rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jesteście tolerancyjni? Akceptujecie inny kolor skóry, ubiór, kształt nosa czy wzrost? A może jesteście fanami S-F i wypatrujecie obcych cywilizacji (dziś w nocy premiera nowych Gwiezdnych)? Czy jednak wyobrażacie sobie konieczność zaakceptowania innej rasy, nie, nie ludzkiej, innej. Robali, Prosiaczków czy czego innego? Pewnie nie potraficie (albo Wam się wydaje, że tak, ale to tylko wydaje). Nawet w Ankh - Morpork tego nie potrafią.
Etniczne bitki między ludźmi, krasnoludami, trollami i nieumarłymi, są w mieście na porządku dziennym. Nikt w zasadzie nie potrafi zaakceptować innych. Przeciwstawia się temu oczywiście, prostolinijny, ale życiowo najmądrzejszy, Kapitan Marchewa. Nie to jest jednak tematem. W Ankh-Morpork znowu ktoś zginął. Wiekowy Kapłan i piekarz, krasnoludzki, właściciel muzeum "Krasnoludzkiego Chleba Bojowego". Na miejscu zbrodni pozostawiono ślady gliny. Dość nietypowej.
Na domiar złego, ktoś truje Najważniejszą Osobę w Mieście czy Vetinariego. Komendant Vimes dostaje trudny orzech do zgryzienia. Żeby nie było mu łatwiej, golemy, bezwolne maszyny poruszane siłą słów w głowie, zaczynają zachowywać się dziwnie. Znikają, niszczą się w niezrozumiałych aktach wandalizmu.
To nie koniec. Ty razem to sierżant Colon ma odejść na emeryturę i zostać spokojnym rolnikiem na wsi. Noby Nobs dowiaduje się zaś, że jest potomkiem, w prostej linii, od Lorda założyciela miasta.
Mieszanka jest wybuchowa i tylko czekać, aż pojawi się ktoś, kto przyłoży do tego wszystkiego zapałkę.
Polittyka, zdrada, spiski, porządka detektywistyczna robota, fabuła godna najlepszego odcinka powieści o Sherlocku Holmsie. Z tą różnicą, że tutaj mamy jeszcze czynnik wrogości rasowej, braku akceptacji i poszanowania prawa. I znów rasa to nie wszystko. Czy bowiem przedmiot może BYĆ? Czy przedmiot ma uczucia? Co jeśli przedmiot moża "uczłowieczyć"? Co jeśli przedmioty zaczną "uczłowieczać" się same?
Mistrz, tak będę nazywał go mistrzem juz zawsze, Pratchett zawarł w tej książce wszystkie bolączki dzisiejszego świata, a nawet je pogłębił. Nie mamy tu bowiem "tylko" odmiennych kolorów skóry, mamy tu różne postaci, zupełnie nie przystające do siebie, o odmiennych celach, sposobie wyrażania siebie, przeszłości i rasowym ukierunkowaniu. Mamy też dziwaczny romans, przegląd przez miejską szachtę i oczywiście niezawodnych przywódców Gildii.
Co można udowodnić Wampirowi? Kto stworzył Vimesa i po co? O czym marzą Golemy? I czy Wilkołak może być z człowiekiem, który myśli, że jest Krasnoludem? A wszystko z, nie do końca udaną, zbrodnią w tle i zagadką wykonaną z gliny.
Gotowi na kolejną szaloną przygodę w Ankh-Morpork? Pewnie, że TAK! Odrzućcie więc uprzedzenia i w drogę!!


Terry Pratchett "Na glinianych nogach"
Prószyński i S-ka 2015

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/12/gliniana-tolerancja.html

Jesteście tolerancyjni? Akceptujecie inny kolor skóry, ubiór, kształt nosa czy wzrost? A może jesteście fanami S-F i wypatrujecie obcych cywilizacji (dziś w nocy premiera nowych Gwiezdnych)? Czy jednak wyobrażacie sobie konieczność zaakceptowania innej rasy, nie, nie ludzkiej, innej. Robali, Prosiaczków czy czego innego? Pewnie nie potraficie (albo Wam się wydaje, że tak,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ekspedycja - Bogowie z kosmosu Alfred Górny, Arnold Mostowicz, Bogusław Polch
Ocena 7,1
Ekspedycja - B... Alfred Górny, Arnol...

Na półkach:

O tak. Wspomnienie z lat młodości przybrało nowy kształt. Twarda oprawa, kredowy papier, szkice i wywiad z rysownikiem. "Bogowie z kosmosu" zyskali nową twarz. Na imię jej "Ekspedycja" i składa się na nią wszystkie osiem części opowieści o kosmitach odpowiedzialnych za rozwój Niebieskiej Planety.
Pamiętam w szkole podstawowej, jak biegałem do biblioteki w poszukiwaniu kolejnych części. Scenariusz według książek Ericha Von Danikena otwierał nowe perspektywy, odkrywał nową historię ludzkości. Z zapartym tchem śledziłem losy Ais i Zana na Ziemi. Pierwsza to chyba, przeczytana przeze mnie, historia, w której zło staje się konieczną częścią Planu. Wręcz staje się nieodzowne dla istnienia dobra. Jest nieodłączną częścia procesu poznawczego i rozwojowego.
Teraz, po latach, dane mi jest powrócić do tej historii. Dzięki mojej niezrównanej Żonie, która zawsze trafi z prezentem w dziesiątkę.
Coś się jednak zmieniło. Opowieść nadal jest wciągająca, trzyma w napięciu, jednak stała się zbyt liniowa, przewidywalna i naiwna. To chyba ten sam problem co z książkami Karola Maya i partiami JKM. Młody umysł chłonie to wszystko z zapartym tchem, w miarę jednak upływu czasu, dziecięca naiwność poddaje się i zwycięża chłodny racjonalizm. Tak to już jest z niektórymi pozycjami, nie tylko z literatury, że dorosłość zabija troszkę ich magię. Komiks ma to do siebie, że broni się obrazami, jest dziełem wielopłaszczyznowym.
Jest jakaś magia w tym komiksie. Chce się go czytać, oglądać, podziwiać. Jest częścią świata, którego już nie ma. Przypomina mi czasy wczesnej młodości i gdzieś tam wciąż ma aktualne przesłanie. No i ma rysunki Polcha, a to marka sama w sobie.
A więc polecam wszystkim. Bez względu na to, czy jesteś komiksowym maniakiem, czy miłośnikiem teorii Danikena, czy też zwykłym miłośnikiem fantastyki. W tej książce jest wszystko, także alternatywna wersja biblii ;-). Sięgajcie więc, żeby poszerzać horyzonty i delektować się pięknymi wizjami Bogusława Polcha. Czy potraktujesz to poważnie, czy też jak zwykłą literaturę SF, jest to pozycja obowiazkowa.




Polch, Mostowicz, Górny "Ekspedycja"
Prószyński i S-ka 2015

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/11/bogowie-kosmici-i-rysunki-polcha.html

O tak. Wspomnienie z lat młodości przybrało nowy kształt. Twarda oprawa, kredowy papier, szkice i wywiad z rysownikiem. "Bogowie z kosmosu" zyskali nową twarz. Na imię jej "Ekspedycja" i składa się na nią wszystkie osiem części opowieści o kosmitach odpowiedzialnych za rozwój Niebieskiej Planety.
Pamiętam w szkole podstawowej, jak biegałem do biblioteki w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Ankh-Morpork dzieje się źle. To znaczy w sumie dobrze, ale... Kapitan Straży ma się ożenić, potem odchodzi. Ciężko jest znaleźć jego zastępcę. Kapral Marchewa odkrywa miasto i nie tylko. Mieszkańcy (i nie tylko) odkrywają swoje uczucia do kaprala Marchewy, dla niektórych jest to zaskakujące, inni patrzą z zachwytem.
Do Straży trafiają nowi Funkcjonariusze. Troll, krasnolud i kobieta (w większej części) i nic nie wydaje się być w porządku.
Tymczasem w mieście pojawia się zabójca. Niby nic ciekawego, tym bardziej, że wydaje się być powiązany z Gildią Skrytobójców. Cóż jedyny problem z nim to ten, że nie wykonuje zleceń Gildii i nikt nie zna jego pobudek. Co gorsza korzysta z cudownej broni, która powinna być zniszczona dawno temu.
Bohaterowie "Zbrojnych" stają się dedektywami z prawdziwego zdarzenia. Prym wiedzie oczywiście, niezastąpiony, kapral Marchewa, który samoczynnie przejmuje dowództwo.... ups mały spoiler. Cóż, czyż nie tego się wszyscy spodziewali??
Okazuje się, że w mieście Ankh-Morpork wrzucnie ciał do rzeki powoduje same problemy, u Błaznów wcale nie jest tak wesoło, a tajemniczy rusznic może sprawić nie lada problemy. Mistrz Pratchett pokazuje, że nawet w tak fantastycznym świecie, jak Dysk, można umieścić problemy i historie, których nie powsydziłaby się Agatha Cristie. Napięcie wzrasta ze strony na stronę i nie odpuszcza, tło jest malownicze, a nawet zbyt kolorowe, bo zatargi na tle rasowym przybierają kształt prawie, że zamieszek. Do tego Kapitan Vimes naraża się Patrycjuszowi (i o to chodzi!) i zostaje odsunięty od sprawy. Straż nocna staje się Milicją, a w tle postępują przygotowania do ślubu.
Generalnie pedzimy do przodu, nie ma czasu na zatrzymywanie się i opisy. Biegniemy po dachach, ulicach i pod nimi, a zza każdego rogu wychyla się coś nowego. W abstrakcyjnym Ankh-Morpork zabójstwo bez licencji staje się zjawiskiem niepokojącym, Patrycjusz przekonuje się, że nawet jego plan może nie pójść w 100% zgodnie z planem, a Prawo po raz kolejny stanie się powodem zmian. Na lepsze.
Na koniec szeregi Straży zostaną wzmocnione o kilku(dziesięciu) ochotników, nie zawsze z własnej woli, a ceremonia ślubna...... a co ja będę opowiadał. Gotowi na pełnokrwisty kryminał na ulicach najbardziej pokręconego miasta Świata Dysku? Tutaj wszystko może być możliwe, Nie ma takiego rozwiązania, którego nie należy rozpatrywać poważnie, a pewne rzeczy nie zawsze są tym, co nam się wydaje. Gotowi pozbyć się uprzedzeń? Bo i tu swoisty rasizm wychodzi z każdej dziury i tylko Kapral Marchewa wydaje się powstrzymywać wybuch. Zatem strzeżcie się tego, który posiada rusznica i wejdźcie na drogę Prawa.
No i uważajcie na psy. Możecie się dowiedzieć czemu macie ochotę dać im ciasteczko. Bo przecież psy nie mówią. Prawda?


