymi bardziej denerwującymi niż lubianymi postaciami i akcją, która momentami zbytnio się ślimaczyła. A jednak uważam, że warto było ją przeczytać. Może chwilami czułam się znudzona, ale ogólnie oceniam historię raczej na plus niż na minus. Czy sięgnę po następny tom? Pewnie tak. Nie lubię zaczynać historii i jej nie kończyć. Ale to, że wskoczy ona wysoko na listę tego, co chciałabym przeczytać, jest mało prawdopodobne.
„- Jane, chcę, żebyś wiedziała, że twój
pocałunek jest jak dzieło sztuki…
- Mniej gadania, więcej całowania.”

„Tylko wydaje ci się, że wiesz, jak było.
Oficjalna wersja jest taka, że dawno temu
żyła sobie szesnastolatka imieniem
Jane Grey, którą zmuszono do małżeństwa
z kompletnie obcą osobą, a wkrótce potem
stanęła na czele państwa. Królowała przez
całe dziewięć dni. A potem straciła głowę.
Dosłownie.”

Król Edward jest w wielkich tarapatach – według swego lekarza jest umierający....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika eMKa

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Suzanne Collins Kosogłos Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
135
książek
Średnio w roku
przeczytane
14
książek
Opinie były
pomocne
57
razy
W sumie
wystawione
30
ocen ze średnią 9,8

Spędzone
na czytaniu
909
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
18
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]