-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2017-09-23
2017-05-07
Publicystyka. Kilka ciekawych opinii i porad. Niezły styl.
Z książki zapamiętałem, że nauczyciel by nie zwariować musi "olewać" system i w dzienniku notować mądre tematy a uczniom serwować niezbędne minimum + najciekawsze filmy, które może uczniów czymś zaciekawią. Podobała mi się idea by w szkole nie było dzwonków.
Część pisana przez córkę autora mniej mnie zainteresowała z racji, że probelmy nauczycieli dużo bardziej mnie dotyczą.
Publicystyka. Kilka ciekawych opinii i porad. Niezły styl.
Z książki zapamiętałem, że nauczyciel by nie zwariować musi "olewać" system i w dzienniku notować mądre tematy a uczniom serwować niezbędne minimum + najciekawsze filmy, które może uczniów czymś zaciekawią. Podobała mi się idea by w szkole nie było dzwonków.
Część pisana przez córkę autora mniej mnie zainteresowała...
1993
2015-01
2009
2002
Tę książkę kojarzę z wakacjami, zajadaniem się lodami z pudełka i głośnym śmiechem nad książką.
Tę książkę kojarzę z wakacjami, zajadaniem się lodami z pudełka i głośnym śmiechem nad książką.
Pokaż mimo to2005
2015-07-23
Panom odradzam czytanie tej powiastki. Przeczytałem ją tylko z racji tego, że zawiera wątki gdańskie. Oryginalnie było to słuchowisko i to czuć bo książka składa się w ~98% z dialogów. Przez to czyta się dobrze, ale treść jaką wynosi się z przeczytania tych 280 stron jest marna. Taka telenowela: gosposia jest fajna, rodzina się jakby rozpada, jakieś romanse, schadzki, inni coś tam robią w pracy. Co pewien czas nazwa ulicy w Gdańsku. Podsumowując z książki tej dowiedziałem się, że:
- na Szerokiej sprzedawano futra,
- niektórzy kradli rury ze stoczni,
- czasem była tam kontrola przy bramie,
- że jedzono w Monopolu (dziś City Forum)
i... koniec.
Panom odradzam czytanie tej powiastki. Przeczytałem ją tylko z racji tego, że zawiera wątki gdańskie. Oryginalnie było to słuchowisko i to czuć bo książka składa się w ~98% z dialogów. Przez to czyta się dobrze, ale treść jaką wynosi się z przeczytania tych 280 stron jest marna. Taka telenowela: gosposia jest fajna, rodzina się jakby rozpada, jakieś romanse, schadzki, inni...
więcej mniej Pokaż mimo to2004
Oj, namęczyłem się z tą książką. Dwa miesiące czytania a ostatnie strony w ogóle już mnie nie cieszyły.
Nieraz dało się wyczuć, że forma przerosła treść. Zamysł był ciekawy, opowieść bardzo szeroka, wątki ciekawe i bardzo liczne. Najlepiej czytało mi się ją w środku, jak ci frankiści byli w tournee. Potem coś się zaczęło psuć. Jak wątki zaczęły się ze sobą łączyć to potem po kolei wszyscy umierali.
Doceniam ogrom pracy autorki. Podziwiam jej wgłębianie się w mistycyzm, kabałę, filozofię. Po prostu nie przepadam za łączeniem źródeł historycznych z fikcją literacką. Chyba jestem jednak historykiem po studiach, a tam we mnie wpoili niechęć do fikcji.
Książkę polecam tym, którzy bardzo chcą poznać dzieje Jakub Franka. Ja do "Ksiąg Jakubowych" nie wrócę. Wolałbym już zajrzeć do wspomnianych w bibliografii prac poświęconych frankistom (Frank i frankiści - Kraushara) albo do Nowych Aten - Chmielowskiego.
Oj, namęczyłem się z tą książką. Dwa miesiące czytania a ostatnie strony w ogóle już mnie nie cieszyły.
więcej Pokaż mimo toNieraz dało się wyczuć, że forma przerosła treść. Zamysł był ciekawy, opowieść bardzo szeroka, wątki ciekawe i bardzo liczne. Najlepiej czytało mi się ją w środku, jak ci frankiści byli w tournee. Potem coś się zaczęło psuć. Jak wątki zaczęły się ze sobą łączyć to potem...