Słowacki prozaik i poeta, absolwent scenariopisarstwa i dramaturgii w Wyższej Szkole Sztuk Scenicznych w Bratysławie (VŠMU),gdzie obecnie pracuje jako pedagog. Laureat nagrody głównej w konkursie Poviedka 2012 za opowiadanie Labutia balada (Łabędzia ballada),które stało się podstawą debiutanckiej powieści Vtedy v Lošonci (2014, Wtedy w Loszoncu),w przekładzie na język polski zaprezentowanej na łamach „Literatury na Świecie” (7-9/2017). Razem z Lucią Potůčkovą i Marošem Hečkiem wydał tom poetycki Metrofóbia (2012). Jest autorem scenariuszy do filmu z gatunku political fiction Kandidát (2013, Kandydat; razem z Michalem Havranem i Marošem Hečkiem),miniserialu telewizyjnego Moje povstanie (2014, Moje powstanie),thrillera ze słowacko-ukraińskiej granicy Čiara (2017, Linia) i horroru DOGG (2017). Z poetą Petrem Prokopcem ułożył antologię współczesnej literatury słowackiej Literatúra bodka sk (2016, Literatura kropka sk). W swoim rodzinnym mieście od dziesięciu lat współorganizuje międzygatunkowy festiwal Medzihmla. Publikował w czasopismach „Dotyky”, „Pravda”, „Romboid”, „Revue Labyrint”, „Denník N”, „Új szó” oraz „Gömörország”. Za Vtedy v Lošonci otrzymał Nagrodę Jána Johanidesa, Nagrodę Fundacji Banku Tatra oraz nagrodę czytelników Anasoft litera 2015. W 2018 powieść ukazała się w Czechach, w 2019 wyjdzie w Austrii i na Węgrzech. Jego teksty przekładano na język angielski, węgierski, włoski, niemiecki i chiński. W Polsce znany z publikacji na łamach „Literatury na Świecie”. W 2019 ukaże się jego nowa powieść pt. ØSTROV.
Tak, to gawęda, jakich ostatnio sporo. Tak, to kolejna opowieść o losach mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej, przebrana trochą za sagę, a trochę za tom wspomnień. Właściwie powinna zniknąć w tłumie jej podobnych, a nie znika. Właściwie tytułowy Loszonc powinien nas obchodzić mniej niż Wąchock, ale tak nie jest. Balko potrafił włożyć w ten tekst tyle literacko przekompostowanego przeżywania, że czytelnik nie może zostać obojętnym. Że w pewien sposób czyta o naszym losie. O swoim losie. O tym, co go - nas, dziś czterdziesto-, pięćdziesięcio- czy sześćdziesięciolatków - dotyczy i dotyka.
Źle potraktowałam tę książkę, zasługuje na więcej. Pewnie podświadome przeżywanie czasu zarazy odebrało mi umiejętność czytania z prawdziwym zaangażowaniem. Kilka rzeczy jednak wybijało się na pierwszy plan, więc mimo braku skupienia, nie dało się ich nie zauważyć. Ogromne poczucie humoru jest z pewnością największą wartością tej książki. Trudno to opisać, te wtrącone od niechcenia perełeki, po prostu należy samodzielnie wyłapać. Poza tym, czułość i ogromna sympatia wobec miejsca, w którym chłopcy dorastają, a także wobec nich samych. Bardzo dobra książka. Nie trafiła u mnie w odpowiedni czas, ale kiedyś jeszcze do niej wrócę.