Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:


Na półkach:


Na półkach:

Tak, niezaprzeczalnie ten reportaż czyta się jak powieść. Jest on doskonałym materiałem na film lub wieloodcinkowy serial, bo szczegóły na temat Rossa i samej strony Silk Road nigdy się nie kończą. Ilość informacji, które dostarcza nam autor w swojej pracy jest ogromna. Począwszy od myśli policjantów, prokuratorów , aż po zapis rozmów między Rossem a ludźmi, którzy pomagali mu stworzyć stronę.

„Król darknetu” to bardzo dobry, przystępnie napisany reportaż, który czyta się ekstremalnie szybko z wypiekami na twarzy.Jest w nim kilka niedociągnięć, na które jednak można przymknąć oko, bo absolutnie nie ujmują to całości opowiedzianej przez autora historii.

Tak, niezaprzeczalnie ten reportaż czyta się jak powieść. Jest on doskonałym materiałem na film lub wieloodcinkowy serial, bo szczegóły na temat Rossa i samej strony Silk Road nigdy się nie kończą. Ilość informacji, które dostarcza nam autor w swojej pracy jest ogromna. Począwszy od myśli policjantów, prokuratorów , aż po zapis rozmów między Rossem a ludźmi, którzy pomagali...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

Testamenty opisują wydarzenia, które mają miejsce 15 lat po tym wydarzeniach z „Opowieści podręcznej”. Tamte wątki nie są kontynuowane, Margaret Atwood zdecydowała się jednak kilka razy wspomnieć o wydarzeniach, które możemy kojarzyć z jej poprzedniej książki. Jeśli kogoś interesują szczegółowe losy Podręcznych, to niestety się rozczarują. W tej książce Podręczne są tylko tłem całej akcji, którą przyjdzie nam obserwować.

Margaret Atwood porusza szereg tematów, które obecnie stają się coraz ważniejsze: prawa kobiet, ogólne prawa człowieka, to, w jaki sposób zbudowany jest system i jaką ma on nad nami kontrolę.

To niezaprzeczalnie ogromna zaleta powieści autorki. Myślę jednak, że „Testamenty” mogły być historią, która jeszcze bardziej przybliżyłaby nas do dyskusji na temat zmian i tego co ma po nich nastąpić. Zamiast tego dostajemy ciekawą ale naiwną opowieść, z dobrymi momentami i wyjątkowym tłem stworzonym już w „Opowieści podręcznej”.

Testamenty opisują wydarzenia, które mają miejsce 15 lat po tym wydarzeniach z „Opowieści podręcznej”. Tamte wątki nie są kontynuowane, Margaret Atwood zdecydowała się jednak kilka razy wspomnieć o wydarzeniach, które możemy kojarzyć z jej poprzedniej książki. Jeśli kogoś interesują szczegółowe losy Podręcznych, to niestety się rozczarują. W tej książce Podręczne są tylko...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

„Hana” to powieść niemalże niezwykła. W trakcie jej czytania można poczuć się tak, jakby coś ważnego wydarzyło się w naszym życiu, a nie tylko na kartach powieści. Przeżywanie wszystkich złych i trochę lepszych chwil z bohaterami, bierne przyglądanie się temu, co dzieje się w ich życiu naprawdę łamie serce. Gdy już odłożyłam tę książkę, nie mogłam zacząć czytać żadnej innej powieści. Żadna nie okazywała się dość dobra. Kryzys po doskonałej literaturze. Niezaprzeczalnie mamy tu do czynienia z literaturą w najlepszej odsłonie.

blogoksiazkach.com

„Hana” to powieść niemalże niezwykła. W trakcie jej czytania można poczuć się tak, jakby coś ważnego wydarzyło się w naszym życiu, a nie tylko na kartach powieści. Przeżywanie wszystkich złych i trochę lepszych chwil z bohaterami, bierne przyglądanie się temu, co dzieje się w ich życiu naprawdę łamie serce. Gdy już odłożyłam tę książkę, nie mogłam zacząć czytać żadnej innej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po dwóch przeczytanych powieściach Soukupovej jestem pewna, że długo nie znajdę pisarki, która w taki sposób pisałaby właśnie o uczuciach bohaterów i ich całkowicie normalnym, codziennym życiu. Mamy tu do czynienia z naprawdę dobrze napisaną powieścią i wykreowanymi postaciami, które nie są tylko imionami zapisanymi na kartce, ale posiadają cechy, dzięki którym trudno jest uwierzyć, że to tylko wyobraźnia autorki.

Płynnie poprowadzona historia, w której nie ma czasu na niepewność, czy aby na pewno miało to być napisane w taki sposób, a nie inny. Wszystko zostało tutaj dokładnie przemyślane i choć „Najlepiej dla wszystkich” nie wywołało u mnie tylu emocji i myśli jak było to w przypadku „Pod śniegiem”, ta powieść również zasługuje na to, aby po nią sięgnąć i razem z bohaterami przeżywać ich codzienność.


blogoksiazkach.com

Po dwóch przeczytanych powieściach Soukupovej jestem pewna, że długo nie znajdę pisarki, która w taki sposób pisałaby właśnie o uczuciach bohaterów i ich całkowicie normalnym, codziennym życiu. Mamy tu do czynienia z naprawdę dobrze napisaną powieścią i wykreowanymi postaciami, które nie są tylko imionami zapisanymi na kartce, ale posiadają cechy, dzięki którym trudno jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to na pewno książka łatwa, przyjemna, którą można przeczytać w ciągu kilku godzin. Historie napisane przez Petra Balko uwierają i sprawiają, że w trakcie czytania musimy przepracować wiele różnych emocji. O ile na początku nie do końca wiadomo, w którą stronę autor będzie chciał zmierzać w swojej powieści, o tyle po przeczytaniu ostatnich stron ma się pewność, że to historia, która celowo zawiera chaos, a jest to najzwyczajniejszy chaos życia naszych bohaterów, czyli taki, z którym przychodzi zmierzyć się każdemu człowiekowi. Autor wyraźnie bawi się słowem. W humorze i gawędziarskim stylu kryją się elementy, które z tej książki wyciągają cały obraz ludzkiego życia. Taki jaki rzeczywiście jest. Bez upiększeń.

