-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Co by się stało, gdybyś pewnego dnia niespodziewanie przerwał swoje dotychczasowe życie?
Co byś zrobił, gdybyś któregoś dnia zostawił cały swój majątek: dom, rodzinę, znajomych?
Gdybyś „ni stąd, ni z owąd” wyjechał na drugi koniec świata, w sam środek pustki?
Jak byś się zachowywał, co byś czuł, gdybyś został porwany?
Czy ktoś by Cię szukał?
Miałbyś za kim tęsknić? Czy ktoś tęskniłby za tobą?
Czy nienawidziłbyś porywacza?
Nawet jeśli poznałbyś jego życie i okazałoby się, że nie jest ono takie, jakie można było sobie wyobrazić?
Może byś go zrozumiał?
Może byłbyś mu wdzięczny za to, że pokazał ci to, czego wcześniej nie znałeś?
Może obdarzyłbyś go jakimś uczuciem?
Ale czy w takich warunkach prawdziwe uczucia są w ogóle możliwe?
Może są po prostu zwyczajnym odruchem, pragnieniem bliskości z jedynym człowiekiem, jaki istnieje w Twoim dotychczasowym życiu?
A może… zwyczajnie nie starczyłoby na to czasu?
Powieść, którą pragnę się podzielić, napisała Lucy Christopher. Obecnie mieszka w Walii. Ma na swoim koncie trzy książki. Niestety, w Polsce jest mało znana. Przetłumaczono tylko jedno jej dzieło i to w limitowanej liczbie egzemplarzy – obecnie nie są drukowane. Bardzo nad tym ubolewam, bo mój angielski nie jest na aż tak wysokim poziomie, bym mogła bez problemu czytać angielskie wersje.
Jedyna książka pani Christopher, którą możemy przeczytać w języku polskim, nosi tytuł "Uprowadzona". To jej poświęcę moją recenzję.
Jak to się stało, że się na nią natknęłam?
Pewnego dnia, gdy uczęszczałam jeszcze do gimnazjum, zamiast na lekcji, całą klasą przebywaliśmy w bibliotece. Podczas przeglądania półek, znalazłam właśnie „Uprowadzoną”. Teraz już nie pamiętam, czy to opis mnie tak zaciekawił, czy zadecydowało coś innego, ale od razu zaczęłam ją czytać.
Stała się dla mnie bezsprzecznie ulubioną. A ja, niezbyt aktywna wtedy czytelniczka, na dobre przekonałam się do książek. Banalne, prawda? Wtedy zdobycie jej było proste, ale teraz już nie jest, ponieważ zmieniłam szkołę. Jedynym pocieszeniem jest siostra, która nadal tam uczęszcza. Co będzie, gdy skończy gimnazjum? Już teraz był problem, ponieważ ktoś długo przetrzymywał wypożyczenie. W żadnej innej bibliotece w moim mieście jej nie znalazłam, a w księgarniach internetowych przeważnie widnieje komunikat: „Produkt niedostępny”. Szukam dalej.
O czym jest ta książka?
To historia nastoletniej Gemmy – jedynaczki, której pozornie niczego nie brakuje. Pewnego dnia jej życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Zostaje porwana. Nie przez zorganizowaną mafię, czy zawodowych porywaczy dla okupu, ale skrzywdzonego życiem Tylera. A powód „kradzieży” jest jeszcze bardziej niesamowity – to coś niematerialnego, choć zarazem tak bardzo potrzebnego każdemu człowiekowi, coś… bezcennego.
Bohaterka zmaga się z próbą zesłaną przez los, poznając osobę jednocześnie budzącą zaufanie, powodującą strach, a tym samym mającą niecodzienną siłę i troskę. Charaktery postaci na początku wydają się być pospolite, ale jeśli bardziej zagłębimy się w treść, okaże się, że nigdy nie możemy być niczego pewni…
I tak plączą się wydarzenia zapierające dech w piersiach, podnoszące ciśnienie, budzące ciekawość i jednocześnie wywołujące wiele emocji i łez. Wszystko dzieje się w miejscu, które jest totalnie nieszablonowe – w samym centrum niezliczonej ilości czerwonych ziarenek piasku – na pustyni. Całość tworzy niepowtarzalny klimat tej powieści, który mnie ogromnie zauroczył.
