-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
Sarę z nocnego snu wyrywa niespodziewany telefon. Czekała co prawda na wiadomość od męża, ale nie zadzwonił by o tak później porze. Okazuje się, że po drugiej stronie słuchawki jest niejaki Nick O'Hara, Pracownik Departamentu Stanu. Mężczyzna rzeczowo informuje ją o śmieci jej męża Goffrey'a, który zginął w pożarze w hotelu w Berlinie. Sara nie wierzy w ani jedno słowo, bo przecież jej ukochany poleciał zwyczajowo do Londynu w sprawie pracy. Służbowa podróż nie mogła zakończyć się tragicznie, tym bardziej w innym zagranicznym mieście. Kobieta nie może uwierzyć w te rewelacje i rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Nick O'Hara również angażuje się w tę sprawę i wspólnie z Sarą odkrywają szereg tajemnic. Okazuje się, że Goffrey nie był tym, za kogo się podawał. Czy zatem Sara znała w ogóle swojego ukochanego?
W tej książce akcja została nawiązana bardzo szybko. Mamy do czynienia z pożarem, śmiercią lub prawdopodobnym morderstwem. Czy Goffrey rzeczywiście spłonął w tym hotelu? W tej historii nic nie jest oczywiste, o czym przekonują się zarówno Sara, jak i Nick. Główni bohaterowie bardzo szybko nawiązują wspólną relację, Nick jest opiekuńczy względem kobiety i ryzykując karierę wspiera jej działania i wspólnie dociekają prawdy. W pewnym momencie zbliżają się do siebie i mamy wówczas do czynienia z kryminałem z elementami romansu. Dzięki temu książkę czytało się bardzo szybko. Nie jest ona zbyt obszerna, raptem ponad dwieście stron, zatem można spokojnie ją przeczytać w jeden wieczór. Świetnie zarysowana fabuła i bohaterowie, których da się polubić sprawiły, że przeczytałam tę pozycję w jeden dzień.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i było ono jak najszybciej udane. Z chęcią sięgnę po jej inne tytuły i również Was do tego zachęcam.
Sarę z nocnego snu wyrywa niespodziewany telefon. Czekała co prawda na wiadomość od męża, ale nie zadzwonił by o tak później porze. Okazuje się, że po drugiej stronie słuchawki jest niejaki Nick O'Hara, Pracownik Departamentu Stanu. Mężczyzna rzeczowo informuje ją o śmieci jej męża Goffrey'a, który zginął w pożarze w hotelu w Berlinie. Sara nie wierzy w ani jedno słowo, bo...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ann Lesniak w dzieciństwie doświadczyła traumy. W wieku sześciu lat śmiertelna choroba odebrała jej ukochaną matkę. Dziewczynka mogła jednak liczyć na wsparcie ojca, który był dla niej opoką. W wieku nastoletnim stała się buntowniczką, wpadała w tarapaty, jednak z opresji również ratował ją ojciec, który był oazą spokoju. Gdy jej koleżanka za podobne ekscesy dostawała tygodniowy szlaban, to ojciec Ann cytował jej Platona lub Sokratesa. Ojciec dziewczyny jest bowiem wykładowcą, znanym na uczelni atropologiem i szanowanym humanistą. Dlatego tragedią dla Ann jest nagłe aresztowanie jej ojca pod zarzutem wielokrotnych zabójstw małych dziewczynek, do których dochodziło na przestrzeni kilku lat w okolicach Berlina. Ann ślepo wierzy w niewinność swojego taty, który nie skrzywdziłby muchy. Media nazywają go "Profesor Śmierć", oskarżony milczy jak zaklęty, a adwokat robi niewystarczająco dużo, by wybronić swojego klienta i wieloletniego przyjaciela. Ann postanawia więc na własną rękę zbadać sprawę, podstępem wchodzi w posiadanie akt policyjnych i wspólnie z niedawno co poznanym dziennikarzem Jacobem wyrusza w poszukiwaniu prawdy.
Zacznę może od sposobu, w jaki została skonstruowana ta książka, bo to według mnie ma spore znaczenie. Po pierwsze w czasie teraźniejszym odbywa się prywatne śledztwo Ann, w celu uniewinnienia swojego ojca, po drugie mamy zapiski sprzed lat wystylizowane na język dziecięcy. W międzyczasie pojawia się wywiad z mordercą, a także myśli pewnych postaci, które wprowadzają niemałe zamieszanie. Tego typu zabieg pokazał złożoność fabuły oraz ludzkiego umysłu. "Perfect day" to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i od razu spodobał mi się jej sposób narracji. Ciekawym zabiegiem było również wprowadzenie wątków filozoficznych, które nadawały głębi tej sprawie. Wątkiem przewodnim naszego mordercy były czerwone wstążki zostawiano w różnych miejscach, by doprowadzić w ten sposób do ciała kolejnej ofiary policję i rodzinę. Jego ofiarami padały kilkuletnie dziewczynki, którym przecinano tętnice. Czytając te raporty Ann coraz bardziej upewnia się, że jej ojciec nie miał z tym nic wspólnego i wspólnie z Jacobem szukają prawdziwego mordercy. Główna bohaterka jest przeciętną dziewczyną, której z dnia na dzień zawalił się świat, jednak w obliczu tego wyzwania staje się spostrzegawcza, bystra i nie zawaha się przed niczym, by ocalić resztki godności Waltera Lesniaka.
Podczas czytania niejednokrotnie poczułam dreszczyk emocji i nie mogłam doczekać się kolejnych stron książki. Ostatnio coraz częściej sięgam po powieści z tego gatunku i to kolejny tytuł, który zapadnie mi w pamięć. Jest to według mnie nieszablonowo napisany thriller ze świetną fabułą. Do końca trzyma czytelnika w napięciu i stopniowo wyjaśnia motywację bohaterów i złożoność ludzkiego umysłu. Dodam jeszcze, że okładka została świetnie dopasowana do przestawionej nam historii.
Ann Lesniak w dzieciństwie doświadczyła traumy. W wieku sześciu lat śmiertelna choroba odebrała jej ukochaną matkę. Dziewczynka mogła jednak liczyć na wsparcie ojca, który był dla niej opoką. W wieku nastoletnim stała się buntowniczką, wpadała w tarapaty, jednak z opresji również ratował ją ojciec, który był oazą spokoju. Gdy jej koleżanka za podobne ekscesy dostawała...
więcej mniej Pokaż mimo to
Poppy przez dziewiętnaście lat swojego życia żyła pod zasłoną welonu. Wpajano jej, że jest Panną, Wybraną, która ma dostąpić w przyszłości zaszczytu Ascendencji. Dopiero niedawno okazało się, że całe jej dotychczasowe życie okazało się jednym wielkim kłamstwem. Poppy jest zmuszona zawrzeć sojusz ze swoim naturalnym wrogiem, księciem Atlantii, który udawał jej strażnika. Casteel zdobył jej zaufanie, jednak jego pobudki nie były do końca uczciwe. Ich relacja ma skomplikowany wymiar, są dla siebie zagadką. Mroczny książę i była Panna zawierają w końcu umowę, która ma przynieść korzyści obu stronom. Zawiorą związek małżeński, Casteel uratuje swojego torturowanego brata z rąk Ascendentów, a Poppy odzyska swojego. Oboje w tym celu wyruszają do krainy zwanej Atlantią, jednak po drodze czeka ich mnóstwo przygód i niespodzianek.