Terry Pratchett "Zbrojni"
Prószyński i s-ka 2015

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/10/zamieszki-rasowe-tajemniczy-morderca-i.html

W Ankh-Morpork dzieje się źle. To znaczy w sumie dobrze, ale... Kapitan Straży ma się ożenić, potem odchodzi. Ciężko jest znaleźć jego zastępcę. Kapral Marchewa odkrywa miasto i nie tylko. Mieszkańcy (i nie tylko) odkrywają swoje uczucia do kaprala Marchewy, dla niektórych jest to zaskakujące, inni patrzą z zachwytem.
Do Straży trafiają nowi Funkcjonariusze. Troll,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Ankh-Morpork nie jest bezpiecznie. Szczególnie w nocy. Z resztą, w dzień też nie jest lepiej. Czego jednak można się spodziewać po mieście, w którym oficjalnie funkcjonują Gildia Złodziei i Skrytobójców, a jej przywódcy są członkami Rady Miejskiej? Oczywiście wszystko jest legalne, poukładane i nikt nie może okradać czy zabijać, bez przestrzegania pewnych zasad. Ale wróćmy do nocy. Straż nocna to czteroosobowy oddział wyrzutków, którego dowódca jest pijakiem, sierżant woli się nie wychylać, kapral to złodziej i brudas, a jedyny szeregowy, to nowy nabytek. Marchewa, ponad dwumetrowy krasnolud (oficjalnie), który uznaje, że Prawa należy przestrzegać.
Czy może być coś gorszego od Strażnika, który chce by w mieście przestrzegano Prawa? Otóż może. W ciemnych zaułkach dzielnicy, w której spotykają się tajne stowarzyszenia, spotyka się jedno z nich. Niby nic wielkiego, a jednak, ma to ogromne znaczenie, bo to tajne stowarzyszenie ma plan, plan przejęcia władzy w mieście. I nie będzie to przejęcie demokratyczne. Do miasta ma powrócić Król. Pomazaniec. A jak rozpoznać prawdziwego dziedzica? To banalnie proste, musi mieć królewskie znamię, miecz i..... odpowiednią legendę. Taką, która sprawi, że nikt nie podważy jego prawa do tronu. Powinien zabić smoka.
Domyśliliście się, że taki plan może być troszeczkę ryzykowny. Nic to. Wszystko się przecież MUSI udać. W końcu to Świat Dysku i miasto Ankh-Morpork, a tu wszystko jest możliwe. Szczególnie, jeśli szansa na sukces wynosi jeden do miliona, dokładnie.
Do tego poznamy różnicę między zwykłym smokiem bagiennym, a wielkim Smokiem, oraz że genetyka smoczych rodów również potrafi stworzyć coś ciekawego. Nie unikniemy też metamorfozy. Czyjej? Przede wszystkim Straży, która stanie po stronie porządku i Prawa, z pominięciem indywidualnych pragnień mieszkańców miasta. Smok również będzie się zmieniał, by na końcu okazać się..... eeee nie. Nie powiem. Sami domyślcie się co ma do tego wypita nafta i zjedzony czajnik.
Historia ma happy end. Oczywiście. Chociaż pewnie nie spełnia on oczekiwań wszystkich czytających. No chyba, że ktoś zna mistrza Pratchetta, wtedy wie czego oczekiwać! Będą więc oklaski i wiwaty, ktoś odleci w siną dal, ktoś zażąda za mało, będzie też nowy czajnik i tarcza do rzutek. Bo w końcu należy się, razem z podwyżką.
Znasz Świat Dysku? Nie? To masz okazję go poznać. Dzięki kioskowej serii 42 książek. Ja już zbieram i czytam dalej, biegnę i odkrywam. Brzmi jak reklama? Oczywiście! Ale czy musisz kupować? Nie! Idź i wypożycz, ale koniecznie odwiedź Ankh-Morpork, bo Straż to nie jedyna rzecz, która wydaje się nie na miejscu. Jest tego dużo więcej. A miasto..... jak to miasto, jeżeli uda się jakąś sprawę zakończyć z fajerwerkami i splendorem, to znaczy, że czas wracać do codzienności lub zacząć od nowa. Wszystko zależy od ilości ruin wokoło.


Terry Pratchett "Straż! Straż"
Prószyński i S-ka 2015

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/10/smok-marchewa-i-nikomu-nie-potrzebna.html

W Ankh-Morpork nie jest bezpiecznie. Szczególnie w nocy. Z resztą, w dzień też nie jest lepiej. Czego jednak można się spodziewać po mieście, w którym oficjalnie funkcjonują Gildia Złodziei i Skrytobójców, a jej przywódcy są członkami Rady Miejskiej? Oczywiście wszystko jest legalne, poukładane i nikt nie może okradać czy zabijać, bez przestrzegania pewnych zasad. Ale...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wolsung: Antologia tom 1 Mateusz Bielski, Sylwia Finklińska, Maciej Guzek, Paweł Majka, Igor Myszkiewicz, Krzysztof Piskorski, Marcin Rusnak, Hubert Sosnowski, Michał Studniarek, Zbigniew Szatkowski, Anna Wołosiak-Tomaszewska, Karol Woźniczak, Simon Zack
Ocena 6,4
Wolsung: Antol... Mateusz Bielski, Sy...

Na półkach:

Dostajesz kilku(nastu) autorów. Każdy z nich ma inny styl, każdy ma inne spojrzenie na..... ten sam świat. Antologia rządzi się swoimi prawami. W zamkniętym świecie, stworzonym przez kogoś innego, musisz umiejscowić swoich bohaterów, dostosować ich do świata i praw w nim zawartych.
Nie każdemu się to udaje, to dlatego każdą antologię czyta się dość ciężko. Możesz trafić na kilka genialnych opowiadań, by za chwilę dostać obuchem gniota. Zdarza się. Nie zawsze na szczęście.
Świat Wolsunga, gry RPG stworzonej przez polski zespół, jest mi, czy raczej był zupełnie obcy. Znałem grę z internetu i trochę opisów uniwersum, też z internetu. A jednak klimat steampunka był wciągający, bardzo. Chciałem ową Antologię poczytać. Zrządzeniem losu otrzymałem książkę i zagłębiłem się w lekturze.
Poznawaliśmy się powoli, stopniowo wchodziłem w nową rzeczywistość, w wielorasowy świat, podobny do naszego, a jednocześnie zupełnie inny. Krainy, gdzie pradawne kulty porzuciły swoje świątynie, mroczne zakamarki wielkich miast i zadymione dzielnice, przemysłowych molochów. Z drżeniem serca oczekiwałem czegoś co zepsuje atmosferę, czegoś co nie będzie pasowało do całości, na szczęście jednak redaktor antologii zestawił opowiadania tak, by nie trafić na gniot. I nie przeszkadza fakt, że część z autorów to początkujący pisarze.
W wielu tekstach możemy odkryć znane nam doskonale postacie z literatury, zmienia się tylko ich rasa, wiek i możliwości. W świecie Wolsunga jest bowiem magia, nie taka jaką znamy z kart fantastyki, tutaj jest ona połączona z techniką. Napędza silniki maszyn, porusza golemami, ożywia martwych. Daje przewagę tym, którzy potrafią z niej korzystać.
Zachwycić może rozmach, uniwersum jest tak wielkie, że pomysłów nie może zabraknąć, przygoda czai się za każdym rogiem, a jedno miasto zasila kilka opowieści. Z drugiej strony wszystko jest tu znane, państwa o obcych nazwach można bez trudu umiejscowić na mapie naszej Europy. Miasta tworzą klimat XIX i XX wieku, ale "uzbrojone" są w aurę tajemniczości bardziej niż te znane nam z historii, więcej w nich przerażających i niezrozumiałych rzeczy, więcej szaleństwa i władzy. To nasz Świat z czasów rewolucji przemysłowej, tyle że ta rewolucja zasilona jest magią i zdolnościami inżynierów innych ras.
Jeżeli grasz, to znajdziesz tu, oprócz wciągających historii, kilka doskonałych materiałów na przygodę. Jeśli nie znasz gry, wkroczysz w mroczny i brutalny świat, w którym wszystko może się zdarzyć, a chwila nieuwagi może kosztować życie. Być może będzie to impuls do zajrzenia w almanach Wolsunga?
Antologie są specyficzne. Ta jest dobra. Merytorycznie trzyma się całości, świat jest dobrze nakreślony, a akcja wartka. Można sobie robić przerwę po każdym z opowiadań, nie trzyma nas nic przy książce, fabuła przyjemnie przeskakuje pomiędzy dużym miastem, a dżunglą. Przyjemny umilacz czasu. Dla fana natomiast, chyba pozycja obowiązkowa. Jaki jest tom drugi? Mniema, że równie dobry!


