-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać390
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-02-25
2012-02-20
Szczerze powiem, że na „Przyrzeczonych” miałam chętkę już od bardzo długiego czasu, a to za sprawą naprawdę pozytywnych recenzji. Pokładałam więc w niej wysokie oczekiwania i liczyłam, że cała opowieść mnie pozytywnie zaskoczy. Jest mi niezmiernie miło ogłosić, że książka, nie dość że spełniła moje wygórowane wymogi to jeszcze oczarowała mnie bezpowrotnie. „Przyrzeczeni” jak na debiut młodej pisarki jest chyba jednym z najlepszych z jakimi się spotkałam, i chylę czoła przed Beth, że tak pięknie spisała niby zwykłą historię. Fani Paranormal Romance na pewno będą usatysfakcjonowani.
Akcja powieści rozgrywa się w Pensylwanii, na farmie rodziców – jak się okazuje później, nie biologicznych, Jessicy Packwood. Dziewczyna jest typową szarą amerykanką, która stara się upodobnić do swoich koleżanek i panującego tam kanonu piękna, ma jedną wierną przyjaciółkę Mindy i szalenie nudne życie. Pewnego dnia do jej szkoły przybywa Lucjusz Valdescu – młody, arogancki i nieziemsko przystojny uczeń z wymiany narodowej, który pochodzi z Rumuni i jak twierdzi – jest wampirem. Jakby tego było mało, zamieszkuje u Jessicy i oznajmia jej, że jest mu przyobiecana przez zmarłych jej rodziców – również wampirów, i niedługo ma odbyć się ich ślub który przyniesie pokój dwóm zwaśnionym klanom wampirów. On jako książę, Ona jako księżniczka mają zasiąść na tronie i dzierżyć władzę. Nie ma miejsca na uczucia, tylko obowiązki. Z początku Jess jest nastawiona sceptycznie na wszystko, a zaloty Lucjusza przegania – nie wie jednak, że jej wampirza natura w końcu da o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie.
Ciężko opisać jak bardzo wciągnęła mnie ta książka. Zabawna, emocjonująca i pełna uczucia pisanina Beth wprowadziła mnie w całkiem inny świat. A główną tego przyczyną są świetni bohaterowie. Jessica – Anastazja to dwie osoby w jednym ciele. Ta pierwsza – szara myszka, z masą kompleksów i chęcią przypodobania się i zmienieni w kokoś kim nigdy nie będzie, ukazuje jakie panują wymogi w życiu nastolatki i którym trzeba się podporządkować jeśli chce się być kimś. Anastazja natomiast to silna, pewna siebie młoda wampirza księżniczka która wie czego chce ale także ma dobre serce i jest skłonna do poświęceń. Ponad wszystko stawia dobro innym nad swoje, a przy tym nie wyrzeka się tego jaka jest naprawdę – akceptuje siebie.
Lucjusz, druga główna postać to osoba którą ciężko scharakteryzować. Podbił moje serce już od pierwszych linijek tekstu. Szarmancki, dobrze wychowany, w nienagannym stroju przyprawia o szybsze bicie serduszka i wyższe ciśnienie. Nie kryjący uczuć, i swoich emocji, z piekielnie przykrą przeszłością wkracza w świat mu obcy i stara się w nim odnaleźć. Aż ma się ochotę podejść do niego, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Całkowicie straciłam dla niego głowę.
Reszta bohaterów jak przyjaciółka Jess, wujek Lucjusza, rodzice i koledzy ze szkoły to postacie mało rozwinięte, ale ma wrażenie, że spotkamy się z nimi w kontynuacji powieści.
Akcja powieści ma swój własny, dobrze nakreślony tor i prowadzi czytelnika od punktu A do punktu B bez większego kłopotu. Fabuła – lekka i przyjemna, idealnie dopracowana, z masą zwrotów akcji i pięknymi opisami sprawia, że ciągle chce się czytać, mówi się „Jeszcze jeden rozdział, jeszcze kawałek.” I nagle bach koniec historii. Narracja to Jess to Lucka płynnie się przeplata, przez co książka jest wzbogacona i urozmaicona, świetnie poprowadzona – autorka miała wielkie pole do popisu i wyszła na tym rewelacyjnie.
Powiew świeżości i oryginalności jest tutaj bardzo wyczuwalny – wnosi nowych bohaterów, nowe wzorce i nowy styl pisarski. Fantaskey pisze lekko ale z wielkim przekonaniem, w sposób w którym nie można się zagubić. Prosty język, urozmaicony humorem i ironią w dialogach sprawia, że ciężko się oderwać. Ogromnym plusem są listy Lucjusza zawarte w książce – pozwalają one bliżej poznać jego postać i zbliżyć się do świata bliskiemu jego sercu.
Rzadko kiedy się zdarza, że książkę czuję…hmm…jakby to powiedzieć, całym sercem – przeżywam każdą myśl, decyzję…czuję ból, smutek, wszystko to co czują bohaterowie. Każda emocja jest niemal namacalna. Do tej pory miałam tak tylko z dwiema seriami: HP i Zmierzchem. Teraz mogę doliczyć do tej dwójki „Przyrzeczonych”, tym samym książka ląduje na półce „moje ulubione” z czego niezmiernie się cieszę, bo jest to zasłużone miejsce.
Tej lekturze nie można powiedzieć „nie” – ją koniecznie trzeba przeczytać. Piękne wydanie, klarowana i widoczna czcionka, zero błędów stylistycznych czy ortograficznych. Beth Fantaskey zaoferowała nam jeden z najlepszych bestsellerów, który zawiera wszystko to, co powinna mieć idealna książka – pięknych i bogatych bohaterów, tajemnicę, humor, uczucie, niespodziewane zakończenie, a przede wszystkim iskrę pasji i niesamowitego świta w jakim się znajdujemy czytając książkę. Gwarantuję wam, że jeśli zasiądziecie do owej powieści, to nie pożałujecie, będzie to najbardziej miły i ekscytujący czas spędzony w krainie baśni.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Szczerze powiem, że na „Przyrzeczonych” miałam chętkę już od bardzo długiego czasu, a to za sprawą naprawdę pozytywnych recenzji. Pokładałam więc w niej wysokie oczekiwania i liczyłam, że cała opowieść mnie pozytywnie zaskoczy. Jest mi niezmiernie miło ogłosić, że książka, nie dość że spełniła moje wygórowane wymogi to jeszcze oczarowała mnie bezpowrotnie. „Przyrzeczeni”...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-03-30
Kiedy tylko dowiedziałam się, że niedługo ma mieć premiera nowej książka Bronte, postawiłam sobie za punkt honoru przeczytanie jej w jak najszybszym czasie. Wciąż pamiętam mój zachwyt nad "Dziwnymi losami Jane Eyer" dlatego tak bardzo pragnęłam móc porównać obie książki, by stwierdzić, czy następna będzie lepsza od poprzedniej. Z czystym sumieniem stwierdzam, że skala 6/6 jest zbyt mała przy powieści "Shirley".
Akcja książki dzieje się na początku XX w północnej Anglii, gdzie jednym z głównych bohaterów jest Robert Moore - młody przedsiębiorca, który ma masę problemów. Głównym z nich jest sprowadzenie do swojej fabryki nowoczesnych maszyn, które wzbudzają protest i dezaprobatę miejscowej ludności która knuje zamach na jego życie. Aby ratować się przed złym losem, rozważa poślubienie z zamożnej rodziny nieco pewnej siebie i nazbyt dumnej Shirley Keeldar, mimo iż jego serce całkowicie należy do Caroline - nieśmiałej i ubogiej dziewczyny, która nie może uwolnić się od władzy stryja. Po mimo chłodu Shirley wciąga się w miłosne perypetie i zakochuje się w biednym Lousie który jest guwernerem u jej wuja. Luis odwzajemnia uczucia dziewczyny jednak sytuacja majątkowa i różnice w niej stawiają miedzy nimi mur nie do przebicia przez co nie przyznają się do swoich uczuć. Jednak nie poddają się zbyt łatwo, wciąż myśląc o sobie wzajemnie.
Moim zdaniem ta książka, jest równie dobra jak "Jane Eyer" - pełna klasy i stylu. Satyra i groteska postaci sprawiają, że aż chce się ciągle wracać do owej lektury. Błyskotliwość i inteligencja zieją z każdej strony, by wciągnąć czytelnika w miłosne uniesienia bohaterów.
Cała akcja powieści toczy się prostym i spokojnym tempem, dzięki czemu niemal namacalnie możemy wyobrazić sobie obraz hrabstwa York, obyczaje mieszkańców i styl ich życia. Autorka - to jest plus, ogromny. Jej styl w jakim zwraca się do czytelnika jest pełny bezpośredniego kontaktu - nie brak tutaj kąśliwych uwag, własnych opinii na dany temat jak i poczucia tego, że jesteśmy częścią tejże historii jaką ona sama stworzyła. Zwraca się do nas w prostym, nieco przyjacielskim języku do którego każdy, od pierwszych stron zapała sympatią i będzie chciał więcej.
Cała historia jest bardzo emocjonalna. Bronte przekazuje nam wiele romantycznych uniesień a także cierpienia przez to, że nie mogą wszystkie być spełnione do końca. Uczucia są widoczne na każdej kartce, płyną do nas, czytelników i wciągają w swoje sidła. Dzięki różnorodności postaci, wieku w jakim są ich poglądy polityczne i społeczne zaciekawiają i intrygują przez co książkę nie tylko czyta się sercem, ale i umysłem.
Przeczytanie "Shirley" było dla mnie czysta przyjemności. Idealny styl pełen klasy i wysokiego połysku, bogactwo językowe jak i fabularne przyciągają do tej książki. Polecam z całego serca każdemu, kto kocha się w książkach o wysokich progach, pełnych refleksji i zadumy, a także miłości zawartej w niekończącym się cierpieniu niespełnienia jej.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Kiedy tylko dowiedziałam się, że niedługo ma mieć premiera nowej książka Bronte, postawiłam sobie za punkt honoru przeczytanie jej w jak najszybszym czasie. Wciąż pamiętam mój zachwyt nad "Dziwnymi losami Jane Eyer" dlatego tak bardzo pragnęłam móc porównać obie książki, by stwierdzić, czy następna będzie lepsza od poprzedniej. Z czystym sumieniem stwierdzam, że skala 6/6...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-04-03
Zaraz po skończeniu części pierwszej zabrałam się za czytanie kontynuacji. Nie byłabym sobą, gdybym nie postawiła jej wysokich wymagań jak często robię względem częściowych książek. Z czystym sumieniem stwierdzam, że "Strażniczka Bramy" mnie nie zawiodła, a zachwyciła tak jak jej poprzedniczka.