W tej części pojawia się bardzo dużo wątków erotycznych, a bohaterowie wręcz emanują pociągiem fizycznym. Do tego stopnia, że momentami miałam wrażenie, że czytam Grey'a w stylu fantazy. Poppy jest niesamowicie zadziorna, czasami agresywna i zahartowana. Ma jednocześnie dobre serce i pragnie dobra otaczających ją osób. Książę Casteel przedstawiony został jako przystojny amant, któremu nikt nie może się oprzeć. Oboje mają charakterek, który prowadzi do częstych kłótni, a nawet upuszczenia krwi. Książka początkowo rozwija się bardzo powoli, czytelnik brnie przez rozważania i przemyślenia głównej bohaterki. Dopiero w drugiej połowie książki akcja przyspiesza i wtedy autorka bombarduje nas zwrotami akcji. Pierwszy tom podobał mi się dużo bardziej, czułam powiew świeżości w świecie fantastyki. Poczułam się odrobinę rozczarowana, gdy okazało się, że tak naprawdę czytamy kolejną serię o wampirach i wilkołakach. Nie mniej jednak lubię książki tej autorki i chętnie sięgnę po następny tom, tym bardziej, że "Królestwo ciała i ognia" zakończyło się intrygująco.
Poppy przez dziewiętnaście lat swojego życia żyła pod zasłoną welonu. Wpajano jej, że jest Panną, Wybraną, która ma dostąpić w przyszłości zaszczytu Ascendencji. Dopiero niedawno okazało się, że całe jej dotychczasowe życie okazało się jednym wielkim kłamstwem. Poppy jest zmuszona zawrzeć sojusz ze swoim naturalnym wrogiem, księciem Atlantii, który udawał jej strażnika....
więcej mniej Pokaż mimo to
Powieść Karin Slaughter rozpoczyna się retrospekcją. Dwadzieścia trzy lata wcześniej nastoletnia Callie jest opiekunką kilkuletniego Trevora. Ojcem chłopca jest niejaki Buddy Waleski, jest to szemrany biznesmen i pedofil. Wykorzystuje seksualnie Callie i wszystko filmuje, by potem rozprowadzać nagranie wśród swoich klientów i znajomych. W wyniku awantury z tego powodu dziewczyna śmiertelnie raniła nożem mężczyznę, a starsza siostra Leigh pomogła pozbyć się ciała jej oprawcy. Dziewczyny upozorowały zaginięcie Buddy'ego, który miał rzekomo porzucić swoją żonę i małoletniego synka. Po latach jednak przeszłość daje o sobie znać, a życie Leigh jest dosyć skomplikowane: żyje w czasach pandemii, ma nastoletnią córkę, jest w trakcie rozwodu i z wykształcenia jest adwokatem. Kobieta bardzo ciężko pracowała na swój zawodowy sukces, a pewnego dnia otrzymuje akta klienta oskarżonego o gwałt. Jakie jest jej zdziwienie, gdy okazuje się, że tym mężczyzną jest niejaki Andrew Trenant - czyli mały Trevor, któremu razem z siostrą zabiły ojca.
"Fałszywy świadek" to kolejny thriller autorstwa Karin Slaughter, który miałam okazję przeczytać. Fabuła została przedstawiona w dwóch liniach czasowych. Jest to rok 1998, który przyniósł okropne wydarzenia i czasy współczesne, kiedy to przeszłość kładzie na nich swój mroczny cień. Czy Trevor jakimś cudem poznał prawdę i teraz chce się na niej odegrać? Czy Leigh po raz drugi uda się uciec przed zbrodnią sprzed lat? Jeden nieostrożny ruch i może pogrążyć siebie i Callie na lata. Uważam, że ta historia od początku do końca trzyma czytelnika w napięciu. Nic nie dzieje się bez powodu, a losy sióstr skłaniają do przemyśleń. Autorka poruszyła w swojej książce trudny temat pedofilii, autodestrukcji i narkomanii. "Fałszywego świadka" nie czyta się lekko, powieść przepełniona jest bólem, dlatego należy ją sobie pomału dawkować, by odpowiednio wczuć się w klimat.
Podsumowując Karin Slaughter znów wspięła się na wyżyny i zaprezentowała czytelnikom kryminał zapadający w pamięć. Z pozoru niepozorna historia zamienia się w kawał porządnej lektury, która wywołuje wiele skrajnych emocji.
Powieść Karin Slaughter rozpoczyna się retrospekcją. Dwadzieścia trzy lata wcześniej nastoletnia Callie jest opiekunką kilkuletniego Trevora. Ojcem chłopca jest niejaki Buddy Waleski, jest to szemrany biznesmen i pedofil. Wykorzystuje seksualnie Callie i wszystko filmuje, by potem rozprowadzać nagranie wśród swoich klientów i znajomych. W wyniku awantury z tego powodu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Emily Vaughn 17 kwietnia 1982 szykuje się na bal maturalny, dziewczyna zakłada morską suknię balową i zmierza w kierunku sali gimnastycznej w małej miejscowości Longbill Beac. Taki dzień dla każdej licealistki byłby spełnieniem marzeń, jednak biorąc pod uwagę okoliczności Emily nie czuje się szczęśliwa. Nastolatka jest bowiem w siódmym miesiącu ciąży, musiała odejść ze szkoły, wszyscy przyjaciele się od niej odwrócili i została boleśnie wykluczona ze społeczności. Bohaterka została odurzona na jednej z imprez i nie ma pojęcia, kto mógł ją skrzywdzić i kto jest ojcem jej dziecka. W obliczu skandalu dziewczyna mimo wszystko kieruje się na bal, z którego już nigdy ma nie wrócić. Tego wieczora ktoś brutalnie skatował nastolatkę, która krótko po wydaniu na świat dziecka, zmarła. Czterdzieści lat później do miasteczka przyjeżdża Andrea Oliver, świeżo upieczona absolwentka, która zostaje przydzielona do ochrony sędzi - matki zmarłej Emily. Starsza kobieta dostaje listy z pogróżkami i obawia się o los swojej rodziny, w tym wnuczki i prawnuczki. Agentka federalna pragnie odkryć prawdę o zamachu na życie nastoletniej matki, która miała wąskie grono przyjaciół i którzy są na jej liście podejrzanych. Kobieta oprócz przywrócenia godności zmarłej chce również rozwikłać swoją prywatną sprawę, o której wie niewiele osób.
Akcja "Zapomnianej dziewczyny" rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych - jest to rok 1982 i 2022. Rozdziały się ze sobą przeplatają i naprzemiennie swoją historię opisuje Emily i Andrea. Rozdziały napisane z perspektywy pierwszej bohaterki przepełnione są strachem, bólem i dezorientacją. Ktoś z bliskich przyjaciół podał jej tabletkę gwałtu, po której straciła świadomość i kontrolę nad swoim ciałem. Potem okazuje się, że wcale nie ma zatrucia pokarmowego, lecz jest w niechcianej ciąży. Ta historia przekreśla jej plany na przyszłość, dziewczyna musi zapomnieć o studiach i o podjęciu pracy. Rodzice w obawie przed jeszcze większym skandalem izolują ją w domu, a Emily za wszelką cenę próbuje dowiedzieć się, kto ją tak skrzywdził. Rozdziały opisujące zmagania Andrei są bardziej rzetelne i konsekwentne. Kobieta wraz ze swoim partnerem prowadzą śledztwo, a rozgrywające się w międzyczasie wydarzenia są bardzo absorbujące. Autorka stworzyła świetne kreacje kobiecych postaci. Opisała zacofanie i wykluczanie w małych społecznościach, jakie panowało w latach 80.
Powieść jest bardzo wciągająca, a pisarka zapewnia czytelnikom wiele niespodziewanych zwrotów akcji. Do samego końca nie wiadomo, kto zabił. Jest to świetny kryminał i powoli utwierdzam się w przekonaniu, że książki Karin Slaughter są naprawdę warte uwagi.