Antologia "WOLSUNG" Tom 1
Wielu autorów
Wydawnictwo Van Der Book 2015

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/10/antologia-jest-specyficzna.html

Dostajesz kilku(nastu) autorów. Każdy z nich ma inny styl, każdy ma inne spojrzenie na..... ten sam świat. Antologia rządzi się swoimi prawami. W zamkniętym świecie, stworzonym przez kogoś innego, musisz umiejscowić swoich bohaterów, dostosować ich do świata i praw w nim zawartych.
Nie każdemu się to udaje, to dlatego każdą antologię czyta się dość ciężko. Możesz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żona dostała prezent. Tak się jednak złożyło, że to ja dorwałem się pierwszy do czytania. Lubię kryminały, stanowią miły przerywnik pomiędzy post apokaliptycznym światem, a fantastycznymi krainami, które uwielbiam zwiedzać najbardziej. Osadzają mnie w ponurej rzeczywistości świata, w którym potworami są ludzie, a dramaty mogą się wydarzyć tuż obok.
Trafiłem do Walii. Do miasta Swensee, tak typowo zwykłego, że nie do pomyślenia jest fakt, iż koszmar czai się tuż za rogiem. Co możesz zrobić kiedy Twój porywacz zostanie aresztowany za inne przewinienie, zanim zdąży zażądać okupu? Co jeśli nie powie o Twoim położeniu nikomu? Co jeśli posadzą go na 5 lat?
Czytając kryminał pani Link odnoszę, początkowo, wrażenie, że wszystko co najgorsze zdarzyło się już na początku. Jednak życie bywa przewrotne i zawsze może być gorzej. Mieszanka jest bowiem istotnie wybuchowa. Osoby dramatu, niby w pogoni za swoimi sprawami, niby normalni członkowie społeczności, jak ja, ty, twój sąsiad. Każdy jednak ma coś ukrytego głęboko, co może wystawić swój ohydny łeb bez ostrzeżenia.
Dla Ryana koszmar nie kończy się wraz z wyjściem z więzienia. Świadomość pozostawienia kobiety w ukrytej jaskini, będzie kładła się cieniem na wszystkim co zrobi. Ryan nie jest rasowym przestępcą, jest zagubionym człowiekiem, który uparł się, żeby korzystać tylko ze złych sposobności. Dodatkowo jest tchórzem i przez to cierpią inni. Typowa jednostka, dla której świat to zbyt skomplikowany mechanizm.
Autorka dobrze konstruuje akcję, do samego końca nie wyjawia odpowiedzi, unika przydługich opisów, a jej bohaterowie są z krwi i kości. Ale. No właśnie. Kryminał jest dobry, czyta się szybko i przyjemnie, pojawia się nawet nerwowe oczekiwanie. Mi osobiście zabrakło jednak tego "czegoś" co chwyta za gardło, przenika do trzewi i skręca je w oczekiwaniu na poznanie PRAWDY. Prawda, chciałem przeczytać tą książkę szybko, ale nie ze względu na przerażającą tajemnicę. Czekają inne tytuły w kolejce, a ich liczba wciąż rośnie.
Książkę Charlotte Link to miły przerywnik, dobra, twardo osadzona w rzeczywistości, historia. Brak jej jednak pazura, Brak przywiązania do bohaterów, na tyle silnego, żeby porzucić wszystko inne i brnąć z nimi przez kryminalne zagadki. Dobre dla odreagowania po cięższych pozycjach, oraz gratka dla miłośników zagadek kryminalnych, odpowiedzi bywają zaskakujące, a niektórych możemy się tylko domyślić.
Podsuma, dobry kryminał, dobra książka, nie oczekujcie jednak, że "przyklei" was do fotela. Może w końcówce. Normalnie czytana, bez pośpiechu, zapewnia miłą rozrywkę (o ile te słowa paasują do historii morderstw). Innymi słowy polecam, szczególnie na długe jesienno - zimowe wieczory. Najlepiej przy kominku.


"Lisia Dolina" Charlotte Link
Wydawnictwo Sonia Draga 2013

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/09/bez-szczesliwego-zakonczenia.html

Żona dostała prezent. Tak się jednak złożyło, że to ja dorwałem się pierwszy do czytania. Lubię kryminały, stanowią miły przerywnik pomiędzy post apokaliptycznym światem, a fantastycznymi krainami, które uwielbiam zwiedzać najbardziej. Osadzają mnie w ponurej rzeczywistości świata, w którym potworami są ludzie, a dramaty mogą się wydarzyć tuż obok.
Trafiłem do Walii....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Synowie dorastają. Stają się coraz mężniejsi, odważni, pewni siebie, stają się konkurencją. Wychowany w przeświadczeniu, że władzę należy trzymać silną ręką, mody Bolesław staje się mężczyzną świadomym swojej roli. Mieszko odkrywa, że wychowanie silnego syna, niesie nie tylko radość dla starzejącego się rodzica, ta siła może obrócić się przeciwko decyzjom kniazia.
W wieku X małżeństwo nie jest zawierane z miłości, każdy taki akt staje się polityczną rozgrywką, zabezpieczeniem. Książę wielkiego kraju Polan nie może pozostać bez żony, wybiera więc mniszkę, córkę niemieckiego wielmoży. Ma to zapewnić wsparcie Cesarstwa i pokój na zachodniej granicy. Mieszko nie przypuszcza jednak, że sprowadzenie Ody zmieni jego kochające dzieci w przeciwników, niełatwych do pokonania. Fakt pojawienia się nowych dziedziców również nie ułatwia sprawy.
Bolko nie chce dzielić się dziedzictwem z przyrodnimi braćmi, nie chce oddawać władzy w ręce synów niemieckiej mniszki. Relacje ojca z synem stają się coraz bardziej napięte, otwarty konflikt wydaje się wisieć na włosku, a kniaź z goryczą odkrywa, że traci zaufanych ludzi na rzecz syna.
Tom drugi to już mniej bitewnego zgiełku, chociaż o pokoju mówić nie można, więcej jest tu polityki i zawiłych sojuszy. Nad tym wszystkim góruje jednak narastający konflikt Władcy z najstarszym synem. Groźba rozpadu, ledwie co połączonego, kraju Polan staje się realna. Tylko krok i łut szczęścia dzieli tych dwóch dumnych i niezdolnych do kompromisów ludzi od rozpętania wojny domowej, w której nie będzie zwycięzcy. Przygląda się temu nowa żona Mieszka, dla której najważniejszym celem jest osadzenie na tronie jednego ze swoich synów. W desperacji posunie się do wszystkiego, ryzykując głowami podwładnych.
Bunsch dokonał tego samego co Druon w "Królach Przeklętych", osadził w realiach historycznych opowieść tak wciągającą, że czyta się to lepiej niż niejedną powieść czysto fikcyjną. Kiedy uzmysłowimy sobie, że część opisanych zdarzeń miała miejsce faktycznie, odkrywamy nowy smak historii kraju, w którym żyjemy. O tak, jesteśmy częścią Europy i byliśmy nią zawsze, stanowiąc ważną jej część. Oznacza to, że wielu chciało władać tym krajem i tylko silna ręka mogła utrzymać tą pozycję w Europie.
Lubicie "Grę o Tron"? W porządku. Tylko czemu szukać przygód w wymyślonych światach i królestwach, kiedy historia narodów na naszym kontynencie, jest niejednokrotnie bardziej brutalna i zagmatwana, niż pomieściłoby się to w głowie pisarza. Wszystko zależy od tego kto nam to przedstawi. Karol Bunsch zrobił dobrą robotę.