blogoksiazkach.com

Nie jest to na pewno książka łatwa, przyjemna, którą można przeczytać w ciągu kilku godzin. Historie napisane przez Petra Balko uwierają i sprawiają, że w trakcie czytania musimy przepracować wiele różnych emocji. O ile na początku nie do końca wiadomo, w którą stronę autor będzie chciał zmierzać w swojej powieści, o tyle po przeczytaniu ostatnich stron ma się pewność, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Główna różnica między „Z Nowym Jorkiem na NY„, a innymi przewodnikami jest taka, że to nie są tylko suche informacje o tym, co warto odwiedzić, a czego nie. Książka jest raczej zbiorem anegdot i doświadczeń autorki, które składają się w naprawdę świetnie zgraną całość. Miałam wrażenie, że autorka włożyła naprawdę sporo serca, aby ją napisać. Książka podzielona jest na 18 bloków tematycznych i już sam początek sprawia, że ciężko się od niej oderwać.

Ta książka to idealny wstęp do podróży do Nowego Jorku, albo dopełnienie tego, co już wcześniej się widziało. Czytając książkę Magdaleny Muszyńskiej naprawdę można się zakochać w tym miejscu. Tak. Oficjalnie – zachwalam przewodnik, chociaż nigdy nie byłam fanką tego typu literatury. A jednak! Da się dobrze napisać książkę o jakimś konkretnym miejscu, bez wspomagania się za wszelką cenę bookingiem lub innym tripadvisor. Dobra robota.


blogoksiazkach.com

Główna różnica między „Z Nowym Jorkiem na NY„, a innymi przewodnikami jest taka, że to nie są tylko suche informacje o tym, co warto odwiedzić, a czego nie. Książka jest raczej zbiorem anegdot i doświadczeń autorki, które składają się w naprawdę świetnie zgraną całość. Miałam wrażenie, że autorka włożyła naprawdę sporo serca, aby ją napisać. Książka podzielona jest na 18...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałam reportażu, w którym autor w tak subtelny i nieoceniający sposób podchodziłby do tak trudnego tematu. Niewiedza jest najgorsza. Wytłumaczenie kwestii ADHD i autyzmu jest kluczem do tego, aby zaakceptować odmienność. W jednej historii opisany jest brak sensu separowania dzieci z dolegliwości od tych, które są zdrowe i to, dlaczego wciąż piętnujemy inność, choć tyle teraz się mówi o akceptacji i tolerancji. Empatia, wrażliwość, tolerancja – każdy człowiek czasem o tym zapomina, ta książka jest jednak właśnie po to, aby nam o tym przypomnieć.

blogoksiazkach.com

Dawno nie czytałam reportażu, w którym autor w tak subtelny i nieoceniający sposób podchodziłby do tak trudnego tematu. Niewiedza jest najgorsza. Wytłumaczenie kwestii ADHD i autyzmu jest kluczem do tego, aby zaakceptować odmienność. W jednej historii opisany jest brak sensu separowania dzieci z dolegliwości od tych, które są zdrowe i to, dlaczego wciąż piętnujemy inność,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"O tym się nie mówi” to zbiór sześciu esejów, w których autorka stara się poukładać swoją przeszłość, wyciągnąć z nich lekcje i podzielić się nimi z innymi. To odpowiedni moment na to, aby choć na chwilę się zatrzymać i zdać sobie sprawę z tego, że w naszym społeczeństwie zwyczajnie coś poszło bardzo nie tak.

Siła esejów Emilie Pine tkwi przede wszystkim w tym, że autorka nie stara się na siłę wzbudzać w nas szeregu emocji. Ale uwaga uwaga, pomimo takiego zabiegu emocje i tak przychodzą ze zdwojoną siłą. Ważne teksty ze względu na tematykę, to swojego rodzaju próba poukładania i zaakceptowania przeszłości taką, jaka rzeczywiście jest. Możemy się z nich naprawdę wiele nauczyć. Niesamowity jest w tej książce poziom świadomości – swoich błędów, tego, w jaki sposób postrzegają nas inni ludzi i tego, jaki mamy na to rzeczywisty wpływ.

blogoksiazkach.com

"O tym się nie mówi” to zbiór sześciu esejów, w których autorka stara się poukładać swoją przeszłość, wyciągnąć z nich lekcje i podzielić się nimi z innymi. To odpowiedni moment na to, aby choć na chwilę się zatrzymać i zdać sobie sprawę z tego, że w naszym społeczeństwie zwyczajnie coś poszło bardzo nie tak.

Siła esejów Emilie Pine tkwi przede wszystkim w tym, że autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Życia Sus” chciałoby się więcej. Bohaterka jest na tyle wyrazista, a jej historia tak bardzo przyciąga uwagę, że tak szybkie zamknięcie tej historii, w taki sposób wydaje się być nieprawdopodobne. W konsekwencji trudno powiedzieć o tym, aby „Życie Sus” poruszało do głębi. Owszem, jest to ważna, piękna i jednocześnie przerażająca powieść, ale jednak ostatecznie pozostawia nas z poczuciem niewykorzystanego potencjału i zamknięcia historii „w połowie”.

„Życia Sus” chciałoby się więcej. Bohaterka jest na tyle wyrazista, a jej historia tak bardzo przyciąga uwagę, że tak szybkie zamknięcie tej historii, w taki sposób wydaje się być nieprawdopodobne. W konsekwencji trudno powiedzieć o tym, aby „Życie Sus” poruszało do głębi. Owszem, jest to ważna, piękna i jednocześnie przerażająca powieść, ale jednak ostatecznie pozostawia...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

Tę książkę można cytować stronami. Dialogi pomiędzy kobietami przecinają powietrze jak najostrzejsze noże. Sprawiają ból, rozśmieszają, skłaniają do przewartościowania pewnych rzeczy, które z pozoru wydawały się najistotniejsze, a w konsekwencji okazuje się, że tak właściwie nie jest. Ostatecznie, jak już porządnie się przyjrzymy, każda z bohaterek skrywa podobny ból i ostatecznie dochodzi do podobnych wniosków.

http://blogoksiazkach.com/

Tę książkę można cytować stronami. Dialogi pomiędzy kobietami przecinają powietrze jak najostrzejsze noże. Sprawiają ból, rozśmieszają, skłaniają do przewartościowania pewnych rzeczy, które z pozoru wydawały się najistotniejsze, a w konsekwencji okazuje się, że tak właściwie nie jest. Ostatecznie, jak już porządnie się przyjrzymy, każda z bohaterek skrywa podobny ból i...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

Powieść Fabio Volo „Jeszcze jeden dzień” pojawiła się na włoskim rynku w 2011 roku, natomiast w Polsce dopiero rok później. Niewielki odstęp czasowy od jej wydania nie sprawił, że o tym tytule było głośno. Nie oszukujmy się, rynek książki w ostatnich latach jest bombardowany tak wielką ich ilością, że tylko nieliczne mają szanse odnieść sukces. Jak więc ten wstęp ma się do tego tytułu?