Emily Vaughn 17 kwietnia 1982 szykuje się na bal maturalny, dziewczyna zakłada morską suknię balową i zmierza w kierunku sali gimnastycznej w małej miejscowości Longbill Beac. Taki dzień dla każdej licealistki byłby spełnieniem marzeń, jednak biorąc pod uwagę okoliczności Emily nie czuje się szczęśliwa. Nastolatka jest bowiem w siódmym miesiącu ciąży, musiała odejść ze...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Milcząca żona" to dziesiąty tom z serii Will Trent. Nie miałam wcześniej styczności z żadną z książek tej autorki, jednak doczytałam, że książki można czytać bez większej znajomości poprzednich. Dlatego też dopiero od dziesiątej części zaczęłam poznawać historię śledczego Willa Trenta i lekarki sądowej Sary Linton.
Akcja powieści rozpoczyna się od śledztwa w sprawie zamieszek w więzieniu stanowym. To właśnie tam jeden z głównych bohaterów Will, natyka się na niepokojące informacje. Osadzony w więzieniu o średnim rygorze Daryl Nesbitt twierdzi, że został niesłusznie oskarżony i skazany za zabójstwo, którego nie popełnił. Mężczyzna twierdzi, że został wrobiony przez "złe gliny" i domaga się wznowienia śledztwa. Osadzony twierdzi, że zamknięto niewłaściwego człowieka, a seryjny morderca nadal przebywa na wolności. Jego twierdzenie zbiega się w czasie z zaginięciem kolejnej młodej kobiety. Will i Sara wznawiają śledztwo i wracają wspomnieniami do makabrycznych napaści seksualnych sprzed lat. Im więcej szczegółów i nieścisłości spotykają, tym bardziej przeszłość i teraźniejszość się przeplatają.
Książkę czytało mi się początkowo opornie ze względu na małą czcionkę i dosyć długie rozdziały. Występowało tutaj wielu bohaterów, padało wiele nazwisk, a chronologia była zaburzona. Akcja rozgrywała się zarówno w przeszłości jak i w teraźniejszości i czytanie wymagało skupienia, by połączyć wątki i nazwiska. Główni bohaterowie, czyli Will, Sara, Amanda i Faith próbują rozwiązać sprawy sprzed dziesięciu lat, znaleźć motyw i złapać prawdziwego zabójcę, który nadal krzywdzi kolejne kobiety. Autorka sprytnie wymyśliła całą historię od początku do końca. Każde wydarzenie nie działo się przypadkiem, czytelnik wraz z policjantami szedł po nitce do kłębka. Pisarka nie oszczędza w mocnych opisach ciał ofiar, nie raz miałam ciarki czytając o niezwykłym okrucieństwie, jakie je spotkało.
Podsumowując, "Milcząca żona" to złożona i dynamiczna opowieść, która bardzo szybko mnie wciągnęła. Książka jest gruba, ma ponad pięćset stron, ale każdy napisany rozdział miał znaczenie. Już dawno nie czytałam tak dobrego thrillera i dalej mam zamiar zgłębiać twórczość Karin Slaugter.
"Milcząca żona" to dziesiąty tom z serii Will Trent. Nie miałam wcześniej styczności z żadną z książek tej autorki, jednak doczytałam, że książki można czytać bez większej znajomości poprzednich. Dlatego też dopiero od dziesiątej części zaczęłam poznawać historię śledczego Willa Trenta i lekarki sądowej Sary Linton.
Akcja powieści rozpoczyna się od śledztwa w...
Colleen Hoover jest jedną z moich ulubionych autorek, jeśli chodzi o romanse. Każda jej książka mocno zapadła mi w pamięć i postanowiłam sięgnąć po kolejną z jej twórczego dobytku. Spotkałam się z różnymi opiniami na temat tej książki i początkowo byłam sceptycznie nastawiona. Jednak szybko zmieniłam zdanie, gdy trochę poznałam bohaterów i wkręciłam się w tę historię.
Główną bohaterką "Too late" jest Sloan, której życie nigdy nie rozpieszczało. Dziewczyna ma niepełnosprawnego brata, a jej matka nigdy nie interesowała się swoimi dziećmi. Sloan by pomagać finansowo bratu tkwi w toksycznym związku z Asą, który totalnie wypaczył jej spojrzenie na świat. Gdy dziewczyna na zajęciach z hiszpańskiego poznaje Cartera, to dociera do niej, że nie wszyscy mężczyźni są bez uczuć. Sprawa jednak komplikuje się, gdy obiekt jej zainteresowania pojawia się w domu, w którym mieszka z Asą. Czy Carter rzeczywiście jest kimś innym niż jej obecny partner? Czy zaborczy Asa pozwoli Sloan odejść i wieść spokojne życie?
Styl Colleen Hoover nigdy nie zawodzi. Autorka potrafi pisać z niebywałą precyzją używając jednocześnie prostych słów. Bardzo podobała mi się ciekawa kreacja bohaterów. Sloan z pozoru wydaje się dziewczyną, która leci na kasę, by utrzymać chorego brata. Prawda jest taka, że kiedyś faktycznie była ślepo zakochana w Asie. Jednak z biegiem czasu okazało się, że chłopak, któremu oddała serce jest psychopatą, maniakiem seksualnym i agresorem. Sloan bała się o siebie i o życie brata, dlatego przez długie miesiące znosiła upokorzenia. Dlatego gdy poznaje uprzejmego i spokojnego Cartera, to jej serce wyrywa się ku temu mężczyźnie. W książce pojawia się bardzo dużo wulgaryzmów i scen seksu, jednak Hoover sprytnie z tego wybrnęła i jakoś wszystko to pasuje do przedstawionej historii.
Czytając "Too late" towarzyszyły mi różne emocje: złość, smutek, zdezorientowanie i współczucie. Jest to książka zdecydowanie inna, pełna cierpienia i niebezpieczeństwa. Mamy tutaj opisaną psychikę ofiary i oprawcy, która niejednokrotnie zwala czytelnika z nóg. Jestem zachwycona tą powieścią i z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócę.
Colleen Hoover jest jedną z moich ulubionych autorek, jeśli chodzi o romanse. Każda jej książka mocno zapadła mi w pamięć i postanowiłam sięgnąć po kolejną z jej twórczego dobytku. Spotkałam się z różnymi opiniami na temat tej książki i początkowo byłam sceptycznie nastawiona. Jednak szybko zmieniłam zdanie, gdy trochę poznałam bohaterów i wkręciłam się w tę historię.
...
Emma Bancroft ma prawie dziewiętnaście lat, chodzi na studia i pracuje jako kelnerka i tancerka erotyczna w nocnym klubie. Dziewczyna nie wiedzie beztroskiego życia studentki, musiała bowiem szybko dorosnąć, gdyż oprócz siebie musi utrzymać dwie drogie jej osoby. Pierwszą z nich jest Rory - piętnastoletni brat, który postanowił z nią zamieszkać, gdy rodzice się od niej odwrócili. Drugą osóbką jest Sasha jej dwuletnia córeczka, która jest dla Emmy całym światem. Jedyną ucieczką od szarej rzeczywistości są wizyty w nocnym klubie niejakiego Carsona Matthewsa. Jest to przystojny dwudziestojednoletni motocyklista, który bije rekordy popularności i wygrywa każdy kolejny wyścig. Carson jednak nie traktuje Emmy jako zwykłej striptizerki, którą można wykorzystać i o niej zapomnieć. On do tego klubu przychodzi w każdy wolny wieczór od kilku lat i łączy ich coś więcej niż tylko interes.
Książki Kirsty Moseley łączy to, że są wciągające. Jest to kolejna historia miłosna tej autorki, jaką mam okazję czytać i również tym razem nie mogłam się oderwać od lektury. Pisarka tworzy prawdziwe postacie z prawdziwymi problemami życia codziennego, nie idealizuje ich zbytnio, przez co zżywamy się z bohaterami. Emma to dziewczyna, której nie sposób nie polubić. Można nazwać ją superbohaterką, ponieważ ma ogromną siłę w tej nierównej walce z trudami codzienności. Wychowuje samotnie małe dziecko, zapewnia opiekę nastoletniemu bratu, utrzymuje mieszkanie i jednocześnie studiuje, by w przyszłości zostać pracownikiem społecznym i porzucić pracę w nocnym klubie.