Książka to długi list do porywacza. Świetnie opisane zdarzenia, idealne tempo akcji, która w żadnym momencie nie zwalnia, nie daje odetchnąć. A relacjonowane są przecież dłużące się dni poza domem… Styl autorki bardzo mi się spodobał. Prosty język czyta się łatwo i szybko.
Fabuła jest bardzo kontrowersyjna. Każdy z pewnością odbierze ją inaczej, inaczej zrozumie jej sens, dopisze inny dalszy ciąg. Ale z pewnością porywa. Wciąga nas w swój świat, sprawia, że niemal czujemy na skórze gorący powiew wiatru niosący piasek i wraz z postaciami przeżywamy ich problemy. Świat jest idealnie wykreowany, a bohaterowie, mimo tego całego odległego przeżycia, wydają się niezwykle prawdziwi.
Ta powieść to na pewno historia łatwa, dosłowna, która może zachwycić lub niekoniecznie. Ale ja nie potrafię zapomnieć o drugim dnie. O tym, że ta powieść niesie jakiś przekaz, że autorce chodziło o coś więcej. Lecz tenże fakt dostrzeżemy, dopiero gdy spojrzymy przez palce.
„Uprowadzona” pokazuje tak wiele. To, do czego jest w stanie posunąć się człowiek samotny, który pragnie miłości. To, iż rodzina wpływa na nasze życie ogromnie, na to, jacy jesteśmy, jak bardzo nas kształtuje. To, że każdy potrzebuje bliskości, może się uzależnić od drugiego człowieka, odurzyć nim. To, iż wszystko jest chwilowe, może prysnąć jak bańka mydlana. Dzięki niej przystajemy. Zaczynamy myśleć. Przez nią widzimy, że należy cieszyć się każdą chwilą, czerpać z niej wszystko.
Ona pokazała mi, jak bardzo należy cenić zwykłą codzienność, to co nas otacza, czego często nawet nie zauważamy. Uświadomiłam sobie, że istnieją ludzie skrzywdzeni, naprawdę samotni. I mogą żyć tuż obok, oddychać tym samym powietrzem. A my potrafimy zwyczajnie przejść, odwrócić się plecami i po prostu wszystko „olać”, nie przejmować się niczym. Lecz za chwilę może stać się coś, co sprawi, że nie będzie wyjścia, że zostaniemy niemalże zmuszeni do zobaczenia. Bo życie wydaje nam się jednym, wielkim paradoksem, ironią. Najpierw czegoś pragniemy, ale tego nie dostajemy. Gdy chwilę później mamy zaszczyt to mieć, jest za późno. Zmieniły się nasze potrzeby, poglądy, już nie mamy ochoty tego posiadać. Choć naprawdę ktoś idealnie wykreował nasz żywot. Wszystko do czegoś prowadzi, ustawia się, mimo że zazwyczaj nie po naszej myśli, to tak jak musi się ułożyć. Lucy Christopher idealnie to ukazuje.
Doświadczenie z „Uprowadzoną” pozwoliło mi zrozumieć to, iż każdy czytelnik widzi każdą powieść inaczej. Każdy postrzega je różnie, zależnie od swojego życia, doświadczenia, osobowości. Ktoś kiedyś powiedział, że książki są odzwierciedleniem duszy. Dopiero dzięki talentowi Lucy Christopher zrozumiałam to w pełni. Bowiem przeczytałam jej dzieło już trzy razy i za każdym odebrałam je inaczej.
Jak to jest, że taka zwykła książka, która w Polsce ma fatalną, dziecinną okładkę, wśród wielu dzieł znanych mistrzów, wieszczy narodowych, wyzwoliła we mnie tyle emocji? Rozumiem ją tak dobrze. W pewnym momencie miałam wątpliwości, czy przypadkiem nie „ubzdurałam” sobie, iż jest taka fantastyczna. Ale to niemożliwe. Za każdym razem przeżywałam ją na nowo, za każdym poznawałam i dostrzegałam jeszcze więcej. I za każdym zapierała mi dech w piersi. Nie umiem sprawić, żeby mnie nie ciekawiła, abym jej po prostu nie kochała. Stała się moim przyjacielem. To ciągle wydaje mi się tak nieprawdopodobne, niedorzeczne wręcz. A jednocześnie prawdziwe, zachwycające.