256-stronicowa powieść wydana przez wydawnictwo MUZA zachęca czytelników do jej przeczytania jednym kluczowym zdaniem z okładki: „Bestsellerowa powieść ulubionego pisarza włoskich trzydziestolatków”. Wierzcie mi, nie ma nic gorszego od reklamowania swojego produktu, w tym przypadku książki, podobnymi stwierdzeniami. Nawet jeśli to prawda i książka najlepiej sprzedaje się w tym przedziale wiekowym nie ograniczajmy grupy odbiorców. Aby sprzedać książkę najczęściej wystarczy dobry jej opis, nic więcej. Załóżmy jednak, że nie zauważyłam tego jednego zdania, a przeczytany opis wydawał się zachęcający. Książka kupiona, więc pozostało tylko rozpocząć jej czytanie.

„Jeszcze jeden dzień” to powieść z rodzaju tych, które czyta się z prędkością światła. Wystarczyło tylko na chwilę zagłębić się w lekturze aby już znajdować się na jej ostatnich stronach. Opisy postaci, miejsc, a także dialogi i myśli bohaterów stworzone za pomocą plastycznego i lekkiego języka sprawiały, że czytelnik bez problemu zanurzał się w świat przedstawiony przez autora. Jest jednak jeden mankament, który może irytować, a mianowicie setki nazw ulic, miejsc i budynków. W pewnych momentach było ich tak wiele, że nie miałam nawet zamiaru ich czytać, ponieważ nie wnosiły one niczego nowego do lektury. Możliwe jest więc to, że szybkie czytanie tej powieści ma jedno ze swoich źródeł w omijaniu wszystkich wypisanych w niej nazw. Ale przejdźmy dalej.

Bohaterem powieści jest trzydziestoletni Giacomo. Codziennie rano jadąc do pracy, spotyka w tramwaju piękną i tajemniczą Michelę. W jego głowie pojawiają się setki myśli, pragnie zamienić choć kilka słów z nieznajomą, boi się jednak zaryzykować i tym samym wystawić się na śmieszność. Tak mija dzień za dniem, a jego plan wciąż nie zostaje spełniony. Jednak pewnego ranka to dziewczyna wychodząc z tramwaju, proponuje mężczyźnie spotkanie i rozmowę przy filiżance kawy. Giacomo dowiaduje się, że dziewczyna przeprowadza się z powodu nowej pracy i już więcej jej nie zobaczy. Tym samym ich pierwsze spotkanie ma się stać ich ostatnim. Dopiero w tym momencie powieść wchodzi w fazę rozwinięcia, a więc na następnych jej stronach autor przygotował dla czytelnika wiele niespodziewanych wydarzeń. Oczywiście tych lepszych i gorszych.

Fabio Volo stworzył romantyczną powieść ukazującą życie dwojga dorosłych ludzi dla których słowo „miłość” oznacza coś zupełnie różnego. Te różnice mogą spowodować niepowodzenia i tym samym zakończenie ich krótkiej znajomości, ale również mogą stać się czymś całkowicie odwrotnym. Mogą one być podstawą do stworzenia układu idealnego pomiędzy dwiema młodymi osobami, dla których słowo „małżeństwo” mogłoby być synonimem słowa „abstrakcja”. Ciekawe i niecodzienne pomysły bohaterów oraz ostateczne podjęcie przez nich działań stworzyłyby naprawdę ciekawą i bardzo dobrą powieść. W mojej ocenie jest ona umiarkowanie dobra. Dlaczego? Powodów jest kilka.

Pomijając już nazwy ulic, które nie były ani trochę interesujące i w żaden sposób nie wpływały na zwiększenie jakości napisanej powieści, zasadniczą i najbardziej znaczącą cechą, która wpłynęła na końcową ocenę są szczegóły dotyczące naszego bohatera Giacomo. Pewne jest to, że autor chciał wprowadzić do tej postaci nieco ostrości i wyrazistości, przecież kto chciałby czytać o idealnej, inteligentnej i interesującej postaci. Główny bohater owszem, jest inteligentny, momentami nawet zabawny, jednak połączenie tych cech z kimś kto traktuje kobiety jak zabawki i element do zdobycia jest nielogiczny. Dziwne jest to, że w innych powieściach tego typu, takie elementy nie przeszkadzają, wszystko ze sobą współgra tworząc spójną całość. W tej powieści wygląda to komicznie i nienaturalnie, a jedyne co ostatecznie utrzymuje całość na poziomie jest jej zakończenie.


Recenzja opublikowana na:
http://www.izabelamizia.pl/

Powieść Fabio Volo „Jeszcze jeden dzień” pojawiła się na włoskim rynku w 2011 roku, natomiast w Polsce dopiero rok później. Niewielki odstęp czasowy od jej wydania nie sprawił, że o tym tytule było głośno. Nie oszukujmy się, rynek książki w ostatnich latach jest bombardowany tak wielką ich ilością, że tylko nieliczne mają szanse odnieść sukces. Jak więc ten wstęp ma się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Villette” Charlotte Bronte jest niezaprzeczalnie powieścią niezwykłą. Opublikowana w 1853 roku stworzyła zupełnie nowe oblicze dzieł literackich. Nieznane do tej pory powieści psychologiczne, nastawione na opis przeżyć głównego bohatera, jego rozterek, wewnętrznego bólu i strachu znalazły swój początek, których treść została poznana głębiej dopiero w XX wieku.