Podobało mi się zderzenie dwóch różnych światów - tego beztroskiego i prestiżowego i tego wymagającego poświęceń i drżenia o swój dalszy los. Dwie różne postawy życiowe, dwa różne charaktery, a mimo wszystko łączy ich nić porozumienia i chemia, która napędzała dalszą akcję. "Wolny jak motyl" to świetna opowieść o miłości, którą można przeczytać w jeden wieczór. Czyta się ją niesamowicie lekko i przyjemnie, jak zresztą każdą książkę spod pióra Kirsty Moseley.
Emma Bancroft ma prawie dziewiętnaście lat, chodzi na studia i pracuje jako kelnerka i tancerka erotyczna w nocnym klubie. Dziewczyna nie wiedzie beztroskiego życia studentki, musiała bowiem szybko dorosnąć, gdyż oprócz siebie musi utrzymać dwie drogie jej osoby. Pierwszą z nich jest Rory - piętnastoletni brat, który postanowił z nią zamieszkać, gdy rodzice się od niej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Amy Clarke jest kontrolerką biletów w londyńskiej linii pociągów. Praca ta jest stabilna, pozwala na opłacenie rachunków i farbowanie włosów na różowo. Młoda kobieta ma również słabość do conversów, superbohaterów i pewnego pasażera. Co drugi poniedziałek wsiada do jej pociągu, czyta te same książki co ona, zabawia dzieci magicznymi sztuczkami i jest niesamowicie przystojny. Kolana Amy miękną za każdym razem na jego widok, jednak w jego obecności robi się niesamowicie nieśmiała. Za każdym razem brakuje jej odwagi, by do niego zagadać i nawiązać znajomość. Niestety firma wysyła ją na dwutygodniowy urlop i dziewczyna ubolewa nad tym, że przez tak długi czas nie będzie mogła wzdychać do Poniedziałkowego Pasażera. Jej urlop zaczyna się od kawiarnianej wpadki i oblaniem kawą, a co za tym idzie przypadkowym spotkaniem z przystojnym Jaredem Stone, który jest nie kim innym, jak właśnie jej ulubionym pasażerem. Amy nie może uwierzyć w swoje szczęście! Od pięciu miesięcy o nim marzyła, a tu nagle los zsyła jej idealnego mężczyznę, który zaprasza ją na randkę.
Amy i Jared bardzo szybko nawiązują znajomość, która przeradza się w płomienny romans. Wiele ich dzieli: ona nosi conversy on garnitury, ona jeździ zardzewiałym rowerem on ekskluzywnym samochodem, ona mieszka w taniej kawalerce on w apartamencie. Mimo materialnych różnic dogadują się i uzupełniają się nawzajem. Bardzo podobała mi się ich relacja, było zabawnie, było romantycznie i było pikantnie. Charakter bohaterów także przypadł mi do gustu - Amy jest zabawna, błyskotliwa, potrafi zjednać sobie ludzi i ma świetny gust filmowy i serialowy. Poważny i pedantyczny Jared również przy niej się otwiera i pokazuje światu swoje lepsze oblicze.
Jak to bywa w przypadku romansów, autorka rzuca swoim postaciom kłody pod nogi i poddaje próbie ich uczucia. Muszą podjąć decyzję czy rzeczywiście byli sobie pisani, gdy sprawy się komplikują. Oprócz kilku dramatów książka jest raczej w stylu komedii romantycznej, co mi bardzo odpowiadało. Fabuła była prosta, bohaterowie prawdziwi i zabawne dialogi. Uwielbiam Kirsty Moseley za to, że potrafi wciągnąć czytelnika do swojego świata i trudno jest mu się oderwać od historii. Tak było w moim przypadku, w momencie jak zaczęłam czytać, to wiedziałam, że przepadłam. "Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę" to romantyczna historia na jeden wieczór, którą pochłania się niezwykle przyjemnie.
Amy Clarke jest kontrolerką biletów w londyńskiej linii pociągów. Praca ta jest stabilna, pozwala na opłacenie rachunków i farbowanie włosów na różowo. Młoda kobieta ma również słabość do conversów, superbohaterów i pewnego pasażera. Co drugi poniedziałek wsiada do jej pociągu, czyta te same książki co ona, zabawia dzieci magicznymi sztuczkami i jest niesamowicie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Były upadły anioł oraz Gwiezdna Księżniczka muszą mierzyć się z siłami zła, o których wcześniej im się nie śniło. Bryce i Hunt otrzymują od losu jedynie pojedyncze chwile szczęścia, które pielęgnują. Życie bowiem ciągle rzuca im kłody pod nogi. Ich liczni przyjaciele i sojusznicy wspierają ich w starciu z Asteri. Są bowiem w posiadaniu wiedzy, którą mogą przypłacić życiem. Świetna przygoda, która rozkręca się powoli w pierwszej części w drugiej połowie zdecydowanie nabiera tempa. Akcja jest dynamiczna i pełna zwrotów, które niekiedy wywołują zawroty głowy. Trudno przewidzieć, co tym razem zaserwuje autorka - kogo uśmierci, a komu poświęci kolejne rozdziały. Trzeba pochwalić Maas za wkład, jaki włożyła w konstrukcję fabuły. Wszystko miała przemyślane od początku do końca. Jedyne z czym walczę, to jej nowy styl pisania, który pełen jest wulgaryzmów i erotyzmu. Lubię wątki romantyczne, lecz często miałam wrażenie, że czytam tani erotyk, a nie fantastykę.
Seria Księżycowego Miasta już przestała być jedynie historią miłosną Bryce i Hunta. Okazało się, że jest ważną częścią uniwersum, a jej złożoność powoli zaczęła się ujawniać. Zakończenie książki wgniotło mnie w fotel, ostatnie rozdziały pochłaniałam błyskawicznie. Uwielbiam szalone pomysły Maas i nie mogę się doczekać, co wydarzy się dalej. Pisarka po raz kolejny udowodniła, że jej pokłady twórczości nie mają granic i jednocześnie spełniła marzenia swoich fanów.
Były upadły anioł oraz Gwiezdna Księżniczka muszą mierzyć się z siłami zła, o których wcześniej im się nie śniło. Bryce i Hunt otrzymują od losu jedynie pojedyncze chwile szczęścia, które pielęgnują. Życie bowiem ciągle rzuca im kłody pod nogi. Ich liczni przyjaciele i sojusznicy wspierają ich w starciu z Asteri. Są bowiem w posiadaniu wiedzy, którą mogą przypłacić życiem....
więcej mniej Pokaż mimo to
Marcin Mortka zabiera czytelnika w odległe królestwa zwane Rozkrzyczanymi Krainami. Dawniej zamieszkiwane były przez ludzi, elfy oraz krasnoludy. Kres temu położyło pojawienie się Smoczycy, która włada potężną magią. Rzucała ona na swoich wrogów przekleństwa i tym sposobem konsekwentnie zdobywała przewagę. Na przykład jedni tracili zdolność mówienia, inni przestawali rozróżniać kolory, a jeszcze inni nie mogli spać. W ten sposób wraz ze swoimi poplecznikami (Smoszczurami) podbijała kolejne krainy. Po latach ciemiężenia Smoczyca jednak zmarła za sprawą niejakiego Jaszczura. Jeden gad zabił drugiego, magia nieco osłabła, lecz ludzie nadal borykają się z problemami w postaci Smocząt. Jej dzieci są głupie, kapryśne, mściwe, rządne krwi i chcą zająć jej miejsce.
