rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Długo wzbraniałam się przed sięgnięciem po kontynuację powieści Larssona. Lektura kilku wywiadów z Lagercrantzem tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie warto – biła z nich dziwna mieszanka zarozumiałości i bezczelności. Ghostwritera piłkarzy w drogim garniturku, rzucającego się na dorobek szwedzkiego tytana dziennikarstwa i aktywisty, raczej nie stać na zbyt wiele.

Okazało się, że przypuszczenia były słuszne - ,,Co nas nie zabije”, mimo że pojawiają się w niej znajome postacie, nie sięga książkom Larssona do pięt. Widać że Lagercrantz dobrze radzi sobie z rozmaitymi kwerendami – powieść jest naszpikowana nazwiskami i definicjami, często sprawiającymi wrażenie żywcem skopiowanych z encyklopedii. Nienaturalne nagromadzenie geniuszy sprawia, że całość zyskuje mocno komiksowy rys. Źli superbohaterowie niestrudzenie walczą z dobrymi - oczywiście wszyscy są wybitnymi programistami, matematyczkami, riserczerami, autystykami i mistrzyniami walki.

Niewiele zostało z Larssonowskiej subtelności, intuicji, politycznej intrygi i erudycyjnej fabuły. Smutne, że tak się potoczyły losy tej powieści - ale cóż począć - rodzina łasa na kasę, miała gdzieś jakość, ważne żeby kasa się zgadzała.

Lagercrantz to sprawny rzemieślnik, rzecz czyta się szybko, pomimo definicyjnych dłużyzn i tekturowych dialogów. Dała mi nieco rozrywki w podczas choroby, ale świat spokojnie mógłby się bez niej obejść.

Długo wzbraniałam się przed sięgnięciem po kontynuację powieści Larssona. Lektura kilku wywiadów z Lagercrantzem tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie warto – biła z nich dziwna mieszanka zarozumiałości i bezczelności. Ghostwritera piłkarzy w drogim garniturku, rzucającego się na dorobek szwedzkiego tytana dziennikarstwa i aktywisty, raczej nie stać na zbyt wiele.
...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wymazane" Michała Witkowskiego to miks brutalnego erotyzmu niemłodych ciał i czułości dla obszaru, przez wielu określanego mianem prowincji (chociaż sporo osób, w tym ja, woli go chyba nazywać małą ojczyzną czy heimatem. Zresztą Warszawa, zwana Tijuaną Północy, też tu występuje. A tak w ogóle to wszystko ponad podziałami jest wyimaginowanym Meksykiem. Trochę to okrutna baśń, trochę powieść społecznie zaangażowana, po części też tłusta szydera. Nade wszystko jednak kawał iskrzącej się od gorzkiego humoru, przepysznej prozy. Panienka położna Jeannette Kalytta poleca!

"Wymazane" Michała Witkowskiego to miks brutalnego erotyzmu niemłodych ciał i czułości dla obszaru, przez wielu określanego mianem prowincji (chociaż sporo osób, w tym ja, woli go chyba nazywać małą ojczyzną czy heimatem. Zresztą Warszawa, zwana Tijuaną Północy, też tu występuje. A tak w ogóle to wszystko ponad podziałami jest wyimaginowanym Meksykiem. Trochę to okrutna...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak schudnąć 30 kg? Maciej Pałka, Tomasz Pstrągowski
Ocena 6,5
Jak schudnąć 3... Maciej Pałka, Tomas...

Na półkach: ,

Ciekawe, że dzień po dniu zdarzyło mi się przeczytać dwie książki traktujące o czymś bardzo podobnym.

,,Zero Girl" Sama Kietha to niezwykła, naszpikowana metaforami opowieść o nastolatce, która stara się stawiać czoła własnej odmienności oraz ,,zakazanemu" uczuciu, które narodziło się pomiędzy nią a starszym o kilkanaście lat szkolnym psychologiem. Główną bohaterkę Amy walce z nienawistnymi rówieśnicami i nieprzyjaznym otoczeniem wspiera tajemnicza błękitna ciecz produkowana przez jej stopy w momentach wyjątkowego zagrożenia.

,,Jak schudnąć 30 kg?" Tomasza Pstrągowskiego i Macieja Pałki jest dla odmiany historią ubogą w magiczne moce i jungowskie metafory. Pot, sperma i tłuszcz są na porządku dziennym, podobnie jak internetowe romanse, głębokie frustracje i częste wiadomości tekstowe. Dla młodszych czytelniczek i czytelników będzie to opowieść o nieszczęśliwej miłości w zamierzchłych czasach staroświeckich komunikatorów internetowych (tlen.pl, GG) i esemesów pisanych bez pośrednictwa Messengera. Fabularnie podoba mi się o wiele bardziej niż irytująca książka Jakuba Żulczyka ,,Zrób mi jakąś krzywdę..." poruszająca to samo zagadnienie.