Akcja powieści toczy się 8 miesięcy po wydarzeniach z poprzedniej części. Główna bohaterka Lia ze swoją przyjaciółką Sonią mieszka w Londynie gdzie razem szkolą się w umiejętnościach, które mogą im pomóc doprowadzić całe proroctwo do samego końca. Zaufany detektyw ojca Lii prowadzi w tym czasie poszukiwanie dwóch pozostałych Kluczy. Czas płynie spokojnie, a dwie przyjaciółki starają się żyć w miarę normalnie i nie przejmować się aż nadto proroctwem. Zwrotem akcji jest pojawienie się trzech osób - Virginia, Edmund i Luisa które zmartwione groźnym zachowaniem Alice przyjeżdżają do jej siostry. Opowiadają Lii jak ta uzależnia się od Duszy i rośnie w siłę nie bacząc na reguły jakie obowiązują w Pozaświatach. Oprócz tego pogarszający się stan ciotki Abigail zmusza Lie na wyruszenie na wyspę Altus w poszukiwaniu zaginionych stron Księgi Chaosu, bez których to nie jest w stanie doprowadzić proroctwo do końca.
Całość książki jak zwykle napisana z wielkim rozmachem i emocjami. Z każdej strony zieją do nas niebezpieczne akcje i nieoczekiwane zdarzenia, które wciągają czytelnika bezpowrotnie. Tajemnice i pięknie opisane krajobrazy intrygują i przyciągają, przez co nie można się nudzić. Autorka sprawie posługuje się barwnym, ale nie nudnym językiem kreując cały świat w fantastyczny sposób, łatwy do wyobrażenia.
Bohaterowie - różnorodni i bardzo bogato przedstawieni, a to jest przeogromny plus. Mamy tutaj Luise która wywołuje uśmiech na naszej twarzy, Edmunda którego nie sposób nie polubić oraz zabawne dialogi z Lii w której widoczna jest zmiana - więcej pewności siebie, odpowiedzialności i śmiałości do wszystkiego. Oprócz tego nowi bohaterowie jak ciotki. Ahh...no i Dimitri który namiesza w pewnym wątku...ale to cicho. Każdy bohater ma w sobie to coś, coś z czym można się samemu utożsamić.
Nastrój w jakim jest napisana ta część to nuta tajemnicy, niepokoju i akcji. Wszystko umiejętnie połączone przez Zink daje nam niesamowicie dobrze skrojoną książkę, która nasyca czytelnika dużą dawką wyobraźni. Łatwy i prosty język, jednak bardzo ubarwiony trafia do każdego, lekki styl i prosta rozwijająca się wciąż fabuła to znów kolejny plus. Michelle pisze z wielkim przekonaniem i pasją, i to widać. Książkę czyta się szybko, łatwo i bardzo przyjemnie. Z chęcią nawet będzie się do niej wracać, a to już rzadkość.
Czekam teraz z niecierpliwością na część trzecią. Nie mogę się doczekać kiedy trafi ona w moje łapki i znów zanurzę się w świat Strażniczki i Bramy. A w tej chwili polecam wam część drugą, jak i całą trylogię. Jeśli łakniecie niesamowitych przygód, wartkiej akcji i nietuzinkowych bohaterów - ta książka jest idealna dla was.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Zaraz po skończeniu części pierwszej zabrałam się za czytanie kontynuacji. Nie byłabym sobą, gdybym nie postawiła jej wysokich wymagań jak często robię względem częściowych książek. Z czystym sumieniem stwierdzam, że "Strażniczka Bramy" mnie nie zawiodła, a zachwyciła tak jak jej poprzedniczka.
Akcja powieści toczy się 8 miesięcy po wydarzeniach z poprzedniej części....
2012-01-20
Każdy z nas choć raz zastanawiał się jaki będzie koniec świata. Wybuch wulkanu, trzęsienia ziemi, a może deszcze meteorytów? Fakt, że wszystko wiąże się z kataklizmami jest dla nas naturalną rzeczą. A co jeśli my sami przyczynimy się do wyniszczenia cywilizacji? Nasze zachowania i popełnione błędy zostaną surowo ukarane? Tego nie bierzemy pod uwagę, jednak książka „Ciepłe ciała” skłania do myślenia i zastanowienia się czy przypadkiem nie taki los nas może czekać.
"Ciepłe ciała" to debiut literacki Isaaca Mariona, amerykańskiego pisarza, który nie ukończył żadnych studiów ani tym bardziej nie został nagrodzony, jednak pomimo tego wydana przez niego książka zdobyła wiele fanów na całym świecie oraz pochlebnych recenzji. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że i ja zaliczam się do tego grona, gdyż powieść w całej swej krasie mnie oczarowała.
Głównym bohaterem jest R – młody zombie, który nie wie o sobie nic. Nie ma pełnego imienia, żadnych wspomnień, za to całkiem dobrze się trzyma jak na Trupa. Nie rozpada się, nie śmierdzi a co najważniejsze wydaje się najbardziej cywilizowany. Wraz z bandą jemu podobnych zamieszkuje opuszczone lotnisko, wyskakując czasami na małe co nieco. Zombie muszą polować, zjadać żywych inaczej sami przestaną istnieć. Najsmaczniejszym konskiem Martwych jest mózg – dzięki niemu mogą poczuć uczucia i zobaczyć wspomnienia ofiary. Podczas jednego z takich wypadów R poznaje Julie ratując ją przed niechybną śmiercią. Nie wie co nim kieruje, jednak postanawia ją chronić jak tylko może – możliwe, że duży wpływ ma mózg chłopaka dziewczyny, który R skosztował wcześniej. W ten sposób los dwóch światów został połączony, tyle tylko że nie każdemu taki obrót sprawy się podoba… Bohaterowie będą musieli stoczyć walkę nie tylko z przeciwnikami, lecz z samymi sobą, by ocalić resztkę świata.
W życiu bym nie powiedziała, że będę tak oczarowana tą książką. Wciągnęła mnie od pierwszej strony – nie mogłam przestać czytać. Dużą zasługą tego jest, przede wszystkim, bardzo przyjemny, prosty i młodzieżowy język, który trafia do czytelnika. Odrobina ironicznego poczucia humoru również pozytywnie wpływa na odbiór książki. Narracja pierwszoosobowa, ale z punktu widzenia chłopaka bardzo mi się spodobała – staranne przemyślenia R są warte uwagi i pozwalają lepiej poznać postać.
Akcja powieści toczy się dynamicznie, bez przynudzania, jednak bez jazdy jak na kolejce górskiej. Klimat jest specyficzny – niby mroczny, z nutką grozy, ale też pełen czułości i dobroci. Z pewnością nie można książki nazwać paranormal romance, bo niewiele go tutaj jest. Miłość i uczucia są w innej odmianie, co jest wielkim plusem. Panuje tutaj lekkość i naturalność przez co czytelnik nie może rozstać się z książką.
Bohaterowie – żywi i martwi, to dwa różne światy. I nie, nie powiem tutaj, że Zombie są źli, a ludzie dobrzy – tego nie można tak sklasyfikować. Do tej pory wizerunek żywych trupów był jasno określony, tutaj wszystko jest inaczej. Zombie wprawdzie zabijają, ale są także zorganizowanym społeczeństwem – mają kościoły, szkołę, zawierają związki małżeńskie. Wprawdzie brak mi poczucia moralności, ale mają własną osobowość. Nasz bohater R, jest najbardziej rozgadany, zamyślony i emocjonalny – budzi zainteresowanie innych, ale także podziw i strach. Stara się być kimś więcej niż chodzącym trupem i mordercą, a największe zmiany wprowadza w nim Julia, w której jak się później okazuje, zakochuje się.
Julia również jest ciekawą postacią – nie jest to rozszalała nastolatka z pstro w głowie, lecz silna i doświadczona, młoda kobieta która zna cenę przyjaźni, miłości i poświęcenia. Przeczy normom żywych jakie oni sami przyjęli i gardzi ich, przysłowiowych życiem w ukryciu.
Podsumowując „Ciepłe ciała” zasługują na specjalną uwagę dzięki umiejętności połączenia horroru, thrillera oraz komediowego romansu w jednolitą całość. Intrygująca i płynna fabuła, wciąga czytelnika i nie pozwala odejść, póki nie skończy się czytać ostatniego akapitu. Niesamowity pomysł, ujęty w bardzo zgrabny sposób i przemawiający do czytelnika daje ogrom emocji i przenosi do innego świata. Szczerze polecam każdemu kto lubi dobrze skrojoną powieść i literaturę na wysokim poziomie.
Ocena: 6/6
www.larysa-recenzuje.blogspot.com
Każdy z nas choć raz zastanawiał się jaki będzie koniec świata. Wybuch wulkanu, trzęsienia ziemi, a może deszcze meteorytów? Fakt, że wszystko wiąże się z kataklizmami jest dla nas naturalną rzeczą. A co jeśli my sami przyczynimy się do wyniszczenia cywilizacji? Nasze zachowania i popełnione błędy zostaną surowo ukarane? Tego nie bierzemy pod uwagę, jednak książka „Ciepłe...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-01-01
Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: Crescendo
Wydawnictwo: Otwarte
Opis książki: Patch to wielka miłość Nory. To także jej Anioł Stróż. On uratował jej życie, ona wyrwała go z otchłani potępionych. Są sobie przeznaczeni. Jednak Patch wydaje się zamieszany w niewyjaśnioną śmierć ojca Nory. Dziewczynie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo...
Moja ocena: 9/10
Niedługo po tym jak skończyłam czytać „Szeptem”, swoją premierę miała kontynuacja perypetii Patch’a i zadurzonej w nim Norze. „Crescendo”, tak jak pierwsza część pochłonęło mnie bez reszty i nawet w małym stopniu się nie rozczarowałam co do pisaniny pani Fitzpatrick.