Gdy moce Smoczycy przestały działać ludzie postanowili po latach chwycić za broń. W ten sposób doszło do powstania, zwanego Pierwszą Burzą. Niestety zakończyła się ona klęską, a potem przyszła Druga Burza. Bohaterem tego zbrojnego działania został Madds Voorten. Dowódcę oddziału czytelnik poznaje w momencie, gdy przebywa w niewoli u krasnoludów. Zostaje mu postawione ultimatum - w zamian za wolność swoich ludzi musi wykonać zadanie. Jest nim odzyskanie utraconych przez nich ziem i ma na to zaledwie cztery tygodnie. Tak oto przedstawia się początek tej historii. Potem pojawia się wiele innych wątków, niektóre z nich porywają, a inne wydają się trochę nudne. Voortena czeka wiele przygód: spotkań ze smokami, konfrontacja ze ścigającą go smoczą kapłanką oraz walka z siłami wroga.
Mroźny szlak to początek interesującego dark fantasy. Powieść jest dopracowana, przemyślana, jedynie kreacja bohaterów mnie nie porwała. Madds Vorten to bohater jakich wielu: charyzmatyczny, arogancki, odważny. Natomiast pozostali bohaterowie drugoplanowi zlewają się w monotonną całość. Nikt szczególnie się nie wyróżniał, ani nie zapadał w pamięć. To, co mi się natomiast podobało, to pomysł na przedstawienie postaci smoków oraz ich magii.
Jest to moja pierwsza książka napisana przez Marcina Mortkę i mam nadzieję, że nie ostatnia. Bardzo chętnie zapoznam się z jego twórczością w czasie oczekiwania na kolejny tom przygód Ostrza Burzy, czyli Maddsa Vortena i jego ekipy.
Marcin Mortka zabiera czytelnika w odległe królestwa zwane Rozkrzyczanymi Krainami. Dawniej zamieszkiwane były przez ludzi, elfy oraz krasnoludy. Kres temu położyło pojawienie się Smoczycy, która włada potężną magią. Rzucała ona na swoich wrogów przekleństwa i tym sposobem konsekwentnie zdobywała przewagę. Na przykład jedni tracili zdolność mówienia, inni przestawali...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy przeczytałam pierwszy tom, czyli "Szept" byłam niesamowicie zaskoczona. Wtedy ta młodzieżówka zrobiła na mnie spore wrażenie, dlatego tak bardzo się ucieszyłam, że wreszcie w Polsce pojawiła się kontynuacja. Jeśli chodzi o "Wrzask", to autorka od razu wrzuca czytelnika w wir wydarzeń. Nie ma retrospekcji czy przypominajek. Musiałam dać sobie chwilę, żeby przypomnieć sobie, co się właściwie działo i kto jest kim. Główna bohaterka Alyssa Scott poznała już swoje pochodzenie, zaczyna rozumieć swoje moce i zamiast za przekleństwo uważa je za błogosławieństwo. Bycie Kreatorką to ogromna odpowiedzialność, a z pomocą przyjaciół zaczyna ją jeszcze bardziej zgłębiać. Obecnie przebywa w katakumbach i razem ze swoją najlepszą przyjaciółką Cami próbuje ocalić Warda. Warda, który niegdyś ocalił ją na wiele sposobów, a obecnie przebywa pod umysłową kontrolą ich wspólnego wroga. Alyssa dzięki swoim umiejętnościom będzie się mierzyć ze złem i będzie walczyć o lepszą przyszłość dla wszystkich Mówiących.
"Wrzask" pełen jest zwrotów akcji, jedno zdarzenie wynika z drugiego. Czasami miałam wrażenie, że autorkę nieco ponosiło z tymi wszystkimi rewelacjami. Jak na jedną książkę działo się zbyt wiele w tak krótkim odstępie czasowym. Koniec końców udało jej się zgrabnie to wszystko połączyć bez większych wpadek. Miałam też czasami problem z niektórymi działaniami głównej bohaterki. Działa impulsywne i nie dawała sobie narzucić zdania mądrzejszych od siebie.
Uważam, że historia została zakończona satysfakcjonująco. Większość wątków została rozwiązana, a Lynette Noni udowodniła, że jej książki są warte uwagi. Serdecznie polecam tę dylogię, a ja będę czekać na kolejne powieści tej autorki.
Kiedy przeczytałam pierwszy tom, czyli "Szept" byłam niesamowicie zaskoczona. Wtedy ta młodzieżówka zrobiła na mnie spore wrażenie, dlatego tak bardzo się ucieszyłam, że wreszcie w Polsce pojawiła się kontynuacja. Jeśli chodzi o "Wrzask", to autorka od razu wrzuca czytelnika w wir wydarzeń. Nie ma retrospekcji czy przypominajek. Musiałam dać sobie chwilę, żeby przypomnieć...
więcej mniej Pokaż mimo to
Minęły dwa lata odkąd zaczęłam swoją przygodę z najnowszą serią królowej fantastyki - Sarah J. Maas. Od bardzo dawna mam słabość do jej powieści i bohaterów, których losy śledzę z zapartym tchem. Jeśli chodzi o "Księżycowe miasto", to początkowo nie mogła się wkręcić. Zwyczajnie zapomniałam kto jest kim, różnorakie wątki też zatarły mi się w pamięci. Szkoda, że autorka nie poświęciła chociaż jednej strony na przypomnienie z grubsza, co się działo w pierwszym tomie. Musiałam zatem brnąć powoli przez rozdziały, a im dalej, tym bardziej rozjaśniało mi się w głowie.
Bryce Quinlan to główna bohaterka, Gwiezdna Księżniczka obdarzona wyjątkową mocą, a przede wszystkim jest zwykłą dziewczyną, która lubi oglądać bzdurne seriale i rozpieszczać swojego pupila. Hunt Athalar to anioł z mroczną przeszłością, który próbuje rozpocząć nowy rozdział w swoim kilkusetletnim życiu. Po licznych perypetiach ta dwójka mieszka względnie spokojnie u Lunathionie i spędza czas z przyjaciółmi. Jednak sielanka nie trwa zbyt długo, gdyż zostają uwikłani w kolejną sprawę. Tym razem próbują odnaleźć zaginionego nastolatka, który włada niszczycielską mocą. Chcą odnaleźć chłopca, nim wpadnie w ręce ich wrogów, którzy zapewne zrobią z niego broń. W dodatku w mieście mówi się o buncie przeciwko Asteri, a pewien książę Fae niespodziewanie prosi Bryce o rękę.
Już od samego początku powieści wiele się dzieje. Nasi bohaterowie nieustannie poddawani są różnym próbom, mają więc niewiele czasu, by wieść nudne i zwyczajne życie. Tym razem Maas daje głos drugoplanowym postaciom, takim jak Tharion, Ruhn, Ithan czy Cormac. Możemy zatem bliżej poznać ich oraz ich motywacje. Nie zmienia to jednak faktu, że prym wiodą Bryce i Hunt, których relacja należy do skomplikowanych. Choć w książkach tej autorki pojawia się wiele schematów, to nie ukrywam, że zawsze dobrze się przy nich bawię. Wiadomo, że pojawiają się irracjonalne sytuacje czy dialogi, lecz i tak powieść ma wiele zalet. Podoba mi się wątek przedstawicieli rodów Fae oraz aniołów. Nie brak tu również magii, która zawsze odgrywa ważną rolę. Trudno mi się jednak przyzwyczaić do licznych przekleństw i scen erotycznych rodem z Grey'a.
"Dom nieba i oddechu" rozpoczął się intrygująco, a poszczególne wątki zostały sprawnie poprowadzone. Wydaje mi się, że dużo więcej akcji czeka nas w drugiej części, co nie zmienia faktu, że i tak świetnie czytało mi się początek tej historii. Czekam więc niecierpliwie na dalsze perypetie moich ulubieńców, a Was zachęcam do rozpoczęcia przygody w Lunathionie.