Mogę umieścić jeszcze więcej słów, które pod wpływem emocji wylałam na papier. Mogę długo pisać o jej zaletach, przekonywać innych do jej przeczytania. Mogę nawet wymyślić jakąś „zachwycającą” historię jej poszukiwań. Ale tego nie zrobię. Bo to JA pokochałam „Uprowadzoną”. Nie trudno byłoby kłócić się z tymi, którzy mają odmienną opinię. Lecz pragnęłam tylko podzielić się z Tobą MOIMI wrażeniami, pokazać, ile dla MNIE znaczy. Czy inni zobaczą jakąś niestworzoną historię, czy może nudny list nastolatki – dla mnie to nie ma znaczenia. Wystarczy, że JA ją tak widzę, że miałam zaszczyt ją przeczytać i że mogłam podzielić się moją opinią na jej temat.
Gdyby się zastanowić, czy kocham tą książkę za niezapomnianą fabułę i bohaterów, czy za metaforę, domysły, czy może za mądre cytaty, albo klimat… Nie da się tego określić. To wszystko tworzy nieodłączną całość.
Jedność, która mnie ukradła.
(prawa do recenzji zastrzeżone)
Co by się stało, gdybyś pewnego dnia niespodziewanie przerwał swoje dotychczasowe życie?
Co byś zrobił, gdybyś któregoś dnia zostawił cały swój majątek: dom, rodzinę, znajomych?
Gdybyś „ni stąd, ni z owąd” wyjechał na drugi koniec świata, w sam środek pustki?
Jak byś się zachowywał, co byś czuł, gdybyś został porwany?
Czy ktoś by Cię szukał?
Miałbyś za kim tęsknić? Czy...
Po wielu wspaniałych opiniach, długim szukaniu i wyczekiwaniu, nawet po ekranizacji, w końcu trafiła w moje ręce. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Ufałam jednak, że się nie zawiodę. I tak było.
Quentin i Margo mają po osiemnaście lat, wspólne dzieciństwo za sobą i osobne życie w tym samym liceum. Gdy ta, w przebraniu nindży, wpada do pokoju Q, nic już nie będzie tak samo. To dzięki Margo, chłopak dostrzega to, czego nie widział wcześniej, przeżywa to, czego nigdy nie robił. Ale to nie takie łatwe, bo ludzie nie zawsze są tacy, jakimi się wydają…
Już od samego początku powieść bardzo ‘wciąga’. Wydarzenia opisywane są w ciekawy sposób, tajemniczo, ale w umiarkowanym stopniu. Opisy są idealnie skonstruowane, nie przynudzające i nie za krótkie. Autor doskonale ukazał świat młodych ludzi, nic nie jest spłaszczone, uproszczone.
Bohaterowie są sympatyczni, lubimy ich i życzymy im jak najlepiej. Na początku Quentin wydawał mi się trochę infantylny, ale to chyba za przyczyną poprzednio czytanej książki, i na szczęście w porę wyzbyłam się tego uczucia.
Ta powieść jest niebanalna. Za przebraniem zwykłej, dziwnej, może denerwującej historii nastolatków, kryje się prawdziwy, trudny świat z problemami. Jej pełna metafory fabuła: którą każdy zrozumie inaczej, która jest odbiciem nas samych, zachwyca.
Mam wrażenie, że nie całkiem zrozumiałam, nie do końca dotarło do mnie znaczenie, główny przekaz tej opowieści. Ogólnie wszystko ‘ogarniam’, ale mam jakieś takie poczucie niedostatku, że o czymś zapomniałam, że przez moją nie-dojrzałość i okoliczności coś przeoczyłam. Obiecałam sobie, że kiedyś do niej powrócę, by lepiej zrozumieć jej przekaz.
Po wielu wspaniałych opiniach, długim szukaniu i wyczekiwaniu, nawet po ekranizacji, w końcu trafiła w moje ręce. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Ufałam jednak, że się nie zawiodę. I tak było.
więcej Pokaż mimo toQuentin i Margo mają po osiemnaście lat, wspólne dzieciństwo za sobą i osobne życie w tym samym liceum. Gdy ta, w przebraniu nindży, wpada do pokoju Q, nic już nie...