Szczęście głównych bohaterów jak i ich miłość zostaje wystawiona na próbę, gdy Patch ni z tego ni z owe zaczyna zwiększać kontakt z wrogiem numer jeden Nory – Marcie Miller, która jest w siódmym niebie i za wszelką cenę stara się dopiec dziewczynie. Niespodziewany nawał informacji które dotyczą przeszłości oddalają głównych bohaterów od siebie, z czego Pach nic sobie nie robi. Zrozpaczona Nora wpada w co rusz to nowe kłopoty, z których jednak zawsze wychodzi bez większych obrażeń. Nieodpowiednie towarzystwo sprawiają, że jej życie jest zagrożone.
Między pierwszą a druga częścią jest spora różnica. W „Crescendo” zdecydowanie więcej się dzieje. Więcej tajemnic wciąga czytelnika a zawrotne tempo akcji nie daje chwili na oddech. Miłość, zazdrość, namiętność oraz nowi bohaterowie nadają tylko świeżości fabule, a zmiany jakie zachodzą w Norze i Patch’u są bardzo widoczne.
Samo zakończenie zwaliło mnie z nóg, byłam pewna całkowicie czegoś innego, jednak…cóż, tak jak mówiłam niczego nie można być w tej części, niedopowiedzenie na końcu zapowiada część następną, na którą czekam z ustęsknieniem.
Autorka, mogę to stwierdzić z czystym sumieniem, powtórzyła sukces „Szeptem”, a nawet poszła wyżej. W jej pisaniu widać pasję i oddanie, dlatego tak szybko i łatwo zaskarbia sobie czytelników w różnych przedziałach wiekowych. Jej lekki styl i umiejętność trafianie do młodzieży przyniesie jej jeszcze wielu nowych czytelników, którzy tak jak ja zostaną oczarowani i uzależnieni od jej książek.
„Crescendo” z pewnością jest bardziej ciekawsze i wciągające niż „Szeptem. Na pewno każdemu się spodoba. Polecam każdemu kto lubuje się w paranormalnych romansach, książka zostaje w pamięci i z chęcią się do niej wraca.
Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: Crescendo
Wydawnictwo: Otwarte
Opis książki: Patch to wielka miłość Nory. To także jej Anioł Stróż. On uratował jej życie, ona wyrwała go z otchłani potępionych. Są sobie przeznaczeni. Jednak Patch wydaje się zamieszany w niewyjaśnioną śmierć ojca Nory. Dziewczynie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo...
Moja ocena: 9/10
Niedługo po tym jak...
2012-12-24
Kiedy potencjalny czytelnik słyszy słowo "debiut" od razu w głowie kreuję wizje tandetnej książki, gdzie rewelacji to na pewno nie będzie. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że "Cyrk nocy" autorstwa Erin Morgenstern jest pierwszym dziełem tej pani. Historia spisana przez nią jest niewiarygodna, niesamowita i nieziemsko wciągająca - jest to bestseller na najwyższym poziomie.
Schyłek XIX wieku, Londyn. Le Cirgue des Rêves – Cyrk Snów, powstał na życzenie angielskiego reżysera by bawił i ukazywał magię w swoje oryginalnej szacie. Nikt się nie spodziewał, że arena pełna magicznej atmosfery stanie się miejscem pojedynku dwóch głównych bohaterów - Celi i Marka. To właśnie na niej stoczą walkę, w której zwycięzca może być tylko jeden. Między nimi rodzi się uczucie, silne uczucie które zaważyć może o całej rozgrywce. Noc nie koniecznie może być przyjacielem. Turniej w który zostali uwikłani będąc jeszcze dziećmi nie jest tak prosty jak mógł się wydawać na początku. Stawka jest wysoka. Miłość i ból, strach i poświęcenie - Celia i Marek stoczą walkę pod osłoną nocy, a kiedy nadejdzie dzień...nadejdą nowe przygody.
Muszę przyznać, że kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej książce, wiedziałam że będę musiała ją przeczytać. Nie miałam wygórowanych oczekiwań, spodziewałam się lekkiej i niezobowiązującej historii. I taką dostałam, ale w jakim formacie. "Cyrk nocy" to opowieść przesycona tajemnicą, magią i niesamowitym napięciem - nie tylko między bohaterami, ale fabularnym. Z każdą stroną zapadamy się w mroczne otchłanie cyrkowego światka, by odczuć na własnej skórze znaczenie słowa noc. Prosty i zrozumiały język, niebanalnie skrojona fabuła i nietuzinkowi bohaterowie to coś, czym książka wręcz powala na kolana.
Ciężko napisać coś więcej, kiedy w twojej głowie zdanie podsumowujące całą lekturę brzmi: "Niewiarygodnie zajebi*sta proza". "Cyrk nocy" czyta się jednym tchem - bez przerwy, bez nudy, bez monotonii. Jak raz się przysiądzie, tak koniec - człowiek znika. Polecam czytać w nocy - wtedy klimatyczność jest zabójcza. Cudowna okładka cieszy oko, a dopracowane do perfekcji wydanie satysfakcjonuje czytelnika całkowicie.
Podsumowując: polecam jak jasna cholera. Nie ma i na pewno nie będzie takiej drugiej książki jak ta. Chylę czoła przed autorką - tak udanego debiutu nie czytałam jeszcze nigdy wcześniej. Z pewnością sięgnę po nie jedno dzieło spod jej pióra jeśli powstanie. Nie wejść w ten świat to czysty grzech. Pojedynek Marka i Celi pozostanie w mojej pamięci jeszcze na bardzo, bardzo długi czas - a i nie wykluczam powrotu do tej książki. Życzyłabym sobie by tak dobre lektury gościły częściej na księgarskich półkach, a tym bardziej u mnie w domu. Polecam!
Ocena: 6-/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Kiedy potencjalny czytelnik słyszy słowo "debiut" od razu w głowie kreuję wizje tandetnej książki, gdzie rewelacji to na pewno nie będzie. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że "Cyrk nocy" autorstwa Erin Morgenstern jest pierwszym dziełem tej pani. Historia spisana przez nią jest niewiarygodna, niesamowita i nieziemsko wciągająca - jest to bestseller na najwyższym poziomie....
więcej mniej Pokaż mimo to2012-01-07
„Królestwo czarnego łabędzia” to pierwsza część trylogii z serii Urban fantasy, którą wygrałam już jakiś czas temu w konkursie. Zebrać się na przeczytanie jej zajęło mi wiele miesięcy, nie wiedzieć czemu, nie ciągnęło mnie specjalnie do niej, a kiedy zaczynałam odkładałam ją po pierwszym rozdziale. Cieszę się, że nie poddałam się tak łatwo i przebrnęłam przez całą treść, bo odłożenie jej na półkę byłoby wielką zbrodnią. Cała powieść jest bezapelacyjnie warta uwagi każdego.
Człowiek nie raz ma wrażenie, że wokół niego nie tylko żyją ludzie, a i mityczne stworzenia które w jakiś tam magiczny sposób są częścią naszego życia. Że wszystko ma swój cel, a za złymi rzeczami stoi ktoś wyżej postawiony, a my mogliśmy zrobić coś by uchronić siebie i innych przed nieszczęściem. Rodzice powtarzają nam, że jesteśmy wyjątkowi, jak rzadkie ptaki – niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju. Bierzemy to na pół serio, ale kiedy wokół nas, i w nas samych zaczynają dochodzić wyjątkowe zmiany, zaczynamy się zastanawiać czy aby nasz świat faktycznie nie jest połączony z tym magicznym.
Mówi się, że „Nie ocenia się książki po okładce” jednak tutaj zbrodnią jest nie wspomnieć o niej. Okładka jest piękna – tajemnicza, magiczna i ciekawa kolorystycznie, proszę się jednak nie wzorować nią tak do końca, bo niewiele ma wspólnego z całą treścią książki, ale oddaje jej klimat. Czcionka tytułu jak i oprawa rozdziałów jest również wielkim plusem. Jednym słowem – porządne wydanie.
Główną bohaterką powieści jest Garet James – 26 letnia dziewczyna, czy raczej kobieta która zmaga się z własnym pokręconym życiem. Strata matki w młodym wieku wywarła na niej piętno, przez co różni się od swoich rówieśniczek – zamiast imprezować i szaleć do woli, ona woli zajmować się wyrobem biżuterii oraz dbaniem o galerię ojca, która niestety stoi kiepsko – krach na giełdzie, spadki cen obrazów, powoduje że tonie w długach. Pewnego dnia trafia do sklepu z antykami, gdzie ekscentryczny właściciel prosi ją by otworzyła tajemniczą szkatułkę, która ma symbol łabędzia, odbity jako pieczęć – taki sam jaki Garet ma na pierścieniu od matki. Czy to może być zbieg okoliczności? Pod wpływem chwili kobieta zgadza się na propozycję mężczyzny i zabiera szkatułkę do domu, gdzie ją otwiera. Zaraz po tym zostaje wciągnięta w wir niesamowitych zdarzeń gdzie będzie świadkiem jak w krótkim czasie może dojść do zagłady świata. Czy odkryje prawdę o samej sobie? Pozna miłość życia? A co najważniejsze, czy uda jej się ocalić świat przed Rozpaczą i Niezgodą? Tego dowiecie się czytając książkę.
Ksiązka swoim opisem z tyłu przyciąga i intryguje, pokazuje że nie jest to następne czytadło o niskiej wartości, gdzie główną rolę gra zakochana nastolatka w jakimś paranormalnym stworze, a historia pełna emocji i sprzeczności, poświęcenia i sztuki.
Postać Garet jest miłą odmianą od typowych dziewczyn o których tyle czytam i od razu zyskała moją sympatię. Mimo iż na początku jest zagubiona, z czasem zaczyna odnajdywać się w nowej sytuacji i radzi sobie coraz lepiej. Walczy ze złem, uczy się pilnie i nie narzeka jak jej ciężko i źle. I tutaj mam trochę żalu do autorki książki, że mogła więcej emocji wszczepić w pannę James – wszystko co robi, robi machinalnie i szybko. Szybko się uczy, mało mówi o emocjach…to jest taki malutki minus. Nie umniejsza to postaci, bo każda jest jaka jest, jednak odrobina emocji by jej nie zaszkodziła.
O pozostałych postaciach wiemy niewiele, ale możliwe, że ich wątki rozwiną się w następnych częściach.