"Ojciec i Syn" tom 2 Karol Bunsch
Wydawnictwo Literackie Kraków 1977

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/09/nieatwo-jest-wychowac-wadce.html

Synowie dorastają. Stają się coraz mężniejsi, odważni, pewni siebie, stają się konkurencją. Wychowany w przeświadczeniu, że władzę należy trzymać silną ręką, mody Bolesław staje się mężczyzną świadomym swojej roli. Mieszko odkrywa, że wychowanie silnego syna, niesie nie tylko radość dla starzejącego się rodzica, ta siła może obrócić się przeciwko decyzjom kniazia.
W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przypadek sprawił, że dostałem te książki do ręki. Doroczna wyprzedaż w Bibliotece Miejskiej, moje pytanie o Królów Wyklętych Druona i propozycja Pani. Weź Pan Bunscha! To taki nasz, Polski odpowiednik z czasów Mieszka. Taaaa, odpowiednik z czasów Mieszka, bo w X wieku na terenie Polski, było podobnie do Francji wieku XIV. A jednak...
Początek nie zachwycił, trudne, czasem śmieszne, słowiańskie imiona, wojowie, gródki, zagrody. O rety! Jak to będzie? Dobrze, dobrze, coraz lepiej!
Nie czytając pierwszych tomów serii, trafiłem jakby w środek opowieści. Nie trwało jednak długo, nim odkryłem osoby dramatu, ważne dla akcji, ich wzajemne relacje i historycznie uwarunkowany świat, w którym żyją. Wtedy mogłem już z czystym sumieniem wskoczyć na głęboką wodę i dać się ponieść opowieści.
Ze strony na stronę rosła moja ciekawość, pojawiała się zażyłość, losy Mieszka i jego wojów przestały być dla mnie obojętne. Cierpiałem z Dobrawką i Mieszkiem niesprawiedliwość Cesarską. Gryzłem palce kiedy wrogie wojska stawały u granic państwa Polan, oddychałem z ulgą kiedy kniaziowa drużyna odnosiła zwycięstwo. Nie, nie liczcie na długie i barwne opisy odcinanych kończyn i krwi w bitewnym szale, tego Bunsch nam oszczędza, jakby wiedząc, że dla historii nie jest to niezbędne. O bitwie wiemy tyle ile potrzeba, dowiadując się wszystkiego z opowieści tych, co brali w niej udział. Dzięki temu ważne są dla nas losy poszczególnych postaci, a nie krwawa jatka.
Inaczej z polityką, której i tu nie brakuje, są układy, przekupstwa, stronnictwa i walka o wpływy i władzę. Nikt nie jest wszechmocny, nikt nie ustrzeże się przed pobrudzeniem sobie rąk. Możni panowie i władcy ówczesnych królestw nie cofną się przed niczym, by pozyskać silnego sprzymierzeńca, lub pogrążyć wroga. Każda metoda jest dobra. Wymuszenia, oskarżenia o herezję (wszak wiara chrześcijańska nie obejmuje jeszcze wszystkich plemion, a i dla Polan ciężkim jest rozstanie z bóstwami), zakładnicy. Nie tylko mieczem wojuje się w Europie u schyłku X wieku.
Jeżeli nie lubicie powieści historycznych, w których natłok dat i wielkich nazwisk przesłania fabułę, to nic. Sięgajcie po Bunscha! Może i brak tu szalonego romansu, może nie dość krwawej wojaczki, może dałoby się napisać więcej, ale po co? Książka broni się wartką akcją, opisami, które pięknie ją urozmaicają, ale nie nużą, oraz wyrazistymi postaciami, których los nie będzie dla czytelnika obojętnym.
Wgryzam się w tom drugi, z ciekawością. Może będzie trzeba zapolować na resztę cyklu?


"Ojciec i Syn" tom 1 Karol Bunsch
Wydawnictwo Literackie Kraków 1977

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/08/wadza-zawsze-taka-sama.html

Przypadek sprawił, że dostałem te książki do ręki. Doroczna wyprzedaż w Bibliotece Miejskiej, moje pytanie o Królów Wyklętych Druona i propozycja Pani. Weź Pan Bunscha! To taki nasz, Polski odpowiednik z czasów Mieszka. Taaaa, odpowiednik z czasów Mieszka, bo w X wieku na terenie Polski, było podobnie do Francji wieku XIV. A jednak...
Początek nie zachwycił, trudne,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Długi Mars Stephen Baxter, Terry Pratchett
Ocena 6,9
Długi Mars Stephen Baxter, Ter...

Na półkach:

Bez względu na to, ile dostanie, człowiek zawsze chce więcej. Czasem jednak dostaje tak dużo, że nie potrafi poradzić sobie z darami. Wtedy ludzkość gubi się i nie wie co począć z "nowym".
Minęło kilka lat od Długiej Wojny, Erupcja z Yellowstone podstawowego zmusiła ludzi do masowej migracji wzdłuż Długiej Ziemi. Joshua poświęcił rodzinę i znowu jest samotnym wędrowcem. Sally otrzymuje wiadomość od swojego zaginionego Ojca, tego samego, naukowca, który dał ludziom krokery. Szykuje się wyprawa jakiej człowiek nie miał możliwości odbyć nigdy wcześniej. Dzięki Szczelinie, troje śmiałków ma wyruszyć przez Długiego Marsa w poszukiwaniu śladów cywilizacji. Równocześnie ludzkość szykuje się do kolejnej wyprawy przez Długie Ziemie, tym razem celem jest glob oddalony o 250 milionów od podstawowej.
Eksploracja i ekspansja. Poznawanie nieznanego. Odkrywanie sekretów ewolucji innej niż ta, którą znamy. Trolle, Elfy i Beagle to tylko wierzchołek, a przecież ledwo udało się człowiekowi zaakceptować ich istnienie. Co zrobimy, kiedy trafimy na inteligentne formy życia zupełnie nie przystające do naszych wyobrażeń? Kto mógł egzystować na Marsie? Jak rozwijała się Ziemia w skrajnie różnych warunkach? Czy odmienność można znaleźć tylko tam?
Rasa ludzka podnosi się po kataklizmie, próbuje odkrywać nowe światy, nie waha się przekraczać nawet na niegościnnej powierzchni Czerwonej Planety. Wydaje się, że jesteśmy panami i władcami odkrywanych Światów. Kiedy jednak pośród nas zaczynają pojawiać się Następni, ludzkość wpada w panikę. Pewni swojej dominacji, uznawaliśmy się za szczyt możliwości ewolucyjnych. Teraz nadchodzą ci, którzy patrzą na nas jak na szympansy.
Czy potrafimy zaakceptować fakt, że zrzucono nas ze szczytu? Czy człowiek znów użyje jedynego znanego mu argumentu, kiedy trafi na niezrozumiałe?
Człowiek zawsze chce więcej. Zawsze też sięga po broń kiedy styka się z czymś odmiennym. Może Długa Ziemia zmieni coś. Może nadeszły czasy kiedy musimy uznać, że nie jesteśmy na szczycie sami. Może czas przyznać, że ewolucja nie kończy się na Homo Sapiens.
Jesteście gotowi?

"Długi Mars" T. Pratchett i S. Baxter
Prószeyński i S-ka 2015

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/08/odwieczny-strach-ludzkosci.html

Bez względu na to, ile dostanie, człowiek zawsze chce więcej. Czasem jednak dostaje tak dużo, że nie potrafi poradzić sobie z darami. Wtedy ludzkość gubi się i nie wie co począć z "nowym".
Minęło kilka lat od Długiej Wojny, Erupcja z Yellowstone podstawowego zmusiła ludzi do masowej migracji wzdłuż Długiej Ziemi. Joshua poświęcił rodzinę i znowu jest samotnym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Długa wojna Stephen Baxter, Terry Pratchett
Ocena 6,4
Długa wojna Stephen Baxter, Ter...

Na półkach:

Od Dnia Przekroczenia ludzkość uparcie przemierza nieskończony łańcuch nowych Ziem. Na Podstawowej rosną w siłę ruchy żądające od nowych kolonistów, by wspierali finansowo rząd USA. Ci z Wysokich Megerów chcą więcej suwerenności. Konflikt zaczyna narastać.
W tym samym czasie, ludzkie okrucieństwo powoduje ucieczkę Trolli. Place budowy, pola i wrsztaty pustoszeją w wyniku masowego ich przekraczania. Ludzkośc wciąż wacha się czy uznać je za istoty bardziej ludzkie czy też zwierzęta.
Z Chin wyrusza pierwsza wyprawa, mająca dotrzeć do Świata 20 000 000. Poznać niepoznane.

Żonaty Joshua musi po raz kolejny odpowiedzieć na wołanie Lobsanga. Znów musi porzucić to co trzymało go w jednym miejscu i przekroczyć w nieznane, by uratować ludzkośc przed nią samą. Rozpoczyna sie Długa Wojna, ale czy jest ona taka, do jakich przywyklismy przez wieki? Czy podniebne statki wojenne mogą nieść tylko smierć i łzy? A może najgorsza wojna jest w nas samych?

