-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant1
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
Biblioteczka
2016-04-02
2015-12-28
Umówmy się - angelologia nie jest nauką twardą. Imiona aniołów i demonów to wymysły ludzkich snów, nawet gdy czytelnik głęboko wierzy w skrzydlate stworzenia (anioły nie powinny nikomu zdradzać swoich imion, ponieważ znajomość takowego daje władzę nad samym aniołem).
Ta książka jest jednak obszernym studium materiałów źródłowych na temat posłańców niebios pojawiających się w różnych kulturach, religiach czy utworach literackich. Davidson wykonał kawał rzetelnej roboty. Hasła są dość krótkie (z racji objętości książki), ale stanowią świetny punkt wyjścia do dalszego drążenia tematu.
Czytałam z przyjemnością i polecam wszystkim zainteresowanym tematyką.
Umówmy się - angelologia nie jest nauką twardą. Imiona aniołów i demonów to wymysły ludzkich snów, nawet gdy czytelnik głęboko wierzy w skrzydlate stworzenia (anioły nie powinny nikomu zdradzać swoich imion, ponieważ znajomość takowego daje władzę nad samym aniołem).
Ta książka jest jednak obszernym studium materiałów źródłowych na temat posłańców niebios pojawiających się...
2015-07-24
Było o niej głośno, więc postanowiłam poznać tę książkę jako zjawisko kulturowe, nie kawałek literatury. I... Powiedzmy to sobie szczerze: na blogaska ten tekst może i jest wystarczająco dobry, na papier już niekoniecznie. Dwoje irracjonalnych głównych bohaterów, z którymi w żaden sposób nie mogłam nawiązać połączenia, tłum papierowych lalek w tle, jeden wątek fabuły. Słownie: jeden! Przynajmniej pędził przed siebie - to jedyna zaleta książki i główny winowajca tego, że zmarnowałam na nią za dużo czasu.
Niesamowicie się cieszę, że nie wydałam ani złotówki na tę książkę. A dałam aż dwie gwiazdki, bo dzięki tej książce dotarło do mnie, że nie mogę więcej marnować czasu na bzdety i wzięłam się za coś pożytecznego.
Było o niej głośno, więc postanowiłam poznać tę książkę jako zjawisko kulturowe, nie kawałek literatury. I... Powiedzmy to sobie szczerze: na blogaska ten tekst może i jest wystarczająco dobry, na papier już niekoniecznie. Dwoje irracjonalnych głównych bohaterów, z którymi w żaden sposób nie mogłam nawiązać połączenia, tłum papierowych lalek w tle, jeden wątek fabuły....
więcej mniej Pokaż mimo to
Sprawa jest, moim zdaniem, prosta: jeśli czytasz tylko komiksy, nie pisz powieści. Stwórz komiks. Tam krótkie opisy i zdawkowe dialogi mają sens, bo brakuje miejsca, a część historii dopowiadają panele. W powieści to się nie sprawdzi i kropka. A ilustracje do książki są niezłe, czyli dobry rysownik jest pod ręką.
"Wysoki Sądzie
Postacie papierowe co do sztuki, wszystkie mówiące w dokładnie ten sam sposób; fabuła prostacka i palcem mogłabym wskazać oryginalne komiksy, z których zerżnięte zostały pomysły. Dlaczego Autor dodał "pińcet" zagrożeń na raz? Bo nie potrafi rozwinąć wątku jednego, konkretnego zagrożenia dla bohaterów tak, by było to cały czas interesujące dla czytelnika.
I te chybione pomysły na wszystko... Wystarczy zajrzeć do darmowego fragmentu dostępnego przed zakupem e-booka:
1) Gangsterzy przychodzą po pieniądze do mieszkania dłużnika-głównego bohatera - zadali sobie trud, żeby go znaleźć, a teraz grzecznie stoją w progu mieląc ozorami, wygadując się, że trupy, o których rozpisują się gazety to ich dzieło, ale jednak wierząc, że nikt nie ma szans domyślić się, że to oni. (?)
2) Puszczają dłużnika samego do sąsiedniego pokoju, komentując jeszcze głupkowato: "Tato, a jeśli zwieje?" Nie jestem ekspertem w dziedzinie pożyczania pieniędzy od gangsterów, ale na 98% jestem pewna, że wpadają na chatę z przytupem, obijają pysk i sami szukają kasy po pokojach, a wspomniana fraza (nawet, jeżeli puszczają kolesia winnego im pieniądze samego do innego pokoju) brzmi w rzeczywistości bardziej: "Tato, a jak sp#$%^li?"
2) Narracja pierwszoosobowa rodem z opka, ale oczywiście bohater wie (i nam przekazuje) co powiedzieli gangsterzy w pokoju po tym, jak on odjechał sprzed budynku samochodem. (??)
3) Koleś biegnie, bo ucieka przed wierzycielami-gangsterami i w pełnym biegu odwraca się tak bardzo, że obrywa rzuconym nożem prosto w klatkę piersiową. (???)
4) Zapomniałabym o nagłówkach z gazet. To również stary komiksowy chwyt, żeby pierwszą stroną gazety podać sporo informacji. Tylko że nagłówki w gazetach pisane są w specyficznej formie i przy użyciu dość kompaktowego słownictwa. Do your research.
5) I moje ulubione: niemal 30 morderstw, każde popełnione w zupełnie inny sposób, a jednak policja, gazety i cały Internet są przekonani, że to seryjny morderca.
Przepraszam, ale robić mnie w konia to ja nie pozwolę. A dalej jest tylko gorzej.
"Universum: narodziny" to kolejny dowód na to, że w tych czasach celem jest wydanie książki (bez redakcji i dobrej korekty), a nie napisanie dobrej książki. A to mi niezmiernie działa na uzębienie.
Raz jeszcze napiszę: Dantez, zrób z tego komiks. To nieco bardziej wyrozumiałe medium, niż powieści. Powodzenia.
Sprawa jest, moim zdaniem, prosta: jeśli czytasz tylko komiksy, nie pisz powieści. Stwórz komiks. Tam krótkie opisy i zdawkowe dialogi mają sens, bo brakuje miejsca, a część historii dopowiadają panele. W powieści to się nie sprawdzi i kropka. A ilustracje do książki są niezłe, czyli dobry rysownik jest pod ręką.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Wysoki Sądzie
Postacie papierowe co do sztuki, wszystkie...