Jeżeli coś drażni w tej lekturze - to postać ,,ukochanej", niemal zupełnie pozbawiona charakteru i konstrukcji psychicznej, co sprawia że jest nie tyle podmiotem, co przedmiotem tej historii - stosikiem nagich zdjęć, obietnicą seksu etc. (ofkors, to nic nowego w naszej kulturze). Będąc na świeżo po lekturze ,,Zero Girl" dosyć wyraźnie dostrzegam ten deficyt - jednak, żeby oddać sprawiedliwość - tam dla odmiany postać szkolnego psychologa jest zaledwie szkicem w obliczu barwnie przedstawionego charakteru głównej bohaterki.

Podsumowując - czyta się dobrze, komiks jest bardzo sprawnie poprowadzony, rysunki Pałki świetnie uzupełniają teksty, okładka - znakomita. Pewnym mankamentem jest nieco nieczytelna typografia, ale nie wpływa ona znacząco na jakość lektury. Nominacja do nagrody Festiwalu Komiksowego w Łodzi w pełni uzasadniona, polecam ten komikseł.

Ciekawe, że dzień po dniu zdarzyło mi się przeczytać dwie książki traktujące o czymś bardzo podobnym.

,,Zero Girl" Sama Kietha to niezwykła, naszpikowana metaforami opowieść o nastolatce, która stara się stawiać czoła własnej odmienności oraz ,,zakazanemu" uczuciu, które narodziło się pomiędzy nią a starszym o kilkanaście lat szkolnym psychologiem. Główną bohaterkę Amy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Zabójczy żart Brian Bolland, Alan Moore
Ocena 8,2
Batman: Zabójc... Brian Bolland, Alan...

Na półkach: ,

Wspaniałość.

Wspaniałość.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetnie narysowany komiks o radzeniu (i nieradzeniu) sobie z byciem nastolatką. Dla młodszych i starszych.

Świetnie narysowany komiks o radzeniu (i nieradzeniu) sobie z byciem nastolatką. Dla młodszych i starszych.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsze czytanie dla samego jedzenia oczami, kolejne przez najbliższe miesiące, podczas przyrządzania frykasów. Wizualnie jest piękna, apetyczna i przejrzysta. Treściowo świetna, bo autorka tym razem postanowiła zaserwować nam garść wskazówek, jak z rodzimych warzyw i garści egzotycznych przypraw, przygotowywać zaskakujące potrawy, inspirowane kuchniami całego świata. Pożegnajmy więc blade awokado z dojrzewalni na jakimś statku transportowym i powiedzmy "siema!" kalafiorom.

Pierwsze czytanie dla samego jedzenia oczami, kolejne przez najbliższe miesiące, podczas przyrządzania frykasów. Wizualnie jest piękna, apetyczna i przejrzysta. Treściowo świetna, bo autorka tym razem postanowiła zaserwować nam garść wskazówek, jak z rodzimych warzyw i garści egzotycznych przypraw, przygotowywać zaskakujące potrawy, inspirowane kuchniami całego świata....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Vernon Subutex" to wciągająca, dobrze napisana historia, pełna ciemnych zaułków i trawionych rozpaczą bohaterów. Despentes w bezpretensjonalny sposób opowiada o zmaganiach Subutexa z życiem i jego próbach przetrwania po utracie dachu nad głową. Występują: ostra nutka, gwiazdy porno, romans z transwestytą, zgorzkniali mężczyźni i kobiety nie mogący poradzić się z przejściem w wiek średni, buldożek francuski i wszystkie parki Paryża.
Miłośnicy i miłośniczki punkowych brzmień znajdą pewnie sporo przyjemności w odnajdywaniu na jej stronach nazw swoich ulubionych zespołów. Nie powiedziałabym, że jest to arcydzieło literatury czy hit roku, natomiast zaraz po zamknięciu tomu pierwszego otwarłam drugi - i już rozglądam się za trzecim (chyba jeszcze nie ma tłumaczenia). Polecam.

,,Vernon Subutex" to wciągająca, dobrze napisana historia, pełna ciemnych zaułków i trawionych rozpaczą bohaterów. Despentes w bezpretensjonalny sposób opowiada o zmaganiach Subutexa z życiem i jego próbach przetrwania po utracie dachu nad głową. Występują: ostra nutka, gwiazdy porno, romans z transwestytą, zgorzkniali mężczyźni i kobiety nie mogący poradzić się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niemal dwuletnie śledztwo dziennikarskie Tomasza Piątka zaowocowało książką bez wątpienia wartą uwagi, szczególnie w targanej wewnętrznym konfliktem Polsce roku 2017.

Naszpikowana odniesieniami do źródeł i zaopatrzona w infografiki ilustrujące powiązania głównych bohaterów, pozwala czytelnikowi samodzielnie zagłębić się w mroczny świat, w którym sprawy polityczne płynnie przechodzą w mafijne. Możnaby czytać jak świetny kryminał, tylko trochę uwiera fakt, że bohaterowie są z krwi i kości zaś akcja rozgrywa się na naszych oczach.

Warto zaznaczyć, że w natłoku spraw i nazwisk, głowny bohater czasem zupełnie ginie nam z oczu, ustępując miejsca innym, mniej znanym postaciom. Jest trochę zaniedbań redakcyjnych, ale nie wpływają na jakość lektury.