Coś co uważam za wielki plus to wszczepienie w powieść wielu różnobarwnych stworzeń, które kryją się przed ludzkimi oczami. Możemy poznać wróżki, smoki, sylfy nocne jak i wampiry, przez co książka staje się bogatsza w treść jak i całą historię. Oprócz tego wplątanie motywów sztuki – słynni malarze, pisarze, postacie historyczne, to coś o czym wcześniej nie czytałam, więc brawo za oryginalność.
Autorka pisze w prostym, ale interesującym i plastycznym języku. Styl w jakim nakreślona jest książka z pewnością pobudza wyobraźnię. Wiele wątków, dobre tempo akcji i nietuzinkowe opisy powodują, że ciężko odłożyć książkę. Czyta się szybko, fabuła wciąga, jednak drażni fakt że tyle się dzieje w zaledwie 7 dniach, tutaj mogli trochę pokombinować z czasem. Fakt czasu, ratuje świetne zakończenie – autorka ładnie zamknęła pierwszą część, dając czytelnikowi pewien niedosyt i uczucie niepewności i ciekawości co będzie dalej. Są wskazówki, jednak wszystko może zdarzyć się na opak naszej myśli, więc chce się sięgnąć po tom drugi.
Z przykrością muszę stwierdzić, że wśród tylu pozytywnych aspektów książki, wielu plusów, lekkich, ale mało istotnych niedociągnięć, jest jedna rzecz która nie daje mi ocenić książki na maksymalną ocenę. Ciężko ubrać to w słowa, ale brakowało mi przy czytaniu takiej przysłowiowej „iskry”. Takiego wybuchu energii, pozytywnej oczywiście – tutaj czytałam, bo czytałam bez większego entuzjazmu czy przymuszenia, tak nijako.
Podsumowując polecam powieść Lee Carroll każdemu fanowi Urban fantasy, jak i wszystkim tym, którzy cenią magię świata nadnaturalnego oraz sztukę w różnych postaciach. Jest to historia idealna na chłodne wieczory, kiedy z kubkiem gorącej kawy, herbaty czy czekolady, można przenieść się w ten drugi świat, pełen tajemnicy i niebezpieczeństwa, gdzie wyobraźnia jest najlepszą bronią.
larysa-recenzuje.blogspot.com
„Królestwo czarnego łabędzia” to pierwsza część trylogii z serii Urban fantasy, którą wygrałam już jakiś czas temu w konkursie. Zebrać się na przeczytanie jej zajęło mi wiele miesięcy, nie wiedzieć czemu, nie ciągnęło mnie specjalnie do niej, a kiedy zaczynałam odkładałam ją po pierwszym rozdziale. Cieszę się, że nie poddałam się tak łatwo i przebrnęłam przez całą treść, bo...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-05-09
Nawet nie wiecie jaka byłam szczęśliwa gdy w moje ręce wreszcie trafiła następna książka Michelle. Trylogia "Proroctwa Sióstr" wciągnęła mnie bezpowrotnie, dlatego bardzo szybko chciałam dowiedzieć się, jak na koniec potoczą się dalsze losy moich kochanych bohaterek. Z czystym sumieniem stwierdzam, że "Krąg Ognia" jest tak samo wyśmienicie dobry, jak poprzednie części - a może nawet i lepszy.
W trzeciej części cała historia ma miejsce w chwili gdy, Amalia i jej przyjaciele po zebraniu całego proroctwa powraca do Londynu, by tam odszukiwać pozostałe elementy układanki - dwa Klucze, kamień potrzebny do odprawienia rytuału jak i dwie kobiety które narodziły się w tym samym dniu co Sonia i Luisa. Wszystko było by pięknie, gdyby nie jeden mały szczegół dający gwarancję wypełnienia misji. Według proroctwa Brama zostanie zamknięta dopiero wtedy, gdy obie siostry - stojące po przeciwnych stronach barykady, zjednoczą je. Jednak nie będzie to takie proste, gdyż w grupie Lii następuje rozłam przyjaźni. Amalia pod wpływem stresu staje się całkowicie inną osobą, przez co mniej angażuje się w poszukiwania. Lii natomiast jest zagubiona i przytłoczona tym co nieuniknione. W momencie kulminacyjnym obie siostry będą musiały wykazać się nie lada odwagą silną wolą by doprowadzić historię do końca. Czy im się uda? Koniecznie przeczytajcie.
W tej książce nie ma miejsca na przystanki. Autorka funduje nam ostrą jazdę bez trzymanki przez górę emocji obu sióstr i akcji w jakiej zostają obsadzone. Nie ma chwili na oddech, nie ma zastanawiania się. Pędzimy przez wir wydarzeń w których niekiedy ciężko się odnaleźć, jednak zawsze trafiamy na odpowiedni tor. Mimo iż fabule w niektórych momentach brakuje spójności, to i tak uważam, że jest to jedna z najlepszych części.
Michelle wprowadza - jak w każdym tomie, nowych bohaterów. Tutaj jednak nie mamy okazji bardziej się z nimi zapoznać. Przez akcję, zlewają się w tło. Wytyczone im, proste i ogólne cechy mają wystarczyć czytelnikowi, wszak cała akcja kręci się teraz wokół wypełnienia Proroctwa. I powiem szczerze, mi to wcale nie przeszkadzało. Nie zmienia to jednak faktu, że książka aż kipi emocjami. Miłość, walka, cierpienie i poświęcenie to coś, czym zostajemy zalewani, przez co powieść jest bardziej wyrazista i ciekawsza.
Tak jak w poprzednich częściach, tak i tutaj całość napisana jest prostym, lecz już nieco zawiłym językiem - jest to spowodowane tym, że autorka chce pokazać upływający szybko czas i tępo w jakim żyją bohaterowie. Bogato przyozdobione strony, czytelna czcionka i cudowna okładka która przyciąga wzrok to cechy charakterystyczne dla tej serii wydawniczej. Zero błędów w druku, zjedzonych literek itp - chylę czoła przed Telbitem. Dobre wydawnictwo to teraz rzadkość.
Osobiście polecam każdemu trylogię o siostrach i Proroctwie które muszę wypełnić. Po pierwszej części czytelnik ma ogromny niedosyt i łaknie więcej - i dobrze, bo następne książki są coraz lepsze. Michelle wykazała się dużą kreatywnością i talentem tworząc świat z które wprost nie chce się wychodzić. Bardzo związałam się z tymi lekturami i jestem tego pewna, że jeszcze nie raz do nich wrócę. "Proroctwo Sióstr" spodoba się każdej osobie, która ceni oryginalność, wielowątkowość, dobrą akcję i niecodzienny świat tak odległy a zarazem tak bliski naszemu sercu.
Ocena: 6/6
www.larysa-recenzuje.blogspot.com
Nawet nie wiecie jaka byłam szczęśliwa gdy w moje ręce wreszcie trafiła następna książka Michelle. Trylogia "Proroctwa Sióstr" wciągnęła mnie bezpowrotnie, dlatego bardzo szybko chciałam dowiedzieć się, jak na koniec potoczą się dalsze losy moich kochanych bohaterek. Z czystym sumieniem stwierdzam, że "Krąg Ognia" jest tak samo wyśmienicie dobry, jak poprzednie części - a...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-05-11
Zaraz po przeczytaniu "Shirley" dojrzałam informację, że zostanie wydana następna książka jednej z sióstr Brontë. Nawet nie wiecie jaka byłam szczęśliwa. Jak na szpilkach czekałam aż listonosz przyniesie mi wyczekiwaną lekturkę i będę mogła ponownie zanurzyć się inny świat. Z czystym sumieniem stwierdzam, że "Lokatorka Wildfell Hall" jest równie rewelacyjna co poprzedni tom.
Główną bohaterką powieści jest Helen Graham - pasjonatka malarstwa, która jako samotna matka wraz z małym sykiem Arthurem i służącą Rachel przybywa do Wildfell Hall. Przyjazd jej budzi w okolicznych mieszkańcach ciekawość - mimo iż traktują ją jako wdowę, to zastanawiają się kim tak naprawdę jest. Helen nie jest taka jak typowe kobiety - wyniosła i zawsze wyrażająca swoje zdanie, budzi podziw jak i masę plotek na swój temat. Gilbert Markham podobnie jak Lawerence - gdzie jeden drugiego nie może znieść, przez co budzą jeszcze większe pomówienia odbijające się na reputacji kobiety, jest zainteresowany Helen, gdzie ta niestety nie przyjmuje żadnych adoratorów. Ale do czasu, rosnące uczucie do Gilberta sprawia jej ból i stara się je ukryć, niestety nieskutecznie. Coraz to większe nonsense mieszkańców skłaniają Helen do wyznania całej prawdy Markham'owi - o sobie, o jej życiu, a przede wszystkim o swojej przeszłości. Robi to w sposób bardzo ciekawy, bowiem daje mu swój dziennik zapisany jej przeżyciami. Okazuje się, że nie wszystko jest tym czym się wydaje, a tajemnice ściśle skrywane mogą ujawnione zmienić życie ich obojga o 360 stopni. Czy uda im się przez to wszystko przebrnąć? Zapraszam do lektury.
Cała książka to nie tylko piękna historia miłosna, nasycona wzlotami i upadkami bohaterów, tajemnicą przeszłości i uczuciami, ale także historyczne ukazanie sytuacji kobiet w tamtych czasach. Czytamy o ich obowiązkach, prawach i codziennym życiu, a przede wszystkim zasadach których muszą się trzymać. O tym, że bez mężczyzn są niczym, a ich zdanie jest nie ważne. Oprócz życia Helen, zostajemy zaznajomieni z losami innych kobiet, które to zostają zmuszane do małżeństwa które to pozbawione jest jakiejkolwiek miłości czy pasji. Gorzko-słodka opowieść niesie z sobą morze pouczających refleksji i chwili do zastanowienia się nad życiem - naszym i innych kiedyś.
"Lokatorka Wildfell Hall" jest obfitująca w bardzo zajmujące dialogi. Konwersacje bohaterów - raz poważne, a raz błahe są tak plastycznie opisane, że czytelnik może odczuć na własnej skórze jakby sam uczestniczył w takiej rozmowie. Do tego bogaty język - prosty i łatwy w odbiorze, a przy tym ubarwiony w piękne słowa dopełnia całości. Nie ma co, siostry Brontë potrafią pisać jak nikt inny. Ich książki są niesamowicie wciągające i na bardzo długi czas pozostają w naszych pamięciach.
Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Książka broni się sama, nie ma opcji żeby znaleźć w niej jakiekolwiek błędy bądź niedociągnięcia. Wydana w porządny sposób - wydawnictwo MG daje popis profesjonalizmu, autorsko również wysoki poziom posiada. Co chcieć więcej. Osobiście polecam każdemu - wstyd nie zapoznać się z taką lekturą jak ta.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Zaraz po przeczytaniu "Shirley" dojrzałam informację, że zostanie wydana następna książka jednej z sióstr Brontë. Nawet nie wiecie jaka byłam szczęśliwa. Jak na szpilkach czekałam aż listonosz przyniesie mi wyczekiwaną lekturkę i będę mogła ponownie zanurzyć się inny świat. Z czystym sumieniem stwierdzam, że "Lokatorka Wildfell Hall" jest równie rewelacyjna co poprzedni...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-30
Jak już lecieć z książkami to po całości. Wydawnictwo Replika to porządna firma która podobnie jak Studio Astro wpasowuje się w moje gusta idealnie. "Ostatni wilkołak" miał być - początkowo jak myślałam - paranormalnym romansem z horrorem w tle. A otrzymałam całkowite przeciwieństwo swoich oczekiwań. Czy żałuję? O nie, wręcz przeciwnie dostałam kawał porządnej literatury z najwyższej półki.
Bohaterem powieści jest Jake Marlowe - dwustuletni wilkołak który za sprawą Międzynarodowej Organizacji Kontroli nad Fenomenami Okultystycznymi (w skrócie MOKFO) został sam na świecie. Całe przedsiębiorstwo dogłębnie bada i tępi nadnaturalne stworzenia by przywrócić ład i porządek w świecie ludzkim. Jak widać - skutecznie. Załamany, pragnący śmierci trzydziestokilkulatek nie może sobie znaleźć miejsca na ziemi. Jego przyjaciel Harley - podwójny agent, stara się go wspierać lecz i on czuje się bezradny. Na domiar złego Jake jest obiektem zainteresowania wampirów. Czy może być jeszcze gorzej? A no może. Kiedy na horyzoncie pojawia się Talula - samica wilkołaka, świat Marlowe'a nabiera całkiem innego znaczenia. Czy uda mu się odnaleźć sens życia i miejsce w sercu dla dziewczyny? Co z organizacją i polowaniem? I najważniejsze - czy ta historia może mieć w ogóle happy end? Chcecie wiedzieć? Sięgnijcie po książkę.
Nowa, innowacyjna, oryginalna opowieść o wilkołakach i wampirach. Glen Duncan nadaje paranormalnemu romansowi całkiem inną odsłonę. Kiedy skończyłam czytać, pierwsze co przyszło mi na myśl to: "Wow. Ja chcę jeszcze raz.". Naprawdę, do tej pory jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści. Historia zawarta na ok. 400 stronach to nic innego jak erotyczne szaleństwo w mroku tajemnic i grozy. Autor umiejętnie dawkuje nam akcję, by w najmniej spodziewanym momencie wybuchnąć salwą sekretów, seksu, zabójstw i...miłości.
Jako ogromna fanka stworów nie z tej ziemi, jestem oczarowana tą książką. Jak czytałam dla wielu osób jest tutaj za dużo scen nieprzyzwoitych i niemoralnych - jak dla mnie; wszystkiego jest w odpowiedniej dawce. Czytając "Ostatniego wilkołaka" już od pierwszych stron dałam się porwać przygodzie i przeniosłam się w świat mrocznej otchłani pachnący krwią, potem, strachem i pożądaniem. Nie każda książka jest w stanie wywrzeć na mnie tak piorunujące wrażenie. Dzięki tej opowieści Duncan znalazł się na mojej prywatnej liście pisarzy godnych uwagi i polecenia.
Autor posługuje się prostym i nieskomplikowanym językiem trafiającym do każdego potencjalnego czytelnika. Lekki i swawolny styl, jeszcze bardziej pozwala wgłębić się w treść książki, a fabuła - która swoją drogą jest niesamowicie dobrze nakreślona, prowadzi płynnie przez wątki główne i poboczne. Do tego warto dodać, że oprawa graficzna jest idealnym zwierciadłem treści, a samo wydanie - bezbłędne.
Osobiście - polecam. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Tak dobrej książki nie miałam okazji czytać już bardzo długi czas. Fani wampirów, wilkołaków będą zachwyceni. Ale "Ostatni wilkołak" jest nie tylko dla nich. Docenią go również osoby żądne przygód, oderwania się od tego świata i ci którzy cenią jakość, oryginalność i pomysłowość. Historia Glen na zawsze pozostanie w mojej pamięci i jestem pewna, że jeszcze nie raz wrócę do jego opowieści.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Jak już lecieć z książkami to po całości. Wydawnictwo Replika to porządna firma która podobnie jak Studio Astro wpasowuje się w moje gusta idealnie. "Ostatni wilkołak" miał być - początkowo jak myślałam - paranormalnym romansem z horrorem w tle. A otrzymałam całkowite przeciwieństwo swoich oczekiwań. Czy żałuję? O nie, wręcz przeciwnie dostałam kawał porządnej literatury z...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-09-17
"Kobiety są z Wenus. Mężczyźni są z Marsa." - mówcie co chcecie, ale to stwierdzenie najtrafniej określa to jacy jesteśmy różni. Inne planety, inne światy, inne punkty widzenia i zachowania...jednym słowem: nieznane po obu stronach. I chociaż to my, kobiety uważane jesteśmy za niezrozumiałe stworzenia - weź tutaj rozkmiń co facet miał na myśli.
Steve Santagati w swojej książce "Podręcznik obsługi faceta" wprowadza nas w umysł potencjalnego kandydata na przyszłego chłopaka. W obszernej, sześcioczęściowej i wielorozdziałowej prozie zapoznaje nas mniej więcej z typowym mózgiem i punktem widzenia faceta. Większość podręcznika kręci się wokół tematu: "Dlaczego my kobiety, kochamy bad boyów" i tego się trzyma. No właśnie, dlaczego? Oni łamią nam serca, są powodem naszych łez, upadków, rozchwiań emocjonalnych, problemów...a mimo to lgniemy do nich jak ćmy do światła. Pociągają nas, pakują w kłopoty, dają moc adrenaliny - wszystko to czego nie możemy dostać od grzecznych i poukładanych chłopców. Jak racjonalnie wyjaśnić nasze zapędy? Czy można przelotnym spojrzeniem uwieść mężczyznę? Co nam wypada, a czego kategorycznie robić nie powinnyśmy? Na te i inne pytania odpowiedź można znaleźć w tej książce.
Powiem szczerze, że bardzo sceptycznie podeszłam do tej lektury. Jak dla mnie nie istnieje coś takiego jak książka o facetach/kobietach która pozwoli rozwiązać problemy niezrozumienia. Rozwiązać może i nie rozwiąże, ale przybliżyć nas może do punktu zwrotnego. I tak właśnie jest tutaj. Pełna ironii, dobrego humoru i cennych wskazówek książka, jest świetną pozycją nie tylko dla kobiet ale i mężczyzn. Sam fakt, że do kobiet przemawia facet jest już czymś nowym - tak wie, były już podobne poradniki, ale tutaj autor przeszedł sam siebie. Wyciągając wnioski z własnych prób i błędów, dwudziestokilkuletniego stażu praktycznego z kobietami z całą pewnością może nam powiedzieć wiele - nam wszystkim. Nie jest to typowy poradnik w którym znajdziemy zdania typu: "Zrób tak i tak, a on/ona będzie twój." Nie, nie...tutaj do wszystkiego dochodzimy sami, a Steven tylko delikatnie kieruje nas w odpowiednią stronę.
"Podręcznik obsługi faceta" przeczytałam w jeden dzień już jakiś czas temu, a do tej pory zostało mi w głowie bardzo wiele. Złote myśli, ubrane w proste i lekkie słowa - ok, z nutą dobitności kamuflują się w umyśle i wychodzą kiedy trzeba. Książka napisana jest zrozumiałym językiem, takim by trafiła do każdego. Krok po kroku przechodzimy z punktu A do punktu B. Muszę też przyznać, że jest to jedna z najlepszych książek "poradników" jakie miałam okazję czytać. Misz masz dla kobiet, przedstawiony oczami mężczyzny - super, naprawdę super.
Podsumowując: polecam każdemu. Oczywiście, rozumiem - "Poradnik - to nic nie wnosi. To jest śmieszne. To bez sensu." - zostawcie takie teksty daleko w tyle. Steve serwuje w swojej książce pozytywny nastrój, dobre rady, pomoc i chęć obalenia stereotypów. Piękne wydanie, dopracowane w najmniejszych szczegółach cieszy oko i sprawia nie małą radość przy czytaniu. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Dajmy sobie szansę na zrozumienie siebie nawzajem choć w jednym, najmniejszym, małym procencie.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
"Kobiety są z Wenus. Mężczyźni są z Marsa." - mówcie co chcecie, ale to stwierdzenie najtrafniej określa to jacy jesteśmy różni. Inne planety, inne światy, inne punkty widzenia i zachowania...jednym słowem: nieznane po obu stronach. I chociaż to my, kobiety uważane jesteśmy za niezrozumiałe stworzenia - weź tutaj rozkmiń co facet miał na myśli.
Steve Santagati w swojej...
2013-07-30
Jak każda nawiedzona fanka zmierzchu nie mogłam przepuścić tej książki. Kiedy tylko do mnie dotarła oczy mało nie wyszły mi z orbit a ręce trzęsły się jak galareta. Saga "Zmierzchu" odegrała bardzo ważną rolę w moim życiu, dzięki niej zapałałam jeszcze większą miłością do wampirów i wróciłam do maniakalnego czytania i pisania. "Przewodnik po sadze Zmierzchu" to idealne uzupełnienie poprzednich tomów.
Tak naprawdę to nie wiem nawet od czego zacząć. Po raz kolejny Stephenie Meyer zaskoczyła swoich czytelników tak wyszukaną książką. Zawierająca ogromne ilości mangowych ilustracji, wykresów i połączeń genealogicznych encyklopedia to ogromne kompendium wiedzy o wampirach i wilkołakach przedstawionych oczami Meyer. Krok po kroku autorka zdradza nam najmniejsze szczegóły i tajemnice powstawania całej sagi. Skąd czerpała pomysły, jaka muzyka jej towarzyszyła podczas pisania oraz jakie były jej wzorce podczas tworzenia postaci - to wszystko i jeszcze więcej mieści się w "Przewodniku...".