Minęły dwa lata odkąd zaczęłam swoją przygodę z najnowszą serią królowej fantastyki - Sarah J. Maas. Od bardzo dawna mam słabość do jej powieści i bohaterów, których losy śledzę z zapartym tchem. Jeśli chodzi o "Księżycowe miasto", to początkowo nie mogła się wkręcić. Zwyczajnie zapomniałam kto jest kim, różnorakie wątki też zatarły mi się w pamięci. Szkoda, że autorka nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Poppy jest mieszkanką królestwa Solis, które powoli odbudowuje się po wojnie. Dziewczyna dorastała pod opieką pary książęcej zamknięta pod kloszem. Zamek, w którym mieszka jest dla niej złotą klatką i przekleństwem. Wszystko dlatego, że jako dziecko Penellaphe została wybrana przez bogów i musi wieść życie Panny. W związku rolą społeczną, jaką przyszło jej odgrywać, życie młodej dziewczyny składa się głównie z zakazów i nakazów. Musi nosić biel, jej szaty zakrywają niemal całe ciało, a twarz okala welon. Tylko nieliczni mogą widzieć jej twarz, której jedna połowa jest ponoć zachwycająca, a drugą zdobią blizny. Nie może prowadzić życia towarzyskiego, ani nawiązywać znajomości. Zalecane jest natomiast rozmyślanie o bogach i czytanie ksiąg, które podsuwają jej kapłanki. W wieku dziewiętnastu lat ma doświadczyć tajemniczej Ascendencji i już na zawsze połączyć się z bogami. Jednak rytuał ten jest tak niejasny, że dziewczyna sama nie wie, o co tak naprawdę w nim chodzi. Życie Panny to przede wszystkim sztywne zasady, brak przyjemności i kary cielesne za każde odstępstwo od obowiązujących ją reguł. Jak szybko się okazuje, Poppy niewiele ma wspólnego z cnotliwą Panną, jaką powinna być. Potajemnie trenuje sztuki walki ze swoim osobistym strażnikiem i mentorem. Vikter nauczył ją jak się bronić i jak zabijać w razie konieczności, dziewczyna nie rozstaje się również z drogocennym sztyletem, który nosi ukryty pod szatą. Ponadto Poppy ciekawa świata często wymyka się z pałacu i zamaskowana gra w karty ze strażnikami. Podczas jednej z eskapad do lokalu o nazwie Czerwona Perła młoda kobieta natyka się na Hawke'a Flynna - słynnego aspirującego żołnierza, do którego lgną kobiety z całego świata. Wkrótce potem ten sam mężczyzna, któremu pozwoliła się pocałować, choć jest to zakazane, zostaje jej osobistym strażnikiem, a wówczas ich losy zostają ze sobą splecione na zawsze.
Jennifer L. Armentrout znam głónie z serii Lux oraz Dark elements, dlatego chętnie sięgnęłam po głośną książkę, jaką jest Krew i popiół. Głównie dlatego, że ma ona skrajne opinie, byłam ciekawa co pisarka tym razem wymyśliła. Ano Armentrout zaproponowała gorący romans okraszony fantastyką. Autorka stworzyła świat, w którym żyją Ascendenci, Descendenci, sysuni i wilkłaki. To nic innego jak znane już nam z kultury wampiry, wilkołaki czy zombie. Jednak zostało to opowiedziane trochę inaczej i podoba mi się sposób, w jaki autorka to wykreowała, ponieważ ten cały świat ukrywa się pod postacią religii. Początek może wydawać się dosyć ciężki, ponieważ główna bohaterka zalewa nas faktami i obcymi nazwami, jednak lekkie pióro pisarki szybko prowadzi nas do ciekawych wydarzeń. To, czego mi brakowało to mapki, ponieważ mamy tutaj różne królestwa, miejscowości, są wątki polityczne i motywy podróży i wówczas dużo prościej byłoby się odnaleźć w tym fantastycznym świecie. Ponadto do szaleństwa doprowadzał mnie wątek Ascendencji, który pojawiał się kilkadziesiąt razy. Wokół niego toczyło się życie głównej bohaterki, a ona sama jak i czytelnicy nie wiedzieli, o co właściwie chodzi. Mam nadzieję, że autorka w następnych tomach pokusi się o wyjaśnienie tego tematu. Przejdźmy zatem do kreacji bohaterów. Jak to bywa w powieściach new adult zazwyczaj główna bohaterka jest niesamowicie irytująca, a ja o dziwo polubiłam Poppy. Podobało mi się to, że pomimo tego, że była chowana pod kloszem, to charakterna z niej osóbka. Znajduje sposoby na wymknięcie się z pałacu, czytanie sprośnych książek, całowanie mężczyzny w niestosownym przybytku i łamanie miliona innych reguł. Nie może pogodzić się z faktem, że została wybrana przez bogów wbrew swojej woli i przez to nie może czerpać pełnymi garściami z życia. Uwielbiam również tę jej potrzebę umiejętności walki. To czego doświadczyła w dzieciństwie sprawiło, że nie chce być od nikogo zależna i sama chce władać mieczem. Te umiejętności potajemnie przekazał jej Vikter, którego traktuje jak ojca i który jest kolejną świetną postacią. Hawke Flynn natomiast został stworzony po to, żeby zakochały się w nim wszystkie czytelniczki. Wysoki, przystojny, świetnie zbudowany, dowcipny i waleczny - nic dziwnego, że Poppy straciła dla niego głowę. To on pokazał jej, że powinna być przede wszystkim sobą, a nie Panną. Ta para jest wybuchowa od samego początku, łączy ich wzajemne przyciąganie i pożądanie, które wkrada się od pierwszych rozdziałów. Ale czy bohaterów połączyła czysta miłość? Jeszcze tego nie rozwikłałam, ponieważ w drugiej połowie książki autorka funduje nam plot twist, który zmienia wszystko. Nie jest to historia romantyczna, pełno w niej brutalności, zdrady i przelanej krwi. Dlatego tak trudno było mi się oderwać od tego tytułu, co jakiś czas były podsuwane pewne wskazówki, które prowadziły do nagłych zwrotów akcji.
Krew i popiół to zdecydowanie udany początek serii, która zyskuje coraz więcej fanów. Nowo powstałe wydawnictwo You&Ya dzięki temu tytułowi zafundowało sobie świetny start na rynku wydawniczym. Mam nadzieję, że szybko przetłumaczą następny tom, bo jestem szalenie ciekawa dalszych losów Poppy i Hawke'a.
Poppy jest mieszkanką królestwa Solis, które powoli odbudowuje się po wojnie. Dziewczyna dorastała pod opieką pary książęcej zamknięta pod kloszem. Zamek, w którym mieszka jest dla niej złotą klatką i przekleństwem. Wszystko dlatego, że jako dziecko Penellaphe została wybrana przez bogów i musi wieść życie Panny. W związku rolą społeczną, jaką przyszło jej odgrywać, życie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nesta Archeron, starsza siostra Feyry dała się poznać w poprzednich tomach jako osoba dumna, arogancka i zawistna. W momencie, gdy zmuszono ją do przemiany w Fae te cechy jej osobowości tylko przybrały na sile. Wojna z Hyberią i straty, jakie w niej poniosła odcisnęły piętno na jej duszy. Ponadto nie potrafi odnaleźć się w świecie długowiecznych Fae, a do krain ludzi już nie ma wstępu. Nesta zatraca się zatem w alkoholu, przygodnym seksie i stacza się tak bardzo, że jej młodsza siostra musi interweniować. Feyra i Rhysand stawiają jej ultimatum - koniec z wydawaniem pieniędzy i rozpustnym życiem. Ma odtąd trenować razem z ich generałem Kasjanem, a popołudniami pracować na rzecz Biblioteki. Jak można się spodziewać jest to ostatnia rzecz, na którą ma ochotę wybuchowa Nesta. Tymczasem ludzkie królowe nie porzuciły chęci zemsty, nadal knują na kontynencie, a Dwór Nocy będzie musiał je powstrzymać. Dlatego tak ważne jest, aby Nesta i Kasjan dogadali się i zaczęli współpracować. Jednak czy jest to możliwe?