Zacznijmy jednak od początku. Wydawnictwo MG kilka miesięcy temu wydało tę powieść w zupełnie nowej odsłonie. 688 stron niezwykłej historii zostały zamknięte w idealnie pasującej do niej oprawie. Nie zdarza się często abym była zafascynowana tego rodzaju elementami. Dla osoby projektującej okładkę należą się solidne brawa. Całość idealnie dopasowana do treści.

A skoro o treści mowa. O czym jest „Villette” i dlaczego ma ona tak silny związek z życiem autorki?
Główną bohaterką powieści jest Lucy Snowe, która w wyniku pewnych okoliczności podejmuje decyzje o wyruszeniu do Europy. Z czasem w jej życiu pojawiają się pewne postaci, którym przyjdzie odegrać ważną rolę na scenie życia młodej kobiety. Nikt jednak nie zdaje się zaprzątać sobie głowy tym, że na pozór poukładane sprawy, mogą przybrać zupełnie inny obrót. Rzeczywistość miesza się z iluzją, granica między jawą a snem niebezpiecznie się zaciera, a świat materialny łączy się ze światem duchowym. Jaka jest jednak prawda i jak do niej dotrzeć w bezpieczny sposób?

Warto również dodać, że tytułowe miasto „Villette” ma swoje odzwierciedlenie w osobistym życiu autorki. Pod tą nazwą kryje się Bruksela, do której młoda Charlotte Bronte wyruszyła w latach 40. XIX wieku i to tam przeżywała uczucie zakazanej miłości.

Po wcześniejszym przeczytaniu „Charlotte Bronte i jej siostry śpiące” Eryka Ostrowskiego, bardzo łatwo można utożsamić historię opowiedzianą w „Villette” z osobistymi przeżyciami autorki. Opisy relacji między kobietą, a jej wydawcą idealnie łączą się z opisami uczuć pomiędzy bohaterką a młodym lekarzem. Nie bez znaczenia w powieści znalazły się również wspomnienia miłości Charlotte do swojego nauczyciela, Constantina Hegera. „Villette” to historia, z której możemy wyczytać jaka naprawdę była tajemnicza Charlotte Bronte i jakie uczucia jej towarzyszyły. Aby odnaleźć lustrzane odbicie rzeczywistości w każdym słowie zawartym w powieści, warto zapoznać się choć w pewnym stopniu z biografią rodziny Bronte. Po ponad 150 latach wciąż badana jest jej historia, aby choć trochę przybliżyć nas do największej tajemnicy w historii literatury.

Kolejnym ważnym elementem, który należy poruszyć w ogólnej ocenie powieści jest język, jakim została napisana „Villette”. Każdy niewątpliwie zgodzi się z tym, że dzieła Charlotte, Emily i Anne Bronte cechuje czystość, przejrzystość i plastyczność używanych słów. Nie bez powodu znalazły się one w kręgu najsłynniejszych angielskich pisarek XIX-wiecznej Anglii. Historia spisana na tych kilkuset stronach daje możliwość obcowania z kulturą najwyższej klasy. Czytając drugą powieść Charlotte, po raz kolejny byłam pewna, że nie czytam książki dla zabicia czasu. Z każdą następującą po sobie stroną w czytelniku utwierdza się fakt, że ma do czynienia z arcydziełem literatury. Ambitnym, wyrazistym, kreującym świat, w którym czytelnik również bierze udział i wraz z bohaterami przeżywa każde wewnętrzne rozterki i próby zmierzenia się z rzeczywistością, w jakiej przyszło żyć głównym bohaterom.
Stron: 688


Recenzja opublikowana na:
http://www.izabelamizia.pl/

„Villette” Charlotte Bronte jest niezaprzeczalnie powieścią niezwykłą. Opublikowana w 1853 roku stworzyła zupełnie nowe oblicze dzieł literackich. Nieznane do tej pory powieści psychologiczne, nastawione na opis przeżyć głównego bohatera, jego rozterek, wewnętrznego bólu i strachu znalazły swój początek, których treść została poznana głębiej dopiero w XX wieku.

...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed rozpoczęciem czytania „Broniewskiego w potrzasku uczuć” Dariusza Pachockiego warto zapoznać się z oficjalnie przyjętą sylwetką Władysława Broniewskiego. Był on poetą, tłumaczem, żołnierzem oraz uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej. W 1926 roku poślubił Janinę Broniewską, a trzy lata później na świecie pojawiła się ich córka, Joanna.

Książka ta jest zbiorem listów Broniewskiego i Ireny Helman, studentki prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Z korespondencji wynika, że z tej znajomości wywiązał się niezwykły romans trwający przeszło trzy lata. Zgodne małżeństwo oraz bezgraniczna miłość do swej córki, Joanny nie wskazywały na to, że między mężczyzną, a młodą studentką wywiąże się tak niespodziewane uczucie.

„Ty jesteś moje wiosenne szczęście śliczne jak sama wiosna. Całkiem kręci mi się w głowie z miłości. Co tu zrobić? poradź, pomóż!”*

Poeta zmuszony jest stanąć przed wyborem pomiędzy swoją ukochaną córką, bez której nie był w stanie wyobrazić sobie swojego dalszego życia, a nową miłością, Ireną. Na wyróżnienie zasługuje postawa żony poety, Janiny Broniewskiej, która, wbrew przyjętym stereotypom, zdecydowała się pomóc swemu mężowi osiągnąć pełnię szczęścia, organizując spotkania z rodziną kochanki męża, jak również z samą Ireną.
Największe przeszkody sprawiała właśnie rodzina młodej kobiety, która nie akceptowała związku swej córki, uważając go za deprawujący i gorszący. Przykładem takiego starcia jest opisana w korespondencji walka pomiędzy Broniewskim a bratem ukochanej.