Pięknie wydana książka nie tylko zachwyca z zewnątrz ale i wewnątrz. Grupa Wydawnicza Publicat dołożyła najwyższych starań by całość książki była wręcz idealna. I chwała im za to (żeby tak każde wydawnictwo się przykładało), dzięki ich rzetelnej pracy otrzymujemy książkę dopracowaną do perfekcji w każdym calu. Jestem zachwycona lekturą i chociaż przeczytałam ją już kilka razy, chętnie do niej wracam by przypomnieć sobie jak to się wszystko zaczęło.
W prawie 600 stronach autorka zawarła wszystko to co każdy fan - i nie tylko, powinien wiedzieć. Bez owijania w bawełnę, bez kłamstw - tylko szczera prawda. Można się poczuć niemal jak Meyer - w końcu mamy tutaj serię "Zmierzch" rozłożoną na części pierwsze. Napisana lekkim i prostym językiem książka przenosi nas do innego świata. Warto też wspomnieć o Shannon Hale która w wyszukany sposób wyciąga od Stephenie wszystkie odpowiedzi na najciekawsze pytania.
Nie ma innej opcji - każdy powinien chociaż połowicznie przejrzeć tę książkę. Jest to idealna i obowiązkowa pozycja dla każdego fana Zmierzchu, wampirów i wilkołaków. Jeśli ktoś czytał sagę - na pewno doceni wartość tego przewodnika. Jest to idealne zwieńczenie i zakończenie przygód Edwarda i Belli. Życzyłabym aby wszyscy autorzy wiedzieli kiedy skończyć i co najważniejsze - jak skończyć. Brawa dla Steph oraz wydawnictwa Publicat. Kawał dobrej roboty.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Jak każda nawiedzona fanka zmierzchu nie mogłam przepuścić tej książki. Kiedy tylko do mnie dotarła oczy mało nie wyszły mi z orbit a ręce trzęsły się jak galareta. Saga "Zmierzchu" odegrała bardzo ważną rolę w moim życiu, dzięki niej zapałałam jeszcze większą miłością do wampirów i wróciłam do maniakalnego czytania i pisania. "Przewodnik po sadze Zmierzchu" to idealne...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-01-17
Jane Austen jest jedną z moich ulubionych pisarek więc bardzo często sięgam po jej książki, lub po prostu wracam do tych które szczególnie utkwiły mi w pamięci. Jedną z nich jest właśnie „Rozważna i romantyczna” gdzie kontrast między dwoma głównymi bohaterkami przypomina mi mój mieszany charakter.
Tytułowymi bohaterkami są siostry – rozważna Eleonora i romantyczna Marianna. Akcja powieści zaczyna się, kiedy ojciec ich na łożu śmierci, prosi pierworodnego syna o hojną pomoc dla sióstr i macochy. Początkowo miał plan by podzielić się sprawiedliwie majątkiem z siostrami, jednak jego samolubna żona diametralnie zmieniła jego zamiary wprowadzając się wraz ze swoimi dziećmi do ich posiadłości. Pani Dashwood wraz z córkami musiała przenieść się do mniejszego domku, położonego w okolicach gdzie dziewczyny przeżywały różne miłosne perypetie i przygody, które były przedstawieniem dobrych i złych manier które królowały w XIX –wiecznej Anglii.
Kiedy Austen napisała tę książkę miała zaledwie dziewiętnaście lat, jednak wydała ją dopiero później pod pseudonimem - The Lady. Powieść już wtedy przyjęto z wielkim uznaniem co ogólnie wcale mnie nie dziwi. Jest napisana nietuzinkowym językiem, rodem z tamtej epoki, lecz jest też bardzo przystępny. Łatwo przekazuje treść przez co każdy odnajduje się w historii.
Książka można by rzecz jest dla każdego, ponieważ różnorodność w bohaterach daje nam swobodę czytania książki na różne sposoby, w zależności od upodobania bohatera. Cała historia miłosna jest nakreślona jasno a i czytelnik jest do końca o niej poinformowany – nie jak w innej powieści, jest niejasność. Ja sama nie miałam typowej faworytki – obydwie dziewczyny miały cechy które lubiłam a i które mnie denerwowały, przez co zapałałam sympatią do obu, odnajdując w nich cząstkę samej siebie. Każda z przedstawionych kobiet, różni się od siebie nie tylko wiekiem, ale talentami, gustami, sposobem bycia, charakterem. Austen nie określa swoich bohaterek wprost wskazując: ta jest uczciwa, ta dobra, a ta obłudna. Charakteryzuje swoje postaci poprzez ich wypowiedzi, wybory, sposoby działania. Warto wspomnieć też o bohaterach drugoplanowych których Austen również dopracowała w najdrobniejszych detalach, dzięki czemu świat przedstawiony w książce jest nad wyraz realny.
Jedynym moim zastrzeżeniem jest zakończenie, które w ogóle do mnie nie przemawia. Ostatni rozdział jest szybki, żeby nie powiedzieć aż – prędkie wyjaśnienie kto z kim po co na co i dlaczego i … koniec. Jest to niedopracowany fragment, który może trochę zdenerwować bo bardzo odstaje od reszty.
Czy polecam? Zdecydowanie tak. Jeśli ktoś ma dość oklepanych schematów książkowych, jakie teraz u nas panują, z przyjemnością odda się lekturze na wysoką skalę i zagłębi się w świat między rozwagą a romantyzmem.
Jane Austen jest jedną z moich ulubionych pisarek więc bardzo często sięgam po jej książki, lub po prostu wracam do tych które szczególnie utkwiły mi w pamięci. Jedną z nich jest właśnie „Rozważna i romantyczna” gdzie kontrast między dwoma głównymi bohaterkami przypomina mi mój mieszany charakter.
Tytułowymi bohaterkami są siostry – rozważna Eleonora i romantyczna...
2012-06-21
Po wielu pozytywnych recenzjach z jakimi się spotkałam, postanowiłam na własnej skórze przekonać się czy "Szkarłatna partytura" jest tak dobra jak piszą. Cóż, dobra nie jest. Jest rewelacyjna i nie do opisania. Thriller Ralfa już od pierwszych stron przenosi czytelnika w muzycznie niebezpieczną przygodę. Ale po kolei.
Historia opowiada losy Sarah d'Albis, słynnej i niezwykłej pianistki która posiada rzadki dar - dar synestezji. Oznacza to, że każdy dźwięk widzi jako barwę o określonym kształcie. Podczas jednego z koncertów, kiedy to wykonuje nowo odkryty utwór Franciszka Liszta, dopada ją wizja - ukazują jej się przerażające rzeczy, a chęć zgłębienia tego co zobaczyła, wpędza ją w ogromne niebezpieczeństwo. Związek Ciemnych poszukuje partytury, która może zapewnić im nieograniczoną władzę. Od tej pory pianistka musi stawić czoło wrogom i niebezpieczeństwu wyruszając w podróż przez całą Europę. Czy uda jej się ocalić świat? Przeczytajcie...
Muzyka jest obecna w każdej minucie naszego życia. Słuchamy jej idąc do szkoły, na spacer czy do pracy. Otacza nas wszędzie. Chyba właśnie dlatego ta książka posiada taką magię. Ukazuje nam melodie, nuty jako niesamowicie piękne i barwne zjawisko - z każdej strony czuć moc muzyki. Autor miał naprawdę świetny pomysł na książkę i jestem pod wrażeniem jego znajomości historii i wiedzy na temat twórczości Liszta.
Akcja jest wartka i pełna napięcia, nie ma czasu na nudę, nie ma czasu na zastanawianie się - los ludzkości leży w rękach jednej osoby. I to nie byle jakiej. Ralf świetnie ukazał Sharah - postać ta jest dopracowana do perfekcji. No i właśnie, tutaj mam malutkie zastrzeżenie. Jest dopracowana aż za bardzo. Czasami jest wręcz irytująca - wszędzie szuka spisków, a jej wywyższanie się może niekiedy wyprowadzić czytelnika z równowagi. Ale to tylko malutki minus, który ginie w morzu pozytywów. A jest ich wiele. Cała fabuła jest jasno i klarownie przedstawiona, plastyczne opisy miejsc przenoszą nas w inny świat - świat magii muzyki. Rzadko kiedy zdarza się by jakakolwiek książka wywołała u mnie tak silne emocje podczas czytania. "Szkarłatna Partytura" zalicza się do klasyki gatunku i jest jednym z najlepszych thrillerów jakie czytałam w przeciągu ostatnich lat.
Książka intryguje. Tajemnica jaka jest w niej zawarta nie opuszcza nas aż do samego końca, a sam dar synestezji o którym czytamy budzi w nas zazdrość, przez co książkę czyta się z jeszcze większym zapałem. Bo przecież, kto z nas nie wyobrażał sobie jakby to było zobaczyć muzykę, każdy jej dźwięk, każdą nutkę....to magia, czysta magią o czym wspomniałam już wcześniej.
Krótko mówiąc - książka jest niesamowita. To co się w niej dzieje, i to co się czuje pod czas czytania nie da się wyrazić słowami. Historia jest niecodzienna, pomysł zrealizowany fantastycznie i cała oprawa wydawnicza zwykle jest bez zarzutu. Telbit jeszcze nigdy mnie nie zawiódł - czytelna czcionka, zero błędów i ta nieziemska okładka. Naprawdę rewelacja godna podziwu. Zachęcam każdego do zapoznania się z tą książką. Ci którzy cenią sobie naprawdę dobrze skrojone bestsellery z najwyższej półki mogą być spokojni - ta książka zadowoli nawet najwybredniejszego krytyka literatury współczesnej.
Ocena: 6-/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Po wielu pozytywnych recenzjach z jakimi się spotkałam, postanowiłam na własnej skórze przekonać się czy "Szkarłatna partytura" jest tak dobra jak piszą. Cóż, dobra nie jest. Jest rewelacyjna i nie do opisania. Thriller Ralfa już od pierwszych stron przenosi czytelnika w muzycznie niebezpieczną przygodę. Ale po kolei.
Historia opowiada losy Sarah d'Albis, słynnej i...
2012-10-15
W ostatnim starciu o nieziemską miłość wszystkie chwyty dozwolone. Nadciąga czas smutku, ofiar i złamanych serc.