Warto przeczytać, bo Piątek nie udziela prostych odpowiedzi i daje czytelnikowi pole do interpretacji. Ludziki od jednej gwiazdki nie czytały, bo się boją, że ich misternie skonstruowany system wartości runie nagle jak domek z kart :).

Niemal dwuletnie śledztwo dziennikarskie Tomasza Piątka zaowocowało książką bez wątpienia wartą uwagi, szczególnie w targanej wewnętrznym konfliktem Polsce roku 2017.

Naszpikowana odniesieniami do źródeł i zaopatrzona w infografiki ilustrujące powiązania głównych bohaterów, pozwala czytelnikowi samodzielnie zagłębić się w mroczny świat, w którym sprawy polityczne płynnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Żeby nie było śladów" Cezarego Łazarewicza, to przejmująca opowieść o ofiarach, które nie otrzymały zadośćuczynienia i katach, którzy nigdy nie ponieśli należytych konsekwencji swoich czynów. Zarazem opis potężnej, choć często wadliwej i karykaturalnej, machiny propagandy i przemocy, której tryby przemieliły setki ludzi, do dzisiaj zmagających się z konsekwencjami jej działania.

Żmudne przebijanie się przez tysiące stron akt, podziemnych gazetek i tomów poezji, stukanie do drzwi dawno zapomnianych aktorów tamtych dni i próby zadawania im pytań (czasem wciąż bez odpowiedzi), zaowocowały książką świetnie udokumentowaną i niezwykle poruszającą.

Niestety w nowych czasach nie udało się wymierzyć elementarnej sprawiedliwości, zaś - w wyniku opieszałości sądów i przedawnienia win - większość sprawców nigdy nie już doczeka się adekwatnej kary. Na łamach prasy szuka się sensacji i pokazowo linczuje mało znaczących, szeregowych donosicieli - równocześnie zaś ci, którzy naprawdę łamali innym życia i serca, w spokoju dożywają swoich dni. Czasem, co gorsza, zasiadają roześmiani i bezkarni w sejmowych ławach (vide prokurator stanu wojennego).

Książka Łazarewicza jest kolejnym sygnałem, że chociaż część z nas ma już na nogach markowe buciki zakupione w zagranicznych sklepach wielkopowierzchniowych i lubimy myśleć, że tamte czasy to zamknięty rozdział - to pod płaszczykiem nowoczesności wciąż jątrzą się niezagojone rany.

,,Żeby nie było śladów" Cezarego Łazarewicza, to przejmująca opowieść o ofiarach, które nie otrzymały zadośćuczynienia i katach, którzy nigdy nie ponieśli należytych konsekwencji swoich czynów. Zarazem opis potężnej, choć często wadliwej i karykaturalnej, machiny propagandy i przemocy, której tryby przemieliły setki ludzi, do dzisiaj zmagających się z konsekwencjami jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetnie napisana, wciągająca lektura, której z przyjemnością poświęciłam kilka wieczorów. Autorka wykonała potężną kwerendę, przeprowadziła masę rozmów i wywiadów, dzięki czemu ten ,,podwójny portret" wydaje się wiernie oddawać rzeczywistość rodziny oraz otoczenia Beksińskich. Grzebałkowska, szukając prawdy o swoich bohaterach, uderza w narosłe na przestrzeni lat mity na temat ich relacji oraz charakterów i stara się oddać sprawiedliwość zarówno ojcu, jak i synowi oraz wycofanej, bez reszty oddanej im Zofii Beksińskiej.

Dzięki książce poznać można skomplikowaną drogę artystyczną Zdzisława Beksińskiego - od projektanta autobusów w sanockiej fabryce Autosan aż do słynnego na cały świat artysty-malarza, który tak bardzo kochał muzykę, że wymieniał swoje dzieła na całe kartony najnowszych zagranicznych nagrań. Jak powszechnie wiadomo, melomanii nie uniknął także Tomasz, którego znakomite audycje radiowe oraz tłumaczenia filmów zyskały status kultowych.

Serdecznie polecam tą książkę wszystkim, którzy pragną w swojej wiedzy o Beksińskich wyjść poza kontrowersyjne gazetowe nagłówki oraz pikantne ploteczki - i zyskać rzeczowe, poparte źródłami, informacje.

Świetnie napisana, wciągająca lektura, której z przyjemnością poświęciłam kilka wieczorów. Autorka wykonała potężną kwerendę, przeprowadziła masę rozmów i wywiadów, dzięki czemu ten ,,podwójny portret" wydaje się wiernie oddawać rzeczywistość rodziny oraz otoczenia Beksińskich. Grzebałkowska, szukając prawdy o swoich bohaterach, uderza w narosłe na przestrzeni lat mity na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O GÓRNYM ŚLĄSKU BEZ UPRZEDZEŃ (S. WASZUT „W OBCYM DOMU”)

Skomplikowane dzieje regionu, który, po blisko 600 latach poza granicami i wielu dziejowych perturbacjach, w 1922 roku ponownie został przyłączony do Polski, po dziś dzień wywołują niechęć tych, którym zależy na budowaniu mitu monokulturowości i kwestionowaniu historycznych niuansów. Zainteresowanym prawdziwymi dziejami „ukrytej opcji niemieckiej” warto polecić powieści chorzowskiej pisarki Sabiny Waszut, która podjęła próbę sfabularyzowania niełatwych losów mieszkańców Górnego Śląska.