W tej wyprawie poznasz ludzką naturę, której ciężko jest dostosować się do nowych zmiennych. Poznasz inne scieżki ewolucji, bo na Długiej Ziemi mogło się zdarzyć wszystko i wszystko się zdarzyło. Ludzkośc tak dumna ze swoich osiągnięć musi odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jest w stanie zaakceptować innych? Nie ludzi. Innych, inteligentnych przedstawicieli różnych gatunków. Czasem przerażająco znajomych, ale równocześnie obcych. I czy jest gotowa by uznać te istoty za braci i przyznać im równe prawa. W końcu to my przybywamy do ich światów i wciąż mamy wybór, czy istnieć z nimi na równych prawach, czy podbijać jak dawniej.

Drugi tom cyklu to połączenie brawurowej przygody w Światach o jakich nam się nie śniło i analizy ludzkich zachowań w zupełnie nowych i nieprawdopodobnych sytuacjach, a wszystko okraszone metafizyką, tybetańską filozofią i dążeniem do poznania. Zdecydowanie nie dla tych co spodziewają się wybuchów i terkotu karabinów. Długa Wojna, tak jak Długa Ziemia, zmienia w ludziach wszystko.

Czy jesteście gotowi, żeby spojrzeć na siebie inaczej? Nie jesteśmy juz sami, a nowe cywilizacje nie przybywają z kosmosu. Istnieją zaledwie 1 600 000 Ziemi od nas.....



"Długa Wojna" T. Pratchett i S. Baxter
Prószeyński i S-ka 2014

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/07/niepotrzebna-wojna.html

Od Dnia Przekroczenia ludzkość uparcie przemierza nieskończony łańcuch nowych Ziem. Na Podstawowej rosną w siłę ruchy żądające od nowych kolonistów, by wspierali finansowo rząd USA. Ci z Wysokich Megerów chcą więcej suwerenności. Konflikt zaczyna narastać.
W tym samym czasie, ludzkie okrucieństwo powoduje ucieczkę Trolli. Place budowy, pola i wrsztaty pustoszeją w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Długa Ziemia Stephen Baxter, Terry Pratchett
Ocena 7,0
Długa Ziemia Stephen Baxter, Ter...

Na półkach:

I wcale nie mam na myśli takiego, który pozostał nie dokończony przez akt stworzenia. Bynajmniej, nie chodzi o to, że porzucił go budowniczy, architekt, Bóg czy kosmiczny przypadek. Oczywiście ortografia już coś podpowiada. Nieskończony Świat oznacza, że dzięki prostemu urządzeniu to co znamy dziś, w postaci naszego zielono-niebieskiego globu, okazał się jednym z wielu Światów. Na każdym z nich panuja odmienne warunki, bo też otrzymał on zupełnie inną ścieżkę przez eony swego istnienia. Koloniści ruszają, by odkrywać bliźniacze Ziemie. Co z tego wyiknie?
Początkowe zachłyśnięcie się nowymi Ziemiami, zostaje ostudzone przez nieudane interesy, próby szybkiego bogacenia się, próby opanowania nowych terenów przerz rządy na Podstawowej. Autorzy nie pozostawiają niemalże żadnej kwestii niedopowiedzianej. Wszystko się zgadza. Ludzkość wraca do czasów kolonizacji, nie podboju, bo nowe ziemie nie są zamieszkałe. Sporadycznie trafia się tylko na grupy humanoidów, nie zawsze przyjazne, czasem groteskowe.
Ludzkość zawsze dążyła do tego, by poznawać to co niepoznane, docierać dalej niż ktokolwiek inny. Dlatego nikogo nie zdziwi fakt zorganizowanej wyprawy, mającej na celu dotarcie jak najdalej w liczbie Światów. Dziwić może skład owej ekspedycji. Oprócz naturalnie kroczącego Joshuy wyrusza fundator i mózg operacji. Elektroniczne wcielenie tybetańskiego mechanika, Lobsanga. Wirtualny człowiek, mogący wykorzystywać niemalże dowolny sprzęt jako wyrażenie swojej istoty, ukryty w pamięci sterowca.
Jaki jest rzeczywisty cel tej wyprawy?
Czy wszystkowiedzący Lobsang nie ukrywa czegoś w terabitach swej osobowości?
Tymczasem na Podstawowej ludzkość dzieli się kolejny raz, na tych którzy w Długiej Ziemi widzą przyszłość i nadzieje na lepsze życie i tych, którzy nie mogą przekraczać, bądź nie chcą tego robić. Narasta konflikt. Znów pokazujemy, że w każdej sytuacji potrafimy znaleźć punkt zaczepienia dla nienawiści. Człowiek, kolejny raz w obliczu epokowego odkrycia, staje się małostkowy i zawistny. Tragedia czai się tuż za rogiem.
"Długa Ziemia" nie jest powieścią odkrywającą coś nowego. Większość chwytów już była. Różnica to pisarska lekkość mistrza Pratchetta połączona z nutką SF pióra Baxtera. Dzięki nim wyruszamy na wyprawę z ochotą i radością, a każde zdarzenie staje się niezapomnianą przygodą. I nawet groźba Długiej Wojny staje się obietnicą nowych, ciekawych wyzwań. Ruszajcie więc, bo warto!


"Długa Ziemia" T. Pratchett i S. Baxter
Prószyński i S-ka 2013

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/04/nieskonczony-swiat.html

I wcale nie mam na myśli takiego, który pozostał nie dokończony przez akt stworzenia. Bynajmniej, nie chodzi o to, że porzucił go budowniczy, architekt, Bóg czy kosmiczny przypadek. Oczywiście ortografia już coś podpowiada. Nieskończony Świat oznacza, że dzięki prostemu urządzeniu to co znamy dziś, w postaci naszego zielono-niebieskiego globu, okazał się jednym z wielu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No właśnie. Serio? Cholernie, bardzo serio. Chociaż i trochę metafizycznie. Zaczyna się bowiem od ducha. Jeżeli jednak oczekujecie fantastyki, czy elementów horroru, to możecie się srogo zawieźć.
Co może mieć wspólnego prezenter radiowy, młode małżeństwo nawiedzane
przez ducha, wpływowy pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości oraz jego rodzina z podpaleniem ośrodka dla umysłowo chorych? I czemu osadzonemu pedofilowi, który sam mówi, że nie ma sumienia, tak bardzo zależy na rewizji procesu? Wszak nie uczucie przyjaźni do oskarżonego o podpalenie współwięźnia z zespołem Downa. Czujecie się zagubieni? Spokojnie, to tylko początek. Dalej łatwiej nie jest. Autorka szczędzi nam szczegółów, ukazując pozornie oddalone od siebie wątki i przeplatając je z pozoru chaotycznie ze sobą.
Graliście kiedyś w grę przygodową? Taką w styku Syberii, czy Sherlocka Holmesa? Książka Sigurdardotir jest dokładnie taką grą. Z tym, że nie możemy wpływać na reakcje bohaterów, to raczej jak zaglądanie przez ramię wprawnemu graczowi. Możemy śledzić rozwijające się śledztwo krok po kroku, poznajemy tajemnice niedostępne dla głównej bohaterki, ale daleko tu do okrzyków "HA! wiedziałem!" czy "Czemu ona tego nie widzi??". Podpowiedzi są dyskretne i nie psuja zabawy. Więcej, podpowiedzi dają tak niewiele informacji, że w zasadzie czujemy się równie zagubieni co Thora.
Pomyślicie, że to kolejna super książka, świetny kryminał, doskonała powieść. Nie do końca. Teraz będzie subiektywnie. Miałem problem dobrnąć do końca i w zasadzie dotrwałem tylko dlatego, że nie zwykłem porzucać rozpoczętych książek. Kroczyłem powoli i mozolnie przez mroźne dni w Islandii, by dotrzeć do końca. Ostatni raz książka blokowała mnie w ten sposób kiedy czytałem Wahadło mistrza Eco. Tam jednak trudnością było mrowie odłamów, sekt i niezrozumiałych zwrotów, tutaj brakowało mi... akcji. Niby trzyma w napięciu, niby zagadka jest skomplikowana, ale nie ma TEGO CZEGOŚ. Może zbyt przyzwyczaiłem się do lektur, w których co raz za rogiem czai się nieznane, groźne, nienazwane coś. Mam wtedy dreszcze, nie potrafię oderwać się od lektury. Tutaj miałem wrażenie braku pospiechu, całkowitego braku nerwowości czy pogoni za odpowiedzią na główne pytanie. Niby obchodzi mnie los Jacoba, niby wierzę, podobnie jak Thora, że to nie on podpalił, ale.... nie czuję natychmiastowej potrzeby poznania prawdziwego sprawcy. Wiem, że zostanie znaleziony i pomału i bez pośpiechu zmierzam w kierunku szczęśliwego końca.
Teraz to przesadziłem. Koniec nie jest do końca "szczęśliwy". Jeżeli oczekujecie happy endu i fajerwerków to będziecie zawiedzeni. Kończy się prozą życia.
Czy ksiązka jest dobra? Jest. Może nie porywa akcją, wybuchami i strzelaninami, ale zagadka jest frapująca, a jej zakończenie zaskakuje. Kiedy bowiem połączą się wszystkie niezwiązane ze sobą nici rozwiązanie pozostawia nas z otwartymi ze zdziwienia ustami. To wszystko ma sens! Zatem do lektury, jeśli ktoś lubi mozolne zagadki bez awanturniczych przygód, dostaniecie rzetelnie prowadzone prawnicze śledztwo z odpowiednio realistyczną otoczką i mroźnym, ale pięknym krajobrazem Islandii.