Luce i Daniel zawsze się spotkają – obojętnie w jakim wcieleniu. Łączy ich miłość, rozdziela śmierć Lucindy. Szukając odpowiedzi na pytania, dziewczyna poznaje „pomocnego” gargulca, którym okazuje się sam diabeł. Lucyfer postanowił wymazać historię świata aż do momentu Upadku. Wszystko ma nagle przestać istnieć – wszystko, co przeżyli i doświadczyli bohaterowie ma zostać zapomniane. By do tego nie dopuścić, aniołowie jednoczą siły, by pokonać wcielenie zła. Czasu jest niewiele…zaledwie 9 dni. Dziewięć dnia na odkrycie relikwii, poznanie prawdy o sobie, o świecie i miłości…po tym wszystkim nic już nie będzie takie jak dawniej. W tym starciu zwycięzca może być tylko jeden.
Muszę przyznać, że „Uniesienie” to jedna z najlepszych części – autorka dała popis swojemu talentowi pisarskiemu, uwolniła wodze fantazji i puściła wszystko wolno, dając nam czytelnikom kawał porządnej prozy z najwyższej półki. Lauren Kate udowodniła, że koniec serii może być spektakularny, zaskakujący i zadowalający zarazem. Nie ma nawet do czego się przyczepić, książka jest wręcz idealna.
Ocena: 6/6
Resztę recenzji można przeczytać TUTAJ - http://dlalejdis.pl/artykuly/ostatnie_starcie_o_milosc
W ostatnim starciu o nieziemską miłość wszystkie chwyty dozwolone. Nadciąga czas smutku, ofiar i złamanych serc.
Luce i Daniel zawsze się spotkają – obojętnie w jakim wcieleniu. Łączy ich miłość, rozdziela śmierć Lucindy. Szukając odpowiedzi na pytania, dziewczyna poznaje „pomocnego” gargulca, którym okazuje się sam diabeł. Lucyfer postanowił wymazać historię świata aż do...
2012-10-01
Wampiry w pigułce? Wszyscy krwiopijcy spisani od A do Z? Bez ściemy? Na (nie)poważnie? Oj tak, tak...w tej książce znajdziecie wszystko. Chociaż czytałam ją z dobre kilka miesięcy temu - ba, nawet wykorzystałam ją do prezentacji maturalnej - wciąż pamiętam emocje jakie towarzyszyły mi podczas czytania. Ekscytacja, ciekawość, zaintrygowanie i wielkie oczekiwania. Cóż, mogę powiedzieć tylko tyle - jest to najlepszy przewodnik po świecie wampirów jaki kiedykolwiek przyszło mi przyswoić. Nie ma skali dla tej książki - jest po prostu nieziemska.
"Wampiry. Historia z zimną krwią spisana" dzieli się na 20 obszernych rozdziałów - które to dzielą się jeszcze na kilka mniejszych, dodatek oraz skorowidz. Słowo "wampir" dzięki tej lekturze nabiera całkiem nowego znaczenia. Przenosząc się w czasie o kilkadziesiąt lat wstecz, poznajemy pierwsze podania o krwiopijcach, ich odmiany oraz sposoby by się ich pozbyć. W dalszej części zapoznajemy się z czasami współczesnymi - typowe wampiry salonowce, wystawne strzygi, kreatywni nieumarli - proszę bardzo, mamy wszystko dokładnie spisane. Na koniec pozostaje pytanie - czy naprawdę, po tym wszystkim co wiemy - nadal chcemy stać się dzieckiem ciemności czy jednak wolimy pozostać tym kim jesteśmy.
TAK - to jest prawdziwe kompendium wiedzy o wampirach. Od pociągająco strasznego Draculi, do nieziemsko przystojnego Edwarda podróżujemy śladem wampirów przez piękne kilkaset stron. Muszę przyznać, że do takiej książki to aż chce się wracać. Przeczytałam ją już jakieś 4 razy i wciąż towarzyszą mi te same emocje, chociaż wiem już co będzie na następnej stronie. Styl w jakim piszą autorzy, język jakim się posługują jest nad wyraz plastyczny, elastyczny, młodzieżowy i bardzo zabawny - w poważne kwestie zostają wtrącane śmieszne anegdoty, zabawne porównania czy (nie)umiejętnie dobrane słowa - dzięki temu efekt czytelniczy jest wręcz powalający. Jednym słowem - kawał zajebiście dobrej prozy z najwyższej półki.
Coś co wywarło na mnie ogromne wrażenie to wiedza autorów oraz ich sposoby na zdobycie faktów dotyczących wampirów. Naprawdę, chylę czoła przed nimi. Odwalili kawał dobrej roboty. Świetne połączenie typowych informacji z kulturą, filmem jak i książką idealnie wpasowywało się w ogólną treść książki, przez co samo przyswajanie wiedzy wampirycznej było czystą przyjemnością, a poszerzanie horyzontów na linii "krwiopijca i jego świat" - nieziemską przygodą.
Kolejny plus to piękne wydanie - proste, ale niesamowicie mroczne i klimatyczne. Nie przekombinowane, ale po prostu wyraziste. W środku - ideał. Widoczna czcionka, zero błędów ortograficznych czy stylistycznych. No czy można chcieć czegoś więcej? Ahhh...nie mogłabym nie wspomnieć też o spisie co lepszych filmów o wampirach. Na kilkunastu stronach znajduje się lista filmów - ważnych bądź mniej, o tematyce wampirycznej. Wspomnę też, że jest również spis książek wartych uwagi. No, teraz jest idealnie.
Podsumowując: jest to książka którą powinien przeczytać każdy - czy to fan wampirów czy też ich przeciwnik. Na kartach naszej historii wampiry odcisnęły trwały ślad który ciągnie się aż do czasów współczesnych. Rola krwiopijców, dzieci mroku, postrachów nocy jest nierozerwalnie połączona ze światem literatury czy filmu. I nie jest to tylko sezonowa afera. Nie, nie...wampiry udowodniły, że mogą rządzić światem przez bardzo długi, długi czas, a zejście z piedestału jest wręcz niemożliwe. Dlaczego? No właśnie, dlaczego? Co sprawia, że są tak bardzo popularne? Jakie są ich słabe strony? Czym nas przyciągają, czym nas mamią? Chcecie poznać odpowiedzi na te, i więcej pytań? Nie zwlekajcie, łapcie za tę książkę i zaczytujcie się w niej bez opamiętania tak jak ja to zrobiłam już kilka razy. Polecam serdecznie.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Wampiry w pigułce? Wszyscy krwiopijcy spisani od A do Z? Bez ściemy? Na (nie)poważnie? Oj tak, tak...w tej książce znajdziecie wszystko. Chociaż czytałam ją z dobre kilka miesięcy temu - ba, nawet wykorzystałam ją do prezentacji maturalnej - wciąż pamiętam emocje jakie towarzyszyły mi podczas czytania. Ekscytacja, ciekawość, zaintrygowanie i wielkie oczekiwania. Cóż, mogę...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-01
Autor: John Ajvide Lindqvist
Tytuł: Wpuść mnie
Wydawnictwo: Amber
Opis książki: Oskar mieszka z matką na sztokholmskim przedmieściu. Nieśmiały i zakompleksiony nie ma przyjaciół. W szkole jest przedmiotem nieustannych drwin i szyderstw, koledzy dręczą go i prześladują. DO sąsiedniego mieszkania wprowadza się Eli. Jest rówieśniczką Oskara, nie chodzi do szkoły. I opuszcza dom tylko po zmroku. Pewnego dnia w okolicy zostaje znalezione ciało nastolatka - bez kropli krwi. Ale Oskara bardziej intryguje fakt, ze to zginął jego prześladowca. A przecież jest ich tak wielu...
Moja ocena: 8/10
Po książkę sięgnęłam, zaraz po zobaczeniu filmu "Let me in", zazwyczaj najpierw czytam później oglądam, ale szczerze przyznam się, że nie wiedziałam, że film powstał na podstawie książki. Adaptacja filmowa nie specjalnie mnie urzekła - książka wręcz przeciwnie.
W czasie kiedy wampiry zostały przedstawiane przez różnych autorów, jako niebotycznie piękne stworzenia, z którymi da się obcować w życiu codziennym, są nieskazitelnie piękne i utalentowane, powieść Johna była przyjemną odskocznią od tego całego "świecącego" wampiryzmu. W wampirach Johna nie ma nic romantycznego, delikatnego czy seksualnego. Są brudne, przerażające a nie budzące fascynację, brutalne i przebiegłe.
12 letni Oskar, który razem ze swoją matką mieszka na sztokholmskim przedmieściu miasta Blackberg, jest ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej w szkole do której uczęszcza. Poniżany i zmuszany do szargania swojej godności chłopak ucieka do świata literatury kryminalnej. Nadopiekuńcza mama również nie pomaga mu nad budowaniem jego poczucia wartości. Oprócz książek, chłopiec ma dość dziwaczne hobby: zbiera wycinki prasowe o krwawych morderstwach, wyobrażając sobie, że to on jest sprawcą a jego oprawcy ze szkoły ofiarami. Z tego monotonnego życia wyprowadza go nowa sąsiadka, Eli. Oskar z łatwością nawiązuje z dziewczynką nić porozumienia, mimo iż czasami uważa ją za dziwną - brzydko pachnie, mówi dość niezrozumiale i wygląda niekiedy na starszą niż jest, no i wychodzi tylko nocą - są sobie bardzo bliscy. Nie wie jednak, że mała mieszka z mężczyzną który ma skłonności pedofilskie. Kiedy w miasteczku zaczynają się dziać dziwne i niewyjaśnione zbrodnie, wszystko dziwnie kieruje się do nowych mieszkańców, co na szczęście i nieszczęście nie odrywa Oskara od Eli, nawet kiedy dowiaduje się kim, a raczej czym jest dziewczynka nie ujmuje to uczuciu jakie panuje między tą dwójką.