Listy te nie ukazują jednak tylko i wyłącznie romantycznej strony poety. Obrazują one także wyjazd Broniewskiego do Związku Radzieckiego, uczucia mu towarzyszące w trakcie odbywania podróży, miejsca przez niego odwiedzane oraz reakcje na styczność z odmienną kulturą.
Kolejnym bardzo ważnym elementem zawartym w listach jest obraz pogoni za zarobkiem w trudnych czasach, przyjmowania wielu propozycji przekładania dzieł na język polski oraz, przede wszystkim, dążenie do tego aby pozostać zapamiętanym przez społeczeństwo. Ostatni element był szczególnie ważny dla Broniewskiego. Pragnął on za wszelką cenę uniknąć zapomnienia swej osoby, uważał również, że to poezja i literatura jest doskonałą drogą aby tego dokonać. Dlatego też, systematycznie poprawiał błędy zawarte w listach swojej kochanki.

Została tutaj ukazana również inna strona i zupełnie inne oblicze Władysława Broniewskiego. W pewnych momentach życia poety zasady etyczne i moralne praktycznie przestały istnieć. Warto zauważyć, że romans z Ireną Helman nie był pierwszym romansem, jakiego dopuścił się mężczyzna. Ponadto jego stosunek w latach późniejszych do kochanki przeobraził się w częściową manipulację.

Zdecydowanie zbiór ten można określić jako wspaniałe wydanie dla intrygującej historii zapisanej w postaci szeregu wiadomości, które przybliżają czytelnikowi postać Władysława Broniewskiego, nie tylko poety i żołnierza odznaczonego Orderem Virtuti Militari, lecz także człowieka dzielącego swą miłość pomiędzy trzema najważniejszymi osobami w jego życiu.

„Broniewski w potrzasku uczuć” jest utworem, skupiającym wszystkie zachowane listy Władysława Broniewskiego i Ireny Helman w jednym miejscu. Ułożone w kolejności chronologicznej sprawiają, że czytelnik ma do czynienia ze spójnym i logicznym tekstem. Dzięki takiemu zabiegowi oraz wcześniejszym wyjaśnieniom i komentarzom autora, z łatwością możemy poznać tajemnice płomiennego uczucia, zwyczaje panujące w życiu bohaterów, a także zmagania z trudem prawdziwego życia.

*Z listu Władysława Broniewskiego do Ireny Helman, str.12
Stron: 224


Recenzja opublikowana na:
http://www.izabelamizia.pl/

Przed rozpoczęciem czytania „Broniewskiego w potrzasku uczuć” Dariusza Pachockiego warto zapoznać się z oficjalnie przyjętą sylwetką Władysława Broniewskiego. Był on poetą, tłumaczem, żołnierzem oraz uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej. W 1926 roku poślubił Janinę Broniewską, a trzy lata później na świecie pojawiła się ich córka, Joanna.

Książka ta jest zbiorem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eric-Emmanuel Schmitt ma na swoim koncie wiele znanych przez czytelników powieści, np. „Oskar i Pani Róża”, „Przypadek Adolfa H.” czy „Tektonika uczuć”. Pamiętam, że po przeczytaniu tej ostatniej zdałam sobie sprawę z tego, że mam do czynienia z naprawdę wspaniałym pisarzem. W takiej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak tylko polować na kolejną jego powieść. „Ulisses z Bagdadu” już od pierwszej przeczytanej strony daje czytelnikowi do zrozumienia, że historia ta nie jest historią banalną, dobrze sprawdzającą się w roli lektury dla „zabicia czasu”.

Saad Saad jest młodym, wykształconym człowiekiem. Od najmłodszych lat żyje zgodnie z przyjętymi wartościami, który imponuje swoją siłą i pewnością. Jednak plany idealnego, dostatniego życia u boku ukochanej nigdy nie będą mogły się ziścić. Embargo nałożone na Irak przez Stany Zjednoczone, jak również kraj całkowicie pogrążony w wojnie zabiera bohaterowi wszystko to, co miał najcenniejsze. Od teraz życie każdego człowieka stąpającego po kraju piekła będzie wymagało pewnych poświęceń.
Główny bohater nie od początku był skłonny do ucieczki z Iraku. Uważał, że pozostawienie rodziny bez jakichkolwiek środków do życia i opieki już samo w sobie jest wyrokiem. W ostateczności z woli swej matki decyduje się na wyjazd. Anglia. To tam znajduje się ziemia obiecana.

Eric-Emmanuel Schmitt zestawia i konfrontuje kilka ważnych aspektów tożsamości głównego bohatera. Z jednej strony Saad Saad jako muzułmanin musi przestrzegać prawa swej wiary. Z kolei obowiązki obywatela(obrońcy kraju) kolidują z prawem człowieka. Aby żyć w zgodzie ze sobą należy odciąć się i wybrać jedną z tych wartości. Nie jest to jednak takie proste jak mogłoby się wydawać. Zatracenie wiary dla człowieczeństwa oznaczałoby koniec jego samego, a więc koniec jego jestestwa, natomiast wyparcie się przynależności do kraju, który należy bronić, a więc brać czynny udział w rozlewie krwi jest sprzeczne z zasadami etyki. Jak więc tytułowy „Ulisses” mógłby zabijać tych, którzy bezprawnie wkroczyli na terytorium jego ojczyzny. Idąc tokiem rozumowania jaki przyjął autor powieści, możemy wywnioskować pewną ważną rzecz. Człowiek istnieje tylko wtedy gdy występują w nim niezliczone sprzeczności. Człowiek sam w sobie jest sprzecznością.

Bohater zdecydował się na nielegalną emigrację, która już za granicami Iraku mogła przynieść śmierć. Nie poddał się i zawalczył o to, co zostało mu odebrane. Od tej pory wraz z młodym mężczyzną przeżywamy wzloty i upadki oraz próbę poznania rzeczywistości zupełnie innej od tej, w której żył przez całe swoje dotychczasowe życie.