Akcja pierwszej części cyklu, zatytułowanej Rozdroża, rozgrywa się w przededniu II wojny światowej. Dwie rodziny, Trautterowie i Zalescy, sprowadzają się do ubogiego familoka w Katowicach. Pierwsi z racji swojej niemieckości są prześladowani przez polskie władze, drudzy z niepokojem oczekują nadejścia wojny i powrotu Niemców. Łączy ich to, że jedni i drudzy są Ślązakami. Między młodziutką Sophie Trautter a Władkiem Zaleskim rodzi się uczucie, które pomoże im przetrwać dziejową zawieruchę i doczekać powojnia. Bohaterowie biorą ślub i niedługo potem, gdy wraz z przyłączeniem Śląska do Rzeszy Władek trafia do Wehrmachtu, zostają rozdzieleni.

By zrozumieć, dlaczego polscy obywatele byli wcielani do niemieckiej armii, trzeba cofnąć się do roku 1918, kiedy to wraz z powrotem na mapy zaczęła się formować Rzeczpospolita Polska. O rozstrzygnięciu kwestii przynależności terytorialnej Górnego Śląska, etnicznego pogranicza polsko-niemieckiego, miał zadecydować plebiscyt. Odbył się on dopiero w 1920 roku, poprzedzony dwoma krwawymi powstaniami, będącymi wyrazem sprzeciwu wobec narastającego terroru ze strony niemieckiej.

Wśród głosujących niemal 20% stanowili Górnoślązacy-emigranci na stałe mieszkający między innymi w Zagłębiu Ruhry. Niekorzystny dla Polski wynik plebiscytu – 40,3% głosów – zaowocował powstaniem nowych, wykluczających się planów podziału Górnego Śląska. Niemożność dojścia do porozumienia przez decydentów oraz upublicznienie koncepcji podziału spowodowały falę strajków, a następnie wybuch trzeciego powstania śląskiego pod wodzą Wojciecha Korfantego. Ostatecznie do Polski trafiła 1/3 Górnego Śląska, łącznie z miastami, w których większość mieszkańców zagłosowała za pozostaniem w Niemczech – w tym Katowicami, gdzie za Niemcami opowiedziało się 85,4% mieszkanek i mieszkańców. Polska część Górnego Śląska była jedyną autonomiczną jednostką administracyjną II Rzeczpospolitej aż do października roku 1939, kiedy włączono ją do III Rzeszy i z powrotem rozpoczęto realizację niemieckiej polityki narodowościowej.

Odmowa wypełnienia wprowadzonej przez hitlerowców Volkslisty często była równoznaczna z wysłaniem całej rodziny do obozu koncentracyjnego lub przesiedleńczego, zaś od roku 1944 oznaczała karę śmierci. Śląska ulica komentowała tę sytuację wymownym wierszykiem: Jeśli się nie podpiszesz, twoja wina, / zaraz cię wezmą do Oświęcimia, / a gdy się podpiszesz, ty stary ośle, / zaraz cię Hitler na Ostfront pośle. Otrzymane kategorie nie były kwestią indywidualnego wyboru – przyznawali je urzędnicy na podstawie udzielonych w Volksliście odpowiedzi. Kategoryzacja doprowadzała do dramatycznych sytuacji, gdy na przykład syn z racji biegłego posługiwania się językiem niemieckim otrzymywał kategorię II i był wysyłany na front ze świadomością, że jego rodzice z kategorią IV zostaną wysiedleni lub trafią do obozu koncentracyjnego.

By poprawić morale żołnierzy oraz mieszkańców i w dużej mierze po to, by poszerzyć szeregi armii, w roku 1943 zadecydowano o warunkowym przyznawaniu na 10 lat obywatelstwa Rzeszy osobom, które otrzymały kategorię III, wcześniej nieuznawanym za pełnoprawnych obywateli. Te zawiłości narodowościowe, często niemające wiele wspólnego z autonomicznymi decyzjami, dzieliły małżeństwa, rodziny, sąsiadów i znajomych, którzy nagle – chcąc nie chcąc – stawali po przeciwnych stronach frontu.

Nie sposób jednak ukryć, że dla wielu mieszkańców i mieszkanek regionu (w tym powieściowej rodziny Trautterów) II wojna światowa zaczęła się na dobre dopiero w styczniu 1945 roku i miała trwać jeszcze długo. Polityka nowych władz Polski odcisnęła na Górnoślązakach równie bolesne piętno. O tych trudnych czasach opowiada druga część cyklu – W obcym domu. Waszut skomponowała ją w formie wspomnień głównej bohaterki, która w podeszłym wieku, po latach, powróciła w rodzinne strony, by jeszcze raz stawić czoła własnej – trudnej i często dramatycznej – historii.