Yrsa Sigurdardottir "Spójrz na mnie"
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA 2014

http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/03/islandzki-krymina-serio.html

No właśnie. Serio? Cholernie, bardzo serio. Chociaż i trochę metafizycznie. Zaczyna się bowiem od ducha. Jeżeli jednak oczekujecie fantastyki, czy elementów horroru, to możecie się srogo zawieźć.
Co może mieć wspólnego prezenter radiowy, młode małżeństwo nawiedzane
przez ducha, wpływowy pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości oraz jego rodzina z podpaleniem ośrodka dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz zetknąłem się z prozą Orsona S. Card'a w czasach, kiedy Nowa Fantastyka drukowała całe powieści na swoich łamach. Oczywiście w odcinkach i należało kupować kolejne numery, żeby pozostać w akcji. Za to jakie było oczekiwanie! W końcu to miesięcznik, a miesiąc to długo dla kogoś pozostawionego w połowie akcji. W końcu jednak udało mi się zakupić pełną książkę i przeczytać raz jeszcze. Tym razem już be z czekania.

"Gra Endera" to opowieść o dzieciach. Nie są to jednak zwykłe dzieci, ta trójka to być może jedyna nadzieja ludzkości na przetrwanie. Skrajnie różni, dysponujący innymi cechami charakterów, pośrednio lub bezpośrednio stają się odpowiedzialni za ratowanie rodzaju ludzkiego.

Tytułowy Ender, a właściwie Andrew, to najmłodszy z rodzeństwa i jedyna już nadzieja, jedyny człowiek, którego można wytrenować na dowódcę wielkiej floty, zmierzającej do obcych układów by zniszczyć zagrożenie raz na zawsze. Dostajemy opowieść o Robalach, które lata temu najechały Ziemię by rozpocząć kolonizację. Ludzie wtedy zniszczyli flotę inwazyjną, teraz to do nich należy pierwszy ruch. W przestrzeń wyrusza wielka flota, której zadaniem jest powstrzymać Robali raz na zawsze. Brakuje im tylko zdolnego dowódcy, takiego, który zrozumie wroga i będzie w stanie zniszczyć go bez skrupułów.Odsunięci od szkolenia starszy brat i siostra podejmują inną grę, bardziej polityczną, a Trzeci staje się marionetką, którą bawią się wszyscy.

Autor zadziwia dobrą znajomością psychiki dziecka, wchodzi w świat dojrzewających nastolatków, które skazane są na nieprzerwaną walkę między sobą. Dorośli zabierają im to co piękne w dziecięcych zabawach i zamieniają to na Grę, tak nieuczciwą i brutalną jak tylko mogą wymyślić. Wszystko w imię wyższego celu, w imię ratunku ludzkości, w ramach odwetu na obcej rasie, która ośmieliła się zaatakować nasz Świat.

Bez względu na wiek, każdy z łatwością wejdzie w skórę Endera, Petera, Valantine czy innych dzieci. Z początku odnajdziemy w nich część nas samych, kiedy mieliśmy tych kilka, czy kilkanaście lat, potem zawstydzi nas nasza nieudolność i nadmuchana "dorosłość". W porównaniu z tym co czeka na bohaterów książki, nasze problemy mogą wydać się małe i niewiele znaczące, a przecież to my dorośli powinniśmy łatwiej sobie radzić z takimi sytuacjami. Czasem jednak prostota myślenia dziecka, ułatwia mu wiele. Jego decyzje są proste i jednoznaczne. Czy jednak dorośli nie zechcą tego wykorzystać?

Orson Scott Card "Gra Endera"

Prószyński i S-ka 2013

Pierwszy raz zetknąłem się z prozą Orsona S. Card'a w czasach, kiedy Nowa Fantastyka drukowała całe powieści na swoich łamach. Oczywiście w odcinkach i należało kupować kolejne numery, żeby pozostać w akcji. Za to jakie było oczekiwanie! W końcu to miesięcznik, a miesiąc to długo dla kogoś pozostawionego w połowie akcji. W końcu jednak udało mi się zakupić pełną książkę i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Teoretycznie nic. Albo trafisz do metra, albo do kopalni. Nic innego przytrafić ci się nie może. No ewentualnie wielkie rury kanalizacyjne, pełne szczurów, śmierdzącej wody i pogubionych kluczy i piłek. Chyba, że wiesz którędy WEJŚĆ! Chyba, że masz przewodnika. Chyba, że nie masz wyboru. Wtedy trafić możesz na bliźniacze miasto. Miasto POD!
Richard był zwykłym człowiekiem, miał dziewczynę, dom i pracę. Wszystko do pewnego momentu, kiedy znalazł na ulicy ranną dziewczynę o imieniu Door. Powodowany odruchem litości, niepomny na zdanie swojej ukochanej, zabiera nieznajomą do swojego mieszkania. Pod tego momentu wkracza na drogę, która zmusi go do odwiedzenia najbardziej niesamowitego miejsca na ziemi. Londynu POD.
Autor szybko zmusza nas do przestawienia się na absurdalny, z pozoru, świat akcji. Ranna dziewczyna, ścigający ją zabójcy, conajmniej dziwni przyjaciele, czy raczej sojusznicy. Potem schodzimy wraz z bohaterami w dół, by spotkać jeszcze inne stwory, zjawy i postaci, które całkowicie odmienią nasze spojrzenie na niektóre rzeczy. Intryga jest mroczna i zawiła, nie wiadomo komu można ufać, a kto pracuje na dwie strony. Świat POD potrzebuje bohatera i nieświadomy niczego Richard jest tym, który może dokonać wielkich czynów. Czy znajdzie w sobie dość odwagi? Czy będzie potrafił odnaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości, czy może raczej będzie dążył tylko do odzyskania tego, co stracił na powierzchni.
Neil Gaiman udowadnia, że wiele łączy go z pozornie absurdalnym światem, kreowanym przez innego mistrza fantasy Terrego Pratchetta. Obaj panowie kreślą akcje swoich powieści z zadziwiającą lekkością, tworząc nowe miejsca, światy zupełnie odmienne, a mimo to spójne i ciekawe. "Nigdziebądź" to książka, którą czyta się błyskawicznie, wciągająca od pierwszej strony i trzymająca w napięciu do samego końca.
Pozostaje myśl jedna, co ja bym zrobił, gdyby przewrotny los posłał mnie do miasta POD? Czy dałbym radę iść naprzód? Jak mógłbym zareagować na sytuacje, na które nic nie może mnie przygotować? Czy odnalazłbym w sobie potrzebną odwagę i potrafiłbym poświęcić wszystko dla szalonego Świata, który może potrzebować akurat mnie?
Jeżeli masz ochotę odwiedzić miejsce tak znane i zupełnie inne, gdzie wszystko może się zdarzyć i nic nie jest pewne, to zejdź do Świata POD!


Neil Gaiman "Nigdziebądź"
MAG 2012

Teoretycznie nic. Albo trafisz do metra, albo do kopalni. Nic innego przytrafić ci się nie może. No ewentualnie wielkie rury kanalizacyjne, pełne szczurów, śmierdzącej wody i pogubionych kluczy i piłek. Chyba, że wiesz którędy WEJŚĆ! Chyba, że masz przewodnika. Chyba, że nie masz wyboru. Wtedy trafić możesz na bliźniacze miasto. Miasto POD!
Richard był zwykłym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Typowe dla autora przedstawianie rzeczywistości w barwach czarno-białych, wydaje się mocno naiwne kiedy czytelnik dorasta. Dawne zachwyty nad rycerskością polaków i niegodziwością krzyżackich żołdaków ustępują myśli, że przecież w życiu nic nie bywa aż tak proste. Niemniej, pisząc "ku serc pokrzepieniu" musiał Henryk Sienkiewicz utrzymać się w konwencji prostej i trafiającej do każdego odbiorcy. Czasy też były inne i być może mniej wymagający czytelnicy, bo nie nawykli do mrocznych intryg i braku bohaterów stricte dobrych, bądź złych.
Trudno jednak odmówić pisarzowi dobrego warsztatu i wykreowania postaci tak charakterystycznych, że łatwo wpadających w pamięć. Jeżeli potrzebujemy ucieczki od niejasnych codziennych układów, chcemy chociaż przez chwilę pobyć w świecie pozbawionym dwulicowości, w świecie prostym i łatwym do przyswojenia, to czytajmy Sienkiewicza. Może nawet w XXI wieku uda mu się pokrzepić nasze serca prostymi przygodami ludzi, dla których ideały ważniejsze były od prywaty.
Klasykę też trzeba czytać. Nie tylko ze szkolnego przymusu!