Wspaniale, po mistrzowsku opisane dzieje emigrantów, którzy ryzykują swoje życie aby zaznać choć trochę szczęścia w swoim przyszłym życiu. Wiele mówi się o przechwytywaniu grup ludzi, bezprawnie przekraczających granice danego kraju. Takie informacje przekazywane są w postaci „To my osiągnęliśmy sukces. Przerwaliśmy pasmo cierpień tych biednych ludzi”. Jak to wygląda z punktu widzenia tychże właśnie osób? Sytuacja opisana podczas nielegalnego przewozu ludzi w ciężarówce daje nam, czytelnikom, zupełnie inny punkt widzenia na tego typu praktyki. Ludzie ci, po udanej operacji przechwycenia pojazdu zostali pozbawieni wszelkich nadziei na lepsze życie. Ich koszmar tak naprawdę dopiero się zaczyna. Posiadając dokumenty zostają odesłani do kraju, z którego przybyli, nie mając potwierdzenia swojej tożsamości pozostają w więzieniu do „czasu wyjaśnienia”. Ci, którzy uważali się za dobroczyńców, którzy pomogli w niedoli emigrantów, tak naprawdę skazali ich na klęskę.

Zestawienia kilku ważnych aspektów życia w tej powieści sprawiają, że nie można nie przeczytać jej jednym tchem. „Ulisses z Bagdadu” jest obrazem tego typu wydarzeń, nad którymi przeciętny człowiek x nie chce się nawet zastanawiać. Jest tyle prawd ile ludzi znajduje się na Ziemi. Każdy ma prawo do swej własnej, jednak takie założenie nie jest równoznaczne z tym, że nasza prawda jest właściwa. Bardzo możliwe, że podobnie jak bohater nigdy takowej w pełni nie doświadczymy.


Recenzja opublikowana na:
http://www.izabelamizia.pl/

Eric-Emmanuel Schmitt ma na swoim koncie wiele znanych przez czytelników powieści, np. „Oskar i Pani Róża”, „Przypadek Adolfa H.” czy „Tektonika uczuć”. Pamiętam, że po przeczytaniu tej ostatniej zdałam sobie sprawę z tego, że mam do czynienia z naprawdę wspaniałym pisarzem. W takiej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak tylko polować na kolejną jego powieść. „Ulisses z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Charlotte Brontë, jedna z najsłynniejszych pisarek XIX wieku to z pewnością osobowość niezwykła. Mimo wielu publikacji na temat jej życia wciąż wiemy o niej niewiele. Interpretacje Jane Eyre, Shirley, Villette, Profesora a nawet Wichrowych Wzgórz czy Agnes Grey i Lokatorki Wildfell Hall pomagają odkryć kilka, dobrze dotąd skrywanych tajemnic plebani w Haworth. Charlotte Bronte, jako najstarsza z sióstr Bronte (Maria i Elizabeth zmarły w 1825 roku na gruźlicę) na plebani pełniła rolę zarówno kobiety jak i mężczyzny. Zajmowała się domem, a po śmierci dwóch starszych sióstr jej głównym celem stała się opieka nad młodszym rodzeństwem- Branwellem, Emily i Anne Bronte.
W ciele tej niezwykle delikatnej kobiety, skrywała się dusza tak ogromna, emanująca tak potężną siłą, jaką nie jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić.

Życie młodej kobiety zostało opisane w niemalże perfekcyjny sposób. Jej młodość, zmaganie się ze śmiercią rodzeństwa, objawy choroby i praca nad swymi dziełami dają nam pełny obraz jej życia, jakie prowadziła między plebanią w Haworth, a miejscem przebywania najsłynniejszych pisarzy, Londynem. Pomimo tego, że Charlotte Bronte była osobą nader spokojną, przejawiającą cechy introwertyka, w jej życiu pojawiły się pierwsze miłości, pierwsze obsesje i pierwsze rozczarowania. Eryk Ostrowski w swojej książce, w obszerny sposób podkreśla nam tę sferę życia pisarki. Liczne cytaty, teksty i analizy poszczególnych fragmentów powieści przybliżają nas do samej bohaterki. Zachowane listy Charlotte do wielu osób są jednym z kluczowych elementów pozwalających nam ułożyć, tę tajemniczą i nad wyraz intrygującą układankę. Prawdą jest jednak to, że listy te nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego, większość z nich zostało spalonych przez ich adresatów, aby świat nigdy nie dowiedział się o sprawach, które zostały objęte tajemnicą. Charlotte wraz z bratem i siostrami dbali o swoją prywatność. Do informacji publicznej podawali tylko i wyłącznie treści związane z ich nowo powstałymi dziełami.

W trakcie czytania "Charlotre Bronte i jej siostry śpiące" Eryka Ostrowskiego nasuwa się pytanie dotyczące autorstwa wszystkich wyżej wymienionych powieści. Oficjalnie przyjmuje się, że autorkami tych powieści były trzy siostry Bronte. Jednak, po wielu analizach owych tekstów okazuje się, że napisane one zostały przez jedną osobę. Przez Charlotte Bronte. Zastanawiający jest więc fakt, dlaczego do tej pory "Wichrowe Wzgórza" wydawane są pod nazwiskiem Emily Bronte. Warto również dodać, że "Wichrowe Wzgórza" jako jedyne zostały napisane wspólnie przez Charlotte i Branwella Bronte. Przyjęta technika pisania powieści przez rodzeństwo jest ułatwieniem, a nawet wskazówką ich prawidłowego odczytywania. Charlotte, pisząc swoje dzieła świadomie naprowadza czytelnika na właściwy trop i właściwą ich interpretację.

Podsumowując, "Charlotte Bronte i jej siostry śpiące" to wspaniale napisana, rzeczowa biografia rodziny Bronte, przedstawiona w niezwykle bogaty sposób. Wypowiedzi, komentarze, cytaty i liczne fotografie stwarzają spójny obraz XIX-wiecznej Anglii dla najbardziej wymagającego czytelnika. Jest to biografia, która wyczerpuje każdy temat związany z życiem Charlotte, Branwellem, Emily i Anne Bronte.

Najważniejszą cechą "Charlotte Bronte i jej sióstr śpiących" jest jej obiektywizm, przedstawiony w naprawdę przystępnej postaci. Portrety, szkice i obrazy sióstr Bronte i Branwella Bronte są znakomitym zwieńczeniem tej biografii a opisy uczuć towarzyszących Charlotte dają nam, czytelnikom, do zrozumienia, że pod pseudonimem Currell Bell nie kryje się niezidentyfikowana idea fix, ale ucieleśnienie kobiety, która w swoim życiu również pragnęła zaznać choć trochę szczęścia i miłości, tak brutalnie odebranej przez śmierć.