Powieść otwierają wspomnieniowe migawki z wkroczenia na Śląsk Armii Czerwonej. Wygłodniali żołnierze – nieczuli na tożsamościowe niuanse – rutynowo potraktowali mieszkańców i mieszkanki regionu jako Niemców. Na porządku dziennym były rabunki, gwałty czy podpalenia, wiele z tych wydarzeń nie ominęło ani Zaleskich, ani Trautterów.

Autorka porusza kwestie, które jeszcze do lat 90. były tematem tabu – przyniesione przez Sowietów wyzwolenie oznaczało dla wielu śląskich górników deportacje. Szacuje się, że nawet 90 tysięcy z nich trafiło do wyniszczającej pracy w kopalniach w Donbasie. Dla nikogo nie było taryfy ulgowej – na roboty trafiali nawet powstańcy śląscy czy byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Wielu z nich zmarło podczas transportu do ZSRR, dziesiątki tysięcy nie przeżyło niewoli. Rodziny deportowanych często były eksmitowane na bruk i wywłaszczane z całego dobytku.

Zaraz po wojnie komunistyczne władze postanowiły wykorzystać Volkslisty do rozprawienia się z – jak to określano – wrogim elementem. Nie biorąc poprawki na specyficzne stosunki narodowościowe na Śląsku, napływowi urzędnicy i funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa wespół z Sowietami zaczęli prześladować rdzenną ludność.

Ledwo opuszczone przez więźniów baraki obozów koncentracyjnych przekształcano naprędce w obozy pracy. W powieści Waszut pojawia się wątek dowodzonego przez Salomona Morela obozu w Świętochłowicach-Zgodzie, którego niespełna roczna działalność pochłonęła około dwa tysiące ofiar śmiertelnych. Można tam było trafić z bardzo różnych powodów – zarówno przez podpisanie Volkslisty, „niechęć do władzy ludowej” czy członkostwo w AK, jak i za działalność w SS i NSDAP. Ofiary zrównano z oprawcami.

We wspomnieniach Sophie Trautter pojawia się jeszcze wiele innych nawiązań do wydarzeń po dziś kładących się cieniem na historii wielu śląskich rodzin. Śląskie tragedie wybrzmiewają szczególnie mocno w kobiecej perspektywie. Losy bohaterek są podwójnie trudne. Nie tylko przez nazistowskie i komunistyczne represje, ale również przez panujący wtedy patriarchalny podział ról, gwałtownie przełamany przez wojnę, więzienia i deportacje. Górnoślązaczki musiały z dnia na dzień wziąć na barki utrzymanie rodzin i zapewnienie im bezpieczeństwa, co niejednokrotnie wiązało się z ciężką pracą fizyczną, również przy wydobywaniu węgla (pracy pod ziemią zakazano górniczkom dopiero w roku 1958).

Sabina Waszut z tragicznych dziejów Górnoślązaków zbudowała wciągającą, dobrze napisaną historię. To powieść historyczna o popularyzatorskich ambicjach, próba wypełnienia bolesnej luki w powszechnej pamięci. Oferuje czytelnikom narrację, która nie istnieje w ogólnopolskim dyskursie, często funkcjonuje jedynie w pełnych bólu rodzinnych wspomnieniach lub specjalistycznych publikacjach. Historia Ślązaków często bywa wypaczana i niesprawiedliwie upraszczana, choćby przez nieznajomość zawiłości historycznych lub pokusę łatwego etykietowania.

Pewnym mankamentem tych frapujących powieści jest powierzchowne potraktowanie właśnie owych, kluczowych dla fabuły, faktów historycznych. Pojawiają się niejako w tle i często są trudne do odszyfrowania. Może to utrudnić lekturę osobom nieznającym historii regionu i lokalnych kontekstów. Nie umniejsza to walorów literackich i nie zniechęca do samodzielnych poszukiwań, jednak jeśli uznać te książki za głos skierowany nie tylko do Ślązaków, ale także do centrum, za próbę przerwania zmowy milczenia i przełamania stereotypów, nie sposób pozbyć się oczekiwań przekraczających literackie ramy.

Nie przeciążając czytelników faktografią, autorka eksponuje z kolei warstwę emocjonalną. Bardzo plastycznie przedstawia klimat Górnego Śląska, w dialogi wplata pojedyncze wyrażenia gwarowe (opatrzone przypisami), z czułością opisuje architekturę i krajobrazy oraz śląską kulturę. Prezentując trudne wybory i tożsamościowe rozterki bohaterów, dobitnie pokazuje, że historia i tym razem nie jest czarno-biała.

Szkoda, że edukacyjny, popularyzatorski potencjał cyklu nie współgra z okładkami, utrzymanymi w pastelowej kolorystyce. Umieszczono na nich urocze i zwiewne dziewczyny – jednoznacznie sugerując odbiorcy, że ma do czynienia z tak zwaną literaturą kobiecą. Trudno zrozumieć ten zabieg, zważywszy na to, że Rozdroża i W obcym domu to nie obyczajowe czytadła, ale książki o bolesnych momentach współczesnej historii.