Typowe dla autora przedstawianie rzeczywistości w barwach czarno-białych, wydaje się mocno naiwne kiedy czytelnik dorasta. Dawne zachwyty nad rycerskością polaków i niegodziwością krzyżackich żołdaków ustępują myśli, że przecież w życiu nic nie bywa aż tak proste. Niemniej, pisząc "ku serc pokrzepieniu" musiał Henryk Sienkiewicz utrzymać się w konwencji prostej i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Być może nigdy nie dotarłbym do taj książki. Wstyd. Ponoć to, po Tolkienie, najważniejsza trylogia fantastyczna XX wieku. Mimo to, mógłbym jej nigdy nie przeczytać gdyby nie film. O tak, film zaintrygował i ukierunkował poszukiwania. W końcu dotarłem do książki Pullmana i z drżeniem rąk chciałem przekonać się co takiego złego w niej jest, że na wniosek kościoła odstąpiono od kręcenia całej trylogii. Stworzono jedną część, która ciężko łapie jakikolwiek sens bez kontynuacji, ale.... książek nie spalili!
Można powiedzieć, że jak na dzieło tych rozmiarów, to autor bardzo szybko przechodzi do konkretów. Świat jest łatwy do zaakceptowania, bo podobny bardzo do naszego. Bohaterowie to ludzie, tacy sami jak my, różnią się tylko tym, że WIDZĄ swoją duszę. Występuje ona pod postacią zwierzęcia zwanego Dajmoną. Mamy tu też Cyganów, ale i oni różnią się o tych, których widujemy na ulicach naszych miast. Są też Czarownice, są Niedźwiedzie polarne. Jest też spisek, wojna i nagłe zmiany losów. Wszyscy poszukują odpowiedzi na pytanie czym jest tajemniczy Pył i jaką ma władzę nad żyjącymi stworzeniami.
Jeżeli część pierwsza jest czystą przygodą, to w drugiej i trzeciej Pullman przenosi nas na poziom ciut wyższy. Zaczynamy zmieniać Światy. Trafimy w czasy współczesne do "naszej" Anglii, ale także do krainy umarłych. Poznamy stwory o jakich nikomu się nie śniło i będziemy odkrywać wraz z bohaterami tajemnice otaczających nas wydarzeń. Bohaterskie czyny, niepotrzebne ofiary, zmiany stron. Autor nie pozwala nam odetchnąć, uspokoić się, niczym uczestnicy musimy biec przez kartki, żeby dotrzeć do Prawdy.
Czy trylogia Mroczne Materie jest dziełem ważnym? Jak najbardziej. Dotyka problemów, które dla niejednego czytelnika mogą stanowić tabu, próbuje wyjaśnić prostym językiem prawa rządzące Światem czy Światami. Podróżujemy z miejsca na miejsce by poznać pomysł autora na stworzenie. Dowiemy się również jak złe jest dyktowanie innym co mają myśleć, jak bardzo szkodliwa jest ingerencja w ludzką duszę i co to znaczy prawdziwe poświęcenie. Takie, co rozdziela tych co się kochają, co przekracza granicę śmierci i co odrywa duszę od ciała.
Obsesyjne dążenie do Władzy sprawia, że człowiek kroczy naprzód "po trupach", nie patrząc kogo krzywdzi. Tylko prawdziwe uczucie może przeciwstawić się złu i odmienić serca dotknięte żądzą wielkości. Po której stronie stanąć kiedy walczą siły nadprzyrodzone? Kim jest Autorytet? Jakie są konsekwencje podróży między światami? Dlaczego po śmierci warto opowiadać tylko prawdziwe historie?
Dowiedzieć się można tylko w jeden sposób. Wyruszając w podróż śladami Lyry i jej przyjaciół.



Philip Pullman "Mroczne Materie"
tom 1 "Złoty Kompas"
tom 2 "Magiczny Nóż"
tom 3 "Bursztynowa Luneta"
Albatros 2011 r.

Być może nigdy nie dotarłbym do taj książki. Wstyd. Ponoć to, po Tolkienie, najważniejsza trylogia fantastyczna XX wieku. Mimo to, mógłbym jej nigdy nie przeczytać gdyby nie film. O tak, film zaintrygował i ukierunkował poszukiwania. W końcu dotarłem do książki Pullmana i z drżeniem rąk chciałem przekonać się co takiego złego w niej jest, że na wniosek kościoła odstąpiono...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozpocząłem przygodę z Jakubem Ćwiekiem. Nie od klasyków (chyba już tak można nazwać "Kłamcę" czy "Chłopców"), ale od nowości. "Dreszcz" kupiony z miłości do ciężkiej muzyki, fantastyki i po przemiłym spotkaniu z autorem znalazł się na półce. W sumie długo czekał. Aż wstyd przyznać, że nie czyta się książek "od razu". Cóż brak czasu daje się we znaki i wciąż i wciąż pojawiają się różne inne sprawki, które są ważniejsze od literatury. Ale do rzeczy.
Początek ma "Dreszcz" zaiste epicki. Opisany kawałek "Hells Bells" przyprawia o dreszcze. Jest muzycznie, jest rockowo. Postacie Jakub stworzył świetne, wyraziste i łatwe do "zobaczenia" w wyobraźni, zastanawiam się tylko czy ułatwia mi to znajomość Śląska? Czy gdybym mieszkał w Gdańsku to Alojz byłby mniej śmieszny? Rychu mniej swojski? Nieeee, może co najwyżej miałbym trudności w zrozumieniu godki, ale przecież wystarczy troszkę trudu i już, wszystko zrozumiałe!
Jedyne czego mi w tej książce brakowało to opisy. Owszem wiem gdzie się dzieje i co się dzieje, ale brakuje tej małej drobinki, tych paru stron mówiących dokładnie jak to GDZIE wygląda. Długo myślałem. Długo dociekałem. Dlaczego? Po co? Eeee? Aż w końcu dotarło do mnie! Przecież Kuba lubi komiks! O tak! Nagle wszystko stało się poniekąd jasne. Nie wiem czy to autor miał na myśli, ale dla mnie przekaz jest prosty: jak w komiksowych okienkach, w powieści Ćwieka jest Bohater i jego akcje, jest dynamika, jest mnóstwo "ciach", "bach", "łup" i "bzzzzz" i to na tym mamy się skupić. Jak w komiksie, najważniejsi są Ci, którzy swoimi OSOBAMI tworzą fabułę! Ciekaw jestem innych książek. Czy jest podobnie czy tylko "Dreszcz" tak się rozpędza? Zobaczymy w części drugiej. I mam nadzieję, że już niedługo przekonam się jak brzmi "Kłamca".
Jednym słowem nie każdemu do gustu przypadnie, nie każdemu spodoba się, ale jak dla mnie odmienna stylistyka zachęca do dalszej lektury. Czy to utrzyma się po następnej książce? Zobaczymy. Kuba wydaje się być postacią bardzo nietypową i takie też są jego książki. Lektura jest lekka, ciekawa i zajmująca pod warunkiem oczywiście, że akceptujemy komiksową fabułę.


Poczytajcie :
JAKUB ĆWIEK "DRESZCZ" Fabryka Słów 2013

Rozpocząłem przygodę z Jakubem Ćwiekiem. Nie od klasyków (chyba już tak można nazwać "Kłamcę" czy "Chłopców"), ale od nowości. "Dreszcz" kupiony z miłości do ciężkiej muzyki, fantastyki i po przemiłym spotkaniu z autorem znalazł się na półce. W sumie długo czekał. Aż wstyd przyznać, że nie czyta się książek "od razu". Cóż brak czasu daje się we znaki i wciąż i wciąż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak, wiem, że długi jest tytuł tego posta, ale jakoś nie mogłem wymyślić nic innego. Jak bowiem odróżnić ten jeden jedyny kryminał skandynawski z gromady tylu świetnych książek? Po prostu zaznaczyć, że ten jest w pewien sposób niepowtarzalny. Jego autor zmarł bowiem zanim doszło do publikacji, szkoda, tym bardziej kiedy wiemy jaki sukces odniósł. Stieg Larsson miał szansę zostać jednym z najlepszych pisarzy w Szwecji, niestety zawał serca przekreślił tą szansę.
To tylko moje zdanie. Muszę jednak połączyć dwie recenzje w jedno. Zacznę tak jak zacząłem czyli od obejrzenia filmów. Nie, nie mówię o produkcji amerykańskiej, ale szwedzkiej trylogii. Pomimo tego, że nie powinno się tak robić, pełniony został ten błąd. No cóż, byliśmy zachwyceni, akcja jest wartka, postaci wyraziste. Film oceniłem wysoko i trwałem w tym przekonaniu czas dość długi. Dopóki nie zdobyłem wersji książkowej.
Już tom pierwszy dał mi obraz jak wiele straciłem opierając się tylko na filmie. Zawsze obiecuję sobie, że nigdy więcej tego błędu nie popełnię, jednak wciąż raz za razem, wracam do tego. Larsson miał jedną cechę, która ujawnia się we wszystkich trzech książkach: akcja rozpędzała się pomału, czasem wręcz wydawało się, że książka będzie kolejnym nudnawym kryminałem jakich wiele. Nic z tego, raz puszczona w ruch, nabierała takich obrotów, że odstawienie jej na półkę było równie trudne co rzucenie palenia. Fakty pozornie rozrzucone i nieistotne, zaczynają łączyć się w całość, im dalej w treść tym ciemniej, straszniej, a to dopiero tom pierwszy.
Od tomu drugiego akcja skręca na zupełnie inne tory. Pozostają z nami główni bohaterowie, ale jedno z nich staje się mimowolną osią fabuły. Z mrocznego świata "Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet" wkraczamy w bagno Szwedzkiego wywiadu. Znów akcja rozkręca się pomału wiążąc ze sobą pozornie odległe od siebie fakty. Nie da się jednak ukryć, że tłem całej rozgrywki wciąż pozostają mężczyźni, dla których los kobiety nie ma znaczenia.
Po przeczytaniu pojawiają się dwa spostrzeżenia, jedno to fakt, że tak jak w przypadku każdej z książek, całość również rozpędza się, by pod koniec trzeciego tomu zapewnić czytelnikowi kumulację wrażeń. Drugie to pewność, że pomimo najszczerszych chęci filmy są tylko cieniem dla oryginału literackiego. Jest to bogatsze kino europejskie, są dobrze zagrane role mimo to kiedy po przeczytaniu zrobiłem seans powtórkowy zawiodłem się srodze. Kolejny raz trafiamy na coś co mogłoby współistnieć jako dwie różne opowieści i niekoniecznie powinno się je łączyć. Filmy są dobre bez książek, książki są doskonałe i nie potrzebują filmów.
Myślę, że dla każdego fana kryminału, a w szczególności kryminału skandynawskiego jest to pozycja obowiązkowa. Mamy tu również aferę szpiegowską i thriller polityczny, wiele różnych nurtów w trzech znakomitych tomach.