Recenzja opublikowana na:
http://www.izabelamizia.pl/

Charlotte Brontë, jedna z najsłynniejszych pisarek XIX wieku to z pewnością osobowość niezwykła. Mimo wielu publikacji na temat jej życia wciąż wiemy o niej niewiele. Interpretacje Jane Eyre, Shirley, Villette, Profesora a nawet Wichrowych Wzgórz czy Agnes Grey i Lokatorki Wildfell Hall pomagają odkryć kilka, dobrze dotąd skrywanych tajemnic plebani w Haworth. Charlotte...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele razy przechodziłam w księgarni wokół tej powieści i wiele razy miałam okazję przeczytać jej recenzje. Pomimo tego, że większość z nich była nader pozytywna, tajemnicze "coś" nie pozwalało mi na sięgnięcie po nią. Teraz, po jej przeczytaniu stwierdzam, że tym "czymś" było nic innego jak zbyt często wypowiadane słowo "saga". Po emocjach, które na szczęście już opadają, podczas promocji wielu znanych sag, nie miałam ochoty zagłębiać się w kolejną. Uważałam, że powieści podzielone na kilka części nie mają już nic oryginalnego do zaoferowania. Teraz wiem, że takie podejście w stosunku do "Kwiatów na poddaszu" było ogromnym błędem z mojej strony.

Powieść ta, rozpoczyna długą i dosyć skomplikowaną historię o rodzinie Dollangangerach. Szczęśliwa rodzina, tworzona przez szóstkę wspaniałych ludzi nagle traci zupełnie wszystko. Matka czwórki dzieci po śmierci swego męża, decyduje się na powrót do rodzinnej posiadłości. Jedna decyzja pociąga za sobą szereg innych, które nierzadko mijają się z moralnością. Chris, Cathie oraz bliźnięta Cory i Carrie niespodziewanie stają się więźniami, dla których od tej pory jedynym domem jest zakurzony i przerażający strych.

Miłość jednak, od zawsze rządziła się własnymi prawami. Miłość kazirodcza, jaka zrodziła się pomiędzy rodzicami uwięzionego rodzeństwa z góry została skazana na klęskę, a owoce tej miłości zostały uznane za przeklęte. I co z całą sytuacją ma wspólnego babcia dzieci? Czy wiara w Boga, może aż tak bardzo przesłonić widok na tragedię, jaka rozgrywa się w zamkniętym domu? Życie przynosi śmierć, a śmierć przynosi życie...

Życie na strychu wraz z upływem czasu staje się dla czwórki dzieci czymś, z czym jak najprędzej należy się zmierzyć. Najstarszy z rodzeństwa zdaje sobie sprawę, że trudno jest znienawidzić osobę, którą wcześniej tak bezgranicznie się kochało. Miłość męża i żony różni się od miłości dziecka i matki, jednak ma ona taką samą siłę.

Co prawda jestem już po przeczytaniu trzech pierwszych części: "Kwiaty na poddaszu", "Płatki na wietrze" i "A jeśli ciernie", jednak dopiero teraz postanowiłam podzielić się z Wami moją opinią.
Naprawdę warto po nią sięgnąć. Jeszcze do niedawna za najlepszą książkę uważałam "Potem" Rosamund Lupton, teraz jednak dzieli ona podium z historią rodziny Dollanganger. Warto również wspomnieć, że jej ostatnia część została dokończona przez Andrew Neiderman'a, która zgodnie z opiniami czytelników jest równie niezwykła jak poprzednie.

Trzysta osiemdziesiąt cztery wspaniałe strony, które z każdym, następującym po sobie zdaniem podnoszą poziom całej powieści. Czytając "Kwiaty na poddaszu" przeżywałam z bohaterami każdą chwilę i każde wypowiedziane słowo. Kochałam i nienawidziłam tak samo jak oni. Do tej pory jestem pod ogromnym wrażeniem pióra Virginii C. Andrews. Naprawdę, wspaniała historia opisana niezwykle plastycznym językiem. Jestem pewna, że wielu autorów marzy, aby napisać choć jedną tak dobrą książkę.



Recenzja opublikowana na:
http://www.izabelamizia.pl/

Wiele razy przechodziłam w księgarni wokół tej powieści i wiele razy miałam okazję przeczytać jej recenzje. Pomimo tego, że większość z nich była nader pozytywna, tajemnicze "coś" nie pozwalało mi na sięgnięcie po nią. Teraz, po jej przeczytaniu stwierdzam, że tym "czymś" było nic innego jak zbyt często wypowiadane słowo "saga". Po emocjach, które na szczęście już opadają,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jane Eyre po śmierci swoich rodziców trafia do domu brata swej matki. Dom ten nie jest jednak tak wspaniały jak mogłoby się wydawać. Znienawidzona przez własną ciotkę oraz trójkę jej dzieci staje się głównym celem licznych upokorzeń. Rodzeństwo regularnie znęca się nad dziewczynką, jednak nie mając prawa głosu Jane zawsze staje się winna. Pani Reed nie chcąc dłużej wychowywać obcego dziecka, wysyła Jane do szkoły dobroczynnej w Lowood. W dziesięcioletniej Jane Eyre budzi się nadzieja na nowe, lepsze życie. Ale czy na pewno? Nowa szkoła jest instytucją o całodobowym nadzorze, surowym rygorze i ostrej dyscyplinie. Dziewczynka zdobywa wykształcenie i zostaje nauczycielką w Thornfield Hall, własności Edwarda Rochestera. Jest jednak coś, co zakłóca spokój młodej dziewczyny, służącym i samemu właścicielowi posiadłości. Pewne jest jednak, że tajemnice do tej pory tak dobrze skrywane, wkrótce wyjdą na jaw.