Rozdroża i W obcym domu można postawić w sąsiedztwie innych śląskich opowieści snutych między innymi przez Kazimierza Kutza, Małgorzatę Szejnert, Janoscha, Horsta Bienka czy Szczepana Twardocha. Od pozostałych odróżniają się popularnym charakterem i kobiecą perspektywą. Solidne literackie rzemiosło oraz pasjonujący temat są gwarancją interesującej wakacyjnej lektury.

Jednak dziś nie tylko powieści są dobrą okazją do zapoznania się z dziedzictwem regionu. Przy okazji wyjazdu na Off Festival czy Tauron Nowa Muzyka warto pomyśleć o wzbogaceniu wyprawy o dodatkową wartość. Najbardziej dostępne – bo w samych Katowicach – będzie Muzeum Śląskie z nową wystawą ,,Światło Historii – Górny Śląsk na przełomie dziejów”. Miejskimi autobusami można dotrzeć też do Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach oraz do Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku w Radzionkowie, do czego serdecznie zachęcam.

Źródła:
• A. Dziurok, Historia Obozu Pracy w Świętochłowicach [dostęp 17.01.2016]
• A. Pustułka, Wyzwolenie i gehenna. Co zdarzyło się w 1945 r.? [dostęp 20.06.2016]

Recenzja opublikowana na portalu Popmoderna
http://popmoderna.pl/

O GÓRNYM ŚLĄSKU BEZ UPRZEDZEŃ (S. WASZUT „W OBCYM DOMU”)

Skomplikowane dzieje regionu, który, po blisko 600 latach poza granicami i wielu dziejowych perturbacjach, w 1922 roku ponownie został przyłączony do Polski, po dziś dzień wywołują niechęć tych, którym zależy na budowaniu mitu monokulturowości i kwestionowaniu historycznych niuansów. Zainteresowanym prawdziwymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spoko, fajnie się czyta - polecam :).

Spoko, fajnie się czyta - polecam :).

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo sprawnie napisana i wciągająca historia. Niestety nie sposób traktować serio tła historycznego - bohaterowie i wydarzenia zostali potraktowani bardzo jednostronnie (to seria Polityki, więc musi się jakoś wpisać w ich program ideolo). Jeśli ktoś szuka naprawdę fajnego czytadła, bardziej polecam książkę Ferdinanda von Schiracha z tej samej serii.

Bardzo sprawnie napisana i wciągająca historia. Niestety nie sposób traktować serio tła historycznego - bohaterowie i wydarzenia zostali potraktowani bardzo jednostronnie (to seria Polityki, więc musi się jakoś wpisać w ich program ideolo). Jeśli ktoś szuka naprawdę fajnego czytadła, bardziej polecam książkę Ferdinanda von Schiracha z tej samej serii.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam do przeczytania recenzji na popmodernie :)
http://popmoderna.pl/walka-o-sztuke-czarna-ksiega-polskich-artystow/

Zapraszam do przeczytania recenzji na popmodernie :)
http://popmoderna.pl/walka-o-sztuke-czarna-ksiega-polskich-artystow/

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam, polecam!

Przeczytałam, polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Doomboy" to chwytająca za serce opowiastka Tony`ego Sandovala. Eteryczni, bohaterowie przechadzają się bliżej nieokreślonym nadbrzeżem. Większość z nich to muzycy i melomani, miłośniczki i miłośnicy ostrych brzmień.

Gdzieś pomiędzy jedną nadmorską burzą a drugą, w głównym bohaterze, dłogowłosym blondasie o słodkiej buzi, zaczyna kiełkować talent. Początkowo tego nie dostrzega, bo jest zaaferowany sporych rozmiarów dziurą wydrążoną w jego klatce piersiowej przez rozpacz po pewnej nieodżałowanej stracie. Pewnego dnia spotyka jednak dziewczynkę sprzedającą gwiazdki i ...

:)

,,Doomboy" to chwytająca za serce opowiastka Tony`ego Sandovala. Eteryczni, bohaterowie przechadzają się bliżej nieokreślonym nadbrzeżem. Większość z nich to muzycy i melomani, miłośniczki i miłośnicy ostrych brzmień.

Gdzieś pomiędzy jedną nadmorską burzą a drugą, w głównym bohaterze, dłogowłosym blondasie o słodkiej buzi, zaczyna kiełkować talent. Początkowo tego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nietypowa opowieść o miłości i AIDS. Momentami szokująca, bo godząca w wiele stereotypów i mitów narosłych wokół tej choroby. Ubrana w piękną, minimalistyczną kreskę Frederika Peetersa. Do przeczytania, oglądania i przemyślenia.

Nietypowa opowieść o miłości i AIDS. Momentami szokująca, bo godząca w wiele stereotypów i mitów narosłych wokół tej choroby. Ubrana w piękną, minimalistyczną kreskę Frederika Peetersa. Do przeczytania, oglądania i przemyślenia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Smolistoczarne poczucie humoru, szaleństwo ludzi i przedmiotów, niekonwencjonalna przemoc, nietypowe relacje miłosne - Max Andersson nie zostawia niczego na koniec. Treści dopełnia mocna, drzeworytowo-zinowa kreska stanowiąca idealny środek wyrazu dla brutalnych refleksji autora. Lektura tej książeczki była jak łyk świeżego powietrza, skok na bungee i wystawa Rolanda Topora w jednym.