Każda historia napisana przez tę autorkę mocno zapada mi w pamięć. Kocham Dwory i nie mogłam doczekać się nowej części. Oczywiście słyszałam, że pojawiają się o niej różne opinie i pełno w niej kontrowersji, ale nie zraziło mnie to. Nie jestem gotowa pożegnać się z ulubionymi bohaterami, dlatego cieszę się, że powstają nowe książki z tego uniwersum. Tym razem rolę głównych bohaterów pełnią Nesta i Kasjan. Najstarsza z sióstr Archeron od samego początku wzbudziła moją ciekawość, jest najbardziej charakterna i nieprzewidywalna. W duecie z równie porywczym Illyrem można liczyć na wiele ciekawych atrakcji. "Dwór srebrnych płomieni" różnił się od poprzednich tomów przede wszystkim bardziej wulgarnym językiem i licznymi scenami erotycznymi. Momentami zastanawiałam się czy to jeszcze fantastyka, czy już może książka erotyczna. Na początku trochę mi to przeszkadzało, ale potem uznałam, że być może Maas próbowała w ten sposób oddzielić romantyczną historię Feyry i Rhysa, od gwałtownej opowieści o Neście i Kasjanie. Spodobały mi się nowe postaci Gwyn i Emerie, które zostały dodane do wątków, motyw kobiecej przyjaźni spełniał tutaj znaczącą rolę. W zasadzie fabuła już od samego początku zostaje jasno nakreślona i czytelnik wie, czego ma się po drodze spodziewać - treningów, miłosnych gierek, humoru i walki dobra ze złem. Gdzieś w tle przewijają się wszystkie dobrze nam znane z poprzednich części postacie, ale nie da się ukryć, że to Nesta i Kasjan wiodą prym. I dobrze, bo dzięki temu mogliśmy poznać bardziej wrażliwe oblicze illyryjskiego wojownika i cieplejsze oblicze Nesty, którą finalnie polubiłam.
"Dwór srebrnych płomieni" to powieść, która ma swoje słabsze momenty i żenujące sceny. Jednak mam ogromną słabość do twórczości tej autorki i nieważne co i jak napisze, ja i tak będę to czytać z ogromną przyjemnością. Dwory to seria, która jest ze mną bardzo długo, a przygody jej bohaterów nigdy mi się nie znudzą.
Nesta Archeron, starsza siostra Feyry dała się poznać w poprzednich tomach jako osoba dumna, arogancka i zawistna. W momencie, gdy zmuszono ją do przemiany w Fae te cechy jej osobowości tylko przybrały na sile. Wojna z Hyberią i straty, jakie w niej poniosła odcisnęły piętno na jej duszy. Ponadto nie potrafi odnaleźć się w świecie długowiecznych Fae, a do krain ludzi już...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nesta Archeron, starsza siostra Feyry dała się poznać w poprzednich tomach jako osoba dumna, arogancka i zawistna. W momencie, gdy zmuszono ją do przemiany w Fae te cechy jej osobowości tylko przybrały na sile. Wojna z Hyberią i straty, jakie w niej poniosła odcisnęły piętno na jej duszy. Ponadto nie potrafi odnaleźć się w świecie długowiecznych Fae, a do krain ludzi już nie ma wstępu. Nesta zatraca się zatem w alkoholu, przygodnym seksie i stacza się tak bardzo, że jej młodsza siostra musi interweniować. Feyra i Rhysand stawiają jej ultimatum - koniec z wydawaniem pieniędzy i rozpustnym życiem. Ma odtąd trenować razem z ich generałem Kasjanem, a popołudniami pracować na rzecz Biblioteki. Jak można się spodziewać jest to ostatnia rzecz, na którą ma ochotę wybuchowa Nesta. Tymczasem ludzkie królowe nie porzuciły chęci zemsty, nadal knują na kontynencie, a Dwór Nocy będzie musiał je powstrzymać. Dlatego tak ważne jest, aby Nesta i Kasjan dogadali się i zaczęli współpracować. Jednak czy jest to możliwe?
Każda historia napisana przez tę autorkę mocno zapada mi w pamięć. Kocham Dwory i nie mogłam doczekać się nowej części. Oczywiście słyszałam, że pojawiają się o niej różne opinie i pełno w niej kontrowersji, ale nie zraziło mnie to. Nie jestem gotowa pożegnać się z ulubionymi bohaterami, dlatego cieszę się, że powstają nowe książki z tego uniwersum. Tym razem rolę głównych bohaterów pełnią Nesta i Kasjan. Najstarsza z sióstr Archeron od samego początku wzbudziła moją ciekawość, jest najbardziej charakterna i nieprzewidywalna. W duecie z równie porywczym Illyrem można liczyć na wiele ciekawych atrakcji. "Dwór srebrnych płomieni" różnił się od poprzednich tomów przede wszystkim bardziej wulgarnym językiem i licznymi scenami erotycznymi. Momentami zastanawiałam się czy to jeszcze fantastyka, czy już może książka erotyczna. Na początku trochę mi to przeszkadzało, ale potem uznałam, że być może Maas próbowała w ten sposób oddzielić romantyczną historię Feyry i Rhysa, od gwałtownej opowieści o Neście i Kasjanie. Spodobały mi się nowe postaci Gwyn i Emerie, które zostały dodane do wątków, motyw kobiecej przyjaźni spełniał tutaj znaczącą rolę. W zasadzie fabuła już od samego początku zostaje jasno nakreślona i czytelnik wie, czego ma się po drodze spodziewać - treningów, miłosnych gierek, humoru i walki dobra ze złem. Gdzieś w tle przewijają się wszystkie dobrze nam znane z poprzednich części postacie, ale nie da się ukryć, że to Nesta i Kasjan wiodą prym. I dobrze, bo dzięki temu mogliśmy poznać bardziej wrażliwe oblicze illyryjskiego wojownika i cieplejsze oblicze Nesty, którą finalnie polubiłam.
"Dwór srebrnych płomieni" to powieść, która ma swoje słabsze momenty i żenujące sceny. Jednak mam ogromną słabość do twórczości tej autorki i nieważne co i jak napisze, ja i tak będę to czytać z ogromną przyjemnością. Dwory to seria, która jest ze mną bardzo długo, a przygody jej bohaterów nigdy mi się nie znudzą.
Nesta Archeron, starsza siostra Feyry dała się poznać w poprzednich tomach jako osoba dumna, arogancka i zawistna. W momencie, gdy zmuszono ją do przemiany w Fae te cechy jej osobowości tylko przybrały na sile. Wojna z Hyberią i straty, jakie w niej poniosła odcisnęły piętno na jej duszy. Ponadto nie potrafi odnaleźć się w świecie długowiecznych Fae, a do krain ludzi już...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pięć lat po wydarzeniach, w których udział brali Jace i Clary akcja przenosi się do instytutu w Los Angeles. Tym razem głównymi bohaterami są Emma Carstairs i parabatai Julian Blackthorn. Młodzi nefilim, których wątek został zarysowany w "Mieście niebiańskiego ognia", teraz są już dorośli. Emma mimo tego, że nie jest już dzieckiem, nadal nie może poradzić sobie ze stratą rodziców. Dziewczyna pragnie za wszelką cenę odnaleźć i ukarać ich zabójców. W końcu natrafia na pewien trop, który ostatecznie może ją zgubić. Oprócz tego, że prowadzi niebezpieczną misję, to jej nieposłuszne serce angażuje się w zakazaną miłość.