Jane Eyre jest bohaterką nader spokojną i opanowaną. Szereg przykrych doświadczeń nie załamały młodej kobiety, a co więcej sprawiły, że stała się pewniejsza w swoich przekonaniach, z których nigdy nie zrezygnowała. W momencie pojawienia się Jane w posiadłości Pana Rochestera, cały dwór odżywa. Z kolei postać Edwarda Rochestera nie jest tak łatwa do zdefiniowania jak postać tytułowej bohaterki. Mężczyzna momentami stara się zachować wyższość nad guwernantką by po chwili stać na równi ze swymi sługami. Łagodny i spokojny lub porywczy i rozzłoszczony. Mimo tego jest w nim coś, dzięki czemu wątki, w którym występowała jego postać czytało mi się najprzyjemniej.

"Jane Eyre. Autobiografia" jest historią o miłości i poświęceniu. Miłości nie krótkotrwałej, lecz takiej, która jest w stanie przetrwać najcięższe próby. Jest to opowieść o młodej dziewczynie dla której ta wartość jest czymś niezwykłym a miłosierdzie czymś niespotykanym. Odkąd przyszła na świat otaczali ją ludzie, którzy nigdy nie pragnęli jej dobra. Czy możliwe jest więc, aby przez jedną decyzję jej los odmienił się o 180 stopni?

"Jane Eyre. Autobiografia" posiada jednak jeden słaby punkt. Tym punktem jest St. John Rivers,a raczej wątek z jego bohaterem. Na tle całej powieści wypadł naprawdę przeciętnie. Nie jest to jednak długi wątek, dlatego po przeczytaniu całości, śmiało można o nim zapomnieć i do niego nie wracać.

Podsumowując, powieść ta z każdą przeczytaną stroną wzrastała w swej sile. Wspaniale opisane uczucia bohaterów i szeroko rozbudowane opisy miejsc sprawiały,że przeżywałam każde następujące po sobie zdanie. Warto wspomnieć również o mistrzowskiej narracji przedstawionej z punktu widzenia Jane Eyre. Tajemnicze miejsce o nazwie Thornfield Hall tworzy w niej to, o czym czytelnik marzył już od pierwszego przeczytanego rozdziału.



Recenzja opublikowana na:
http://www.izabelamizia.pl/

Jane Eyre po śmierci swoich rodziców trafia do domu brata swej matki. Dom ten nie jest jednak tak wspaniały jak mogłoby się wydawać. Znienawidzona przez własną ciotkę oraz trójkę jej dzieci staje się głównym celem licznych upokorzeń. Rodzeństwo regularnie znęca się nad dziewczynką, jednak nie mając prawa głosu Jane zawsze staje się winna. Pani Reed nie chcąc dłużej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eric-Emmanuel Schmitt znany jest przede wszystkim czytelnikom "Oskara i pani Róży", "Przypadków Adolfa H." czy "Trucicielki". Postanowiłam jednak, że tym razem sięgnę po coś zupełnie innego. Wybór padł na tajemniczą książkę o tajemniczym tytule. "Tektonika uczuć" okazała się brylantem w swojej dziedzinie.

Bohaterami dramatu są Richard i Diane. Ich relacja jest dosyć skomplikowana, jednak nie na tyle, aby nie zauważyć ich wzrastającej miłości. Para zamierza nawet w najbliższym czasie zawrzeć związek małżeński. Nic nie wskazywało, że to wspaniale poukładane życie zostanie nagle przerwane. Diane, pragnie spędzić swe życie u boku ukochanego, nie jest jednak pewna czy On czuje dokładnie to samo. Z kolei Richard pragnie budzić się każdego ranka u boku swej ukochanej, przygotowywać śniadanie dla dwojga i w chwili romantycznej chwili czytać gazetę. Wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Los jednak chciał, aby Diane ukazała swoje "uczucia' Richardowi. Związek kończy się zanim formalnie zaczyna istnieć.

Mówi się, że rozmowa potrafi wyjaśnić wszystkie niejasności. Kto zatem zawinił? Chęć zemsty zranionej kobiety przesłania Diane całe dotychczasowe życie. Moralność nie ma tym razem nic wspólnego z jej działalnością i podejmowanymi przez nią krokami. Decyzje dwóch ludzi są bowiem w stanie odmienić życie nie tylko im samym, ale również ich najbliższym.

Dramat Erica-Emmanuela Schmitta ukazuje napięcie między dwojgiem bohaterów. Opisana w nim sztuka manipulacji daje nam do zrozumienia w jaki sposób działa ona na życie innych ludzi. Diane, podobnie jak inni ludzie we współczesnym świecie poniosła konsekwencje swoich czynów. Czynów, tragicznych w skutkach.

Bardzo spodobały mi się słowa zapisane na okładce "Tektoniki uczuć", które pozwolę sobie zacytować: "Wśród intryg i podchodów, aluzji i podtekstów Schmitt kolejny raz pokazuje, że najsilniejszych uczuć nie można od siebie odróżnić i wszyscy nosimy maski."

Wspaniale napisane dialogi i opisy miejsc, a bohaterowie posiadają własną, niepowtarzalną osobowość. "Tektonika uczuć" jest historią, którą czyta się z ogromną przyjemnością. Pomimo tego, że dramat ten przeczytałam w mniej więcej jedną godzinę, historia pozostała w mojej głowie na długo po przeczytaniu jej ostatniej strony.

Wniosek może być tylko jeden. Naprawdę warto przeczytać chociaż jedną z książek tego autora. Nie są to puste, nie mające większego znaczenia słowa, które można schować do szuflady i szybko zapomnieć. Miłość ukazana z perspektywy Richarda i Diane stwarza zupełnie nową definicję słowa na literę M, które powoli zatraca swe pierwotne znaczenie.

"Kto jest dobry? Kto zły? Nie ma ludzi dobrych i złych, są tylko złe albo dobre uczynki. I ludzie, którzy miotają się między nimi."


Recenzja opublikowana na:
http://www.izabelamizia.pl/

Eric-Emmanuel Schmitt znany jest przede wszystkim czytelnikom "Oskara i pani Róży", "Przypadków Adolfa H." czy "Trucicielki". Postanowiłam jednak, że tym razem sięgnę po coś zupełnie innego. Wybór padł na tajemniczą książkę o tajemniczym tytule. "Tektonika uczuć" okazała się brylantem w swojej dziedzinie.

Bohaterami dramatu są Richard i Diane. Ich relacja jest dosyć...

więcej Pokaż mimo to