P.S.
Jeśli sądzisz, że mężczyzna nie jest w stanie dokonać samozapłodnienia za pomocą penisa i kilku pryszczy - GO FOR IT.

p.s.2
Odradzam lekturę cierpiącym na trypofobię.

Smolistoczarne poczucie humoru, szaleństwo ludzi i przedmiotów, niekonwencjonalna przemoc, nietypowe relacje miłosne - Max Andersson nie zostawia niczego na koniec. Treści dopełnia mocna, drzeworytowo-zinowa kreska stanowiąca idealny środek wyrazu dla brutalnych refleksji autora. Lektura tej książeczki była jak łyk świeżego powietrza, skok na bungee i wystawa Rolanda Topora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli wydaje Ci się, że najbardziej hardkorowe sceny filmowe piszą scenarzyści Twoich ulubionych seriali, to Ioan Grillo szybko udowodni, w jak wielkim jesteś błędzie. Niewiele okropieństw na tym bożym świecie równać się może z morderczą pomysłowością i niewysłowioną brutalnością meksykańskiej mafii.

Jeśli czasem wchodzisz dla rozrywki na cieszące się sporą popularnością strony internetowe prezentujące zdjęcia zwłok najróżniejszego pochodzenia, wiedz że i Ty masz swój udział w ich nieokiełznanej ekspansji. Dokumentowanie i wrzucanie do sieci krwawych dokonań stanowi jedno z wielu źródeł ich utrzymania. Poza zapotrzebowaniem na duże ilości narkotyków, oczywiście.

Nieważne, czy strzelasz sobie w żyłę każdego dnia, czy gdzieś daleko, na Erasmusie, zdarzyło Ci się wciągnąć kreskę. Chociaż znajdujesz się setki tysięcy kilometrów od nich, wiedz że mają Twój głód na muszce.

Jedni powiadają, że kartele to chora imaginacja amerykańskich agentów, bez końca patrolujących pogranicze. Inni mówią, że konkurujące ze sobą bandy zwyrodnialców każdy kolejny rok kończą, chlubiąc się coraz większą liczbą ofiar. Niektórzy mówią, że ten konflikt - to prawdziwa wojna.

Sześć obciętych tępym narzędziem głów spada na parkiet dyskoteki gdzieś w Juarez. Zrozpaczone matki, do granic poirytowane bezradnością policji podejmują śledztwa i wskazują władzom wszystkich złoczyńców, doprowadzając do ich pojmania i skazania. Policja to mafia. Wojsko to mafia.

Mafia pozbywa się niepożądanych polityków, karci urzędników, kręci i sprzedaje produkowane własnym sumptem filmy akcji. El Narco wskazuje, których dziennikarzy należy namierzyć i nafaszerować ołowiem. USA produkuje broń.

El Narco kupuje broń. To nie broń zabija, tylko ludzie.

Jeśli wciąż wydaje Ci się, że Meksyk zamieszkują rzesze wesołych wąsaczy w sombrerach - miej się na baczności. Chociaż podczas wakacyjnego tripu dałaś się zwieść czystym plażom Acapulco i egzotycznej majańskiej architekturze - miej się na baczności. Za Twoimi plecami toczył się nieustanny dramat zarówno nędzników, którzy są tak biedni że zabijają za kilka peso - jak i sowicie napojonych ludzką krezusów budujących sobie złote zamki na obrzeżach dżungli. Kiedy zamykałeś oczy w przytulnym hotelowym pokoiku, śniąc o skokach do lodowatej wody ze skał La Quebrada, gdzieś w podziemnej kryjówce konała właśnie grupa zamęczonych przez bandytów uciekinierów.

Ioan Grillo wykonał niesamowitą robotę, by przeprowadzić czytelników przez historię zjawiska zwanego El Narco - od jego początków, przez zjawiska kulturalne aż po dzisiejszy, zagrażajacy suwerenności państwa Meksyk, kształt. Książka zaczyna się nieco sztywno - lecz po pewnym czasie porywa nagromadzeniem faktów i mrożących krew w żyłach ciekawostek. Wiele z tych informacji nigdy nie dotarło do zajętych swoimi sprawami europejskich mediów.

Bardzo interesująca jest również kwestia najlepszych możliwych rozwiązań, coraz bardziej palącego problemu El Narco. By nie zdradzać, podpowiem tylko że wspominają o niej głównie emerytowani politycy. Serdecznie polecam.

Jeśli wydaje Ci się, że najbardziej hardkorowe sceny filmowe piszą scenarzyści Twoich ulubionych seriali, to Ioan Grillo szybko udowodni, w jak wielkim jesteś błędzie. Niewiele okropieństw na tym bożym świecie równać się może z morderczą pomysłowością i niewysłowioną brutalnością meksykańskiej mafii.

Jeśli czasem wchodzisz dla rozrywki na cieszące się sporą popularnością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdzie się podziały tamte zwierzęta...