"Wpuść mnie" na pewno nie jest klasycznym horrorem, mimo iż jest tutaj groza, brutalne i obrzydliwe sceny, autor ukazuje nam głównie problemy społeczeństwa w jakim żyje Oskar. Depresyjne miasteczko, alkoholizm i narkomania u ludzi, zdegenerowane nastolatki wywołują u czytelnika współczucie ale i odrazę, skłaniają do namysłu jak potrafi funkcjonować życie. Narracja wieloosobowa pozwala nam wejść w głowę różnych osób i odkrycia czemu postępują tak a nie inaczej, dzięki temu widzimy niesamowitą relację między Oskarem a Eli, którzy wzajemnie się potrzebują, Hakana który jest ślepo zapatrzony w dziewczynkę co prowadzi go na śmierć oraz wartości jakie kierują bohaterami całej opowieści. Mimo iż, koniec książki sugeruje happy end ale i smutny los dla Oskara, miło się czyta o niesamowitej przyjaźni tych dwojga dzieci.
"Legenda wampira i hipnotyzująca, posępna historia odrzucenia, przyjaźni i zemsty." cytat z tyłu książki najtrafniej opisuje całą historię, jest nie tylko horrorem, ale i wielowątkową powieścią obyczajową i psychologiczną która na pewno zostanie doceniona przez fanów wampirzego świata.
larysa-recenzuje.blogspot.com
Autor: John Ajvide Lindqvist
Tytuł: Wpuść mnie
Wydawnictwo: Amber
Opis książki: Oskar mieszka z matką na sztokholmskim przedmieściu. Nieśmiały i zakompleksiony nie ma przyjaciół. W szkole jest przedmiotem nieustannych drwin i szyderstw, koledzy dręczą go i prześladują. DO sąsiedniego mieszkania wprowadza się Eli. Jest rówieśniczką Oskara, nie chodzi do szkoły. I opuszcza...
2012-05-06
Kiedy tylko wybrałam swój temat maturalny, od razu stało się jasne, że powieść Anne Rice znajdzie się w niej jako literatura podmiotu. Autorka serii „Kroniki wampirze” swoja pierwszą książką „Wywiad z wampirem” uplasowała się na drugim miejscu pisarzy grozy, i zaraz po Stokerze znalazła się na liście twórców którzy wzbogacili postać wampira bezpowrotnie. Do tego adaptacja powieści w reżyserii Neila Jordana z tak znanymi aktorami jak Tom Cruise i Brad Pitt zalicza się wraz z książką do klasyki wampirzego gatunku.
Historia rozpoczyna się w San Francisko, w małym pokoju hotelowym gdzie wampir Louis de Pointe du Lac opowiada dziennikarzowi historię swojego życia. Wraca pamięcią do XIX wieku kiedy to po stracie brata, nie może sobie znaleźć miejsca na zmieni. Dostrzega go Lestat – arystokratyczny wampir-tyran który stwarza dwudziestopięcio letniego Louisa sobie podobnym. Obydwoje zostają złączenie na zawsze, i choć z czasem zaczynają pałać do siebie nienawiścią nie mogą się rozstać. Przez ich egzystencję przelewa się morze ludzie, jednak to Claudia – przemieniona przez Lestata, koi cierpienie Louisa i staje się jego miłością. Razem wiodą mordercze życie, które po kilkunastu latach zostaje brutalnie zaburzone.
W powieści mamy do czynienia z czterema wampirami, które tworzą piedestał głównych bohaterów. Pierwszym jest Lestat – wrażliwiec, który z mordów uczynił sztukę, drugim jest nienawidzący tego, czym się stał Louis. Numerem trzy jest Claudia – dziecko o instynkcie mordercy a wizerunku anioła, które utraciło na raz na zawsze szansę na dojrzałość cielesną, oraz numer cztery – wampir Armand który przyczynia się do zabicia Claudi i jej opiekunki.
Książka jest bezapelacyjnie arcydziełem i klasykiem gatunku, ponieważ wampiry występujące u Anne Rice są bardzo podobne do tych które występowały w najstarszych legendach. Mamy sypianie w trumnach, zabójcze słońce, nadludzką siłę i niezwykłe piękno. Czyli wszystko to, co zostało już po części zapomniane. A wielka szkoda. Oryginalna kreacja wampira została tutaj niemal nienaruszona. Do tego piękne i bezbłędne wydanie od Rebisa dopełnia całości, tworząc powieść idealną i pod względem treści i pod względem wydawniczym.
Lektura napisana jest prostym i nieskomplikowanym językiem, jednak idealnie oddającym klimat książki. Zawarta w dialogach, czysta magia i refleksja nad życiem, daj czytelnikowi możliwość na własnej skórze odczuć emocje jakie towarzyszą bohaterom. Plastycznie opisane tło literackie, wprowadza nas w świat starego Nowego Orleanu, by tak jak Louis z Claudiom móc się po nim przejść pod osłoną nocy.
Film jak i książka podbiły moje serce i wiem, że nie raz jeszcze do nich wrócę. Piękna historia o cierpieniu, stracie najbliższych i życiu w „nieżyciu” poruszy serca każdego, dlatego polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Warto wrócić do czasów, kiedy to wampiry zabijały a nie romansowały, nie świeciły się w słońcu a co najważniejsze budziły strach i grozę a nie sympatię i ideały partnera na dalsze życie. * do recenzji zostały wykorzystane strzępki mojej prezentacji maturalnej
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Kiedy tylko wybrałam swój temat maturalny, od razu stało się jasne, że powieść Anne Rice znajdzie się w niej jako literatura podmiotu. Autorka serii „Kroniki wampirze” swoja pierwszą książką „Wywiad z wampirem” uplasowała się na drugim miejscu pisarzy grozy, i zaraz po Stokerze znalazła się na liście twórców którzy wzbogacili postać wampira bezpowrotnie. Do tego adaptacja...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-21
Powrót do krainy „Nigdynigdy” chyba już na zawsze pozostanie najwspanialszym doznaniem, jakie może towarzyszyć czytelnikowi serii „Żelazny Dwór” Julie Kagawa.
Po nietuzinkowych zdarzeniach i wartkich akcjach z części pierwszej, w „Żelaznej Córce” (nie)stety nie odnajdziemy wytchnienia. Magiczna przygoda skuta lodem jeszcze się nie skończyła.
Meghan Chase jest pół elfem oraz córką Króla Letniego Dworu. Kiedy w pierwszym tomie zgadza się wyruszyć wraz z Ashem do Zimowego Pałacu, wie, że ta wyprawa może ponownie odmieć jej życie. Wyśmiewana, okropnie traktowana przez wszystkich Meghan staje się więźniem. Jedynym wyjściem jest ucieczka. Jednak, jak uciekać, kiedy oskarżają cię o kradzież berła pór roku i w pościg za tobą ruszają rzesze rozwścieczonych żelaznych elfów? Kraina Nigdynigdy może przestać istnieć…los wielu istnień leży w rękach Meg. Czy uda jej się ocalić świat baśni, marzeń i snów…a przede wszystkim czy zdoła ocalić siebie i miłość życia?
Ocena: 6/6
Resztę recenzji można przeczytać TUTAJ: http://dlalejdis.pl/artykuly/lodowej_historii_ciag_dalszy
Powrót do krainy „Nigdynigdy” chyba już na zawsze pozostanie najwspanialszym doznaniem, jakie może towarzyszyć czytelnikowi serii „Żelazny Dwór” Julie Kagawa.
Po nietuzinkowych zdarzeniach i wartkich akcjach z części pierwszej, w „Żelaznej Córce” (nie)stety nie odnajdziemy wytchnienia. Magiczna przygoda skuta lodem jeszcze się nie skończyła.
Meghan Chase jest pół elfem...
Powiem szczerze, że sama okładka mnie zaintrygowała - przerażająca ale przyciągająca wzrok, sprawiła, że sięgnęłam po ową książkę. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy tak emocjonująco nie spędziłam czasu.
"Igły i grzechy" to zbiór 20 opowiadań - 15 z nich to samodzielne teksty, reszta należy do cyklu "Miłość, lina, seks i krzyki: Cyrk w pięciu aktach" o którym było bardzo głośno za zachodnią granicą za sprawą stylu w jakim posłużył się autor. Wszystkie teksty zawarte w książce to horrory z najwyższej póki, które nawet największego miłośnika tego gatunku mogą zaskoczyć a nawet zniesmaczyć, ponieważ Everson bardzo plastycznie opisuje swoje historie, niemal można na własnej skórze poczuć to co dzieje się w danym momencie. Do tego umiejętnie wplata w świat grozy erotykę - seks, niekiedy brutalny, idealnie wplata się w fabułę.
Całość zawiera wiele tekstów psychologicznych, krwawych oraz kontrowersyjnych jak np. "Maryja" gdzie autor przedstawił religię w nico innym świetle - podobnie jak bohaterów biblijnych. John tworzy postacie od których ciężko się oderwać - intrygują, przyciągają, budzą grozę ale i fascynację, a marzenia odgrywają u nich bardzo ważną rolę.
Czytając każde opowiadanie z osobna, czułam ekscytację i strach, ale także ciekawość co się stanie dalej. Everson pokazuje horror w nowym wydaniu - świetnym wydaniu i niecodziennym. Prosty i klarowny język z łatwością trafia do czytelnika, a fabuła - jasno nakreślona, prowadzi nas przez świat rodem z piekła.Głównym motywem opowiadań jest ból - ludzkie cierpienie jest tutaj kluczem przewodnim, i skłania nas do potwierdzenia słów autora, że: "Tylko ból może nas uwolnić od winy i grzechu."
Całość dopełnia wygląd książki - niesamowita okładka, którą Serwis wirtualna Polska umieścił w czołówce okładek najpotworniejszych, czytelna i widoczna czcionka oraz wyraźnie zaznaczone opowiadania, wpływają pozytywnie na jakość zbioru.
Polecam każdemu, kto kocha horrory i nie boi się wejść w świat strachu i bólu. Jeśli ktoś szuka wyszukanej literatury, z najwyższej póki, bliskiej Kingowi to powinien sięgnąć właśnie po "Igły i grzechy" Eversona, który staje się mistrzem grozy nowego pokolenia literackiego.
Ocena: 6/6
larysa-recenzuje.blogspot.com
Powiem szczerze, że sama okładka mnie zaintrygowała - przerażająca ale przyciągająca wzrok, sprawiła, że sięgnęłam po ową książkę. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy tak emocjonująco nie spędziłam czasu.
więcej Pokaż mimo to"Igły i grzechy" to zbiór 20 opowiadań - 15 z nich to samodzielne teksty, reszta należy do cyklu "Miłość, lina, seks i krzyki: Cyrk w pięciu aktach" o którym było bardzo...