Swoją przygodę z twórczością Cassandry Clare zakończyłam dotąd na Darach anioła i Diabelskich maszynach. Przez te lata uniwersum rozrosło się tak bardzo, że można się pogubić. Postanowiłam jednak po długiej przerwie sięgnąć po pierwszy tom Mrocznych Intryg. Autorka wprowadza czytelnika w świat Nocnych Łowców dzięki malowniczym opisom krajobrazów, piaszczystych plaż i błękitnego oceanu. Mamy również zakazane uczucie, tak jak w przypadku Clary i Jace'a, które jest schematyczne. Dla osób, które sięgają po tę książkę bez wcześniejszej znajomości poprzednich cyklów mogą mieć problem. Clare nawiązuje bowiem do bohaterów i wydarzeń, które tylko osoby zaznajomione będą kojarzyć. Przez te wszystkie wspominki również książka nabiera ogromnych rozmiarów. Nie da się ukryć, że autorka potrafi dobrze połączyć romans i przygodę, jednak za dużo było w niej patosu. Każdy każdego kocha do takiego stopnia, że jest w stanie oddać za niego życie. Przeszkadzała mi też przesadna idealizacja postaci, każda z nich jest piękna, utalentowana i bez wad.
Czytając "Panią noc" zastanawiałam się, na ile autorka pragnęła przedstawić coś niezwykłego, a na ile napisać historię, która i tak się sprzeda. Bo sprzedawała się świetnie na pewno. Samo nazwisko Clare gwarantuje niechybny sukces. Niestety miałam z tą książką sporo problemów, czytałam ją długo i nie odczuwałam takiej przyjemności jak dawniej. Myślę, że za jakiś czas spróbuję sięgnąć po drugi tom, kto wie, może okaże się lepszy i mniej schematyczny.
Pięć lat po wydarzeniach, w których udział brali Jace i Clary akcja przenosi się do instytutu w Los Angeles. Tym razem głównymi bohaterami są Emma Carstairs i parabatai Julian Blackthorn. Młodzi nefilim, których wątek został zarysowany w "Mieście niebiańskiego ognia", teraz są już dorośli. Emma mimo tego, że nie jest już dzieckiem, nadal nie może poradzić sobie ze stratą...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pięć miesięcy temu książę Cardan przysiągł Jude posłuszeństwo, które ma obejmować rok i jeden dzień. Dla elfów to tylko sekunda w porównaniu do ich nieśmiertelnego życia, ale ludzka Jude równie mocno odczuwa upływ czasu. Podstępem uczyniła Cardana Najwyższym Królem, chroniąc w ten sposób małego braciszka. Jednak chłopak nie jest takim władcą, jakim by sobie życzyła i przede wszystkim nie ułatwia całego przedsięwzięcia. Koronę nosi Cardan, lecz państwem w rzeczywistości rządzi Jude, którą musiał uczynić swoim seneszalem. Dziewczyna boleśnie przekonuje się, że władzę łatwiej zdobyć, niż utrzymać, szczególnie gdy wrogowie pukają do drzwi.
Uwielbiam świat przedstawiony, który wykreowała autorka. Świat elfów nie jest baśniowy, jest okrutny, bezwzględny, niebezpieczny i zatruty. To właśnie w takim świecie ludzka dziewczyna próbuje za wszelką cenę utrzymać się przy władzy. Jude nie osiada na laurach, nie jest czarno-białą bohaterką, ciągle ewoluuje - podobnie jak inni bohaterowie tej serii. Również króla Cardana mamy okazję poznać w tym tomie od innej strony i jest to przyjemne zaskoczenie. Niezmiernie podobało mi się, w jaki sposób Holly Black poprowadziła fabułę, nie dość, że nie ma nudnych momentów, to jeszcze pisarka wprowadza fantastyczne zwroty akcji, których nie sposób przewidzieć. Warto także zwrócić uwagę na niebanalnie poprowadzony wątek miłosny, nie gra on pierwszych skrzypiec, ale wprowadza on zamęt i buduje dodatkowe napięcie.
"Zły król" to genialna kontynuacja, wyłamująca się ze schematów, które zazwyczaj powielane są w tego typu książkach. Autorka spisała się na medal i uważam, że na temat elfów będzie miała jeszcze wiele do napisania.
Pięć miesięcy temu książę Cardan przysiągł Jude posłuszeństwo, które ma obejmować rok i jeden dzień. Dla elfów to tylko sekunda w porównaniu do ich nieśmiertelnego życia, ale ludzka Jude równie mocno odczuwa upływ czasu. Podstępem uczyniła Cardana Najwyższym Królem, chroniąc w ten sposób małego braciszka. Jednak chłopak nie jest takim władcą, jakim by sobie życzyła i przede...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dziesiąte urodziny Ruby nie wyglądają tak, jak święto każdego dzieciaka. Nie ma tortu, nie ma dmuchania świeczek, nie ma prezentów, nie ma koleżanek. Własna matka twierdzi, że nie ma dzieci i bierze ją za obcą osobę, która niepostrzeżenie wdarła się do domu. Dziesiąte urodziny Ruby to wpakowanie przez obcych ludzi do autobusu i wywiezienie do tajemniczego obozu. Razem z innymi "zainfekowanymi" dziećmi zostaje przejęta przez rząd, który ma ją wyleczyć z choroby OMNI, która dotyka wszystkie dzieci w określonym wieku. Na miejscu przydzielane są im kolory, czerwony i pomarańczowy oznacza dziecko z niebezpiecznymi umiejętnościami, a zielony gwarantuje względny spokój. Właśnie dzięki umiejętności zaglądania w ludzkie umysły Ruby przekonuje badającego ją lekarza, że jest Zielona. W ten sposób zapewnia sobie życie w obozie, zamiast natychmiastową likwidację. I tak mijają lata wypełnione pracą, ciągłymi zakazami i nakazami. Ruby nie ma przyjaciół, nie ma nikogo bliskiego i stara się jak może, by schodzić z drogi strażnikom. Żyje ostrożnie, by nikt nie odkrył jej największego sekretu. Jednak gdy ma szesnaście lat jej taktyka zawodzi i lada chwila władze obozu mają odkryć, że jest ostatnią Pomarańczową. Wtedy z pomocą przychodzi przedstawicielka Ligi Dzieci i oferuje wydostanie się z obozu. Ruby udaje się uciec, a na jej drodze stają inne dzieci z nadnaturalnymi umiejętnościami. Zu, Pulpet i Liam przyjmują Ruby do swojej niewielkiej grupki i razem uciekają przed niesprawiedliwym światem.
Seria "Mroczne umysły" stała na mojej półce już wiele lat i nigdy nie mogłam się za nią zabrać. Mimo że książek o podobnej tematyce przez rynek wydawniczy przewinęło się dziesiątki, to i tak przyjemnie było się zagłębić w dystopijny świat wykreowany przez Alexandrę Bracken. Ciekawym wątkiem był wybuch tajemniczej choroby, która zabiła mnóstwo dzieci. Amerykański rząd nie radził sobie z epidemią, ani nie wymyślił na to lekarstwa. Dzieci które przetrwały nabyły niezwykłych umiejętności, które przerażały ludzi. Dlatego też wybudowano w odosobnionych miejscach obozy, dzieci sklasyfikowano i zmuszano do poskromienia swoich umiejętności. Powieść została ciekawie skonstruowana, polubiłam również nastoletnich bohaterów i z przyjemnością śledziłam ich dalsze losy. Nie jest to literatura najwyższych lotów, można wytknąć sporo wad, ale jak na młodzieżówkę to czytało się dobrze.
Dziesiąte urodziny Ruby nie wyglądają tak, jak święto każdego dzieciaka. Nie ma tortu, nie ma dmuchania świeczek, nie ma prezentów, nie ma koleżanek. Własna matka twierdzi, że nie ma dzieci i bierze ją za obcą osobę, która niepostrzeżenie wdarła się do domu. Dziesiąte urodziny Ruby to wpakowanie przez obcych ludzi do autobusu i wywiezienie do tajemniczego obozu. Razem z...
więcej Pokaż mimo to