Stieg Larsson
"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"
"Dziewczyna, która igrała z ogniem"
"Zamek z piasku, który runął"
Wydawnictwo Czarna Owca 2014

Tak, wiem, że długi jest tytuł tego posta, ale jakoś nie mogłem wymyślić nic innego. Jak bowiem odróżnić ten jeden jedyny kryminał skandynawski z gromady tylu świetnych książek? Po prostu zaznaczyć, że ten jest w pewien sposób niepowtarzalny. Jego autor zmarł bowiem zanim doszło do publikacji, szkoda, tym bardziej kiedy wiemy jaki sukces odniósł. Stieg Larsson miał szansę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zastanawiałem się jak to napisać. Przyszedł do głowy list, bo chciałbym Autorowi powiedzieć to personalnie. Jako, że poczta działa słabo, a pisać na papierze mało komu się chce, wykonuję to w tym miejscu, a może ktoś przeczyta.

Panie Pawle!
Nie znałem Pana twórczości i muszę się przyznać, że nie słyszałem Pana nazwiska wcześniej, a może słyszałem, ale nie zapadło mi w pamięć? Jakby nie było, to właśnie Pan został wybrany i namaszczony do napisania powieści w uniwersum Metro 2033. To była książka oczekiwana bardzo, wyglądana przez fanów serii i nareszcie dostaliśmy To. Byli tacy co sarkali na Nową Hutę, na brak metra, brak stolicy. Myślę, że większość z nich przekonała się o słuszności pańskiego wyboru. Nie o tej książce chcę jednak pisać.
Skorzystałem z promocji internetowej i kupiłem również Pana debiut. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego. Zupełnie nieznany autor i dwie książki. Pierwsza padła "Dzielnica" i pozostawiła w głowie dobry ślad. Potem wkroczyłem w inny świat. Świat, w którym nie ma pokoju, świat w którym wszystko co znane zyskuje nowe oblicze. Każdą stroną tej książki odkrywałem historię, niby znaną, niby bliską każdemu człowiekowi, a jednak inną zupełnie. Doznałem znów tego uczucia, które towarzyszy mi przy dobrych opowieściach, chciałem gnać do przodu razem z Kutrzebą i resztą kompanii, a jednocześnie bałem się zbyt rychłego końca. Rozpędził Pan historię do stanu przedzawałowego, końcówkę czytało się bez tchu, chociaż gdzieś tam człowiek wiedział, że będzie happy end. Chociaż w sumie to nie wiadomo czy happy, bo przecież to nie koniec?
Panie Pawle, wiem że jestem tylko małym głosem, jednym z wielu czytelników, ale po ostatniej stronie "Pokoju Światów" mam tylko jedno pragnienie: wyruszyć razem z Mirosławem i jego czarną Panią po tego ostatniego. Gdzieś wgłąb Rewolucji, a może jeszcze gdzieś indziej? Niech Pan pisze, niech pomysły na ich dalsze losy nie przestają nawiedzać pańskiej głowy.
To ponoć debiut, ale muszę subiektywnie powiedzieć, że cholernie udany. Będę czekał i wierzył, że jeszcze pozwoli mi Pan wrócić do tego świata gdzie bogowie i legendy stają się żywymi postaciami. Zbyt doskonale Pan to wymyślił :-D dla mnie to tekst, który otwiera nową drogę w polskiej fantastyce. Dziękuję Panu za nich wszystkich, dziękuję za Dzikie Pola, Koleje Galicyjskie i czarcie mleko. Powiem Panu tylko tyle: chcę jeszcze :-D i mam nadzieję, że dostanę.

Zastanawiałem się jak to napisać. Przyszedł do głowy list, bo chciałbym Autorowi powiedzieć to personalnie. Jako, że poczta działa słabo, a pisać na papierze mało komu się chce, wykonuję to w tym miejscu, a może ktoś przeczyta.

Panie Pawle!
Nie znałem Pana twórczości i muszę się przyznać, że nie słyszałem Pana nazwiska wcześniej, a może słyszałem, ale nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żona czasem znajduje perełki. W księgarni w naszym mieście, można znaleźć książki, których nikt już nie chce. Leżą na półkach tak długo, że właściciele zapomnieli już z jakiej hurtowni i w jak dawnych czasach kupili tą pozycję. Wtedy lądują w koszu z tak zwaną "tanią książką". Cóż, cena 6 zł za tomik dobrej powieści to cena niewielka, więc żal nie brać. Prawdziwa nagroda czeka na tego, kto wytrwale przegląda tomy w koszyku. Można trafić na coś, co staje się interesującym towarzyszem, na ekstra ciekawą historię, na niesamowitą opowieść. Warto zaryzykować.
Wiek XIV, w królestwie Francji. Umiera król Ludwig, który rządził państwem zaledwie półtora roku. Pierwszy raz od lat zdarza się sytuacja, w której nie ma bezpośredniego następcy tronu. Co prawda królowa jest w ciąży, ale nikt nie może zagwarantować, że powije syna. W kolejce do tronu jest również kilkuletnia dziewczynka, której zarzuca się pochodzenie z nieprawego łoża. Pojawia się też kilku kandydatów na regenta. Sytuację polityczną można uznać za skomplikowaną.
Kościół nie jest w lepszej sytuacji. Od lat kardynałowie kłócą się i daleko im do porozumienia. Podzieleni na wrogie frakcje, bardziej starają się zniszczyć konkurentów, niż wybrać nowego Papieża. Starzy intryganci nie boją się posunąć do oszustw i kłamstwa, żeby tylko osiągnąć cel.
W tej sytuacji regentem królestwa ogłasza się Filip, brat zmarłego króla. Zmusza Kardynałów do zamkniętego konklawe i rusza do Paryża, by ustabilizować swoją władzę. Będzie musiał negocjować i płacić, straszyć i nadawać tytuły, jednym okaże pogardę, by zyskać przychylność innych.
Maurice Druon zamienia historię w najlepszej jakości powieść, z żywą intrygą, spiskami i zabójstwami. Aż trudno uwierzyć, że fakty dotyczące jednej dynastii mogą stanowić podstawę do takiej powieści. Niejeden pisarz nie potrafiłby wymyślić równie zajmujących wydarzeń.
"Prawo mężczyzn" to tom czwarty z całej serii "Królów przeklętych". Czemu zacząłem od środka? Akurat ten tom pojawił się w przecenionych książkach. Pozostałych nie ma na półce, ale znalazłem w internecie i zapewne kupię, bo ciekawość została rozbudzona. Ja osobiście lubię historię jako taką, ale myślę, że takie jej przedstawienie może pomóc w dotarciu i do tych, którzy na co dzień za nią nie przepadają. Nie wierzycie? Spróbujcie. W końcu każdy z tomów jest książką raczej cienką objętościowo i czyta się naprawdę szybko. Nie zaszkodzi dać szansy francuskiej literaturze. Przerażać może tylko to, że oparto ją na historycznych faktach. To działo się naprawdę. Więc co dzieje się teraz?


Maurice Druon "Prawo mężczyzn"
Tom IV cyklu "Królowie przeklęci"
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA 2001 r.

Żona czasem znajduje perełki. W księgarni w naszym mieście, można znaleźć książki, których nikt już nie chce. Leżą na półkach tak długo, że właściciele zapomnieli już z jakiej hurtowni i w jak dawnych czasach kupili tą pozycję. Wtedy lądują w koszu z tak zwaną "tanią książką". Cóż, cena 6 zł za tomik dobrej powieści to cena niewielka, więc żal nie brać. Prawdziwa nagroda...

więcej Pokaż mimo to