Lektura paru wywiadów i zajawek książki sprawiła, że we łbie powstała mi marzeniowa struktura. Oto bohaterka-łobuzerka, wyrywa się z okowów etatowej pracy, mieszczańskiej mentalności i wszystkiego tego, co ograniczało ją jako szeregową pracowniczkę jakiegoś działu HR w odległej widmowej Warszawce. Wyrywa się, żeby opaść na samo dno, wprost w utrudniający ruchy muł życia.
No OK, niech będzie! Widziałam okiem wyobraźni kobiecy odpowiednik Henryka Chinaskiego, który chwytając się dorywczych zajęć, pije, żyje i przemyśliwuje. Jest socjopatką, owszem, w dupie ma konwenanse - owszem. Ale budzi sympatię. Jakże wielkie było moje rozczarowanie.

Tamara Mortus, choć ma stosunkowo ostre dane osobowe, jest postacią zbudowaną ze schematów i sloganów, popularnych wyobrażeń i silących się na poetyckość płaskich fraz wypowiadanych przez nią od niechcenia. Jest chodzącym wyobrażeniem na temat reprezentowanej przez siebie grupy społecznej (nieźle wykształconych, ,,myślących" szeregowych pracowników korporacji mających czasem do czynienia z większym hajsem, co pozwala im doświadczać wyrafinowanych dopustów egzystencji takich jak wciąganie drogich prochów czy drink za 20 zło).

Czarowna ,,gnilna" aura otaczająca główną bohaterkę jest fajna przez pierwszych kilkanaście, może kilkadziesiąt stron. Ale po pewnym czasie, nie poparta żadną godną uwagi, soczystą historią, zaczyna nużyć. Być może tak miało być, bo przecież to rzecz o znudzonej życiem, przeżartej depresją i słabością do używek dziewczynie wkraczającej w wiek dojrzały. Jest sporo o ciele i jego przemijaniu (nie na darmo półki w dogeriach uginają się przecież od antyzmarszczkowców dla grupy +25).
Tamara wyczerpała już całą paletę erotycznych, narkotykowych i alkoholowych doświadczeń - a teraz konstatuje wreszcie, że cały ten szereg mimochodem zaliczanych leweli zwyrolstwa był podróżą do kresu nocy. A u kresu nie ma już przecież nic. Więc ma się Tamara ku śmierci i każdy człowiek prowadzący równie bezproduktywny, bezmyślny żywot do śmierci by się śmiał.

Ważna dla niej jest telewizyjna ezoteryka, ma ironiczny stosunek do nowej duchowości i cechuje ją brak wiary w możliwość zmiany. Dystans do drogiej ekologicznej żywności, beka z zagranicznych, egzotycznych wczasów, wstrzemięźliwość seksualna.

Wizyty w odwiedzanych przez nią mieszkaniach są trochę jak pobyty Cezarego Ciszewskiego na skłocie zamieszkanym przez narkomanów. Ale w przeciwieństwie do bohaterów ,,Wolność jest darem Boga", Tamara Mortus nie budzi we mnie żadnych emocji. Trudno polubić postać tak bardzo pozbawioną indywidualności (co jest paradoksalne, zważywszy na to, że zdobyła się na tak nietypowe życie). Jej ciało jest widmowym ciałem z reklamy, bombardowanym nieustannymi groźbami rozpadu i rozkładu, jej myśli są zbitkiem internetowych memów, często w poetyce kwejka.

Trochę żal takiego fajnego pomysłu na książkę. Wymarzona przeze mnie łotrzykowska historia o życiowej piratce okazała się opowieścią o bolesnych konsekwencjach życiowych wyborów dyktowanych panującym trendem na ,,wyzwolenie".
Na końcu pojawia się nawet, o ironio, kara.

A jak najłatwiej ukarać babę, która wykracza poza schemat? No gwałtem przecież. Dostaje za swoje. Niby się potem mści, niby zabija. Ale co to za zemsta. Było siedzieć w kuchni i odgrzewać tego kotleta z cebulą, było grzecznie pilnikiem wygładzić pazury. Było pić i brać po cichu, niewidocznie, w dzień wykonując nienagannie swoje obowiązki. Albo chociaż robić karierę w HR.

Książkę czytało się nieźle, mimo dłużyzn została napisana sprawnie, momentami bardzo zabawnie. Ale nie kupuję tej historii i nie kupuję prześwitującego przez fabułę przekonania autorki, że dobrej książki o kobiecie-utracjuszce zrobić się nie da - bo ten typ spisania sie na straty zarezerwowany jest dla panów i już. To jest przekonanie rodem z XIX wieku. Nara!

Gdzie się podziały tamte zwierzęta...


Lektura paru wywiadów i zajawek książki sprawiła, że we łbie powstała mi marzeniowa struktura. Oto bohaterka-łobuzerka, wyrywa się z okowów etatowej pracy, mieszczańskiej mentalności i wszystkiego tego, co ograniczało ją jako szeregową pracowniczkę jakiegoś działu HR w odległej widmowej Warszawce. Wyrywa się, żeby opaść na samo dno,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to